Piątego dnia ostatniego izraelskiego ataku na Gazę, Waszyngtoński Instytut Polityki Bliskowschodniej, wiodący zespół doradców zajmujący się Izraelem z siedzibą w USA, opublikował komentarz starszy analityk David Makovsky, który stwierdził, co następuje: „Niezależnie od tego, czy chodzi o intifadę palestyńską w latach 2000–2004, wojnę Hezbollahu w 2006 r., czy konflikt w Gazie w 2008 r., należy stanowczo zająć się tym zmieniającym się charakterem działań wojennych przeciwko ludności cywilnej”.
Ponieważ Izrael nastawia się na ciągłe prowadzenie takiej wojny na wielu frontach w nadchodzących latach, uwagi te wydają się prawdziwe (choć nie w sensie zamierzonym przez Makowskiego).
Podczas gdy bezkarna masakra zainicjowana przez Izraelskie Siły Powietrzne (IAF) w Gazie w sobotę 27 grudnia spotkała się z szerokim poparciem wewnętrznym w Izraelu, kilka dni później i kilkaset Palestyńczyków zginęło, Aluf Benn, korespondent dyplomatyczny izraelskiego dziennika Ha Aretz, wyjaśnione że „dobiegają końca magiczne rozwiązania powietrzne, które nie wiążą się z utratą żołnierzy”. To wrażenie podobno stała się konsensusem izraelskiego establishmentu wojskowego w połowie ubiegłego tygodnia, a w sobotę – drugi z rzędu szabat szalom – Izraelskie Siły Obronne (IDF) rozpoczęły zmasowany atak lądowy „miał służyć jako uzupełnienie bombardowań lotniczych” (obok ciągłych ataków morskich).
„Atak naziemny został poprzedzony ostrzałem artyleryjskim na dużą skalę, który rozpoczął się około godziny 4:XNUMX” – Ha’aretz zgłaszane, „mającego na celu «zmiękczenie» celów, gdy baterie artyleryjskie rozmieszczone wzdłuż Pasa w ostatnich dniach zaczęły bombardować cele Hamasu i otwarte obszary w pobliżu granicy. Wystrzelono setki pocisków, w tym bomby kasetowe wycelowane w obszary otwarte”.
Ściśle dostrojeni do dyplomatycznych wymogów wojny z ludnością cywilną, izraelscy rzecznicy bez wątpienia znajdą sposób na wyjaśnienie nie tylko, dlaczego liczba ofiar śmiertelnych wśród Palestyńczyków i Izraela w tym „konflikcie” utrzymuje się na oszałamiającym poziomie 100/1, ale także „punktualnie” charakter izraelskiego bombardowania morskiego, ostrzału artyleryjskiego i bombardowań kasetowych gęsto zaludnionego getta w Gazie.
Być może wyjaśnią także swoje doniesienia o użyciu śmiercionośnego białego fosforu, którego „można było zobaczyć charakterystyczne pociski rozprzestrzeniające macki gęstego białego dymu, aby zasłonić natarcie wojsk” – wynika ze wspólnego raportu „The Times” i Agence France-Presse („ Te eksplozje wyglądają fantastycznie i wytwarzają mnóstwo dymu, który oślepia wroga, umożliwiając naszym siłom wkroczenie” – historia cytuje anonimowego „izraelskiego eksperta ds. bezpieczeństwa”, który powiedział o niszczycielskim spadkobiercy napalmu).[1]
Rzeczywiście, jedną z lekcji, jaką Izrael najwyraźniej wyciągnął ze swoich doświadczeń w działaniach wojennych przeciwko ludności cywilnej, jest to, że przy zdyscyplinowanym public relations i dużej dozie hipokryzji większość liberalnego Zachodu może stanąć za nim.
„Atak w Gazie jest pierwszą poważną demonstracją całkowitej zmiany przez Izrael jego operacji „hasbara” [w dosadnym tłumaczeniu „propaganda”] po drugiej wojnie libańskiej” – pisze ze wsparciem Anshel Pfeffer. „Chociaż wojskowe aspekty operacji zostały szczegółowo zaplanowane, utworzono także nowe forum doradców prasowych, które przez ostatnie sześć miesięcy pracowało nad strategią PR specjalnie ukierunkowaną na kontakty z mediami podczas działań wojennych w Gazie.”[2]
Na przykład publiczne wezwania do (lub wyrażenia zadowolenia) ataków na ogół narodu palestyńskiego są ograniczone do minimum. „Sekretarz Gabinetu nakazał ministrom nie udzielać wywiadów bez zezwolenia” – kontynuuje Pfeffer, „aby nie powtórzyć katastrofy PR sprzed roku, kiedy wiceminister obrony Matan Vilnai groził Palestyńczykom „holokaustem”. Dowódcy wojskowi, Amir Oren dodaje, również są (retorycznie) powściągliwi: „IAF i Dowództwo Południa, które wykonały większość pracy, otrzymały zakaz rozmów z mediami”.
Ze swojej strony dziennikarze międzynarodowi napotkali bariery w wjeździe do Gazy i doniesienia o niej, które Associated Press określiło jako „bezprecedensowe” (co mówi wiele, biorąc pod uwagę długą historię surowych ograniczeń Izraela wobec prasy).[3] Pisanie dla Ha'aretz, Gili Izikovich rozwija: „Zatrzymywanie zagranicznych dziennikarzy w Izraelu, jak podają źródła, jest dobre dla wizerunku Izraela, ponieważ media doświadczają wojny ze strony izraelskiej.” Biura chińskiej agencji prasowej Xinhua w Gazie same ucierpiały z bombardowań, choć nie jest jasne, czy było to wynikiem bezpośredniego ataku, czy po prostu odzwierciedlało niebezpieczeństwo, na jakie narażeni są wszyscy mieszkańcy Strefy Gazy[4].
Ze swojej strony „Jerusalem Post” otwarcie poparło celowe zniszczenie stacji telewizyjnej Al-Aksa w Gazie, dany artykuł odrzucając krytykę Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy (IFJ) dotyczącą „ataków na nieuzbrojone instalacje medialne” w świetle „regularnie emitowanych materiałów zapalnych [telewizji Al-Aksa]”, jednocześnie – najwyraźniej nieświadomy oczywistych implikacji – przystępując do obrony izraelskiej dziennikarskiej gotowości wojennej: „tutaj media nie zostały powołane przez rząd, ale raczej zgłosiły się na ochotnika do służby krajowi”.
Warto jednak zauważyć, że nawet żądni wojny izraelscy korespondenci zostali wykluczeni z relacjonowania najnowszego ataku naziemnego. Podczas gdy niezależne izraelskie reportaże spotykają się z przewidywalnymi ograniczeniami, nawet korpus lojalnych izraelskich dziennikarzy jest skazany na donoszenie lub kibicowanie z boku. Jak doniósł w niedzielę Dennis Zinn, korespondent wojskowy izraelskiej telewizji Broadcasting Authority (IBA) TV: „To wojna, w której izraelska prasa została pominięta. Nie ma w niej reporterów, a funkcjonariuszy ostrzeżono, aby nie rozmawiali z mediami. bez wyraźnego pozwolenia. Taka jest polityka obecnego szefa sztabu Gabi Ashkenazi, który krytycznie odnosi się do otwartych stosunków, jakie istniały do tej pory między wojskiem a mediami.”[5]
Niemniej jednak, pomimo całej tej hasbary odbijającej się echem wśród licznych izraelskich hacków PR, faktem pozostaje, że izraelscy rzecznicy skutecznie odrzucają rozróżnienie między cywilem a kombatantem.
Jeżeli, jak sugeruje wielu rzeczników i komentatorów, mamy wierzyć, że izraelscy planiści skrupulatnie wyciągnęli wnioski z inwazji na Liban w 2006 roku, planując ten atak, to warto przypomnieć, jakie były te wnioski.
Rozważmy groźby, jakie od tego czasu wystosował generał Gadi Eisenkot, szef izraelskiego Dowództwa Północy, w odniesieniu do libańskiego południa: „Będziemy sprawować nieproporcjonalną władzę przeciwko każdej wiosce, z której będą strzelane w stronę Izraela, i spowodujemy ogromne szkody i zniszczenia”; "Z naszej perspektywy są to bazy wojskowe.”[6]
Bardzo podobne uwagi poczyniono na temat Gazy (zob ten poprzedni artykuł dla szczegółów). Co więcej, biorąc pod uwagę, że Hamas zdominował ostatnią turę wyborów parlamentarnych w Palestynie zarówno na Zachodnim Brzegu, jak i w Gazie i jest szczególnie silny w Gazie (gdzie jego służby społeczne spełniają niezbędną funkcję), izraelskie parametry operacyjne, jak stwierdziła minister spraw zagranicznych Tzipi Livni… Naszym celem jest Hamas, nie szukamy cywilów, którzy mogliby zabić więcej” – wyraźnie nie dodają otuchy.[7]
Niestety, polityka Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej dała, co The Guardian słusznie opisuje jako „zielone światło dla Izraela, aby mógł kontynuować nieuniknione masowe ataki na najgęściej zaludnione terytorium na świecie” [8], czeski rząd, który w czwartek objął rotacyjną prezydencję UE, wycofał się od określenia przez rzecznika Jiriego Potuznika izraelskiej inwazji lądowej jako „defensywnej, a nie ofensywnej”, ale komentatorzy tacy jak Pfeffer zastanawiali się, czy zmiana przywództwa UE pomogła w wyznaczeniu terminu izraelskiego ataku, sygnały płynące z UE są głęboko niepokojące.[9]
Najwyraźniej wzywając do izraelskiego ataku, wysłannik tak zwanego „Kwartetu” Tony Blair jest „w tej chwili na wakacjach”, jak to ujął brytyjski premier Gordon Brown.[10] To równie dobry moment, jak każdy inny, aby wysadzić w powietrze mitologię „Kwartetu” – rzekomo składającego się z USA, UE, Rosji i pieczątki Sekretarza Generalnego ONZ. „Nie da się obejść rzeczywistości, że Kwartet… zapewnia osłonę przed tym, co robią USA i UE”, as Słusznie zauważył Alvaro de Soto (były specjalny koordynator ONZ ds. procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie). — i choć „deficyt równowagi kwartetu nie jest zjawiskiem nowym”, jak zauważył De Soto ponad półtora roku temu, „od początku 2007 r. równość rąk została zmuszona do uległości w bezprecedensowy sposób” oraz skuteczne zezwolenie ta ofensywa za pośrednictwem Blaira musi przelać się przez gardło.
Być może antywojenne i postępowe siły społeczeństwa obywatelskiego nie są obecnie w stanie powstrzymać tej masakry, ale niech ten spektakularny przejaw brutalności przynajmniej wpłynie na szeroką reorientację.
Należy jasno postawić tę kwestię: jeśli członkowie Hamasu są uzasadnionymi celami zamachów, to także członkowie partii odpowiedzialnych za te trwające masakry, w tym przynajmniej Partia Pracy i Kadima; jeżeli ta logika zostanie odrzucona, co niewątpliwie powinno mieć miejsce, niezbędny będzie włączający proces polityczny. Jakiekolwiek spójne kryteria, według których Hamas mógłby zostać wykluczony z polityki parlamentarnej, wymagałyby również wykluczenia głównych izraelskich graczy z wyborów zaplanowanych na luty. Każde porozumienie polityczne, które wyklucza Hamas, nie jest w żadnym wypadku porozumieniem politycznym.
Izrael, odrzucając negocjacje z jakimkolwiek Palestyńczykiem, który nie przyjmie ich rozkazów, doprowadzi tę odmowę do naturalnego końca. W stopniu, na jaki pozwala kontekst dyplomatyczny i rozwój sytuacji wojskowej, będą starali się zabić osoby powiązane z Hamasem lub innymi ugrupowaniami oporu. W obliczu zdewastowanej ludności cywilnej i lekko zbrojnego oporu takie zabójstwa będą prawdopodobnie powszechne, a izraelscy planiści mają nadzieję, że w następstwie tego nastąpi „metodyczne kampanie aresztowań(chociaż 1 ofiara śmiertelna w Izraelu może być zrównoważona ze 100 ofiarami śmiertelnymi Palestyńczyków, wydaje się, że nawet przy 1 do 10,000 XNUMX stosunek izraelskich do palestyńskich więźniów przetrzymywanych jako zakładników jest niewystarczający jak na izraelski gust).
Ale nie możemy popełnić błędu: jest to naturalne przedłużenie (w rzeczywistości ludobójcze, ale mimo to nieubłagane postęp) wykluczenia Hamasu z procesu politycznego. Ponad pół wieku temu Hannah Arendt zauważyła rażące sprzeczności rzekomych lewicowych syjonistów w grupach takich jak Haszomer Hacair, zdeklarowanych radykałów, którzy „wyrażają się jedynie poprzez wstrzymywanie się od głosu, jeśli chodzi o istotne kwestie polityki zagranicznej Palestyny” i „ukrywają się pod protestami urzędników ich tajną ulgę, że partie większościowe wykonują za nich brudną robotę.” [11] Podobne komentarze odnoszą się do tych na Zachodzie, którzy choć są szczęśliwi, że mogą pomóc w wyparciu partii palestyńskiej posiadającej większość parlamentarną z ich własnego procesu wyborczego, teraz wyrażają to wątpliwości co do pozasądowych zabójstw, kar zbiorowych i masowych więzień politycznych, które w różnym stopniu towarzyszyły tej polityce od jej początków.
Dotyczy to nawet niektórych całkiem przyzwoitych ludzi. W Kanadzie, żeby wziąć szeroko powielany przykład, Nowa Partia Demokratyczna (NDP), stosunkowo umiarkowana w swojej polityce zagranicznej według standardów północnoamerykańskich, nie zaangażowała jeszcze Hamasu jako aktora dyplomatycznego pomimo wyników wyborów do parlamentu w Palestynie w styczniu 2006 roku. Kiedy Hamas, częściowo rezygnując ze swojego swobodnie zdobytego mandatu wyborczego, podpisał się pod umową o utworzeniu rządu jedności narodowej w lutym 2007 r., NPR zdecydował się kontaktować z rządem jedności wyłącznie za pośrednictwem swoich przedstawicieli niebędących Hamasem, ponieważ USA i sojusznicy (w tym Kanada) ) polityka miała na celu wbicie klinów między frakcjami i dalsze rozbicie palestyńskiego ruchu narodowego. Pod wpływem międzynarodowego sabotażu rząd jedności ostatecznie upadł wraz z Hamasem kontr-zamach stanu z czerwca 2007 r. (kolejny odcinek, na temat którego wiele kłamano, zob Artykuł Gary'ego Leuppa w Dissident Voice szczegółowe informacje), pogłębiając niebezpieczną izolację Gazy.
Niebezpieczeństwo jest teraz większe niż kiedykolwiek. W ciągu ostatniego półtora tygodnia Izrael zniszczył infrastrukturę Gazy do tego stopnia, że można do tego wrócić status quo polityka sankcji i izolacji – którą Izrael bez wątpienia sprzedałby jako ustępstwo, choćby ze względu na tymczasowe zaprzestanie bezpośrednich masakr – jest opcją niezgodną z przetrwaniem Palestyny (nie mówiąc już o godności) w Gazie. Tymczasem Hamas może w tym momencie zostać wykluczony z palestyńskiego procesu politycznego i szerszego procesu dyplomatycznego jedynie z powodu całkowitej korupcji społeczności międzynarodowej, zbyt okrutnej lub tchórzliwej, aby zachować choćby ślad integralności moralnej lub prawnej, oraz przez fale zabójstw, więzień i zbiorową karę, którą Izrael zorganizuje pod swoją przykrywką.
Izrael ryzykował tą inwazją. Stawia na taki rodzaj międzynarodowego współudziału, który pozwoli jej pozbawić Palestyńczyków w Gazie praw wyborczych nie tylko od izraelskiego systemu rządzącego całym Izraelem/Palestyną, ale nawet od administracji enklawami, do których Palestyńczycy zostali zepchnięci i zamknięci. Jej planiści zamierzają zrzec się odpowiedzialności za 1.5 miliona Palestyńczyków w Gazie, jednocześnie kontrolując ich granice i niebo, być może przy wsparciu międzynarodowych sojuszników, zachowując jednocześnie „ciągłą swobodę działań wojskowych„przeciwko nim (w istocie – poinformował w poniedziałek „Ha’aretz”. że Izrael formalnie zabiega o „porozumienie Rady Bezpieczeństwa, które przyzna Izraelowi prawo do reagowania na naruszenia przez Hamas” porozumienia o zawieszeniu broni, którego Hamas nie będzie nawet sygnatariuszem). Palestyńczycy w Gazie i ugrupowania polityczne cieszące się wśród nich najszerszym poparciem zostaną zatem pozbawieni praw wyborczych, ograniczeni i rozbrojeni, a jednocześnie będą podlegać wyraźnej polityce zabójstw i ataków militarnych.
To ryzyko musi przynieść odwrotny skutek. Nie można pozwolić Izraelowi na zmianę warunków dyskusji poprzez – dodając do zbrodni duszącego oblężenia Gazy atak na jej podstawową infrastrukturę i masakrę setek jej mieszkańców – teraz wykorzystując swoją potencjalną gotowość do spowolnienia masakr jako dźwignię do osiągnięcia zapewnić międzynarodową pieczęć dla surowszych sankcji lub bardziej rygorystycznych rządów kolonialnych (egzekwowanych przy wsparciu sojuszników).
Ci, którzy dyplomatycznie wypchnęli Hamas z polityki palestyńskiej, dzielą się odpowiedzialnością z Izraelem, gdy doprowadzi on tę politykę do militarnego zakończenia. Zawieszenie broni musi nadejść i musi nastąpić wkrótce, ale jeśli ma oznaczać coś więcej niż przerwę w zabijaniu, nie może służyć jako instrument dla takiej przestępczej i nieudanej polityki.
Uwagi:
[1] Michael Evans i Sheera Frenkel, „Fosforowa zasłona dymna” ukryła armię”, 6 stycznia 2009 r., The Times i AFP, publikacja w The Australian.
[2] Anshel Pfeffer, „Izrael twierdzi, że odniósł sukces w wojnie PR”, 2 stycznia 2009, The Jewish Chronicle.
[3] Diaa Hadid, „Izrael zakazuje zagranicznym dziennikarzom wjazdu do Gazy pomimo nakazu sądu, który ich wpuścił”, 2 stycznia 2009 r., Associated Press Newswires.
[4] „Biuro chińskiej agencji informacyjnej w Gazie oświadczyło, że w wyniku izraelskiego bombardowania „nie ma ofiar””, 29 grudnia 2008 r., BBC Monitoring Asia Pacific.
[5] Relacja Dennisa Zinna, „Pierwszy dzień operacji naziemnej IDF w Gazie”, 4 stycznia 2009 r., IBA News.
[6] Nicholas Kimbrell, „Wojna na słowa między Izraelem a Libanem nasiliła się w 2008 r.”, 31 grudnia 2008 r., The Daily Star.
[7] Sharon Otterman, „Izraelski minister spraw zagranicznych mówi, że Hamas «trzeba potępić»”, 29 grudnia 2008 r., The New York Times.
[8] Artykuł wstępny „Europa musi przejąć inicjatywę”, 4 stycznia 2009 r., The Guardian.
[9] „Oświadczenie Gazy to nieporozumienie – czeski minister”, 4 stycznia 2009, Reuters News.
[10] Anshel Pfeffer, „Sarkozy chce więcej”, 5 stycznia 2008 r., Ha'aretz.
[11] Hannah Arendt, „Ponowne rozważenie syjonizmu” (październik 1944), w: Żyd jako parias: tożsamość żydowska i polityka w czasach nowożytnych (Ron Feldman, red.), Grove Press, Inc., 1978, s. 154-1948. XNUMX. Nawiasem mówiąc, według Ilana Pappé, ci rzekomi lewicowcy okazali się jedną z „najbardziej chciwych” partii syjonistycznych, jeśli chodzi o podział gruntów rolnych Palestyńczyków poddanych czystkom etnicznym w XNUMX r.: „Członkowie Haszomer Ha-Tza'ir nie byli zadowolić się jedynie ziemiami, z których ludność została już wypędzona, ale pragnął także ziem, których palestyńscy właściciele przeżyli najazd i którzy nadal się ich trzymają”. (Czystki etniczne w Palestynie, OneWorld Publications Ltd., 2006, s. 215-216.)
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna