„Washington Post” od wielu dziesięcioleci wykorzystuje swoje sekcje z opiniami i wiadomościami do nalegania na cięcia w ubezpieczeniach społecznych i opiece zdrowotnej. Kontynuuje ten wysiłek z kawałek w serii „Praca na nowo”. Nagłówek mówi wszystko: „Więcej Amerykanów odchodzi na emeryturę niż kiedykolwiek wcześniej. Zobacz, co to oznacza dla Ciebie.”
Podstawowa kwestia jest prawdziwa. Ponieważ prawie wszyscy przedstawiciele pokolenia wyżu demograficznego są po sześćdziesiątce lub siedemdziesiątce, rośnie odsetek populacji na emeryturze, ale artykuł w ogromnym stopniu błędnie przedstawia wymiary i konsekwencje tego trendu.
Jeśli chodzi o wymiary, z artykułu wynika, że emeryta definiuje się jako osobę powyżej 60. roku życia, która nie jest aktywna zawodowo. To interesujący wskaźnik. To nie jest osoba, która pobiera ubezpieczenie społeczne lub opiekę medyczną. Ten ostatni program wymaga, aby osoba miała ukończone 65 lat lub otrzymywała rentę inwalidzką. Pracownicy i ich współmałżonkowie mogą kwalifikować się do świadczeń w wieku 62 lat, ale większość decyduje się na opóźnienie pobierania świadczeń do momentu osiągnięcia sześćdziesiątki.
Jeśli interesuje nas stosunek pracowników do beneficjentów Ubezpieczeń Społecznych, możemy uzyskać tę informację bezpośrednio od Powierników Ubezpieczeń Społecznych Zgłoś. Opowiada inną historię niż Washington Post.
Podczas gdy „Washington Post” podaje, że od 1980 r. do tuż po 2006 r., kiedy pokolenie wyżu demograficznego zaczęło osiągać 60 osób, na jednego emeryta przypadało mniej więcej pięciu pracowników, z raportu Social Security Trustees Report wynika, że liczba pracowników objętych ubezpieczeniem na beneficjenta spadła do 3.2 do 1975 r. Utrzymywał się w pobliżu tego poziomu, aż do rozpoczęcia trendu spadkowego w pierwszej dekadzie stulecia, kiedy pokolenie wyżu demograficznego zaczęło zbierać świadczenia.
Trend spadkowy dla obu zestawów projekcji po tym punkcie jest podobny. W prognozach Ubezpieczeń Społecznych stosunek pracowników do beneficjentów wynosi obecnie około 2.8. Przewiduje się, że w ciągu najbliższych 2.1 lat spadnie do 40. Według „The Post” do 2.7 r. wskaźnik ten spadnie do 2060.
Chociaż podstawy prognoz „Post” nie są do końca jasne, przypuszczam, że pokazują one po prostu stosunek populacji w wieku od 20 do 60 lat do populacji w wieku powyżej 60 lat, która nie pracuje. Niekoniecznie jest to bardzo przydatny wskaźnik, gdyż wiele osób z tej pierwszej grupy nie jest aktywnych zawodowo, a wiele osób powyżej 60. roku życia nie pobiera świadczeń.
Warto także zauważyć, że odsetek osób w wieku od 20 do 60 lat niebędących na rynku pracy gwałtownie spadł w omawianym okresie, przede wszystkim z powodu wejścia kobiet na rynek pracy. Tutajto współczynnik aktywności zawodowej tej grupy od 1960 r. Wzrósł on z około 68 procent na początku okresu do 83 procent obecnie. Nawet ten wzrost nie odzwierciedla wzrostu liczby osób pracujących w tej grupie wiekowej, ponieważ obecnie kobiety znacznie częściej pracują w pełnym wymiarze czasu pracy niż czterdzieści lat temu, kiedy duży odsetek kobiet pracowało w niepełnym wymiarze godzin.
Jednak wyolbrzymianie zwiększonego obciążenia starzejącego się społeczeństwa to tylko część błędnego przedstawienia tej kwestii. Drugą stroną starzenia się społeczeństwa jest mniejsza populacja małych dzieci. Dzieci również nie pracują, a przynajmniej do czasu, gdy Republikanom nie uda się napisać na nowo przepisów dotyczących pracy dzieci. Społeczeństwo musi pokryć koszty edukacji i opieki nad dziećmi.
Gdybyśmy spojrzeli na połączony współczynnik zależności – stosunek zarówno dzieci poniżej 18. roku życia, jak i osób powyżej 65. roku życia do liczby ludności w wieku produkcyjnym – ten najwyższy poziom wyniósł 0.946 w 1965 r., kiedy pokolenie wyżu demograficznego było jeszcze dziećmi. W 0.669 r. spadł do 2005, gdyż pokolenie wyżu demograficznego było w najlepszym wieku produkcyjnym. Wraz ze starzeniem się pokolenia wyżu demograficznego stopniowo rośnie i obecnie wynosi około 0.730. Przewiduje się, że będzie on nadal stopniowo rósł, osiągając poziom 0.841 za czterdzieści lat. Powiernicy nie przewidują, aby kiedykolwiek zbliżył się do szczytu z 1965 roku.
Gdzie więc jest ten demograficzny horror?[1] Będziemy musieli przesunąć zasoby z innych celów, aby zaspokoić potrzeby starzejącego się społeczeństwa, ale musieliśmy także przesunąć zasoby w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, aby zaspokoić potrzeby ogromnej liczby dzieci. Tak właśnie postępują kompetentne społeczeństwa. Jest to również coś, co powinno być możliwe, gdy jest powszechnie oczekiwane i będzie miało miejsce przez wiele dziesięcioleci, w porównaniu z, powiedzmy, kryzysem klimatycznym, który wielu polityków jest zdecydowanych ignorować.
Rozważając koszty starzenia się społeczeństwa, rozsądne byłoby również wspomnieć, że za opiekę zdrowotną płacimy dwa razy więcej na osobę niż ludzie w innych bogatych krajach, bez oczywistej korzyści pod względem jakości. Gdybyśmy płacili tę samą kwotę, co ludzie w takich miejscach jak Kanada i Niemcy, zaoszczędzilibyśmy ponad 2 biliony dolarów rocznie (około 9.0 procent PKB).
Zamiast ograniczać świadczenia dla emerytów, moglibyśmy ograniczyć płatności dla firm farmaceutycznych, producentów sprzętu medycznego, ubezpieczycieli i lekarzy. Ale nie wolno ci wypowiadać się na ten temat w „Washington Post”. Są zdeterminowani, aby namalować obraz, w którym jedyną opcją jest ograniczenie świadczeń, od których zależą emeryci.
[1] Lata sześćdziesiąte wyglądałyby jeszcze gorzej, gdybyśmy uwzględnili rzeczywistą liczbę pracowników, a nie liczbę ludności w wieku produkcyjnym, ponieważ w latach sześćdziesiątych XX wieku na rynku pracy zarobkowej znajdowało się znacznie mniej kobiet niż obecnie.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna