System „pierwszy przechodzi przez pocztę” doprowadził do powolnej śmierci krytycznej kultury politycznej. AV przynajmniej dałoby tlen do debaty
Odrętwienie Parlamentu na milionowy marsz przeciwko wojnie w Iraku pozostawiło po sobie dziedzictwo głębokiego sceptycyzmu wobec polityki parlamentarnej, jaką znamy. Czy w miarę narastania powszechnych protestów przeciwko erozji usług publicznych przez koalicję AV mogłoby uczynić nasze instytucje polityczne bardziej wrażliwymi na działania spoza klasy politycznej?
Punktem wyjścia jest mocny argument Thomasa Rainsborougha na rzecz przedłużenia prawa wyborczego niezależnie od bogactwa i majątku: „Najbiedniejszy mieszkaniec Anglii ma po co żyć, tak jak największy on… każdy człowiek, który ma żyć pod rządami, powinien najpierw: jego własna zgoda na poddanie się rządowi… najbiedniejszy człowiek w Anglii wcale nie jest związany w ścisłym tego słowa znaczeniu z tym rządem, któremu nie miał głosu, któremu mógłby się podporządkować”.
Cztery wieki od deklaracji Rainsborough, osiemdziesiąt lat od zdobycia przez sufrażystki powszechnego prawa wyborczego, brytyjscy premierzy rządzą bez mandatu większości, a rządy regularnie wdrażają politykę, która przynosi korzyści bogatym lub korporacjom, a nad którą najbiedniejsi w rzeczywistości nie mają nic do powiedzenia – likwidacja NHS jest kolejnym tego typu przejawem pogardy dla wyborców.
Innymi słowy, to, co było zwycięstwem demokratycznym – zdobyciem powszechnego prawa do głosowania, otwierającym dynamikę w kierunku bardziej radykalnych reform demokratycznych – zostało przekształcone w nieprzejrzysty system rządów elit.
System wyborczy „zwycięzca bierze wszystko” był istotnym wspólnikiem w tym przejęciu władzy przez establishment, w fałszywy sposób odwołując się do mitologii rządów demokratycznych, które przesłaniały charakter niepisanej, monarchicznej konstytucji Wielkiej Brytanii. Te tajemnicze ustalenia z kolei chroniły interesy finansowe miasta, które ukształtowały to, co jest, a co nie jest dozwolone jako opcje polityczne w debacie publicznej. Nic dziwnego, że establishment finansowy i polityczny zwiera teraz szeregi, aby zapewnić utrzymanie tej ochrony przed prawdziwą odpowiedzialnością publiczną.
Dowody masowego pozbawienia praw wyborczych będącego częścią tego systemu wyborczego są przytłaczające i zostały szeroko nagłośnione. Inną, mniej nagłaśnianą konsekwencją głosowania typu „pierwszy obok stanowiska” jest jednak powolna śmierć krytycznej kultury politycznej. Stanowi to podstawę przyciągania rywalizacji wyborczej w stronę centrum politycznego. Zamiast umożliwiać demokracji przedstawicielskiej, według słów teoretyka kultury Raymonda Williamsa, „reprezentowanie” wielości poglądów wyznawanych przez społeczeństwo, skutecznie wyklucza ona lub politycznie blokuje szeroką gamę alternatyw dla głównego nurtu.
Sytuacja uległa pogorszeniu w obliczu globalizacji korporacji, która zmieniła ukryte zasady debaty politycznej. Siła rynku globalnego sprawiła, że polityki na jego korzyść są przedstawiane jako nieuniknione, zamieniając politykę w proces technicznego zarządzania gospodarką. Wyzwanie dla tego procesu wymaga skoordynowanego poszerzania argumentacji i debaty, które są niezbędne dla kreatywności politycznej. Zamiast tego przywódcy Nowej Partii Pracy – których dziedzictwo okazuje się trudne do demontażu – traktowali otwartą debatę jako wykraczającą poza granice uzasadnionej polityki. Teraz, wciągnięci w ruchome piaski centrum, przywódcy Lib Demokratów robią to samo.
Dlatego postrzegam referendum jako szansę na otwarcie procesu strukturalnych zmian politycznych, szansę wynikającą z naszej odmowy zaufania przez wyborców do istniejących opcji politycznych. To o wiele ważniejsze niż ukaranie Nicka Clegga. Przywiązanie Clegga do poły płaszcza Camerona jest produktem obecnego systemu i on i Libijscy Demokraci nie będą w stanie kontrolować dynamiki zmian, jaką reprezentuje nawet minimalne otwarcie AV.
AV nie jest proporcjonalny i nie jest rozwiązaniem. Wymusi to jednak otwarcie debaty politycznej. Poglądy alternatywne, wcześniej marginalizowane lub wykluczane, stałyby się uzasadnioną częścią procesu politycznego – może na początku w minimalnym stopniu, ale przy wściekłym, wyobcowanym i zdeterminowanym elektoracie istniałaby realna możliwość otwarcia niepewnej dynamiki. AV umożliwi wyborcom zademonstrowanie swoich prawdziwych pierwszych preferencji, które obecnie są maskowane brakiem alternatyw oraz faktem, że wiele osób musi głosować taktycznie lub wstrzymać się od głosu.
Na przykład rosnący opór wobec poglądu, że „nie ma alternatywy” dla cięć, mógłby za pośrednictwem AV stać się bezpośrednio częścią procesu politycznego. Wyzwanie wyborcze tego rodzaju, jakie podjął Richard Taylor w Worcester, mogłoby stać się potężną siłą polityczną, ponieważ takie kampanie mogą zyskać poparcie szerokich warstw społeczności. AV wezwałaby główne partie do nawiązania kontaktu z siłami spoza Westminsteru, takimi jak setki tysięcy osób, które maszerowały przez Londyn 26 marca, upierając się, że ograniczenie usług publicznych nie jest sposobem na trwałe ożywienie gospodarcze. Mogłoby to również wzmocnić zdolność partii takich jak Zieloni do lepszego określania swojego poparcia na szczeblu lokalnym i położyć podwaliny pod nowe postępowe sojusze wyborcze w przyszłości.
Głos „nie” dla reformy systemu wyborczego wysłałby wszystkie błędne sygnały i zostałby rozgłoszony jako dowód na to, że brytyjskie społeczeństwo jest zasadniczo zadowolone z naszej polityki. Co gorsza, mogłoby to wykoleić istniejące zobowiązania dotyczące wprowadzenia PR dla drugiej izby. Nie tyle osłabiłoby koalicję, co potwierdziłoby naszą bezsilność wobec interesów, które przyświecają jej programowi. Nie bez powodu szef Sojuszu Podatników poświęcił swój czas na prowadzenie kampanii „nie”.
Wykorzystam szansę, jaką daje referendum, aby głosować na AV jako głos za zmianami. Mam nadzieję, że zapoczątkuje to dynamikę zmian napędzanych oddolnie, nie tylko na rzecz prawdziwej proporcjonalnej reprezentacji w Westminster, ale także na rzecz partycypacyjnego zgromadzenia konstytucyjnego, które stworzy demokratyczną spisaną konstytucję, której cele mogłyby z powodzeniem uwzględniać egalitarnego ducha Rainsborough.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna