Dzisiejsza zła sytuacja finansowa funduszy emerytalnych, budżetów stanowych i lokalnych oraz niepełne zatrudnienie są w dużej mierze skutkiem pakietu ratunkowego z 2008 r., a nie krachu. Uratowano nie tylko banki – lub, co bardziej dosadne, jak zauważyła Sheila Bair, ich posiadaczy obligacji – ale także koszty ogólne, które w dalszym ciągu obciążają dzisiejszą gospodarkę.
Uchwycono także pomysł, że gospodarka musi utrzymać wypłacalność sektora finansowego poprzez wykładniczy wzrost nowego zadłużenia, a gdy to nie wystarczy, poprzez rządowy zakup akcji i obligacji w celu wsparcia bilansów najbogatszej warstwy społeczeństwa. Wewnętrzna sprzeczność tej polityki polega na tym, że deflacja zadłużenia stała się tak apodyktyczna i dysfunkcyjna, że uniemożliwia gospodarce rozwój i dźwiganie ciężaru zadłużenia.
Próba ratowania finansowego rozrostu obsługi długu poprzez pożyczanie pieniędzy w celu wyjścia z długów lub poprzez monetarne łagodzenie ilościowe, ponownie zawyżające ceny nieruchomości, akcji i obligacji, umożliwia wierzycielowi zyskanie Jednego Procenta, a nie zadłużonych 99 Procentów w gospodarce na obecnym etapie. duży. Dlatego z ekonomicznego punktu widzenia zamiast pytać, jak uratować banki „następnym razem”, należy zadać pytanie, jak najlepiej pozwolić im upaść – wraz z ich akcjonariuszami, obligatariuszami i nieubezpieczonymi deponentami, których pycha wyobrażała sobie, że ich pożyczki (długi innych ludzi) mogłyby w dalszym ciągu rosnąć, nie zubożając społeczeństwa i uniemożliwiając wierzycielom ściąganie długów w każdym przypadku – z wyjątkiem sytuacji, w której rząd przejmie nad nim kontrolę.
Punktem wyjścia każdej analizy makro powinna być podstawowa zasada: wielkość oprocentowanego długu zwykle przekracza zdolność płatniczą gospodarki. Tendencja ta jest nieodłącznie związana z „magią procentu składanego”. Wykładniczy wzrost zadłużenia rośnie w swoim, czysto matematycznym tempie, niezależnie od zdolności płatniczej gospodarki – i szybciej niż rośnie gospodarka niefinansowa.
Im wyższy jest wskaźnik zadłużenia do dochodu, tym więcej odsetek, spłat amortyzacji i opłat za zwłokę jest pobieranych z gospodarki. Powstałe zadłużenie spowalnia gospodarkę, powodując niewypłacalność. To samo wydarzyło się w 2008 r., a obecnie nabiera tempa, w miarę jak rosną wskaźniki zadłużenia w przypadku długu przedsiębiorstw, długu stanowego i lokalnego oraz długu studenckiego.
Ani ustawodawcy, naukowcy, ani ogół społeczeństwa nie uznają drugiej zasady wynikającej z pierwszej: nie da się uratować nadmiernie zadłużonej gospodarki chyba że banki upadają. Oznacza to spisanie roszczeń finansowych od jednego do dziesięciu procent – innymi słowy, zadłużenie netto 99 do 90 procent. Likwidacja nieściągalnych długów polega na zapisaniu „złych oszczędności”, które stanowią odpowiednik tych długów, po stronie aktywów bilansu. W przeciwnym razie gospodarka doświadczy deflacji zadłużenia i oszczędności.
„Ożywienie” od 2008 r. przebiega znacznie wolniej niż wcześniejsze ożywienia, ponieważ deflacja zadłużenia pochłania coraz więcej dochodów osób prywatnych i przedsiębiorstw. Co gorsza, przyjęta w ramach pakietu ratunkowego polityka łagodzenia ilościowego, mająca na celu ponowne zawyżenie cen aktywów, obniżyła stopy zwrotu dla funduszy emerytalnych, firm ubezpieczeniowych i pracowniczych oszczędności emerytalnych. Oznacza to, że więcej dochodów władz stanowych i lokalnych należy przekierować na realizację zobowiązań emerytalnych.
Coś musi dać i jest mało prawdopodobne, że będą to oszczędności klasy darczyńców znajdującej się na szczycie piramidy ekonomicznej. W rezultacie całej gospodarce grozi wykładniczo postępująca erozja dochodów do dyspozycji i wartości netto większości ludzi i firm. Menedżerowie inwestycyjni ostrzegają przed załamaniem finansowym, biorąc pod uwagę dzisiejsze historycznie wysokie wskaźniki ceny do zysku w przypadku akcji, a także nieruchomości na wynajem.
Nie przyznaje się, że taki kryzys jest warunkiem wstępnym wyjścia dzisiejszej gospodarki z rosnących wskaźników długu do dochodów i długu do PKB, które obciążają Stany Zjednoczone, Europę i inne regiony. Przynajmniej Stanom Zjednoczonym udało się spieniężyć swoje deficyty budżetowe i dotować banki, aby mogły pokryć rosnące koszty ogólnego zadłużenia za pomocą jeszcze nowego długu. Strefa euro zakazała deficytów budżetowych przekraczających 3 procent PKB, narzucając programy oszczędnościowe, które pozostawiają jedyną reakcję na nadmierne zadłużenie w stylu greckim: wyludnienie, obniżenie poziomu życia, utrata dochodów emerytalnych i emerytur, niespłacanie kredytów hipotecznych, skracanie długości życia, oraz masowe wyprzedaże infrastruktury publicznej zagranicznym właścicielom finansowym.
Żadne z tych stwierdzeń nie zostało wyjaśnione podczas weekendu 15 września, upamiętniającego dziesiątą rocznicę upadku Lehman Brothers i późniejszego uratowania Wall Street. Prezydentowi Obamie, sekretarzowi skarbu Timowi Geithnerowi i ich kolegom lobbystom finansowym w Departamencie Rezerwy Federalnej i Sprawiedliwości przypisuje się uratowanie „gospodarki”, tak jakby klasa ich darczyńców na Wall Street była dobrym miernikiem całej gospodarki. „Ratowanie gospodarki przed krachem” stało się eufemizmem oznaczającym ratowanie posiadaczy obligacji i innych członków One Percent przed poniesieniem strat na złych pożyczkach. „Ratunek” to orwellowski dwuznak mówiący o wywłaszczeniu ponad dziewięciu milionów zadłużonych Amerykanów z ich domów, przy jednoczesnym pozostawieniu pozostałych przy życiu właścicieli domów z ogromnymi płatnościami w postaci bańkowych kredytów hipotecznych na rzecz właścicieli sektora FIRE.
Wprowadzono nie przywrócenie tradycyjnego status quo, ale odwrócenie ponad stuletniej polityki banku centralnego. Upadłe banki nie zostały wprowadzone do domeny publicznej. Zostały one wzbogacone daleko poza ich poprzedni poziom. Sprawcy upadku zostali nagrodzeni, a nie ukarani za udzielenie pożyczek na kwotę wyższą, niż mogliby zapłacić pożyczkobiorcy i spekulanci NINJA, których wnioski o kredyt hipoteczny zostały sfałszowane w wyniku systemowych oszustw w Countrywide, Washington Mutual, Bank of America, Citigroup i ich kohortach.
4.3 biliona dolarów, które można było przeznaczyć na ratowanie dłużników, przekazano bankom i firmom z Wall Street, których lekkomyślność i jawne oszustwo spowodowały kryzys. Zamiana „gotówki na śmieci” Rezerwy Federalnej z niewypłacalnymi bankami nie przywróciła normalności ani status quo. Nastąpiła ukryta rewolucja finansowa, odwracając tradycyjną odpowiedzialność wierzycieli za udzielanie rozważnych pożyczek.
Łagodzenie ilościowe uratowało wierzycieli oraz największych akcjonariuszy i obligatariuszy, obniżając stopy procentowe na tyle, aby w przypadku nowych pożyczek opłacalne było zawyżanie cen aktywów na kredytach. Spowodowało to ożywienie wartości zabezpieczeń kredytów bankowych i obligacji. „Ratowanie” gospodarki w ten sposób faktycznie ją poświęciło. Dlatego też nasze „ożywienie” jest jedynie „na papierze” i wynika z obliczenia PKB z uwzględnieniem zysków banków i hipotetycznych nieoczekiwanych zysków właścicieli domów w związku ze wzrostem czynszów.
Wśród Demokratów najbardziej skrajną wizję tunelową zaprzeczającą, że zadłużenie stanowi problem, przedstawił Paul Krugman: Pisząc, że „Czysto finansowy aspekt kryzysu w zasadzie minął latem 2009 r.”[1]skrytykował to, co nazwał „dziwacznym konsensusem w ramach Beltway, zgodnie z którym pomimo wysokiego bezrobocia i rekordowo niskich stóp procentowych prawdziwym problemem jest zadłużenie, a nie miejsca pracy”.
Nie uwzględnia to faktu, że rok 2009 był prawdziwym początkiem dla większości z dziewięciu milionów właścicieli domów, którzy zostali przejęci i eksmitowani z domów. Konsumenci znaleźli się z mniejszymi dochodami „do swobodnego rozporządzania” po zapłaceniu miesięcznego orzecha z sektora FIRE z górnej części wypłaty – opłat mieszkaniowych, opłat za karty kredytowe, ubezpieczenia medycznego, długów studenckich, potrąceń FICA i potrąceń podatkowych. Krugman twierdzi, że rozwiązałby problem poprzez zwiększenie wydatków deficytowych, aby wpompować w gospodarkę wystarczającą ilość pieniędzy, aby umożliwić dłużnikom dalsze spłacanie bankom wykładniczego wzrostu roszczeń odsetkowych.
Nadal żyjemy w zdestabilizowanych, zadłużonych następstwach takiego probankowego propagowania. w New Yorker, John Cassidy wspomina książkę profesora z Uniwersytetu Columbia, Adama Tooze’a, promującą pogląd, że „gospodarka” nie może istnieć bez kredytu (tj. długu) zapewnianego przez sektor finansowy.[2]To prawda, ale czy z tego wynika, że ratowanie gospodarki musi obejmować ratowanie Wall Street i wzbogacanie banków kosztem reszty gospodarki? To połączenie jest orwellowską retoryką oszustwa, która została wprowadzona do dyskusji na temat „uratowania” gospodarki poprzez zamknięcie dzisiejszej Wielkiej Deflacji Zadłużenia.
W neoliberalnej/neokonserwatywnej Brookings Institution sekretarze skarbu Hank Paulson i Tim Geithner połączyli siły z Benem Bernanke z Rezerwy Federalnej, aby wyjaśnić, że społeczeństwo po prostu nie rozumie, jak skutecznie im wszystkim udało się uratować nie tylko banki, ale także niebankowe instytucje finansowe . W przeciwieństwie do Sheili Bair nie wskazali, że za tymi instytucjami stoją posiadacze obligacji, Jeden Procent oszczędzających, którzy zadłużają resztę gospodarki. Bernanke napisał: Financial Timesartykuł przedstawiający śmieciowe statystyki rzekomo wykazujące, że nie istniało żadne zadłużenie ani problem finansowy, a jedynie „panika”.[3] Parafrazując, powiedział: „Kryzys był w głowach, ludzie. Nie ma tu nic do zobaczenia. Rób tak dalej." To tak, jakby – jak lubiła podkreślać Margaret Thatcher – nie było alternatywy.
Czy ta pomoc bez umorzenia długów naprawdę może przynieść dobrobyt? Czy gospodarki mogą osiągnąć wzrost poprzez „pożyczanie wyjścia z długów” poprzez tworzenie wystarczającej liczby nowych kredytów, aby pokryć odsetki z zysków kapitałowych wynikających z inflacji cen aktywów napędzanej nowym kredytem bankowym? Taka jest logika, która przyświecała Rezerwie Federalnej za kwotę 4.3 biliona dolarów netto w ramach luzowania ilościowego i równoległym utworzeniem kredytu przez Europejski Bank Centralny pod rządami Mario „Cokolwiek to zajmie” Draghiego. Ellen Brown opublikowała niedawno recenzję pt. „Banki centralne zbuntowały się, narażając nas wszystkich na ryzyko”, w której zauważyła, że EBC stał się głównym nabywcą akcji.[4]Beneficjentami są akcjonariusze skupieni w najbogatszych percentylach populacji. Rządy nie gwarantują posiadania domów ani wypłacalności pracowniczych programów emerytalnych, ale ubezpieczają wartość zabezpieczenia zabezpieczającego oszczędności wąskiej klasy finansowej.
Rachunki PKB wykazują rosnącą lukę między niskim oprocentowaniem obligacji rządowych a kosztem kredytu dla banków w porównaniu z wyższymi stawkami płaconymi przez kredytobiorców kredytów hipotecznych, posiadaczy kart kredytowych i klientów kredytów studenckich jako „usługi finansowe”. To, co zostało wydobyte z gospodarki, jest dodawane do statystyk PKB, zamiast być traktowane jako odliczenie. Ta absurdalna praktyka odzwierciedla stopień, w jakim lobbyści z Wall Street opanowali statystyki gospodarcze. Rachunki dochodu narodowego i produktów (NIPA) zamieniono w narzędzie oszustwa. Od 2008 r. jako wzrost PKB obchodzony jest głównie wzrost wydobycia finansowego oraz czerpanie korzyści przez sektor ubezpieczeń zdrowotnych z Obamacare.
Glenn Hubbard, przewodniczący Rady Doradców Ekonomicznych pod rządami George'a W. Busha, posługuje się orwellowskim dwójmyśleniem, aby udawać, że „dług to bogactwo”. Konkluduje A Wall Street Journal op-ed: „Zdolność do dokapitalizowania banków pozostaje kluczowa i należy ją wyjaśnić sceptycznemu Kongresowi i społeczeństwu”[5] aby bogaci posiadacze obligacji i spekulanci nie ponieśli strat.
Z drugiej strony, Adair Turner naśmiewa się z „autorytatywnych ekspertów, takich jak MFW, [którzy] wyjaśnili, w jaki sposób zwiększona aktywność sekurytyzacyjna i handlowa sprawiła, że system finansowy stał się bardziej wydajny i mniej ryzykowny”.[6] To było tak, jak gdyby „opcje” i hedgingi mogły całkowicie pozbyć się ryzyka, a nie przerzucać je na ofiary z Wall Street, takie jak naiwne niemieckie Landesbanki.
Celem kampanii dezinformacyjnej prowadzonej w tym tygodniu jest zapobieganie powszechnemu gniewowi propagującemu to, co robiono w starożytności. Starożytni toczyli wojny domowe o redystrybucję ziemi i umorzenie długów. Obecnie powinno być żądanie, aby umorzenia kredytów hipotecznych zrównały koszty ich utrzymania z rozsądnymi opłatami za czynsz, ograniczonymi do dotychczasowych normalnych 25 procent dochodu właścicieli domów – przy jednoczesnym wycofaniu potrąceń od wynagrodzeń FICA i powiązanych podatków pobieranych w celu ratowania klasy wierzycieli.
Ateński poprzednik dzisiejszego przejęcia finansowego
To stara historia z uderzającą analogią do klasycznych Aten. Po przegranej wojnie peloponeskiej z oligarchiczną Spartą w 404 r. powołano juntę wojskową w stylu Pinocheta – Trzydziestu Tyranów. W ciągu ośmiu miesięcy terroru jej członkowie zabili według doniesień 1,500 zwolenników demokracji, którym zabrali ziemię i inny majątek. Zwolennicy demokracji schronili się w Tracji i innych sąsiednich regionach.
Po odbiciu Aten przez wygnanych przywódców demokratycznych starali się przywrócić harmonię, posuwając się nawet do spłaty wszystkich długów, jakie junta oligarchiczna zaciągnęła wobec Sparty. Najważniejsze jest to, że kolejne 4thwieku zobowiązał ateńskich sędziów, a nawet burmistrzów niektórych greckich miast do złożenia przysięgi: „Nie pozwolę, aby prywatne długi (idiom Chreona) do anulowania ani ziemi i domów obywateli ateńskich do ponownego podziału.”[7]
Jeśli urzędnicy publiczni nie potrzebują dziś takiego zobowiązania, dzieje się tak dlatego, że administratorzy finansowi w Ministerstwie Skarbu, Rezerwie Federalnej i innych agencjach regulacyjnych już od czasów studiów wyższych poprzez swoją historię zatrudnienia wykazali się tak przenikliwą wizją, że można im ufać. uważają, że umorzenie długów jest równie nie do pomyślenia, jak egzekwowanie przepisów przeciwdziałających przestępczym oszustwom finansowym w celu karania osób fizycznych, a nie ich instytucji. Środowisko przyłącza się do kłamstwa, że inżynieria finansowa może podtrzymać geometryczny wzrost zadłużenia ad infinitumbez narzucania oszczędności. Następstwa pakietu ratunkowego pokazały, że korporacje nie są tak naprawdę „osobami”, jeśli nie można ich skazać na karę więzienia.
Kluczową zasadą finansową jest to, że samoekspansja oprocentowanego długu rośnie, pochłaniając coraz większą część nadwyżki ekonomicznej. Rozwiązanie musi zatem polegać na umorzeniu nadmiernego zadłużenia i źle pożyczonych oszczędności. Właśnie do tego mają służyć awarie. W 2008 r. tego nie zrobiono. Dlatego nie przywrócono status quo. Nastąpiło ogromne rozdawnictwo na rzecz elit finansowych, które skierowało resztę gospodarki na drogę ku zadłużeniu.
Byłoby miło przeczytać artykuł Sheili Bair wyjaśniający procedury stosowane przez FDIC, gotowy przejąć niewypłacalny Citigroup i inne banki w podobnej sytuacji, ratując wszystkich ubezpieczonych deponentów poprzez przejęcie tych instytucji. Bez wątpienia jako instytucje publiczne nie pozwoliłyby sobie na śmieciowe kredyty hipoteczne ani pożyczki na przejęcie.
Byłoby miło usłyszeć, jak Hank Paulson i być może Barney Frank opowiadali o tym, jak próbowali nakłonić przyszłego prezydenta Obamę do spisania złych kredytów hipotecznych, których koszty utrzymania znacznie przekraczały zdolność dłużnika do zapłaty, ponieważ przekraczały bieżącą wartość czynszu za podobne nieruchomości. Byłoby miło usłyszeć A mea culpa od pana Obamy przepraszającego za reprezentowanie interesów darczyńców jego kampanii poprzez stanie z widłami pomiędzy nimi a swoimi wyborcami. Nawet artykuł Tima Geithnera lub Erica Holdera o tym, jak szczęśliwi czuli się, że dostali tak dobrze płatną pracę po odejściu ze stanowiska w sektorze finansowym, który nadzorowali i „regulowali”.
Obecnie należy podążać za pierwotnym przekonaniem politycznym, że dzisiejszej gospodarki, która ma problemy finansowe, nie da się uratować bez krach banku. Oznacza to wycofanie ogromnych zysków, jakie sektor FIRE osiągnął od 1980 r. kosztem „realnej” gospodarki. Banki przestały być „motorem wzrostu”. Nie udzielają pożyczek na stworzenie nowych środków produkcji. Pożyczają podmiotom pozyskującym aktywa, a nie ich twórcom. Statystycznie nie jest trudno to wykazać. (Przygotowałem próbę w Zabicie gospodarza, a obecnie współpracuję z Democracy Collaborative nad przygotowaniem większego badania).
Stawką jest to, czy gospodarki Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej będą w końcu wyglądać jak gospodarki Grecji, Łotwy i Argentyny – lub cesarskiego Rzymu. Neoliberałowie oklaskują dzisiejszy zwycięski kapitalizm finansowy jako „koniec historii”. Jeden taki koniec miał już miejsce raz, u schyłku starożytności Rzymu. Jest pamiętany jako Ciemny Wiek. Postęp zatrzymał się, gdy wierzyciele i klasa właścicieli ziemskich zdominowali resztę społeczeństwa. Handel przetrwał tylko wśród panów na szczycie piramidy ekonomicznej. Dzisiejszy sen o „końcu historii” grozi podobnym rozwinięciem. Wszystko zależy od względnej mocy Jednego Procenta.
Notatki.
[1] Paul Krugman, „Dni strachu, lata przeszkód”, The New York Times, Wrzesień 14, 2018.
[2] John Cassidy, Świat nieszczęścia: globalne spojrzenie na dekadę kryzysu finansowego”, New Yorker, Wrzesień 17, 2018.
[3] „Ben Bernanke zrzuca winę za wielką recesję na panikę bankową” Financial Times, Wrzesień 13, 2018.
[4] Ellen Brown opublikowała niedawno recenzję pt. Banki centralne zbuntowały się, narażając nas wszystkich na ryzyko. Instytut Bankowości Publicznej i Truthdig, Wrzesień 13, 2018.
[5] Glenn Hubbard, „Akcje ratunkowe nie powinny być przeznaczone wyłącznie dla banków”Wall Street Journal, 14 września 2018 r. Dla pewności Hubbard przyznaje, że Republikanie zgodzili się na to, ale nowy prezydent Obama nie zgodził się z tym: „Rząd powinien był zarządzić masowe refinansowanie kredytów hipotecznych na podstawowe domy, w których pożyczkobiorca spłacał bieżące raty”.
[6] Adair Turner: „Banki są bezpieczniejsze, ale zadłużenie pozostaje zagrożeniem” Financial Times, Wrzesień 12, 2018.
[7] Demostenes Przeciw Timokratesowi (xxiv.149).
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna