Od czasu do czasu przez ostatnie pięć lat, kiedy aktywnie uczestniczyłem w ruchu klimatycznym, ja i inni porównywaliśmy to, co musimy zrobić w tej kwestii, do ruchu na rzecz praw obywatelskich z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Mieliśmy na myśli to, że potrzebujemy szerokiego ruchu masowego, szeroko zakrojonego i zakorzenionego w korzeniach, zmuszającego społeczeństwo obywatelskie do wyboru między dobrem a złem, stosującego szeroką gamę taktyk, i który ostatecznie skutecznie wprowadza zmiany.
Ale ruch na rzecz praw obywatelskich płynie o wiele trudniejszą lekcją, której jak dotąd ruch klimatyczny jako całość, a nawet znaczna jego część, nie przyswoił sobie: że w obliczu głęboko zakorzenionych, potężnych instytucji ludzie będą musieli się poświęcić , narażając ich ciała na ryzyko, jeśli mamy mieć realną szansę na wprowadzenie pilnie potrzebnych zmian.
Albo ujmując to inaczej: wybór Baracka Obamy na prezydenta nie wystarczy. Zwłaszcza, gdy jego partia polityczna i zbyt wielu członków Kongresu otrzymuje znaczne kwoty datków na kampanię od Big Oil i Dirty Coal.
Ta niewygodna prawda została w dramatyczny sposób ujawniona wraz z publicznym opublikowaniem dwa dni temu, po półtora miesiąca wewnętrznych negocjacji Partii Demokratycznej, 932-stronicowego wniosku legislacyjnego, amerykańskiej ustawy o czystej energii i bezpieczeństwie z 2009 r., autorstwa Henry’ego Waxmana House Energy i Komisja Handlu.
Jest praktycznie niemożliwe, aby być szanującym się działaczem klimatycznym i wspierać ten dokument będący pod wpływem korporacji zanieczyszczających. Według wstępnej analizy przeprowadzonej przez kampanię 1Sky 58% wpływów z potencjalnej sprzedaży pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych miałoby pochodzić z „datków dla osób zanieczyszczających i datków dla przemysłu paliw kopalnych”. W artykule Dow Jones Newswire z 15 maja stwierdzono, że „proponowane ustawodawstwo oddałoby do 85% uprawnień do emisji przemysłowi i stanom, pozostawiając jedynie 15% do sprzedania na aukcji i pozostawienia rządowi decyzji, co zrobić z wpływami”. .”
Porównajmy to ze stanowiskiem, jakie zajął prezydent Obama podczas swojej kampanii prezydenckiej i które przedstawił zaledwie kilka miesięcy temu w swojej propozycji władzy budżetowej: ustalenie ceny emisji dwutlenku węgla w drodze aukcji 100% pozwoleń na emisję. 80–85% zebranych pieniędzy zostanie zwróconych bezpośrednio amerykańskim podatnikom w formie ulg podatkowych, które pomogą im uporać się z rosnącymi kosztami produktów opartych na węglu, a pozostała część zostanie wykorzystana na czystą energię, ekologiczne miejsca pracy, efektywność energetyczną i inne programy mające pomóc w przejściu na gospodarkę czystą energią.
Dlaczego Obama tak milczy i tak pobłaża temu przejmowaniu prawodawstwa klimatycznego przez korporacyjnych trucicieli? Musi zostać pociągnięty do publicznej odpowiedzialności przez wszystkich, którzy na niego głosowali, przez wszystkich młodych ludzi i inne osoby, które wierzyły, że w końcu mamy mistrza, który poprowadzi nas w innym kierunku w tej i innych kwestiach.
I musimy przestać być tacy „mili”.
Jest świetna piosenka ruchu na rzecz praw obywatelskich „It Is not Nice”. Napisana przez Malvinę Reynolds, mówi nam z przeszłości o tym, co musimy teraz zrobić. Wśród jego wersetów są te:
Nie jest miło blokować drzwi,
Nie jest miło iść do więzienia,
Są na to lepsze sposoby,
Ale miłe sposoby zawsze zawodzą.
To nie jest miłe, to nie jest miłe,
Powiedziałeś nam raz, powiedziałeś nam dwa razy,
Ale jeśli taka jest cena wolności,
Nie mamy nic przeciwko.
Nieprzyjemnie jest nosić transparenty
Albo usiąść na podłodze,
Albo wykrzyczeć nasz krzyk Wolności
W hotelu i sklepie.
To nie jest miłe, to nie jest miłe,
Powiedziałeś nam raz, powiedziałeś nam dwa razy,
Ale jeśli taka jest cena wolności,
Nie mamy nic przeciwko.
A co z tymi latami linczów?
A strzał w plecy Eversa?
Czy powiedziałeś, że to niestosowne,
Stałeś na torze?
Byłaś cicha jak myszy,
Teraz mówisz, że nie jesteśmy mili,
A jeśli taka jest cena wolności,
Nie mamy nic przeciwko.
Wiersze Malviny Reynold przypominają nam o tym, z czym borykały się jednostki tworzące ruch na rzecz praw obywatelskich na segregowanym Południu: stulecia najbardziej brutalnego i brutalnego ucisku, linczów, pobić, pozbawienia praw wyborczych i dehumanizacji na skalę, którą większość członków ruchu klimatycznego po prostu nie doceniam.
Nie raz, naprawdę wiele razy, słyszałem, jak działacze klimatyczni opowiadali, jak trudno jest pracować nad tą kwestią, ponieważ jest ona tak ważna, tak nadrzędna i tak pilna. I bez wątpienia jedną z trudności w budowaniu tego ruchu jest to, że łatwo jest popaść w rozpacz, że w odpowiednim czasie będziemy w stanie pokonać kopalnych głupców i sprzymierzone z nimi systemy polityczne, które wydają się tak potężne. Ale w porównaniu z tym, czego pokojowi rewolucjoniści ze Studenckiego Komitetu Koordynacyjnego ds. Pokoju SNCC doświadczyli na całym głębokim Południu, gdy pracowali nad nakłonieniem Czarnych do zarejestrowania się jako wyborcy – morderstwa, pobicia, aresztowania, głęboki strach, brutalne rasistowskie zastraszanie – cóż, jest to naprawdę nie ma porównania.
Ale spójrz, co oni i inni członkowie ruchu na rzecz praw obywatelskich byli w stanie zrobić, ponieważ stawili czoła swoim lękom, zmienili swoje życie, zbudowali wspierającą kulturę ruchu i dali przykład!
Czas zaktualizować wersety To nie jest miłe, podejmując jednocześnie działania w jego duchu.
Ted Glick jest dyrektorem ds. polityki Sieci Działań Klimatycznych Chesapeake (http://www.chesapeakeclimate.org). Poprzednie artykuły i więcej informacji można znaleźć na stronie http://www.tedglick.com.