Porozumienie między Indiami a Stanami Zjednoczonymi w sprawie cywilnej współpracy nuklearnej jest już sfinalizowane. W ciągu niecałych trzech miesięcy zwolennicy, zwolennicy i fanatycy porozumienia nuklearnego odnieśli nieprzerwaną serię zwycięstw – głosowanie o zaufanie w indyjskim parlamencie (21–22 lipca), głosowanie w Grupie Dostawców Jądrowych (NSG) przyznające Indiom zwolnienie z przepisów eksportowych NSG (6 września) i wreszcie ratyfikacja porozumienia przez Kongres i podpisanie ustawy przez prezydenta Busha (8 października). Każde z tych wydarzeń, zwłaszcza ostatnie, wywołało przewidywalną rundę świętowania wśród głównych inicjatorów porozumienia nuklearnego po stronie indyjskiej i amerykańskiej, a także lobbystów, funkcjonariuszy państwowych, mediatorów i zwolenników. Zmęczone klisze na temat historycznego charakteru transakcji zostały wyrzucone i powtarzane do znudzenia. Grupy lobbujące NRI (Indyjczycy niebędący rezydentami) z siedzibą w USA, których siła polityczna była widoczna na różnych etapach realizacji porozumienia, z radością powitały „udaną” kulminację porozumienia nuklearnego, ogłaszając swoją lojalność i dumę ze swoich indyjsko-amerykańskich przynależności narodowych oraz wyrażając nadzieję na przyszłość, w której Indie i Stany Zjednoczone poradzą sobie na scenie światowej jako zgrani sojusznicy.
Radość NRI z porozumienia nuklearnego została powtórzona przez niektóre (bardzo nagłośnione) części indyjskiego społeczeństwa, a także kilka wiodących indyjskich gazet anglojęzycznych. Lobbingu NRI na rzecz porozumienia nie przeszkodziło opublikowanie we wrześniu – gdy umowa zbliżała się do mety – szeregu oświadczeń administracji Busha, które uwypukliły istniejącą rozbieżność między indyjskimi i amerykańskimi interpretacjami porozumienia 123, dwustronnego dokumentu, który został osiągnięty przez negocjatorów obu stron po miesiącach sporów dotyczących dokładnego sformułowania takich kwestii, jak kary, które weszły w życie, gdyby Indie przeprowadziły próbę nuklearną. Premier Manmohan Singh najwyraźniej pozostaje całkowicie nieporuszony ciągłym napływem oficjalnych deklaracji, które wzbudziły w Indiach obawy dotyczące negocjacji w złej wierze po stronie amerykańskiej. Oświadczenia administracji Busha sprawiły, że nawet żarliwie pronuklearny „Times of India” zaczął zastanawiać się, czy Bush wprowadził Indie w błąd. Łącznie oświadczenia te podważają uroczyste zapewnienia, jakie Premier składał indyjskiemu parlamentowi w tak kontrowersyjnych kwestiach, jak zabezpieczenie nieprzerwanych dostaw paliwa czy prawa do ponownego przetwarzania wypalonego paliwa jądrowego. Historyczne dąsy premiera z czerwca 2008 r., które doprowadziły do złamania wiary doktora Manmohana Singha w partie Lewicy i jego byłych sojuszników z koalicji, a także przyspieszyły wydarzenia prowadzące do operacjonalizacji porozumienia o współpracy nuklearnej między Indiami a USA, zostały następnie zastąpione przez niewzruszenie premiera w w obliczu narastających dowodów wskazujących, że strona amerykańska była zdecydowana zignorować indyjski punkt widzenia i narzucić amerykańskie zrozumienie dwustronnego dokumentu 123. Kierując się wskazówkami premiera, Ministerstwo Spraw Zagranicznych i główni negocjatorzy ds. energii nuklearnej odpowiedzieli, stwierdzając, że Indie są związane jedynie porozumieniem 123 oraz że przeznaczona dla Indii ustawa Hyde Act z 2006 r., która nakłada rygorystyczne ograniczenia na współpracę nuklearną, jest nieistotna w stosunkach między Indie i USA. Nieustannie powtarzali tę oszczędzającą twarz fikcję, mimo że Stany Zjednoczone wielokrotnie deklarowały, że dwustronne porozumienie nr 123 musi być zgodne z postanowieniami ustawy Hyde’a.
Lobbysta NRI postanowił przymknąć oko na luki, które pojawiły się w dwustronnym porozumieniu. W przeważającej części sposób postrzegania porozumienia nuklearnego wśród rodzimych Hindusów – w tym niektórych w kręgach oficjalnych – jest znacznie bardziej zróżnicowany niż pogląd NRI. Nawet gdy we wrześniu porozumienie nuklearne między Indiami a Stanami Zjednoczonymi nadal nabierało tempa, w Ministerstwie Spraw Zagranicznych słychać było pomruki niezadowolenia wśród urzędników, którzy nie byli w stanie naśladować beztroski premiera ani lobbysty NRI. Ich zastrzeżenia wynikały z deklaracji Prezydenta, która obniżyła status prawny dwustronnego dokumentu 123, nazywając go umową ramową. Ujawnienia o zaostrzeniu amerykańskiego stanowiska w sprawie porozumienia dwustronnego nastąpiły tuż po dosadnym piśmie Departamentu Stanu, w którym wyjaśniono, że USA zaprzestaną współpracy, jeśli Indie przeprowadzą próbę nuklearną. Oświadczenie prezydenta podważyło także to, co kiedyś okrzyknięto wielkim triumfem indyjskiej dyplomacji, a mianowicie zapewnienie USA gwarancji nieprzerwanych dostaw paliwa dla importowanych reaktorów do użytku cywilnego. Dotychczas wyliczone niejasności zawarte w dokumencie 123 dawały stronie indyjskiej podstawę sądzić, że dwustronna umowa zawierała wbudowane zapewnienie amerykańskiego wsparcia dla pozyskiwania paliwa jądrowego od innych dostawców NSG, nawet w przypadku zerwania współpracy przez USA. Kiedy to założenie zostało podważone, Indie ogłosiły, ale nie zrealizowały swojego zamiaru zwrócenia się o wyjaśnienia do administracji Busha. A ponieważ monsunowa sesja parlamentu została zamrożona w lipcu – a jej ponowne zwołanie miało nastąpić dopiero 17 października – premier w wygodny sposób uniknął konieczności udzielania parlamentu wotum zaufania lub bycia stawianym przed nim w kwestii przeciwstawienia się administracji Busha . Pod koniec września ujawniono zamiary rządu Manmohana Singha zakupu amerykańskich reaktorów zdolnych wygenerować 10,000 XNUMX MW energii jądrowej. Indyjska opinia publiczna – strona najbardziej zainteresowana takimi zakupami – dowiedziała się o nadchodzącej bonanzy dla amerykańskiego przemysłu nuklearnego, gdy Komisja Spraw Zagranicznych Senatu została poinformowana przez Podsekretarza Stanu ds. Politycznych Nicholasa Burnsa o treści listu intencyjnego zapewniony przez rząd Indii. Trzeźwi analitycy na próżno wskazywali na szaleństwo podejmowania tak wielkiego zobowiązania, biorąc pod uwagę ryzyko nieodłącznie związane z brakiem gwarancji dostaw paliwa przez cały okres eksploatacji reaktorów dostarczonych przez USA oraz przewagą technologiczną producentów francuskich i rosyjskich.
Międzynarodowa krytyka porozumienia nuklearnego była prowadzona przez grupy aktywistów i myślicieli politycznych, których główne obawy dotyczą kontroli zbrojeń, nieproliferacji i rozbrojenia nuklearnego. W rezultacie niewiele uwagi – na poziomie globalnym – poświęcono podważaniu norm i procedur demokratycznych po stronie indyjskiej w celu doprowadzenia do porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi. To, że indyjska demokracja jest jedną z głównych ofiar porozumienia, zostało przyćmione wśród radości z jednej strony indyjskich elit i amerykańskich NRI z powodu osiągnięcia nuklearnej nirwany, a z drugiej strony konsternacji odczuwanej na całym świecie w związku z podważaniem reżimu nierozprzestrzeniania broni jądrowej na polecenie USA. Porozumienie nuklearne z Ameryką spotkało się w Indiach z szeregiem sprzeciwów ze strony odpowiedzialnych formacji politycznych i społeczeństwa obywatelskiego oraz zostało skrytykowane przez naukowców, myślicieli strategicznych, intelektualistów i obserwatorów. Wątpliwości co do paktu nuklearnego były obecne na każdym etapie realizacji umowy, a stały się one szczególnie widoczne, gdy (wówczas) wstrzymana umowa nabrała tempa w lipcu). Niezgoda lewicy parlamentarnej z polityką reżimu Manmohana Singha jest dobrze znana, ponieważ lewica jako składnik koalicji rządzącej znalazła się w centrum uwagi mediów. Jednocześnie lewica stała się celem wszelkich form obelg, w tym najohydniejszych obelg, jedynie z powodu pryncypialnego kwestionowania przez nią strategicznego partnerstwa między Indiami a Stanami Zjednoczonymi, a w szczególności porozumienia nuklearnego. Lewica parlamentarna nie jest jednak osamotniona w swojej nieufności do porozumienia nuklearnego. Wielu indyjskich naukowców i analityków kwestionuje zasadność uzależniania bezpieczeństwa energetycznego kraju od importowanych technologii. Przed sztucznie zaplanowanym zwycięstwem premiera w głosowaniu o zaufaniu w dniach 21–22 lipca wystosowano publiczne wezwanie, aby zaprzestać pośpiechu w pogoni za porozumieniem nuklearnym i zaapelowano o debatę na temat roli energii jądrowej w krajowym systemie energetycznym Polityka bezpieczeństwa. Oświadczenie podpisali naukowcy z najważniejszych indyjskich uczelni, znana działaczka na rzecz praw do informacji Aruna Roy, byli urzędnicy Komisji Energii Atomowej i inne wybitne osobistości. We wrześniu, mimo że planowano wspólne podpisanie dwustronnego porozumienia 123 przez oba głowy państw, były ambasador w USA Lalit Mansingh powiedział, że Indie nie powinny podpisywać tego dokumentu, jeśli Stany Zjednoczone będą nalegać na odstąpienie od swoich zobowiązań zapewnienia dostaw paliwa. Jego zdaniem niegodne byłoby podpisanie przez Premiera traktatu, który został już uznany za niewiążący. Pisząc w języku hinduskim, MK Bhadrakumar oświadczył, że odrodzenie się Rosji, czego dowodem był konflikt na Zakaukaziu, oznacza początek nowej ery – takiej, w której należy uznać, że strategiczne partnerstwo Indii i Stanów Zjednoczonych utraciło swoją użyteczność.
Pomimo ich siły i autorytetu moralnego oraz pomimo włączenia w swoje szeregi grupy partii politycznych, od wsparcia których przetrwanie koalicji rządzącej zależało, siły demokratyczne i głosy sprzeciwiające się paktowi nuklearnemu nie mogły zwyciężyć. Należy zatem zadać pytanie, dlaczego demokratycznemu sprzeciwowi w Indiach zabrakło siły, aby pokonać determinację premiera, by kontynuować nuklearną schadzkę z prezydentem Bushem. Odpowiadając na to pytanie, należy zdać sobie sprawę, jak blisko opozycji było odrzucenie porozumienia nuklearnego w zapomnienie. W rzeczywistości dzięki wysiłkom Partii Lewicy transakcja utknęła w martwym punkcie przez prawie rok. W czerwcu 2008 roku Ashley Trellis, jeden z pierwotnych architektów umowy, mówił, że jest ona prawie na pewno martwa. Wznowienie porozumienia było częściowo spowodowane chęcią doktora Manmohana Singha do porzucenia norm demokratycznych poprzez zawieranie oportunistycznych sojuszy z partiami, które dotychczas były wyklęte, oraz zabieganiem o głosy i abstynencje od bezprawnych elementów indyjskiego społeczeństwa, które zapewniły mu zwycięstwo w parlamencie wotum zaufania. Jeśli chodzi o drugą połowę historii – dlaczego i jak dokonano obalenia indyjskiej demokracji – należy wziąć pod uwagę wysiłki grup NRI z siedzibą w USA oraz ich udane wysiłki lobbujące w Kongresie na rzecz przyjęcia umożliwiającego ustawodawstwa. Prawdopodobnie najlepiej ujął to kongresman Gary Ackerman z Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów. Odnosząc się do przeważającej obecności indyjsko-amerykańskich lobbystów, którzy przybyli do Waszyngtonu z całego kraju, gdy we wrześniu porozumienie 123 miało zostać ratyfikowane przez Kongres, dokonał analogii między umową a pacjentem szpitala otoczonym troską niezliczonych członków rodziny : …dzięki Tobie pacjent żyje. W amerykańskim systemie rządów niedemokratyczna praktyka lobbowania na rzecz legislacyjnych przywilejów jest traktowana jako działanie zgodne z prawem. Po migracji do Stanów Zjednoczonych z odległych wybrzeży, NRI szybko nauczyły się i wdrożyły sztukę organizowania politycznego w celu uzyskania poparcia Kongresu dla swoich celów. Patrząc wstecz na różne etapy sagi o porozumieniu nuklearnym, można zauważyć, że rodzimy sprzeciw wobec porozumienia nuklearnego, oparty na samych zasadach, znajomości historii amerykańskiej polityki zagranicznej, rozsądnych, uzasadnionych argumentach i procedurach demokratycznych, nigdy nie przetrwał szans w porównaniu z potężną siłą lobby NRI na korytarzach władzy w Waszyngtonie.
Lobbing NRI na rzecz porozumienia nuklearnego prowadzony jest pod hasłem dążenia do celu leżącego w najlepszym interesie Indii i ich narodu. Podobno motywacją Indianina jest przywiązanie do kraju pochodzenia. Niestety, zapałowi aktywistów NRI na rzecz współpracy nuklearnej między Indiami a USA wydaje się brakować choćby odrobiny uzasadnionego uznania wątpliwej etyki wykorzystywania wpływów politycznych i finansowych oraz taktyk lobbingu inspirowanych przez AIPAC, aby w tym celu dokonać agresywnej interwencji w indyjską politykę pokonania sił i procedur demokratycznych w rzekomo ukochanej ojczyźnie. Nie są znane żadne przypadki, w których lobby NRI wyraziłoby jakikolwiek dyskomfort w związku z niezgodnym z konstytucją porzuceniem monsunowej sesji parlamentu ze względu na szacunek dla kalendarza wyborczego w USA i celu przeforsowania porozumienia za pomocą odpowiednich zgód NSG i Kongresu. Warto pamiętać, że NRI nie ma praw obywatelskich w Indiach i nie jest uprawniona do głosowania w indyjskich wyborach. Imigrując do USA w poszukiwaniu bardziej zielonych pastwisk i stając się naturalizowanym obywatelem USA, PIB, używając słów zmarłego pisarza Arvinda Dasa, wybitnego dziennikarza i aktywisty, już głosował nogami i słusznie powinien ustąpić poglądom politycznym i decyzje świadomych Hindusów. Dla lobby NRI przejmowanie praw do pilotażu w ustalaniu kierunku polityki zagranicznej Indii oznacza popełnienie wulgaryzmów, których nie trzeba rozwijać. W lipcu ambasador MK Bhadrakumar skomentował to w następujący sposób: Jakiekolwiek połączenie naszych wozów z globalną agendą Stanów Zjednoczonych w momencie, gdy w polityce światowej pojawiła się bezprecedensowa płynność, będzie niezwykle ryzykowne. Ambasador zareagował na wyrażone przez dr Manmohana Singha na szczycie G-8 pragnienie przyszłości, w której Indie i Stany Zjednoczone staną ramię w ramię. Obsesja premiera na punkcie Stanów Zjednoczonych znajduje odzwierciedlenie w zaściankowym dążeniu lobbysty NRI do bliskości Indii i Stanów Zjednoczonych – kosztem związania indyjskiej polityki zagranicznej ze strategicznymi interesami desperacko chlapiącego się byłego superpotęgi i zerwania lub nadwyrężenia stosunków Indii z Iranem a także kraje członkowskie OIC (Organizacja Konferencji Islamskiej) i Ruch niezaangażowanych.
Dwustronne porozumienie 123 zostało podpisane przez prezydenta Busha w środę 8 października, a dwa dni później podpisane przez rząd Indii. Niemniej jednak nie można powiedzieć, że saga o porozumieniu nuklearnym jest zakończona, dopóki kluczowe etapy pozostają owiane tajemnicą. Ugrupowania demokratyczne w Indiach zasługują na poznanie genezy zobowiązania do zakupu amerykańskich reaktorów o mocy 10000 XNUMX MW. Kiedy i gdzie zrodziła się ta hojność dla amerykańskiego przemysłu nuklearnego? Czy zobowiązanie to zrodziło się w biurze premiera, czy też zostało podjęte na polecenie lobbystów NRI, którzy uważali zakup przychylności legislacyjnej Kongresu i towarzyszące mu zastawianie dochodów podatkowych Indii za niezbędny krok w osiągnięciu ich nuklearnego raju?
Pozostaje jeszcze kwestia zawarcia umowy o wsparciu logistycznym (LSA), która zapewni siłom amerykańskim dostęp do indyjskich obiektów wojskowych. Chociaż porozumienie nuklearne było reklamowane w imię potrzeb bezpieczeństwa energetycznego Indii, poinformowani obserwatorzy od początku wiedzieli, że cywilna współpraca nuklearna była jedynie przynętą rzuconą przez Departament Stanu w celu cementowania strategicznych stosunków wojskowych z Indiami. W związku z tym nie było żadnych zdziwień, gdy minister obrony Anthony przybył do Waszyngtonu następnego dnia po uzyskaniu zrzeczenia się NSG. Uznano, że moment wizyty jest bardzo istotny i doniesiono, że jednym z tematów rozmów jest kontrowersyjny LSA, tak bardzo poszukiwany przez Pentagon. Odmowa przyjęcia baz wojskowych któregokolwiek z wielkich mocarstw epoki zimnej wojny należała do kluczowych zasad, które niegdyś jednoczyły kraje ruchu niezaangażowanego. W przeszłości sprzeciw Partii Lewicy powstrzymywał rząd UPA od podpisania LSA i formalnego zerwania z ruchem niezaangażowanym. Teraz, gdy premier odciął się od swoich byłych sojuszników z koalicji, nic nie stoi na przeszkodzie, aby podpisał porozumienie i wbił ostatni gwóźdź do trumny indyjskiej historii braku sojuszu.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna