Twitterowy odpowiednik kłócącego się małżeństwa podczas jednej z ich regularnych potyczek na Twitterze. Felietonista gazety Times David Aaronovitch i redaktor polityczny Huffington Post Mehdi Hasan niedawno osiągnęli porozumienie. Obaj stwierdzili, że inwazja USA/NATO na Afganistan została „sankcjonowana przez ONZ [Narody Zjednoczone]”. Ale czy mają rację? Ponieważ siły brytyjskie formalnie przekazały dowództwo wojskowe w Helmand siłom amerykańskim, dobrym pomysłem wydaje się przyjrzenie się statusowi prawnemu bombardowań i inwazji w październiku 2001 roku.
Napisany w 2010 roku oficjalny dokument informacyjny Biblioteki Izby Gmin na ten temat zawiera interesującą lekturę: „Kampania wojskowa w Afganistanie nie była wyraźnie zlecana przez ONZ, ale była powszechnie (choć nie powszechnie) postrzegana jako uzasadniona forma samokrytyki. obrony zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych.” W dalszej części artykułu wyjaśniono, że art. 2 ust. 4 Karty Narodów Zjednoczonych zabrania „groźby użycia siły lub użycia siły przeciwko integralności terytorialnej lub niezależności politycznej jakiegokolwiek państwa”. Akceptowanymi wyjątkami są sytuacje, w których Rada Bezpieczeństwa zezwala na podjęcie działań wojskowych lub gdy podejmuje ona działania w samoobronie zgodnie z art. 51 Karty.
Jak wskazano w artykule, Rada Bezpieczeństwa ONZ nie wyraziła zgody na atak militarny na Afganistan. Co więcej, istnieją powody, aby sądzić, że powoływanie się na art. 51 przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię również jest podejrzane.
Miesiąc po inwazji Marjorie Cohn, profesor prawa w kalifornijskiej szkole prawa im. Thomasa Jeffersona i była prezes Amerykańskiej Krajowej Gildii Prawników, opisała atak Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii jako „jawnie nielegalne użycie siły zbrojnej”. Zdaniem Cohna zamach bombowy nie był legalną formą samoobrony w rozumieniu art. 51 z dwóch powodów. Po pierwsze, „ataki w Nowym Jorku i Waszyngtonie były atakami przestępczymi, a nie „atakami zbrojnymi” innego państwa”. Rzeczywiście, jak przekonuje Frank Ledwidge w swojej nowej książce Inwestycja we krew. Prawdziwy koszt brytyjskiej wojny w Afganistanie„Talibowie z pewnością nie byli świadomi spisku z 9 września i równie na pewno nie zgodziliby się na to, nawet gdyby byli”. Druga krytyka Cohna brzmi: „nie było po tym bezpośredniego zagrożenia zbrojnym atakiem na Stany Zjednoczone Wrzesień 11w przeciwnym razie Stany Zjednoczone nie czekałyby trzech tygodni z rozpoczęciem kampanii bombowej”. Michael Mandel, profesor prawa w Osgoode Hall Law School, zgadza się co do tej ostatniej kwestii, argumentując, że „prawo do jednostronnej samoobrony nie obejmuje prawa do odwetu po ustaniu ataku”.
Nawet jeśli zgodzić się, że atak Zachodu był zgodny z art. 51, dokument Biblioteki Izby Gmin zauważa, że proporcjonalność ma kluczowe znaczenie dla użycia siły w samoobronie. „Wyrządzenie takich samych szkód jak początkowy atak może zostać uznane za nieproporcjonalne” – zauważa gazeta. W listopadzie 2001 roku Brian Foley, profesor prawa w Florida Coastal School of Law, utrzymywał, że „te ataki na Afganistan najprawdopodobniej nie są tak proporcjonalne do zagrożenia terroryzmem na terytorium USA”. Po przeprowadzeniu systematycznego badania doniesień prasowych i relacji naocznych świadków profesor Marc Herold z Uniwersytetu w Hampshire odkrył, że podczas „operacji Enduring Freedom” zginęło więcej cywilów niż 9 września.
Co więcej, dokument informacyjny Biblioteki Izby Gmin niechcący podkreśla sedno problemu: „Stany Zjednoczone mogły uzyskać konkretne wsparcie prawne od Rady Bezpieczeństwa dla swoich działań w Afganistanie, ale ostatecznie nie zabiegały o taką rezolucję”. Skoro większość świata solidaryzuje się z USA, dlaczego Stany Zjednoczone nie próbowały uzyskać zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ na atak na Afganistan? „Natychmiastową potrzebą po 9 września było szybkie i zdecydowane odzyskanie imperialnego prestiżu” – przekonują Sonali Kolhatkar i James Ingalls w swojej książce Krwawiący Afganistan. Waszyngton, Warlords i propaganda milczenia. W przemówieniu tuż po rozpoczęciu bombardowań przywódca antytalibskiego afgańskiego ruchu oporu Abdul Haq zgodził się z powodem ataku: „Stany Zjednoczone próbują pokazać swoje siły, odnieść zwycięstwo i przestraszyć wszystkich na świecie”. Ostatnią rzeczą, jaką chciałby widzieć naród próbujący „odzyskać imperialny prestiż”, jest proszenie Organizacji Narodów Zjednoczonych o pozwolenie na działanie – niewątpliwa oznaka słabości dla obserwującego go świata.
Prawdopodobna nielegalność ataku na Afganistan w 2001 r. pozostaje jedną z największych tajemnic tzw. „wojny z terroryzmem”. Nie jest potrzebna żadna jawna cenzura – wystarczy kultura intelektualna i dziennikarstwo zdominowane przez korporacje, które toczy (często gorącą) dyskusję w wąskim zakresie granic faktycznych i ideologicznych. Ale chociaż być może słuszne jest przebaczanie tym, którzy stracili zdolność krytyczną w dniach pełnych emocji bezpośrednio po 9 września, jak powinniśmy ocenić ignorancję dwóch wielokrotnie nagradzanych dziennikarzy, którzy 11 lat później powtórzyli oficjalne oszustwo?
Ian Sinclair jest niezależnym pisarzem mieszkającym w Londynie i autorem m.in Marsz, który wstrząsnął Blairem: historia mówiona z 15 lutego 2003 r, opublikowane przez Peace News Press. Można się z nim skontaktować pod adresem [email chroniony] i https://twitter.com/IanJSinclair.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna