Dawno, dawno temu mułła w Pakistanie znajdował się daleko w łańcuchu pokarmowym. Tego biednego i w dużej mierze nieszkodliwego duchownego poszukiwano jedynie na pogrzeby i piątkowe modlitwy, utrzymując się z nauczania Koranu dzieci i będącego przedmiotem wielu żartów. Ale ten sam człowiek jeździ teraz SUV-em, dowodzi milicją, wykrzykuje modlitwy przez wiele turbodoładowanych głośników i decyduje, czego można, a czego nie można uczyć w szkołach publicznych. Chociaż często i zaciekle różnią się między sobą, jego podobni są zgodni w żądaniu, aby religia determinowała ekonomię, politykę i prawa rodzinne, a także rządziła kwestiami stylu życia, takimi jak ubiór, jedzenie, higiena osobista, małżeństwo, stosunki rodzinne, a nawet codzienność.
Zmiana nastąpiła po sowieckiej inwazji na Afganistan w 1979 r. i późniejszych wysiłkach wielkiego sojuszu USA-Pakistan-Saudyja na rzecz stworzenia i wsparcia pierwszego w historii międzynarodowego dżihadu. Toksyczna mieszanka amerykańskiej potęgi imperialnej i islamskiego fundamentalizmu ostatecznie pokonała Sowietów. Jednak sieć islamskich organizacji bojowych, krytycznie opierających się na mułłach i medresach (seminarium), nie zniknęła po swoim ogromnym sukcesie. Do tego czasu armia pakistańska zdała sobie sprawę z siły dżihadu jako instrumentu polityki zagranicznej, dlatego sieć rosła w siłę.
Jednak od dwudziestu lat państwo jest w konflikcie z niektórymi swoimi potomkami. Niegdyś nieszczęsny mułła nie jest już zainteresowany grą drugich skrzypiec. Zamiast tego zamierza przejąć kontrolę od swoich byłych panów. Niedawny epizod – który jeszcze się nie skończył – ilustruje odwrót państwa, w miarę jak mułła staje się coraz bardziej agresywny i zdeterminowany, by chronić podstawę swojej władzy, madrasę.
Kiedy minister informacji i komunikacji Parvaiz Rasheed szprycha w Radzie Sztuki w Karachi dnia Maj 3, stwierdził właściwie rzecz oczywistą. Nie wymieniając bezpośrednio nazw medres, powiedział, że duża liczba fabryk w Pakistanie produkuje masowo ignorancję poprzez propagowanie „murda fikr” (martwej wiedzy). Używają głośników jako narzędzi, pozostawiając ponad 2 miliony młodych umysłów w nieświadomości, zagubieniu i zagubieniu. Powiedział, że wczesna tradycja muzułmańskich uczonych i naukowców była bardzo żywa i odmienna. Ale teraz ślepa nauka i korzystanie z książek takich jak maut ka manzar – marnay kay baad kya hoga? (Widmo śmierci – co dzieje się po śmierci?) jest powszechne.
Ta ostatnia wzmianka sprawiła, że usiadłem. Będąca bestsellerem w Pakistanie od dziesięcioleci. Kupiłem i przeczytałem swój egzemplarz jakieś 40 lat temu i od tego czasu od czasu do czasu czytam go ponownie. Moja fascynacja tą książką, podobnie jak Piekłem Dantego, bierze się ze szczegółowo przedstawionych, mrożących krew w żyłach horrorów, które czekają na nas w grobie i poza nim. Jedna część księgi opisuje rozmowy mieszkańców nieba i piekła. W innym paragrafie określono kary dla mieszkańców grobów winnych nierównego traktowania jednej z dwóch żon, nieposłuszeństwa wobec matki, posiadania większej liczby domów niż to konieczne lub nieprawidłowego oddawania moczu. Choć zdanie ministra jest niewątpliwie niezwykle ważne, łatwo je zrozumieć.
Przemówienie było improwizowane i minister bełkotał. Mimo to wywołał burzę ogniową. Oskarżeni o naśmiewanie się z islamskich książek i nauk islamskich, duchowni w całym Pakistanie rywalizowali, by go potępić. Banery, których autorką jest ekstremistyczna sekciarska partia JASWJ, pojawiły się na drogach Islamabadu. Zażądali publicznego powieszenia Rasheeda. Zatrzymani przez policję, pojawili się gdzie indziej. Policja zaczepiła tych, którzy je stawiali, ale wycofała się po konfrontacji z młodymi uczniami z kijami z nielegalnie zbudowanej medresy w dzielnicy mieszkalnej w Islamabadzie – jednej z kilkudziesięciu innych takich madras w mieście. Szef policji szczerze wyraził swoje poglądy: nie był przygotowany do rozprawienia się z ekstremistami religijnymi i zamachowcami-samobójcami.
Historia staje się coraz ciekawsza. Mufti Naeem – potężny duchowny madrasy Jamia Binoria w Karachi, który wydał fatwę o apostazji na pana Rasheeda – był gościem talk-show w telewizji transmisja na żywo 24 maja. Na początku rozmowy potwierdził swoją fatwę. Pozostałymi dwoma gośćmi byli minister prawa Rana Sanaullah i ja. Można było się spodziewać, że minister prawa będzie upierał się przy praworządności i kwestionował pozasądowy wyrok wydany na kolegę, który zasiada wraz z nim w rządzie. Wręcz przeciwnie, pan Sanaullah wyraził swój wielki szacunek dla muftiego, a mufti należycie odwzajemnił komplement, wyrażając radość z niedawnego ponownego mianowania ministra.
Presja wywierana na Rasheeda była nie do zniesienia. Wielu, w tym minister obrony, pospiesznie składało wyjaśnienia i usprawiedliwienia Maj 3 przemówienie. Prywatnie się z nim zgadzają, ale zajmowanie stanowiska publicznego to inna sprawa. Od tego czasu pan Rasheed również wycofał się i przeprosił, twierdząc, że został źle zrozumiany. Później widziano go podczas ceremonii dastarbandi (rozdania dyplomów) w kompleksie Al-Khalil Koran w Rawalpindi, gdzie rozdawał nagrody studentom madrasy, którzy nauczyli się Koranu na pamięć. Czyniąc to, pokazał swój brak zapału w podążaniu za gubernatorem Salmanem Taseerem aż do męczeństwa. Taseer zakwestionował pakistańskie prawo dotyczące bluźnierstwa i ochroniarz napełnił go kulami, na oczach pozostałych strażników.
Bez względu na ostateczny wynik czy osobowość jednostki, epizod Parvaiza Rasheeda wyraźnie ilustruje obecny stan państwa, społeczeństwa i polityki w dzisiejszym Pakistanie. Można z tego wyciągnąć kilka ważnych wniosków.
Po pierwsze, miejski establishment duchowny z dnia na dzień staje się coraz odważniejszy, wierząc, że jest w stanie przyjąć nawet urzędujących ministrów lub, jeśli zajdzie taka potrzeba, generałów. Mają wiele czołgów i broni nuklearnej, ale czy Lal Masjid w Islamabadzie – obecnie wspaniale zrekonstruowany – nie zatriumfował ostatecznie nad armią pakistańską? Mimo że duchowni stracili 150 studentów i innych bojowników, ówczesny szef armii zasiada w sądzie oskarżony o stłumienie zbrojnego powstania przeciwko Pakistanowi i zabicie jednego z jego przywódców pierścienia. Tak ukarany establishment stara się teraz uspokoić mułłę. Ani jeden głos w rządzie nie stanął w obronie ministra informacji. Podobnie jak odważna Sherry Rehman, która również została porzucona przez własną partię w podobnej kryzysowej sytuacji, został pozostawiony sam sobie.
Po drugie, nie zgadzając się z uwagami ministra informacji, rząd zasygnalizował wycofanie się na krytycznym froncie – reformie madrasy. Ta część Krajowego Planu Działań na rzecz zwalczania terroryzmu obejmuje audyty finansowe medres, ujawnianie źródeł finansowania, poszerzanie i weryfikację programów nauczania oraz monitorowanie działań. Pewną pozorną pilność uznano za pilną po wypowiedzi ministra spraw wewnętrznych Chaudhry’ego Nisara na początku tego roku, że około 10% medres to ekstremiści. Nawet jeśli jedna trzecia tej tezy jest prawdziwa, sugeruje to, że takich seminariów jest setki. Plany poradzenia sobie z nimi najwyraźniej po raz kolejny odłożono na półkę.
Po trzecie, można zauważyć, że dostęp do otwartej telewizji otrzymali duchowni i inni twardogłowi, którzy twierdzili, że pan Rasheed zrzekł się prawa do bycia muzułmaninem. Jest to wyraźne nawoływanie do morderstwa, ponieważ znaczna część społeczeństwa uważa, że apostatów należy eliminować. Taki ideologiczny ekstremizm w telewizji jest obecnie zbyt powszechny, aby zasługiwał na komentarz. Mimo to niezwykłe jest to, że dopuszczono do tego, aby urzędujący minister – a także zajmujący się informacją i komunikacją – stał się celem. Czy PEMRA, rządowa komisja cenzora mediów, również wpadła w ręce sympatyków ekstremistów?
Na jakiś czas masakra w Peszawarze przerwała głęboki sen pakistańskiego establishmentu wojskowego i cywilnego. Szokem był fakt, że ci, którzy mordowali dzieci w Wojskowej Szkole Publicznej, nie byli agentami Indii, Izraela ani Ameryki. Okropna prawda była taka, że zabójcami byli domorośli fanatycy religijni, którzy postrzegali swoje czyny jako torujące sobie drogę do nieba. Jednak radzenie sobie z tą niepokojącą rzeczywistością wymaga więcej mądrości i odwagi, niż może się obecnie zebrać pakistański establishment. Usypia ponownie, rzucając kolejne bomby na Waziristan i leniwie zrzucając winę za 5 kolejnych masakr na ukrytą rękę Indii. Jest to nieskończenie łatwiejsze niż radzenie sobie z wrogiem wewnętrznym. Niestety to nie może działać.
Autor uczy fizyki w Islamabadzie i Lahore
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna