Tegoroczne doroczne spotkania MFW i Banku Światowego w Maroku są jak dotąd najbardziej jawnie konfrontacyjnym spotkaniem dyplomacji USA/NATO wobec Chin i ich sojuszników z BRICS+. Tak naprawdę nie jest to rywalizacja, ponieważ neoliberalna polityka finansowa USA tak bardzo różni się od celów, jakie kraje BRICS+ wypracowywały na swoich ostatnich spotkaniach międzynarodowych. Kwestią sporną jest nie tylko to, które kraje będą głównymi beneficjentami przyszłych operacji pożyczkowych MFW i Banku Światowego, ale także to, czy świat poprze jednobiegunową dominację Stanów Zjednoczonych, czy też zacznie wyraźnie zmierzać w stronę wielobiegunowej filozofii wzajemnego wsparcia w celu podniesienia poziomu życia i dobrobytu zamiast narzucanie oszczędności pracowniczych w celu utrzymania systemu handlu i inwestycji, który jest obecnie powszechnie postrzegany jako dysfunkcyjny i drapieżny finansowo, żąda, aby Stany Zjednoczone wykorzystały te dwie organizacje jako ramiona swojej polityki nowej zimnej wojny.
Przedmiotem dyskusji jest nasilenie dążenia Stanów Zjednoczonych do zwiększenia kwot dla krajów członkowskich MFW i Banku Światowego. Kwoty odzwierciedlają siłę głosu, przy czym do uchwalenia polityki wymagane jest 85% głosów. Weto wynoszące 15% jest w stanie zablokować jakąkolwiek zmianę polityki. Od chwili powstania tych dwóch organizacji w latach 1944–45 Stany Zjednoczone nalegały na posiadanie prawa weta w każdej organizacji, do której dołączą, tak aby żaden obcy kraj nigdy nie był w stanie dyktować jej polityki – umożliwiając jednocześnie blokowanie jakąkolwiek politykę, która według niej przyniesie korzyści innym narodom bardziej niż sobie. Kwota wynosząca 17.4% (i 16.5% głosów) daje mu prawo weta w MFW.
Było nieuniknione, że pierwotny podział kwot nie dotrzymał kroku zmianom w międzynarodowej potędze finansowej od 1945 r. Wschodzące gospodarki poprosiły o większe kwoty, a tym samym o głos w ustalaniu polityki MFW i Banku Światowego. Jednak przy każdej rundzie zwiększania kwot amerykańscy stratedzy upierali się, że jakiekolwiek zwiększenie ogólnych kwot nie może zmniejszać własnych kwot poniżej 15%, co umożliwi im utrzymanie wyjątkowej siły weta.
Żaden inny kraj w najmniejszym stopniu nie zbliża się do władzy USA. Stratedzy amerykańscy z radością pozwolili Japonii uzyskać drugi co do wielkości udział, wynoszący obecnie 6.47%. Odzwierciedla to nie tylko wielki rozkwit przemysłu w latach 1970. i 80., ale także pewność Stanów Zjednoczonych, że Japonia będzie jak „drugie głosowanie USA”. (Dlatego próbowała dodać Japonię do Rady Bezpieczeństwa ONZ. Delegat radziecki zawetował tę decyzję, powołując się na rolę Japonii jako satelity politycznego USA).
Chiny znajdują się na trzecim miejscu z 6.40%, a tuż za nimi plasują się słabnące gospodarki Niemiec i Wielkiej Brytanii, całkowicie zdane na delikatność Stanów Zjednoczonych, które narzucają im coraz większą zależność skupioną na USA od ich gospodarek.
Tym, co czyni tę kwestię tak pilną w tym roku, jest pojawienie się krajów BRICS+ i zbiorowej alternatywy, którą są w trakcie zestawiania, podejmując dedolaryzację swoich gospodarek, aby uchronić się przed groźbą nałożenia sankcji przez amerykańskich dyplomatów, skonfiskować ich oficjalne rezerwy pieniężne (tak jak to zrobili z rezerwami Iranu, Wenezueli i Rosji) w ramach kary za dążenie do samowystarczalności narodowej zamiast polegania na dostawcach i wierzycielach z USA.
Dla krajów poszukujących wielobiegunowego porządku światowego zamiast jednobiegunowej gospodarki skupionej wokół Stanów Zjednoczonych, powszechnie używany termin „dedolaryzacja” szybko ewoluował i oznacza znacznie więcej niż zwykłe używanie innych walut do rozliczania transakcji handlowych i inwestycyjnych. Zasadniczo odmienna filozofia finansów międzynarodowych, relacji wierzyciel-dłużnik i samowystarczalność kraju w celu ochrony przed sankcjami handlowymi i innymi wojnami gospodarczymi sponsorowanymi przez USA. Przez wiele dziesięcioleci kraje starały się unikać zadłużania się wobec MFW w obawie przed poddaniem się jego polityce oszczędnościowej skierowanej przeciwko pracy, narzuconej w oparciu o przekonanie ekonomii śmieciowej, że jakakolwiek wielkość obsługi zadłużenia zagranicznego może zostać wyeliminowana poprzez obniżenie płac pracowników przez wystarczający stopień.
Sekretarz skarbu USA Janet Yellen i jej amerykański neoliberalny gang w Marakeszu rzucili wyzwanie, jeśli chodzi o zapewnienie Chinom silniejszego głosu – czyli kwot – w MFW. The Financial Times opublikowali najbardziej jednoznaczne oświadczenie swojego stanowiska 12 października w artykule byłego urzędnika skarbu USA Edwina Trumana. „Czy ci się to podoba, czy nie” – zauważa – „każda transakcja musi zadowolić Departament Skarbu USA”. Jej główną obawą jest to, że chociaż w idealnym przypadku liczba każdego członka wzrosłaby o co najmniej jedną trzecią, „łączny rozmiar tych wybranych podwyżek nie może zagrozić udziałowi w głosowaniu w USA, w przeciwnym razie Waszyngton zablokuje kompromis”.
Co więcej, jak wyjaśnia Truman, planowana podwyżka nie powinna dotyczyć „rynku wschodzącego i krajów rozwijających się”. Są dłużnikami i dlatego wspieraliby politykę, która pomogłaby krajom zadłużonym odzyskać siły, zamiast popadać w pogłębiającą się zależność od międzynarodowych posiadaczy obligacji i nowych pożyczek w dolarach amerykańskich od wierzycieli z USA/NATO i MFW.
Problem w tym, że „przy obecnej formule kwoty [najsilniejszych] 25 członków MFW powinny być co najmniej o 50 procent większe niż ich obecne kwoty, na czele których stoją Chiny”. Ale oprócz groźby „zmniejszenia udziału w głosowaniu w USA do blisko 15 procent”, zapewniłoby to Chinom zwiększenie wpływów. „Stany Zjednoczone dały jasno do zrozumienia, że nie będą wspierać zwiększenia udziału żadnego członka w kwotach, jeśli kraj ten nie będzie przestrzegał zasad i norm MFW, czego – zdaniem USA – nie przestrzegają Chiny. Aby usunąć tę przeszkodę, Chiny powinny zgodzić się na nieakceptowanie selektywnego zwiększania swoich kwot, do którego w przeciwnym razie byłyby uprawnione, a Stany Zjednoczone powinny poprzeć kompromis”.
Grozi, że jeśli nie ustąpi po cichu, spotkanie MFW zakończy się „kolejnym impasem”. Przez to słowo ma na myśli odmowę Chin i innych krajów zgody na to, aby amerykańscy stratedzy zimnej wojny porwali jeszcze więcej zasobów Azji i Globalnego Południa w celu wsparcia ich międzynarodowej dyplomacji.
W pewnym sensie zastanawiam się, o co właściwie chodzi w tym całym zamieszaniu. Kogo tak naprawdę obchodzi, co stanowią postanowienia umowy MFW i co zalecają jego pracownicy? Nie żyjemy już w państwie prawa, ale w „porządku opartym na zasadach”, a urzędnicy amerykańscy ustalają zasady na zasadzie ad hoc. To już stanowiło parodię zasad i procedur MFW.
Niedawne pożyczki MFW dla Ukrainy zwiększyły zadłużenie do siedmiokrotności kwoty. MFW nie czuje się już zobowiązany do przestrzegania swoich artykułów porozumienia i całkiem otwarcie działa jako agent Departamentu Stanu USA i wojska w celu finansowania wojny USA/NATO przeciwko Rosji i Chinom (a tak naprawdę, oczywiście, przeciwko Niemcom i Europie Zachodniej ).
Oprócz pożyczek MFW dla Ukrainy naruszających ustalone limity zadłużenia w krajach członkowskich, MFW udziela pożyczek krajowi będącemu w stanie wojny, co również jest zabronione. Po trzecie, narusza zasadę „Nigdy więcej Argentyny”, zgodnie z którą nie należy udzielać pożyczki krajowi bez kalkulacji, że kraj ten będzie w stanie spłacić pożyczkę. Czy ktoś wierzy, że Ukraina może się odwdzięczyć – być może sprzedając swoje grunty rolne Monsanto, Cargill i innym amerykańskim firmom agrobiznesu?
Ponieważ amerykańscy stratedzy w MFW i Banku Światowym z pewnością będą nadal używać swoich pożyczek do promowania skupionego na USA neoliberalizmu, mam skromną propozycję dla Chin. Wiem, że nie chce wykorzystywać obecnego stanu napięcia międzynarodowego do podkreślania swojej chęci zerwania. Być może zatem rzeczywiście powinien dać Stanom Zjednoczonym dokładnie to, czego chcą – a nawet więcej!
Rzeczywiście może zostać uznana za sugestię przyznania jej kwoty odzwierciedlającej jej równość gospodarczą ze Stanami Zjednoczonymi. Z pewnością wydaje się to uzasadnione faktem, że uznano go za długoterminowego przeciwnika numer jeden Ameryki. Jeśli jednak Stany Zjednoczone odmówią, chciałbym, aby Chiny po prostu całkowicie wycofały swoje subskrypcje w MFW i Banku Światowym. Odchodzić.
Dlaczego Chiny powinny pomagać w dotowaniu organizacji międzynarodowych, których polityka jest niekorzystna dla Chin i ich sojuszników z BRICS+? Na czele Banku Światowego zawsze stoi amerykański dyplomata, zwykle wojskowy, i ma on nadzieję sfinansować wspieraną przez USA/NATO alternatywę dla chińskiej inicjatywy Pasa i Szlaku. A neoliberalna polityka „stabilizacyjna” MFW jest antypracownicza i dlatego jest najbardziej przychylna amerykańskim oligarchiom-klientom, a nie reformom, które kraje BRICS+ starają się wprowadzić.
Jeśli dedolaryzacja Chin i innych krajów BRICS+ jest rzeczywiście szeroko zakrojonym, ogólnosystemowym wysiłkiem mającym na celu zastąpienie jednobiegunowej drapieżnej asymetrii w USA filozofią obopólnych korzyści o sumie dodatniej, dlaczego nie skorzystać z okazji, aby zaakceptować amerykańskie wyzwanie, które właśnie rzuciło w dół rękawica dla Chin? Pozwoliłoby to uniknąć „impasu”. Wyjaśniłoby to filozoficzne rozróżnienia, które doprowadziły światową gospodarkę na dzisiejsze rozdroże.
W języku dyplomatycznym nazwijmy to zgodą na brak zgody.
Notatka.
[1] Edwin Truman: „Kolejny impas w sprawie kwot MFW jest nie do zaakceptowania” Financial Times, Październik 12, 2023.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna