„Próbuję wam powiedzieć, moi przyjaciele, towarzysze, bracia i siostry, że to, przed czym stoimy z Izraelem, to dwugłowy potwór: jest to zarówno potwór imperialistyczny, jak i potwór kolonialny; ale jest to także państwo eksterministyczne.”
–Eqbal Ahmad przemawia z okazji izraelskiej inwazji na Liban w 1982 r. (online tutaj)
Sprawy w Palestynie rozwinęły się daleko poza punkt, w którym każdy „zaostrzenie” ciągłej przemocy, która definiuje izraelskie rządy, można rozwiązać w oderwaniu od innych. Znaczenie trwającego izraelskiego ataku na Gazę nie ma absolutnie nic wspólnego ze zmęczonymi i nudnymi hasłami hasbary rozpowszechnianymi przez izraelskich dyplomatów – a tym bardziej z ich przedsiębiorczą „ofensywą na Twitterze”. Ale nie jest to po prostu odzwierciedlone w niszczycielskim wpływie tej fali zabójstw państwa izraelskiego. Jak to ujął Eqbal Ahmad przemówienie z 1982 roku co dzisiaj brzmi bardzo prawdziwie: „Liczy się cel i rzeczywistość czego chcą Izraelczycy".
Izrael nie ma oczywiście monopolu na politykę brutalnej dominacji. Ale jeśli, jak napisał nieżyjący już Eric Hobsbawm, „większość historycznych imperiów rządziła pośrednio, poprzez rodzime elity, często kierując rodzimymi instytucjami”, w swoim panowaniu nad Palestyńczykami Izrael niełatwo wpasowuje się w ten imperialny nurt[1]. W rezultacie zagrożenie, jakie stwarza izraelska polityka, niesie ze sobą zagrożenia znacznie poważniejsze niż zewnętrzna dominacja i tłumienie prawdziwej niepodległości.
W ostatnich latach fałszywa obietnica konwencjonalnych rządów imperialnych w Palestynie stała się przedmiotem szerokiego zainteresowania opinii publicznej. Dziesięć lat temu, popierając ponowny atak Izraela na terytoria okupowane, prezydent Bush Deklarowana (czerwiec 2002 r.), że potrzebne jest „nowe i inne przywództwo palestyńskie, aby mogło narodzić się państwo palestyńskie”. „Państwo” palestyńskie!
Oczywiście, gdyby tak było, powstały pewne oczywiste pytania. Dlaczego nie w latach 90.? Autonomia Palestyńska pod rządami Jasera Arafata została już wplątana w system skrajnej zależności finansowej od Izraela i jego supermocarstwa, w dużej mierze dzięki warunkowemu finansowaniu ze strony chętnej Europy. Nawiązując kontakt z darczyńcami, kierownictwo AP w coraz większym stopniu demobilizowało i spychało na boczny tor zorganizowaną bazę masową Organizacji Wyzwolenia Palestyny. A pod koniec dekady głośno było o przezwyciężeniu izraelskiego sprzeciwu wobec zwiększonego zaangażowania agentów CIA i ich bliskich współpracowników w sprawy AP.[2] Jeżeli celem był realny stan klienta, w czym tkwił problem?
Pełna izraelska ponowna inwazja na to początkujące państwo-klienta, okupowany Zachodni Brzeg i Gazę, wywołała zatem zdziwienie niektórych. Kiedy Izrael wyszedł poza więzienia i kule, aby rozmieścić dostarczone przez USA myśliwce F16 przeciwko okupowanej ludności palestyńskiej (wiosna 2001 r.) – było to pierwsze rozmieszczenie samolotów bojowych w Palestynie od 1967 r. – nie mniej gołąb, niż publicznie sprzeciwił się Dick Cheney. Nawet po 11 września 2001 r. zajęło trochę czasu, zanim oficjalna akceptacja Zachodu dla tej eskalacji dotarła do świadomości. Na przykład Beniamin Netanjahu oświadczył, że 9 września pokazał potrzebę „zniszczenia reżimów terrorystycznych, poczynając od Autonomii Palestyńskiej”, George W. Bush odpowiedział, że „świat powinien oklaskiwać” Arafata za rozmieszczenie sił bezpieczeństwa AP przeciwko „radykalnym elementom” (październik 11). Ostatecznie dyrektor CIA George Tenet sprzeciwił się stosowaniu polityki „zmiany reżimu” przeciwko AP Arafata.[2001]
Jednak istniały granice pobłażania przez przywódców Arafata zagranicznym sponsorom – ograniczenia ustępstw dyplomatycznych, na jakie poczynił, ograniczenia jego gotowości do rozmieszczenia sił AP przeciwko Palestyńczykom, gdy wszyscy oni i tak zostaliby zaatakowani przez izraelską potęgę militarną. A dni współpracy USA (a co za tym idzie międzynarodowej Zachodu) z Arafatem były policzone.
Karma Nabulsi, przemawia na panelu w Bostonie tuż po izraelskim ataku na Gazę w latach 2008–9 wspomina przejście do „nowego i innego przywództwa palestyńskiego” Busha:
„[W] 2005 roku Mahmoud Abbas (Abu Mazen) ubiegał się o urząd prezydenta Autonomii Palestyńskiej – było to po śmierci Arafata. A jeśli pamiętacie, Arafat był oblężony przez dwa i pół roku w swojej kwaterze głównej w Ramallah z powodu bardzo tego samego rodzaju problemów, przed którymi stoi dzisiaj Hamas. Mahmoud Abbas został wybrany w wyniku ogromnego osunięcia się ziemi. A jego stanowisko znacznie różniło się od stanowiska Arafata. Jego stanowisko było takie, że my – jako Fateh, jako partia polityczna, jako prezydent, który będzie prowadził negocjacje – będziemy całkowicie polegać na dobrej woli izraelskiego rządu i administracji USA, aby osiągnąć nasze prawa , aby poruszyć nurtujące nas kwestie i osiągnąć pokojowe rozwiązanie. Jeśli ktoś z Was pamięta, co wydarzyło się w ciągu tego roku, u władzy był Szaron, a Mahmud Abbas otrzymał absolutną władzę nic. I nie tylko to, zostało upokorzone i potraktowane z pogardą przez izraelską administrację”.
W tym kontekście nastąpił wybór większości Hamasu w głosowaniach parlamentarnych na początku 2006 roku. Wynik, podkreśla Nabulsi, nie odzwierciedlał samej popularności Hamasu, ale obecności w jego programie wyborczym zgodnych stanowisk palestyńskich (w sprawie więźniów i uchodźców), które prezydencja Abbasa odrzuciła pod presją zewnętrznych gróźb i żądań.
Pod presją dławiącej kampanii destabilizacyjnej prowadzonej wspólnie przez Izrael, sprzymierzone z USA państwa-darczyńcy i personel bezpieczeństwa zagranicznego, w czerwcu 2007 r. polityka okupowanego Zachodniego Brzegu i Gazy uległa dalszemu rozdrobnieniu – wybrany rząd Hamasu skutecznie ograniczył się do Gazy, kontroli fragmentarycznej władzy AP na Zachodnim Brzegu wróciło do palestyńskich przywódców faworyzowanych przez Izrael i Zachód[4].
Ale nawet gdy Palestyńczycy stawiający opór zostali ukarani, polityce uległości pozwolono rozwijać się jedynie w najwęższych klatkach.
Z pewnością rozwój czegoś w rodzaju prawdziwego zachodniego protektoratu w niektórych częściach Palestyny miał swoich wybitnych zwolenników. „Głęboko wierzę” – wyjaśnił wysoki rangą dowódca wojskowy USA odpowiedzialny za sprawy palestyńskie w 2007 r. – „że dokonujecie zmian na tym świecie w taki sam sposób, jak robili to Rzymianie – stąpając po ziemi, brudząc stopy w błocie i pracując z ludźmi na miejscu zdarzenia.”[5] A dlaczego nie nawiązać współpracę z posłuszną administracją Zachodniego Brzegu? Po lecie 2007 r. wpływ wyników wyborów z 2006 r. na Zachodnim Brzegu został zniweczony; lub innymi słowy (ów ówczesnego Sekretarza Stanu Rice’a), „macie teraz na terytoriach palestyńskich demokratyczne przywództwo”[6].
Uzbrojeni w „opcję rzymską” tacy jak Dayton przedstawili izraelskiej oficjalności politykę trwałej kooptacji imperialnej. Można by stworzyć uległe palestyńskie siły bezpieczeństwa, wprowadzić je na orbitę sieci protektoratów sprzymierzonych z USA w regionie i utorować drogę ograniczonym wycofywaniu się Izraela, co rozwiałoby wyrażone przez Izrael obawy dotyczące bezpieczeństwa. „Po raz pierwszy” – Dayton kveled w 2009 r.: „Myślę, że można śmiało powiedzieć, że palestyńskie siły bezpieczeństwa czują, że są w zwycięskiej drużynie”.
Przesłanie to nie odbija się jednak aż tak mocno w dominujących izraelskich kręgach politycznych. Przywódcy rozważający kwestię Palestyny są znacznie bardziej skłonni odgrywać rolę purytanów i Pequotów z Nowej Anglii, niż po prostu wysyłać cesarskich prokonsulów.
Kiedy władzę przejęła administracja Obamy, neokolonialne dyktatury były przewidywalne i szybko wprowadzane. „Nowa administracja USA” – powiedziano urzędnikom AP, zanim Obama w ogóle objął urząd – „spodziewa się zobaczyć te same twarze Palestyńczyków (Abu Mazena i Salaama Fayyada), jeśli ma nadal finansować Autonomię Palestyńską”. [7] Jednak pytanie pozostało : Czy można wypracować środkową ścieżkę pomiędzy konwencjonalnym imperializmem a kolonialnym zapałem izraelskich osadników? Czy Izrael mógłby zostać poważnie zmuszony do zarezerwowania pewnych stabilnych fragmentów ziemi palestyńskiej i pewnego stanowiska zapewniającego wiarygodną godność dyplomatyczną dla jakiegoś rodzaju palestyńskiego państwa?
Do jesieni 2010 roku wydawało się to możliwe. Od tego czasu iluzja zniknęła. Manipulacje polityczne ze strony zachodnich państw-darczyńców trwają, ale coraz mniej poważnie podchodzi do stworzenia realnego protektoratu palestyńskiego. Osławiony „dwustronny szlak” palestyńsko-izraelski zostaje zdemaskowany jako związek między okupowaną ludnością a pionierską potęgą wojskową, która ma zamiar ją brutalizować i stłumić (w najlepszym wypadku). Stany Zjednoczone, zgodnie z formą, pozostają czujne w obronie świętości tego wspaniałego „procesu dwustronnego” przeciwko każdemu, kto chciałby się wtrącić.
* * *
A co z Gazą? Co to znaczy, gdy Izrael grozi, bombarduje i zabija, aby zapewnić jego przestrzeganie? Jego zgodność z czym?
Należy zauważyć, że rzeczywistość terytorialna i demograficzna, jaką jest Strefa Gazy, sama w sobie jest, na początek, złowieszczym odzwierciedleniem dotychczasowej izraelskiej strategii kolonialnej: „Kiedy transfer nie działa, próbuje się koncentracji”.
W 1948 r. większa część populacji Palestyny została siłą wysiedlona poza strefę kontroli Izraela sprzed 1967 r., aby oczyścić drogę dla anachronicznego pionierstwa Izraela. Duża liczba „przeniesionych” trafiła do Strefy Gazy. Ich pobliskie istnienie szybko doprowadziło do niezmiennego izraelskiego życzenia: „Gdybym wierzył w cuda” – oznajmił David Ben-Gurion w przemówieniu w Knesecie w październiku 1956 r. – „modliłbym się, aby Gaza została spuszczona do morza”. Po 8 r. mieszkańcy Gazy nie tylko pozostali nad wodą, ale dostali się pod bezpośrednie rządy Izraela.
Kilkadziesiąt lat później z pewnością nie zajmują dużo miejsca. „Wzięte w izolacji” – Darryl Li napisał w 2006 r. „Strefa Gazy jest często opisywana jako jedno z najgęściej zaludnionych miejsc na ziemi: 1.4 miliona Palestyńczyków stłoczonych na powierzchni 365 kilometrów kwadratowych. Ale w szerszym syjonistycznym rachunku minimów i maksimów fakt ten można przepisać w następujący sposób: około 25 procent wszystkich Palestyńczyków żyjących pod izraelską kontrolą zostało ograniczonych do 1.4 procent terytorium Brytyjskiego Mandatu Palestyny.
A jednak istnieją, biorą udział w polityce palestyńskiej, stawiają opór wszelkimi dostępnymi im środkami. A izraelscy oficjele nadal tęsknie patrzą na wodę.
Ale jak jednocześnie wykluczyć i kontrolować tych ludzi, jednocześnie zwalniając bezpieczną przestrzeń dla pionierów? „To będzie trudna walka” – wyjaśnił w niedzielę minister obrony Ehud Barak. „Mieszkańcy Gazy nie mają zamiaru wskakiwać do morza”[9]. Dopóki jednak tacy jak Barak nie będą mieli tyle szczęścia, zobaczą sposoby na dalsze działania. Wymyślanie pretekstów do agresji na froncie południowym jest przecież żywą tradycją, starą jak samo państwo.
Stąd środowe dramatyczne zabójstwo demonstracyjne – staromodna publiczna egzekucja polityczna przeprowadzona przy użyciu najnowszej technologii. Warto przytoczyć środową relację Alufa Benna, redaktora naczelnego izraelskiego dziennika Ha'aretz, w pewnym sensie:
„Izrael zażądał od Hamasu, aby przestrzegał rozejmu na południu i egzekwował go wobec wielu organizacji zbrojnych w Strefie Gazy. Człowiekiem odpowiedzialnym za realizację tej polityki był Ahmed Jabari. . . Teraz Izrael twierdzi, że jego podwykonawca nie wykonał swojej części i nie dotrzymał obiecanego spokoju na południowej granicy. Wielokrotnie zarzucano mu, że Hamasowi nie udało się kontrolować pozostałych organizacji, mimo że nie jest zainteresowany eskalacją. Po tym, jak Jabari został otwarcie ostrzeżony…, w środę został stracony w wyniku publicznego zamachu, za który Izrael pospiesznie wziął na siebie odpowiedzialność. Przesłanie było proste i jasne: zawiodłeś – nie żyjesz”[10].
Teraz – główna linia rzeczywisty komunikacja między Izraelem a Hamasem została brutalnie zerwana w najbardziej spektakularny możliwy sposób – setki nalotów na Gazę stanowią tło dla izraelskich wyjaśnień, że będzie musiał zdecydowanie nawiązać kontakt z siłami lądowymi, jeśli nie nastąpi natychmiast całkowity spokój na południu. Podczas zeszłorocznej wiosennej fali zabójstw z powietrza w Gazie izraelski minister gabinetu Icchak Aharonovitch oświadczył, że „w Gazie nie ma immunitetu dla nikogo”[11]. Dopóki życzenia Izraela nie zostaną spełnione, państwo zastrzega sobie prawo do zabijania w wybranym przez siebie tempie.
* * *
Niedługo po wygłoszeniu przemówienia cytowanego na początku tego artykułu Eqbal Ahmad napisał, że „OWP została obarczona większym ciężarem niż jakikolwiek inny ruch wyzwoleńczy we współczesnej historii z wyjątkiem jednego” (Wietnamczyków po wojnie koreańskiej). [12] To, w jaki sposób temu wyzwaniu, przed którym wciąż stoją Palestyńczycy, mogą sprostać z jednej strony osoby stojące w obliczu bezwzględnego wykluczenia, a z drugiej strony dumnie ogłaszanego „kontinuum zabójstw” [13] dokonanych przy użyciu przeważającej siły militarnej, jest poza moim zasięgiem. Jest to także, spieszę dodać, znacznie wykraczające poza możliwości większości ludzi, którzy często rozmawiają z nim z Zachodu z nadmiernym zaufaniem. Sama odporność na wyzwania palestyńskie, lokalnie i na całym świecie, jest w każdym razie niezwykle imponująca.
Ale tu absolutnie nie chodzi o zachowanie Palestyńczyków na południu. A traktowanie trwających ataków na Gazę jako części nieproporcjonalnego ruchu tam i z powrotem jest błędem. Zamiast tego te zabójstwa, które są zaskakujące daleko poza liczbą ofiar, należy raczej uznać za potwierdzenie poważnego zagrożenia, jakie stanowi izraelski system polityczny i jego obecnego miejsca w polityce regionu w nadchodzącym okresie – niezależnie od tego, jak rozwinie się ten konkretny wzrost przemocy . Przypomnijmy, że podczas gdy Palestyńczykom grożą masowe więzienia i powietrzne zabójstwa polityczne, w rejestrze pozostają także groźby wydane w quasi-oficjalnych dokumentach izraelskich, że główne skupiska ludności na Bliskim Wschodzie zamienią się w „parę i popiół”, jeśli którekolwiek państwo na Bliskim Wschodzie regionie stanowią zbyt poważne wyzwanie.[14]
Być może izraelskie zabójstwa będą nadal szaleć bezkarnie, co można powstrzymać jedynie zbrojną reakcją, na jaką mogą się zdobyć inne kraje w regionie. Jednak dla wszystkich zainteresowanych może to być katastrofalne w skutkach. Ci z nas, którzy obserwują rozwój wydarzeń na Zachodzie i identyfikują się z polityką unikającą rozlewu krwi, powinni bardzo poważnie podejść do kwestii, jakie formy politycznego odstraszania można opracować, aby powstrzymać to zagrożenie.
Dan Freeman-Maloy jest aktywistą, pisarzem i pracownikiem naukowym w Centrum Studiów Palestyny na Uniwersytecie w Exeter. Prowadzi witrynę z tekstami pod adresem notesonhypocrisy.com.
Referencje:
[1] Eric Hobsbawm, O imperium: Ameryce, wojnie i globalnej supremacji (Nowy Jork: Pantheon Books, 2008), s. 53-4.
[2] Patrz na przykład Karma Nabulsi, „The State-Building Project: What Went Wrong?”, w: Michael Keating i in., red., Pomoc, dyplomacja i fakty w terenie: przypadek Palestyny (Londyn: Królewski Instytut Spraw Międzynarodowych, 2005); Anna Le More, Międzynarodowa pomoc dla Palestyńczyków po Oslo: wina polityczna, zmarnowane pieniądze (Nowy Jork: Routledge, 2008); i Jamil Hilal, „Polaryzacja palestyńskiego pola politycznego”, Journal of Palestine Studies (Tom 24, nr 3, wiosna 2010).
[3] Michele K. Esposito: „Monitor pokoju: 16 maja – 15 sierpnia 2001”, J.P.S. (Tom 31, Nr 1, Jesień 2001), s. 103. 16; „Monitor Pokoju: 15 sierpnia – 2001 listopada XNUMX r.”, J.P.S. (Tom 31, nr 2, zima 2002), s. 104 i 108; „Monitor Pokoju: 16 maja – 15 sierpnia 2002 r.”, J.P.S. (T. 23, Nr 1, Jesień 2002), s. 121. XNUMX.
[4] Patrz Alvaro de Soto, „Raport z zakończenia misji” (maj 2007), dostępny Online.
[5] Transkrypcja przesłuchania na Kapitolu sporządzona przez Podkomisję ds. Bliskiego Wschodu i Azji Południowej Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów, Federal News Service (23 maja 2007 r.). Więcej szczegółów na temat wysiłków Daytona można znaleźć w pracy Jona Elmera (jonelmer.ca).
[6] Transkrypcja przesłuchania na Kapitolu sporządzona przez Komisję Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów, Federal News Service (24 października 2007 r.).
[7] Clayton E. Swisher, wyd., Dokumenty Palestyny: koniec drogi? (Stroud: Hesperus Press Ltd, 2011), s. 60. XNUMX. Dokument również dostępny Online.
[8] Orna Almog, Wielka Brytania, Izrael i Stany Zjednoczone, 1955-1958: Poza Suezem (Londyn: Frank Cass Publishers, 2003), s. 114-XNUMX. XNUMX.
[9] Radio Izraelskich Sił Obronnych za pośrednictwem BBC Monitoring Middle East, „Izraelski minister obrony omawia „eskalację” w Gazie” (11 listopada 2012).
[10] Amos Harel, „Izrael zabił swojego podwykonawcę w Gazie”, Ha'aretz (14 listopada 2012).
[11] Yaakov Lappin: „‚To dla nas znowu lejny ołów’ – mówi „Post” przewodniczący Rady Eszkol Halin. Aharonovitch: W Gazie nie ma immunitetu dla nikogo” Jerusalem Post (10 kwietnia 2011), s. 3.
[12] Eqbal Ahmad, „Pioneering in the Nuclear Age: An Essay on Izrael and the Palestyńczycy”, w: Carollee Bengelsdorf i in., red., Wybrane pisma Eqbala Ahmada (Nowy Jork: Columbia University Press, 2006), s. 302.
[13] Amos Harel, „Czy zabicie bin Ladena utoruje drogę dla podobnych posunięć Izraela?”, Ha'aretz (4 maja 2011 r.), dostępne Online.
[14] Patrz ten artykuł więcej szczegółów znajdziesz w moim artykule z listopada 2011 r.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna