Można wybaczyć dostrzeżenie zaskakującej groźby w komentarzach poczynionych na początku tego tygodnia przez izraelskiego generała dywizji Eyala Eisenberga, szefa Dowództwa Frontu Wewnętrznego Sił Obronnych Izraela (IDF). W uwagach, które do tej pory relacjonowano głównie parafrazowo, Eisenberg zasugerował, że zmiany w regionalnym środowisku strategicznym wywołane Arabską Wiosną zwiększyły „prawdopodobieństwo wojny totalnej” na Bliskim Wschodzie.[1] „Rozmawiam z Instytutem Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym”, Raporty liberalny izraelski dziennik Ha'aretz (5 września): „Eisenberg powiedział, że taki konflikt mógłby potencjalnie obejmować użycie broni masowego rażenia”.
Chociaż uwagi te można rzucić w defensywnem świetle, dają one powód do zatrzymania się, gdy rozważa się je w połączeniu z długoletnią izraelską doktryną „obrony”. Jakby dla podkreślenia tej kwestii, Ha'aretz opublikował z 6 września artykuł łączący wyzwania dyplomatyczne stojące przed Izraelem tej jesieni z kwestiami strategii nuklearnej.
Artykuł z 6 września został napisany przez Louisa René Beresa, który przez dziesięciolecia należycie przekładał strategiczne okoliczności tamtych czasów na uzasadnienie agresywnej wojny nuklearnej. Zgodnie z prawdą Beres przedstawia dążenie Organizacji Narodów Zjednoczonych do nominalnej państwowości ze strony słabego i zależnego przywództwa dzisiejszej Autonomii Palestyńskiej jako oczywiste zagrożenie dla „czystego fizycznego przetrwania Izraela. Po Palestynie” – argumentuje Beres – „Izrael będzie wymagał większej samodzielności we wszystkich egzystencjalnych sprawach wojskowych. Z kolei taka samodzielność wymagałaby: (1) bardziej wszechstronnej i wyraźniejszej strategii nuklearnej obejmującej ulepszone zdolności odstraszania, wywłaszczania i prowadzenia wojen; oraz (2) odpowiednią i gruntownie zaktualizowaną strategię wojny konwencjonalnej.” Zatem, Beres po raz kolejny deklaruje, konieczne jest, aby Izrael wzmocnił swoją władzę w sferze „tego, co stratedzy wojskowi nazywają «dominacją w eskalacji» – mianowicie zdolności do pełnego określenia kolejnych ruchów w kierunku większej destrukcyjności”.
To wszystko brzmi nieco abstrakcyjnie. Należy jednak podkreślić trzy punkty: po pierwsze, nieproporcjonalny odwet jest aspektem izraelskiej doktryny wojskowej, który jest rutynowo stosowany z niszczycielskimi skutkami; po drugie, że myślenie strategicznego establishmentu Izraela stale łączy rutynową, lokalną przemoc z zagrożeniami nuklearnymi; i po trzecie, że Beres, choć analityk strategiczny mieszkający w USA, był ściśle powiązany z (quasi-)oficjalnym rozwojem izraelskiej doktryny nuklearnej.
Upodobanie izraelskiego establishmentu wojskowego jest nieproporcjonalne
"odwet" nie jest tajemnicą. Z roku na rok jest to mniej lub bardziej publicznie potwierdzane. Weźmy choćby jeden przykład z 2011 roku, komentarze izraelskiego ministra obrony Ehuda Baraka na temat wydarzeń z początku kwietnia. 7 kwietnia izraelski autobus szkolny w pobliżu Gazy został trafiony rakietą, w wyniku czego 16-latek ciężko ranił, który później zmarł z powodu odniesionych ran. 10 kwietnia Barak tak rozmyślał o izraelskich atakach, które nastąpiły: „Odnieśli ciężkie szkody: ponad 20 ich ludzi zginęło w ciągu ostatnich dwóch dni, a ponad 35 w ciągu ostatnich 10 dni” [2].
Chociaż podane szczegóły były pobieżne, jasne jest, że liczby te mogą
sumuj się tylko wtedy, gdy obejmują cała kolekcja Ofiary śmiertelne w Palestynie: na przykład 10-latek, którego śmierć poinformowała Agence France Press 10 kwietnia; „19-letnia Nidal Qudeh, która uczyła się na sekretarkę medyczną, i jej matka… [obie zabite] przed ich małym domem około południa [8 kwietnia], kiedy izraelski dron wystrzelił rakietę” (New York Times, 10 kwietnia); i co najmniej kilku innych, do których nie można było zastosować nawet najbardziej elastycznej koncepcji „walczącego”. Potwierdzając podstawową logikę, minister bezpieczeństwa publicznego Icchak Aharonovitch wyjaśnił, że „w Gazie nie ma immunitetu dla nikogo”[3].
Środki odstraszające o charakterze wojskowym, dyplomatycznym lub oddolnym politycznym mogą ograniczać stosowanie tej doktryny i czasami rzeczywiście je ograniczają. Ale
nieproporcjonalna i masowa zemsta jest i od dawna jest raczej regułą niż wyjątkiem. „Ci, którzy chcą mordować dzieci w Izraelu”, według słów Dana Halutza, który z kolei stał na czele Izraelskich Sił Powietrznych (IAF) i Sztabu Generalnego IDF, „powinni wziąć pod uwagę, że ich własne dzieci mogą zostać zabite”. Odnosząc się do obaw, jakie można odczuwać w związku z zabójstwami z powietrza i towarzyszącymi im ciężkimi ofiarami „ubocznymi”, Haluc bez ogródek wyjaśnił: „W wyniku uwolnienia czuję lekkie uderzenie w samolot. Sekundę później mija i tyle. To właśnie czuję.”[4]
Związek między taką lokalną przemocą a zagrożeniami nuklearnymi
część, również pojawia się stale. Ze skrajnej prawicy partii Likud, kotwicy obecnej koalicji rządzącej w Izraelu, bezwstydnie faszystowski Moshe Feiglin od dawna w prymitywny sposób nawiązywał do tej kwestii. Omawiając negocjacje z Hamasem w sprawie uwolnienia części z tysięcy palestyńskich więźniów przetrzymywanych w izraelskich więzieniach w zamian za uwolnienie schwytanego izraelskiego żołnierza Gilada Szalita, Feiglin wpadł na następujący genialny pomysł: „Bierzemy listę [więźniów], których chcą i po prostu zabijcie połowę z nich, a każdego dnia, kiedy nie zostanie wypuszczony, zabijamy kolejnego. Jeśli go zabiją, wtedy zaatakujecie i upewnicie się, że ani jeden przywódca Hamasu nie pozostanie przy życiu”. Tak czy inaczej, podkreślił Feiglin, izraelska siła militarna powinna pozwolić na dyktowanie warunków: „Mamy bomby atomowe i nie możemy uratować żołnierza w odległości 10 kilometrów?”[5]
To prawda, że Feiglin jest ekstremalny. Jednak nawet w bardziej szanowanych kręgach regularnie identyfikuje się wiarygodne powiązania między lokalną przemocą a regionalnym monopolem nuklearnym Izraela.
Jeśli chodzi na przykład o Iran, należy zauważyć, że wielu izraelskich analityków strategicznych, którzy zakładają, że rząd irański rzeczywiście podąża militarną ścieżką nuklearną, od dawna przyznało, że najprawdopodobniej „podstawowymi motywami jego dążenia do uzyskania broni nuklearnej jest obrona i odstraszanie”. ; taka „równowaga terroru nuklearnego” jest jednak uważana za poważne zagrożenie.[6] Ponieważ pierwszy strajk Iranu jest pomysłem dość niedorzecznym, bardziej realistyczną obawą jest to, że zdobycie zdolności w zakresie broni nuklearnej przez dowolnego regionalnego pretendenta mogłoby przyczynić się do „ograniczenia pola manewru Izraela na froncie palestyńskim i libańskim”[7]. Nawet jeśli nie stanął w obliczu wyraźnych gróźb, jak głosi logika, Izrael mógłby zostać odwiedziony od zdecydowanych działań przeciwko tym, do których jest przyzwyczajony atakować ze względną bezkarnością.
Jakie zatem zagrożenia towarzyszyły wykonywaniu przez Izrael regionalnego monopolu nuklearnego (oczywiście wspólnie z USA) w kontekście działań Izraela przeciwko Palestyńczykom i Libańczykom w ciągu ostatniej dekady? Tutaj wracamy do Beresu.
Przypomnijmy, że Izrael formalnie przyjmuje nuklearną „dwuznaczność” lub „nieprzejrzystość”, choć ta przykrywka może być cienka. Niemniej jednak jego establishment bezpieczeństwa czasami daje sygnały wskazujące ogólny wydźwięk izraelskiej doktryny nuklearnej, często przy współpracy sojuszniczych współpracowników. Godnym uwagi przykładem jest zwołanie w 2002 r. „Projektu Daniel” – grupy doradców strategicznych zebranych w celu przygotowania zaleceń dotyczących doktryny nuklearnej dla ówczesnego premiera Izraela Ariela Szarona. W projekcie Daniel uczestniczyli analitycy z doświadczeniem w izraelskim Ministerstwie Obrony, Izraelskiej Komisji Energii Atomowej i Izraelskich Siłach Powietrznych (IAF). Jej przewodniczącym był nie kto inny jak Louis René Beres.
W 2009 roku Beres publicznie przedstawił swoje ustalenia w raporcie dla wiodącego corocznego zgromadzenia strategicznego Izraela, Konferencji Herzliya (zalecenia zostały przedstawione Szaronowi kilka lat wcześniej). Beres wyjaśnił: „jeśli obecny rząd Izraela miałby zastosować się do rad wyrażonych w Projekcie Daniel, potencjalni agresorzy w pełni i z góry zrozumieliby, że przeprowadzenie pewnego rodzaju ataków na Izrael zamieniłoby ich własne miasta w parę i popiół.”[8] (Widzieć jego artykuł z ubiegłego wtorku, żeby zorientować się, gdzie Beres widzi oczywistą „arabską agresję”).
Podsumowując, Beres i Project Daniel zdecydowali się zaadaptować amerykańskie szaleństwo nuklearne ery Nixona do izraelskich planów operacyjnych. Badacze amerykańskiej wojny nuklearnej mogą pamiętać „strategię dwuznaczności” Henry’ego Kissingera, która „ma na celu wykorzystanie zamieszania charakterystycznego dla każdej sytuacji konfliktowej i wywołanie wrażenia, że można być na tyle irracjonalnym, aby podejmować niebezpieczne, a nawet samobójcze kroki”. Według doradcy Białego Domu, H.R. Haldemana (sławnego z Watergate), Richard Nixon rozwinął to podejście w coś, co nazwał „teorią szaleńca”[9].
Podczas gdy tłumy linczujące w stylu Mississippi szaleją na Zachodnim Brzegu – aczkolwiek zamieniają płonący krzyż na pomalowanego sprayem Magena Davida i płonące meczety częściej niż kościoły – wydaje się, że izraelscy doradcy ds. polityki nuklearnej znaleźli inny sposób na skierowanie tego, co najlepsze w historii Stanów Zjednoczonych, do Izraela XXI wieku.
Zatem raport Herzliyi z 2009 roku sugeruje strategię utrzymania regionalnej przewagi militarnej Izraela i swobody działania poprzez ukazywanie najbardziej przerażającego z regionalnych scenariuszy jako jedynej alternatywy. Zalecana przez nią doktryna pierwszego uderzenia opiera się na polityce złowrogiej dwuznaczności. Potknięcia za izraelski „odwet” nuklearny powinny obejmować pewne konwencjonalne ataki na Izrael, a nawet samo rozwinięcie niekonwencjonalnych zdolności przez regionalnego rywala. Próg ataku nuklearnego powinien być niejasny i nieprzewidywalny, ale powinien wydawać się, na wzór Nixona, irracjonalnie niski: „Niezależnie od tego, czy taki pokaz byłby przykładem «udawanej irracjonalności», czy też autentycznej chęci do działania”, Beres wyjaśnia: „można by się domyślić”[10].
Proponowana doktryna drugiego uderzenia w przypadku nuklearnego lub niektórych ataków biologicznych na Izrael przekłada najprostszą formę szeroko zakrojonego orientalizmu na terminy militarne, wrzucając wszystkich ludzi na Bliskim Wschodzie do jednego worka jako amorficznego wroga, nie mającego żadnych różnic narodowych ani militarnych/cywilnych . Istota? Ataki nuklearne na około piętnaście miast w całym regionie, „jednoznacznie skierowane na populację wroga, a nie na broń lub infrastrukturę wroga”.[11] Rzeczywiście, para i popiół.
Na tym tle wypowiedzi Eisenberga z tego tygodnia, podobnie jak wtorkowe rozważania Beresa dotyczące perspektywy „w pełni nuklearnych represji” za konwencjonalne ataki na Izrael, stanowią coś znacznie bardziej złowrogiego niż czcze przewidywania i analizy. Ponieważ Izrael i jego sojusznicy opuszczają świat, domyślając się, ile budynków spali w tym roku tłum osadników, ilu ludzi zbombardują jego siły powietrzne i jak wiarygodne są te sporadyczne groźby prawdziwie kataklizmicznej masakry, konieczne jest podjęcie międzynarodowych działań w celu ograniczenie opcji Izraela wydaje się raczej przekonujące.
* * *
Tegoroczna konferencja Herzliya zgromadziła czołowych izraelskich strategów i ich sojuszników w lutym, w chwili, gdy egipskie powstanie ludowe obalało dyktaturę Hosniego Mubaraka. Zwracając się do zgromadzonych, Amosa Gilada, niezwykle wpływowej postaci w izraelskim establishmentu bezpieczeństwa, bez ogródek oświadczył: „Na Bliskim Wschodzie i w świecie arabskim nie ma miejsca na demokrację; taka jest prawda i wolimy to.”
Można zrozumieć ten sentyment. W ostatnich dniach prezydentury George'a W. Busha (31 grudnia 2008 r.), pośród powietrznej masakry w Gazie, która zapoczątkowała operację obecnie niesławną jako Operacja Płynny Ołów (w czasie której piloci IAF odczuli więcej niż kilka wstrząsów), Biały Dom pochwalił konstruktywna dyplomacja Egiptu, Jordanii i Arabii Saudyjskiej.[12] Nie trzeba dodawać, że to nie dawanie wyrazu powszechnym nastrojom sprawiło, że stany te zdobyły uznanie Stanów Zjednoczonych.
Podczas gdy elity regionalne i mocarstwa zachodnie starają się zarządzać tegorocznymi wstrząsami demokratycznymi i je powstrzymywać, izraelskie zagrożenia pogarszają i tak już trudną sytuację ruchów społecznych w całym regionie. W tych okolicznościach ciężar przeciwstawienia się wojowniczości państwa izraelskiego nie powinien ponosić wyłącznie osoby będące celem jego głowic nuklearnych.
-Dan Freeman-Maloy jest aktywistą i pisarzem mieszkającym w Anglii (oraz studentem naukowym w Europejskim Centrum Studiów Palestyny w Exeter). Prowadzi witrynę z tekstami pod adresem notesonhypocrisy.com.
Referencje:
[1] „Maj. Gen. Eisenberg: Siła frontu wewnętrznego…”, States News Service (6 września 2011).
[2] Ehud Barak w wywiadzie dla Arye Golana: „Izrael przysięga zawieszenie broni w Gazie, jeśli Hamas zaprzestanie ataków rakietowych” Sieć Głosu Izraela B za pośrednictwem BBC Monitoring Middle East (10 kwietnia 2011).
[3] „Hamas ogłasza stan nadzwyczajny w Gazie pośród izraelskich ataków”, Agence France Press (10 kwietnia 2011); Fares Akram i Ethan Bronner, „Przemoc wzrasta wraz z załamaniem handlu między Izraelem a Hamasem” New York Times (10), s. 2011-12. XNUMX; Yaakov Lappin: „‚Dla nas to znowu ołów” – mówi „Post” przewodniczący Rady Eszkol Halin. Aharonovitch: W Gazie nie ma immunitetu dla nikogo” Jerusalem Post (10 kwietnia 2011), s. 3.
[4] Yoram Peri, Generałowie w gabinecie: jak wojsko kształtuje politykę Izraela (Amerykański Instytut Pokoju Press, 2006), s. 181. XNUMX.
[5] Josiah Daniel Ryan, „Zabijajcie więźniów Hamasu, aż Szalit zostanie zwolniony, skrajna prawica Likudu mówi anglojęzycznym”, Jerusalem Post (23 września 2009), za pośrednictwem BBC Monitoring Middle East.
[6] Efraim Kam, Iran nuklearny: co to oznacza i co można zrobić (Instytut Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym, 2007), s. 50-53.
[7] Patrick Clawson i Michael Eisenstadt, Ostatnia deska ratunku: konsekwencje prewencyjnej akcji wojskowej przeciwko Iranowi (Waszyngton, Waszyngtoński Instytut Polityki Bliskiego Wschodu, 2008), s. 21-XNUMX. XNUMX.
[8] Louis René Beres, „Israel, Iran and Project Daniel — dokument roboczy na dziewiątą doroczną konferencję Herzliya na temat równowagi izraelskiego bezpieczeństwa narodowego i odporności”, luty 2009 (http://www.herzliyaconference.org/_Uploads/2905LouisReneBeres.pdf), P. 2.
[9] Michio Kaku i Daniel Axelrod, Wygrać wojnę nuklearną: tajne plany wojenne Pentagonu (South End Press, 1987), s. 122–123.
[10] Beres, „Izrael, Iran i projekt Daniel”, s. 3-XNUMX. XNUMX.
[11] Beres, „Izrael, Iran i projekt Daniel”, s. 6-7. Podkreślenie dodane.
[12] Michele K. Esposito, „Kwartalna aktualizacja dotycząca konfliktów i dyplomacji, 16 listopada 2008 r. – 15 lutego 2009 r.”, Journal of Palestine Studies Tom. 38, nr 3 (wiosna 2009), s. 306. XNUMX
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna