Źródło: Wiadomości Konsorcjum
Rankiem 27 lutego br. Beata Sanner, zastępca dyrektora wywiadu narodowego ds. integracji misji, przybył do Białego Domu z kopią Presidential Daily Brief (PDB), dokumentu, który w takiej czy innej formie jest od tego czasu udostępniany każdemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych Harry Truman po raz pierwszy otrzymał w lutym 1946 r. tak zwane „Podsumowanie codzienne”.
Wrażliwość WPB nie podlega dyskusji; były sekretarz prasowy Białego Domu Kiedyś zadzwonił Ari Fleischer PBD jest „najbardziej wrażliwym tajnym dokumentem w rządzie”, podczas gdy były wiceprezydent Dick Cheney nazwał go „klejnotami rodziny”.
Treść WPB rzadko jest udostępniana opinii publicznej, nie tylko ze względu na ściśle tajny charakter zawartych w nim informacji, ale także ze względu na poufność, jaką ujawnia w odniesieniu do relacji między dyrektorem naczelnym kraju a społecznością wywiadowczą.
„Ważne jest, aby autorzy prezydenckiego dziennika czuli się komfortowo, że dokumenty nigdy nie zostaną upolitycznione i/lub niepotrzebnie ujawnione do wiadomości publicznej” – dodał. były prezydent George W. Bush zaobserwowano po jego odejściu ze stanowiska, dając wyraz bardziej dosadnej ocenie jego wiceprezydenta, który ostrzegał, że jakiekolwiek publiczne udostępnienie WPB spowoduje, że jego autorzy „poświęcą więcej czasu na zamartwianie się tym, jak raport będzie wyglądał na pierwszej stronie The Washington Post."
Zadanie Sannera było takie samo dla tych, którzy wykonywali to zadanie za poprzednich prezydentów: znaleźć sposób na zaangażowanie polityka, którego naturalne instynkty nie skłaniają się ku żmudnym i często sprzecznym szczegółom zawartym w wielu produktach wywiadowczych. Było to szczególnie prawdziwe w przypadku Donalda J. Trumpa, który podobno gardzi szczegółowymi raportami pisemnymi i woli ustne odprawy poparte grafiką.
Rezultatem końcowym było dwuetapowy proces odprawy, w ramach którego Sanner będzie starał się ustnie przekazać prezydentowi krytyczne materiały, pozostawiając zadanie przejrzenia szczegółów zawartych w dokumencie swoim starszym doradcom. Podejście to zostało wcześniej zaakceptowane przez dyrektora wywiadu narodowego, dyrektora CIA i doradcę prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego.
Sanner, doświadczony analityk CIA, który wcześniej kierował biurem odpowiedzialnym za przygotowanie WPB, pełnił funkcję głównego doradcy DNI „we wszystkich aspektach wywiadu”, odpowiedzialny za tworzenie „spójnego i całościowego obrazu danych wywiadowczych od momentu ich zebrania do analizy” oraz zapewnia „dostarczanie terminowych, obiektywnych, dokładnych i odpowiednich informacji wywiadowczych”.
Jeśli ktokolwiek w środowisku wywiadowczym był w stanie oddzielić ziarno od plew, jeśli chodzi o to, jakie informacje nadadzą się do ustnego przedstawienia prezydentowi, był to Sanner.
Żadna kopia WPB z 27 lutego nie została udostępniona opinii publicznej do wglądu i prawdopodobnie nigdy nie będzie.
Jednakże z informacji zaczerpniętych z doniesień medialnych pochodzących z anonimowych przecieków wyłania się obraz co najmniej jednej z pozycji zawartych w dokumencie informacyjnym, co stanowi przysłowiowy „punkt zerowy” obecnego kryzysu wokół zarzutów, że Rosja wypłaciła nagrody pieniężne osobom powiązany z talibami w celu zabijania personelu wojskowego amerykańskiego i koalicyjnego w Afganistanie.
Powiązania między kontami
Czasami na początku stycznia 2020 r połączone siły amerykańskich operatorów specjalnych i komandosów afgańskiej Narodowej Służby Wywiadowczej (NDS) dokonały nalotu na biura kilku biznesmenów w mieście Konduz w północnym Afganistanie i stolicy Kabulu, według raport in The New York Times. Biznesmeni stosowali starożytną praktykę „Hawala.” Jest to tradycyjny system przesyłania pieniędzy w kulturach islamskich, obejmujący pieniądze przekazywane agentowi, który następnie instruuje odległego współpracownika, aby zapłacił ostatecznemu odbiorcy.
Afgańscy funkcjonariusze bezpieczeństwa twierdzą, że nalot nie miał nic wspólnego z „przemycaniem pieniędzy przez Rosjan”, lecz był raczej odpowiedzią na naciski ze strony władz Grupa Zadaniowa Działania Finansowego (FATF), międzynarodowy organ powołany w 1989 r., którego misją jest m.in. wyznaczanie standardów i promowanie skutecznego wdrażania środków prawnych, regulacyjnych i operacyjnych służących zwalczaniu prania pieniędzy i finansowania terroryzmu.
„Jeśli w środowisku wywiadowczym był ktoś, kto był w stanie oddzielić ziarno od plew, jeśli chodzi o to, jakie informacje nadawały się do ustnego przedstawienia prezydentowi, był to Sanner”.
To wyjaśnienie wydaje się jednak bardziej przykrywką niż faktem, choćby z innego powodu niż to, że FATF w czerwcu 2017 r. formalnie uznany że Afganistan ustanowił „ramy prawne i regulacyjne w celu wywiązania się ze swoich zobowiązań zawartych w planie działania”, zauważając, że Afganistan „w związku z tym nie podlega już procesowi monitorowania FATF”.
Według „Wspólnego nalotu USA i Afganistanu”. Czasy, nie polegało na zniszczeniu systemu Halawa w Afganistanie – co było zadaniem praktycznie niemożliwym – ale raczej konkretna sieć Halawa prowadzona przez Rahmatullaha Aziziego, niegdyś afgański przemytnik narkotyków niskiego szczebla, który stał się znanym biznesmenem, wraz z kolegą o nazwisku Habiba Muradiego.
Portfolio Aziziego jest kwestionowane przez Czasy, cytując „przyjaciela”, w tym pełnienie funkcji wykonawcy amerykańskich programów odbudowy, zarządzanie bliżej nieokreślonymi transakcjami biznesowymi w Rosji, co rzekomo według anonimowych źródeł wywiadu USA cytowanych przez Czasy, obejmowały bezpośrednie spotkania z funkcjonariuszami rosyjskiego wywiadu wojskowego (GRU) oraz pełnienie roli tragarza w tajnym programie prania pieniędzy między talibami a Rosją.
Podczas nalotów ujęto około trzynaście osób, w tym członków dalszej rodziny i bliskich współpracowników Aziziego. Zarówno Azizi, jak i Muradi uniknęli jednak schwytania, a afgańscy funkcjonariusze bezpieczeństwa uważają, że uciekli do Rosji.
Opierając się w dużej mierze na informacjach pochodzących z późniejszego przesłuchania zatrzymanych, analitycy wywiadu USA stworzyli obraz przedsiębiorstwa Aziziego w Halawie:opisany jako „warstwowe i złożone”, przy czym przekazy pieniężne „często dzielone na mniejsze kwoty przesyłane były przez kilka krajów regionalnych przed dotarciem do Afganistanu”.
Tym, co uczyniło te transakcje jeszcze bardziej interesującymi z punktu widzenia wywiadu, były powiązania dokonane przez amerykańskich analityków między systemem Halawa Aziziego, elektronicznym przelewem bankowym, kontem powiązanym z talibami i rosyjskim kontem, które niektórzy wierzyli był powiązany z Jednostką 29155 (tajną działalnością GRU, która prawdopodobnie była powiązana między innymi z zabójstwami). Transakcje zostały wykryte przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), amerykańską agencję wywiadowczą odpowiedzialną za monitorowanie komunikacji i danych elektronicznych na całym świecie.
Odkrycie przez amerykańskich operatorów specjalnych kwoty około 500,000 XNUMX dolarów w gotówce w luksusowej willi Azizi w Kabulu było wisienką na torcie – ostatnią „kropką” w złożonej i zawiłej grze „połącz kropki”, która obejmowała ocenę społeczności wywiadowczej Stanów Zjednoczonych dotyczącą rzekome powiązania Rosji (GRU) z talibami i Azizi.
Kolejnym zadaniem analityków wywiadu USA było sprawdzenie, dokąd zaprowadziły ich powiązania Rosja (GRU)–talibowie–Azizi. Wykorzystując informacje zebrane podczas przesłuchań zatrzymanych, analitycy podzielili pieniądze, które Azizi otrzymał za pośrednictwem rurociągu Halawa, na „paczki”, niektóre obejmujące setki tysięcy dolarów, które zostały rozdane podmiotom powiązanym z talibami lub sympatyzującym z talibami.
Według afgańskich funkcjonariuszy bezpieczeństwa, cytowanych przez Czasyprzynajmniej część tych płatności miała na celu zabicie żołnierzy amerykańskich, co oznacza cenę około 100,000 XNUMX dolarów za jednego martwego Amerykanina.
Gra „połącz kropki” trwała nadal, gdy analitycy wywiadu USA powiązali pieniądze z nagrody z siatkami przestępczymi w prowincji Parwan, gdzie znajduje się baza lotnicza Bagram – największa amerykańska instalacja wojskowa w Afganistanie. Według urzędników bezpieczeństwa Afganistanu lokalne siatki przestępcze przeprowadzały w przeszłości ataki w imieniu talibów w zamian za pieniądze. Powiązanie to skłoniło analityków wywiadu USA do nowego spojrzenia na atak bombowy na samochód, który miał miejsce 9 kwietnia 2019 r. poza bazą lotniczą Bagram, w wyniku którego zginęło trzech amerykańskich żołnierzy piechoty morskiej.
Informacje te znajdowały się we wstępnym projekcie budżetu przekazanym Trumpowi 27 lutego. Zgodnie ze standardową procedurą zostały one sprawdzone przez co najmniej trzy agencje wywiadowcze – CIA, Narodowe Centrum Zwalczania Terroryzmu (NCC) i NSA. Zarówno CIA, jak i NCC oceniły ustalenia, że GRU zaoferowało talibom nagrody z „umiarkowanym zaufaniem”, który w leksykon używany przez społeczność wywiadowczą że informacje są interpretowane na różne sposoby, że istnieją alternatywne poglądy lub że informacje są wiarygodne i wiarygodne, ale nie zostały potwierdzone w wystarczającym stopniu, aby zapewnić wyższy poziom zaufania.
NSA oceniła jednak te informacje z „niskim poziomem pewności”, co oznacza, że uznała je za skąpe, wątpliwe lub bardzo fragmentaryczne, że trudno było wyciągnąć solidne wnioski analityczne oraz że istniały poważne wątpliwości lub problemy dotyczące źródeł wykorzystanych informacji.
Pływające w misce
Wszystkie te informacje znajdowały się we WPB wniesionym do Białego Domu przez Sannera. Problemem dla Sanner był kontekst i znaczenie informacji, które niosła. Zaledwie pięć dni wcześniej, 22 lutego, Stany Zjednoczone i talibowie zgodzili się na siedmiodniowe częściowe zawieszenie broni jako wstęp do zawarcia porozumienia pokojowego, które ma zostać podpisane za dwa dni, 29 lutego.
Przedstawiciel USA w Afganistanie Zalmay Khalilzad przebywał w Doha w Katarze, gdzie wypracowywał ostatnie poprawki do porozumienia ze swoimi talibskimi odpowiednikami. Sekretarz stanu Mike Pompeo przygotowywał się do wyjazdu ze Stanów Zjednoczonych do Doha, gdzie miał być świadkiem ceremonii podpisania porozumienia. Informacje, które Sanner miał w PDB, były przysłowiowym gównem w misie ponczowej.
Problem polegał na tym, że ocena wywiadu dotycząca rzekomych „nagrod” rosyjskich GRU nie zawierała żadnych potwierdzonych informacji. To wszystko była surowa inteligencja (charakteryzująca się przez jednego poinformowanego urzędnika jako „raport ze zbiorów danych wywiadowczych”), a pomiędzy różnymi środowiskami analitycznymi – w szczególności w NSA – doszło do poważnych nieporozumień, które wyraziły oburzenie z powodu błędnego odczytania przechwyconych informacji i nadmiernego polegania na niepotwierdzonych informacjach pochodzących z przesłuchań zatrzymanych.
Co więcej, żaden wywiad łączący GRU z talibami nie dostarczył żadnych wskazówek jak daleko w rosyjskim łańcuchu wiedzy dowodzenia wszystkich „nagród” poszło i czy ktokolwiek na Kremlu – a co dopiero prezydent Władimir Putin – był tego świadomy.
Żadna z informacji zawartych we WPB nie nadawała się do podjęcia działań. Prezydent nie mógł podnosić słuchawki, żeby złożyć skargę do Putina, opierając się wyłącznie na niezweryfikowanych, a w niektórych przypadkach niemożliwych do sprawdzenia informacjach.
Poinformowanie prezydenta o ocenie, która, jeśli wziąć ją dosłownie, mogłoby rozwikłać porozumienie pokojowe stanowiące podstawowe zobowiązanie prezydenta na rzecz jego wewnętrznej bazy politycznej – sprowadzenie wojsk amerykańskich do domu z niekończących się wojen zamorskich – było uosobieniem upolitycznienia wywiadu, zwłaszcza gdy wśród społeczności wywiadowczej USA nie było zgody co do tego, że ocena ta była w ogóle słuszna.
Była to sprawa, którą mogli i będą się zajmować doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego. Sanner nie będzie osobiście informował prezydenta o tym raporcie, decyzja, z którą zgodził się doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego Robert O'Brien.
Obwinianie Rosji
Zakończenie prawie 19-letniej nieszczęścia Ameryki w Afganistanie zawsze było celem prezydenta Trumpa. Podobnie jak obaj prezydenci przed nim, których kadencja była świadkiem śmierci amerykańskich żołnierzy na tym trudnym, odległym i niegościnnym kraju, Trump stanął w obliczu establishmentu wojskowego i bezpieczeństwa narodowego, przekonanego, że „zwycięstwo” można osiągnąć, gdyby tylko wystarczające zasoby były poparte zdecydowanymi przywódców, zostali rzuceni na ten problem.
Wybór na sekretarza obrony Jamesa „Wściekłego psa” Mattisa, emerytowanego generała piechoty morskiej, który dowodził Centralnym Dowództwem (geograficznym dowództwem bojowników odpowiedzialnym m.in. za Afganistan), popchnął Trumpa do zapewnienia większej liczby żołnierzy, większego sprzętu i większej swobody działania stawienie czoła wrogowi.
Do jesieni 2017 roku Trump ostatecznie zgodził się na wysłanie około 3,000 dodatkowych żołnierzy do Afganistanu, wraz z nowymi zasadami zaangażowania, które umożliwiłyby większą elastyczność i krótszy czas reakcji w przypadku przeprowadzania amerykańskich ataków powietrznych na wrogie siły w Afganistanie.
Prezydentowi zajęło nieco ponad rok, aby się z tym uporać rzeczywistość, która znalazłaby odzwierciedlenie w ustaleniach Specjalnego Generalnego Inspektora ds. Odbudowy Afganistanu Johna Sopko, że rząd USA podejmował „wyraźne i ciągłe wysiłki mające na celu celowe wprowadzenie w błąd opinii publicznej… zniekształcenie statystyk, aby wyglądało na to, że Stany Zjednoczone wygrywają wojnę, choć tak nie było”.
W listopadzie 2018 roku Trump włączył „Wściekłego psa”, powiedział byłemu generałowi piechoty morskiej „Dałem ci to, o co prosiłeś. Nieograniczone uprawnienia, bez ograniczeń. Przegrywasz. Dostaniesz kopa w tyłek. Oblałeś."
Była to prawdopodobnie najuczciwsza ocena wojny w Afganistanie, jaką jakikolwiek amerykański prezydent przedstawił swojemu urzędującemu sekretarzowi obrony. Do grudnia 2018 r Mattisa nie było, podał się do dymisji w obliczu decyzji Trumpa o ograniczeniu amerykańskich strat nie tylko w Afganistanie, ale także w Syrii i Iraku.
W tym samym miesiącu amerykański dyplomata Khalilizad rozpoczął proces bezpośrednich rozmów pokojowych z talibami, co doprowadziło do porozumienia pokojowego z 29 lutego. Był to spór dotyczący rozmów pokojowych w Afganistanie doprowadziło do zwolnienia doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Johna Boltona. We wrześniu 2019 r. Trump chciał zaprosić przywódców talibów do Camp David na ceremonię podpisania porozumienia, co Bolton pomógł stłumić. Trump odwołał „szczyt”, powołując się na atak talibów, w wyniku którego zginął członek amerykańskiej służby, ale Boltona nie było.
Podejmowanie niepowodzeń
Nie trzeba podejmować dwudziestu lat systemowych inwestycji w niepowodzenia militarne, które zakorzeniły się zarówno w psychice, jak i strukturze amerykańskiego establishmentu wojskowego, nie zwalniać popularnego sekretarza obrony, a następnie nie kontynuować tego działania w postaci zwolnienia jednego z najbardziej mściwych biurokratycznych bojowników w biznesie, bez gromadzenia sobie wrogów.
Waszyngton zawsze był politycznym Peyton Place, gdzie żaden czyn nie pozostaje bez kary. Wszyscy prezydenci stoją w obliczu tej rzeczywistości, ale przypadek Trumpa był zupełnie inny – nigdy w historii Ameryki postać tak wywołująca podziały nie zdobyła Białego Domu. Antysystemowy program Trumpa zraził ludzi ze wszystkich środowisk politycznych, często nie bez powodu. Ale objął też urząd ze Szkarłatną Literą, z którą żaden z jego poprzedników nie musiał się mierzyć – piętnem „skradzionych wyborów”, wygranych jedynie dzięki pomocy rosyjskiego wywiadu.
Mantra „rosyjska ingerencja” była wszechobecna, cytowana przez legiony przeciwników Trumpa, nagle przepojonych uznaniem dla globalnej geopolityki z czasów zimnej wojny, widząc rosyjskiego niedźwiedzia za każdą napotkaną przeszkodą, ani razu nie zastanawiając się, czy problem może w rzeczywistości mieszkać bliżej domu, w tym samym wojskowym establishmentu, który Trump próbował rzucić wyzwanie.
Nie mogąc lub nie chcąc wziąć na siebie odpowiedzialności, Nicholson wybrał bezpieczną drogę – obwinił Rosję.
Kozioł ofiarny
„Wiemy, że Rosja próbuje podważyć nasze zdobycze militarne i lata postępu wojskowego w Afganistanie oraz sprawić, że partnerzy kwestionują stabilność Afganistanu” – dodał. Nicholson napisał w e-mailu do reporterów, pozornie nieświadomy historii niepowodzeń i kłamstw dokumentowanych wówczas przez Sopkę.
In Marzec 2018 r. Nicholson oskarżył Rosjan o „działanie na rzecz podważenia” interesów USA w Afganistanie, oskarżając Rosjan o dozbrajanie talibów. Jednak najbardziej wymowny przykład rosyjskiego zaczepki ze strony generała miał miejsce w lutym 2017 r., wkrótce po inauguracji prezydenta Trumpa. W wystąpienie przed Senacką Komisją Sił ZbrojnychNicholson stanął przed senatorem Billem Nelsonem, demokratą z Florydy i zagorzałym zwolennikiem amerykańskiej interwencji w Afganistanie.
„Jeśli Rosja dogaduje się z talibami – i to miłe słowo – jeśli dają sprzęt, o którym mamy pewne dowody, że talibowie dostają… i inne rzeczy, o których nie możemy wspomnieć w tym niesklasyfikowanym kontekście? A Talibowie też są powiązani z Al-Kaidą? Dlatego Rosja pośrednio pomaga Al-Kaidzie w Afganistanie?” zapytał Nelsona.
„Pana logika jest całkowicie słuszna, sir” – brzmiała odpowiedź Nicholsona.
Tyle że tak nie było.
Rosja ma długą i skomplikowaną historię związaną z Afganistanem. Związek Radziecki najechał Afganistan w 1979 roku i przez następną dekadę toczył długą i kosztowną wojnę z plemionami afgańskimi, przy wsparciu amerykańskich pieniędzy i broni oraz legionu arabskich dżihadystów, którzy później przekształcili się w senatora Al-Kaidy. Nelson nawiązał w swoim pytaniu do generała Nicholsona.
W 1989 roku Imperium Radzieckie dobiegło końca, a wraz z nim katastrofalna wojna w Afganistanie. W następnej dekadzie Rosja pozostawała w konflikcie z rządem talibów, który powstał na popiołach wojny domowej w Afganistanie, która nastąpiła po wycofaniu sił radzieckich.
Moskwa udzieliła wsparcia bardziej umiarkowanym siłom tzw. Sojuszu Północnego oraz po atakach terrorystycznych Al-Kaidy na Stany Zjednoczone w dniu 11 września 2001 r. wspierał interwencję pod przewodnictwem USA mającą na celu pokonanie talibów i przywrócenie stabilności narodowi graniczącemu z republikami środkowoazjatyckimi byłego Związku Radzieckiego, który Rosję uważano za szczególnie wrażliwą na własne bezpieczeństwo narodowe.
Zdałem sobie sprawę, że USA przegrywają wojnę
Czternaście lat później, we wrześniu 2015 r., Rosja stanęła w obliczu rzeczywistości, w której Stany Zjednoczone nie miały strategii zwycięstwa w Afganistanie, a Afganistan pozostawiony samemu sobie był skazany na upadek w niekontrolowane bagno interesów plemiennych, etnicznych i religijnych, które zrodzić ekstremizm zdolny do migracji przez granicę do byłych radzieckich republik Azji Środkowej i do samej Rosji.
„Nie należy podejmować dwudziestu lat systemowych inwestycji w niepowodzenia militarne, które zakorzeniły się zarówno w psychice, jak i strukturze amerykańskiego establishmentu wojskowego, nie zwalniać popularnego sekretarza obrony, a następnie kontynuować tego działania w postaci zwolnienia jednego z nich najbardziej mściwych biurokratycznych bojowników w branży, bez gromadzenia wrogów”.
Obawy Rosji podzielały kraje regionalne, takie jak Pakistan i Chiny, które stanęły w obliczu poważnych zagrożeń w postaci krajowego ekstremizmu islamistycznego.
Zdobycie północnego afgańskiego miasta Konduz, po którym nastąpiło powstanie jeszcze bardziej bojowego ugrupowania islamistycznego w Afganistanie, znanego jako Państwo Islamskie-Khorassan (IS-K), oba zdarzenia miały miejsce we wrześniu 2015 r., doprowadziły Rosjan do wniosku, że Stany Zjednoczone przegrywają wojnę w Afganistanie, a największą nadzieją Rosji była współpraca ze stroną przeważającą – talibami – w celu pokonania zagrożenia ze strony IS-K i stworzenia warunków do wynegocjowanego porozumienia pokojowego w Afganistanie.
Ani gen. Nicholson, ani senator Nelson nie wspomnieli o żadnej z tych historii. Zamiast tego Nicholson starał się określić zaangażowanie Rosji w Afganistanie jako „złośliwe”, oświadczył na odprawie z 16 grudnia 2016 r że:
„Rosja otwarcie udzieliła legitymizacji talibom. Ich narracja wygląda mniej więcej tak: że to Talibowie walczą z Państwem Islamskim, a nie z rządem afgańskim. I oczywiście… rząd afgański i wysiłki antyterrorystyczne Stanów Zjednoczonych to te, które osiągają największy efekt przeciwko Państwu Islamskiemu. Zatem ta publiczna legitymacja, jaką Rosja udziela talibom, nie opiera się na faktach, ale jest wykorzystywana jako sposób na zasadnicze podważenie rządu afgańskiego i wysiłków NATO oraz wzmocnienie stron wojujących”.
W komentarzach Nicholsona nie ma żadnego uznania dla utworzenia IS-K i wpływu, jaki wywarło ono na talibów jako całość.
Tworzenie się IS-K może być związek przyczynowo-skutkowy z chaosem, jaki nastąpił w wewnętrznych szeregach talibów w następstwie śmierci mułły Omara, założyciel i inspiracja moralna organizacji. Walka o wybór następcy Omara ujawniła podział talibów na trzy frakcje.
Jedna, reprezentująca główny nurt frakcji talibów najściślej powiązaną z mułłą Omarem, chciała kontynuować i rozszerzać istniejącą walkę przeciwko rządowi Afganistanu i koalicji pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych, która wspierała ją i podtrzymywała w wysiłkach na rzecz przywrócenia Emirat, który rządził przed odsunięciem od władzy kilka miesięcy po atakach terrorystycznych z 9 września.
Inny, zakorzeniony w szeregach pakistańskich talibów, opowiadał się za bardziej radykalnym podejściem, które polegałoby na utworzeniu regionalnego emiratu poza granicami Afganistanu.
Trzecia frakcja była zmęczona latami walk i postrzegała śmierć mułły Omara jako szansę na wynegocjowanie porozumienia pokojowego z rządem afgańskim. IS-K wyłonił się z szeregów drugiej grupy i stanowił realne zagrożenie dla żywotności talibów, gdyby mógł zmotywować dużą liczbę najbardziej fanatycznych bojowników talibów do ucieczki z szeregów głównego nurtu talibów.
Dla Rosjan, którzy byli świadkami rosnącej siły talibów, przejawiającej się w krótkotrwałym zdobyciu Konduzu, największym niebezpieczeństwem, przed którym stanęli, nie było zwycięstwo talibów nad zdominowanym przez USA rządem afgańskim, ale raczej pojawienie się regionalnie- myślący islamistyczny ruch ekstremistyczny, który mógłby służyć jako model i inspiracja dla muzułmańskich mężczyzn w wieku bojowym, aby mogli się zjednoczyć, co pozwoli, aby brutalna niestabilność ropieła lokalnie i rozprzestrzeniała się regionalnie przez nadchodzące dziesięciolecia. Główny nurt talibów nie był już postrzegany jako siła, z którą należy się stawić czoła, ale raczej powstrzymywany w drodze kooptacji.
W oświadczenie przed wojskami amerykańskimi w grudniu 2016 r, ówczesny prezydent Barack Obama otwarcie przyznał, że „Stany Zjednoczone nie mogą wyeliminować talibów ani położyć kresu przemocy w tym kraju [Afganistanie]”. Rosja doszła do tego wniosku ponad rok wcześniej, po zajęciu przez talibów Konduzu.
Rok przed ogłoszeniem tego przez Obamę Zamir Kabułow, specjalny przedstawiciel Rosji w Afganistanie, zauważyłem to „Interesy talibów obiektywnie pokrywają się z naszymi”, jeśli chodzi o ograniczenie rozprzestrzeniania się Państwa Islamskiego w Afganistanie, i przyznał, że Rosja „otworzyła kanały komunikacji z talibami w celu wymiany informacji”.
Ze swojej strony Talibowie początkowo byli niechętni do współpracy z Rosjanami. Rzecznik zadeklarował to „nie widzą potrzeby otrzymywania od kogokolwiek pomocy w związku z tak zwanym Daesh [Państwo Islamskie] i nie kontaktowaliśmy się ani nie rozmawialiśmy z nikim w tej sprawie”.
Wielu przywódców talibów miało doświadczenie w walkach z Sowietami w latach 1980. XX w. i nie chcieli, żeby postrzegano ich jako współpracujących ze swoimi dawnymi wrogami. Jednakże powstanie IS-K w Afganistanie stworzyło wspólne zagrożenie, które pomogło zagoić stare rany i chociaż Talibowie wzbraniali się przed jakimikolwiek jawnymi stosunkami, Rosjanie rozpoczęli zakulisowy proces dyskretnego zaangażowania dyplomatycznego. (Kabułow miał historia negocjacji z talibami od połowy lat 1990.).
Do listopada 2018 r. wysiłki te przekształciły się w tak zwaną „Forma moskiewska”, proces dyplomatycznego zaangażowania Rosji i sąsiadów Afganistanu, którego efektem było pierwsze w historii wysłanie do Moskwy delegacji talibów w celu omówienia warunków niezbędnych do podjęcia rozmów pokojowych w sprawie zakończenia konfliktu w Afganistanie.
„Główni talibowie nie byli już postrzegani jako siła, z którą należy się stawić czoła, ale raczej jako powstrzymywana poprzez kooptację”.
Kiedy we wrześniu 2019 r. prezydent Trump zakończył negocjacje pokojowe między USA a talibami, to „format moskiewski” podtrzymał proces pokojowy przy życiu, z Rosją gościć delegację od talibów w celu omówienia przyszłości procesu pokojowego.
Zaangażowanie Rosji pomogło zachować otwarte okno do negocjacji z talibami, ułatwić ostateczny powrót Stanów Zjednoczonych do stołu negocjacyjnego w lutym tego roku i odegrało niemałą rolę w ostatecznym pomyślnym zawarciu porozumienia pokojowego z 27 lutego 2020 r. fakt, którego nikt w USA nie chciał publicznie przyznać.
Zła inteligencja
Raport dotyczący gromadzenia danych wywiadowczych, który trafił do WPB z 27 lutego, nie pojawił się w próżni. Wyodrębnienie sieci Hawala prowadzonej przez Rahmatullaha Aziziego było przejawem większej niechęci antyrosyjskiej, która istniała od 2015 r. w priorytetach gromadzenia danych wywiadowczych przez armię amerykańską, CIA i afgańską NDS.
Tę niechęć można powiązać z wewnętrznymi uprzedzeniami, które istniały zarówno w Centralnym Dowództwie USA, jak i CIA, wobec wszystkiego, co rosyjskie, oraz wpływem, jaki to uprzedzenie miało na cykl wywiadowczy w odniesieniu do Afganistanu.
Istnienie tego rodzaju uprzedzeń jest pogłosem śmierci dla wszelkich wysiłków profesjonalnego wywiadu, ponieważ niszczy obiektywizm niezbędny do opracowania skutecznych analiz.
Sherman Kent, dziekan ds. analiz wywiadu USA (jego imieniem nazwano Centrum Analiz Wywiadu CIA), ostrzegał przed tym niebezpieczeństwem, zauważając, że chociaż nie ma usprawiedliwienia dla uprzedzeń politycznych lub politycznych, istnienie uprzedzeń analitycznych lub poznawczych jest zakorzenione w kondycji ludzkiej, a ich minimalizacja wymaga ciągłego wysiłku ze strony osób odpowiedzialnych za nadzorowanie zadań analitycznych.
Kent nalegał, aby analitycy „przeciwstawiali się tendencji do dostrzegania w informacjach tego, czego się spodziewają” i „nalegał, aby zachować szczególną ostrożność, gdy cały zespół analityków natychmiast zgadza się co do interpretacji wczorajszego rozwoju sytuacji lub przewidywań dotyczących jutra”.
Część litanii niepowodzeń firmy Intel
W amerykańskiej społeczności wywiadowczej rzadko, jeśli w ogóle, udało się połączyć teorię z rzeczywistością. Z przesadnych szacunków radzieckiego potencjału wojskowego z czasów zimnej wojny („luki w bombowcach” i „rakietach”), niedoszacowania potencjału wojskowego Wietnamu Północnego i Wietnamu Północnego, braku dokładnego przewidzenia potrzeby i wpływu polityki reform Gorbaczowa w Związku Radzieckiego, klęski irackiej broni masowego rażenia, podobnego błędnego odczytania potencjału nuklearnego i zamiarów Iranu oraz dwudziestoletniej porażki, która była (i jest) doświadczeniem Afganistanu, społeczność wywiadowcza USA ma doświadczenie w nasycaniu swoich analiz zarówno uprzedzenia polityczne i poznawcze – i bardzo, bardzo błędne mylenie wielu rzeczy.
Historia rosyjskiej nagrody nie jest wyjątkiem. Stanowi splot dwóch oddzielnych nurtów analitycznych, z których oba były w dużym stopniu przesiąknięte stronniczością polityczną; jeden, przedstawiający złość Ameryki z powodu braku możliwości kontrolowania losów Rosji po upadku Związku Radzieckiego, a drugi, całkowite błędne odczytanie przez Amerykę rzeczywistości Afganistanu (i talibów) w odniesieniu do wojny światowej w sprawie terroryzmu (GWOT).
Przez mniej więcej pierwszą dekadę te nurty żyły odrębnym, ale równym życiem, zaludnione przez zespoły analityczne, których prace rzadko się krzyżowały (w istocie, prawdę mówiąc, rosyjsko-eurazjatycki „dom” był często okradany z najlepszego talentu do zaspokajania nienasyconego apetytu dla większej liczby lepszych „analiz” prowadzonych przez przedsiębiorstwo GWOT.)
Wybór Baracka Obamy zmienił jednak krajobraz wywiadu, a tym samym zapoczątkował procesy, które pozwalają na wspólne dryfowanie tych dwóch dotychczas odmiennych strumieni wywiadowczych.
Pod rządami prezydenta Obamy USA „wzrosły” około 17,000 2012 dodatkowych żołnierzy do Afganistanu w celu odwrócenia losów bitwy. Do września 1,300 roku wojska te zostały wycofane; „przypływ” dobiegł końca i niewiele z niego wynikało poza dodatkowymi XNUMX zabitymi żołnierzami amerykańskimi i dziesiątkami tysięcy kolejnych rannych. „Wzrost” się nie powiódł, ale jak każda porażka wynikająca z polityki prezydenta, sprzedawano ją jako sukces.
W tym samym roku administracja Obamy poniosła kolejną porażkę polityczną o podobnej skali. W 2008 roku prezydent Rosji Władimir Putin zamienił się miejscami z premierem Dmitrijem Miedwiediewem, a kiedy Obama objął urząd, jego zespół rosyjskich ekspertów pod przewodnictwem profesora Michaela McFaula ze Stanfordu przekonał go do koncepcji „resetu” relacji amerykańsko-rosyjskiej. stosunków, które uległy pogorszeniu w ciągu ośmiu lat prezydentury Busha.
Jednak „reset” był zdecydowanie jednostronny – całą winę za złą krew między obydwoma narodami zrzucił na Putina, a nie na dwie kolejne ośmioletnie administracje prezydenckie, na czele których stali Bill Clinton i George W. Bush, co widzieliśmy, jak Stany Zjednoczone rozszerzyły sojusz NATO aż do granic Rosji, porzuciły podstawowe porozumienia o kontroli zbrojeń i zasadniczo zachowywały się tak, jakby Rosja była pokonanym wrogiem, którego jedyną akceptowalną postawą było uległość i uległość.
Była to gra, w którą pierwszy prezydent Rosji, Borys Jelcyn, wydawał się zbyt szczęśliwy, aby w nią grać. Jednak jego wybrany następca, Władimir Putin, nie zrobiłby tego.
Po objęciu urzędu prezydenta przez Miedwiediewa McFaul starał się wzmocnić politycznie Miedwiediewa – w efekcie zapewnić mu leczenie „Jelcyna” – w nadziei, że wzmocniony Miedwiediew będzie w stanie wypchnąć Putina z pola widzenia.
Z wielu powodów (być może najważniejsze jest to, że Putin nie miał zamiaru pozwolić sobie na taki ucisk, a Miedwiediew nigdy nie był skłonny do wywierania nacisku) rosyjski „reset” nie powiódł się. Putin został ponownie wybrany na prezydenta w marcu 2012 roku. Gambit McFaula nie powiódł się i od tego momentu stosunki amerykańsko-rosyjskie stały się dla USA „grą o sumie zerowej” – każdy sukces Rosji był postrzegany jako porażka USA i odwrotnie.
W 2014 roku, po obserwacji, jak prawidłowo wybrany, prorosyjski prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz został usunięty ze stanowiska w wyniku powstania ludowego, które – jeśli nie było sponsorowane przez USA, to było przez USA wspierane – Putin zareagował aneksją Półwyspu Krymskiego zamieszkanego przez większość rosyjską i wspieraniem Rosyjscy secesjoniści w separatystycznym regionie Donbasu na Ukrainie.
Działanie to doprowadziło do rozłamu między Rosją a USA i Europą, czego efektem było wdrożenie przez oba podmioty sankcji gospodarczych wobec Rosji i pojawienie się nowych, na wzór zimnej wojny, stosunków między Rosją a NATO.
W 2015 r. Rosja kontynuowała działania na Ukrainie, wysyłając swoje wojsko do Syrii, gdzie na zaproszenie rządu Syrii pomogła odwrócić losy bitwy na korzyść pogrążonego w walkach prezydenta Syrii Bashara al-Assada przeciwko szeregowi grup dżihadystów .
Z dnia na dzień zaścianka wywiadu, która była sprawami rosyjsko-europejskimi, została nagle wysunięta na pierwszy plan i w centrum światowej sceny, a wraz z nią w samo serce amerykańskiej polityki. Szkoła putinofobii McFaula nagle stała się dogmatem, a każdy naukowiec, który opublikował książkę lub artykuł krytyczny wobec rosyjskiego prezydenta, awansował na wyższy status i rangę, aż do miejsca przy stole w gronie decyzyjnym najwyższego szczebla włącznie kręgi społeczności wywiadowczej USA.
Rosjanie zostali nagle obdarzeni niemal nadludzkimi zdolnościami, łącznie ze zdolnością do kradzieży amerykańskich wyborów prezydenckich.
Po niepowodzeniu ataku Obamy w Afganistanie i wycofaniu z Iraku pod koniec 2011 roku wszystkich amerykańskich oddziałów bojowych, na całym obszarze działań Centralnego Dowództwa nastawiono „stabilność”. Takie było wytyczne dowództwa i szkoda analityka wywiadu, który próbował wywołać czerwoną flagę lub wprowadzić odrobinę rzeczywistości do przedsiębiorstwa wywiadowczego, którego misją było utrzymanie tego poczucia stabilności.
Rzeczywiście, kiedy Państwo Islamskie z rykiem wydostało się z zachodnich pustyń Iraku, aby osiedlić się we wschodniej Syrii, dziesiątki analityków wywiadu CENTCOM oficjalnie skarżyło się, że ich kierownictwo wyższego szczebla celowe manipulowanie produktem analitycznym wyprodukowane przez CENTCOM w celu namalowania w praktyce celowo wprowadzającego w błąd „różowego” obrazu prawdy w obawie przed rozgniewaniem dowódcy generalnego i jego starszego personelu.
Dla każdego, kto spędził choć trochę czasu w wojsku, nie można przecenić znaczenia wskazówek dowodzenia, zarówno pisemnych, jak i ustnych, jeśli chodzi o ustalenie zarówno priorytetów, jak i podejścia. Krótko mówiąc, generał dostaje, czego chce generał; Biada młodszemu oficerowi lub analitykowi, który nie dostał notatki.
„Rosjanie zostali nagle obdarzeni niemal nadludzkimi zdolnościami, łącznie ze zdolnością do kradzieży amerykańskich wyborów prezydenckich”.
Do 2016 r. dowódca sił amerykańskich w Afganistanie gen. Nicholson chciał, aby Rosjanie podważali cele polityki USA w Afganistanie. Toksyczna kultura istniejąca w przedsiębiorstwie wywiadowczym CENTCOM chętnie się zgodziła.
Korupcja wywiadu w „strefie zerowej” zakończyła się korupcją całej społeczności wywiadowczej USA, zwłaszcza gdy istniała systemowa chęć przeniesienia winy za niepowodzenie polityki USA w Afganistanie gdziekolwiek indziej niż tam, gdzie jej miejsce – bezpośrednio na barki polityki USA producentów i wojsko, które wykonywało ich polecenia.
Istniał wzmocniony aparat wywiadowczy Rosji/Eurazji, szukający okazji do zrzucenia winy na Rosję. Obwinianie Rosji za niepowodzenie polityki USA w Afganistanie stało się prawem obowiązującym w tym kraju.
Konsekwencje tego politycznego i poznawczego nastawienia są subtelne, ale widoczne dla tych, którzy wiedzą, czego szukać i chcą poświęcić czas na szukanie.
Po wycieku do The New York Times w sprawie rosyjskiego wywiadu „bounty” członkowie Kongresu zażądali odpowiedzi w sprawie twierdzenia Białego Domu, że informacje opublikowane przez Czasy (i naśladowany przez inne media głównego nurtu) był „niezweryfikowany”.
Rep. Jim Banks, który zasiada w Komisji Sił Zbrojnych jako jeden z ośmiu republikańskich prawodawców, których Biały Dom poinformował o treści informacji wywiadowczych dotyczących rzekomych rosyjskich „nagród”, – napisano na Twitterze wkrótce po zakończeniu spotkania że „nikt, który służył w Afganistanie w czasie wyznaczenia rzekomych nagród, nie jest z tego powodu bardziej zły niż ja”.
Bankowy biografia zauważa, że „w latach 2014 i 2015 wziął urlop w Senacie stanu Indiana, aby wyruszyć do Afganistanu w ramach operacji Enduring Freedom i Freedom’s Sentinel”.
Kalendarium Banksa odzwierciedla tę przedstawioną przez byłego wyższego rangą przywódcę talibów, mułłę Manana Niaziego, który powiedział amerykańskim reporterom który przeprowadził z nim wywiad po tym, jak wyszła na jaw historia rosyjskiej „nagrody”, że „rosyjski wywiad płaci talibom za ataki na siły amerykańskie – i siły ISIS – w Afganistanie od 2014 roku do chwili obecnej”.
Niazi stał się kluczową postacią stojącą za tworzeniem narracji o nagrodzie, a mimo to jego głosu nie ma w serialu The New York Times nie bez powodu raportuje – Niazi to postać podejrzana, której potwierdzone powiązania zarówno z afgańską służbą wywiadowczą (NDS), jak i CIA podważają jego wiarygodność jako wiarygodnego źródła informacji.
Urzędnicy, rozmawiając anonimowo z mediami, stwierdziły, że „historia polowania na nagrody była «dobrze znana» społeczności wywiadowczej w Afganistanie, w tym szefowi placówki CIA i innym tamtejszym najwyższym urzędnikom, takim jak komandosi wojskowi polujący na talibów. Informacje zostały rozpowszechnione w raportach wywiadu, a w niektórych z nich podkreślono.”
Jeśli to prawda i część tych informacji znalazła się w raporcie wywiadu, do którego odwołuje się Rep. Banks, to społeczność wywiadowcza USA wmawia pomysł rosyjskiej nagrody za żołnierzy amerykańskich co najmniej od 2015 roku – przypadkowo czasu, gdy Rosja zaczęła stawać po stronie talibów przeciwko IS-K.
Widziany w tym świetle, twierdzi, że Bolton poinformował o tym prezydenta Trumpa w sprawie „nagrody” w marcu 2019 r. – prawie cały rok przed dostarczeniem do Białego Domu wstępnego projektu budżetu na ten temat – nie wydają się zbyt naciągane, z wyjątkiem jednego małego szczegółu: jaka była podstawa odprawy Boltona? Jaki produkt wywiadowczy został wygenerowany w tym czasie która wzrosła do poziomu wystarczającego, aby uzasadnić poinformowanie o tym prezydenta Stanów Zjednoczonych przez jego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego?
Odpowiedź brzmi oczywiście – żadne. Tam nic nie było; gdyby tak było, czytalibyśmy o tym z wystarczającym potwierdzeniem, aby uzasadnić odmowę Białego Domu. Wszystko, co mamy, to historia, plotka, spekulacja, „legenda” promowana przez finansowanych przez CIA talibskich zdrajców, która przeniknęła do folkloru Afganistanu na tyle, że została zasymilowana przez innych Afgańczyków, którzy zostali zatrzymani i przesłuchani przez NDS i CIA , powtórzył „legendę” z wystarczającym zapałem, aby bez wątpienia zostać uwzględniona w raporcie dotyczącym gromadzenia danych wywiadowczych, który faktycznie stał się WPB – 27 lutego 2020 r.
„Obwinianie Rosji za niepowodzenie polityki USA w Afganistanie stało się prawem obowiązującym w tym kraju”.
Jest jeszcze inny aspekt tej narracji, który całkowicie zawodzi, a mianowicie podstawowe zrozumienie tego, co dokładnie stanowi „nagrodę”.
„Urzędnicy afgańscy powiedzieli, że dla celów amerykańskich i koalicyjnych wyznaczono nagrody w wysokości aż 100,000 XNUMX dolarów za zabitego żołnierza” – Czasy zgłoszone. A jednak, kiedy Rukmini Callimachi, członkini zespołu reporterskiego ujawniającego tę historię, pojawił się w MSNBC w celu dalszego omówieniazauważyła, że „środki wysyłano z Rosji niezależnie od tego, czy talibowie kontynuowali zabijanie żołnierzy, czy nie. GRU nie otrzymało żadnego raportu o ofiarach. Pieniądze nadal płynęły.”
Jest tylko jeden problem — nagrody nie tak działają. Nagrody są kwintesencją umowy quid pro quo — nagrody za wykonaną usługę. Wykonaj zadanie, odbierz nagrodę. Niedostarczenie — nie ma nagrody. Pomysł, jakoby rosyjskie GRU utworzyło rurociąg gotówkowy dla talibów, który w rzeczywistości nie był uzależniony od zabicia żołnierzy amerykańskich i koalicyjnych, jest antytezą systemu nagród. Brzmi to bardziej jak pomoc finansowa, którą była – i jest. Każda ocena pozbawiona tej obserwacji jest po prostu wynikiem złej inteligencji.
Czas
Ktokolwiek ujawnił rosyjską historię o „nagrodach”. The New York Times Wiedziałem, że z biegiem czasu podstawy tej historii nie wytrzymają bliższej analizy – w logice leżącej u podstaw tej historii było po prostu zbyt wiele luk, a gdy wyciekły wszystkie informacje wywiadowcze (co w piątek wydawało się przypadku), Biały Dom przejąłby kontrolę nad narracją.
Moment wycieku wskazuje na jego prawdziwy cel. Główny wątek tej historii polegał na tym, że prezydent został poinformowany o zagrożeniu dla sił amerykańskich w postaci rosyjskiej „nagrody” płatnej na rzecz talibów, a mimo to zdecydował się nic nie robić. Ta historia sama w sobie ostatecznie umrze z własnej woli.
18 czerwca w USA spełnił swój obowiązek na mocy porozumienia pokojowego o redukcji liczby żołnierzy w Afganistanie do 8,600 do lipca 2020 r. Do 26 czerwca administracja Trumpa blisko ostatecznej decyzji wycofać do jesieni ponad 4,000 tys. żołnierzy z Afganistanu, co zmniejszyłoby liczbę żołnierzy z 8,600 do 4,500 i tym samym umożliwiłoby całkowite wycofanie sił USA z Afganistanu do połowy 2021 r.
Obydwa te środki nie cieszyły się popularnością wśród establishmentu wojskowego, który przez dwie dekady łudził się, że uda mu się zwyciężyć w konflikcie afgańskim. Co więcej, gdy liczebność żołnierzy spadła do 4,500, nie było już odwrotu – całkowite wycofanie wszystkich sił było nieuniknione, ponieważ na tym poziomie USA nie byłyby w stanie się obronić, nie mówiąc już o prowadzeniu jakichkolwiek znaczących działań bojowych w celu wsparcia rządu afgańskiego.
To właśnie w tym momencie autor wycieku zdecydował się udostępnić swoje informacje The New York Times, był to doskonały moment na wywołanie politycznego wrzasku, którego celem było nie tylko zawstydzenie prezydenta, ale, co ważniejsze, zmobilizowanie Kongresu do sprzeciwu wobec wycofania się Afganistanu.
W czwartek Komisja Sił Zbrojnych Izby Reprezentantów głosowałem nad poprawką do ustawy National Defense Authorization Act, która wymagała od administracji Trumpa wydania kilku zaświadczeń przed dalszą redukcją sił amerykańskich w Afganistanie, w tym oceny, czy jakiekolwiek „podmioty państwowe zapewniły jakiekolwiek zachęty talibom, ich podmiotom powiązanym lub innym zagranicznym organizacjom terrorystycznym” za ataki na Stany Zjednoczone, koalicję lub afgańskie siły bezpieczeństwa bądź ludność cywilną w Afganistanie w ciągu ostatnich dwóch lat, w tym szczegóły wszelkich ataków, które prawdopodobnie miały związek z takimi zachętami” – bezpośrednie odniesienie do rosyjskiego wycieku „nagród”.
Poprawka przeszła 45-11.
Wydaje się, że przede wszystkim to było celem wycieku. Ironia przyjęcia przez Kongres przepisów mających na celu przedłużenie amerykańskiej wojny w Afganistanie w imię ochrony amerykańskich żołnierzy rozmieszczonych w Afganistanie powinna być oczywista dla wszystkich.
Fakt, że tak nie jest, świadczy o tym, jak długą drogę politycznego szaleństwa przebył ten kraj. W weekend, w którym Ameryka wspólnie świętuje narodziny narodu, świętowanie to zostanie zakłócone świadomością, że wybrani przedstawiciele głosowali za utrzymaniem wojny, o której wszyscy wiedzą, że została już przegrana. Fakt, że zrobili to na podstawie złych danych wywiadowczych, które wyciekły w celu wywołania takiego głosowania, tylko pogorszył sytuację.
Scott Ritter to były oficer wywiadu piechoty morskiej, który służył w byłym Związku Radzieckim, wdrażając traktaty o kontroli zbrojeń, w Zatoce Perskiej podczas operacji Pustynna Burza oraz w Iraku, nadzorując rozbrojenie broni masowego rażenia.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna