Po latach bagatelizowania strajków związek finansujący organizację fast foodów przyjmuje teraz tę taktykę. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy pracownicy serwisu zorganizowali krótkie strajki pracowników fast foodów w siedmiu miastach, w tym w największym w Detroit, gdzie 400 pracowników opuściło dziesiątki restauracji i całkowicie zamknęło trzy.
Fast foody to mało prawdopodobny cel związkowy ze względu na dużą rotację siły roboczej i wielopoziomową własność franczyzową. Organizatorzy twierdzą, że przyszłość jest niepewna. Jedyne, co wydaje się pewne, to to, że typowe wybory związkowe nie przyniosą skutku.
Niemniej jednak strajki poruszyły wyobraźnię pracowników fast foodów w całym kraju, którzy ciężko pracują w jednym z niewielu rozwijających się sektorów gospodarki. Nieprzewidywalne godziny pracy, tyrańscy szefowie i szalejąca kradzież wynagrodzeń obniżają ich i tak już niskie płace.
„Kiedykolwiek chcą obniżyć koszty pracy”, menedżerowie zmuszają pracowników do zakończenia pracy i kontynuowania sprzątania restauracji lub przechowywania zapasów, powiedziała Kasseen Silver, która pracuje dla Burger King w Harlemie. „To trudne, wiedzieć, ile godzin przepracowałeś w tygodniu, a twoja wypłata tego nie odzwierciedla”.
Upokorzenie często wiąże się z pracą. Napastnik Jimmy'ego Johna, Rasheen Aldridge z St. Louis, powiedział, że pewnego dnia w godzinach szczytu lunchu jego szef wręczył mu kartkę z informacją: „Zrobiłem dzisiaj trzy złe kanapki”, po czym zrobił zdjęcie. A mówiąc „źle” jego szef miał na myśli, że dodał do kanapki indyka i pieczonej wołowiny w niewłaściwej kolejności.
„Dla nich jesteśmy bandą numerów ubezpieczenia społecznego” – powiedział pracownik Domino, Gregory Reynoso, podczas niedawnej demonstracji na Manhattanie. Zeszłej jesieni doprowadził do strajku sześciu współpracowników. 4 kwietnia 17 jego współpracowników wyszło.
Wydawało się, że strajki fast foodów wzięły się znikąd, kiedy pierwszy z nich rozpoczął się w listopadzie zeszłego roku w Nowym Jorku, ale są częścią skoordynowanych wysiłków SEIU, które finansuje swój dwuletni projekt „Walcz o Uczciwa gospodarka”.
FFE została pierwotnie utworzona, aby „zmienić środowisko” poprzez szereg działań na rzecz sprawiedliwości gospodarczej, szczególnie w stanach zagrożonych prawodawstwem dotyczącym prawa do pracy, a także aby pomóc Barackowi Obamie w zdobyciu prezydentury w 2012 roku.
Związek finansuje grupy w co najmniej 10 miastach, które będą zatrudniać organizatorów fast foodów. W niektórych miastach grupy tworzyło SEIU; w innych przypadkach nie są ze sobą powiązane. Związek wysyła pracowników, którzy mają szkolić organizatorów i koordynuje wysiłki za pomocą krajowych rozmów telefonicznych.
Na przykład w Nowym Jorku akcją przewodniczy New York Communities for Change, która powstała z popiołów ACORN w 2010 roku. Zeszłej wiosny grupa zatrudniła 40 organizatorów fast foodów.
Początkowo nawiązali kontakt z pracownikami, prosząc ich o podpisanie petycji w sprawie jednej z trwających kampanii grupy – na rzecz tanich mieszkań lub przeciwko znienawidzonej polityce nowojorskiej policji „zatrzymaj i przeszukaj”, według dwóch organizatorów.
Wyposażoni w nazwiska i numery telefonów organizatorzy dzwonili i spotykali się z pracownikami latem i jesienią.
„Była taka duża rotacja, nawiązaliśmy kontakty, a potem już tam nie pracowali” – wspomina Dylan Tucker, który pracował nad początkową fazą kampanii w Nowym Jorku.
Ogólnie jednak obroty w branży fast foodów gwałtownie spadły podczas recesji – w jednej z publikacji branżowych podano, że osiągnęły rekordowo niski poziom – a linie pikiet w związku z ostatnimi strajkami biorą udział wiele osób, które pracowały w tym samym miejscu od ponad dwóch lat.
SZYBKA EKSPANSJA
Kampania typu fast food początkowo skupiała się na Nowym Jorku i Chicago, ale badanie przeprowadzone wśród tych pracowników wykazało, że zdecydowana większość opowiadała się za uzwiązkowieniem. To właśnie wtedy SEIU rozszerzyło swoje działania na wiele innych miast, powiedział Tucker.
Chociaż organizatorzy kierowali się standardowym modelem, licząc pracowników pomocniczych w każdym sklepie jak przy głosowaniu związkowym, jest mało prawdopodobne, aby kampanie przebiegały normalną drogą do wyborów do Rady Pracy.
„Standardowe sposoby działania nie sprawdzą się w tej branży” – powiedział Martín Rafanan, minister współpracujący z organizacją Jobs with Justice w St. Louis, gdzie 130 maja strajkowało 30 pracowników z 8 różnych placówek.
„Na bieżąco rozwiązują sprawę”, powiedział Rafanan, ale ważnym elementem jest wsparcie ze strony liderów społeczności, takich jak duchowni i członkowie rady miejskiej. Powiedział, że każdy robotnik, który strajkował w St. Louis, wrócił z delegacją tych przywódców (patrz ramka).
Dzięki podobnej taktyce stosowanej w całym kraju odwet po strajku został ograniczony do minimum. W większości przypadków zwolennicy społeczności z wyprzedzeniem dostarczają pisma, w których informują kierownictwo, że pracownicy rozpoczynają strajk i dlaczego – powiedział.
Pracownicy z St. Louis, z których część była już zaangażowana w kampanie Jobs with Justice, mające na celu ograniczenie chwilówek i podniesienie płacy minimalnej, udali się całą grupą do Chicago na tamtejsze strajki i zainspirowali się, powiedział Rafanan. Przewiduje, że latem tego roku odbędzie się krajowe spotkanie pracowników.
GDZIE JEST DŹWIGNIA?
Workers Organizing Committee of Chicago może się pochwalić, że zrzesza pracowników ponad 100 różnych pracodawców z branży fast food i handlu detalicznego. Około 300 strajkowało 24 kwietnia, głównie z firm w centrum miasta.
Przy takim zestawie pracodawców wydaje się, że wysiłki mają na celu zorganizowanie pracowników nisko opłacanych nie w związek, ale w siłę, która mogłaby wymusić zmiany od władz lokalnych.
„Względna władza, jaką ta siła robocza ma nad indywidualnymi pracodawcami, będzie minimalna” – powiedział Bill Fletcher Jr., przewodniczący nowego National Retail Justice Alliance, zespołu doradców i grupy rzeczników, który otrzymuje pewne wsparcie od pracowników branży spożywczej i handlowej. „Jednak siła, jaką ta siła robocza ma na poziomie ogólnomiejskim, jeśli chodzi o wpływanie na władze miejskie, może być bardzo destrukcyjna”.
Podwyżka płacy minimalnej w mieście lub zarządzenie miasta wymagające płatnego zwolnienia lekarskiego, wyrównałoby szanse pracodawców: nie mogliby oni argumentować, że wyższe płace pracownikom postawiłyby ich w niekorzystnej sytuacji w porównaniu z konkurencją.
Pracownicy mogliby zrozumieć i poprzeć „racjonalną, przekonującą strategię zmierzającą do standardów ogólnomiejskich” – powiedział Fletcher, były dyrektor ds. edukacji AFL-CIO.
Oprócz podwyżki płacy minimalnej wysiłki takie mogą obejmować wymóg, aby osoby pracujące w niepełnym wymiarze godzin otrzymywały stały grafik lub, jak zasugerował Fletcher, Standard zwalniania w ramach „tylko powodu”.. Słuszna przyczyna pomogłaby wszystkim pracownikom stanąć w obronie siebie – nie tylko tym, którzy próbują tworzyć związki zawodowe.
Kumulują się małe zwycięstwa. W Nowym Jorku kampania zlecił badanie wśród 500 pracowników fast foodówi okazało się, że 84 procent doświadczyło jakiejś formy kradzieży wynagrodzeń. Prokurator generalny stanu wszczął śledztwo.
A tydzień po strajkach w St. Louis szef Aldridge’a, ten z napisem „trzy złe kanapki”, został zwolniony za złe traktowanie pracowników.
GOSPODARKA NISKICH PŁAC
Organizując Walmart i fast foody, związki podążają za miejscami pracy. Choć zaledwie 21 procent stanowisk pracy utraconych w czasie recesji dotyczyło zawodów niskopłatnych, według raportu National Employer Law Project z zeszłego roku aż 58 procent nowo utworzonych stanowisk pracy to XNUMX procent.
A odkąd recesja oficjalnie się „zakończyła”, dochody 1% najwyższego społeczeństwa wzrosły o 11.2%, podczas gdy dochody 99% spadły o 0.4%, według ekonomisty z Berkeley, Emmanuela Saeza.
Narodowo, 40 procent pracowników w USA zarabia obecnie mniej niż płaca minimalna z 1968 roku: 10.64 dolarów w dzisiejszych dolarach.
Podobnie jak strajkujący pracownicy Walmartu, organizatorzy fast foodów postrzegają swoje żądanie podwyżek jako sposób na pobudzenie całej gospodarki, przekazując pracownikom więcej pieniędzy do wydania na towary i usługi.
SEIU trzyma rękę na pulsie, ale pewnym elementem jego planu jest agitacja na rzecz podniesienia płacy minimalnej, co pomogłoby także woźnym i ochroniarzom związku.
„Jeśli naprawdę celem jest podniesienie płacy minimalnej [na poziomie legislacyjnym], ważne jest, aby pracownicy wiedzieli, że o to walczą” – powiedział Fletcher.
W towarzystwie pracowników fast foodów biorących udział w kampanii przedstawiciel Kalifornii George Miller i senator stanu Iowa Tom Harkin przedstawili 5 marca ustawy stopniowo podnoszące federalne minimum z 7.25 dolarów do 10.10 dolarów. Izba działała z nietypową dla siebie szybkością, kończąc ten pomysł 10 dni później, 233–184, kiedy został on dołączony do innego projektu ustawy.
Tylko nieco mniej ponura sytuacja jest w stanach. W następstwie strajków Walmartu i fast foodów zeszłej jesieni legislatura Nowego Jorku zgodziła się na powolne podwyższanie minimalnej kwoty minimalnej z 7.25 dolara do 9 dolarów do 2016 roku, ale nie będzie ona indeksowana według inflacji.
Inicjatywa obywatelska mająca na celu podniesienie minimalnej kwoty minimalnej w stanie Missouri o 1 dolara została w zeszłym roku zablokowana w głosowaniu ze względu na interesy biznesowe, a propozycja z Illinois została niedawno osłabiona w celu wykluczenia pracowników otrzymujących napiwki.
Strajkujący fast foody bez przeprosin żądają 15 dolarów za godzinę, co jest odważną kwotą, która obecnie stanowi mniej więcej średnią roczną pensję w USA „Piętnastka i związek” – skandowali strajkujący przed Wendy's na Brooklynie 4 kwietnia.
Kiedy w Detroit menedżerowie McDonald's we wschodniej części miasta wezwali innych pracowników, aby zapełnili zmiany strajkujących, oni również uderzyli, utrzymując sklep zamknięty.
Podniesieni na duchu energią i przywództwem strajkujących, obserwatorzy kampanii wyrażają przestrogę. Niektórzy mówią, że mają nadzieję, że związek przeznaczy trwałe zasoby i nie pozostawi pracowników na pastwę losu, jeśli cele legislacyjne nie zostaną natychmiast osiągnięte.
Martwią się też, że organizatorzy nie zapewniają zrównoważonego miejsca do organizacji poza miejscem pracy, co jest szczególnie ważne w branży restauracyjnej charakteryzującej się dużą rotacją. Organizacja Restaurant Opportunities Centres United utworzyła takie centra pracownicze w kilku miastach.
„Jeśli ktoś twierdzi, że zna odpowiedzi, prawdopodobnie się myli” – powiedział Rafanan o niezbadanych wodach przed nami. „Ale nasi rodzice i dziadkowie to zrozumieli i my też to zrobimy”.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna