Czy ruch związkowy jest siłą walczącą z prawicowym autorytaryzmem? To pytanie zadałem w połowie października profesorowi historii na Uniwersytecie Florydy, Paulowi Ortizowi. Podczas gdy związek, na którego czele stał Ortiz, United Faculty of Florida, stał na czele walki z reakcyjnymi rządami gubernatora Rona DeSantisa, obraz kraju jest mieszany.
Nasz obecny ruch robotniczy jest słabo przygotowany, aby być energiczną, antyfaszystowską siłą. Pod koniec lat czterdziestych i na początku lat pięćdziesiątych doznał straszliwego krwotoku. Po czystce wśród niektórych najlepszych i najbystrzejszych przywódców, działaczy i związków ruch stracił wolę polityczną nie tylko do angażowania się w strategiczne organizowanie i rozwój, ale także do rzucania wyzwania systemom i ideologiom, które stawiają klasę robotniczą przeciwko sobie. Aż do lat 1940. dyskusje na temat rasy, płci, klasy i polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych były powszechnie traktowane jako tematy zabronione.
Dziś luksus milczenia i zaprzeczenia nie istnieje. Zagrożenia dla demokracji konstytucyjnej są nie tylko oczywiste, ale wręcz rosną. Pytanie brzmi: co ten ruch zrobi?
BILL FLETCHER JR.: W ciągu ostatnich kilku lat w kraju obserwowano, jak Floryda popada w polityczną wersję Piekło Dantego. Opowiedz nam o tym kontekście.
PAWEŁ ORTIZ: Nie dajcie się zwieść: zdecydowanie zmierzamy w stronę faszyzmu na Florydzie. Ruchy Trumpa i DeSantisa są zjadliwie antyzwiązkowe, anty-Black Lives Matter i antywolność intelektualna. Wiele normalnych organizacji, od których spodziewalibyśmy się zintensyfikowania działalności podczas kryzysu, upadło. I z przykrością muszę stwierdzić, że stanowa Partia Demokratyczna wciąż dochodzi do siebie po tym, jak pozwoliła DeSantisowi na miażdżące zwycięstwo w wyborach gubernatorskich w 2022 roku.
Ale w sposób, którego nie mogłem przewidzieć, to ruch związkowy, zwłaszcza United Faculty of Florida i nasz związek macierzysty, Florida Education Association, stał się ostatnią zorganizowaną grupą w całym stanie przeciwstawiającą się ruchowi faszystowskiemu DeSantisa.
BILL: Co sądzisz o narracji, którą zaczęliśmy słyszeć po wyborach w 2020 r., definiującej Partię Republikańską jako partię robotniczą?
PAUL: Pochodzę z klasy robotniczej. Dorastałem w stoczniowym miasteczku Bremerton w stanie Waszyngton i byłem studentem pierwszego pokolenia. Przeszedłem przez ruch robotniczy jako organizator. A ludzie z klasy robotniczej mówią, że nie przejmuje się „przebudzoną” debatą. Martwi ich wiele rzeczy i nie są to studia nad płcią ani studia nad czarnoskórą osobą. Ale rozmawiałem z zamożnymi ludźmi, którzy, gdy wspominasz te określenia, czerwienią się na twarzach.
Jeśli spojrzysz na bazę wsparcia DeSantisa i Trumpa – „kto ich finansuje, kto pozwala na rozwój ich machiny partyjnej” – to ludzie z Palm Beach na Florydzie, z zamkniętych osiedli na południu Florydy. To oni są przywódcami tego ruchu. Przyjeżdżają na Florydę, ponieważ postrzegają ten stan jako nisko wiszący owoc. Ponieważ na poziomie całego stanu jesteśmy słabo zorganizowani.
BILL: W skali kraju jedną z rzeczy, która stała się bardzo oczywista po 2016 roku, jest to, że w ruchu związkowym i na pewno w klasie robotniczej istnieją siły MAGA. Nie jest to główna baza Trumpa, ale jest ważna. Jak radzimy sobie z tymi sprzecznościami?
PAUL: To kluczowe pytanie. W ruchu związkowym są ludzie, których znałem jako młodszy organizator związkowy, a którzy w niektórych kwestiach mieli tak reakcyjne poglądy. Kiedy jednak przyszedł czas na obronę praw człowieka w pracy, a nawet w szerszej społeczności, na niektóre z tych osób też można było liczyć.
Jak popchnąć ludzi w postępowym kierunku? Cóż, my je organizujemy.
Kilka lat temu United Faculty of Florida Przyszli razem jako oddział do walki z [przywódcą alternatywnej prawicy] Richardem Spencerem. Kiedy on i jego zwolennicy wywołali cały ten chaos w Charlottesville w stanie Wirginia, ogłosił, że przyjeżdża do Gainesville na Florydzie. I zaczęliśmy się organizować. Związek sponsorował pouczenia o Holokauście i homofobii. W skład tej koalicji wchodzili członkowie Studentów Sprawiedliwości w Palestynie i żydowskich organizacji studenckich. Mieliśmy całą gamę ludzi, którzy zjednoczyli się, tworząc zjednoczony front. Kierownictwo naszego uniwersytetu, kierownictwo miasta i kierownictwo stanu kazało nam ustąpić i po prostu pozwolić temu człowiekowi wejść ze swoimi faszystowskimi bandytami. Nie zrobiliśmy tego. I na Boga, wycofaliśmy jego tyłek.
W ten sposób negocjujemy nasze różnice zaczynamy angażować ludzi w kampanię, nad którą możemy pracować wspólnie.
BILL: Często mówię ludziom, że musimy odróżnić zombie od ludzi. Większość ludzi jest w zasadzie racjonalna, ale istnieje bardzo silny rdzeń, który zmierza bardziej w stronę faszyzmu i ma zbrojne skrzydło. Są też wściekli prawicowi populiści, którzy przejmą część naszego postępowego języka ekonomicznego i będą go używać, więc musimy pomyśleć o zrobieniu czegoś inaczej.
PAUL: W moim rozdziale poświęconym związkom staraliśmy się przestrzegać zasady bycia tam dla innych ludzi i innych celów. Jeśli toczy się walka o niedrogie mieszkania, walka o sprawiedliwość ekologiczną, kryzys uchodźczy na Florydzie – „a zawsze tak jest” – musimy zintensyfikować się i być tam najlepiej, jak potrafimy.
Prawica podbiła takie miejsca jak Teksas i Floryda, ponieważ odkryła, że nie trzeba być większością, aby przejąć kontrolę nad legislaturą stanową w Tallahassee – które od niepamiętnych czasów zawsze było miejscem reakcyjnym. Moim zdaniem skłania to nas do przemyślenia taktyki budowania koalicji. Jako organizator pracy wszystko sprowadza się do rekrutacji. To właśnie tego ciągłego zasięgu nam brakowało, a globalna pandemia wyrządziła nam ogromny ból. Musimy to zacząć od nowa.
Mamy kilka pozytywnych przykładów. Kilka lat temu uchwaliliśmy przywrócenie prawa wyborczego będącego przestępstwem. Moja żona Sheila, za pośrednictwem Koalicji Pracy hrabstwa Alachua, przewodziła tej kampanii w naszej części stanu. Zebraliśmy prawie milion podpisów. A niektóre osoby, które podpisały, powiedziały nam bardzo dobitnie, że są Trumperami. Wymagało to słuchania i wychodzenia ze strefy komfortu. To znaczy, pojechaliśmy na mecze piłkarskie Uniwersytetu Florydy, żeby zebrać podpisy.
BILL: W 2021 r. spotkałem się z kilkunastu krajowymi przywódcami związkowymi. Proponowałem szczególny rodzaj edukacji zawodowej – „nazwałem to „szkołą wojenną” – aby szkolić wschodzących przywódców i personel w zakresie strategii, taktyki, kampanii i finansów. Odpowiedź, jaką otrzymałem, brzmiała: „To trochę zbędne, ponieważ mamy programy edukacji zawodowej realizowane we związkach zawodowych lub na uniwersytetach, takich jak Harvard i Rutgers”. Powiedziałem: „OK. Ale do czego te programy edukacji zawodowej przygotowały waszych przywódców, gdyby 6 stycznia powiodło się?” Zapadła martwa cisza.
Potem powiedziałem: „Ile z tych programów przygotowuje waszych liderów na to, co zrobić, gdy sytuacja się powtórzy? Kiedy panuje prawicowy terror, kiedy występują przeszkody legislacyjne?” I znowu ucichli.
PAUL: Te szkoły i ośrodki organizujące związki wykonują świetną robotę. Jestem bardzo podekscytowany systemem Uniwersytetu Kalifornijskiego, który tworzy nowe centra pracy. Ale jak to się ma do faktu, że każda większa uczelnia w tym kraju ma szkołę biznesu i większość z nich od pierwszego dnia uczy zaciekle antypracowniczej doktryny?
Jeśli chodzi o najważniejszą kwestię, około 6 stycznia nie sądzę, żeby zrobiliby cokolwiek innego, jak tylko byliby całkowicie zdezorientowani. Nie sądzę, żeby mieli pojęcie o historycznej roli, jaką odegrały związki zawodowe w walce z faszyzmem. Większość ruchu robotniczego w USA w latach trzydziestych XX wieku była antyfaszystowska. Godnymi uwagi przykładami są Związek Przemysłowy Pracowników Tytoniowych z siedzibą w Tampie oraz współpraca Paula Robesona z pracownikami kopalni, młynów i hut. Faszyści postrzegali ruch robotniczy jako takie zagrożenie, że kiedy na przykład faszyści przejęli władzę we Włoszech w latach dwudziestych XX wieku, pierwszą rzeczą, jaką zrobili, było zmiażdżenie związków zawodowych.
Dałeś mi koszmarny scenariusz, Bill. Mogę sobie tylko wyobrazić, że nasze związki upadają jak kostki domina.
BILL: Co robisz, gdy słyszysz, jak lewicowi lub nielewicowi członkowie związku mówią jakąś odmianę „Naszym zadaniem jest walka o płace, godziny i warunki pracy”? Albo: „Przychodzisz tutaj i mówisz te wszystkie rzeczy o rasie, płci i faszyzmie” – „to powoduje podziały”?
PAUL: Kiedy patrzymy na długotrwałe sukcesy związków takich jak Dystrykt 65 w Nowym Jorku [międzybranżowy związek pracowników niskopłatnych zorganizowany w 1933 r.] i związek pracowników pakowalni [lewicowy związek firm zajmujących się pakowaniem mięsa, który wyrósł z Komitetu Organizacyjnego Pracowników Packinghouse Workers CIO z 1937 r.], miał swoje słabe strony, ale utrzymywał się razem, nie tylko opowiadając się za swoimi członkami, ale próbując być zwolennikami całej klasy robotniczej. Według mnie właśnie to musimy zrobić.
United Faculty of Florida nigdy nie definiował wolności akademickiej jako ograniczającej się do prawa wykładowców do prowadzenia zajęć, a stałego zatrudnienia jako zapewnienia bezpieczeństwa ekonomicznego rozpieszczonym profesorom. Zawsze łączyliśmy te rzeczy z dobrem naszych uczniów i szerszej społeczności. Dla mnie są to przykłady, na których możemy bazować w każdym związku zawodowym, w różnych zawodach i w różnych częściach kraju.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna