Meczet w Pakistanie nie jest już tylko instytucją religijną. Zamiast tego przekształcił się w głęboko polityczny, którego celem jest radykalna transformacja kultury i społeczeństwa. Meczet, aktywnie wspomagany przez państwo w tej misji we wcześniejszych dziesięcioleciach, jest potężnym aktorem, nad którym państwo ma obecnie niewielką władzę. Niektórzy zostali schwytani przez tych, którzy walczą z rządem i wojskiem. Wypatroszonemu, pogrążonemu w walkach państwu łatwiej jest zrzucić bomby na TTP w plemiennym Waziristanie, niż powstrzymać jego miejskich zwolenników lub zwolnić ze służby państwowej przywódców meczetów należących do grup bojowników.
Bardzo niewielu Pakistańczyków odważyło się krytykować coraz potężniejszy meczet w kraju, chociaż nie szczędzą armii pakistańskiej i przywódców politycznych kraju z powodu ich wielu niedociągnięć. Na przykład po masakrze w wojskowej szkole publicznej obietnica premiera Nawaza Sharifa dotycząca uregulowania medres została natychmiast skrytykowana jako niewykonalna. Gdyby zamiast tego zasugerował objęcie pakistańskich meczetów kontrolą państwa, tak jak w Arabii Saudyjskiej, Iranie i kilku krajach muzułmańskich, zostałby on odrzucony jako należący nawet do rzeczy niemożliwych do wykonania.
Nieśmiałość państwa została wyraźnie ujawniona podczas postępowania z krwawym powstaniem w 2007 r., które rozpoczęło się w centralnym meczecie Islamabadu, Lal Masjid, zaledwie milę od siedziby pakistańskiego rządu. Był to decydujący punkt w historii Pakistanu. Historia powstania w Lal Masjid, jego krwawego zakończenia i późniejszego odbicia jest tak kluczowa dla zrozumienia ograniczeń walki Pakistanu z terroryzmem, że zasługuje na ponowne opowiedzenie.
Bardzo niewielu Pakistańczyków odważyło się krytykować coraz potężniejszy meczet w kraju.
Na początku stycznia 2007 r. dwóch głównych duchownych Lal Masjid zażądało natychmiastowej odbudowy ośmiu nielegalnie zbudowanych meczetów, zburzonych przez władze obywatelskie. Kilka dni później zażądano natychmiastowego wprowadzenia szariatu w Islamabadzie. Uzbrojone grupy bojowników z Jamia Hafsa i pobliskich medressów porywały zwykłych obywateli i policjantów, grozili sklepikarzom, palili płyty CD i filmy wideo oraz powtarzali żądania bojowników plemiennych walczących z armią pakistańską.
Na spotkaniu, które odbyło się w Lal Masjid 6 kwietnia 2007 r., doniesiono, że 100 zaproszonych przywódców religijnych z całego kraju obiecało umrzeć za sprawę islamu i szariatu. 12 kwietnia w nielegalnej audycji FM nadawanej przez należącą do meczetu rozgłośnię radiową duchowni grozili rządowi: „W każdym zakątku kraju będą wybuchy samobójcze. Mamy broń, granaty i jesteśmy ekspertami w produkcji bomb. Nie boimy się śmierci…”
Bracia Abdul Aziz i Abdur Rashid Ghazi, którzy przewodzili Lal Masjid, przyciągnęli wokół siebie rdzeń organizacji bojowych, w tym pioniera samobójczych zamachów bombowych w regionie, Jaish-e-Mohammada. Ich celem była zmiana kultury Pakistanu. 12 kwietnia 2007 roku Rashid Ghazi, były student Uniwersytetu Quaid-i-Azam, przekazał naszym studentkom następującą mrożącą krew w żyłach wiadomość:
„Rząd powinien zlikwidować koedukację. Uniwersytet Quaid-i-Azam stał się burdelem. Jej profesorki i studentki przechadzają się w niestosownych strojach. Będą musieli ukrywać się w hidżabie, w przeciwnym razie zostaną ukarani zgodnie z islamem… Nasze studentki nie groziły oblaniem kwasem nieosłoniętych twarzy kobiet. Jednakże taką groźbę można wykorzystać do wywołania strachu przed islamem wśród grzesznych kobiet. Nie ma w tym nic złego”.
Lal Masjid, bez przeszkód ze strony rządu gen. Musharrafa, przez wiele miesięcy kierował rządem równoległym. Jej słudzy przyjęli ambasadora Arabii Saudyjskiej na terenie meczetu i negocjowali z ambasadorem Chin w sprawie uwolnienia porwanych obywateli jego kraju. Do ostatecznej rozgrywki doszło w lipcu 2007 roku. Obfite relacje telewizyjne pokazywały uzbrojonych uczniów medres w maskach gazowych strzelających w gęsty dym. W wyniku ostatniego ataku zginęło 10 pakistańskich komandosów SSG z cracku oraz dziesiątki uczniów medresy. Zgodnie z obietnicą braci duchownych, nastąpiła fala ataków samobójczych.
Co zaskakujące, pakistańskie sądy cywilne uniewinniły Abdula Aziza i Umme Hassan (jego żonę, która stała na czele Jamii Hafsy). Ignorując nagrania telewizyjne, sąd orzekł, że nie można udowodnić posiadania przez oskarżonego ciężkiej broni. Dziś Abdul Aziz pozostaje mocno osadzony w Lal Masjid, a setki modlą się za nim. Zagroził, że w przypadku ponownego aresztowania wypuści grupę 8,000 20 uczniów z pobliskich medres. Na rozkaz ówczesnego głównego sędziego Iftikhara Chaudhry'ego zniszczony Jamia Hafsa otrzymał 11 wybranych gruntów w sektorze H-XNUMX w Islamabadzie do odbudowy. Potentat ziemski Malik Riaz z rozmachem odbudował zniszczony meczet.
Ilu innych Abdul Aziz ma Pakistan? Duchowni propagujący wśród swoich zwolenników poglądy talibów i Daesh (Państwa Islamskiego) i których, podobnie jak Aziza, nie porusza masakra w Peszawarze? Nikt nie wie nawet, ile jest meczetów w Pakistanie, gdzie się znajdują i co najważniejsze, co zawierają ich khutby (kazania). To musi się zmienić, jeśli Pakistan ma poczynić jakiekolwiek postępy w powstrzymywaniu przemocy na tle religijnym.
Pierwszy mały krok w kierunku objęcia kontroli państwa około 100,000 200,000–XNUMX XNUMX meczetów wymaga zadania władzom lokalnym na szczeblu okręgu i Tehsil przedstawienia dokumentacji dotyczącej lokalizacji meczetów, ich rozmiarów, przynależności religijnej i znanych źródeł finansowania. Drugim jest monitorowanie kazań piątkowych, co daje współczesna technologia. Wielu wiernych ma telefony komórkowe umożliwiające nagrywanie dźwięku. Po nagraniu kazanie można było przesłać na stronę internetową prowadzoną przez Ministerstwo Wyznań. Czytelnicy chcący zobaczyć, jak można to zrobić, powinni odwiedzić stronę http://imams.mashalbooks.org/, gdzie nagrano, przepisano i skategoryzowano kazania z kilkudziesięciu meczetów wiejskiego Pendżabu, aby umożliwić pełny i bezpłatny dostęp publiczny.
Mówi się, że kryzys to straszna rzecz, którą można zmarnować. Zanim horror okrucieństwa w Peszawarze zniknie z naszej zbiorowej pamięci, niech państwo podejmie zdecydowane działania – choć małymi krokami – w celu przywrócenia mu prawa do regulowania działalności religijnej w swoich granicach. W przeciwnym razie ludność Pakistanu będzie w dalszym ciągu strasznie cierpieć.
Pisarz uczy fizyki w Lahore i Islamabadzie.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna