Idea polityki przemysłowej przyjęła niemal jakość mistyczna dla wielu postępowców. Pomysł jest taki, że jest to w jakiś sposób nowe i inne od tego, co robiliśmy do tej pory, i że gdybyśmy prowadzili politykę przemysłową przez ostatnie pół wieku, wszystko byłoby lepiej.
Doprowadziło to do powszechnego aplauzu na lewicy dla aspektów programu prezydenta Bidena, które można uznać za politykę przemysłową, takich jak ustawa CHIPS, ustawa o ograniczaniu inflacji (IRA) oraz zatwierdzony w zeszłym roku pakiet infrastrukturalny. Choć ustawy te mają znaczną wartość, w istotny sposób nie przyczyniają się do zmniejszenia nierówności dochodów.
Po pierwsze, pogląd, że przed Bidenem nie prowadziliśmy polityki przemysłowej w sensie faworyzowania określonych sektorów, jest błędny. Co roku przekazujemy ponad 50 miliardów dolarów na wsparcie badań biomedycznych za pośrednictwem Narodowych Instytutów Zdrowia i innych agencji rządowych. Jeśli to nie wspiera naszego przemysłu farmaceutycznego, co by to było?
Mamy też cały zestaw struktur – przede wszystkim Fannie Mae i Freddie Mac, ale także wiele innych instytucji finansowych – a także politykę podatkową wspierającą posiadanie domów. Wspieramy także (nadęty) sektor finansowy poprzez politykę podatkową, ubezpieczenie depozytów i wszelkie, z wyjątkiem wyraźnych, gwarancji „zbyt duży, aby upaść”.
Nawet dotacje na przejście na czystą energię w IRA nie były nowością. Ogromnie rozszerzyli i rozszerzyli istniejące już dotacje. Była to dobra polityka z punktu widzenia ratowania planety, ale nie stanowiła ostrego zerwania z tym, co robiliśmy wcześniej.
Rząd zawsze faworyzował niektóre gałęzie przemysłu, pośrednio kosztem innych, więc nie robimy niczego nowego, deklarując „politykę przemysłową”. Istnieje jednak argument przemawiający za wyraźnym określeniem dotacji, aby można było nad nimi debatować.
Na przykład łatwiej byłoby odejść od paliw kopalnych, gdybyśmy musieli debatować nad tym, czy nadal będziemy dotować ten przemysł, nie zmuszając go do płacenia za szkody, jakie wyrządza środowisku. Gdyby ktoś zaproponował dotowanie nowej inwestycji w drodze pozwolenia na zrzucanie nieoczyszczonych ścieków na sąsiednie nieruchomości, wsparcie byłoby prawdopodobnie mniejsze, niż gdyby miasto zezwoliło na zrzucanie nieoczyszczonych ścieków bez żadnej wyraźnej polityki. Zatem zaletą jest wyraźne określenie dotacji, nawet jeśli pomysł subsydiowania określonych gałęzi przemysłu nie jest nowy.
Polityka przemysłowa Bidena i nierówność dochodów
Środki polityki przemysłowej forsowane przez Bidena są różnorodne. Te klimatyczne zawarte w ustawie o ograniczaniu inflacji i ustawie infrastrukturalnej są oczywiste i ważne.
Istnieje także przekonanie, że działania te przyspieszą wzrost gospodarczy. Jest ku temu dobry powód. Dużo Badania naukowe pokazuje, że wydatki na infrastrukturę zwiększają produktywność i wzrost gospodarczy. Z pewnością widoczne są wąskie gardła, które mogą ograniczać gospodarkę, co stało się jasne przy problemach z łańcuchem dostaw w czasie pandemii.
Istnieje również kwestia bezpieczeństwa narodowego. Można to przesadzić. Naprawdę nie musimy się martwić, że w przypadku konfliktu zbrojnego zostaniemy odcięci od dostaw kluczowych surowców z Kanady, a prawdopodobnie nie z Europy Zachodniej. Problemem jest natomiast silne uzależnienie od półprzewodników z Tajwanu, w kontekście, w którym niestety istnieje możliwość konfliktu z Chinami. Z tego powodu pewne reorientacje w kierunku produkcji krajowej mają sens.
Jednakże jedną z głównych motywacji stosowania tych środków jest zmniejszenie nierówności dochodów poprzez zwiększenie produkcji krajowej. To raczej nie będzie wynik.
Produkcja i nierówność
Jedną z wielkich tragedii ostatnich czterdziestu lat była prowadzona przez polityków obu partii wojna z przemysłem, która skupiała się na polityce selektywnego wolnego handlu. Chociaż w dalszym ciągu chroniliśmy lekarzy i innych wysoko opłacanych specjalistów przed zagraniczną (i krajową) konkurencją, nasza polityka handlowa była wyraźnie zaprojektowana tak, aby stawiać naszych pracowników produkcyjnych w bezpośredniej konkurencji z nisko opłacanymi pracownikami w krajach rozwijających się.
Konkurencja ta miała przewidywany i faktyczny skutek: kosztowała nas miliony stanowisk pracy w przemyśle i wywarła presję na obniżenie wynagrodzeń na pozostałych stanowiskach pracy. Ponieważ w przeszłości produkcja była źródłem stosunkowo dobrze płatnych miejsc pracy dla pracowników bez wyższego wykształcenia, nasza polityka handlowa skutkowała zwiększeniem nierówności płacowych.
Zdziesiątkowało także wiele miast w całym kraju, które były w dużym stopniu zależne od przemysłu. Miejsc nie brakuje, szczególnie na przemysłowym Środkowym Zachodzie, gdzie główny pracodawca zamknął zakład i pozostawił społeczność bez rentownej gospodarki.
Łatwo jest zidentyfikować złoczyńców w tej historii – NAFTA, polityka wysokiego dolara prowadzona przez sekretarza skarbu Clintona Roberta Rubina i przyjęcie Chin do WTO w dużym stopniu przyczyniły się do utraty miejsc pracy w przemyśle. Wywarli także presję na obniżenie wynagrodzeń na pozostałych stanowiskach pracy, ale nie oznacza to, że odzyskanie miejsc pracy w przemyśle będzie krokiem w kierunku zmniejszenia nierówności.
Problem polega na tym, że premia płacowa w przemyśle w dużej mierze zniknęła, w dużej mierze z powodu polityki handlowej USA. Poniższy wykres przedstawia średnie godzinowe zarobki pracowników produkcyjnych i nienadzorczych w sektorze produkcyjnym oraz w całym sektorze prywatnym.
Jak widać, przeciętna godzinowa płaca w przemyśle była wyższa od przeciętnej płacy w całym sektorze prywatnym. W 1980 r. było ono wyższe o 4.1 proc. Skrzyżowały się one w 2006 r. i od tego czasu nadal się rozchodzą. Średnia stawka godzinowa pracowników produkcyjnych i nienadzorczych w sektorze produkcyjnym jest obecnie o 8.9 procent niższa niż średnia dla całego sektora prywatnego.
Nie jest to kompleksowa miara premii płacowej, ponieważ musielibyśmy wziąć pod uwagę także świadczenia, które w przeszłości były wyższe w sektorze produkcyjnym, a także specyficzne cechy pracowników, takie jak wiek, wykształcenie i lokalizacja, ale tego rodzaju zmiana płac względnych prawie z pewnością oznacza duże zmniejszenie premii płacowej w sektorze produkcyjnym.[1]
Dużą część redukcji premii płacowej w sektorze produkcyjnym stanowi spadek uzwiązkowienia w sektorze produkcyjnym. W 1980 roku blisko 20 procent siły roboczej w sektorze produkcyjnym należało do związków zawodowych. Do 7.7 r. odsetek ten spadł do zaledwie 2021%, tylko nieznacznie więcej niż średnia dla sektora prywatnego wynosząca 6.1%.
Co więcej, choć administracja Bidena bardzo wspierała związki zawodowe, nie ma powodów sądzić, że powrót do miejsc pracy w sektorze produkcyjnym będzie oznaczać znaczny wzrost liczby uzwiązkowionych stanowisk produkcyjnych. Od recesji w latach 2010–2021 w sektorze produkcyjnym ponownie utworzono ponad 800,000 400,000 miejsc pracy. Jednak w tym okresie liczba członków związku zawodowego w przemyśle spadła o XNUMX XNUMX.
Choć niewątpliwie w związku z działaniami reshoringowymi przewidzianymi w tych ustawach powstaną dobrze płatne miejsca pracy w sektorze produkcyjnym, nie ma powodu sądzić, że będą one miały duży wpływ na nierówności dochodów. Wpływ handlu na produkcję w ciągu ostatnich czterdziestu lat jest nieodwracalny. Utrata milionów miejsc pracy w tym sektorze była straszna z punktu widzenia nierówności dochodów, ale odzyskanie części tych miejsc pracy nie będzie zbyt pomocne.
Własność intelektualna: gdzie są prawdziwe pieniądze
Być może najbardziej niepokojącym aspektem tych ustaw jest fakt, że dosłownie nie ma dyskusji na temat tego, kto będzie właścicielem własności intelektualnej powstałej w wyniku wydatków rządowych w tych obszarach. Z jakiegoś powodu zainteresowanie kręgów politycznych dyskusją o wpływie własności intelektualnej na nierówności jest praktycznie zerowe, mimo że prawie na pewno był to ogromny czynnik.
Tak jak Republikanie nie lubią rozmawiać o zmianach klimatycznych, tak Demokraci nie lubią rozmawiać o własności intelektualnej. Dużo swobodniej czują się po prostu stwierdzając, że „nierówność wynika z technologii”, zamiast dyskutować o tym, jak niektórzy ludzie znaleźli się w sytuacji, w której mogli uzyskać większość korzyści z technologii.
Pomysł, że własność intelektualna wywodząca się z badań wspieranych przez rząd może prowadzić do nierówności, nie powinien wydawać się naciągany. Administracja Trumpa w ramach operacji Warp Speed zapłaciła firmie Moderna ponad 400 milionów dolarów na pokrycie kosztów opracowania szczepionki na Covid-1 oraz jej początkowych badań fazy 2 i 450. Następnie zapłaciła ponad 3 milionów dolarów na pokrycie większych badań fazy XNUMX, w efekcie w pełni pokrywając koszty Moderny związane z opracowaniem szczepionki i poddaniem jej procesowi zatwierdzenia przez FDA.
Moderna musiała przeprowadzić lata badań, aby móc szybko opracować szczepionkę mRNA, ale nawet tutaj rząd odegrał bardzo ważną rolę. Duża część funduszy na odkrycie i rozwój technologii mRNA pochodziła z Narodowych Instytutów Zdrowia. Bez wydatków na rozwój tej technologii jest prawie nie do pomyślenia, aby jakakolwiek prywatna firma była w stanie opracować szczepionkę mRNA przeciwko koronawirusowi.
Pomimo tak ogromnego wkładu sektora publicznego Moderna ma pełną kontrolę nad swoją szczepionką i może pobierać dowolną cenę. Prawdopodobnie osiągnie ponad 20 miliardów dolarów zysku ze sprzedaży swojej szczepionki przeciwko koronawirusowi. Według Forbesdo połowy 2021 r. szczepionka zapewniła co najmniej pięciu miliarderom firmy Moderna, a dyrektor generalny firmy, Stephane Bancel, przoduje, zwiększając swój majątek o 4.3 miliarda dolarów. Ponadto w Modernie było niewątpliwie wielu innych ludzi, którzy zarobili miliony lub dziesiątki milionów dzięki badaniom wspieranym przez rząd.
Należy także pamiętać, że pieniądze miliarderów z Moderny pochodzą bezpośrednio z kieszeni wszystkich innych osób. Kontrola własności intelektualnej związanej ze szczepionką pozwoliła jej pobierać około 20 dolarów za szczepionkę (znacznie więcej w przypadku dopalaczy) za szczepionki, które prawdopodobnie sprzedawałyby się za mniej niż 2 dolary na wolnym rynku bez ochrony własności intelektualnej. Wyższe ceny leków obniżają płace realne zwykłych pracowników.
Bogactwo nowobogackich mieszkańców Moderny ma również wpływ na wzrost cen mieszkań dla reszty z nas. Kiedy bogaci mogą kupować coraz większe domy, podnosi to ceny domów dla wszystkich, skutecznie obniżając ich płacę realną. Zatem kwestia nierówności nie jest abstrakcją. Więcej pieniędzy dla tych na szczycie oznacza niższy poziom życia dla wszystkich pozostałych.
Jeśli zobaczymy znacznie więcej Modernów z finansowania w ramach ustawy CHIPS i innych ustaw, nie zmniejszy to nierówności w gospodarce, a wręcz je pogłębi. Poważni ludzie nie mogą udawać, że nie zauważają ogromnych kwot redystrybuowanych w górę, gdy rząd płaci za badania, a następnie pozwala prywatnym podmiotom uzyskać prawa własności do produktu. To niemal dosłownie rozdawanie sklepu.
Postępowa alternatywa
Rząd może wybrać inną drogę w wydatkach na badania. Może płacić prywatnym firmom za prace nad rozwojem technologii w ważnych obszarach, ale może nalegać, aby produkty znajdowały się w domenie publicznej. (Gdzie w grę wchodzą kwestie bezpieczeństwa, rząd może kontrolować technologię.)
Umożliwiłoby to prywatnym przedsiębiorstwom czerpanie zysków z badań, które byłyby przyznawane w drodze konkurencyjnego przetargu, a także umożliwiłoby im osiąganie zysków z wytwarzania gotowych produktów. Jednakże posiadanie samej technologii nie przyniosłoby żadnego zysku. Może z niego swobodnie korzystać każdy, kto ma możliwość czerpania z niego korzyści.
Ta ścieżka pozwoliłaby uniknąć sytuacji, w której nasza polityka przemysłowa pogłębiłaby nierówności. Właśnie tego powinniśmy chcieć w przypadku technologii klimatycznych. Zależy nam, aby technologie wytwarzania i magazynowania energii wiatrowej i słonecznej były dostępne jak najtaniej. Pozwoli to zmaksymalizować tempo, w jakim można je przyjąć.
Powinniśmy także chcieć, aby cały świat miał dostęp do tej technologii, aby przyspieszyć tempo, w jakim inne kraje mogą wdrażać czystą energię. (W idealnym przypadku negocjowalibyśmy wzajemne umowy, na mocy których zobowiązują się oni do finansowania badań w pewnej proporcji do ich PKB, a także udostępniają technologię bezpłatnie). Powinniśmy pójść tym samym tempem w przypadku badań biomedycznych.
Polityka przemysłowa nie powinna być taka sama
Musimy przyznać, że redystrybucja w górę w ciągu ostatnich czterech dekad nie była czymś, co po prostu się wydarzyło, lecz wynikiem przemyślanych wyborów politycznych. Handel i Polityka rządu dotyczące własności intelektualnej stanowią ogromną część tej historii.
To wspaniale, że w końcu prowadzimy uczciwą dyskusję na temat roli handlu w zwiększaniu nierówności, ale nadal musimy uzyskać uznanie wpływu naszej polityki na własność intelektualną. Jeśli administracja Bidena i członkowie Kongresu będą upierać się przy ignorowaniu jego wpływu, ich polityka z pewnością pogłębi nierówności. Rozmowa o przywróceniu produkcji nie zmienia obrazu.
[1] W kompleksowej analizie premii płacowej w sektorze przemysłowym Mishel (2018) ustalili, że w latach 7.8–2010 liczba pracowników, którzy nie ukończyli uczelni wyższych, wzrosła o 2016% wynagrodzenia prostego, po uwzględnieniu wieku, rasy, płci i innych czynników. Dla porównania, w latach 13.1. składka dla pracowników bez wyższego wykształcenia wynosiła 1980%.
Analiza wykazała, że różnice w wynagrodzeniu pozapłacowym dodały 2.6 punktu procentowego do premii płacowej w sektorze produkcyjnym dla wszystkich pracowników, ale różnica w wynagrodzeniu może być mniejsza w przypadku pracowników, którzy nie mają wyższego wykształcenia, ponieważ mają mniejsze szanse na uzyskanie opieki zdrowotnej i świadczeń emerytalnych .
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna