źródło: Kula
W razie zamówieenia projektu niektórzy po lewej stronieprzełomem gospodarczym wywołanym pandemią był powszechny konsensus, zwłaszcza wśród ekonomistów, co do zdumiewającego wzrostu wydatków fiskalnych. W stosunku do wielkości gospodarki, dotychczas wprowadzony bodziec w USA już istnieje Podwójna (w Kanadzie trzykrotnie) to samo, co podczas kryzysu w latach 2008–09, a jeszcze przed nami. A bodziec wywołany tym wcześniejszym kryzysem był największy od czasów II wojny światowej, co doprowadziło do OECD zadeklaruje że wcześniejsza interwencja „obecnie wydaje się próbą na małą skalę przed [obecnymi] zakłóceniami w naszym systemie społeczno-gospodarczym”.
Upieranie się zwolenników keynesizmu i współczesnej teorii monetarnej, że ogólnie rzecz biorąc, jest więcej miejsca na zwiększenie wydatków publicznych, niż pozwalają na to rządy, zwłaszcza podczas głębokich kryzysów, jest uzasadnione. Ich wniosek, że zmieniło się coś zasadniczego i być może trwałego w postaci złagodzenia ograniczeń wydatków, jest kuszący – rzeczywiście ułatwiłoby to sytuację, gdyby wystarczyło wybrać odpowiednich ludzi i pozwolić im drukować pieniądze, aby spełnić popularne priorytety. Ale to przesłania najbardziej podstawowe kwestie polityczne dotyczące klasy i władzy w kapitalizmie.
Czy spędzamy drogę do dobrego społeczeństwa?
Chociaż banki centralne mogą zwiększyć podaż pieniądza, zależy to w dalszym ciągu od oddźwięku w całym sektorze prywatnym. Instytucje finansowe muszą chcieć pożyczać, a co za tym idzie, generować wzrost efektywnej podaży pieniądza. Korporacje muszą chcieć pożyczać i inwestować. Alternatywa, w której samo państwo wydaje wydatki, a tym samym zastępuje instytucje prywatne w wyborze i realizacji priorytetów, bezpośrednio podważa fundamenty kapitalizmu – wykraczając poza zwykłe przygotowanie pras pieniężnych.
Co więcej, widoczna sprzeczność między wcześniejszymi naciskami na ograniczenie wydatków budżetowych a obecną rozrzutnością w rzeczywistości ma podłoże konsystencja: reprodukcja warunków kapitalistycznego sukcesu. Przejście na wysoki poziom wydatków rządowych nie zasygnalizowało trwałego nowego paradygmatu prowadzenia gospodarki kapitalistycznej. Nie było to wynikiem zorganizowanego nacisku z dołu ani nagłej moralnej lub koncepcyjnej konwersji na górze. Było to raczej wymuszone przede wszystkim charakterem kryzysu i konserwatywnym celem powrotu na wcześniejszą trajektorię.
W pewnym sensie nie istnieje jedna ekonomia „burżuazyjna”, ale dwie: jedna teoria/logika ekonomiczna na czasy normalne i druga, z różnymi narzędziami i mechanizmami, na czasy głębokiego kryzysu. Pandemię można było przezwyciężyć jedynie poprzez tymczasowe odsunięcie pracowników od pracy, co wymagało zapewnienia im środków umożliwiających przetrwanie bez zatrudnienia (kontrast z latami 2008–9, kiedy dotacje generalnie ignorowały „główną ulicę”). Infrastrukturę biznesową można było uratować jedynie do „późniejszego” ożywienia dzięki większej liczbie pożyczek i jałmużny. To właśnie te dwa czynniki – utrzymanie płynności pracowników w domu i przedsiębiorstw – spowodowały niezwykły poziom bodźców fiskalnych.
Podsumowując, sposób, w jaki społeczeństwa określają alokację swojej pracy i zasobów – kto odpowiada, jakie są priorytety i kto co dostaje – opiera się na względach władzy społecznej i odpowiadających jej wartości/priorytetów. Zmiana sposobu, w jaki to się dokonuje, jest uzależniona od rozwinięcia i zorganizowania powszechnego wsparcia dla kwestionowania prywatnej władzy banków i korporacji nad naszym życiem, a co za tym idzie, zaakceptowania ryzyka, jakie się z tym wiąże. Kontrolowanie pras pieniężnych z pewnością jest tego elementem, ale nie głównym wyzwaniem.
Obecny bodziec może rzeczywiście trwać przez jakiś czas. Strach przed drugą falą infekcji, związana z nią kruchość gospodarki, a także obawa o powstrzymanie zwiększonego niepokoju społecznego mogą wystarczyć, aby utrzymać stymulację przez resztę tego roku, a być może i w następnym. Co więcej, koszty wyborcze partii centrolewicowych wynikające z ich dawnego współudziału w polityce oszczędnościowej uczą, że priorytetem jest ograniczenie ograniczeń fiskalnych w ramach odzyskania i skonsolidowania swojej dawnej bazy. Może to dodatkowo wspierać bezprecedensowy poziom wydatków budżetowych w okresie, który rozciąga się na prawdopodobną prezydenturę Bidena.
Jednak w miarę jak powrócą pozory normalności, możemy się spodziewać, że dominująca logika ekonomiczna ponownie powróci do ortodoksji. Spowoduje to silną presję na rozwiązanie problemu deficytu budżetowego spęczniałego w wyniku niezwykłych kroków podjętych podczas przedłużającego się kryzysu zdrowotnego, zwłaszcza gdy jest on wyrównany jeszcze wydatki zostaną przeznaczone na zajęcie się niszczejącą infrastrukturą, ujawnieniem potrzeb społecznych i ponownym zwróceniem uwagi na kryzys środowiskowy. Do tego czasu wybór będzie surowy, nawet w USA, które ma przywilej bycia ojczyzną preferowanej światowej waluty.
Finanse USA będą ostrzegać przed niepewnością i grozić opuszczeniem UE. Nawet jeśli to zagrożenie będzie przesadzone, będzie to miało znaczenie. Zagraniczni inwestorzy będą wzywać USA do uporządkowania swojego domu, w przeciwnym razie dolar spadnie. Korporacje będą martwić się inflacją, wyższymi stopami procentowymi w celu przyciągnięcia/utrzymania kapitału zagranicznego oraz wyższymi podatkami, aby zrównoważyć rosnące zadłużenie. Dolar może, tak jak ma to miejsce obecnie, podlegać nieregularnym wahaniom. Wszystko to, biznes „doradzi”, przyniesie niechęć do inwestowania z przyszłością – ich przyszłość – jest bardziej ustalona. W związku z tym trwałość obecnego konsensusu w sprawie wydatków jest ograniczona (odgłosy na ten temat, choć nadal stłumione, już wypływają na powierzchnię).
Nie oznacza to, że nie ma żadnych opcji. Ma raczej ostrzec, że sytuacja po pandemii prawdopodobnie zdusi złoty środek, jakim jest przekształcenie Stanów Zjednoczonych w szczęśliwą republikę. To wymusi wybór: czy rządy zaproponują znacznie bardziej radykalne podejście do redystrybucji bogactwa i prywatnych praw/władzy ekonomicznej, czy też wycofają się i ponownie będą nękać ludzi pracy? Centrum mogło się przenieść, ale nawet jeśli Biden i Demokraci są generalnie niechętni ponownemu narzucaniu oszczędności ludziom pracującym, trudno sobie wyobrazić, że ci, którzy tak ciężko pracowali, aby pokonać zagrożenie, jakie Sanders reprezentował dla establishmentu partyjnego, zrobią to w obliczu trudnych i spolaryzowane opcje, miejcie odwagę lub wolę wyboru radykalnej alternatywy.
To stwarza nowe zagrożenie. Dla lewicy podstawową lekcją Trumpizmu nie jest to, że Amerykanie są rasistami (choć niektórzy z pewnością są). Chodzi raczej o to, że jeśli ówczesny rząd i instytucje nie odezwą się do powszechnych frustracji, nie wyjaśnią ich korzeni i nie skierują ich w konstruktywny sposób, prawica zmobilizuje niezadowolenie w destrukcyjny sposób. Powtórzenie polityki Partii Demokratycznej z niedawnej przeszłości grozi nie tylko większymi szkodami dla ludzi pracy, ale także powtórzeniem pojawienia się nowego Trumpa – tym razem być może mniej niezdarnego, a przez to jeszcze bardziej niebezpiecznego.
Zasadniczy kryzys w kapitalizmie?
Bardziej radykalny nurt lewicy rozpoczyna analizę chwili obecnej od stwierdzenia, że gospodarka była już w poważnych tarapatach zanim pandemia; pandemia tylko pogłębiła ten kryzys (wyrafinowana obrona tego stanowiska zob twórczość Michaela Robertsa). Dyskusja na ten temat nie jest akademicką rozrywką. Sposób, w jaki oceniamy sprzeczności naszej epoki, niesie ze sobą różne implikacje dla oczekiwanych scenariuszy i strategii.
Na przykład, jeśli założenie operacyjne jest takie, że znajdujemy się w okresie deglobalizacji, możemy spodziewać się, że presja konkurencyjna na klasę robotniczą osłabnie, wraz ze zwiększoną przestrzenią dla nowego zaufania i bojowości. Jeśli kapitalizm charakteryzuje się jako będący na skraju upadku, główną troską może być cierpliwe przygotowanie się na pozbieranie kawałków. Jeśli w szczególności zinterpretujemy gospodarkę amerykańską jako przypadek koszykowy, niektórzy mogą uznać to za oznakę nieuchronności pewnego rodzaju buntu. Jeśli spodziewamy się nowej ery rywalizacji między imperialami, wówczas wzmożony nacjonalizm może jeszcze bardziej odciągnąć robotników od polityki klasowej.
W takich negatywnych odczytaniach obecnego łuku gospodarczego kapitalizmu często pojawia się niewypowiedziana polityczna nadzieja co do reakcji klasy robotniczej. Tacy obserwatorzy twierdzą, że problemy kapitalizmu spowodują, że pracownicy będą bardziej otwarci na radykalną alternatywę. Ten „pesymizm gospodarki” i „optymizm oporu” jest jednak nieprzekonującą podstawą do oceny obecnych otwarć.
Globalizacja może spowolnić w porównaniu z jej ostatnim, nadmiernym tempem, ale przedsiębiorstwa ponadnarodowe nie znikną; zagraniczne łańcuchy dostaw, handel i inwestycje zagraniczne nie będą marginalizowane w strategiach korporacyjnych; Finance nie zamierza wycofać się ze swojej obecności międzynarodowej. Kapitalizm mógł zmierzać w stronę pogorszenia koniunktury przed pandemią, ale „pogorszenie koniunktury” nie jest „kryzysem” – w ubiegłym stuleciu było świadkiem wielu takich pogorszeń. Wychodzenie z pandemii będzie z pewnością trudne i długotrwałe na całym świecie, ale trudna transformacja niekoniecznie zagrozi systemowi gospodarczemu jako całości.
W USA wyraźnie istnieją problemy w poszczególnych sektorach. Nie neguje to jednak utrzymującej się pozycji lidera kapitału amerykańskiego w wiodących na świecie sektorach zaawansowanych technologii oraz w najważniejszych światowych usługach biznesowych, przede wszystkim usługach finansowych. Uzupełnieniem tego jest Rezerwa Federalna Stanów Zjednoczonych, która w każdym razie zwiększyła swoje możliwości i ponownie potwierdziła swoją rolę skutecznego banku centralnego świata. Z geopolitycznego punktu widzenia można oczekiwać, że prezydentura Bidena skoncentruje się na „jedności” w kraju i przywróceniu amerykańskiej wiarygodności za granicą, w tym na mniej retorycznym antagonizmie wobec wolnego handlu (przy obowiązkowym obecnie zapewnieniu, że stanie się to przy jednoczesnej ochronie amerykańskich miejsc pracy).
Jeśli chodzi o rywalizację USA-Chiny, z pewnością będą trwały napięcia geopolityczne, nawet bardzo groźne; tworzenie globalnie zintegrowanego kapitalizmu nie jest „przyjęciem herbacianym”. Jednak nawet przy zagmatwanej i niespójnej polityce Trumpa stopień integracji dwóch dominujących gospodarek światowych sprawia, że analogie do wcześniejszych rywalizacji imperialnych są nietrafne. Wymowne jest, że pomimo całej dotychczasowej retoryki i weto za wet konflikty handlowe były przede wszystkim ukierunkowane na presję Stanów Zjednoczonych na liberalizację gospodarczą Chin w kategoriach otwarcia Chin na amerykańskie firmy technologiczne i finansowe, podczas gdy głównym przedmiotem zainteresowania Chin polega na tym, że Stany Zjednoczone działają mniej niekonsekwentnie i bardziej „odpowiedzialnie” jako światowy przywódca.
W każdym razie wpływ negatywnych wyników gospodarczych na opór nie jest taki prosty. Problemy gospodarcze mogą raczej osłabić niż wzmocnić zaufanie i bojowość pracowników. Wiele rodzin klasy robotniczej, wyczerpanych próbami poradzenia sobie z kryzysem, może być bardziej skłonnych do naprawienia problemów kapitalizmu, nawet jeśli wiąże się to z dodatkowym bólem, niż do patrzenia na niepewność upadku kapitalizmu. W świetle niedawnej niepewności mogą nawet być wdzięczni za powrót do stanu niemal normalnego, który niezależnie od problemów nie wydaje się już taki zły.
Nic z tego nie oznacza, że temu zaprzeczam is kryzys kapitalizmu. Leży to jednak na innym poziomie niż zdolność systemu do generowania zysków dla akcjonariuszy, hojnego nagradzania kadry kierowniczej i penetrowania każdego zakątka życia i świata. To raczej warunki i konsekwencje kapitalizmu sukcesy w tych kategoriach – utrzymujące się niepowodzenia kapitalizmu w zaspokajaniu powszechnych potrzeb, nadziei i obaw w procesie utowarowienia natury i działalności człowieka – który definiuje rzeczywisty kryzys jako kryzys mający nie przede wszystkim podłoże gospodarcze, ale kwestię społeczną prawowitość.
W miarę jak partie i państwa nie reagowały na rosnące niezadowolenie, kryzys legitymizacji przerodził się w poważny kryzys. polityczny kryzys. Oprócz powszechnego gniewu na politykę taką jak wolny handel i oszczędności przyszła utrata zaufania i wiary w instytucje państwowe, od agencji socjalnych po sądownictwo i policję, wraz z rozczarowaniem i alienacją do głównych partii politycznych. To właśnie na gruncie delegitymizacji społecznej i takiej niestabilności politycznej leży słabość kapitalizmu.
Dylematy strategiczne, otwarcia polityczne
Obecnie powszechnie zauważa się, że pandemia jeszcze bardziej uwydatniła społeczną irracjonalność kapitalizmu. Było to szczególnie widoczne w Stanach Zjednoczonych, gdzie panował zahamowany (choć bardzo kosztowny) system opieki zdrowotnej oraz prostacka reakcja Trumpa na względną wagę problemów komercyjnych w porównaniu ze zdrowotnymi.
Do tego otwarcia na budowanie radykalnej opozycji dodano powiązanie środowiskowe. Choć podczas pandemii Covid-19 został w dużej mierze zepchnięty na bok, posłużył jako kanarek w kopalni dla ogólnego nieprzygotowania kapitalizmu nie tylko na przyszłe pandemie zdrowotne, ale także na nieskończenie większy kryzys środowiskowy, który już nas otacza. W przeciwieństwie do pandemii zdrowotnych, kryzysu środowiskowego nie można rozwiązać za pomocą blokad, dystansu społecznego i szczepionek. Wymaga radykalnej restrukturyzacji sposobu organizacji społeczeństwa, tego, co cenimy i naszych wzajemnych relacji – kwestii, które przyćmiewają i tak już traumatyczne doświadczenia z Covid-19.
Jak na przykład zareagujemy, jeśli pogarszające się środowisko zmusi ludzi na globalnym południu do opuszczenia ich ziemi i spowoduje masową migrację do bardziej rozwiniętego świata? Czy w ogóle mamy zdolność planowania, żeby sobie z tym poradzić wewnętrzny masowa migracja, jeśli w naszych granicach zaczną pojawiać się powodzie i susze? Czy naprawdę możemy oczekiwać, że ludzie usłuchają wezwań do ograniczenia konsumpcji, skoro nadmierna konsumpcja bogatych tak wyraźnie przekłada się na głód wśród biednych i grup o niższych dochodach? Pandemia zdrowotna dała państwom nadzwyczajne uprawnienia, ale generalnie były one stosowane jedynie w umiarkowanym stopniu; jakiego rodzaju uprawnień nadzwyczajnych wymagałby upadek środowiska i jak można by to zrównoważyć kontrolami demokratycznymi?
Trzecie otwarcie porusza potencjalny wpływ pandemii na formowanie się klas. Nie ma nic ważniejszego niż przełomy na tym poziomie, od stworzenia społecznej siły faktycznie zmienić okoliczności zabiera nas poza użalanie się nad niesprawiedliwością, wyrażanie moralnego oburzenia lub pogrążanie się w wyniszczającym fatalizmie. W tym kontekście połączenie pracowników pierwszej linii frontu borykających się ze zwiększonymi zagrożeniami dla zdrowia oraz wyjątkowego stopnia empatii opinii publicznej dla ich pracy podniosło perspektywę wybuchu nowej bojowości w związkach zawodowych wraz z gwałtownym wzrostem nowych uzwiązkowień w kluczowych sektorach, z których każdy wzmacnia inny.
Protesty, które w czasie pandemii były zdecydowanie najgłośniejsze (i które tylko częściowo były jej skutkiem) wybuchły przeciwko znęcaniu się przez policję i morderstwom osób czarnoskórych. Rozmiar tych protestów, ich energia i szerokie poparcie ze strony białych stawiają pytanie, czy mogłoby to teraz przyczynić się do szerszej lewicowej polityki, takiej, która nie jest już nawiedzana i odwracana przez podziały rasowe.
Adolph Reed Jr. ma długo się kłócił że rozwiązaniem jest poszerzenie ram polityki Czarnych, aby uwzględnić „rodzaje polityk społecznych i gospodarczych, które odnoszą się do Czarnych jako pracowników, studentów, rodziców, podatników, obywateli, osób potrzebujących godnej pracy, mieszkania i opieki zdrowotnej, lub zajmujący się polityką zagraniczną [a nie] homogenizować je w ramach monolitycznej klasyfikacji rasowej”.
Inna ścieżka, na razie być może bardziej prawdopodobna, polega na tym, że podekscytowanie i pewność siebie wywołane protestami wzmacniają koncentrację na organizowaniu się wokół problemów specyficznie „czarnych” i dalszą gettoizację czarnej polityki. Skupienie się na działaniach policji jest oczywistym problemem dla Czarnych: ich wskaźnik uwięzienia jest 5–6 razy większe niż w przypadku białych, a prawdopodobieństwo ich istnienia jest wyższe zastrzelony przez policję jest około 2.5 razy większa niż u osób rasy białej.
Ale dzieje się coś więcej niż wyścig. Wskaźnik osadzania białych w więzieniach w Ameryce jest na ogół ponad dwukrotnie większy niż w innych bogatych krajach, a w liczbach bezwzględnych policja strzela i zabija prawie dwa razy więcej białych niebędących Latynosami – z których bardzo niewielu to bankierzy lub dyrektorzy biznesowi – niż czarni (od 2017 r. do połowy 2020 r. policja zabiła 1441 białych i 778 czarnych). W USA istnieje problem policji, który śmierdzi rasizmem, ale jest też szerszy klasa problem i jeden konkretny dla USA.
Podobnie zrozumiałe jest, że czarni aktywiści wskazują na wyższe wskaźniki ubóstwa w społecznościach czarnych i różnicę w zamożności pomiędzy czarnymi i białymi z klasy robotniczej. Jednak zdradą ducha sprawiedliwości społecznej, który przeniknął protesty, byłoby zdradą ducha, gdyby jego ambicje ograniczały się do „podniesienia” warunków życia biednych czarnych do poziomu biednych białych, niezależnie od tego, czy są to samotne białe matki zmagające się z problemem uzależnienia od opioidów, czy biali lub biali pracownicy zwalniani wraz ze swoimi czarnymi braćmi i siostrami. Limited również wzywałoby do tego, aby Czarni z klasy robotniczej dorównali bogactwu białych z klasy robotniczej, skoro nad obydwoma znajduje się dziesięć procent gospodarstw domowych, które kontrolują 70–75 procent całego bogactwa (źródła są różne).
Najważniejsze pytanie – historyczny pytanie, biorąc pod uwagę, jak imponujące były czerwcowe protesty, brzmi: czy w tym rodzącym się ruchu nastąpi zwrot w kierunku stworzenia wielozadaniowych sojuszy czarno-białych klasy robotniczej, bez których czarni (i biali) po prostu nie mogą wygrać.
Wymagania strategiczne
Jakiego rodzaju żądania i kampanie mogłyby następnie przyczynić się do budowania i rozpowszechniania porozumień, sieci, zobowiązań, zmagań i struktur, które mogą wykorzystać potencjał, jaki stwarza życie w czasie pandemii? Możemy spodziewać się pojawienia się szerokiej gamy mobilizacji, opartych na różnych demografiach, regionach, okręgach wyborczych i interesach. Ale czy możemy również zidentyfikować krótki i konkretny zestaw żądań – nie listę życzeń czy kompleksowy program dla rządu socjalistycznego, ale żądania strategiczne, które wykraczają poza partykularne obawy i przyczyniają się do budowy ogólnonarodowy ruch mający na celu zasadniczo rzucić wyzwanie władzy kapitalistycznej?
Konkretne żądania mogą wyłonić się jedynie w wyniku szeroko zakrojonych dyskusji. Zapotrzebowanie na powszechną opiekę zdrowotną, której kluczowe znaczenie uwidoczniło się jeszcze bardziej w obliczu pandemii, wydaje się oczywiste i zdroworozsądkowe. Jednak Partia Demokratyczna i niektórzy przywódcy kluczowych związków zawodowych odrzucili ją. Sygnalizuje to jedną arenę walki, która niewątpliwie rozegra się w samej szerokiej lewicy (nie mówiąc już o rozszerzeniu jej na opiekę farmaceutyczną i dentystyczną oraz zakończeniu prywatnej kontroli nad badaniami i produkcją leków i sprzętu ochronnego). Można do tego dodać trzy żądania, każdy strategicznie powiązany z nowymi możliwościami przedstawionymi powyżej.
Jednym z nich jest popyt na jednorazowy, nadzwyczajny podatek majątkowy. Jest to bezwstydnie populistyczne żądanie, mające na celu przyciągnięcie szerokiej rzeszy społeczeństwa, bez poruszania bardziej podstawowych kwestii demokratycznej kontroli gospodarczej. sekunda jest konwersja ekonomiczna, bezwstydnie radykalne żądanie wykraczające poza ogólniki Zielonego Nowego Ładu i niejasność „sprawiedliwej transformacji” mającej na celu zaangażowanie pracowników w walki łączące utrzymanie planety nadającej się do zamieszkania z demokratycznie zaplanowaną restrukturyzacją gospodarki.
Po trzecie, potrzebujemy większego nacisku uzwiązkowienie. Obietnica polega nie tylko na zmianie równowagi sił pomiędzy określonymi grupami pracowników a ich pracodawcami, ale także na wywołaniu długo oczekiwanego zrywu związkowego, który może przekształcić klasę robotniczą składającą się z podzielonych i zdemoralizowanych pracowników w spójny czynnik społeczny zdolne do wygrania i utrzymania zmiany społecznej.
Jednorazowy awaryjny podatek majątkowy
Pod koniec lat 1980. dystrybucja majątku gospodarstw domowych w USA (wartość netto minus zadłużenie) była już uderzająco nierówna, a bogactwo pierwszych dziesięciu procent gospodarstw domowych było ponad półtora raza większe od łącznego majątku reszty. Do 2020 r. dziesięć procent największych przedsiębiorstw zwiększyło swój udział do Podwójna jak we wszystkich innych gospodarstwach domowych w USA. Zmiana była jeszcze większa w przypadku jednego procenta znajdującego się na szczycie amerykańskiej piramidy: na początku 2020 roku 1.6 miliona amerykańskich rodzin miało tyle samo majątku, co 144 miliony gospodarstw domowych, czyli 90 procent dolnych. (Widzieć Rezerwa Federalna, Pew Research Center.)
Takie zdumiewające nierówności zaprzeczają jakiemukolwiek merytorycznemu pojęciu demokracji. Utrwala, poprzez transfer międzypokoleniowy, przyszłe nierówności, których jeszcze trudniej będzie obronić. Racjonalizacja takiej nierówności jako niezbędnej „ceny” naszego rosnącego poziomu życia zawsze była słabą obroną. Dzieje się tak szczególnie dzisiaj, po trzech dekadach, w których chwyciło dziesięć procent najlepszych siedemdziesiąt procent całkowitego wzrostu zamożności amerykańskich gospodarstw domowych w tym samym czasie, gdy jakość życia większości Amerykanów uległa stagnacji lub pogorszeniu.
Podczas kryzysu najwyższa stawka podatku w USA wzrosła z 25 procent w 1931 r. do 70 procent pod koniec lat trzydziestych. Na początku II wojny światowej podwyższono go do 1930%, a w obliczu stanu wojennego i poświęceń, do jakich zmuszeni byli zwykli ludzie, podniesiono go do 81% i wprowadzono podatek od nadmiernych zysków. (Dziś dla kontrastu najwyższy wskaźnik wynosi zaledwie 94 procent). W tym samym duchu obecny moment kryzysu, z jego szczególną wrażliwością na nierówności oraz masowy i nieuzasadniony zamożność bogatych, wymaga zdecydowanego i radykalnego odwrócenia w podziale bogactwa.
Aby zrozumieć potencjał fiskalny jednorazowego nadzwyczajnego podatku od majątku, który ma zrównoważyć koszty pandemii, rozważ następujący przykład. Gdyby górny procent pozostał przy swoim udział majątku na koniec lat 1980. (jedna czwarta całego majątku) – to znaczy, gdyby ich majątek rósł jedynie w tempie całkowitego wzrostu majątku od 1989 r. – uzasadniałoby to nałożenie jednorazowego średniego podatku od ich obecnego majątku 23 procent lub więcej 7.5 biliony dolarów (co mogłoby być rozłożone na kilka lat, aby umożliwić proces spieniężenia części zablokowanego majątku w celu zapłacenia podatku).
To, ze względu na ogólny wzrost majątku skorygowanego o inflację, nadal pozostawiałoby przeciętne gospodarstwo domowe na szczycie pierwszej procent, przy ponad trzykrotnym bogactwie, jakie mieli w 1989 r., a średni majątek osoby z tej najwyższej kategorii był około osiemdziesiąt dziewięć razy większy od średniego majątku osób z dolnych dziewięćdziesięciu procent. (Gdyby na resztę górnych dziesięciu procent nałożono jednorazowy, nadzwyczajny podatek majątkowy w wysokości zaledwie jednego procenta, co wygenerowałoby kolejne 4 biliony dolarów).
Aby spojrzeć na to z perspektywy, najnowsze szacunki rządowe sugerują „deficyt pandemiczny” na poziomie około 6 bilionów dolarów (tj. przewidywany wzrost deficytów budżetowych w latach 4 i 2020 o 2021 biliony dolarów w stosunku do roku 2019 poprzedzającego pandemię plus założenie kontynuacji wydatków nadzwyczajnych w przypadku opóźnień w dochodach podatkowych). Lub, używając innego porównania, największa pozycja budżetowa zaproponowana przez Bidena, Zielony Nowy Ład, ma kosztować 7 bilionów dolarów w ciągu 7 lat. Mają one jedynie charakter ilustracyjny, ale wskazują, że znaczny jednorazowy, nadzwyczajny podatek majątkowy w dużym stopniu pomoże przezwyciężyć przestrzeń fiskalną utraconą w związku z pandemią lub realizacją podstawowych programów.
Nie mniej ważne jest organizacyjne znaczenie umieszczenia takiego nadzwyczajnego podatku w porządku publicznym. Dzięki temu nierówności w amerykańskim kapitalizmie będą widoczne w oczach opinii publicznej, a ci na szczycie piramidy znajdą się w defensywie. Ustawiłoby to również lewicę w kontekście przyszłych debat na temat „uporządkowania deficytu budżetowego”; gdybyśmy byli w trakcie ujawniania nierówności majątkowych i dyskusji, jak daleko posunąć się w przypadku nowego podatku od majątku, elity mogłyby znaleźć się w niezłym tarapatach, argumentując, że deficyt jest „niedostępny” i „nie ma nic do zrobienia”, jak tylko go obciąć programy socjalne i płace. I jak argumentowano wcześniej (zob Przekonujący przypadek Mata Brueniga in jakobin), podkreślenie klasowego podziału bogactwa zmienia rozumienie „różnicy w bogactwie czarno-białych” na „różnicę rasową klasa luka'.
Istnieje jednak ograniczenie polegania wyłącznie na podatku majątkowym. Podobnie jak w przypadku zwykłego drukowania pieniędzy, nie możemy udawać, że samo opodatkowanie majątku najbogatszych gospodarstw domowych zapewni wszystkie potrzebne nam dochody. Pracownicy o średnich dochodach również będą musieli podnieść swoje podatki. Po pierwsze dlatego, że nie ma wystarczającej liczby superbogatych, aby na bieżąco finansować wszystkie nasze oczekiwania. Po drugie, ponieważ presja środowiskowa wymaga ograniczenia wzrostu konsumpcji prywatnej, a podatki są mechanizmem ograniczania indywidualnych wydatków i kierowania środków na usługi zbiorowe, które są milsze dla środowiska, takie jak edukacja, opieka zdrowotna i przestrzeń publiczna.
Po trzecie, przekonanie pracowników do przyjęcia większej wagi publicznej (zbiorowej) konsumpcji to nie tylko kwestia środowiskowa, ale także socjalistyczna. Konsumpcja publiczna może sprzyjać równości ekonomicznej i wiąże się ze zmianą kulturową, która przemawia nie tyle do ograniczania konsumpcji, ile do konsumpcji różnie i można mieć nadzieję, lepszy. Pomyślmy na przykład o podatkach zapewniających lepszą opiekę zdrowotną, zaopatrzenie w wodę, szkoły, biblioteki, transport publiczny, parki, centra rekreacyjne, działalność kulturalną, eliminację ubóstwa i niezliczoną ilość usług powszechnych, które ułatwiłyby wykorzystanie większej ilości czasu nie pracować w miarę wzrostu produktywności.
Przekonanie klasy robotniczej do wysokich podatków nie będzie łatwe, ale będzie niemożliwe bez szczególnie wysokiego podatku dla bogatych. Podatki od majątku, takie jak awaryjny jednorazowy podatek od majątku, są zatem: warunek uzyskania szerokiej akceptacji dla podatków niezbędnych do płacenia za to, czego oczekujemy od rządów. Podatki od majątku są podwójnie egalitarne: zabierają więcej bogatym (od każdego według możliwości finansowych) i, jeśli są właściwie rozdzielane (dla każdego według potrzeb), pula podatków pobieranych zarówno od pracowników, jak i od bogatych przyniesie nieproporcjonalnie korzyści osobom pracującym klasa.
Konwersja
Ruch ekologiczny w imponujący sposób podniósł świadomość ekologiczną, a Zielony Nowy Ład skutecznie umieścił kwestię masowych inwestycji infrastrukturalnych proekologicznych w programie publicznym. Jednak wezwanie do „sprawiedliwej transformacji” dla osób zagrożonych utratą pracy generalnie cieszy się ograniczonym oddźwiękiem wśród pracowników. Bez mocy dostarczyć jeśli chodzi o obietnice, żądania jawią się raczej jako slogany niż rzeczywiste możliwości. Bez powiązania wezwania do sprawiedliwej transformacji z konkretnymi walkami w konkretnych miejscach pracy i społecznościach obietnica sprawiedliwej transformacji jest zbyt niejasna, aby zaangażować pracowników.
Dylemat, przed którym stoimy, polega na tym, że z jednej strony pilność kryzysu środowiskowego skłania nas do jak najszybszego rozwinięcia bazy masowej. Z drugiej strony podkreślanie, że postęp proekologiczny będzie oznaczał wprowadzenie kompleksowego planowania i przejmowanie praw własności korporacji (nie można planować tego, czego się nie kontroluje) grozi ograniczeniem bazy w krótkim okresie ze względu na jej radykalizm i w każdym razie nie zostałby wygrany inaczej niż przez dłuższy okres czasu. Nie ma tu drogi na skróty; nie ma innego wyjścia niż mówienie prawdy, przekonanie pracowników do jej konsekwencji i rozwój ruchu zdolnego zastąpić kapitalizm.
Bezpośrednio powiązane, popularne żądania są często zbyt niejasne, aby zaangażować pracowników; brakuje konkretnych powiązań z codziennymi zmaganiami: utratą pracy, utratą zdolności produkcyjnych społeczności, wykorzystaniem potencjału alternatywnej produkcji do użytku społecznego. (Zobacz przykładową pracę Zielone miejsca pracy w Oshawie.) Bez takiego zaangażowania prawie niemożliwe jest przezwyciężenie skutków nagromadzonych przez dziesięciolecia porażek, które nie tylko obniżyły oczekiwania co do tego, co można osiągnąć, ale nawet wymazały myślenia o alternatywach.
Znaczenie strategicznego nacisku na „konwersjapolega na tym, że łączy kwestie środowiskowe z utrzymaniem i rozwojem zdolności produkcyjnych, których będziemy potrzebować do wrażliwej na środowisko transformacji wszystkiego, co wiąże się z pracą, podróżowaniem, życiem i zabawą. Przesuwa punkt ciężkości z pułapki patrzenia na prywatne korporacje konkurujące o globalne zyski na rozwój wewnętrzny, tam gdzie to możliwe, i wykorzystywanie naszych umiejętności i zasobów do planowania użytek społeczny. I tylko angażując się w walki i kampanie, które są zarówno bezpośrednio konkretne, jak i o zasięgu krajowym (i międzynarodowym), możliwe staje się budowanie wiary w rzeczywiste możliwości.
Rodzące się z tego powodu żądania polityczne wymagają nowych zdolności, w dużej mierze nierozwiniętych w historycznych osiągnięciach państwa w zakresie zarządzania gospodarką kapitalistyczną. Konkretne propozycje instytucjonalne obejmowałyby: a) utworzenie Krajowej Agencji ds. Konwersji, która monitorowałaby zamknięcia i wyczerpywanie się inwestycji w celu przekazania na własność publiczną obiektów produkcyjnych, które dla korporacji przestały być wystarczająco rentowne, i przezbrajania ich do użytku społecznego; b) identyfikacja rynków produktów i usług przyjaznych środowisku poprzez zamówienia rządowe na produkty; c) utworzenie zdecentralizowanych (regionalnych) ośrodków środowiskowo-techno, w których pracują setki młodych inżynierów badających niezaspokojone potrzeby społeczności i mobilizujących lub rozwijających możliwości ich zaspokojenia; oraz d) powołanie wybieranych gminnych komisji ds. konwersji w celu nadzorowania lokalnych przemian gospodarczych.
To ponownie wysuwa na pierwszy plan kwestię finansowania. Jednym z wymiarów reakcji jest opłata pobierana od instytucji finansowych na rzecz funduszu zajmującego się restrukturyzacją środowiskową. Po ratowaniu finansów w rozpaczliwych czasach taka opłata jest rozsądnym quid pro quo. Jeśli jednak kapitałowi – zwłaszcza wysoce mobilnemu kapitałowi finansowemu – pozostawi się prawo do przemieszczania się, gdy jest niezadowolony, zachowuje on również siłę szantażowania, mogącą podważać demokratycznie określone cele. Kontrola kapitału jest zatem zarówno obroną podstawowych zasad demokracji, jak i praktyczną koniecznością.
Poważne traktowanie kwestii demokratycznego uczestnictwa i zaangażowania oznaczałoby mobilizację pracowników w ich społeczności lub za pośrednictwem ich organizacji zbiorowych. Rady pracownicze będą zachęcane do aktywnego udziału w lokalnych radach ds. ochrony środowiska, a mieszkańcy zostaną wezwani do utworzenia w zakładach pracy komitetów ds. konwersji, przy wsparciu badań i funduszy krajowych związków zawodowych. Te komitety zakładowe monitorowałyby stan produktywności swoich miejsc pracy, zajmowałyby się tym, co produkują i jakie produkty wytwarzają może produkować, pełnić rolę sygnalistów wczesnego ostrzegania, aby sprawdzać nieprawidłowości w zakresie ochrony środowiska i nieodpowiednie plany inwestycyjne przedsiębiorstw, a także wykorzystywać mandat nowo utworzonej Krajowej Agencji ds. Konwersji do zakłócania produkcji, gdy w grę wchodzi interes społeczny.
Unionizacja
Protesty mogą pojawiać się poprzez wszelkiego rodzaju walki – ruchy studenckie, walki o równość płci, żądania antyrasistowskie, prawa imigrantów itd. – ale jak słynnie zauważył Andre Gorz (zob. Dyskusja Leo Panitcha na temat Gorza), ruch związkowy, pomimo swoich słabości, nadal ponosi „szczególną odpowiedzialność; od tego w dużej mierze zależeć będzie sukces lub porażka wszystkich pozostałych elementów tego ruchu społecznego”.
Główną zmianą legislacyjną, na którą zwracały uwagę związki zawodowe, była „kontrola kart”: jeśli większość pracowników zapisze się do związku, musi on zostać automatycznie (prawnie) uznany. Bardziej radykalne kroki obejmowałyby zakaz wszelkich korporacyjnych prób wpływania na decyzje pracowników dotyczące uzwiązkowienia; zakazanie także stosowania oszustw w celu osłabienia strajkujących pracowników, co jest szczególnie krytycznym środkiem w przypadku pierwszych umów, gdy związki zawodowe nie miały jeszcze szansy na skonsolidowanie solidnej bazy członkowskiej; oraz, biorąc pod uwagę ogólną nierównowagę sił pracodawcy i pracownika, usunięcie zakazu odmowy przez pracownika obsługi towarów wysyłanych z dotkniętego zakładu („gorący ładunek”) lub pracy nad nimi.
Obecny moment nie może być bardziej korzystny dla nakłonienia Bidena i Partii Demokratycznej do obrony uzwiązkowienia i nadania priorytetu legislacji dotyczącej kontroli kart. Związek między rosnącą nierównością a spadkiem gęstości uzwiązkowienia został dobrze udokumentowany, a różne ruchy społeczne pośrednio położyły istotny grunt pod uzwiązkowienie. Tak było w przypadku inicjatywy Occupy, która uwydatniła powszechny gniew z powodu skrajnej nierówności dochodów. Wkrótce potem doszło do walki o piętnastkę, która ujawniła szerokie poparcie dla gorzej opłacanych pracowników.
Walkę tę poparły związki zawodowe, które upierały się, że nawet jeśli żądanie zostanie zaspokojone w drodze ustawodawstwa, uzwiązkowienie pozostaje niezbędne: rozszerzenie polityki pieniężnej na prawa w miejscu pracy i uniemożliwienie pracodawcom odzyskiwania w inny sposób tego, do czego zmusiło ich prawo do odzyskania wynagrodzeń. Pandemia jakościowo zwiększyła potencjalne wsparcie dla uzwiązkowienia na nowy poziom, ponieważ wzrosło empatia dla pracowników pierwszej linii w kwestiach zarówno wynagrodzenia za szczególne ryzyko, jakie ponoszą, jak i zaniedbań pracodawców w dołożeniu wszelkich starań, aby zapewnić odpowiedni sprzęt i możliwie najbezpieczniejsze środowisko pracy .
Istnieje sceptycyzm co do tego, czy Biden przejdzie kontrolę kartową, co również zatwierdził w ramach mandatu Obamy–Bidena, ale potem się z niego wycofał. Ale pojawia się również pytanie, w jakim stopniu większa gęstość związków sama w sobie doprowadziłaby do większej świadomości klasowej lub nawet skutecznych związków zawodowych. W Kanadzie gęstość związków zawodowych jest obecnie ponad dwukrotnie większa niż w USA, a mimo to w USA siła robocza jest większa. Sześćdziesiąt lat temu udział siły roboczej w USA w związkach zawodowych był prawie trzykrotnie większy niż obecnie, wynoszący około 10 procent. Związki nie były jednak w stanie zablokować ani nawet znacząco złagodzić późniejszego kontekstu, w którym działały (wolniejszy wzrost, większa mobilność kapitału, większa konkurencja międzynarodowa, bardziej agresywne korporacje, wrogie rządy).
Kryzys amerykańskich związków zawodowych polega na tym, że nie potrafią skutecznie uporać się z tymi zmianami. To, z czym się teraz borykają, to nie tylko potrzeba dodania członków, ale także potrzeba transformatorowy struktur związkowych i aspiracji, aż do obalenia obezwładniającego kontekstu, z którym się borykają. Nie neguje to znaczenia legislacji sprzyjającej uzwiązkowieniu – jest to absolutnie kluczowe – ale rodzi nadzieję, że przełom legislacyjny (w przeciwieństwie do różnych drobnych reform) może zostać wykorzystany przez związki jako jednorazową życiowa szansa na odwrócenie śmierci robotników o tysiąc cięć.
W latach trzydziestych United Mineworkers, obawiając się, że gdyby Big Steel nie utworzyło związku zawodowego, górnicy zostaliby odizolowani, wysłali kilkuset organizatorów, aby zorganizowali hutników we własny związek. To właśnie ten rodzaj przewidywania i śmiałości musi ponownie ujawnić się. Tylko wirtualny krucjata mogłoby doprowadzić do dramatycznego skoku naprzód, niezbędnego do przekształcenia związków zawodowych w pewną siebie i wiodącą siłę społeczną. Tylko poprzez ferment eksplozji uzwiązkowienia możemy zaobserwować zmianę kolejności priorytetów i struktur związkowych, zaangażowanie szeregowych członków w walkę o uzwiązkowienie oraz pojawienie się nowych przywódców i nowej krwi. A jeśli to doprowadzi związki zawodowe do penetracji magazynów Amazon i centrów dystrybucyjnych Walmartu z całą ich destrukcyjną siłą i zbliżenia pracowników do zorganizowanej klasy robotniczej tak daleko, jak pracownicy higieny osobistej i programiści Google, wówczas klasa jako całość zostanie wzmocniona.
Zasadnicze znaczenie ma to, aby przywódcy związkowi, jeśli rzeczywiście entuzjastycznie przyjmą rozprzestrzenianie się związków zawodowych, nie ignorowali swoich własnych członków. Jeśli najpierw nie pozyskają na swoją stronę własnych członków, przesunięcie zasobów i uwagi na zewnątrz spotka się z niechęcią i zostanie osłabione. Jeśli przywódcy zignorują warunki pracy swoich członków, szczególnie w odniesieniu do bezpieczeństwa i higieny pracy (która zyskała takie znaczenie od czasu pandemii) i nieubłaganego przyspieszania, dążenie do zwiększonego uzwiązkowienia osłabnie. Przywództwo musi uzyskać i utrzymać wsparcie ze strony swoich członków, aby móc organizować się z innymi pracownikami, co ma dodatkową korzyść w postaci tego, że tak głośne walki w unikalny sposób pokazują pracownikom niebędącym związkowcami, że uzwiązkowienie naprawdę ma znaczenie.
Napełniony nowym entuzjazmem i siłą odrodzony ruch robotniczy może wywołać falę sprzeciwu zgnilizna społeczna w sercu amerykańskiego imperium: przerażająca nierówność, ciągła niepewność klasy robotniczej, zaprzeczanie najbardziej podstawowym potrzebom, takim jak powszechna opieka zdrowotna, karłowate życie, karanie oszczędności, niszczejąca infrastruktura i wreszcie kontrast między wyzwalającą obietnicą technologii a ograniczająca rzeczywistość życia codziennego. I właśnie tego rodzaju przykład może zainspirować młodych ludzi – czarnych, białych, Latynosów i Azjatów – do ponownego spojrzenia na walkę robotniczą jako miejsce akcji. Stamtąd związki zawodowe mogłyby ambitnie przystąpić do konfrontacji i odwrócenia kontekstu gospodarczego, który leżał u podstaw ich lat porażek: „wolnego” przepływu kapitału, „wolnego handlu” napędzanego przez korporacje, priorytetowego traktowania „konkurencyjności” ponad wszystko inne oraz dystansowania życia poniżej z decyzji podjętych powyżej.
Od polityki „skoncentrowanej na klasach” do polityki „zakorzenionej na klasach”.
Kapitalizmowi, w zasadzie, udało się stworzyć klasę robotniczą, jakiej potrzebuje: klasę rozproszoną, partykularną, zależną od pracodawców, zmuszoną przez okoliczności do skupiania się na perspektywie krótkoterminowej i zbyt przytłoczoną, aby poważnie rozważać inną świat. Wyzwanie stojące przed lewicą polega na tym, czy uda jej się wykorzystać przestrzenie, których kapitalizm nie opanował całkowicie, oraz sprzeczności życia w kapitalizmie, które utrudniają pełną integrację ludzi pracy, do remake klasę robotniczą w klasę mającą zainteresowanie, wolę, pewność siebie i zdolność do poprowadzenia wyzwania rzuconego kapitalizmowi.
Jest to przede wszystkim organizacyjny zadanie. Polityka ma oczywiście znaczenie – nie ma organizacji bez walki o reformy – ale wybór polityk, na których się skupimy, oraz formy, jakie przybiera walka o te reformy, muszą być szczególnie dostosowane do ich potencjału w zakresie postępu organizacyjnego. Na przykład powyższy nacisk na podatek majątkowy opiera się na utrzymaniu nierówności na pierwszym planie, a tym samym stworzeniu podatnego gruntu dla mobilizacji gniewu i stawiania bardziej fundamentalnych pytań. Nacisk na konwersję wskazuje na konieczność radykalnych przekształceń gospodarczych i państwowych, jeśli mamy zaspokoić nasze najpilniejsze potrzeby. Podkreśla także centralne znaczenie angażowania pracowników w sposób, który może rozwijać ich zrozumienie i zdolności. Nacisk na uzwiązkowienie jest najbliższy polityce skierowanej bezpośrednio przeciwko władzy klasy robotniczej, ale on także lokuje politykę przede wszystkim w kategoriach służenia jako katalizator transformacji związków zawodowych, a nie tylko ich „rozwoju”, co prowadzi do poszerzenia przyszłych opcji strategicznych .
Dla lewicy socjalistycznej (zob W poszukiwaniu socjalizmu i Socjalistyczne wyzwanie dzisiaj), w kontekście, w którym jedyną realną opcją wydaje się obecnie działanie w ramach istniejących partii politycznych, najważniejszym zadaniem jest przebicie się przez instytucjonalne bagno, w którym żyją te partie, i wykorzystanie luk do wspierania najbardziej obiecujących miejsc pracy i walki społeczne; przywrócić klasie robotniczej pewien stopień pamięci historycznej; oraz przyczyniać się, poprzez kampanie i dyskusje na temat wyciągniętych wniosków, do rozwijania indywidualnych i zbiorowych zdolności klasowych do analizowania, organizowania i działania.
Z tego wynika najtrudniejsze przedsięwzięcie: projekt – kulturalny, organizacyjny i polityczny – stworzenia nowej polityki, która – jak twierdzi Andrew Murray jasno to ująć, jest nie tylko „skoncentrowany na klasach”, ale także „zakorzeniony w klasach”. Oznacza to wynalezienie lewicowego programu, który nie tylko jest zaangażowany w okresowe walki klasy robotniczej, ale jest także rzeczywiście osadzony w codziennym życiu pracowników i zaangażowany w pielęgnowanie najlepszego z historycznych potencjałów klasy robotniczej.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna