Bezbronni lub uzbrojeni jedynie w amunicję bezsilnych, obrzucający kamieniami młodzi Kaszmirczycy rzucili się na śmiercionośną broń indyjskich sił paramilitarnych. Ruszyli naprzód, łamiąc godzinę policyjną i przeciwstawiając się śmierci. Wiele z nich zostało wykoszonych latem w wyniku bezlitosnego ostrzału sił paramilitarnych. W okresie od czerwca do września zginęło stu ośmiu młodych ludzi – w wieku przedszkolnym i nastoletnich chłopców. A gdy w powietrzu rozległy się krzyki o azadi (wolność), początkowo obojętne New Delhi ponownie stanęło w obliczu żądania samostanowienia dla Kaszmiru. Latem 2008 r. po raz ostatni w Kaszmirze doszło do brutalnych represji na porównywalną skalę. Pod koniec tego samego roku w listopadowych wyborach do zgromadzeń w Dżammu i Kaszmirze frekwencja była wyższa niż oczekiwano. W rezultacie zostały okrzyknięte przez New Delhi i większość Indii wielkim sukcesem. Gorąco wierzono, że widmo secesji ustało. Liczba ofiar śmiertelnych tego lata i zamieszanie, jakie pogrążyło się w dolinie od czerwca, potwierdziły te optymistyczne oczekiwania. Jeszcze w połowie września kule paramilitarne nadal zabijały dzieci w Kaszmirze na oczach prasy lokalnej, krajowej i międzynarodowej. I – według słów eksperta akademickiego – lato niezadowolenia w Kaszmirze ustąpiło miejsca jesieni nieszczęścia.
Po raz kolejny nadszedł czas, aby zadać pytanie, czy kontrolowany przez Indie Kaszmir może zostać zachowany jako integralna część Unii Indyjskiej. Nieco ponad dwa lata temu kwestia ta po raz ostatni pojawiła się jako pilna poza Kaszmirem. Latem 2008 roku w dolinie doszło do masowych, pokojowych protestów. Protesty zostały wywołane ogłoszeniem, że rząd stanowy zaproponował przekazanie gruntów publicznych funduszowi zarządzającemu coroczną pielgrzymką do hinduistycznego sanktuarium w Południowym Kaszmirze. Kiedy armia i siły paramilitarne otworzyły ogień do nieuzbrojonych demonstrantów, co najmniej jeden obserwator, pisarz Arundhati Roy, odpowiedział zdecydowanym „nie” na pytanie, czy Indie powinny utrzymać Kaszmir. Przytoczyła przerażające naruszenia praw człowieka – dziesiątki tysięcy zabitych, tysiące „zaginęło”, setki tysięcy torturowanych – które miały miejsce od czasu, gdy Indie rozpoczęły brutalną operację przeciw powstańcom w 1990 r. w odpowiedzi na wybuch pełnoprawnego buntu w dolinie. Przypomniała swoim czytelnikom o ciągłej traumie w Kaszmirze spowodowanej terrorem życia na celownikach ponad pół miliona ciężko uzbrojonych funkcjonariuszy policji i wojska. Mówiła o nieznośnych żądaniach stawianych skarbowi państwa w związku z kosztami utrzymania sił zbrojnych w Kaszmirze i nalegała, aby Indie potrzebowały wolności od Kaszmiru jeszcze bardziej niż Kaszmir wolności od Indii. Przedstawiono także kontrargumenty. Na przykład w artykule Opinion Asia, w którym autorzy ocenili argumenty za secesją Kaszmiru i doszli do wniosku – między innymi – że stosunki New Delhi z Kaszmirem nie były na tyle mordercze, aby uzasadniać secesję („Secesja w Kaszmirze: Dejavu od początku”, Opinia Asia, 2 września 2008). Brak systematycznej polityki ludobójstwa i eksterminacji w Kaszmirze był jednym z głównych powodów odrzucenia poglądu prosecesyjnego.
Dziś, w następstwie bezlitosnego zabijania dzieci w Kaszmirze, z chłodną pociechą można zauważyć, że polityka New Delhi w sprawie Kaszmiru nie miała charakteru ludobójczego. I pomimo niewątpliwych sympatii w Kaszmirze na rzecz samostanowienia, Indie nadal nie chcą porzucić tej słynnej krainy, słynnie okrzykniętej przez cesarza Mogołów rajem na ziemi. Panindyjskie pragnienie Kaszmiru jest widoczne nawet w wrażliwych i życzliwych komentarzach. Pragnienie to może znaleźć naprawdę absurdalne przejawy, jak w programie Face the Nation („Czy rząd powinien na nowo wymyślić swoją politykę w sprawie Kaszmiru”, 5 sierpnia 2010 r.). Na zakończenie program przedstawił punkt widzenia CNN-IBN – że młodzież w Kaszmirze pragnie uczestniczyć w sukcesie gospodarczym Indii. Chociaż poprzednia, prawie godzinna debata nie dostarczyła absolutnie żadnych podstaw do wyciągnięcia wniosku, który aż nazbyt pochlebia samozadowoleniu indyjskiej elity z powodu wysokiego tempa wzrostu kraju. W najgorszym wydaniu tendencja do postrzegania doliny Kaszmiru jako własności indyjskiej znajduje wyraz w ledwie czytelnych piorunach na temat bezkompromisowości mieszkańców Kaszmiru.
W literaturze dotyczącej konfliktów międzynarodowych od dawna dostrzega się podobieństwa między sytuacją w Kaszmirze a konfliktem palestyńsko-izraelskim. Od czasu przyjęcia neoliberalnych reform gospodarczych w 1991 r. indyjski establishment polityczny wzmocnił ten pogląd, porzucając politykę zagraniczną z epoki Nehruwia i stopniowo zacieśniając więzi z Izraelem. Powiązania te obejmują pomoc Izraela w kontrolowaniu zbuntowanej lub zniechęconej ludności w zmilitaryzowanym Kaszmirze. New Delhi dotychczas nie było w stanie zdać sobie sprawy, że ta bliskość z Izraelem jest samobójcza, gdy patrzy się na nią przez pryzmat indyjskiej polityki dotyczącej Kaszmiru. Jak wskazali akademicy Kanti Bajpai i Sumit Ganguly w artykule Opinion Asia (2 września 2008 r.), uprawnienie Indii do dalszego panowania nad Kaszmirem opiera się na fakcie, że ludobójstwo nigdy nie było elementem oficjalnej polityki Indii w ciągu lat sześćdziesiątych plus lata, jakie upłynęły od tymczasowego przystąpienia Kaszmiru do Unii Indyjskiej. Czy Indie podważą wówczas swój najsilniejszy tytuł do Kaszmiru, sprzymierzając się z państwem opartym na zasadach wypędzania i wywłaszczania rdzennej ludności? Izrael nie ma żadnego pożytku ze swoich obywateli palestyńskich ani mieszkańców okupowanej Palestyny. Nieważne, że ci Palestyńczycy są rdzenną ludnością terytorium, na którym powstało państwo żydowskie. Nieważne zasady sprawiedliwości społecznej i politycznej, prawo międzynarodowe, rezolucje ONZ, a nawet zwykłe ludzkie uczucia współczucia dla osób, które doświadczyły cierpień spowodowanych brutalną okupacją. Liczy się to, że przetrwanie Izraela jako państwa żydowskiego zależy od zniszczenia życia i kultury Palestyny. Stąd powolna eksterminacja praktykowana w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu. Oraz upokarzające żądania stawiane palestyńskim obywatelom Izraela. Z drugiej strony Indie potrzebują ludności kaszmirskiej, aby podtrzymać swój świecki, demokratyczny i pluralistyczny charakter. Stawką jest – między innymi – status moralny i polityczny Indii. Zatem państwo indyjskie nie ma absolutnie żadnej pokusy naśladowania Izraela i wprowadzenia polityki czystek etnicznych w Kaszmirze. Władcy Indii powinni uznać to, co oczywiste i przestać szukać w Izraelu lekcji, jak radzić sobie z rebeliantami w kraju.
Historycznie rzecz biorąc, w przypadku Kaszmiru wykluczono rozwiązanie izraelskie. Silne nastroje w Indiach na rzecz utrzymania Kaszmiru w ramach Unii Indyjskiej sprawiają, że marzenie o niepodległości jest nierealne. W tym momencie pozostaje więc znalezienie rozwiązania politycznego, które wykracza poza rzucanie na ludność Kaszmiru kolejnych wyborów lub kolejnego pakietu gospodarczego. W New Delhi mówi się o wznowieniu dialogu z przywódcami politycznymi Kaszmiru i o wdrożeniu środków mających na celu zdobycie serc i umysłów ludzi. To drugie łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Kaszmirczycy to przewrotna grupa. Powinni zdać sobie sprawę, że w ich historii nie było ani jednego momentu, w którym groziło im ludobójstwo. Zamiast jednak docenić swoje szczęście, agitują i nadal forsują swoje żądania. Do najmniejszych z ich żądań należy demilitaryzacja doliny i wycofanie AFSPA (ustawy o specjalnych uprawnieniach sił zbrojnych). Drakońska AFSPA zapewnia siłom bezpieczeństwa w Kaszmirze immunitet prawny za czyny podejmowane w imieniu lub pod pretekstem kontrpowstania. Zasadniczo otwiera drzwi do terroryzowania ludności cywilnej poprzez arbitralne aresztowania, pozasądowe egzekucje, śmierć w areszcie, gwałty, tortury i powiązane przestępstwa wszelkiego rodzaju. Oprócz żądania demilitaryzacji i uchylenia AFSPA istnieje jeszcze bardziej drażliwe wezwanie do azadi.
Lato niezadowolenia w Kaszmirze zaskoczyło nie tylko New Delhi, ale w ogóle Hindusów. Na nieszczęście dla mieszkańców Kaszmiru, pragnieniu indyjskiego społeczeństwa, by nadal posiadać Kaszmir, nie idzie w parze świadome zrozumienie zawiłej historii i polityki doliny. Większość Hindusów przymyka oczy na perfidne ingerencje New Delhi na autonomię Kaszmiru od czasu tymczasowego przystąpienia tego państwa do Indii w 1947 r. oraz na straszliwe cierpienia, jakie New Delhi – i pakistański establishment wojskowy – zadały Kaszmirowi w ciągu ostatnich dwóch dekad. Jak Basharat Peer, kaszmirski dziennikarz i autor „Curfewed Night” zauważył w programie Democracy Now, Kaszmir stał się papierkiem lakmusowym szowinizmu, jeśli chodzi o Indie. Następnie stwierdził, że liczba osób opowiadających się za tym, aby Indie powinny postępować z Kaszmirem metodami demokratycznymi, a nie brutalną siłą, jest niezwykle ograniczona. Używając jego ponurej miary, jest to liczba, którą można policzyć na palcach. Czy istnieje alternatywa dla rozpaczy i bezsilnej rezygnacji z uduszenia Kaszmiru? Jest oczywiste, że traumę Kaszmiru można złagodzić jedynie wówczas, gdy uda się przekonać wystarczającą liczbę Hindusów, aby przejrzeli propagandę i dezinformację na temat sytuacji w Kaszmirze. Weźmy na przykład AFSPA. AG Noorani, prawnik, ekspert ds. konstytucji i pisarz, stwierdził, że żadne inne indyjskie prawo nie wywołało takiego odium w kraju i za granicą, szczególnie i wielokrotnie w Komisji Praw Człowieka ONZ (Frontline, 24 września 2010 r.). Obserwatorzy, którzy odwiedzili Kaszmir, byli świadkami przerażającej militaryzacji oblężonego państwa. Mówi się, że Kaszmirczycy nienawidzą sił zbrojnych. A jednak w sondażu CNN-IBN (16 września 2010) 81% respondentów stwierdziło, że do rządzenia Dżammu i Kaszmirem potrzebna jest armia.
A co, jeśli można zrobić wszystko, aby przeciwdziałać zdradzie Kaszmiru przez indyjską klasę polityczną, siły zbrojne, media i inne grupy? Na to pytanie nie ma prostych odpowiedzi.
Jedyne, co można w tym momencie powiedzieć, to to, że istniejącą dotychczas lukę w literaturze dotyczącej Kaszmiru wypełniło ukazanie się na początku tego roku pamiętników „Curfewed Night” autorstwa Basharata Peera. Istnieje wyraźnie określony powód napisania tej książki, a mianowicie dostrzegalna luka w literaturze na temat Kaszmiru – ludzie z niemal każdej strefy konfliktu opowiadali swoje historie… Poczułem brak niepisanych ksiąg o Kaszmirze. „Curfewed Night” została napisana w wyraźnym celu zmniejszenia istniejącej pustki. Ta wymowna relacja z tragedii w Kaszmirze stanowi przekonujący wysiłek mający na celu rozwianie sztucznie stworzonej mgły otaczającej konflikt. Stanowi apel do sumienia politycznych Indii i Hindusów, a poza tym uważnego świata. Lektura „Nocy po godzinie policyjnej” oznacza dręczenie udręki. Stwierdzenie tego nie oznacza utożsamiania tych palących wspomnień o dorastaniu w cieniu wojskowego przejęcia Kaszmiru z jakimś wyciskaczem łez ze studiów filmowych w Bombaju. Moralna i emocjonalna złożoność perspektywy pisarza oraz oszczędna, niemal oderwana proza, w której napisana jest większa część narracji, wykluczają takie porównanie. Czasami jego oszczędny styl ustępuje miejsca lirycznym przywołaniom piękna i majestatu krajobrazu Kaszmiru. Narracja nie jest jednakowo ponura pomimo drobiazgowej dokumentacji, wiele lat po faktycznych wydarzeniach, losów ocalałych z masakr i tortur, ofiar i uczestników pierwszych lat buntu i kontrpowstania. Po części „Noc o godzinie policyjnej” jest świętem życia i kultury Kaszmiru. Jest to zarys praktyki islamskiej, która zapożyczyła elementy z przeszłości hinduskiej i buddyjskiej i nawet w szczytowym momencie konfliktu stawiała uparty opór talibanizacji. Potępienie militaryzacji ma charakter zarówno estetyczny, jak i moralny. Wyraża się to w wstręcie autora do struktur i wyposażenia wojskowego – broni, wież strażniczych, bunkrów, transporterów opancerzonych itd. – oraz w opisie Pari Mahal, pałacu księcia Dara Shikhoh Mogołów i ikony synkretyzmu kulturowego, jako najbardziej piękny obóz paramilitarny. „Curfewed Night” to opowieść o brutalnym ataku na raj – o rozprzestrzenianiu się obozów wojskowych w dolinie oraz o śmierci i strachu, które stają się rutyną niczym chodzenie do szkoły, gra w krykieta i piłkę nożną. Jest to także przywrócenie poprzez język i pamięć bogactwa etosu kaszmirskiego, czyli Kashmiriyat, tradycji, która obejmuje wartości harmonii społecznej i tolerancji religijnej.
„Noc o godzinie policyjnej” należy czytać jako ostrzeżenie dla New Delhi i Indii, aby ocalały pozostałości Kaszmiru sprzed konfliktu. Działać, zanim wszystko stracone. Tak się złożyło, że po połowie września New Delhi wreszcie rozpoczęło podejmowanie działań zaradczych. Do Śrinagaru wysłano delegację składającą się z wszystkich partii, aby obserwowała sytuację w terenie i przedstawiała zalecenia premierowi. W odpowiedzi kanały informacyjne nie kryły entuzjazmu z powodu wielkoduszności okazanej przez New Delhi. W rozmowie przez satelitę lub łącze wideo z przywódcą separatystów dobrze znany prezenter wiadomości nalegał, aby przywódca odwzajemnił się teraz, gdy New Delhi skontaktowało się z Kaszmirem. Entuzjastyczny gospodarz wiadomości zapomniał, że ponad setka dzieci uczestniczących w konflikcie w Kaszmirze zapłaciło najwyższą cenę za ostatnią falę niepokojów. Jest to pytanie, które powinni zadawać na posiedzeniach gabinetu w New Delhi, w studiach telewizyjnych i w felietonach. Jakie przebaczenie będzie można uzyskać w dolinie Kaszmiru po zdradzie o tak przerażających rozmiarach? Przebaczenie, nawet jeśli zostało udzielone, nie powinno oznaczać zapomnienia. Dlatego konieczna jest realizacja propozycji (np. „Ratowanie Kaszmiru”, Times of India, 23 września 2010 r.) zgłoszonych dla komisji Prawdy i Pojednania wzorowanej na tej, której w Republice Południowej Afryki przewodniczył Desmond Tutu. Mandat komisji będzie polegał na staraniach o zamknięcie sprawy poprzez uznanie tragedii, jaka wydarzyła się w ciągu ostatnich dwudziestu lat, oraz uznania tych, którzy zniknęli lub zostali zabici. Należy przede wszystkim zająć się budzącą strach kwestią AFSPA i demilitaryzacji. Mówi się, że siły zbrojne przeznaczyły setki akrów gruntów publicznych na obiekty wojskowe. Terenowi temu należy przywrócić pierwotne przeznaczenie. Czas na półśrodki minął wiele lat temu.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna