Tak jak media w Związku Radzieckim nie mogły rozmawiać o alternatywach dla rządów jednej partii, tak Washington Post najwyraźniej nie może podnosić kwestii alternatyw dla badań nad lekami wspieranymi patentami w Stanach Zjednoczonych. Powinno to być oczywiste dla czytelników artykuł w sprawie Sovaldi, nowego leku stosowanego w leczeniu wirusowego zapalenia wątroby typu C.
Lek jest obecnie objęty przyznanym przez rząd monopolem patentowym, który pozwala jego producentowi, firmie Gilead Science, sprzedawać roczną dawkę za 100,000 1 dolarów. Z kolei wersja generyczna jest sprzedawana w Indiach za około XNUMX procent tej ceny. Jak mówi czytelnikom ten artykuł:
„Gdyby wszystkie 3 miliony osób, które według szacunków są zarażone wirusem w Stanach Zjednoczonych, zostały leczone tymi lekami, przy średnim koszcie 100,000 300 dolarów na osobę, kwota wydana na wszystkie leki na receptę w kraju podwoiłaby się, z około 600 miliardów dolarów w rocznie do ponad XNUMX miliardów dolarów.
Dla porównania, dodatkowe koszty Sovaldiego wynikające z przyznanej przez rząd ochrony patentowej wyniosłyby w tym przypadku ponad 1.7 proc. PKB, czyli nieco mniej niż 25 proc. zysków przedsiębiorstw po opodatkowaniu. Krótko mówiąc, są to prawdziwe pieniądze.
Można by pomyśleć, że artykuł, który – tak jak ten – podnosi pytania etyczne dotyczące tego, ile powinniśmy być skłonni zapłacić za uratowanie życia danej osoby, mógłby zadać także pytanie, dlaczego ten lek jest w ogóle tak drogi. Nie w „Washington Post”.
Przyznawanie monopoli patentowych jest polityką rządu mającą na celu zapewnienie zachęty do innowacji. Tam są inaczej aby zapewnić zachęty, takie jak bezpośrednie płacenie ludziom. (Czy ktoś słyszał o Narodowych Instytutach Zdrowia? Otrzymują one 30 miliardów dolarów rocznie na prowadzenie podstawowych badań biomedycznych.) Rząd finansuje także dużą liczbę badań bezpośrednio za pośrednictwem Departamentu Obrony, a wykonawcom wojskowym opłaca się opracowanie nowych systemów uzbrojenia. Istnieje zatem wiele precedensów, w których rząd płaci bezpośrednio za badania.
Niektórzy ekonomiści, jak np. Joe Stiglitz, zdobywca nagrody Nobla, proponowali utworzenie funduszu nagród, w ramach którego rząd wykupywałby patenty, a następnie umieszczał je w domenie publicznej. W obu systemach wszystkie nowe leki mogłyby być sprzedawane jako leki generyczne po cenach generycznych.
Spełniałoby to warunek, że cena byłaby wówczas równa kosztowi krańcowemu, co dla ekonomistów jest zwykle priorytetem. Ekonomiści i ludzie, którzy przeszli wstępne zajęcia z ekonomii, zwykle denerwują się, gdy polityki rządu, takie jak cła, podnoszą cenę produktu o 15–20 procent powyżej kosztu krańcowego. W tym przypadku monopol patentowy podnosi cenę o blisko 10,000 XNUMX procent powyżej kosztu krańcowego.
Wszystkie zakłócenia gospodarcze i zachęty do korupcji, jakie widzielibyśmy w przypadku 15-20-procentowej stawki celnej, pojawiają się również, gdy monopol patentowy podnosi cenę o 10,000 XNUMX procent, z tą różnicą, że są one o kilka rzędów wielkości wyższe. Firma ma ogromną motywację do wprowadzania w błąd pacjentów i lekarzy co do skuteczności i bezpieczeństwa ich leku, a także do wprowadzania go na rynek do zastosowań, do których może być nieodpowiedni. Firmy farmaceutyczne mają także zachęty do płacenia politykom za objęcie ich leków programami publicznymi. A firmy farmaceutyczne cały czas postępują dokładnie tak, jak przewiduje teoria ekonomii. (Pomyśl o Vioxx.)
To niewiarygodne, że w artykule, który stawia pozornie trudne pytania etyczne dotyczące wartości życia, nigdy nie wspomniano o alternatywach dla badań wspieranych patentami. Bez przyznanego przez rząd monopolu patentowego takie pytania nie powstałyby, chyba że „Post” ustali wartość życia ludzkiego na mniej niż 1,000 dolarów.
Zadziwiające jest także to, że w czasach, gdy większość klasy intelektualistów miała obsesję na punkcie książki Thomasa Piketty’ego, Kapitał na miarę XXI wieku, która ostrzega przed rosnącą koncentracją bogactwa i dochodów – polityką, która zarówno powoduje ogromne zakłócenia gospodarcze, jak i prowadzi do redystrybucji dochodów w górę – nie jest nawet tematem do debaty.
Prawdopodobnie warto wspomnieć, że „Post” uzyskuje znaczne przychody z reklam od przemysłu farmaceutycznego.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna