Miliony ludzi codziennie doświadczają represyjnego charakteru amerykańskiego systemu imigracyjnego, co sprawia, że jego reformy stają się pilne. Naprawienie tego zepsutego programu jest integralną częścią budowania jedności wśród amerykańskich pracowników, która jest wymagana, aby stawić czoła korporacyjnym atakom Ameryki na nasze płace, prawa, publiczne usługi socjalne i warunki życia.
Jednak do niedawna Demokraci i Republikanie w dużej mierze odkładali reformę imigracyjną na dalszy plan, z wyjątkiem przemówień w kampanii i promowania bardziej represyjnych środków.
Teraz ponadpartyjny senatorowie z „Gangu 8” i prezydent Obama obiecują pewien rodzaj kompleksowej reformy imigracyjnej, która prawdopodobnie nastąpi na początku tego roku. Dlaczego zmiana?
Wiele napisano o milionach, których ta sprawa dotyczy io ich sile jako bloku wyborczego, czego ewidentnym dowodem była listopadowa reelekcja prezydenta Obamy. Jednak ta nowa uwaga jest także świadectwem siły ruchu na rzecz praw imigrantów, który wybuchł w 2006 roku, i jego potencjału, aby ponownie rozpalić się na ulicach, jeśli wkrótce nie uda się znaleźć drogi legislacyjnej. Gdyby nie te czynniki, nie byłoby ruchu na rzecz zmian w salach władzy politycznej i nie byłoby pozorów rozwiązywania problemów imigrantów.
Dzieje się tak dlatego, że politykę imigracyjną w dużej mierze determinują interesy korporacji. Dzieląc pracowników na kategorie z dokumentami i tych bez dokumentów, korporacje i ich prawodawcy stworzyli zdesperowaną podklasę. Często nieudokumentowani pracownicy otrzymują wynagrodzenie poniżej płacy minimalnej, są narażeni na niebezpieczne warunki pracy i molestowanie seksualne, mogą zostać zwolnieni za działalność związkową, mają ograniczony dostęp do świadczeń i żyją pod groźbą deportacji.
Branże zależne od nielegalnej siły roboczej imigrantów obejmują rolnictwo, przetwórstwo spożywcze, zagospodarowanie terenu i budownictwo, turystykę, produkcję odzieży, produkcję lekką, transport, handel detaliczny, opiekę zdrowotną i usługi domowe. Bez pracy „nielegalnych” imigrantów akcjonariusze tych branż straciliby znaczne zyski.
Chociaż korporacje czerpią ogromne zyski z tej podklasy zatrudnionych imigrantów bez dokumentów, ich status działa jak przeszkoda w prawach, świadczeniach i płacach wszystkich pracowników. W rywalizacji o pracę wielki biznes stawia zdesperowanych nielegalnych imigrantów przeciwko udokumentowanym pracownikom, oczekującym wyższych wynagrodzeń i ochrony prawnej. Skutkuje to podziałem pracowników i przyspieszeniem wyścigu w dół.
Aby zapewnić przykrywkę dla tego prowadzącego do podziałów, ale dochodowego porozumienia, zarówno Republikanie, jak i Demokraci propagują stereotyp, że nielegalni imigranci są drenażem społeczeństwa. Nie zgadza się to z faktami. Na przykład według Krajowego Forum Imigracyjnego osoby nieposiadające dokumentów płacą rocznie 7 miliardów dolarów podatków za świadczenia, z których w dużej mierze nie mogą skorzystać. Biorąc pod uwagę tę rażącą niesprawiedliwość i biorąc pod uwagę, że ich praca stanowi podstawę społeczeństwa, trudno twierdzić, że „nielegalna” imigracja drenuje gospodarkę.
Prawdziwa reforma?
Potrzebna jest polityka imigracyjna, która podniesie poziom życia wszystkich pracowników. Aby to osiągnąć, należy wyeliminować ograniczenia prawne, które często sprawiają, że nieudokumentowani pracownicy żyją w warunkach bliskich niewolnictwu. Amnestia, która była pierwotnym żądaniem ruchu na rzecz praw imigrantów, miała to zrobić. Amnestia oznacza drogę do obywatelstwa dla nielegalnych imigrantów, wolną od przeszkód biurokratycznych, zaporowych czasów oczekiwania, zbyt wysokich opłat, kar i zaległych podatków.
Takie ustawodawstwo pozbawiłoby wielki biznes możliwości podcinania płac i warunków pracy rodzimych pracowników poprzez zatrudnianie i superwykorzystywanie imigrantów bez dokumentów. Byłoby to korzystne dla gospodarki, ponieważ miliony wcześniej nieposiadających dokumentów imigrantów byłoby w stanie uzyskać lepsze zarobki i mieć więcej pieniędzy do wydania.
Ponadto pracownicy-imigranci byli źródłem wzrostu i ożywienia ruchu związkowego. Amnestia otworzyłaby ogromne zasoby do wzmocnienia Partii Pracy.
Prezydent Obama wraz z grupą 8 senatorów wykluczyli jednak już tak prosty krok, pomimo jego pożądanych skutków. Dla tych polityków kompleksowa reforma imigracyjna to balansowanie: muszą uspokoić społeczności imigrantów, rzucając im kość, nie zakłócając jednocześnie dochodowych ustaleń wielkiego biznesu.
Kość, która jest oferowana, jest duża – droga do obywatelstwa dla większości z 11 milionów nielegalnych imigrantów. Jednak doświadczenie pokazało, że to, co taka „ścieżka” oznacza dla tych, którzy chcą nią podążać, a czym faktycznie będzie, zanim politycy korporacyjni zakończą ją kształtować, to mogą być dwie bardzo różne rzeczy. Opierając się na przedstawionych już pobieżnie propozycjach, istnieje wiele powodów, aby zachować czujność, jeśli nie broń.
Dotychczasowe propozycje
We wniosku przedstawionym przez grupę 8 osób oczekuje się, że nieudokumentowani imigranci zapłacą grzywny, zaległe podatki i uzyskają „status prawny na okres próbny” według nieokreślonego kryterium, zanim będą mogli ubiegać się o pobyt stały. Powtarzając to podejście, Obama powiedział o drodze do obywatelstwa: „To nie będzie szybki proces, ale będzie to proces sprawiedliwy”.
Żadna droga do obywatelstwa nie będzie „sprawiedliwa”, jeśli takie przeszkody uniemożliwiają milionom ubieganie się o obywatelstwo, ponieważ nie stać ich na opłacenie i/lub zagubienie się w biurokratycznych ślepych zaułkach. Priorytety polityków popierających wszechstronną reformę imigracyjną wydają się skupiać na stworzeniu bardziej zniechęcającej drogi do obywatelstwa, niż jest to możliwe.
Propozycja senatorów wymaga również wprowadzenia systemu elektronicznej weryfikacji pracowników, aby mieć pewność, że pracodawcy nie zatrudnią ich, jeśli działają „nielegalnie”. Chris Calabrese z ACLU stwierdził w tej sprawie, co następuje:
„Zawarte w zarysie wezwanie do pracodawców, aby zobowiązali ich do korzystania z E-Verify, drogiego elektronicznego systemu weryfikacji zatrudnienia, jest słabo zamaskowanym wymogiem dotyczącym dowodu osobistego, który podważa prywatność każdego amerykańskiego pracownika, jednocześnie nakładając nowe obciążenia na przedsiębiorstwa. Obowiązkowa E-Verify nie tylko doprowadziłoby do dyskryminacji osób, które wyglądają lub brzmią „obcokrajowo”, ale także zwiększyłoby ryzyko kradzieży tożsamości i utrudniłoby znalezienie pracy”.
Być może najbardziej niepokojące w propozycji senatorów jest to, że wzywają oni do zwiększenia bezpieczeństwa granic i nadzoru nad osobami przebywającymi na wizach, zanim zostaną podjęte istotne kroki na drodze do obywatelstwa.
Pod rządami Obamy bezpieczeństwo granic zostało wzmocnione i zmilitaryzowane w niespotykanym dotąd stopniu. Kosztowało to amerykańskich podatników ponad 100 miliardów dolarów w ciągu ostatnich 10 lat, przy prawie 10 agentach Straży Granicznej na milę wzdłuż granicy amerykańsko-meksykańskiej, co spowodowało rosnącą liczbę zabitych i zamordowanych imigrantów.
Jeśli chodzi o zwiększenie nadzoru nad osobami przebywającymi na wizach, za Obamy do 2 r. deportowanych zostanie ponad 2014 miliony imigrantów. To przekracza liczbę imigrantów deportowanych podczas dwóch kadencji Busha i więcej niż liczba wszystkich wyrzuconych imigrantów razem wziętych przed 1997 r. Jeśli Obama a senatorowie poważnie podchodzili do stworzenia ścieżki do obywatelstwa, ich pierwszym mandatem byłoby powstrzymanie deportacji.
Naprawa zepsutego systemu imigracyjnego jest zbyt ważna, aby pozostawić ją politykom korporacyjnym. Konieczne jest, aby organizacje praw imigrantów, Partia Pracy i inne osoby popierające żądanie „Amnestii Teraz!” zacząć mobilizować się podczas największych możliwych marszów, aby pokazać niezaprzeczalne, masowe poparcie dla tego humanitarnego rozwiązania, które przyniesie korzyści wszystkim pracownikom.
Strategia takich wysiłków nie powinna polegać na popieraniu Demokratów, którzy oferowali jedynie karłowate próby rozwiązania reformy imigracyjnej, a przyniosą jeszcze mniej, jeśli uda im się to ujść na sucho. Oddolne wysiłki organizacyjne muszą raczej dążyć do stworzenia szerokiej jedności i zapewniać, że niezależnie od tego, co zrobią rządzący, będą w dalszym ciągu budować swoją siłę i nie zadowalać się reformami, które przedkładają interesy korporacji nad potrzeby pracowników.
Mark Vorpahl jest zarządcą związku, działaczem na rzecz sprawiedliwości społecznej i pisarzem dla Workers Action and Zajmij.com. Można do niego dotrzeć przy ul [email chroniony]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna