Dzień dobry. W imieniu TransAfrica Forum i United for Peace and Justice bardzo dziękuję za zaproszenie mnie do zabrania głosu przed dzisiejszym Zgromadzeniem.
Pozwól, że zadam Ci dwa pytania: kiedy milczenie staje się współudziałem? Kiedy niewiedza staje się winą? Są to dwa pytania, z którymi zorganizowana siła robocza musi się dzisiaj zmierzyć, ponieważ te dwa pytania nawiedzają nasz ruch jak zjawa w nocy.
Amerykański ruch związkowy, zdefiniowany i zreorganizowany pod koniec XIX wieku przez Samuela Gompersa, dokonał wyboru. Wybór był zarówno ideologiczny, jak i strategiczny. Zasadniczo sprowadzało się to do definicji związkowców jako ruchu na rzecz ochrony miejsc pracy. Pomimo aforyzmu A. Philipa Randolpha mówiącego, że istotą związkowców jest podniesienie poziomu społecznego, a ponadto, że związkowcy są głosem wywłaszczonych, nie jest to po prostu spójna prawda w USA.
Ogólnie rzecz biorąc, amerykański ruch związkowy definiował się w odniesieniu do amerykańskiego biznesu i amerykańskiego państwa politycznego. Przyjmował pogląd, że istnieje wspólnota interesów, którą można streścić w konkretnym, a nawet osobliwym pojęciu patriotyzmu. Nie zrozum mnie źle. Pojawiła się krytyka amerykańskiej polityki zagranicznej ze strony zorganizowanej siły roboczej, ale amerykański ruch związkowy, ogólnie rzecz biorąc, nie postrzegał siebie jako głównego krytyka amerykańskiej polityki zagranicznej. Nie kładła też nacisku na budowanie solidarności z pracownikami w innych krajach. Jak na ironię, fakt, że amerykańskie związki zawodowe nazwano „Międzynarodowościami”, był wynikiem ich ekspansji z USA do Kanady, a później próby ekspansji na Karaiby, ekspansji towarzyszącej ekspansji imperialnej Stanów Zjednoczonych. Związków tych jednak nie postrzegano jako partnerstwa z pracownikami tych krajów, ale jako inicjatywy mające siedzibę w USA. Kolejną ironią losu, którą wspominam jako anegdotę, jest to, że wysiłki kilku amerykańskich tak zwanych Międzynarodówek mające na celu ekspansję na Kubę – po wojnie hiszpańsko-amerykańskiej – dobiegły końca, gdy związki zawodowe z siedzibą w USA nie mogły określić którzy ostatecznie byli czarnymi robotnikami kontra ci, którzy byli biali.
Podczas I wojny światowej Amerykańska Federacja Pracy podjęła brzemienną w skutki decyzję o wsparciu wejścia Stanów Zjednoczonych do wojny, która w istocie była wojną mającą na celu ponowny podział świata. AFL dostrzegła możliwości rozwoju amerykańskich związków zawodowych poprzez sojusz z rządem USA i wspieranie wysiłków wojennych. Zatem AFL była gotowa przymknąć oko na przyczyny i cele wojny, ale raczej skupiła się na tym, które instytucjonalne interesy związkowe mogłyby zostać zaspokojone poprzez wsparcie przystąpienia USA do wojny.
Amerykański ruch związkowy raz po raz dał się zwieść nawoływaniom do patriotyzmu, co najczęściej oznaczało powstrzymywanie się od krytyki, różnic itp. i milczenie realizowanie wszystkiego, co powie rząd. Często oznaczało to, że sprzymierzyliśmy się z wielkim biznesem, głosząc, że nasze interesy są identyczne, podczas gdy pracownicy na miejscu czyścili swoje zegary; podczas gdy biznes postępuje naprzód i wzbogaca się; i podczas gdy żołnierze i cywile są zabijani, jeśli zdarzy się, że znajdziemy się w czasie wojny.
Szczególnie po II wojnie światowej zorganizowana siła robocza w USA pozwoliła się uciszyć, w dużej mierze poprzez represje antykomunistyczne, jeśli chodzi o politykę zagraniczną USA. Nie dotyczyło to jednak wyłącznie ruchu związkowego. W ruchu afroamerykańskim wielcy giganci, jak Paul Robeson i W.E.B. DuBois zostali zepchnięci na margines społeczeństwa amerykańskiego lub całkowicie wypędzeni z kraju za odwagę stawiania fundamentalnych pytań na temat amerykańskiej polityki zagranicznej. Zbyt wielu z tych gigantów, a także zwykłych, oddolnych działaczy, zrujnowało życie za wyrażanie obaw co do celów amerykańskiej polityki zagranicznej; za podniesienie ręki w celu zadawania pytań; za kwestionowanie poglądu, że wszyscy powinniśmy chodzić po schodach bez udzielania odpowiedzi.
A ruch związkowy milczał.
Nie wystarczyło jednak milczenie. Przywódcy związkowi chcieli ogłupić członków, zniechęcić ich do zadawania pytań i udaremnić ich zdolność do wyrażania różnych punktów widzenia. Unijne programy edukacyjne i godne uwagi instytucje, takie jak Highlander Center w Tennessee, zostały odizolowane i/lub zniszczone. Z ruchu wypędzono wybitnych pedagogów związkowych, takich jak Leo Huberman. Edukacja związkowa została zredukowana do szkolenia umiejętności dotyczącego ograniczonych tematów lub, co gorsza, dziedziny umożliwiającej odejście na emeryturę pracowników i/lub liderów, którzy nie byli już wartościowi.
Nasz ruch i ogólnie robotnicy w USA byli więcej niż przygotowani na osiedlenie się w kokonie ignorancji. Nie zadawaj pytań, a nie usłyszymy kłamstw, przynajmniej tak nam się wydawało. Właściwie chodziło raczej o to, żeby nie zadawać pytań i nie kwestionować kłamstw.
W miarę jak poprawiał się poziom życia amerykańskich pracowników, zbyt wielu z nas było gotowych zaakceptować to jako kompromis za nasze milczenie, za naszą rzekomą ignorancję.
Przypomina mi to, niestety, wydarzenie, które mnie dotyczyło, z okresu bezpośrednio po II wojnie światowej w Niemczech. Młoda Niemka zapytała starszych, dlaczego nie rozmawiali o obozach koncentracyjnych i zagładzie Żydów. Jej starsi podnieśli ręce i przeprosili, że naprawdę nie wiedzieli, że to się dzieje. Młoda Niemka o wnikliwości przekraczającej jej wiek odpowiedziała: „Wiedziałeś tyle, ile chciałeś wiedzieć”.
Jakie to prawdziwe, wydaje się, że dotyczy to nas, w USA. Nie jest tak, że fakty były całkowicie niedostępne. To prawda, że z biegiem czasu wyszło na jaw wiele rzeczy, które jeszcze bardziej potępiły amerykańską politykę zagraniczną, ale nawet w represyjnych latach pięćdziesiątych na światło dzienne wychodziły informacje o okrucieństwach popełnianych w naszym imieniu za granicą. Obalenie prawidłowo wybranego przywódcy Iranu, premiera Mossadegha i zastąpienie go marionetką Stanów Zjednoczonych, szachem Iranu. Obalenie prawidłowo wybranego prezydenta Gwatemali, Arbenza, w operacji CIA z udziałem najemników i nieoznakowanych samolotów.
Wiedzieliśmy tyle, ile chcieliśmy wiedzieć. Wiedzieliśmy tyle, ile uznaliśmy za wygodne. Wiedzieliśmy tyle, ile nie zburzyłoby naszego mitycznego świata, w którym wszyscy byli szczęśliwi; każdy mógłby tego dokonać, gdyby tylko spróbował; wszyscy z wyjątkiem tych populacji, zarówno tutaj, w USA, jak i za granicą, które uznano za nieistotne, jeśli nie gorsze.
Amerykański ruch związkowy odmówił zabierania głosu, gdy nasz rząd dopuszczał się wyraźnych i niezafałszowanych okrucieństw. Porównajmy reakcję z 11 września 2001 r. z odpowiedzią z 11 września 1973 r. 11 września 2001 r. byliśmy świadkami niewyobrażalnej zbrodni, w wyniku której zamordowano ponad 3000 osób, niezależnie od ich przekonań politycznych, religijnych lub ich pochodzenie etniczne lub płeć; zbrodnia, za którą nigdy nie powinno być przebaczenia. Przestępstwo, przeciwko któremu wypowiadał się amerykański ruch związkowy, często jednak w najdziwaczniejszy sposób.
Jednak 11 września 1973 roku amerykański ruch związkowy był bezpośrednio współwinny wspieranego przez CIA obalenia prawidłowo wybranego prezydenta Chile, obalenia, w wyniku którego zginęło od 10,000 25,000 do XNUMX XNUMX Chilijczyków. Zamach stanu, który wyniósł do władzy jeden z najbardziej represyjnych, antypracowniczych i antyludowych reżimów Ameryki Łacińskiej. Skąd wzięło się oburzenie amerykańskiego ruchu związkowego? Skąd wrzawa w związku z popełnianymi zbrodniami? Gdzie była pogarda dla terroryzmu?
Milczenie naszych przywódców i udawana ignorancja przez zbyt wielu z nas.
.hej, nie wiedzieliśmy. jakby to w jakiś sposób łagodziło nasze poczucie winy.
12 września 2001 roku Prezydent USA powiedział nam, że albo jest się z USA, albo z terrorystami, co jest komentarzem typowym dla kogoś wychowanego na filmach Johna Wayne'a. Ale gdzie była reakcja ruchu związkowego na takie kowbojskie postawy? Oczywiście jesteśmy przeciwko terrorystom, ale gdzie było przypomnienie ruchu związkowego naszym członkom i społeczeństwu USA, że nasz rząd… tak, nasz rząd. w imię walki ze swoimi wrogami: komunizmem, Związkiem Radzieckim i Chinami pod rządami Mao Ze Donga był gotowy poprzeć masakrę w Indonezji w 1965 r. na niespotykaną dotąd skalę. 500,000 3 do XNUMX milionów ludzi zamordowanych przez prawicowy reżim wojskowy, który obalał uznany rząd kraju i eliminował wszelką opozycję. W jakiś sposób ta masakra była do przyjęcia dla Stanów Zjednoczonych, do zaakceptowania dla amerykańskiego ruchu związkowego i była czymś, o czym większość z nas była gotowa przemilczeć.
Jak pytam, zwłaszcza od 11 września 2001 r., w którym momencie milczenie staje się współudziałem? W którym momencie niewiedza staje się winą? W którym momencie możemy spotkać się z wyzwaniem za oczernianie życia, nadziei i aspiracji milionów ludzi na całym świecie i utrzymywanie, że nasze własne życie jest w jakiś sposób lepsze? W którym momencie możemy rzucić wyzwanie przywódcom zorganizowanej pracy, którzy twierdzą, że wspierają międzynarodową solidarność klasy robotniczej, ale w przeszłości byli gotowi albo milczeć, albo uczestniczyć w ujarzmianiu narodów, które podążały ścieżką inną niż zaproponowana przez Białą Izba Reprezentantów, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy?
Z tego powodu praca USLAW jest tak krytyczna i bardziej niż aktualna. Sugeruję, że dzięki przywództwu USLAW i odwadze jej założycieli, zwolenników i sympatyków otworzyliście nową drogę dla amerykańskiego ruchu związkowego. Otworzyłeś drogę odkupienia.
USLAW różni się od prac wielu poprzednich organizacji, choć opiera się na nich. Kluby związkowe w miejscach pracy w całych Stanach Zjednoczonych, które sprzeciwiały się amerykańskiej agresji w Indochinach; komitety, kluby i sieci, które otwarcie sprzeciwiały się interwencji USA w Ameryce Łacińskiej; sieci, które gromadziły tysiące ludzi w sprawie sprzeciwu wobec apartheidu w Republice Południowej Afryki i współudziału Stanów Zjednoczonych w tym nielegalnym reżimie. Większość tych wysiłków, choć ważnych i krytycznych dla zmiany polityki amerykańskiego ruchu związkowego, w ograniczonym stopniu przyczyniła się do przywództwa zorganizowanej siły roboczej. Jednakże USLAW, opierając się na tej pracy, rozszerzył się i pogłębił. Nie jest to projekt konkretnej partii czy organizacji politycznej, choć otwarty jest na wszelkie konstruktywne punkty widzenia. Odbija się to także echem wśród lokalnych przywódców, centralnych rad pracowniczych, federacji stanowych i, tak, niektórych związków krajowych i międzynarodowych.
Jednak przed USLAW stoi ogromne wyzwanie. Tak, zebraliśmy się, aby przeciwstawić się zbliżającej się agresji administracji Busha na Irak. USLAW zabrał głos, gdy wielu innych milczało. Ale praca nie może się na tym zatrzymać. Nie może nawet poprzestać na koncepcji przeciwstawienia się amerykańskiej okupacji Iraku. Nie zrozum mnie źle. To wszystko jest bardzo istotne, ale musimy działać dalej.
Obecnie w kręgach rządzących USA istnieją dwa główne kierunki myślenia. Ten, który nazywam poglądem „pierwszego wśród równych”. Artykułują to ludzie tacy jak Bill Clinton i, w pewnym stopniu, Colin Powell. To stalowy kij pokryty aksamitem. Zasadniczo sugeruje, że globalny kapitalizm jest jedynym systemem gospodarczym i że Stany Zjednoczone powinny współpracować z innymi potęgami kapitalistycznymi, aby zapewnić jego dobre funkcjonowanie. Pogląd ten wspiera wolny handel; ograniczenia lub zniesienie praw pracowniczych; ale wszystko zrobione ładnie.płynnie.
Drugi pogląd dotyczy kowbojskiej orientacji obecnej administracji. Pogląd ten utrzymuje, że Stany Zjednoczone muszą kształtować proces restrukturyzacji globalnego kapitalizmu. Nie ma aksamitnej osłony dla stalowego kija, ponieważ jego wyraźną orientacją jest globalna dominacja Stanów Zjednoczonych, a w tym także międzynarodowych korporacji. Ich obecne piractwo w Iraku jest podstawowym przykładem cynicznych celów, jakie mają. Dążą do afirmacji Imperium Stanów Zjednoczonych, bez wątpienia.
USLAW nie może pozostać agnostykiem w stosunku do tego, co dążą do osiągnięcia kręgów rządzących. Naszym bezpośrednim wyzwaniem jest konfrontacja z tymi kowbojami, terminatorami globalnego kapitalizmu. Jednocześnie nie możemy sobie pozwolić na złudzenia co do celów załogi „pierwszych z równych”. Ich interesy nie są naszymi interesami. Mogą zaprosić nas na herbatę lub poczuć nasz ból, ale ich cele są diametralnie różne od naszych. Ile razy trzeba nas kopnąć w tyłek, żeby zrozumieć tę prostą kwestię? Siostry i bracia, musimy znaleźć sposób, aby porozmawiać z naszymi członkami o tym, co się dzieje. Tu nie chodzi o podjęcie jeszcze jednej uchwały. Chodzi o rozmowę z naszymi członkami i tymi, którzy nie są w związkach, na temat tego, co się dzieje. Musimy umieścić w kontekście to, co robi Bush. Nie jest to pierwsza nielegalna inwazja podjęta przez USA i prawdopodobnie nie ostatnia. Ale to musi być ten, który sygnalizuje zmianę postawy i głosu zorganizowanej siły roboczej.
Zorganizowana siła robocza potrzebuje własnych propozycji polityki zagranicznej, propozycji rozpoczynających się od pojęcia promocji demokracji, praw człowieka i samostanowienia. Nie narzucanie przez USA innym narodom naszej wersji demokracji, ale raczej wspieranie krajów w określaniu ich systemów politycznych i gospodarczych. Powinniśmy wysuwać propozycje polityki zagranicznej wspierającej prawa pracowników do organizowania się; rozwoju drobnych rolników; kobiet należy szanować we wszystkich aspektach życia społecznego; krajów do zakupu lub produkcji leków generycznych do walki z HIV/AIDS, malarią i gruźlicą. Powinniśmy sprzeciwiać się wojnie jako sposobowi rozwiązywania konfliktów międzynarodowych, a zamiast tego powinniśmy wzmacniać rolę demokratycznych instytucji międzynarodowych.
Jako ruch związkowy nie możemy siedzieć z założonymi rękami i mieć nadzieję, że jakiś istniejący przywódca polityczny lub kandydat na urząd z wyboru wystąpi z tymi pomysłami. Do organizacji takich jak USLAW należy naleganie, aby stanowiło to podstawę platformy związkowej.
Jednym z najtrudniejszych zadań, jakie przed nami stoją, jest rozmowa z szeregowymi pracownikami na temat tego, w czyim interesie rozwijana jest polityka zagraniczna USA. Musimy szczerze mówić o szarlatanach, którzy używają słowa „patriotyzm”, aby ukryć niezliczone grzechy. Musimy podkreślić, że w imię patriotyzmu jesteśmy świadkami wyłaniania się Jolly Rogera jako prawdziwej flagi Stanów Zjednoczonych, powiewającej wysoko, gdy pogrążamy się coraz bardziej w świecie chaosu; świat ruiny.
Wielu naszym wyborcom, a nawet wielu naszym przyjaciołom, będzie trudno zaakceptować fakt, że sposób, w jaki termin „patriotyzm” jest używany w USA przez elity korporacyjne i prawicę polityczną, ma na celu nie tylko pozyskanie naszego poparcia w w swoich kampaniach na rzecz globalnej dominacji, ale także w tłumieniu samych siebie. Jak powtarzali moi rodzice o wpływie rasizmu na białych ludzi w USA: „Jeśli chcesz zatrzymać kogoś w kanalizacji, musisz tam z nim zostać, aby mieć pewność, że nie ucieknie”.
Ile razy trzeba nam o tym przypominać? Po sumiennej służbie i wspieraniu rządu USA podczas I wojny światowej, ruch robotniczy padł ofiarą ofensywy pracodawców i porzucenia przez rząd. Afroamerykanie, zachęcani podczas wojny do przeniesienia się na Północ, aby pracować w fabrykach lub służyć w wojsku, stali się ofiarami masowych pogromów lub zamieszek na tle rasowym, takich jak niesławne zamieszki w Chicago w 1919 r.
Po przyjęciu zobowiązania do zakazu strajku w interesie bezpieczeństwa narodowego podczas II wojny światowej, zorganizowana siła robocza znalazła się pod zaciekłym atakiem poprzez ustawę Tafta-Hartleya i wspomniane powyżej antykomunistyczne polowanie na czarownice. Czarni robotnicy i kobiety zostali wyrzuceni z przemysłu pomimo ich poświęcenia podczas wojny.
Czy muszę przytaczać jeszcze jakieś przykłady? Nawet w następstwie horroru z 11 września zorganizowani robotnicy zadeklarowali swoje wsparcie dla rzekomej wojny Busha z terroryzmem. Jaka była odpowiedź? Ledwie upadło World Trade Center, korporacyjna Ameryka zmanipulowała sytuację, aby pozbyć się tysięcy pracowników. I na domiar złego administracja Busha przegłosowała za pośrednictwem Kongresu swoją niesławną ustawę USAPatriot Act, rzekomo mającą na celu walkę z terroryzmem, lecz zamiast tego reprezentującą jedno z największych zagrożeń dla swobód obywatelskich, jakie widzieliśmy od czasów McCarthy'ego.
Mówi się nam, żebyśmy byli patriotami, a jednocześnie elity korporacyjne i ich polityczni sojusznicy są patriotami tylko wobec dolara amerykańskiego! W Iraku giną żołnierze amerykańscy; Irackich cywilów eufemistycznie określa się mianem szkód ubocznych, a jedna korporacja amerykańska po drugiej otrzymuje skandaliczny kontrakt na plądrowanie Mezopotamii. Powiedz mi, co to ma wspólnego z patriotyzmem! Powiedz mi, co to ma wspólnego z prawami człowieka!
Cisza i ignorancja nie są już akceptowalne, jeśli kiedykolwiek były. Bo właśnie teraz, gdy narastające szepty zamieniają się w krzyki, słyszymy od ludzi na całym świecie następujące pytania: czy wy, naród Stanów Zjednoczonych, jesteście głupi, LUB czy podjęliście decyzję o tolerowaniu, jeśli nie wspieraniu, okrucieństw popełnianych w waszym kraju? nazwa? Jeśli nie jesteś głupi, pytają, to w którym momencie powstrzymasz tę globalną przestępczość?
Działania takich organizacji jak USLAW, wraz z rosnącym ruchem antywojennym/antyokupacyjnym, mogą być krokiem we właściwym kierunku. Ale ten krok musi teraz zamienić się w szybki i zdecydowany atak przeciwko siłom niesprawiedliwości. W każdym innym przypadku, przy każdym innym postępowaniu nasze własne dzieci zadają nam pytanie: dlaczego nie zrobiliście nic w związku z okrucieństwami popełnionymi w waszym imieniu? Nie będziemy w stanie odpowiedzieć: przepraszamy, nie wiedzieliśmy
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna