Polityczne trzęsienie ziemi właśnie nawiedziło San Francisco, kiedy wśród wielu kontrowersji upadły plany budowy 331 luksusowych mieszkań na wynajem i luksusowych mieszkań w sercu robotniczej dzielnicy Mission District w San Francisco.
Zaprojektowany dla ruchliwego węzła komunikacyjnego 16th i Mission Streets, dziesięciopiętrowy kompleks mieszkaniowy firmy Maximus Real Estate Partners, byłby największym, jaki kiedykolwiek zbudowano w historii okolicy.
Jednak wszystko to spadło, zanim w ogóle wzrosło.
Nie z powodu „klęski żywiołowej” czy „usterki San Andreas”, ale w dużej mierze z powodu prawie dwuletnich protestów społeczności na proponowanym placu budowy, tłumnych przesłuchań w sprawie pozwoleń, a nawet bardzo dużego okupacji ratusza.
Maximus sam sugeruje, że „społeczna opozycja zdała sobie sprawę, że jej wysiłki mogą spowodować, że (Maximus) wypadnie z pola widzenia”. Wskazując palcem gdzie indziej, Maximus nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za rozpad umowy po tym, jak nie dotrzymał terminu umowy z właścicielami gruntów, Jang Family Trust.
Potwór w misji
Ten luksusowy plan, bardzo skutecznie nazwany przez aktywistów „potworem w misji”, spotkał się z oddźwiękiem w opinii publicznej. Dlaczego?
Ponieważ żaden z najlepszych lokali nie byłby dostępny dla lokalnych mieszkańców o niskich i średnich dochodach, którzy obecnie, według koalicji Plaza 16, borykają się z „szybko rosnącymi czynszami, rosnącymi eksmisjami i napływem mieszkań z najwyższej półki”.
Dlatego o godz 12 południe, poniedziałek, 24 sierpnia, w tym samym miejscu, w którym znajdował się wymyślony przez inwestorów i od dawna odrzucony przepis na „Monster” na ekskluzywne życie, słychać było bardziej autentyczne głosy lokalnych sąsiadów, świętujące jego implozję.
Wśród kilkudziesięciu zgromadzonych był Conny Ford, wiceprzewodniczący ds. społecznych Rady Pracy San Francisco, AFL-CIO.
Zapytana, czy jest zadowolona z upadku umowy z Maximusem, pochyliła się do przodu i położyła ręce na moich ramionach: „Żartujesz? Jestem wstrząśnięty!"
Po kilku chwilach uśmiechu szybko dodała: „To pokazuje, że aktywizm się opłaca. Teraz musimy wrócić do pracy na rzecz tańszych mieszkań”.
To właśnie ta zdecydowana determinacja była w pełni widoczna, gdy prelegenci rajdu mówili o większej liczbie „potworów”, z którymi należy się zmierzyć, wymieniając w szczególności „Bestię na Bryant St.”, pobliską prywatną inwestycję luksusowych apartamentów na terenie, który w przeciwnym razie kwalifikowałby się do o federalne finansowanie mieszkań w 100% przystępnych cenowo.
Tak więc przedstawiciel koalicji Plaza 16, Andy Blue, powiedział mi: „Potwór” to tylko jedno zwycięstwo w długiej walce z bardzo potężnymi interesami finansowymi”.
On ma rację.
Inwestorzy na rynku nieruchomości umieszczają San Francisco na pierwszym miejscu wśród swoich potencjalnych klientów, a w 2014 r. uznali je za numer jeden. A dzielnica Mission jest w ich oczach punktem zerowym.
Jak szczerze przyznał deweloper z San Francisco, Eric Tao z AGI Capital, „posiadanie w Misji terenu, na którym można budować budynki mieszkalne, to złoto. Nie obchodzi mnie, jaki jest rynek. Nawet jeśli na rynku panuje najgorsza sytuacja, jest to złoto, ponieważ każdy chce być w Misji”
Oczywiście, mówiąc „wszyscy”, Tao ma na myśli tych, którzy płacą najwięcej.
Gentryfikacja i wysiedlenie
Te impulsy zysku napędzają spór między zewnętrznymi inwestorami a przeważnie latynoskimi rodzinami, młodzieżą, artystami i aktywnymi politycznie mieszkańcami słonecznej, ciepłej Misji, gdzie rozgrywają się wszystkie szersze konflikty klasowe, społeczne i finansowe naszego narodu.
Obecnie w okolicy zatwierdzono do budowy około 500 lokali mieszkalnych, ale jak dotąd tylko 34 mieszkania są dostępne po cenie niższej od niezwykle zawyżonej stopy rynkowej w San Francisco.
To odsetek jeszcze gorszy niż 627 mieszkań wybudowanych w Misji od 2009 r., kiedy to San Francisco Business Times podało, że 9.6% z nich było dostępnych dla mieszkańców o niskich dochodach.
Te niepokojące liczby podsyciły lęki i niepokoje mieszkańców okolicy i zapoczątkowały wzmożony poziom aktywizmu.
A teraz, od upadku Maksyma (nie mylić ze znacznie bardziej imponującym rzymskim politykiem i generałem), panuje większy optymizm.
Widać to po uśmiechniętych i dumnych twarzach zachęconych działaczy.
Ale Maximus nie jest taki szczęśliwy
Twierdząc, że wydał już osiem milionów dolarów, Maximus złożył pozew, próbując odzyskać pieniądze od rodziny Jang.
W pozwie zarzucono, że Jangowie mieli na myśli innego dewelopera, który oferował więcej pieniędzy, co stanowiło zachętę do usunięcia Maximusa z pola widzenia. Ale w istocie Maximus głównie narzeka na szeroko zakrojoną debatę publiczną, która według nich sabotowała cały projekt.
Takie dramaty i intrygi między bogatym inwestorem a bogatym właścicielem ziemskim nie są niczym niezwykłym, ale aktywiści Plaza 16 nie chcą brać w tym udziału.
Protestujący upierają się, że wewnętrzna kłótnia między Maximusem a Jangami o ekskluzywne nieruchomości i rozwój nie jest naszą walką.
Liderka Plaza 16.org i rodzicielka z dzielnicy Mission, Bianca Gutierrez, podkreśliła to, mówiąc mediom, że „mamy nadzieję, że Potwór został zabity, ale nie jesteśmy zainteresowani innym wysokiej klasy deweloperem oferującym więcej tego samego”.
Zamiast tego koalicja chce, aby burmistrz Lee kupił teren „Monster” od rodziny Jang i przekształcił go w mieszkania w 100% niedrogie.
Miejski Fundusz Mieszkaniowy
W rzeczywistości miasto przeznacza pieniądze z podatków generowane przez „działalność związaną z nieruchomościami” Departamentu Mieszkalnictwa na rozwój niedrogich mieszkań. Burmistrz Lee zgodził się przeznaczyć z tego funduszu około 250 milionów dolarów.
Działacze na rzecz mieszkalnictwa mówią mi, że istnieje wyraźna i rozpaczliwa potrzeba funduszy publicznych jako alternatywy dla inwestycji prywatnych, które wypychają ludzi. Jednakże powiedziano mi również, że niewielka kwota zaproponowana przez burmistrza jest niewystarczająca i w tej sprawie aktywiści ponownie mają nadzieję, że wsparcie społeczne coś zmieni.
Niektórzy wybrani urzędnicy miejscy wezwali już burmistrza do podwojenia wydatków na wsparcie budowy tanich mieszkań.
Miasto złota, ponownie
Nie jest to problem, który da się szybko rozwiązać. Można zarobić zbyt dużo pieniędzy. Jak z wielką niecierpliwością mówi deweloper Tao, nieruchomości w San Francisco są jak złoto.
Jednak wysiedleni mieszkańcy widzieli na własne oczy niesmaczną stronę współczesnej złotej ery i tego, jak zapoczątkowuje ona nową erę spekulantów i bandytów.
Aktywiści z niecierpliwością czekają zatem na Prop I, listopadową inicjatywę dotyczącą głosowania, która nałoży 18-miesięczne moratorium na praktycznie całą zabudowę i rozbiórkę na terenie Misji, z wyjątkami dotyczącymi wyłącznie niedrogich mieszkań, do czasu opracowania planu zagospodarowania przestrzennego który porusza pilne problemy masowych eksmisji, wysiedleń i gentryfikacji.
Zwolennicy sprawiedliwego mieszkalnictwa nazywają to „przerwą na plan”.
Oprócz pozyskiwania funduszy miejskich na niedrogie mieszkania i walki z luksusowymi inwestycjami, takimi jak „Bestia na Bryant”, organizatorzy twierdzą, że Prop I to kolejny duży krok w kierunku spowolnienia „krwawienia z przesiedleń”.
Z odnowioną pewnością siebie działacze społeczni zebrali się o godz. 16th i Mission wydawali się gotowi wziąć to wszystko na siebie. Można było to zobaczyć w ich oczach i usłyszeć w ich głosach, gdy kilku zapewniało mnie: „jesteśmy gotowi na dłuższą metę. To ich inwestycje, ale to są nasze domy!”
Carl Finamore nadal mieszka w San Francisco, ledwo, i jest delegatem Loży Mechanicznej 1781 do Rady Pracy San Francisco, AFL-CIO. Można się z nim skontaktować pod adresem [email chroniony]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna