Billa Fletchera Jr. jest światowej sławy działaczem, badaczem i autorem zajmującym się sprawiedliwością rasową, pracą i międzynarodowym; pełnił funkcje kierownicze w wielu znaczących organizacjach związkowych, m.in. w AFL-CIO i Międzynarodowym Związku Pracowników Usług; jest byłym prezesem Forum TransAfrica i autorem wielu książek, m.in „Doprowadzają nas do bankructwa!” I 20 innych mitów na temat związków zawodowych. Jest także autorem dwóch dzieł beletrystycznych: Człowiek, który spadł z nieba i nową powieść, Człowiek, który zmienił kolory. Podczas wydarzenia promującego książkę zorganizowanego przez Czerwona Emma spółdzielcza księgarnia i kawiarnia w Baltimore, redaktor naczelny TRNN Maximillian Alvarez spotkał się z Fletcherem Jr., aby porozmawiać o swojej nowej powieści, co daje nam fikcja, czego nie dają inne dziedziny pisania i myślenia, dlaczego prawo jest tak duże lepiej niż lewica w ujarzmianiu politycznej mocy opowiadania historii – i co możemy zrobić, aby to zmienić.
Postprodukcja: Jules Taylor
transkrypcja
Poniżej znajduje się transkrypcja pośpieszna, która może zawierać błędy. Wersja poprawiona zostanie udostępniona tak szybko, jak to możliwe.
Maksymilian Alvarez:
No dobrze, witajcie wszystkich we wspaniałej księgarni i kawiarni Red Emma's Cooperative Bookstore i kawiarni w Baltimore. Wspaniale jest was wszystkich widzieć i to dla mnie ogromny zaszczyt być tu dziś wieczorem z naszymi gośćmi, Billem Fletcherem Jr. Jesteśmy tu oczywiście, aby porozmawiać i uczcić publikację drugiej powieści Billa. zatytułowany Człowiek, który zmienił kolory. I oczywiście nie będziemy w stanie w pełni oddać sprawiedliwości tej książce w ciągu następnych 45, 50 minut. Chcę więc powiedzieć wszystkim szczerze, że naszym celem jest wzbudzenie zainteresowania, a także kupienie książki i samodzielne jej przeczytanie. Jeśli więc jesteś otwarty, przekażemy Ci pełne streszczenie SparkNotes. Mówię wam teraz, że was rozczarujemy, ale jest tu mnóstwo bogatych rzeczy do omówienia, którymi będziemy się zajmować w ciągu następnych 45 minut.
Nazywam się Maximilian Alvarez. Jestem redaktorem naczelnym w Real News Network, gdzie Bill jest jednym z naszych nowych członków zarządu. Praca z Billem w charakterze redaktora naczelnego w Real News Network była dla mnie zaszczytem. Ale… jesteś fascynującym facetem, Bill. Mam wrażenie, że wiedziałem o tobie, zanim się poznaliśmy, oczywiście od pierwszego sezonu mojego programu Working People, w którym przeprowadzam wywiady z pracownikami i rozmawiamy o ich życiu, pracy i ruchu robotniczym. Od pierwszego sezonu ludzie mówili: „Och, powinieneś porozmawiać z tym facetem, Billem Fletcherem Jr.” Ciągle mnie o to pytali i w końcu musiałem cię mieć w programie. I to tak, mam na myśli biografię na odwrocie twojej książki, cytuję: „Bill Fetcher Jr. jest autorem ich książki Bankrupting Us z Beacon Press 1. Jest wieloletnim działaczem na rzecz sprawiedliwości rasowej, pracy i międzynarodowym, uczonym i autorem . Od dziesięcioleci jest zaangażowany w ruch robotniczy i jest powszechnie znanym mówcą i pisarzem w prasie, radiu, telewizji i Internecie. Pełnił funkcje kierownicze w wielu prominentnych organizacjach związkowych i związkowych, w tym w AFL-CIO, SEIU i AFGE. Jest autorem „Człowieka, który spadł z nieba”, zagadki morderstwa.
To ledwo rysuje powierzchnię, prawda? Ponieważ jesteśmy tutaj, w Red Emma's, jesteśmy zaszczyceni, że dołączył do nas kolejny z moich kolegów i jeden z Waszych bliskich współpracowników, wspaniały Mark Steiner. Ciągle żartuję z Markiem, że jest jak Forrest Gump lewicy, bo tak jak w przypadku Forresta Gumpa, za każdym razem, gdy badam okres w historii Ameryki, w którym była działalność lewicowa, czy byli to ludzie walczący o dostęp do podziemnej aborcji , walcząc o prawa obywatelskie na Południu, zawsze widzę tam Marka w tle. W jakiś sposób zawsze tam jest i w jakiś sposób zawsze był zaangażowany. Jesteś bardzo podobny. Mam wrażenie, że twoje nazwisko pojawia się częściej niż kogokolwiek innego. Kiedy rozmawiam z ludźmi organizującymi związki zawodowe w Meksyku, mówią: „Och, znasz Billa Fletchera?” To coś w stylu: „Tak, skąd znasz Billa Fletchera?” Albo gracze baseballu z niższej ligi, którzy mówią: „Och, Bill Fletcher, pomógł nam zorganizować związek”. Pomyślałem: „Tak, chyba też go znam”.
Praca, którą wykonałeś, wspierając walkę o samostanowienie w Saharze Zachodniej, prawda? Mam na myśli, że jesteś wszędzie. A potem dowiedziałem się, że piszesz także fikcję. I to właśnie mam na myśli, mówiąc, że jesteś fascynującym facetem. I to tak w ramach wprowadzenia do pierwszego pytania. Ponieważ chcę zapytać, biorąc pod uwagę to wszystko, co dzieje się w Twojej przeszłości, wszystko, co dzieje się w Twoim życiu i to wszystko, co kształtuje Twoją politykę, jestem ciekaw, kiedy i jak fikcja pojawiła się w Twoim życiu i co zrobiło to dla ciebie? I to jest coś, co naprawdę do mnie trafia, ponieważ myślę, że to moja strona robotnicza, osoba, która pracowała w restauracjach, handlu detalicznym, fabrykach, magazynach itd., strona mnie, aktywistka związkowa. To kształtuje moją literacką stronę i odwrotnie. Ale są też takie części mnie, które są dla siebie niezrozumiałe lub potrafią mówić tylko w swoim własnym, unikalnym języku. Mam wrażenie, że miałem pewne doświadczenia, które przeżyłem, pracując w pralni przemysłowej w południowej Kalifornii, około 11, 12 lat temu i które bardzo trudno było mi przekazać ludziom, dopóki nie znalazłem sposobu, aby opisać je w kreatywny sposób.
I dlatego kręciło mi się to po głowie, gdy czytałam Twoją najnowszą powieść. I jestem pewien, że wszyscy oczekiwaliby, że zadam oczywiste pytanie, które brzmi: w jaki sposób organizacja pracy i działania na rzecz sprawiedliwości społecznej wpływają na twoją twórczość literacką? Ale zamiast tego chcę zapytać, co literatura pozwala ci zrobić i powiedzieć, że nie możesz powiedzieć ani zrobić w żadnej innej dziedzinie poza literaturą?
Bill Fletcher Jr.:
No cóż, zacznę od podziękowania Tobie, Real News Network, podziękowaniu Johnowi Dudzie, rodzinie Red Emmy. Naprawdę nie mogłem się doczekać tego wieczoru. Dlatego chcę wam wszystkim podziękować. Dziękuję wam, którzy tu przybyliście. Jestem zaszczycony.
Fikcja pozwala namalować obraz. A skoro już do tego doszliśmy, opisząc stocznię, być może przeczytam fragment od samego początku. Byłem byłym stoczniowcem, byłem spawaczem i przez prawie cztery lata pracowałem w Quincy Shipyard w Massachusetts. I mógłbym o tym pisać w formie non-fiction. Ale na początku tej książki próbuję namalować obraz tak, abyś ty, czytelniku, wyszedł z myślą, jak nieszczęśliwie jest pracować w stoczni, prawda? To tak, jakby ktoś mógł powiedzieć: „No cóż, obchodzisz się z tymi chemikaliami i tą substancją chemiczną”. Ale kiedy używasz fikcji, aby opisać nadchodzący dym, pozostawia on ślad.
Po drugie, inną rzeczą, którą chciałbym powiedzieć o tym Maxie, jest to, że odkryłem, że każdy ma swoją historię. Każdy ma historię, którą chce opowiedzieć, fikcyjną historię, ale większość z nas zniechęca się do pisania fikcji, ponieważ mówi się nam, że nie jesteśmy aż tak dobrzy. Nie jesteśmy wystarczająco dobrzy. To jest bardzo skomplikowane. Częścią tego, co zdecydowałem, jest rozpoczęcie z tym wojny i zachęcanie ludzi. Prowadzę aktywną kampanię mającą na celu zachęcanie ludzi do pisania beletrystyki, ponieważ jest tak wiele rzeczy, które należy powiedzieć, a które najlepiej można przekazać za pomocą fikcji.
Jeszcze tylko jedna ostatnia rzecz w tej sprawie. W wielu moich przemówieniach nawiązuję do filmów i programów telewizyjnych. Więc jestem fanatykiem Star Treka. Podczas każdego Star Treka wymyślam sposoby wykorzystania Star Treka w moich przemówieniach i niektórzy ludzie zaczynają się śmiać, chyba że odchodzą i myślą o nawiązaniu do filmu. Próbuję więc to wszystko poskładać w jedną całość.
Maksymilian Alvarez:
Cóż, mam jeszcze jedno pytanie w tym duchu, ale skoro o tym wspomniałeś, powiedzmy… Tak jak wam mówiłem, w żaden sposób nie będziemy w stanie w pełni oddać bogactwa historii, którą wplata Bill tę powieść w 45–50-minutowej dyskusji. Dlatego naszym ostatecznym celem jest zainteresowanie ludzi na tyle, aby sami sięgnęli po tę książkę, przeczytali ją i dali nam znać, co myślą. Ale dajmy ludziom posmakować.
Bill Fletcher Jr.:
Tak.
Maksymilian Alvarez:
Poczytajmy trochę i po prostu skupmy ludzi na scenie, którą opisałeś.
Bill Fletcher Jr.:
Zrobię to. A więc to jest początek, może nie dokładny początek, ale mniej więcej początek książki.
Wszystko zaczyna się w lipcu 1978 roku w Quincy w stanie Massachusetts, w stoczni Quincy. „Alberto Perez powrócił na swoje stanowisko po prawej burcie budowanego tankowca na skroplony gaz ziemny. Już spocony, właśnie wziął sobie przerwę o 9:00. Był to jeden z tych letnich dni w Massachusetts, kiedy upał i wilgotność nie dawały spokoju, nawet tak wcześnie rano. Jak większość spawaczy w stoczniowych dołach, przyzwyczaiłem się do gorąca i wilgoci, nienawidziłem ich, ale przyzwyczaiłem się. Pedez wspiął się przez częściowo ukończony właz i dostał się do przedziału, w którym pracował on i jego partnerka Alice Love. Rozglądając się, zdał sobie sprawę, że jest sam. Alice poszła na przerwę. Powoli wspięła się po drabinie na wysokość 15 stóp, aby dostać się na swoje miejsce na drewnianych deskach, opierając się na metalowej sztywności.
Siedział na odwróconej puszce, z której korzystał podczas spawania lub w czasie przerwy. Pedez, szybko rzucił okiem na pozycję Alice i puszkę, na której siedziała. Linia do spawania łukiem elektrycznym, uchwyt i osłona leżały obok puszki. Nienawidził pracować z kobietami, nawet z kobietami tak wspaniałymi jak Alice. Stocznia nie była dla nich miejscem i nie mógł uwierzyć, przynajmniej dopóki nie poznał Alice, że kobiety mogą być dobrymi spawaczami. Ale z pewnością była nie tylko dobra, była świetna. Nawet gdy podrywała ją połowa mężczyzn w stoczni, zignorowała ich i pracowała dalej. Może była [język obcy 00:10:31], tego nie wiedział. Pedez poczuł, jak podkoszulek przylega do jego przemoczonego ciała. Nienawidził tej pracy, ale przynajmniej miał pracę. Kiedy Pedez przybył z Portugalii do Massachusetts, praca spawacza była jedyną pracą, jaką mógł znaleźć.
Nie pomagało wspomnienie, że kiedyś był wielkim, ważnym człowiekiem, ale czy nie taka była historia wielu imigrantów? Pedez nałożył maskę na usta i nos, upewniając się, że zakrywa wąsy i krótką brodę, aby chronić je przed oparami i brudem. Założył zatyczki do uszu, tłumiąc otaczające je dźwięki, i założył hełm. W miarę jak coraz więcej pracowników wracało z porannej przerwy, młotkowanie i wiercenie nabrało tempa. Zapach spawów w jego przedziale nie był aż taki straszny, bo było ich tylko dwóch, a dmuchawa wydawała dźwięk przypominający uporczywe jęki, nieustannie wypychając dym z ich dziury. Wstał, przymocował pręt spawalniczy do uchwytu, zablokował go w odpowiedniej pozycji, po czym opuścił osłonę, zamykając wizjer i patrząc przez przyciemnioną soczewkę. W ciemności uderzył w łuk i obserwował, jak świecił na złoto, tworząc coś, co wyglądało jak lawa. Lawa zamieniła się w ścieg spawalniczy, który ułożył poziomo na górze przedziału. Usłyszał hałas na dole, nie zatrzymując się, żeby sprawdzić, ale zakładając, że Alicja wraca na swoje miejsce, poczuł wibrację kogoś wspinającego się po drabinie, a potem usłyszał, jak ktoś prawdopodobnie Alicja wspina się na ich pozycję. Kontynuował spawanie, skupiając się na ściegu i osadzaniu złotego, roztopionego metalu za pomocą pręta spawalniczego spalonego na około cal.
Pedez zatrzymał się, podniósł tarczę i odłączył resztkę pręta od uchwytu, odrzucając resztę w dół. Odwrócił się, spodziewając się zobaczyć Alice, ale nikogo tam nie było. Zaciekawiony Pedez, mający prawie sześć stóp wzrostu, wstał i podszedł do drabiny umieszczonej przy deskach. Pochylił się, żeby popatrzeć, ale stracił równowagę i upadł do przodu. Nagle wszystko pociemniało.”
Maksymilian Alvarez:
Tak jak powiedziałem, naszym celem jest nakłonienie Cię do przeczytania reszty. A to tylko przedsmak. Muszę przyznać, że w tej historii dzieje się mnóstwo rzeczy, które naprawdę wciągają. Mam na myśli tajemnicze zgony w stoczni, związki zawodowe, tajemnicze organizacje zwolenników białej supremacji, prawda? To znaczy, ma wiele naprawdę fascynujących i wciągających elementów narracji, którymi chcę się bardziej zająć za chwilę. Ale nawet przed tym fragmentem, który czytasz, a właściwie na samym początku książki, na stronie z dedykacją napisałeś coś jeszcze, co oznacza jedno zdanie. I cytuję: „Danny’emu Gloverowi, który popchnął mnie do wejścia w krainę fikcji”.
Rozwiń to. Gdzie kryje się za tym historia?
Bill Fletcher Jr.:
Kryjąca się za tym historia jest naprawdę cudowna. Danny'ego Glovera poznałem w styczniu 1999 roku. Byłem w delegacji na Kubę, którą zorganizowało Forum TransAfrica, zanim zostałem prezydentem. A Danny i autorka Waltera Mosleya, Janetta Cole, to szereg osób, które wygrały tę delegację. Byłem małym frytkiem, pracowałem w AFL-CIO. Więc poznałem Danny'ego i byłem pod wielkim wrażeniem, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że Danny jest jak zwykły facet. Był po prostu naprawdę wspaniałym człowiekiem, bardzo przyziemnym. Więc pewnego dnia jechaliśmy autobusem i rozmawialiśmy, a on opowiadał mi o swojej nadziei, że w końcu nakręci film o Toussaint Louverture, który przewodził większości haitańskiej rewolucji przeciwko Francji, a właściwie Hiszpanii. I on mi o tym opowiadał, a ja mu powiedziałam, że mam pomysł na historię, ale to nie jest to i nie jest to moja poprzednia historia, to inna historia.
I powiedziałem mu o tym. I powiedział mi: „To brzmi interesująco. Dlaczego nie napiszesz leczenia i nie wyślesz go do mojej firmy, a my zobaczymy, co będziemy w stanie zrobić”. Teraz muszę przyznać, że nie miałam pojęcia, na czym polega leczenie. To znaczy wiem, jak traktujesz Turcję i tak dalej. Nie wiedziałam, co to jest leczenie. A ja powiedziałem: „OK”. Ale tak naprawdę nie traktowałem tego poważnie, Max. Myślałem, że to linka do jednorazowego użytku. I dopóki nie wspomniałem o tym mojemu przyjacielowi, który powiedział: „Co z ciebie, idioto? Powiedział: napisz leczenie. Więc idź i napisz leczenie. Musiałem więc najpierw sprawdzić, czym jest leczenie, choć nie wiem, czy pan wie, co to jest leczenie. Leczenie przypomina szczegółowe streszczenie historii na potrzeby produkcji filmu. I tak to napisałam i wysłałam, ale odrzucili, na co się nie obraziłam, ale coś we mnie wywołało, że po ukończeniu „Rozdzielonej Solidarności” postanowiłam spróbować zamienić to w powieść. I to się nie udało. Poszedłem do agenta, który mnie wyśmiał. To znaczy, to była najgorsza rzecz, jaka mogła się wydarzyć. Jej ostatnie słowa do mnie brzmiały: „Kiedy wrócisz do pisania literatury faktu, zadzwoń do mnie”.
Ale po części dlatego, że zainspirował mnie Danny i w dużej mierze Walter Mosley, kontynuowałem. I miałem na myśli tę historię, która stała się Człowiekiem, który spadł z nieba. Mówię ci Max, gdyby nie Danny, nie jestem pewien, czy bym cokolwiek zrobił. Myślę, że to byłaby kolejna historia, która krążyła mi po głowie.
Maksymilian Alvarez:
Cóż, to fascynujące, że o tym wspomniałeś, prawda? Ponieważ mogę przypomnieć sobie wiele osób ze swojego życia, więcej niż przypuszczam, osób, które również wyraziły zainteresowanie pisaniem fikcji lub tworzeniem sztuki innego rodzaju. I pamiętam, jak zgasł w nich ten płomień, kiedy ktoś był wobec nich niepotrzebnie okrutny. I sama się z tym zmierzyłam. Miałem bliskich przyjaciół, którzy po prostu byli niepotrzebnie wredni, kiedy dzieliłem się czymś, co sprawiało, że czułem się bezbronny i na temat czego chciałem prawdziwej opinii lub przynajmniej prawdziwego zaangażowania. Spotkać się z chłodem, z ich wzruszeniem ramionami lub, co gorsza, aktywnie próbowali stłumić inspirację, o której mówiłeś, to bardzo miażdżące. Myślę, że to bardzo, bardzo okrutna rzecz. Więc nie sądzę, żeby było to coś, co ktokolwiek tutaj, w wielkim Red Emma's, powinien usłyszeć, ale po prostu włóż to do tylnej kieszeni i nie bądź dla nikogo tak okrutny, jeśli kiedykolwiek pokaże ci swoje prace. Nie każdy zostanie wielkim mistrzem w swojej sztuce, ale to nie znaczy, że nie ma w tym zbyt wiele wartości i znaczenia.
Chciałem w pewnym sensie do tego podejść, zanim zagłębimy się w tę książkę. Powiedziałeś, że obecnie realizujesz misję, aby zachęcić jak największą liczbę osób do pisania fikcji, i wydaje się, że kryje się za tym wydźwięk polityczny. Chciałem zapytać, jako ktoś, kto jest głęboko osadzony w polityce, a zwłaszcza odszedł z polityki na tak długi czas, jaką rolę Twoim zdaniem odgrywa fikcja, czytanie fikcji, pisanie fikcji, omawianie fikcji, myślenie w sposób, w jaki fikcja pozwala nam i nas rodzi zastanów się, jaką rolę Twoim zdaniem musi to odegrać w lewicowej polityce? A jak myślisz, co tracimy, nie traktując fikcji tak poważnie, jak powinniśmy?
Bill Fletcher Jr.:
Ludzie myślą poprzez historie. Często nie chcemy się do tego przyznać, ale myślisz o tym, że idziesz do kościoła, jest kazanie i co oni robią podczas kazania? Opowiadają historię. I wykorzystują tę historię, aby wyrazić swoją opinię. I odchodzisz od tego, myśląc o tej konkretnej historii. Albo czytasz Koran, albo czytasz Torę i jej historie. A to, czy wierzysz, że rzeczywiście się wydarzyły, czy nie, jest sprawą drugorzędną, ponieważ ma to sens. Myślę, że my na lewicy często myślimy, że wystarczy rozmawiać w oparciu o fakty. Że fakty mówią same za siebie, albo rzucą ludziom wystarczającą ilość faktów, a oni to zrozumieją. Dojdą do właściwych wniosków. To się nie zdarza. Prawica to rozumie. A prawica wykorzystuje historie znacznie, znacznie skuteczniej. A jedna z najważniejszych prawicowych historii wiąże się bezpośrednio z całą koncepcją teorii wielkiego zastąpienia.
Pomysł, że biali ludzie, a zwłaszcza biali mężczyźni, są zastępowani przez innych. A historia jest bardzo wciągająca, bo nawiązuje do mitu o Stanach Zjednoczonych. Zasadniczo jest tak, że kiedyś, jeśli ciężko pracowałeś, dobrze sobie radziłeś, zostałeś nagrodzony. A życie twoich dzieci poprawiłoby się w stosunku do twojego. I wtedy coś się dzieje. A potem, w zależności od tego, o której prawicowej grupie mówisz, mogło być tak, że Żydzi zaczęli to robić, albo pojawiło się zbyt wielu Czarnych, albo kobiety wymknęły się spod kontroli, czy coś takiego. Ale pomysł na historie składa się z nich, a ludzie zapamiętują te historie i dopasowują do nich fakty. Dlatego myślę, że teraz musimy korzystać z opowieści, my, lewicę, mamy problem z mówieniem prawdy, teraz prawica już tego nie robi. Nie są więc tym obciążeni, nie muszą się tym martwić. Musimy jednak rozprawić się z prawdą. Ale prawda jest naprawdę bardzo przekonująca.
Dlatego uważam, że powinniśmy wykorzystać fikcję. Kim Stanley Robinson w swojej najnowszej książce Ministerstwo Przyszłości, która w całości dotyczy katastrofy ekologicznej, to dzieło, które można nazwać półfikcją, ale jest to bardzo fascynująca historia, która zmusza do zastanowienia się, co zrobić z ekologią katastrofa. Nie prowadzi to jednak do samobójstwa, co niestety ma miejsce w przypadku wielu dyskusji na temat środowiska. Kończysz czytanie i mówisz: „O mój Boże, albo się naćpię i pozostanę na haju, albo się zabiję”. A to nieprawda, pozostawia cię z nadzieją. Dlatego jest to naprawdę przekonujące.
Maksymilian Alvarez:
Cóż, żeby szybko rozwinąć tę myśl, posunąłbym się nawet dalej i powiedział, że istnieje wspaniała, bogata i konieczna dyskusja na temat tego, jak wygląda lewicowa fikcja lub jak wygląda opowiadanie historii w ramach lewicowej polityki i dlaczego to ważne, o czym właśnie pięknie powiedziałaś. Ale poza tym radziłbym także, abyś jak najwięcej czytał i zadawał głębokie pytania dotyczące własnego istnienia, innych ludzi i ich życia wewnętrznego, świata, w którym żyjesz i tego, co robisz. miejsce na tym świecie jest. Może się wydawać, że wszystkie te rzeczy są w jakiś sposób oddzielone od polityki, ale tak nie jest. To znaczy, argumentowałbym, że chodzi o prawdziwe, prawdziwe połączenie międzyludzkie, empatię i pewność, że życie jest piękne, wartościowe, bogate, złożone i warte walki. Fikcja pomogła mi to sobie uświadomić w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłem, i w silniejszy sposób niż wcześniej.
Zawsze to mówię ludziom i uwielbiam widzieć wyraz ich twarzy, kiedy mówię: „Moja droga do lewicowej polityki prowadziła przez Fiodora Dostojewskiego. Nie byłbym tą dumną, lewicową wariatką, jaką dzisiaj widzisz. Jeśli jako młody konserwatysta nie miałem obsesji na punkcie twórczości Fiodora Dostojewskiego i nie jest on lewicowcem jak na dzisiejsze standardy, to jest osobą o wiele bardziej złożoną. Ale uwaga, jaką poświęcił budowaniu wewnętrznych światów ludzi, którzy tak bardzo się ode mnie różnili, a mimo to przemawiali do tak wielu rzeczy, że myślałem i czułem tylko ja, prawda? Jest taki wspaniały cytat Jamesa Baldwina, który wyrżnę, ale ma on podobny skutek: „Kiedy jesteś młody, myślisz, że doświadczyłeś największej straty, jaką kiedykolwiek doświadczyłeś, lub największej miłości, jaka kiedykolwiek istniała. był kochany.” A potem czytasz. Jest to zarówno doświadczenie upokarzające, jak i niesamowicie otwierające oczy, bo jak samotnie musi być, jeśli to prawda? Prawdę mówiąc, nikt nigdy nie czuł takiego załamania serca, jakie odczuwasz, gdy wiesz, że tracisz ukochaną osobę lub wiesz, że tracisz związek.
Ale kiedy czytasz beletrystykę, ktoś przechodzi przez to samo, łączysz się z tym i poszerzasz swoje serce i mózg na różne sposoby, jest w tym coś istotnego, moim zdaniem, w budowaniu lewicowej politycznej wizji tego, jaki może być świat .
Dobra. Dosyć tego. Bazując na tym, przyjrzyjmy się bliżej Człowiekowi, który zmienił kolory, prawda? Konkretnie. I chcę w pewnym sensie skomplikować frazes „pisz, co wiesz”. Bo myślę, że jest tego sporo. A w tej książce jest Was mnóstwo, podobnie jak w poprzedniej powieści.
Bill Fletcher Jr.:
Dobrze.
Maksymilian Alvarez:
Prawidłowy? Mam na myśli fragment, który właśnie przeczytałeś, chłopaki pracujący w stoczni, pracujący jako spawacz. Są to rzeczy, które znasz z pierwszej ręki, ale mam też wrażenie, że używasz i piszesz to, co jest w tej książce, aby dowiedzieć się czegoś innego. Czy mam co do tego rację? A jeśli tak, co próbujesz zrozumieć, pisząc tę książkę?
Bill Fletcher Jr.:
Dzięki tej książce i pierwszej powieści Człowiek spadł z nieba. Książki opowiadają o rasie, sprawiedliwości, zemście i mieszkańcach Zielonego Przylądka. To jest najważniejsza sprawa. Jedną z rzeczy, które zawsze uważałem za intrygujące, jest to, gdzie jest granica między zemstą a sprawiedliwością? A w którym momencie ma to znaczenie?
Maksymilian Alvarez:
To pytanie Raskolnikowa, jeśli w ogóle takie było.
Bill Fletcher Jr.:
I to jest część tego, z czym się zmagam. W pierwszej książce Max, częścią tego, z czym się zmagałem, jest zaangażowanie.
Zatem głównym bohaterem jest facet o imieniu David Gomes, który w pierwszej książce ma około dwudziestki. Jest Amerykaninem z Wysp Zielonego Przylądka. Jest singlem, ale ma poważny związek. Ale tak naprawdę próbuje zdecydować, czy chce się zaangażować. Bo wszędzie są te wszystkie atrakcyjne kobiety, które zwracają na niego uwagę i jest mnóstwo możliwości. A także, czy chce przeszkodzić swojej dziewczynie w awansie? I tak jakby natknąłem się na tego Maxa. Miałem wrażenie, że pod wieloma względami chciałem przypomnieć ludziom o seksualności dwudziestolatków. Nie chodzi o to, że kiedy masz sześćdziesiątkę, nie jesteś seksualny, ale o seksualność, kiedy masz dwadzieścia kilka lat. I walka o zaangażowanie. To była jedna z rzeczy, nad którymi próbowałem pracować.
W drugiej książce próbuję powiązać pewne luźne końce z pierwszą, ale także zajmuję się tym, co mój ojciec nazwałby konsekwencjami postępowania, czyli konsekwencjami i zasadniczo dokonywaniem wyborów. A ja chciałam to przepracować i pokazać czytelnikowi, że w przeciwieństwie do baśni, nie ma rozwiązań idealnych. I trzeba rozważyć pewne rzeczy. Było więc wiele kwestii, które próbowałem przepracować, a także stale wprowadzać politykę, a szczególnie omawiałem w pierwszej książce, zwłaszcza mieszkańców Zielonego Przylądka, ponieważ Max, większość ludzi w Stanach Zjednoczonych nie ma pojęcia, kim jest Republika Zielonego Przylądka Verdeanie są. To znaczy, naprawdę, jeżdżę po całym kraju i mówię coś o mieszkańcach Zielonego Przylądka, a ja myślę: „Co? Przylądek co? Masz na myśli Przylądek Harris? Prawidłowy? Nie mają też pojęcia, że mieszkańcy Zielonego Przylądka byli pierwszą afrykańską ludnością po 1492 r., która dobrowolnie przybyła do Stanów Zjednoczonych.
I że mają tę niesamowitą historię. Chciałem porozmawiać o rasie, odwołując się do populacji, która nie przybyła tu w wyniku niewolnictwa. I to było częścią moich celów politycznych.
Maksymilian Alvarez:
Cóż, opierając się na tym, myślę, że łączy się to z poprzednimi pytaniami o to, jak i dlaczego zająłeś się pisaniem fikcji? Pomyślałem sobie: „Czy to dlatego, że Bill w starszym wieku zajął się pisaniem powieści, nie przeszedł przez ten sam proces, który przychodzi mi na myśl, kiedy zaczynasz pisać?” A może dzieje się coś innego? Mam przez to na myśli to, że mam zeszyty i zeszyty pełne moich starych tekstów, na wpół ukończonej powieści, moich starych opowiadań Schultza, moich starych wierszy i tym podobnych. A dla mnie zabawne jest to, że mogę przeglądać każdy z tych zeszytów i od razu wiem, kogo w tamtym czasie czytałem, ponieważ świadomie lub podświadomie naśladowałem ich styl lub łykałem od ich stylu.
Przejawiało się to głównie w tym, jak próbowałem bawić się językiem. Już we wcześniejszym wieku zacząłem myśleć, że kunszt pisania beletrystyki ma z tym więcej wspólnego, z tym, co można zrobić ze swoim językiem, w którym się pisze, i jak można go nagiąć, jak można go wykorzystać do stworzenia różnych uczucia w ludziach, aby dodać większej głębi postaciom i fabułom oraz poszerzyć naszą wyobraźnię, i tak dalej, i tak dalej. Dopiero gdy sama dużo pisałam i nabrałam nieco większej pewności siebie, zdałam sobie sprawę, że zabawa językiem wiąże się z takim samym kunsztem, jak opanowanie różnych elementów dobrego opowiadania historii.
A twoja twórczość bardziej pasuje do tego drugiego. Chciałem to podkreślić, czytając fragment, ale myślę, że fragment, który czytasz, również to pokazuje.
Bill Fletcher Jr.:
To interesująca obserwacja. Myślę, że to prawda. To ja. Od dziecka myślałem o historiach i składałem je w jedną całość, jakby były filmami w mojej głowie, które kręciłem kamerą, ale nie dostawałem zachęty, żeby cokolwiek z nimi zrobić. Kiedy byłam w gimnazjum, napisałam opowiadanie do gazetki szkolnej, ale potem już tego nie robiłam. Częścią tego Maxa było to, że ponieważ byłem działaczem politycznym, stałem się aktywny w wieku 15 lat. Ludzie oczekiwali, że będę pisać literaturę faktu, pisać o historii, pisać o strategii, taktyce i tym podobnych, i nie spodziewali się mnie albo chcieć, żebym wkroczył w świat fikcji i traktował ją tak, jakby była niepoważna. Tak naprawdę, kiedy zaczynałem od „Człowieka, który spadł z nieba”, niektórzy ludzie patrzyli na mnie, a wiele osób patrzyło na mnie, jakbym był wariatem. Jak na ironię, spojrzeli na mnie w taki sam sposób, jak wtedy, gdy mówiłem ludziom, że organizuję zawodników niższej ligi baseballowej.
Ale trzymałem się tego i trzymałem się, po części, muszę powiedzieć, że gdyby nie moja żona i córka, nie poszedłbym tą drogą, ponieważ rozmawiałem z nimi o podstawowej idei Człowieka, który Spadł z nieba, a moja córka patrzyła w podłogę, jesteśmy w restauracji i powiedziała: „Tato, myślę, że masz co najmniej jedno piętro, może dwa”. Spojrzałem na moją żonę, a ona powiedziała: „Tak”. I to wszystko, czego potrzebowałem. Właśnie takiej zachęty potrzebowałem. Ale w przypadku obu historii musiałem je przemyśleć. Dlatego ludzie pytają: „No cóż, ile czasu zajęło Ci napisanie tego?” Cóż, są na to dwie odpowiedzi. Musiałem to kręcić w głowie przez kilka lat, a potem pisanie zajęło kilka miesięcy, ale zajęło to tylko kilka miesięcy, ponieważ miałem to w głowie. Zrobiłem więc zarys, bardzo krótki zarys, ale potem go wykorzystałem i dzięki pomocnej redakcji mojej żony, córki, wydawcy i kilku innych osób mogłem zacząć go tworzyć.
Ponieważ pisanie fikcji różni się od pisania literatury faktu. Założenia, jakie się w tym kryją, mówią, że trzeba pamiętać, że czytelnik nie zobaczy historii w swojej głowie, jeśli nie użyje odpowiednich słów. Ale jeśli masz za dużo właściwych słów, przeganiasz czytelnika. Więc idzie tą linią.
Maksymilian Alvarez:
Cóż, chcę i to może być dla nas świetny sposób na zakończenie naszej rozmowy. Nie mogę się doczekać, co myślą ludzie na widowni, więc za chwilę otworzymy dyskusję na pytania i odpowiedzi, ale ja chcę zakończyć, mówiąc o procesie kształtowania, tworzenia i opowiadania tej historii w taki sposób, w jaki to robisz.
A gdybyśmy mogli, nadal dowiadujmy się o tych szczegółach dla ludzi, którzy jeszcze nie czytali książki, lub dla ludzi, którzy ją przeczytali, ponieważ skłoniło mnie to do ponownego zastanowienia się nad tym, że jest wielu różnych autorów, których twórczość doceniam dla tych różnych stron tego, co robią. Niektórzy, którzy są sprawiedliwi, pracując z językiem, mają wrażenie, jakby tkali jedwab. A ja chcę się w tym po prostu kręcić, to tak, jakbym po prostu pisała dalej i pozwalała mi zobaczyć, co zrobisz z językiem. W tym momencie nie interesuje mnie ta historia. Rozumiem, że nie każdemu to odpowiada. Ale jest w tym coś, co doceniam – obserwowanie każdego, kto pracuje z materiałem i wie, co z nim robi, może być spawaczem lub kimś, kto robi gobeliny. Jeśli są dobrzy w tym, co robią, chcę tam posiedzieć, cieszyć się tym i myśleć o tym.
Ale są też ludzie, którzy są bardzo, bardzo dobrzy i bardzo udoskonaleni w praktyce opowiadania historii. A to sprowadza się do wielu podstawowych rzeczy, z których tak naprawdę nie zdajesz sobie sprawy, chyba że czytasz książkę, w którą nie możesz się wciągnąć, lub próbujesz napisać taką, którą starasz się uczynić przekonującą. Więc są podstawowe rzeczy. Po pierwsze, rozdziały są bardzo krótkie.
Bill Fletcher Jr.:
Tak.
Maksymilian Alvarez:
To bardzo dobrze, mam na myśli, że Dan Brown nie był pierwszym, który na to wpadł. To znaczy, pokochałem książki Kurta Vonneguta z wielu tych samych powodów. Jest bardzo oszczędny. Wszystko zależy od wyobraźni. A czytasz w taki sposób, że czujesz się jak w tym filmie umysłu, tak jak powiedziałeś.
Bill Fletcher Jr.:
Dobrze.
Maksymilian Alvarez:
I jesteś w tym tak bardzo zaabsorbowany. I tak się czułem, czytając Twoją książkę, w przeciwieństwie do armii czołgającej się przez gęsty język tosłtojski i tym podobnych. Każdy ma swoje zalety.
I myślę, że, jak wspomniałeś, jedną z największych pułapek, w jakie wpada tak wielu z nas, którzy próbują pisać beletrystykę, jest to, że możemy dać się wciągnąć w poznanie uczuć, jakie chcemy wywołać u czytelnika, lub punkt, który chcemy osiągnąć poprzez fabułę z bohaterami. Możemy więc tak bardzo ugrzęznąć w tym, jaki powinien być efekt końcowy, że całkowicie odłączymy się od praktyki bardzo, jak sądzę, delikatnej i empatycznej praktyki nawiązywania kontaktu z czytelnikiem i tworzenia historii wciągającej i wydobywanie emocji strachu, napięcia, utraty miłości, oczekiwania. Wszystko to jest również częścią sztuki pisania fikcji. Opowiedz mi więc o procesie przekształcania tego w powieść, która ma wielu różnych bohaterów, wiele zwrotów akcji. Po prostu opowiedz mi trochę o tym procesie.
Bill Fletcher Jr.:
Więc zanim to zrobię, jeśli ktokolwiek inny wyjdzie i nie kupi książki, przyjdę po ciebie, po prostu wszystkich ostrzegam.
Po pierwsze, Max, moja żona była pierwszą osobą, kiedy zacząłem pisać i była to literatura faktu, która powiedziała: „Rozdziały muszą być krótsze. A powodem jest to, że chcesz czegoś, co ktoś będzie mógł przeczytać w metrze, przeczyta rozdział, wysiądzie i poczuje, że OK, mam w tym swój udział. Mój wydawca poszedł dalej i zmusił mnie do jeszcze większego skrócenia rozdziałów. I kocham to. Dokładnie z powodów, które podałeś. Częściowo tak jest, ale pozwólcie, że powiem coś bardziej ogólnego. Pisarz musi zwrócić uwagę na równowagę pomiędzy ostatecznym celem a taktyką, aby go osiągnąć. To jak walka, podczas której ludzie albo skupiają się na ostatecznym celu i nie zwracają uwagi na taktykę, albo mają obsesję na punkcie taktyki i zapominają o ostatecznym celu i trzeba nad tym popracować, prawda?
I to jest bardzo, bardzo ważne. Zatem jednym z problemów, w jakie możesz wpaść, jest zapomnienie o tym, co chcesz przekazać. Więc zaczynasz opowiadać historię, która może być bardzo dobra, ale jaki jest tego sens? Z czym chcesz, żeby czytelnik wyszedł?
Z drugiej strony możesz być bardzo surowy i myśleć: „Muszę ludziom o tym wszystkim przypominać”. Dlatego w obu książkach staram się zachować subtelność. W tej książce jest cała dyskusja na temat niektórych portugalskich faszystów i nie muszę przez to przechodzić, definiując, czym jest faszyzm i na której części burżuazji się skupia… Wyciągasz z momentu w historii i poruszyłeś pewne kwestie z nadzieję, że czytelnik, jeśli jest ciekawy, może odkryć coś więcej.
To samo z mieszkańcami Zielonego Przylądka. Nie będę bił ludzi po głowie tym, co wydarzyło się w 15 sob… Więc to tak, jakby były pewne rzeczy, a potem w pierwszej książce jest scena na przyjęciu z okazji Święta Pracy, która mówi ci wszystko, co musisz wiedzieć o mieszkańcach Zielonego Przylądka w 1970. To po prostu składa wszystko w jedną całość. A potem czytelnik może powiedzieć: „Nigdy nie wiedziałem, kim byli ci ludzie, więc pozwólcie, że się temu przyjrzę. Pozwól mi się uczyć. To właśnie chcesz zrobić. To jest to, co chcę zrobić. I tak to działa.
Czytałem niedawno rękopis, bardzo, bardzo dobry rękopis. Jednak w trakcie czytania zastanawiałam się, co autor chce przekazać czytelnikowi? Ponieważ możesz mieć naprawdę dobry rękopis, ale jeśli czytelnik nie jest jasny, to poniesiesz porażkę i idziesz tą drogą.
Maksymilian Alvarez:
No cóż, i jeszcze taka myśl na koniec, bo myślę, że w ten sposób zataczamy koło z powrotem do tego, jak i dlaczego praktyka pisania fikcji jest powiązana ze sztuką organizowania i mobilizowania ludzi. Nagrywamy to tutaj, w Baltimore, w Red Emma’s, zaledwie dwa miesiące po śmierci naszego brata Eddiego Conwaya. I to, co naprawdę mnie uderzyło podczas nabożeństwa żałobnego zorganizowanego za Eddiego, to fakt, że tak wiele osób wyszło i rozmawiało o wpływie, jaki Eddie wywarł na nich, zarówno organizowanie się w więzieniu, jak i organizowanie się poza więzieniem. Zacząłeś uzyskiwać złożony obraz tego, co uczyniło Eddiego i co sprawia, że każdy jest prawdziwym i skutecznym organizatorem. A to prawie nie jest to, czego ludzie by się spodziewali, prawda? Bo kiedy słyszysz „organizator”, myślisz, że to ktoś, kto może kontrolować ludzi. To ktoś, kto potrafi nakłonić ludzi do robienia rzeczy tak, jak chcą, i skutecznie ich gromadzić. A jest prawie odwrotnie. To tak, jakby trzeba szanować ludzką sprawczość.
Bill Fletcher Jr.:
Zgadza się.
Maksymilian Alvarez:
Trzeba szanować fakt, że ludzie muszą dotrzeć tam sami. Muszą przejść przez te drzwi. Muszą być zmotywowani do zrobienia tego, o czym wiesz, że masz nadzieję, że zrobią. Ale nie możesz ich zmusić. Nie możesz ich kontrolować. W ten sam sposób, w jaki jako autor nie możesz kontrolować, co pomyśli Twój czytelnik. Możesz spróbować, dodając zdanie po zdaniu, po zdaniu, aby powiedzieć: „Teraz już rozumiesz, wiesz, o co chodzi w Republice Zielonego Przylądka?” Ale potem odłożyli książkę.
Bill Fletcher Jr.:
Zgadza się.
Maksymilian Alvarez:
Wtedy nie jest miło czytać.
Bill Fletcher Jr.:
Prawidłowy? Niedokładnie. I ludzie, to ciekawe, zdarzało się, że ludzie przychodzili do mnie po przeczytaniu obu książek, ale szczególnie pierwszej, i mówili mi, jaką kolejną historię chcą, żebym napisał, poważnie.
Doszli do pewnych wniosków na temat książki i wydarzeń, które chcieli zobaczyć w przyszłości. I wtedy wiesz, że masz ludzi, że postąpiłeś słusznie. Kiedy ludzie biorą tę historię i prawie tworzą ją własną. I znalazłem to w mojej rodzinie. Zjedliśmy kolację z okazji Święta Dziękczynienia, myślę, że zaraz po wydaniu pierwszego. I ku mojemu zaskoczeniu, ponieważ moja rodzina ze strony ojca potrafi być bardzo krytyczna i oni wzięli tę książkę i mam na myśli po prostu wszystkie swoje przemyślenia na temat tego, co się wydarzyło, i ich wnioski, a czasami doszli do wniosków, których ja nie mogłem dowiedzieć się, jak do nich dotarli, ale to nie miało znaczenia, ponieważ przejęli własność. Tego właśnie chcesz jako pisarz.
Głośnik 3:
Porzućmy to dla Billa Fletchera Jr.
Bill Fletcher Jr.:
Dziękuję. Dziękuję.
Maksymilian Alvarez:
W porządku, więc jest 8:06. Znowu mamy około 25 minut na pytania i odpowiedzi, [niesłyszalne 00:46:11] tutaj jest pływający mikrofon. Proszę, kieruj pytanie do mikrofonu, abyśmy mogli je uchwycić na nagraniu. Ale jeśli będziesz chciał zadać pytanie później, na to też będzie czas. Czy ktoś ma jakieś pytania do Billa?
Głośnik 4:
Powiedziałeś na początku, że jedną z korzyści płynących z pisania fikcji jest możliwość namalowania obrazu. Pomyślałem też o jednym ze sposobów, w jaki ludzie malują emocjonalne obrazy rzeczy istotnych społecznie, jest historia mówiona. Myślałem szczególnie o tej jednej książce zatytułowanej „Porządek został wykonany” autorstwa Alessandry Portelli, pisarki komunistycznej. Jestem pewien, że pisał dla Il Manifesto czy gdziekolwiek indziej we Włoszech.
Ale pisał w tej książce o bardzo szczególnym faszystowskim odwecie. Książka opowiadała o tym, jak ludzie tworzą wspomnienia, jak pamięć w całej historii Włoch powiązała się z tym wydarzeniem. Zresztą to nie jest ważne. Ważne, że musiał przyznać się do faktu fałszywej pamięci.
Bill Fletcher Jr.:
Tak.
Głośnik 4:
Ludzie źle pamiętają pewne rzeczy, ludzie mają fałszywą, coś, co można nazwać fałszywą świadomością wydarzeń i tak dalej. I musiał zaakceptować rzeczy zawarte w tej książce jako fakty społeczne, że te wspomnienia były prawdziwe, nawet jeśli nie były poprawne empirycznie. Trzeba zatem wykazać się dużym, dużym, dużym stopniem empatii w stosunku do emocjonalnych doświadczeń ludzi, którzy mogą mieć bardzo odrażające poglądy. Byłem więc ciekaw, jak w swojej książce mówisz o ludziach, którzy wyraźnie mają zupełnie inne poglądy polityczne niż ty, jak wypełniasz tę lukę w empatii i myślisz o ludziach, którzy żarliwie angażują się w jakąś reakcyjną politykę i jak skutecznie trzymają się tych idei . Zastanawiałem się tylko nad empatią w tym względzie wobec zła lub czymś podobnym?
Bill Fletcher Jr.:
To interesujące pytanie. Dlatego nie jestem pewien, czy dam najlepszą odpowiedź. Zacznę od pierwszej części tego, co mówisz, ponieważ uważam za krytyczną obserwację, że ludzie mogą pamiętać błędnie i mogą pamiętać błędnie z różnych powodów. I jedna rzecz, która wiąże się z bardzo słynną bajką Ezopa o człowieku w lwie, do której regularnie przywołuję, gdzie człowiek w lwie idzie przez dżunglę, spotykają się i podejmują decyzję, ponieważ idą w tym samym kierunku , idą razem, zaczną rozmawiać i wdają się w kłótnię o to, kto jest lepszy od ludzi czy lwów. I wchodzą na polanę, gdzie stoi posąg Herkulesa na lwie. Zatem mężczyzna mówi: „To udowadnia”. Lew pyta: „Czego to dowodzi?” A mężczyzna mówi: „To dowodzi, że ludzie są lepsi od lwów”. A lew mówi: „Ach. Ale gdyby to lwy budowały posągi, na szczycie Herkulesa stałby lew. To jest punkt numer jeden: ktokolwiek stworzy posągi, może wpłynąć na sposób, w jaki ludzie zapamiętują różne rzeczy.
W ujęciu realnym strajk przemysłu tekstylnego w Stanach Zjednoczonych w 1934 r., masowy strajk, głównie na południu. Ilu z Was wiedziało, że w 1934 roku utworzono obozy koncentracyjne dla strajkujących i ich rodzin? Prawidłowy? Aby przetrzymywać rodziny w Północnej Karolinie, Południowej Karolinie i Tennessee, utworzono obozy koncentracyjne, prawda? To, co się wydarzyło, kiedy strajk został skutecznie stłumiony, polegało na tym, że historia strajku została opowiedziana z punktu widzenia kapitału, tak że do dziś mamy pracowników, którzy będą mówić: „Związek nas oszukał. Unia była problemem.” Związek nie umieszczał ludzi w obozach koncentracyjnych, ale pamięć się zmieniła.
Częścią mojej odpowiedzi jest to, że w takich kontekstach rzeczywiście musimy współpracować z ludźmi w sprawie faktów, a to wymaga walki. A czasami ta walka nie zakończy się sukcesem, ponieważ fałszywe wspomnienia, nie chcę tego nazywać fałszywą świadomością, ale fałszywe wspomnienia są zbyt wbudowane.
Mogę wam powiedzieć, nie zdradzając zbyt wiele, że w tej książce nie ma empatii dla faszystów. Prawdę mówiąc, nie ma tu żadnej empatii, z wyjątkiem tego, że w pewnym sensie już na samym początku książki można poczuć długoterminowe skutki tego, co przydarzyło się jednemu z faszystów. Ale na początku nie wiesz, że to jeden z nich… Zdradzam część historii, ale na początku nie wiesz, że to jeden z faszystów, ale pod koniec książki zrozumiesz dokładnie co miałem na myśli. I że niektóre rzeczy, przez które przeszedł, zniszczyły go. Więc na tyle, na ile mam empatię, tak by było. Dziękuję za to pytanie.
Maksymilian Alvarez:
Cóż, i po prostu przejdę do tego na barana, jeśli mogę, ponieważ jest to coś, o czym obsesyjnie myślę i w pewnym sensie muszę wykonywać tę pracę, którą wykonuję w Real News, ponieważ, i mówiłem o tym właśnie na to pytanie próbuję wyjaśnić, dlaczego zawsze czułem się niekomfortowo nazywając siebie dziennikarzem. Nie oznacza to, że nie widzę wartości w pracy, którą wykonuję, po prostu nie wiem, czy tak bym to nazwał, bo z tym właśnie pytaniem spotykam się na co dzień. Moja praca polega na przeprowadzaniu wywiadów z ludźmi pracującymi w USA i poza nimi na temat ich życia i przeszłości, tego, jak stali się ludźmi, którymi są, oraz ścieżki, która doprowadziła ich do wykonywania pracy, którą wykonują.
Albo rozmawiam z ludźmi pracy o najważniejszych wydarzeniach relacjonowanych w mediach głównego nurtu z punktu widzenia dyrektorów generalnych, polityków i ekspertów. Na przykład właśnie opublikowaliśmy mój wywiad z trzema kobietami mieszkającymi we Wschodniej Palestynie w stanie Ohio. Przedstawiły one swoje relacje na temat wykolejenia pociągu w Norfolk Southern 3 lutego. Opowiadają o tym, przez co przechodzą oni sami, ich rodziny i społeczności.
Jak powiedział wielki Studs Terkel: „Istnieje różnica między faktem a prawdą”. Osoba może błędnie pamiętać ważne wydarzenie w swoim życiu, może mówiła, że wydarzyło się to w środę, ale tak naprawdę wydarzyło się w czwartek. Może mówili, że pamiętają, że było słonecznie, ale padał deszcz. Ale istnieje istotna, niekwestionowana prawda, którą starają się przekazać i dla mnie taka jest historia. Muszę więc zaakceptować fakt, że w przeciwieństwie do mojego poprzedniego życia jako historyka akademickiego, bardziej szukam prawdy niż faktów.
Myślę jednak, że każdy z nich ma nam cholernie dużo do powiedzenia. A inną rzeczą, którą chciałbym powiedzieć, jest to, że wyobraźnia, wyobraźnia ludzi, jest prawdziwa. Tworzą rzeczywistość, prawda? Często gubię się w myślach, zastanawiając się, jak to jest żyć w, nie wiem, 13 koloniach, wierzyć w czarownice i potwory i zachowywać się tak, jakby były prawdziwe. Mam na myśli, dla wszystkich intencji i celów. I wszyscy w twojej wiosce wierzą, że na obrzeżach twojej wioski żyje potwór i zachowują się tak, jakby był prawdziwy. To jest prawdziwe. To znaczy, ludzi miażdżono pod głazami i wieszano za bycie czarownicami. Był to wpływ rzeczywistego świata na błędne przekonanie. Ale sama wiara była podstawą ich rzeczywistości. Trudno to zrobić, pytanie brzmi: jak to przeanalizować? Nie można po prostu wrócić i powiedzieć: „Wszyscy się mylicie. Ta rzecz nie istnieje.” A potem spalą cię jako czarownicę. Kto się tam śmiał ostatni? Czy mamy inne pytania do Billa?
Mark:
Chcesz moją kartę kredytową teraz, żebym mógł kupić książkę, zanim mnie pobije? Dostanę czek.
Bill Fletcher Jr.:
Zgadza się.
Mark:
Dlatego jestem ciekawa, cóż, jest to pierwsza z Twoich książek, której nie przeczytałam, ale oczywiście przeczytam, Człowiek, który zmienił kolory. Czy możesz nam przybliżyć znaczenie tego tytułu? Skoro przeplatasz faszystów i różne kultury oraz zaginionych ludzi w stoczniach?
Bill Fletcher Jr.:
Dam ci podpowiedź. Opowiem więc trochę o początku książki. Tak na marginesie, ten robotnik ginie tydzień po tym, jak ja upadłem w stoczni z wysokości 20 stóp. Rzeczywiście spadałem z 20 stóp i spadałem 20 stóp tygodniowo po tym, jak ktoś spadł z dziewięciu stóp i zmarł.
I tak jest to umiejscowione z tego powodu, że nie było to rzadkością. I tak spawacz ginie, a główny bohater, dziennikarz David Gomes, zostaje poproszony o napisanie historii o tym, dlaczego stocznie były tak niebezpieczne. A w latach 1970. była to druga po górnictwie najniebezpieczniejsza branża w kraju.
I tak dalej to robi, a przy okazji zaczynają mieć pytania, czy to był wypadek, czy morderstwo. A potem ostatecznie zadaje sobie pytanie, kim naprawdę był zmarły. Marku, to jedna część odpowiedzi.
Inną pokrewną częścią odpowiedzi jest użycie terminu „kolory” w celu odzwierciedlenia polityki. I to nie odpowiem, powiem tylko, że tam jest i będziesz zachwycony, kiedy to przeczytasz. To część tajemnicy.
John:
Mam więc do ciebie pytanie, Bill, a to jest wielka puszka krytyki literackiej pełna robaków. Nie chcę więc przedstawiać tego ogólnie, ale chcę to przedstawić konkretnie. Pytanie brzmi, czy istnieje sens lub przynajmniej powód, dla którego pewne rodzaje literatury wykonują określone rodzaje pracy politycznej, niezależnie od treści. Jak na przykład science-fiction. Można argumentować, że science fiction ma nieodłączny charakter polityczny. Myślę, że wspomniałeś o Star Treku, to nie ma znaczenia, czy jest to utopia, dystopijna przyszłość, nie ma żadnego znaczenia w przypadku faktycznej historii, ale tylko fakt, że jako czytelnik jesteś proszony o wyobrażenie sobie przyszłości, która jest Materialne rozszerzenie naszej teraźniejszości daje ci pewien sposób myślenia o historii, jakiego wcześniej nie miałeś.
A potem myślę o tej książce i myślę, że wspomniałeś o Walterze Mosleyu w tle. Ciekawi mnie, jakie zasoby lub opór znalazłeś w gatunku, jeśli chodzi o pracę polityczną, którą próbujesz wykonać, pisząc te historie?
Bill Fletcher Jr.:
Ciekawe, John. Więc zgadzam się z tobą. Po pierwsze, science fiction jest naprawdę ideologiczne i tajemnice morderstw mogą być. Nie jestem pewien, czy są one nieodłączne, ale mogą być. I tak, choć zainspirował mnie Danny Glover, z lektury Waltera Mosleya nauczyłem się, jak wprowadzić zagadkę morderstwa i wprowadzić politykę w taki sposób, aby nie uderzać ludzi po głowie. I dlatego wiele mu z tego powodu zawdzięczam.
Więc to jest główne źródło. Ale czerpałem też z science fiction, Ursuli Le Guin, Kim Stanley Robinson i sposobu, w jaki radzili sobie z polityką i kwestiami politycznymi. A potem po prostu śniłem. W przypadku wielu tych książek ludzie pytali mnie: „No cóż, jakiego rodzaju badania przeprowadziłeś?” Częścią odpowiedzi jest to, że żyłem. Wiesz, co mam na myśli? To tak, jakbym dorastał w Nowym Jorku, spędzając wakacje w Cape Cod w stanie Massachusetts i spotykając Czarnych ludzi o bardzo dziwnych nazwiskach, które brzmiały prawie po hiszpańsku, ale nimi nie były, i którzy niekoniecznie identyfikowali się jako Czarni, ale czasami tak było, i prawie zawsze byli ciemniejsi ode mnie, ale identyfikowałem się jako Black i nie mogłem zrozumieć tego gówna.
A więc żyjemy tym i zadajemy pytania: kim są ci ludzie? Jakie było ich doświadczenie? I uzyskiwanie odpowiedzi, uzyskiwanie odpowiedzi poprzez pewien poziom rzeczywistych, bezpośrednich badań i poprzez dyskusje.
Podam przykład, napisałem coś pod tytułem Niezastąpiony Sojusznik o czarnych robotnikach w tworzeniu Kongresu Organizacji Przemysłowych. A około 19. Napisałem to w 86, ale zbierałem informacje na ten temat w 85. W 1984 roku pracowałem nad kampanią prezydencką Jessego Jacksona, byłem w Massachusetts i słyszałem, że w New Bedford istniał lokalny związek czarnych dokerów i miałem być jednym z ludzi pracy biorących udział w kampanii . Powiedziałem: „Cholerni czarnoskórzy pracownicy portowi, muszę zejść na dół i przeprowadzić z nimi wywiad”. Skontaktowałem się więc z menadżerem biznesowym The Local, był bardzo miłym facetem, a on zorganizował spotkania dla weteranów z lat trzydziestych i czterdziestych, którzy przychodzili i rozmawiali ze mną.
Więc poszedłem tam i przyszli ci starsi mężczyźni, większość z nich była ubrana w garnitury, wszyscy mieli tęczową karnację. Pytam ich, jak to jest być w dokach i w ogóle. A potem powiedziałem coś w stylu: „Więc jak dogadasz się z białymi ludźmi?” I spojrzeli na siebie, a potem odpowiedzieli, jakbym zadał im pytanie po aramejsku. I takim językiem mówił Jezus. A to było jak: „Dogadywać się z białymi ludźmi?” "Czy miałeś jakieś problemy?" „Nie, nie ma problemu”. "Bez problemów?" "Nie? Nie." Dobra. Więc odszedłem drapiąc się po głowie, coś tu jest nie tak. Tak więc kilka miesięcy później przez przypadek spotkałem tę ikoniczną postać w społeczności Zielonego Przylądka, Jacka GuStudio, tego wspaniałego faceta, który dożył dziewięćdziesiątki i był w zasadzie bardzo postępowy jako lewicowiec. Opowiedziałem mu tę historię, a Jack wybuchnął śmiechem. Ponieważ z drugiej strony powiedziałem mu, że kiedy zadałem to pytanie, jeden z chłopaków powiedział coś o, cóż, Greenwood Boys, ale to wszystko. Ale nigdy nie wyjaśnili niczego na temat chłopców z Greenwood. Jacek tylko się roześmiał. I powiedział: „Bill, chłopcy z Greenwood byli Portugalczykami. Nie chcieli się przyznać, że nie są Portugalczykami.”
A więc nie byli i nie chcieli przyznać, że nie byli biali. Mówię o ludziach, którzy byli, widzisz, jaki mam jasną karnację. Mówię o większości weteranów, którzy przyszli i byli ciemniejsi ode mnie i nie chcieli tego, co w ten czy inny sposób zintegrowało się. To była część badań nad Człowiekiem, który spadł z nieba i Człowiekiem, który zmienił kolory. To tak, jakbyś gromadził te rzeczy i zastanawiał się, jak to przekształcić, jak wziąć esencję tej historii, a nie tylko fikcjonalizować ten przykład, ale wziąć esencję tej historii i zintegrować ją z czymś innym? I tym się bawiłem. Miło było się nim bawić.
Maksymilian Alvarez:
Cóż, chcę, och, przepraszam, czy było jeszcze pytanie? Bo nie chcę przeskoczyć granicy.
Głośnik 7:
Nie, chciałem tylko powiedzieć jeden rodzaj powszechnego, być może więcej niż pytania, do którego wracamy, a to, o czym właśnie mówiłeś, jest częścią tego, co powiedziałeś wcześniej w odniesieniu do siły historii. Bardzo mnie uderzyło, gdy pan powiedział, i zgadzam się, że prawica wie, jak wykorzystać tę historię, a lewicy czasami się to nie udaje. Odrzucamy piłkę po lewej stronie, jeśli chodzi o wykorzystanie historii na wiele sposobów i w takim zakresie, w jakim możemy.
Bill Fletcher Jr.:
Zgadza się.
Głośnik 7:
To przenosi mnie z powrotem do wyborów w 04 roku, kiedy byłem w moim biurze wyznaniowym, biurze kościoła krajowego i wszyscy drapaliśmy się po głowach. Tak jak W nie mógłby wygrać ponownie. Jak on to zrobił? I w końcu, mniej więcej w tym czasie ukazała się książka, w której facet nazwiskiem George Lakoff mówił: „Nie myśl o słoniu i tak dalej”. Jedną z rzeczy, o których mówił i z którą musieliśmy się uporać, jest to, że uważamy, że moglibyśmy pokazać ludziom, że 2+3= 4, a oni przyjmą ten fakt, różnicę między faktem i prawdą, ale że przyjmą ten fakt i będą się z tym pogodzić. Oh okej. Teraz rozumiem. A to się nie zdarza w tym kraju, zwłaszcza tak wielu ludzi z klasy robotniczej na prawicy i co tam.
A że lewica tego nie zrobiła, nawet agresywni Demokraci nie opowiedzieli tej historii wystarczająco
Bill Fletcher Jr.:
Zgadza się.
Głośnik 7:
… W tym cyklu wyborczym.
Bill Fletcher Jr.:
Dokładnie.
Głośnik 7:
I tak dalej. To znaczy, cieszę się, że to podkreśliłeś. Ponieważ także sprawia mi to, że myślę o mnie jako o poecie, to jedna z rzeczy, które, miejmy nadzieję, poezja sprawiedliwości czyni, oświetla historię, a potem kieruje innymi sprawami w zakresie posługi, homiletyki i głoszenia, znowu, wracając biorąc pod uwagę to, o czym mówiłeś, Max, chcesz, żeby ta historia ujrzała światło dzienne, nawet jeśli dziennikarsko została już odkryta, ale twoim zadaniem jest wydobyć ją z mediów, aby ludzie rzeczywiście ją otrzymali. Powinno to robić głoszenie, głoszenie progresywne. Poezja powinna to zrobić.
Zastanawiam się więc, zwłaszcza przed następnym cyklem wyborczym, czy w ogóle widzisz, że lewica rozumie, że lekcja, której właśnie nauczyłeś, jeśli chodzi o historię, jest ważna? A może znowu popełnimy błąd, sądząc, że ludzie powinni po prostu logicznie zrozumieć, że prawica jest głupia i dlaczego jest ważna?
Bill Fletcher Jr.:
Myślę, że oba. Zobaczymy oba. Myślę, że jest wielu ludzi, którzy uważają, że prawica jest tak rażąco zła, że wystarczy tylko przypomnieć ludziom. To trochę jak umieszczanie migawek i ludzie to zrozumieją, choć niekoniecznie, ponieważ naprawdę jest to historia. I widzicie, częścią problemu, z którym się mierzymy, jest to, że tak naprawdę mówimy ludziom w Stanach Zjednoczonych: „Historia, w której was wychowano, była błędna, okłamali was”. To naprawdę trudne, bo nikt nie lubi, gdy uważa się go za ogrywanego.
To tak, jak pamiętam z dzieciństwa, że gdyby ludzie naśmiewali się ze mnie, a inni się śmiali, byłbym wściekły na tych, którzy się śmiali. I często dawałem upust swojej złości, gdy ludzie się śmiali, zamiast kopać tyłek osobie, która się ze mnie naśmiewała. Że mamy w tym kraju wielu ludzi, którzy są naprawdę zdenerwowani, że zwracamy uwagę, że z nimi oszukano, z białymi ludźmi. To znaczy, bądźmy prawdziwi. Przez 500 lat dano im piosenkę i taniec, a oni to zaakceptowali, bez względu na to, jak biedni byli. Nie każdy. I jest to trudne, gdy ludzie zdają sobie sprawę, a zaczyna się to od 1934 roku, kiedy zdajesz sobie sprawę, że oszukano cię, kiedy zdajesz sobie sprawę, że oszukano cię jak frajera, możesz albo być zły na osobę, która cię oszukała, albo możesz być zły na osobę, która ci to mówi, oszukano cię. To część tego, z czym się mierzymy, ale musimy być znacznie lepsi w tworzeniu odpowiedniego rodzaju historii, które ludzie zapamiętają, i łączeniu wszystkiego w całość.
Na przykład mamy ciekawą historię, z którą musimy się uporać. Mamy tych faszystów krążących po okolicy i kiedy niektórzy z nich mają nazwiska takie jak Gonzalez, na przykład poczekaj chwilę, to znaczy, trzymaj rękę na pulsie… O czym myślisz? Kieruje nimi pewna historia. Albo kiedy jest kilku faszystów i jest tam Czarna osoba, prawda? Czarny nie-Latynos, prawda? To jak, postradałeś zmysły? Cóż, w pewnym sensie tak, odpowiedź brzmi: tak, mają, prawda? Ale druga część odpowiedzi jest taka, że poruszają się w oparciu o pewną historię. Poruszają się w oparciu o historię, w którą chcą wierzyć. Chcą w to wierzyć. A to może mieć większą moc niż jakiekolwiek fakty. I niektórzy nie mogą się od tego oderwać.
I to jest jeden z powodów, dla których wracając do kwestii empatii, powiem coś bardzo okrutnego. Dla niektórych jest to okrutne. Po okolicy kręci się mnóstwo zombie. Są ludzie, powiedziałbym, że co najmniej jedna czwarta populacji, która utraciła człowieczeństwo. A mając doktorat z zombizmu, który posiadam, mogę powiedzieć, że gdy raz staniesz się zombie, nie będziesz mógł ponownie stać się człowiekiem. To się po prostu nie zdarza. Po prostu obejrzyj dowolny film, a zobaczysz, prawda? Nie stajesz się ponownie człowiekiem. I to właśnie się stało. Około jedna czwarta populacji utraciła człowieczeństwo. I nie można ich wyprzeć z ich zombie. Nie możemy sobie pozwolić na spędzanie z nimi zbyt dużo czasu. To ludzie, którzy są na krawędzi, słyszą piosenki, które śpiewają zombie, mieszane metafory, prawda? Musimy ich dopaść i musimy mieć przekonującą historię, która odniesie się do ich rzeczywistości, o tym, że ludzie są miażdżeni przez ten system, i porozmawiajmy o tym. I nawet jeśli sytuacja gospodarcza poprawiła się pod rządami Bidena, a tak się stało, to nie wystarczy. Miliony ludzi wciąż są miażdżone. To musi być to, prawda?
To nasza historia.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna