Kiedy grupa aktywistów zakłócających kulturę Adbusters wystąpiła połączenie 13 lipca, aby „20,000 XNUMX ludzi” „zalało dolny Manhattan, rozbiło namioty, kuchnie, pokojowe barykady i okupowało Wall Street na kilka miesięcy”, nigdy nie powiedziano, kim będą ci ludzie. Teraz pytanie, które nurtuje wszystkichDepartament Bezpieczeństwa Wewnętrznego dla anarchistów z Lower East Side liczy się tylko to, kto i ilu faktycznie się pojawi.
Najprostszą odpowiedzią jest stwierdzenie, że nikt dokładnie nie wie. Do pewnego stopnia to prawda. Duże, ugruntowane grupy członkowskie – związki zawodowe, lobby itp. – milczą na ten temat, więc nie można liczyć na ich szeregowych członków. Nie ma centralnej komisji planowania, żadnego pozwolenia wydanego przez miasto, ani nawet oficjalnej strony internetowej, więc nie ma konkretnej osoby, którą można by zapytać o prognozę lub liczbę. (Adbusters w dalszym ciągu podaje 20,000 XNUMX, chociaż jego rola organizacyjna jest, według starszego redaktora Micaha White’a, wyłącznie „filozoficzna”). Sobota będzie między innymi sprawdzianem rozproszonych amerykańskich obywateli – ich zdolności do mobilizacji przeciwko przerośniętym władzę elit korporacyjnych i ich skłonność do takiego działania.
Niektórzy z najbardziej wariatów prawicy wykorzystali próżnię informacyjną, publikując nagłówki gazet: „Wall Street celem zamieszek w stylu brytyjskim” (wraz z całkowicie fikcyjnymi powiązaniami z ACORN, SEIU, a nawet prezydentem Obamą), twierdzenie, które przerodziło się już w program zbierania funduszy dla republikańskich kandydatów politycznych. Pomysłowe, ale fałszywe.
Lepszym miejscem do sprawdzenia, co się dzieje, będzie wizyta w „Zgromadzenie Ogólne Nowego Jorku”, które spotykają się od co najmniej ostatniego miesiąca w sobotnie wieczory w nowojorskim Tompkins Square Park. Jednorazowo przez pięć godzin stuosobowy tłum, bez względu na cenę, omawia kwestie procesów i zasad, a także kanapki z masłem orzechowym, łazienki i gaz pieprzowy. Nie mogą udawać, że są w stanie powiedzieć wszystkim przychodzącym, co mogą, a czego nie mogą robić, ale mogą przynajmniej zapewnić luźne ramy i pewne informacje na temat co jest, a co nie jest legalne-na przykład, żadnych namiotów. Nie przynoszą żadnych nocników ani nie wyznaczają marszałków ani policyjnych negocjatorów. Mówią o niestosowaniu przemocy, mając na uwadze różne jej koncepcje, i mają nadzieję na najlepsze.
Grupa jest głównie młoda, ma tendencję do czarnych T-shirtów, rowerów i ręcznie skręcanych papierosów. Kilku ma akcenty z Hiszpanii i Grecji, za pośrednictwem których dzielą się historiami z tegorocznych powstań w tych krajach. Różnią się poziomem doświadczenia w zakresie procesu zmodyfikowanego konsensusu stosowanego przez Zgromadzenie – wraz z towarzyszącymi mu uprzejmościami, „nie” i „sygnałami ręcznymi”. Są tacy, którzy nigdy wcześniej nie robili czegoś takiego, ale są też tacy, którzy przyjeżdżają świeżo zainspirowani i dobrze przeszkoleni po wzięciu udziału w trzytygodniowym obozie w Bloombergville wcześniej tego lata. Jest kontyngent z LaRouchePAC, a z tyłu siedzi duży, brodaty mężczyzna, który wbrew woli niektórych ciągle robi zdjęcia. Od czasu do czasu przejeżdża radiowóz policyjny, ale się nie zatrzymuje.
Ich historie są zwyczajne, ale w swój czarujący sposób. Jeden ze stałych członków Zgromadzenia przeniósł się do Nowego Jorku z Dakoty Północnej dla kaprysu i bez pracy, kilka miesięcy temu, po ukończeniu studiów magisterskich i zerwaniu z dziewczyną; niemal natychmiast dowiedział się o 17 września i na pełny etat pracuje w Komisji ds. Sztuki i Kultury. Innym jest filmowiec, który właśnie przebywał w Egipcie i przeprowadzał wywiady z przywódcami protestów na placu Tahrir. Jeszcze inny to weteran wojny w Wietnamie ze Staten Island z mądrym uśmiechem. Jeszcze inni przechadzają się po parku, zatrzymują się, żeby posłuchać, a potem idą dalej lub zostają.
Podejmowanie decyzji nie zawsze było łatwe. Ale przynajmniej w ubiegły weekend Zgromadzenie zdecydowało, kiedy odbędzie się następne posiedzenie w związku z rozpoczęciem okupacji: w sobotę o 3:XNUMX w Chase Manhattan Plaza, dwie przecznice na północ od Wall Street. Komisja ds. Sztuki i Kultury zawczasu zajmie się sprawami za pomocą „Zabawna wymiana w Nowym Jorku” (a także ewentualna parada psów) w południe w Bowling Green, gdzie znajduje się posąg Szarżującego Byka. Grupy studenckie, które mają własne, sprzymierzone ze sobą Zgromadzenie Ogólne, przygotowują się do flash mobu. I więcej: Zespół ulicy Fiasco, Kapłani protestuThe Krajowa gildia prawników, Wjazd partyzancki, obietnica na Twitterze o starym zespole, który zebrał się dzień wcześniej. Codziennie w tym tygodniu w południe odbywa się publiczna sesja jogi o tematyce zawodowej, podczas której Wall St. spotyka się z Broad St.
Niewiele grup uczestniczących jest jednak lepiej zorganizowanych niż US Day of Rage. Jej założycielka, Alexa O'Brien, bystra specjalistka ds. strategii IT o ostrych rysach i ostrym języku, upiera się, że jest „normalnym typem nikogo”. Ona i jej koledzy są płodny na Twitterze, Ich strona internetowa zawiera szereg zasobów, w tym podręczniki dotyczące pokojowych działań bezpośrednich, plan taktyczny na 17 września oraz osadzony na YouTube film z oficjalną piosenką grupy, motyw z przedstawienia z lat 1970 Wolność bycia… Tobą i mną.
US Day of Rage również ma przewagę, jeśli chodzi o odpowiedź na pytanie postawione przez Adbusters w swoim pierwszym zaproszeniu: „Jakie jest nasze jedyne żądanie?” O'Brien uruchomiła swoją stronę w marcu, kiedy pisała na blogu o rewolucjach na Bliskim Wschodzie i rewelacjach wypływających z WikiLeaks. Na Twitterze pytała ludzi, co ich zdaniem jest nie tak z tym krajem, i wszystko wydawało się sprowadzać do jednego: wpływu wielkich pieniędzy na politykę. Prowadziło to w naturalny sposób do hasła grupy będącego planem radykalnej reformy finansowania kampanii: „Jeden obywatel. Jeden dolar. Jeden głos. Poza tym O'Brien nie chce przyklejać sobie ani organizacji żadnego znaku ideologicznego.
„Myślę, że to naprawdę typowe dla pokolenia Internetu” – mówi – „patrzenie na proces znacznie bardziej niż na ideologię jako na to, co nas uratuje”.
Ta propozycja ma pewien wydźwięk; ma zadatki co Buckminster Fuller nazwał „tabem przycinającym”— prosta zmiana, która może zmienić bieg całego systemu. Nie jest to jednak powszechny priorytet wśród tych, którzy organizują 17 września. Inni wzywają do przywrócenia ustawy Glassa-Steagalla, nałożenia wyższych podatków na bogatych lub zakończenia niekończących się wojen za granicą.
Na Zgromadzeniu Ogólnym słyszy się jednak nie tyle żądanie, ile eksperyment metodologiczny. Próbują wymyślić, jak sprawić, by ich głos był ponownie słyszalny w polityce, ponad zgiełkiem pieniędzy. To, co przyciąga ludzi na Wall Street w sobotę, wydaje się czasami bardziej niż cokolwiek innego związane z estetyką, tęsknotą za tym, aby Wall Street była pełna ludzi, na których obawy jej działania były ślepe, a którzy są gotowi spełnić swoje oczekiwania. Ale to estetyka z zębami. Po tym, co wydarzyło się w tym roku w Egipcie i Tunezji, Hiszpanii, Grecji, Bahrajnie i wielu innych miejscach na świecie, ludzie jadą na Wall Street, aby naprawdę coś zmienić.
Ale 17 września nie dzieje się tylko na Wall Street. Ze swojej strony US Day of Rage organizuje tego dnia akcje także w Austin, Los Angeles, San Francisco i Seattle. (Waszyngton będzie musiał poczekać na zaplanowane na 6 października okupację Placu Wolności.) Tymczasem Take the Square, sieć, która wyrosła z hiszpańskiego ruchu 15 maja, wymienia demonstracje solidarnościowew całej Hiszpanii, a także we Włoszech, Anglii, Kanadzie, Grecji, Niemczech, Portugalii, Austrii, Holandii, Izraelu i Francji.
A potem jest internet. Odkąd zaczęły krążyć wieści o tym Udział w nim wezmą anonimowi haktywiściW Internecie pojawiło się wiele spekulacji na temat tego, co faktycznie mogliby zrobić. Nadchodzi jedna wskazówka w formie Operacji Lighthouse, „w pełni legalną operację wspierającą okupację Wall Street 17”, która w swoim dokumencie film promocyjny, jest oznaczony jako projekt anonimowy. Reklamowano je także jako wznowienie nowojorskiej wycieczki rowerowej „Masą Krytyczną”. Jednak według strony internetowej „konto @oplighthouse [Twitter] zostało zawieszone wkrótce po publicznym ogłoszeniu operacji”. W pełni legalne czy nie, ktoś się tym zajmuje.
Przypomina to, że chociaż wpis Anonymous nadał wysiłkom z 17 września ogromny impet, jest to błogosławieństwo mieszane. FBI było wzmogła ostatnio kontrolę nad tą grupąi co Maski Guya Fawkesa Dodaj do tego tajemniczość, a znajomość Internetu może zostać utracona, jeśli władze wykorzystają sobotę jako szansę, aby dać przykład Anonimowym, zwłaszcza jeśli protestujący nie są gotowi obrócić represji na swoją korzyść.
W każdym razie coś na pewno się wydarzy. Na pewno będzie tam wielu ludzi, choć liczba 20,000 XNUMX wydaje się dość optymistyczna. Niektórzy będą wiedzieć, co robią lepiej niż inni, i wszyscy się nauczą. Ten weekend będzie nie tylko sprawdzianem gotowości Amerykanów do stawienia oporu, ale także tego, czy pomysł wrzucony do Internetu przez Adbusters, a następnie przechwycony przez artystów, studentów, hashtagi na Twitterze i niejasną sieć hakerów (i niedoszłych hakerów) może naprawdę przerodzić się w „powódź”, przejaw znaczącej siły politycznej, nową drogę naprzód.
„Są to nowe formy organizacyjne, których nie wypróbowano jeszcze, przynajmniej w USA” – powiedział Isham Christie, absolwent City University of New York, przemawiając podczas spotkania na tyłach baru w dzielnicy Dzielnica Bedford-Stuyvesant na Brooklynie. „To jest definicja prawdziwie radykalnego ruchu”.
Większość planistów, z którymi rozmawiałem, uważa, że najlepiej nie decydować zbyt wiele o tym, jak będzie wyglądać akcja, zanim wyjdą na ulicę. To sprawi, że znacznie trudniej będzie go kontrolować, ale także potencjalnie trudniej pokonać – jak powstania w Egipcie, Hiszpanii i gdzie indziej. 17 września, jeśli to już coś, jest ambitną, ryzykowną i wspaniałą niewiadomą. Wiele zależy od tego, kto faktycznie tam trafi. Zrobisz to?
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna