Źródło: Chicago Sun-Times
Zdjęcie: International Mayo/Shutterstock.com
Inspirujący rozwój nowego pokolenia protestującego przeciwko niesprawiedliwości rasowej napędza nową erę zmian w Ameryce, podobnie jak pokolenie, które wyłoniło się 60 lat temu, aby zbudować ówczesny ruch na rzecz praw obywatelskich.
W mojej pamięci zapadł mi 16 lipca 1960 roku: to dzień, w którym wraz z siedmioma innymi przyjaciółmi wszedłem do Biblioteki w Greenville przeznaczonej wyłącznie dla białych i zostałem aresztowany za naruszenie przepisów dotyczących segregacji.
Miało to miejsce ponad pięć lat po decyzji Sądu Najwyższego w sprawie Brown v. Board z 1954 r., która uznała, że „oddzielni, ale równi” – kłamstwo uzasadniające segregację – stanowi naruszenie Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Jednak w Greenville w Południowej Karolinie, gdzie dorastałem, nic się nie zmieniło.
Nadal żyliśmy w segregowanej bańce. Biblioteka publiczna, autobusy, szkoły, basen – wszystko nadal było oddzielone. Nie było czarnych policjantów, strażaków, żadnych czarnoskórych urzędników wybieranych. Nawet cmentarz był segregowany. Nasze możliwości były ograniczone. Na przykład po ukończeniu szkoły średniej nie mogłem nawet aplikować do Furmana, Clemsona ani na Uniwersytet Południowej Karoliny. Pojechałem na Uniwersytet Illinois w ramach stypendium piłkarskiego.
Kiedy w 1959 roku wróciłem z wakacji bożonarodzeniowych, nie mogłem korzystać z biblioteki publicznej, aby wykonywać swoje zadania. W bibliotece przeznaczonej tylko dla Czarnych nie było książki, której potrzebowałem; biała biblioteka to zrobiła, ale nie mogłem wejść przez drzwi. Przyrzekłam sobie, że nie zaakceptuję tego, kiedy latem wrócę do domu.
Protesty zaczęły się rozprzestrzeniać, gdy młode pokolenie postanowiło przełamać bańkę segregacyjną i dochodzić swoich praw wynikających z Konstytucji. Studenci w Nashville, Greensboro i innych miejscach rozpoczęli protesty okupacyjne. Lipcowa demonstracja w bibliotece była punktem zwrotnym w moim życiu, podobnie jak demonstracje dla wielu osób na całym Południu.
Spotkaliśmy się z zaciekłym oporem. Potępiano nas jako zewnętrznych agitatorów, smołowano jako socjalistów lub komunistów i spotykaliśmy się z gwałtownym sprzeciwem ze strony prywatnych strażników i umundurowanych funkcjonariuszy policji.
Ale ruch wciąż się rozwijał i nie chciał wracać. W 1964 roku wygraliśmy ustawę o obiektach publicznych, która ogłosiła koniec segregacji obiektów publicznych. W 1965 roku wygraliśmy ustawę o prawach wyborczych, częściowo napędzaną przez okropny spektakl policyjnych zamieszek na moście Edmunda Pettusa w Selmie w Alabamie. Osobiście zacząłem pracować z doktorem Kingiem w 1965 roku.
Bariery, które zburzyliśmy, otworzyły drogę nowemu Południu. Przemysł i nowoczesne firmy, takie jak CNN, przybyłyby na Południe. W miarę desegregacji uniwersytetów, to samo dotyczyło boisk sportowych. Można by zbudować profesjonalne zespoły, takie jak Atlanta Braves. Afroamerykanie zaczęli wygrywać wybory na szczeblu stanowym, lokalnym i krajowym.
Zerwaliśmy łańcuchy prawnego apartheidu w Stanach Zjednoczonych i przekształciliśmy kraj. Jednak, jak wielokrotnie byliśmy świadkami, nie położyliśmy kresu rasizmowi w tym kraju. Nie udało nam się przełamać stronniczych struktur instytucjonalnych, które wciąż egzekwują niesprawiedliwość rasową – od dzielnic zaznaczonych czerwonymi liniami, przez barbarzyńsko nierówne szkoły, dyskryminację płacową i zatrudniającą, po niebezpiecznie dyskryminujący system wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych. Dążenie doktora Kinga do równości ekonomicznej jako kolejnego etapu ruchu na rzecz praw obywatelskich zostało przerwane przez jego zabójstwo.
Teraz pojawia się nowe pokolenie, które chce rzucić wyzwanie tym niesprawiedliwościom. Demonstracje, które odbyły się po morderstwie George'a Floyda, były największymi w naszej historii.
Z badań opinii publicznej wynika, że oszałamiające 15–26 milionów Amerykanów twierdzi, że wzięło udział w demonstracjach na rzecz życia Czarnych w 2,500 miejscach, od małych miasteczek po duże miasta. Czterdzieści procent hrabstw w kraju było świadkami protestów. Udział białych znacznie przekroczył ten w pierwszym ruchu na rzecz praw obywatelskich.
I politycy już zaczęli reagować — reformując praktyki policyjne, zakazując chwytów duszących. Ustawodawcy stanu Mississippi głosowali za wycofaniem flagi stanowej z emblematem bojowym Konfederacji.
Ta nowa generacja protestów niesie ze sobą wielką obietnicę dla Ameryki. Pomimo swojej rozległości i głębokości spotka się z wielkim oporem – i to nie tylko ze strony Donalda Trumpa, który desperacko chce go zdyskredytować dla swoich celów politycznych. Zakorzenione interesy będą opierać się zmianom. Ruch koncentruje się na reformowaniu obszarów – niesprawiedliwości kryminalnej, nierówności ekonomicznych, podstawowych praw ekonomicznych i politycznych – które zagrażają uprzywilejowanym i potężnym.
Jednak 60 lat temu nauczyliśmy się, że zmiana jest możliwa, gdy ludzie się przeprowadzają. Wtedy potężne siły segregacji, które wydawały się przytłaczające, nie były w stanie przeciwstawić się sile moralnej pokolenia, które nie chciało po cichu znosić rażącej niesprawiedliwości. Teraz to pokolenie ma szansę uczynić Amerykę lepszą, a życie i opcje milionów są zagrożone w ich walce. To czas, aby każdy, kto ma sumienie i puls, przyłączył się do tego niezwykłego ruchu.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna