Mój przyjaciel powiedział, że kiedy usłyszał wiadomość o śmierci prezydenta Chaveza, poczuł się tak, jakby ktoś uderzył go w brzuch. Nie mógłbym tego ująć bardziej zwięźle i szczerze. Chociaż wiedziałem, że prawdopodobieństwo jego wyzdrowienia jest bardzo nikłe, przypuszczam, że zaangażowałem się w odrobinę magicznego myślenia, mając przede wszystkim nadzieję, że człowiek, który przeżył próbę zamachu stanu i ciągłą wrogość imperializmu Stanów Zjednoczonych, zdoła wyciągnąć z cudu.
W nadchodzących tygodniach, miesiącach i latach odbędą się ważne i dogłębne analizy twórczości i życia Hugo Chaveza. W tym czasie smutku i bezpośrednio po jego śmierci trudno jest dokonać czegokolwiek, co mogłoby zbliżyć się do kompleksowej analizy i byłbym ostatnią osobą, która podjęłaby się takiego przedsięwzięcia. Uczucia są zbyt surowe, a dziedzictwo będzie ewoluować w nadchodzących latach. To powiedziawszy, istnieje kilka znakomitych artykułów napisanych przez różnych autorów, a wszystkie one przyczynią się do lepszego zrozumienia prezydenta Chaveza i rewolucji boliwariańskiej. To powiedziawszy, z całym szacunkiem przedstawiam kilka refleksji.
W styczniu 2004 roku, jako prezes TransAfrica Forum, miałem zaszczyt przewodzić pierwszej delegacji afroamerykańskiej, która spotkała się z przywódcami rewolucji boliwariańskiej w Wenezueli. Przeprowadzenie tej wizyty było dla nas ważne, aby lepiej zrozumieć, co się dzieje, ale także aby uzyskać lepsze poczucie rasy, ruchu potomków Afro i procesu rewolucyjnego w Wenezueli.
Nasza delegacja miała okazję spotkać się z prezydentem Chavezem więcej niż raz, ale pierwszy prawdziwy dialog był więcej niż niezapomniany. Prezydent Chavez przedstawił nam przegląd historii Wenezueli i tego, co doprowadziło do jego zwycięskiej władzy. Podziękowałem mu za spotkanie i przystąpiłem do opisywania moich uczuć w czasie zamachu stanu w 2002 roku. Wspomniałem jemu i jego kolegom, że było mi bardzo smutno, gdy usłyszałem o zamachu stanu, i oczywiście byłem zachwycony, gdy przywrócono go do władzy. Jednak tym, co naprawdę uderzyło mnie w czasie zamachu stanu, było patrzenie na twarze tłumów w telewizji. Patrzyłem na tłumy, które wspierały Chaveza i tych, którzy mu się sprzeciwiali, i w tym momencie wiele z tego, co działo się w Wenezueli, zrobiło na mnie wrażenie. Było bowiem jasne, że Chavez miał fenomenalne poparcie wśród biedniejszej i ciemniejszej części wenezuelskiego społeczeństwa, podczas gdy wyglądało na to, że opozycja mogła przyjść z Madrytu.
Jednym z najważniejszych wkładów prezydenta Chaveza i procesu boliwariańskiego była pomoc w podjęciu tematu rasy w dyskusjach i działaniach. Pod rządami prezydenta Chaveza ponownie zwrócono uwagę na ludność tubylczą i potomków Afro. Należy zauważyć, że ta uwaga nie była wynikiem samego prezydenta Chaveza, ale raczej połączenia czynników, z których najważniejszym były faktyczne ruchy społeczne rdzennej ludności Wenezueli i jej potomków afro. Niezwykle ważne jest zrozumienie, że w Wenezueli, w tym w wielu kręgach postępowych i lewicowych, stanowczo zaprzecza się rasie jako czynnikowi rzeczywistości Wenezueli. Musimy jasno powiedzieć, że sprzeciw wobec prezydenta Chaveza całkowicie zaprzecza rasie. W ruchu boliwariańskim uznanie rasy i rasizmu w społeczeństwie wenezuelskim było nierówne. Jednak dzięki połączeniu ruchów społecznych i wsparciu prezydenta Chaveza w Wenezueli zaczęto otwarcie dyskutować o rasie i podjęto faktyczne kroki, aby zająć się zupełnie inną formą białej supremacji niż wersja, którą znamy tutaj, w Ameryce Północnej.
Chavez, były przywódca próby zamachu stanu w 1992 r., dokonał strategicznej kalkulacji, że budowanie ruchu masowego i walka o władzę w wyborach to droga, którą należy obrać. Chociaż Chavez ostatecznie ogłosił swój cel „21st socjalizmu stulecia”, nie jest jasne, czy taki był jego początkowy cel. Pod wieloma względami początkowy etap wysiłków transformacyjnych w Wenezueli wydawał się bardziej charakterystyczny dla lewicowego populizmu. W obu przypadkach zwycięstwa wyborcze Chaveza, a zwłaszcza po zamachu stanu w 2002 r., po którym nastąpił lokaut w przemyśle naftowym (bardziej subtelna próba zamachu stanu), otworzyły przestrzeń dla rozszerzenia procesu boliwariańskiego, a proces ten był ponad tradycyjne zwycięstwo wyborcze. Tym, co wprowadził Chavez wraz z kilkoma sojusznikami w innych częściach Ameryki Łacińskiej, było prowadzenie walki klasowej w kontekście państwa, jak i poza nim (co, dodajmy, obejmowało pozyskanie ważnych sekcji wenezuelskiej armii). Ten proces walki klasowej nie był nakierowany na wzór tradycyjnych wysiłków reformatorskich, ale w rzeczywistości miał na celu przyspieszenie wysiłków transformacyjnych, takich, które nieuchronnie rzucałyby wyzwanie państwu kapitalistycznemu w jego podstawach.
Wysiłki boliwariańskie reprezentują odejście od dwóch wcześniejszych dróg, którymi podążała większość lewicy Ameryki Łacińskiej. Pierwszą z nich były standardowe wysiłki w zakresie reformy systemu wyborczego, w ramach których urzędnicy byli wybierani na urzędy i akceptowali parametry państwa kapitalistycznego. Drugą była walka zbrojna, która stała się dość powszechna w następstwie rewolucji kubańskiej i została podjęta przez samego Chaveza.
Proces boliwariański, który jeszcze się nie zakończył, zasugerował wielopoziomową walkę, ale w każdym przypadku opierającą się na masowych działaniach i masowym zaangażowaniu. Wykracza to poza ogromne demonstracje – choć mogą być ważne – ale bardziej w kierunku wspierania alternatywnych instytucji, a także ożywionych (lub w niektórych przypadkach nowych) ruchów społecznych.
To właśnie w polityce zagranicznej prezydent Chavez jest najbardziej znany w USA. Jego polityka była konsekwentnie ukierunkowana na promowanie suwerenności narodowej i bloków regionalnych w opozycji do hegemonizmu imperium skupionego na USA. Chavez zasłużył sobie na gniew amerykańskiej elity politycznej i większości amerykańskich mediów głównego nurtu. The Washington Postna przykład nie mógłby przeżyć tygodnia bez demonizowania prezydenta Chaveza i procesu boliwariańskiego (w tym sojuszników prezydenta Chaveza w innych częściach Ameryki Łacińskiej). Chaveza Boliwariańska alternatywa dla Ameryki Łacińskiej (ALBA), co, jak żartobliwie zasugerował, było wynikiem notatki, którą wysłał do Fidela Castro podczas spotkania, stanowiło próbę przełamania powiązań zależności, jakie istnieją dla dużej części Ameryki Łacińskiej i Karaibów od USA.
Podejście Chaveza do polityki zagranicznej nie było pozbawione kontrowersji nawet wewnątrz lewicy. Jego uścisk dla libijskiego Kaddafiego i irańskiego Ahmadineżada zaniepokoił, jeśli nie przeraził, wielu lewicowców na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej (i gdzie indziej), w tym wielu, którzy uważali się za zwolenników Chaveza. Dotarcie Chaveza do takich przywódców i ich reżimów, najwyraźniej oparte na założeniu, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem, będzie problematycznym elementem jego dziedzictwa, ponieważ wydawało się ignorować postępowe walki podejmowane przeciwko przywódcom i reżimom, którzy , choć sprzeczne z imperializmem, miały charakter represyjny w kraju, a nie w kolumnie postępowej.
Nie mogę jednak zakończyć tego komentarza bez odnotowania komentarza Prezydenta Chaveza na temat jego własnej choroby, komentarza, który wydaje się być w dużej mierze zapomniany. Gdy odkrył nowotwór, przeprosił za to, że nie zadbał o siebie dostatecznie. Uderzyła mnie ta uwaga z dwóch powodów. Pierwszym było przyznanie, że nie był w najlepszej formie zdrowotnej i że był gotowy wziąć za to odpowiedzialność.
Drugim powodem, dla którego mnie uderzyło, było coś ukrytego w jego komentarzu: to, że zwracanie uwagi na swoje zdrowie jest w rzeczywistości rewolucyjnym obowiązkiem. Inaczej mówiąc, naszym obowiązkiem jest tak naprawdę żyć dla walki (a nie żyć dla walki). Nasze życie ma kluczowe znaczenie dla postępu tej walki i nikt nie może przyjmować tego za pewnik ani zakładać, jak długo będzie na tej planecie. Nie można też z pokory tak bardzo nie doceniać swojej roli, że sądzimy, że jako jednostki się nie liczymy. Każdy bojownik o wolność ma znaczenie, a ochrona zdrowia jest zadaniem politycznym… aby móc walczyć następnego dnia.
Miałem nadzieję wrócić do Wenezueli i ponownie spotkać się z prezydentem Chavezem. To oczywiście będzie niemożliwe. Wielu bojowników o sprawiedliwość będzie bardzo tęsknić za Chavezem. Już sama jego śmiałość wystarczyła, aby go pokochać, nie mówiąc już o jego poczuciu humoru i błyskotliwości. Nie możemy sobie pozwolić na utratę takich bojowników jak Hugo Chavez, dlatego tak ważne jest, aby prawdziwe ruchy na rzecz sprawiedliwości społecznej i transformacji każdego dnia wyłaniały nowych przywódców jego jakości.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna