Nowy Jork, Nowy Jork: Politycy przestrzegają praw lub tworzą własne, ale często nie uważają, że dotyczy ich jedno z najstarszych przestróg moralnych: prawo karmy. To ten, przesiąknięty filozofią buddyjską, ale akceptowany przez inne tradycje religijne, który mówi, że „co się dzieje, pojawia się”.
Jest to odmiana biblijnego nakazu, aby czynić innym to, co chcesz, aby inni tobie czynili, oraz poglądu, że każde działanie wiąże się z reakcją.
Koncepcja ta ma wiele interpretacji, w tym ten: „Karma nie jest karą ani odwetem, ale po prostu rozszerzonym wyrazem lub konsekwencją naturalnych czynów. Karma oznacza „czyn” lub „akt” i szerzej określa uniwersalną zasadę przyczyna i efektakcja i reakcja, która rządzi całym życiem.”
Oto prezydent Obama zaangażowany w wojnę zaawansowaną technologią, zamieniającą niebo w strzelnicę. Pomysł polega oczywiście na precyzyjnym znajdowaniu i namierzaniu wrogów przy użyciu superkomputerów i technologii ulepszania obrazu w celu zneutralizowania (tj. zabicia) osób, które w żargonie wojskowym określane są mianem „złych facetów”, tak jakby cała walka była przedłużeniem filmów o kowbojach i Indiach z którym dorastało wielu Amerykanów.
Zainwestowano setki milionów, aby jakiś żołnierz lub, co bardziej prawdopodobne, jakiś „wykonawca”, mógł zasiąść przed ekranami w pustynnej bazie pod Las Vegas i grać w gry wideo z życiem rzekomych wrogów, sterując flotą uzbrojonych robotów. drony na misjach eliminacyjnych na drugim końcu świata.
Naciska się przycisk, ale potem, jak to ma miejsce w każdym kasynie każdego dnia, w Vegas coś idzie nie tak. W mgnieniu oka lub w wyniku błędnej kalkulacji Zwycięzcy niezmiennie zamieniają się w przegranych w jaskiniach hazardu, jak i na polach bitew, gdy bombardowani są niewłaściwi ludzie.
Nazwij to szkodą uboczną, tak jak inni nazywają to morderstwem. Wkrótce afgański prezydent Karzaj wpadł w szał, zszokowany (po prostu zszokowany!), że nikt nie udostępnił mu listy celów, przez co on i jego świta muszą być świadkami kolejnego przypadku zniszczenia domów i porozrzucania ciał niewinnych ludzi po całym terenie. wioski, podczas gdy chłopi lamentują z żalu i gniewu.
Jedną z konsekwencji jest karma: napastnicy teraz w sposób niezamierzony podburzyli kontratakujących i wkrótce walki nasilają się, mimo że intencją było ich powstrzymanie poprzez uderzenie kilku strasznych terrorystów.
Waszyngton musi teraz przeprosić lub zapłacić odszkodowanie, ponieważ kolejny „chirurgiczny” strajk” kończy się niepowodzeniem. Triumf techniczny zamienia się w kolejną katastrofę PR.
Niewiele mediów odwołuje się do sprawdzonych ograniczeń amerykańskiej siły powietrznej. Na Wietnam zrzucono więcej bomb niż podczas całej II wojny światowej, ale Wietnamczycy zwyciężyli. „Szok i przerażenie” w Iraku zainspirowały iracki opór, a nie bierność, natomiast bombardowanie Tora Bora w Afganistanie nie „dopadło” bin Ladena, którego firma w pierwszej kolejności zbudowała kompleks jaskiń i znała jego tajniki.
A skoro mowa o „szkodach ubocznych”: tak też nazywał się film opublikowany przez Wikileaks, który przedstawiał amerykańskich pilotów helikopterów zabijających cywilów, w tym dziennikarzy, w Bagdadzie.
Sprawę zbadano szczegółowo, ale to nie sprawcy wojskowi byli prześladowani; tylko jeden żołnierz, Bradley Manning, który rzekomo go wypuścił, został pociągnięty do odpowiedzialności. Manning jest obecnie sądzony w Ameryce za rozpowszechnianie tajnych informacji.
W zeszłym tygodniu sędzia orzekł, że jego proces będzie kontynuowany, zapewniając jego status kozła ofiarnego/męczennika i jako rozgrzewkę przed spodziewanymi prześladowaniami redaktora/wydawcy Juliana Assange’a, którego brytyjski sąd nakazał ekstradycję do Szwecji. Decyzję tę podjęto na podstawie interpretacji normy prawnej, która – co dziwniejsze – nigdy nie została podniesiona w jego procesie. Oczekuje się, że po przybyciu do Sztokholmu zostanie „zaproszony” do USA.
Celem ćwiczenia było pokazanie wszystkim, co dzieje się z ludźmi, którzy ujawniają cenne tajemnice. Nieoczekiwanie Wikileaks szybko zniknęło z wiadomości i zostało zastąpione naszymi przeciekami.
Podczas gdy to wszystko się działo, nikt inny jak sam prezydent Obama zaczął przechwalać się swoją decyzją o przyznaniu sobie władzy wydawania rozkazów zabijania postrzeganych jako wrogów. Mówił o kontrolowaniu swojej osobistej listy zabójstw, niewątpliwie po to, aby pokazać, jak twardy jest w kampanii wyborczej, w której pogorszenie sytuacji gospodarczej w kraju zmusza go do desperackiego poszukiwania korzyści na arenie międzynarodowej.
Ujawniono również, że Stany Zjednoczone współpracowały z Izraelem nad niebezpiecznymi cyberwirusami wszczepionymi w Iranie i innych krajach.
Ten moment brawury z kolei wywołał oburzenie w Kongresie, nie ze względu na jego nowo zdefiniowaną przez niego władzę dokonywania zamachów, ale dlatego, że powinno to być utrzymywane w tajemnicy przed opinią publiczną. Ustawodawcy obawiali się również, że po nagłośnieniu i zracjonalizowaniu naszych cyberataków mogą sprawić, że inni poczują się usprawiedliwieni, jeśli nas zaatakują.
Karma znowu uderza. Teraz naczelny wojownik zostaje oskarżony o to, że jest głównym źródłem przecieków, w związku z toczącymi się licznymi dochodzeniami w sprawie yin yang.
Jak donosiła prasa, „Prezydent Obama upierał się wczoraj, że Biały Dom nie stoi za przeciekami dotyczącymi bezpieczeństwa narodowego, które zakończyły się pochlebnymi doniesieniami prasowymi.
Urażony krytyką, że jego współpracownicy zdradzają sekrety „The New York Times” i innym mediom, aby wzmocnić jego kampanię reelekcyjną, Obama oznajmił, że zbada sprawę.
W niektórych przypadkach są to czyny przestępcze” – powiedział w Białym Domu. „Mamy mechanizmy, dzięki którym, jeśli uda nam się wykorzenić osoby, które wyciekły, poniosą oni konsekwencje”.
Czekaj, jest tego więcej: „Szefowie komisji wywiadu Senatu i Izby Reprezentantów Demokratów i Republikanów potępili w tym tygodniu przecieki i oświadczyli, że opracowują projekt ustawy ograniczającej dostęp do najważniejszych tajemnic narodowych. FBI oświadczyło, że rozpoczyna własne dochodzenie.
Później prokurator generalny Eric Holder ogłosił, że wyznaczył dwóch amerykańskich prawników do prowadzenia dochodzeń karnych w sprawie zarzutów nieuprawnionych wycieków: amerykańskiego prawnika dla Dystryktu Kolumbii Ronalda C. Machena Jr. i amerykańskiego prawnika dla Dystryktu Maryland Rod J. Rosensteina.
Teraz mamy armię badaczy, z których wszyscy z pewnością się na siebie natkną.
Tymczasem „NY Times”, który jako pierwszy ujawnił rozszerzoną tajną/cybernetyczną wojnę administracji, doniósł, że tego typu oficjalne dochodzenia rzadko dokądkolwiek prowadzą, a tym bardziej nie prowadzą do skutecznych postępowań karnych lub wyłaniania się nowych prawd.
To, co się wydarzyło, to kolejny przypadek karmy na wielką skalę: prezydent, który próbował przejść do ofensywy, teraz przeszedł do defensywy, oskarżony o te same praktyki, o które oskarża innych.
Każdy, kto ma jakąkolwiek pamięć – a to zwykle wyklucza prasę – będzie pamiętał, że cała ta zła karma prowadzi do paranoi i paraliżu na wysokich stanowiskach, tak jak miało to miejsce w dniach poprzedzających Watergate w czerwcu takim jak ten w 73 r., kiedy Henry Kissinger i prezydent Nixon byli na wojennej ścieżce, szukając przecieków, których mogliby ukarać.
W końcu gotowano ich gęsi. Kiedy karma uderzy ponownie?
Wiadomości Dissektor i producent telewizyjny Danny Schechter bloguje na newsdissector.net. Jego najnowsze książki to Blogothon i Occupy: Dissecting Occupy Wall Street (Cosimo Books). [email chroniony]. Komentarz ten pierwotnie ukazał się na stronie internetowej PressTv.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna