„To porządny człowiek, odznaczający się wielką uczciwością, ale nie jest prawdziwym przywódcą” – tak nieustannie powstrzymują się krytycy Jeremy’ego Corbyna, kwestionujący jego możliwość wyboru. Jednocześnie połowa głosujących potępiła – w głosowaniu w sprawie Brexitu – przeciwko establishmentowi, wypełnionemu potencjalnymi i emerytowanymi przywódcami, których krytycy chcą postawić na miejscu Corbyna. Czy nie nadszedł czas, abyśmy zbadali ideę przywództwa, jaką znamy?
Zacznijmy od odróżnienia możliwości wyboru Corbyna od jego wiarygodności jako premiera, zgodnie z modelem wymaganym przez naszą obecną niepisaną konstytucję, zgodnie z którą ogromne i przeważnie niewidoczne uprawnienia skupiają się na Pierwszym Ministrze Jej Królewskiej Mości.
Wybieralność i organizacja
Po pierwsze, warunki jego wybieralności. Punktem wyjścia musi być to, że wybory powszechne, przed którymi stanie, niezależnie od tego, kiedy nadejdą, nie odbędą się w funkcjonującym systemie politycznym charakteryzującym się wysoką frekwencją i wysokim poziomem zaufania do głównych partii politycznych. Nastąpi raczej po ponad dekadzie rosnącego wycofywania się z głównego nurtu polityki, zwłaszcza wśród młodych, biednych i pozbawionych poczucia bezpieczeństwa, do punktu, w którym na obecny rząd głosowało jedynie 24% kwalifikującego się elektoratu i wiele Partii Pracy w okręgach wyborczych mają trudności nawet z zapewnieniem kworum na swoich posiedzeniach.
Aby móc zostać wybranym w dzisiejszym nastroju polityki antysystemowej, każdy przywódca i partia musi być w stanie wyjść poza system polityczny i oddać głos tym, którzy nie mają żywotnego interesu w tym systemie. Ani lewica, ani prawica w Partii Pracy nie były w tym dobre, woląc zakładać, że powiązania związkowe partii zapewniają jej wbudowaną komunikację z szerszą opinią publiczną. Corbyn, wspomagany przez system jednej osoby i jednego głosu w wyborze lidera, nie uważał poparcia związkowego za coś oczywistego i pokazał, że potrafi wyciągnąć rękę i zademonstrować, że otworzy przestrzeń w polityce dla pozbawionych praw wyborczych i zapewni im głos. Ponownie zaangażował setki tysięcy młodych ludzi, niezależnie od tego, czy są członkami związku zawodowego, czy nie.
Wyjaśnienie pojawia się w rozmowie z każdą osobą poniżej 30. roku życia, która ma w sobie odrobinę idealizmu. Na przykład Gemma Jamieson Malik, doktorantka z Londynu, chcąc zamieszkać poza Londynem, ze względu na koszty mieszkania, wyjaśnia: „To nie tak, że jestem fanką Jeremy’ego Corbyna. Chodzi o to, że otworzył przestrzeń dla nowej polityki, której ja i moi przyjaciele możemy poczuć się częścią. Wytworzył nową energię wokół Partii Pracy”.
Albo młoda artystka Mel Evans przemawiająca na lokalnym spotkaniu Momentum: „Od dziesięciu lat nie byłam na takim spotkaniu politycznym związanym z partią; stały się takie nudne i bezsensowne. Teraz, gdy mam Jeremy’ego, czuję, że mam głos i warto się w to zaangażować. „
Zazwyczaj młodzi nie tylko współpracują z instytucjami takimi, jakie są; wnoszą nowe pomysły i wstrząsają światem, tworząc nowe konfiguracje polityczne, które mogą przyciągnąć większą liczbę przedstawicieli swojego pokolenia. Stąd Momumentum, organizacja utworzona w dużej mierze przez tych młodych Corbynistów, nie jest organizacją rozpoznawalną w oparciu o stereotypy tradycyjnej lewicy. Traktuje edukację polityczną poprzez sesje piłkarskie ze zniechęconą młodzieżą równie ważną, jeśli nie ważniejszą, niż lewicowe kluby w partii; wybiera inicjatywy takie jak „ludowe PPE” zamiast przestarzałych, bladych, męskich wieców politycznych z przeszłości.
To pokolenie, którego kultura, w tym kultura polityczna, została ukształtowana poprzez wykorzystanie narzędzi nowych technologii informacyjno-komunikacyjnych do dzielenia się, współpracy i tworzenia sieci kontaktów, codziennie emancypując się od apodyktycznej władzy, hierarchii i innych form scentralizowanej, dominującej dominacji. Jedynym, z którym mogą się nawiązać, jest współpracujący i ułatwiający rodzaj przywództwa i organizacji politycznej.
Bazują w ten sposób na innowacjach klasy ’68. Pokolenie Jeremy’ego Corbyna. Z tego powodu nie należy wyolbrzymiać przepaści między pokoleniami i klasami. Starsi ludzie z klasy robotniczej z pokolenia Corbyna słuchali Boba Dylana, a kobiety w ich społecznościach znajdowały się pod wpływem feminizmu i przyczyniły się do niego.
Pieniądze tam, gdzie są jego usta
Z drugiej strony, ponieważ Wynik Brexitu pokazuje, istnieją wyraźne problemy, którymi należy się zająć wśród białej klasy robotniczej, gdzie silne poczucie opuszczenia i bezsilności doprowadziło, przy pomocy prawicowych mediów i polityków, do uczynienia kozła ofiarnego imigrantów i UE. Ponownie, obecne kierownictwo Partii Pracy, ze swoim zaangażowaniem w walkę z polityką oszczędnościową, jest dobrze przygotowane, aby dotrzeć do tych, których życie i społeczności zostały prawie zniszczone przez cięcia, niskie płace (i ich brak), prywatyzację i casualizację. Jeremy Corbyn może zobowiązać się do włożenia pieniędzy w usta, gdy twierdzi, że imigracja nie jest przyczyną społecznej i gospodarczej desperacji ludzi.
Jednak głosowanie w sprawie Brexitu wskazuje, że problemy nie mają wyłącznie charakteru gospodarczego. Wypłynął także problem władzy i bezsilności. Tutaj mamy do czynienia z zbieżnością aspiracji młodych ludzi do osiągnięcia pewnej kontroli nad swoją przyszłością. Jednak podczas gdy młodzi mieszkańcy miast wykorzystują nowe technologie do tworzenia form codziennej, opartej na współpracy kontroli nad swoim życiem, ludzie nieposiadający łatwych zasobów mobilności i komunikacji potrzebują innych źródeł kontroli, którą oni również mogą poczuć w swoim codziennym życiu.
Tutaj rola związków zawodowych jest kluczowa – ale nie tak bardzo w ich konwencjonalnej roli fundatorów i żołnierzy kampanii wyborczych partii. Nie chodzi tu tylko o ich zdolność do obrony miejsc pracy lub targowania się o lepsze płace. Chodzi także o umożliwienie swoim członkom i szerszej grupie pracowników uzyskania większej kontroli nad organizacją i celem ich pracy, zwłaszcza w sektorze publicznym; coraz większy nacisk na organizację pracowników zatrudnionych w niepełnym wymiarze czasu pracy i dorywczo; oraz wsparcie dla spółdzielni i podobnych struktur jako środka, dzięki któremu niestabilni pracownicy mogą rozwijać zbiorową siłę.
Większa kontrola nad naszym życiem zawodowym jest jednak ograniczona, jeśli nasze szersze środowisko polityczne jest kontrolowane przez odległy, nadmiernie scentralizowany system polityczny, w którym szanse na głos w decyzjach dotyczących mieszkalnictwa, środowiska lub sytuacji krajowej i międzynarodowej są niewielkie lub żadne decyzje dotyczące wojny i pokoju, handlu i inwestycji, które kształtują nasze życie.
Poza „silnym człowiekiem”
To prowadzi mnie do drugiego rozumienia przywództwa: ocenianego na podstawie kryteriów zaczerpniętych z charakteru władzy premiera w państwie brytyjskim, stanowiska ukształtowanego przez dziesięciolecia adaptacji – ale nie transformacji – opisu stanowiska dyrektora generalnego w siedziba światowego imperium.
Postać Churchilla wciąż nie daje spokoju. Pojęcie przywództwa „silnego człowieka”, według którego Jeremy Corbyn wydaje się zbyt często oceniany, nie jest tylko kwestią stylu „macho” (chociaż silny wpływ feministyczny pomógłby w radykalnym przemyśleniu na nowo przywództwa). Jest ono zakorzenione w naturze niepisanej konstytucji Wielkiej Brytanii i ogromnej, choć nieprzejrzystej władzy, jaką przyznaje ona władzy wykonawczej: szerokie uprawnienia patronackie, uprawnienia do prowadzenia wojny, gotowości do naciśnięcia przycisku nuklearnego, zasiadania przy stole parlamentu Rady Bezpieczeństwa i NATO i pod wieloma względami zachować ciągłość państwa brytyjskiego.
Argumentuję zatem, że chociaż warunki decydowania o wyborze Corbyna są całkowicie w naszym zasięgu – zwłaszcza jeśli jego krytycy z Parlamentarnej Partii Pracy wykazali pewien szacunek dla jedności partii, jaki lewica okazywała w całej historii partii – jego wiarygodność jako premiera wymagają skutecznego rzucenia wyzwania scentralizowanemu charakterowi władzy w naszym systemie politycznym, w tym antydemokratycznemu systemowi wyborczemu, w którym zwycięzca bierze wszystko. Wyzwanie to należało podjąć teraz, będąc w opozycji, przy szerokim udziale społeczeństwa. To był jego zadeklarowany cel, ale on i odpowiedzialny za to minister cieni, Jon Trickett, osiągali go demoralizująco powolnie. „Nowa polityka”, którą głosi Corbyn, z pewnością musi być wyraźnym programem zmian instytucjonalnych, a nie tylko zmianą stylu w głównej skrzynce dyspozytorskiej.
Kwestie instytucji i polityki są ze sobą ściśle powiązane. Krytycy Jeremy’ego Corbyna rzadko otwarcie mówią, jak daleko sięga ich krytyka pod adresem Corbyna, jeśli chodzi o jego zdolność do sprostania obowiązkom wysoce skoncentrowanej władzy. Albo czy w istocie ukrytą kwestią leżącą u podstaw buntu, być może nie podzielaną lub uznawaną przez wszystkich rezygnujących, jest spór co do polityki: w sprawie energii jądrowej, wojny, bezpieczeństwa, poszanowania ciągłości władzy wykonawczej – spór które wyjdą na jaw i staną się wyraźne, gdy staną się jasne konsekwencje Chilcota dla naszego systemu politycznego i ustalonych form przywództwa politycznego. I wreszcie przekonanie, odzwierciedlające wpływ tajemniczych nacisków płynących ze strony „państwa stałego”, które po prostu nie pozwoli socjaliście, który ma na myśli to, co mówi, zostać premierem.
Tak czy inaczej, w obliczu siły nastrojów antysystemowych wśród młodych i starszych byłoby przewrotnym zastąpienie przywódcy zaangażowanego w łamanie władzy establishmentu takim, który jest zaangażowany i gotowy ją zachować.
Połączenia wyniki ostatnich wyborów w Hiszpanii wskazywać w podobnym kierunku. Tam głos nowej polityki, Unidos Podemos, nie zdołał kontynuować swojego oszałamiającego wzrostu elektoratu, częściowo dlatego, że jego lider Pablo Iglesias zaczął zachowywać się jak konwencjonalny polityk, a kierownictwo partii zamknęło swoje lokalne kręgi aktywistów. Innymi słowy, możliwość wyboru w kontekście dzisiejszej świadomości antysystemowej wymaga radykalnych reform politycznych i sojuszy, aby je osiągnąć, a nie obsesji na punkcie bycia establishmentem w oczekiwaniu.
Kolejnym wyzwaniem ze strony Hiszpanii i doświadczeń lewicy Ameryki Łacińskiej, które wpłynęło na przywództwo Podemos, jest to, że charakterystyczną cechą radykalnej lewicy na całym świecie jest nacisk, jaki kładzie ona na działania i organizację poza parlamentem. Znaczenie tego nie polega na przeciwstawianiu się działaniom w parlamencie i za jego pośrednictwem, ale raczej jako niezbędne źródło przeciwwładzy dla potężnych partykularnych interesów, które blokowały lub podważały radykalne polityki, do realizacji których wybrane rządy miały w przeszłości powszechny mandat. Po problematycznych doświadczeniach lewicowych rządów w Ameryce Łacińskiej należy jednak pójść dalej i rozróżnić różne formy pozaparlamentarnych organizacji ludowych z punktu widzenia rodzaju tworzonej przez nie kontrwładzy. Lewicowi przywódcy w Ameryce Łacińskiej, czy to Nestor i Cristina Kirchner, Hugo Chavez, Eva Morales czy Lula Da Silva, podczas sprawowania rządów zwykle zachowywali się tak, jakby lewicowe mobilizacje uliczne populistyczne były wystarczające jako źródło kontrwładzy. Podejście to okazało się trudne do utrzymania i nieodpowiednie jako sposób na zwiększenie poparcia społecznego. Gromadzi zwolenników, ale nie zapewnia trwałego sposobu tworzenia sojuszy i docierania do niezadowolonych. W przypadku głębszych i bardziej opartych na podziale władzy form uczestnictwa społecznego bardziej obiecujące są inne, zwykle bardziej lokalne doświadczenia z Ameryki Łacińskiej.
Na przykład budżet partycypacyjny w początkach Partii Robotniczej, kiedy znaczne sumy pieniędzy przeznaczano za pośrednictwem gmin dzielących władzę decyzyjną (a nie tylko konsultując się) z obywatelami, którzy organizowali się za pośrednictwem autonomicznych instytucji masowego uczestnictwa lub ponownie we wczesnym wsparciu Partii Robotniczej za okupację ziemi i uprawę przez MST (Ruch bezrolny). Chodzi o to, że te dwa przykłady obejmują polityczne wsparcie i współpracę z autonomicznymi organizacjami obywatelskimi, potwierdzającymi swój potencjał transformacyjny poprzez materialne, produktywne inicjatywy o trwałym charakterze i w sposób ilustrujący rodzaj społeczeństwa, który byłby możliwy, gdyby mogłyby być szerzej rozpowszechnione. W rzeczywistości w przypadku Partii Robotniczej w Brazylii jej przywódcy nie tylko nie uogólnili takich inicjatyw partycypacyjnych, ale zawarli sojusze w ramach korozyjnego systemu politycznego, aby zdobyć i utrzymać się na stanowisku, ale kosztem porzucenia szerszych źródeł władzy zmienić społeczeństwo.
Zdaniem Corbyna takie możliwości wspierania i pomagania w budowaniu mocy transformacyjnej za pomocą metod prawdziwie partycypacyjnych – wykraczających poza zwykłą mobilizację wsparcia – zapewniają radykalne inicjatywy związkowe skupiające się na celu i treści pracy swoich członków (na przykład niedawne pozytywne kampanie NUT docierające do do rodziców i szerszej społeczności); są one widoczne w ruchu środowiskowym wokół eksperymentów z demokratycznie zorganizowanymi odnawialnymi źródłami energii; są one historycznie zilustrowane w radykalnej polityce gospodarczej GLC, w inicjatywach robotniczych na rzecz dywersyfikacji przemysłu obronnego i odejścia od broni masowego rażenia (jak Trident) oraz w wielu inicjatywach feministycznych mających na celu wprowadzenie zmian, które wyzwalają kobiety tu i teraz poprzez rozszerzoną i zdemokratyzowane usługi publiczne. Corbyn mówił o podążaniu za swoją wiarą w mądrość zwykłych ludzi poprzez sporządzanie manifestu Partii Pracy w sposób partycypacyjny, zamiast pisać go ze swoimi doradcami. Po odnowieniu jego mandatu w nadchodzących wyborach mogłoby to stanowić okazję do wyjścia poza postawę defensywną, jaką prezentował przez wiele pierwszych dziewięciu miesięcy jego kadencji, i zbudowania polityki rzeczywiście partycypacyjnej.
Naszą największą szansą na to, aby powszechne nastroje antysystemowe stały się siłą na rzecz demokracji, a nie reakcji, jest to wspieraj Jeremy’ego Corbyna w budowaniu takiego kreatywnego procesu partycypacyjnego, ale jednocześnie podejmować własne inicjatywy w ramach wspólnego, sieciowego ruchu na rzecz zmian politycznych. Czasy są tak interesujące i zmieniają się tak szybko, że łatwo jest zostać zatrzymanym przy wsparciu widzów skupionych na Corbynie. Potrzebne jest jednak praktyczne wsparcie, zwłaszcza inicjatywy poprzez pęd która otwarta jest na bycie platformą szerokiego spektrum działań twórczych.
Hilarego Wainwrighta jest członkiem kolektywu redakcyjnego Red Pepper i członkiem Instytutu Transnarodowego.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna