W piątek 27 stycznia 2012 roku ukazał się pierwszy zaawansowany raport dotyczący statystyk PKB za IV kwartał 2011 roku. Pokazał „pierwszy” szacunek wzrostu PKB na poziomie 2.8%. Jest to następstwem PKB w trzecim kwartale wynoszącego 1.3% i pierwszej połowy 2011 r. wynoszącego zaledwie 0.8%. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że wzrost gospodarczy rośnie, co potwierdza twierdzenia polityków i ekspertów, że (po raz kolejny) nadchodzi ożywienie gospodarcze. Jednak bliższe przyjrzenie się pokazuje, że gospodarka amerykańska nadal pogrążona jest w stagnacji, przy niewielkim lub zerowym wzroście.
Normalna historyczna stopa wzrostu gospodarki amerykańskiej wynosi około 2.5%. Ale to średnia długoterminowa sprzed 2007 roku. Ta długoterminowa średnia wynosząca 2.5% jest znacznie niższa od normy dla wychodzenia z recesji na obecnym etapie dwa lata po 2009 r. Na obecnym etapie wychodzenia z recesji w przeszłości stopa wzrostu PKB wynosi „zwykle” od 4% do 5%. W całym ostatnim roku 2011 realny PKB wzrósł jedynie o 1.7%. To z pewnością mniej niż połowa normalnej wartości na tym etapie wychodzenia z recesji.
Ale nawet ta średnia wynosząca 1.7% dla całego roku 2011 zakłada, że oficjalne 2.8% w ostatnim kwartale wynosiło w rzeczywistości 2.8%. Tak nie było. W zeszłym kwartale wskaźnik 2.8% kształtował się w przybliżeniu na tym samym poziomie 1.0%, co w pierwszych dziewięciu miesiącach ubiegłego roku 2011. Oto dwa powody:
Na początek wskaźnik 2.8% za czwarty kwartał zostanie prawdopodobnie skorygowany w dół do 2.7, a nawet 2.6% w dwóch kolejnych rewizjach, które zwykle następuje po opublikowaniu „wstępnych” pierwszych szacunków PKB zgłoszonych 27 stycznia. Ale nawet tego nie liczmy. jeszcze redukcja. Zacznijmy od raportowanych 2.8%.
Pierwszy problem związany z szacunkami za czwarty kwartał wynoszącymi 2.8% polega na tym, że 1.9% tej sumy wynikało w całości ze wzrostu zapasów przedsiębiorstw w czwartym kwartale (co oznacza, że nie potrwa to aż do 2012 r.). W poprzednim trzecim kwartale 2011 r. gromadzenie zapasów przez przedsiębiorstwa spadło niemal do zera. Wartość 1.9% odzwierciedla zatem poprawę stanu zapasów, która nie miała miejsca w trzecim kwartale 2011 r., ale została przełożona na czwarty kwartał. Zatem przyrost zapasów na poziomie 1.9% w czwartym kwartale 2011 r. stanowił w rzeczywistości o połowę mniej, czyli tylko około 1%. Oznacza to, że od całkowitego wzrostu PKB w czwartym kwartale wynoszącego 1% należy odjąć 2.8%. A to z kolei oznacza, że PKB w czwartym kwartale wzrósł tak naprawdę jedynie o 1.8%, a nie o 2.8%.
I tu pojawia się drugi problem. 2.8% to tak zwany „realny” PKB. Oznacza to PKB skorygowany o inflację cen. Specyficzny wskaźnik cen używany do uwzględnienia inflacji w odniesieniu do PKB nazywany jest „deflatorem PKB”. Jeżeli deflator ten wykazuje bardzo niską stopę inflacji, realny wzrost PKB jest wyższy. Deflator PKB twierdził, że inflacja w czwartym kwartale 2011 roku wyniosła zaledwie 0.4%. Czy ktoś w to wierzy? Rzeczywista stopa inflacji w czwartym kwartale musiała wynosić co najmniej 1%. To o 0.6% więcej niż 0.4% oficjalnie podane przez deflator PKB. Należy zatem odjąć tę wyższą o 0.6% od naszej skorygowanej stopy wzrostu PKB w czwartym kwartale wynoszącej 1.8%. Rzeczywisty „realny PKB” powinien zatem wynosić około 1.2%, czyli mniej więcej 1% tempo wzrostu PKB, jakie występowało przez cały ubiegły rok.
Krótko mówiąc, gospodarka amerykańska w czwartym kwartale utknęła w stagnacji, w której wzrost był zerowy lub niski, co charakteryzowało gospodarkę amerykańską przez cały 2011 rok.
Statystyki rządowe za czwarty kwartał również stwarzają wiele innych problemów. Kolejnym obszarem problemu jest raportowanie o ofertach pracy. Warto wiedzieć, że wzrost zatrudnienia o 200,000 200,000 zgłoszony przez Departament Pracy nie jest prawdziwą, rzeczywistą liczbą faktycznie utworzonych miejsc pracy. 2007 XNUMX to statystyka; to znaczy manipulację rzeczywistymi, surowymi, prawdziwymi danymi dotyczącymi zatrudnienia, które następnie są korygowane przez Departament Pracy pod kątem założeń sezonowości, założeń dotyczących tworzenia nowych przedsiębiorstw i innych operacji na danych. Korekty te zazwyczaj powodują, że rzeczywista liczba miejsc pracy w okresie świątecznym na koniec roku jest wyższa niż rzeczywista. Korekty sezonowe i inne dokonywane przez Departament Pracy były dokładniejsze przed XNUMX r., ale obecnie są znacznie mniej dokładne w obliczu obecnej recesji i stagnacji ożywienia gospodarczego, co czyni obecne pogorszenie koniunktury gospodarczej wyjątkowym.
Jako przykład w odniesieniu do zatrudnienia: korekta sezonowa za grudzień 2011 r. wykazała zatrudnienie 42,000 42,000 „kurierów i posłańców”. Są to pracownicy zatrudnieni przez UPS, Fedex itp. w celu obsługi tymczasowego wzrostu liczby przesyłek paczkowych. Są to pracownicy tymczasowi, których zazwyczaj zwalnia się po wakacjach. Jednak zgłoszone 86,000 2012 to w rzeczywistości XNUMX XNUMX posłańców i kurierów, z których większość zostanie wkrótce zwolniona w XNUMX roku. Innym powiązanym problemem jest „dostosowanie sezonowe” pracowników zatrudnionych w handlu detalicznym, co stanowi kolejny wzrost liczby pracowników tymczasowych w okresie świątecznym. Departament pracy brutto również zaniżył te liczby. Ci pracownicy również zostaną masowo zwolnieni w pierwszym kwartale 2012 roku.
Odkrywcze jest również kolejne głębsze spojrzenie na to, co naprawdę stało się ze sprzedażą detaliczną w listopadzie i grudniu. Pomimo szumu wokół „rekordowego” sezonu świątecznego, fakty, które wychodzą na światło dzienne w styczniu, pokazują, że sprzedaż detaliczna rok do roku wzrosła w grudniu zaledwie o 0.1%, a większość tego wyniku wynikała ze sprzedaży samochodów. Pomijając sprzedaż samochodów, sprzedaż detaliczna w grudniu 2011 r. spadła w porównaniu z rokiem poprzednim, co stanowiło pierwszy taki spadek od maja 2010 r. I to pomimo rekordowych obniżek cen przez firmy zajmujące się sprzedażą detaliczną. Nawet te słabe wyniki sprzedaży detalicznej były spowodowane ponownym częstym korzystaniem przez konsumentów z kart kredytowych lub gromadzeniem przez nich oszczędności na wydatki wakacyjne. To drugie nie było zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że płace wzrosły jedynie o 1.8% (i to w większości w górnej części), podczas gdy ceny wzrosły dwukrotnie szybciej i wyniosły 3.5%. Innymi słowy, płace realne i dochody w dalszym ciągu spadały, podobnie jak od 2009 r. W ciągu ostatniej dekady dochody gospodarstw domowych spadły o około 10%.
Nic dziwnego, że sprzedaż świąteczna była tak słaba, biorąc pod uwagę ciągły spadek płac realnych i dochodów gospodarstw domowych „najniższych 90%”.
Podsumowując, PKB w czwartym kwartale było naprawdę dużo mniejsze niż raportowano. Pierwszy kwartał 2012 r. będzie niewiele różnił się od roku 2011, a być może nawet znacznie gorszy, jeśli w tym roku strefa euro niemal na pewno doświadczy poważnego kryzysu bankowego. Prawdziwe perspektywy dla gospodarki USA (a nie wersja polityczno-ekspercka) oraz realne problemy w strefie euro i spowolnienie gospodarki światowej w innych krajach sprawiają, że Rezerwa Federalna kilka dni temu również wskazała, że planuje utrzymać stopy procentowe na poziomie zerowym przez kolejne dwa lat, do 2014 r., a nie do początku 2013 r. Wiedział, że publiczne raporty na temat gospodarki za grudzień i czwarty kwartał wcale nie były takie różowe. Fed wie, że w 2013 r., a może nawet wcześniej, gospodarka amerykańska najprawdopodobniej osłabnie, a nie wzmocni. Wie, że amerykańskie banki będą musiały zostać ponownie objęte wsparciem, jeśli europejskie banki załamią się tego lata. A jeśli tak się stanie, będzie to oznaczać podwójną recesję, którą autor przewidywał, nie później niż na początek 2013 roku.
Jack Rasmus jest autorem „Alternatywnego programu naprawy gospodarczej”, październik 2011 r., dostępnego na jego stronie internetowej, www.kyklosproductions.com; oraz wydana w marcu 2012 r. książka „Gospodarka Obamy: ożywienie dla nielicznych”, Pluto Press i Palgrave-Macmillan.