W ciągu ostatnich kilku dni na ziemi Palestyny/Izraela doszło do większej rzezi niż prawie w ciągu poprzednich 31 miesięcy konfliktu. A jeśli retorykę Hamasu i rządu izraelskiego należy traktować poważnie (a powinno być), w nadchodzących dniach nastąpi znacznie większy rozlew krwi.
Na początku tygodnia palestyńskie bojówki przeprowadziły dwa starannie ukierunkowane ataki palestyńskie na izraelski personel wojskowy aktywnie zaangażowany w operacje okupacyjne. Izrael odpowiedział niedbałym odwetem, w wyniku którego zginęło około dwudziestu palestyńskich cywilów, a dziesiątki innych zostało rannych. Chociaż celem tych ataków byli przywódcy Hamasu, użycie rakiet przenoszonych przez helikoptery na obszarach zaludnionych nadało im terrorystyczny charakter. Te spektakularne ataki przyćmiły liczne morderstwa popełnione przez armię izraelską w innych częściach Palestyny w tym samym okresie.
W całkowicie przewidywalnej reakcji Hamas powrócił do ataków na izraelskich cywilów, zabijając 16 osób w jerozolimskim autobusie i obiecał, że cywile ponownie będą głównymi celami ataków odwetowych, posuwając się nawet do ostrzeżenia wszystkich cudzoziemców, aby natychmiast opuścili Izrael. Ze swojej strony Szaron podobno rozkazał swoim siłom „zmiażdżyć Hamas wszelkimi niezbędnymi środkami”.
Po obu stronach tego konfliktu są ekstremiści. W Palestynie są to marginalizowane bojówki, cieszące się rosnącym poparciem społecznym, przeprowadzające nielegalne ataki na izraelskich cywilów. Po stronie izraelskiej ekstremiści dominują na każdym szczeblu władzy, przy rosnącym wsparciu ze strony USA i żydowskich Izraelczyków, przeprowadzając nielegalne ataki na palestyńską ludność cywilną.
Początkowe potępienie przez prezydenta Busha izraelskich operacji terrorystycznych zostało oficjalnie cofnięte w wyniku zdecydowanej krytyki ze strony żydowskich i neokonserwatywnych przedstawicieli władzy w Stanach Zjednoczonych. Teraz, twierdzi Biały Dom, krytyka będzie skupiona wyłącznie na Hamasie.
Jednocześnie izraelska krytyka sprytnie koncentruje się na Autonomii Palestyńskiej (ZNP) za to, że nie podjęła zdecydowanych działań przeciwko terrorystycznym bastionom Hamasu. Oczywiście istnieją dwa powody, dla których ZNP nie podjęła i nie może podjąć żadnych posunięć innych niż dyplomatyczne, aby ograniczyć działalność Hamasu.
Po pierwsze, ponad rok temu jego siły bezpieczeństwa zostały zdziesiątkowane przez nieustanny strumień izraelskich ataków na jego posterunki, sprzęt i personel. Nawet gdyby ZNP chciała zmiażdżyć Hamas, siły Autonomii Palestyńskiej są zbyt słabe, aby podejmować w tym względzie cokolwiek poza nominalnymi wysiłkami.
Jednak co być może ważniejsze, ZNP w dalszym ciągu traci poparcie wśród narodu palestyńskiego, podczas gdy Hamas (a także Islamski Dżihad i Brygada Męczenników Al-Aksa) zyskują na popularności – prawdopodobnie nie tyle w wyniku swojej taktyki, ile dlatego, że potępił podejrzaną chęć ZNP do sprzedania się przy stole negocjacyjnym. Ataki przeprowadzane przez siły ZNP – gdyby w ogóle można było zmusić pozostały personel bezpieczeństwa do ich przeprowadzenia – doprowadziłyby do znacznie szerszego konfliktu domowego w Palestynie, jeszcze bardziej osłabiając ZNP.
To nie przypadek, że Sharon przez cały czas stanowczo nalegała, aby jej zdruzgotana negocjacyjna odpowiedniczka, ZNP, wykorzystała pozostałe siły bezpieczeństwa do zniszczenia Hamasu i innych bojówek. Kiedy ZNP nieuchronnie nie jest w stanie tego osiągnąć, Izrael i Waszyngton przedstawiają to jako niechęć, a nie niezdolność. Gdyby jednak takie posunięcie miało zostać przeprowadzone, w tym momencie posłużyłoby do powszechnej delegitymizacji ZNP i być może osłabiłoby Hamas, polaryzując jednocześnie lojalność Palestyńczyków. Tymczasem z izraelskiego punktu widzenia w negocjacjach ZNP zyskałaby dalszą legitymizację – ale ta „strata” ze strony Izraela byłaby trwała, ponieważ ZNP jest jedyną partią w Palestynie skłonną do negocjowania takich kwestii jak granice , osady, uchodźcy i zasoby palestyńskie. Izrael może jedynie zyskać międzynarodowe uznanie tego, co do tej pory zdobył nielegalnie, podczas gdy Palestyna może stracić to, co rzekomo chroni ponad 100 rezolucji ONZ i Konwencje Genewskie.
Sekretarz Generalny ONZ Kofi Annan ponownie wezwał, aby uzbrojone siły pokojowe ONZ dosłownie stanęły pomiędzy Palestyńczykami i Izraelczykami. Jednak Izrael i ZNP prawdopodobnie powtórzą wcześniejsze nalegania w tej sprawie. Palestyna odrzuca jakiekolwiek takie siły z udziałem wojsk amerykańskich, podczas gdy Izrael odmawia jakichkolwiek sił pokojowych obejmujących wojska nieamerykańskie. Jest to rozsądne stanowisko każdej ze stron, ponieważ siły amerykańskie wzmocniłyby okupację, a siły stron trzecich chroniłyby Palestyńczyków przed izraelską agresją.
Poza mało prawdopodobną interwencją międzynarodowych sił pokojowych nic na horyzoncie nie wskazuje nawet na możliwość ograniczenia przemocy. Bardziej prawdopodobne jest, że okres wzmożonych, ale wciąż sporadycznych ataków terrorystycznych Hamasu będzie wynikiem powszechnych i systematycznych ataków terrorystycznych izraelskich sił okupacyjnych i będzie się z nimi spotykać. Ideologia Hamasu sprawi, że nie będzie on w stanie przeciwstawić się okupacji środkami uznanymi na całym świecie za uzasadnione. W rezultacie społeczność międzynarodowa wstrzyma się ze wsparciem dla Palestyny, strony, która skądinąd słusznie cieszy się największą sympatią poza Izraelem i Stanami Zjednoczonymi. Niekontrolowana arogancja Izraela będzie siłą napędową jego własnej brutalności, być może w formie kolejnej operacji podobnej do ofensywy z marca/kwietnia 2002 r. lub być może w formie ciągłych ataków powietrzno-desantowych.
W Stanach Zjednoczonych opinia publiczna coraz bardziej skłania się w stronę poparcia dla polityki Izraela, a dyplomacja administracyjna podąża jej śladem. Dopóki amerykańskim mediom i żydowskim/neokonserwatywnym grupom nacisku uda się przedstawiać Izraelczyków jako ofiary, a Palestyńczyków jako agresorów, wbrew rzeczywistości, poparcie USA dla Izraela nie słabnie. Kolejna wojna medialna jest już w toku, a zwolennicy Izraela w ciągu nocy zasypują główne gazety gradem felietonów. Działacze solidarności z Palestyną muszą ciężko pracować, aby przeciwstawić się tej ofensywie, aby nie została ona wykorzystana do wzmocnienia tej, którą Izrael zamierza przeprowadzić w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna