ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna„Historia pokazuje, że kiedykolwiek ludzie żyli pod tyranią,
ludzie zbuntowaliby się przeciwko temu.”
Howard Zinn (85 l.) jest emerytowanym profesorem nauk politycznych na Uniwersytecie Bostońskim. Urodził się w Brooklynie w stanie Nowy Jork w 1922 roku w biednej rodzinie imigrantów. Już w młodości zdał sobie sprawę, że obietnica „amerykańskiego snu”, który spełni się wszystkim ciężko pracującym i pracowitym ludziom, jest właśnie tym – obietnicą i marzeniem. Podczas II wojny światowej wstąpił do Sił Powietrznych USA i służył jako bombardier w „Teatrze Europejskim”. Okazało się to doświadczeniem kształtującym, które tylko utwierdziło go w przekonaniu, że nie ma czegoś takiego jak sprawiedliwa wojna. Ujawniło także po raz kolejny prawdziwe oblicze porządku społeczno-gospodarczego, w którym cierpienie i poświęcenie zwykłych ludzi zawsze wykorzystywane jest jedynie w celu zwiększenia zysków nielicznych uprzywilejowanych. Choć młodzieńcze lata spędził pomagając rodzicom w utrzymaniu rodziny, pracując w stoczniach, po II wojnie światowej rozpoczął studia na Uniwersytecie Columbia, gdzie w 1958 roku z sukcesem obronił rozprawę doktorską. Później został mianowany kierownikiem katedry historii i nauki społeczne w Spelman College, uczelni dla czarnych kobiet w Atlancie w stanie Georgia, gdzie aktywnie uczestniczył w Ruchu Praw Obywatelskich. Od początku wojny w Wietnamie działał w powstającym ruchu antywojennym, a w kolejnych latach jedynie zwiększał swoje zaangażowanie w ruchy aspirujące do innego, lepszego świata. Zinn jest autorem ponad 20 książek, m.in Historia ludowa Stanów Zjednoczonych to jest „wspaniała i poruszająca historia narodu amerykańskiego z punktu widzenia tych, którzy byli wyzyskiwani politycznie i ekonomicznie, a których los został w dużej mierze pominięty w większości historii…” (Library Journal) Jego najnowsza książka nosi tytuł Mocarstwo, którego rządy nie mogą znieśći stanowi fascynujący zbiór esejów, które Zinn napisał w ciągu ostatnich kilku lat. Ukochany radykalny historyk nadal wykłada w całych Stanach Zjednoczonych i na całym świecie oraz, przy aktywnym udziale i wsparciu różnych postępowych ruchów społecznych, kontynuuje swoją walkę o wolne i sprawiedliwe społeczeństwo.
Ziga Vodovnik jest adiunktem nauk politycznych na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu w Lublanie, gdzie jego nauczanie i badania koncentrują się na teorii/praktyce anarchistycznej i ruchach społecznych w obu Amerykach. Jego nowa książka Anarchia życia codziennego - uwagi o anarchizmie i jego zapomnianych zbiegach ukaże się pod koniec 2008 roku.
Ziga Vodovnik:Od lat 1980. XX w. jesteśmy świadkami pogłębiającego się z dnia na dzień procesu globalizacji gospodarczej. Wiele osób na lewicy stoi obecnie pomiędzy „dylematem” – albo pracować nad wzmocnieniem suwerenności państw narodowych jako bariery obronnej przed kontrolą kapitału zagranicznego i globalnego; lub dążyć do nienarodowej alternatywy dla obecnej formy globalizacji, która jest równie globalna. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Howard Zinn: Jestem anarchistą i zgodnie z anarchistycznymi zasadami państwa narodowe stają się przeszkodami dla prawdziwej humanistycznej globalizacji. W pewnym sensie ruch w kierunku globalizacji, w którym kapitaliści próbują przeskoczyć bariery państw narodowych, stwarza dla ruchu swego rodzaju szansę na ignorowanie barier narodowych i jednoczenie ludzi w skali globalnej, ponad granicami narodowymi w opozycji do globalizacji kapitału, w celu stworzenia globalizacja ludzi, w przeciwieństwie do tradycyjnego pojęcia globalizacji. Innymi słowy, używanie globalizacji – nie ma nic złego w idei globalizacji – w sposób, który omija granice narodowe i oczywiście nie wiąże się z korporacyjną kontrolą decyzji gospodarczych podejmowanych wobec ludzi na całym świecie.
ZV: Pierre-Joseph Proudhon napisał kiedyś, że: „Wolność jest matką, a nie córką porządku”. Gdzie widzisz życie po lub poza państwami (narodowymi)?
HZ: Poza państwami narodowymi? (śmiech) Myślę, że poza państwami narodowymi znajduje się świat bez granic narodowych, ale także ze zorganizowanymi ludźmi. Ale nie zorganizowani jako narody, ale ludzie zorganizowani jako grupy, jako kolektywy, bez granic narodowych i jakichkolwiek. Bez żadnych granic, paszportów, wiz. Żaden z tych! O kolektywach różnej wielkości, w zależności od funkcji kolektywu, mających ze sobą kontakty. Nie można mieć samowystarczalnych małych kolektywów, ponieważ kolektywy te mają do dyspozycji różne zasoby. Jest to coś, czego teoria anarchistyczna nie sprawdziła i być może nie da się ustalić wcześniej, ponieważ musiałoby to sprawdzić się w praktyce.
ZV: Czy sądzi Pan, że zmianę można osiągnąć poprzez zinstytucjonalizowaną politykę partyjną, czy tylko środkami alternatywnymi – nieposłuszeństwem, budowaniem równoległych ram, tworzeniem alternatywnych mediów itp.
HZ: Jeśli będziesz pracować poprzez istniejące struktury, zostaniesz zepsuty. Pracując poprzez system polityczny, który zatruwa atmosferę, nawet przez organizacje postępowe, widać to nawet teraz w USA, gdzie wszyscy ludzie z „lewicy” są wciągani w kampanię wyborczą i wdają się w zaciekłe spory na temat tego, czy powinniśmy poprzeć tę trzecią kandydat partii lub kandydat tej partii trzeciej. Jest to rodzaj małego dowodu sugerującego, że kiedy zagłębiasz się w politykę wyborczą, zaczynasz psuć swoje ideały. Zatem myślę, że właściwym sposobem postępowania jest myślenie nie w kategoriach rządu przedstawicielskiego, nie w kategoriach głosowania, nie w kategoriach polityki wyborczej, ale myślenie w kategoriach organizowania ruchów społecznych, organizowania się w miejscu pracy, organizowania się w sąsiedztwie, organizowanie kolektywów, które mogą stać się wystarczająco silne, aby ostatecznie przejąć władzę – po pierwsze, aby stać się wystarczająco silnym, aby przeciwstawić się temu, co zrobiła im władza, a po drugie, aby stać się wystarczająco silnym, aby faktycznie przejąć instytucje.
ZV: Jedno osobiste pytanie. Czy chodzisz na wybory? Czy głosujesz?
HZ: Ja robię. Czasami, nie zawsze. To zależy. Uważam jednak, że czasami lepiej jest mieć jednego kandydata niż innego, mając świadomość, że to nie jest rozwiązanie. Czasami mniejsze zło nie jest wcale mniejsze, więc chcesz to zignorować i albo nie głosujesz, albo głosujesz na osobę trzecią w ramach protestu przeciwko systemowi partyjnemu. Czasami różnica między dwoma kandydatami jest istotna w bezpośrednim tego słowa znaczeniu i wtedy uważam, że próba objęcia urzędu kogoś, kto jest trochę lepszy i mniej niebezpieczny, jest zrozumiała. Jednak nie zapominajmy, że niezależnie od tego, kto obejmie urząd, kluczową kwestią nie jest to, kto sprawuje urząd, ale jaki rodzaj ruchu społecznego reprezentujesz. Ponieważ historycznie widzieliśmy, że jeśli masz potężny ruch społeczny, nie ma znaczenia, kto sprawuje urząd. Ktokolwiek sprawuje urząd, może być republikaninem lub demokratą. Jeśli mamy potężny ruch społeczny, osoba sprawująca urząd będzie musiała ustąpić, będzie musiała w pewnym sensie szanować siłę ruchów społecznych.
Widzieliśmy to w latach 1960. Richard Nixon nie był mniejszym złem, był większym złem, ale za jego administracji wojna wreszcie się zakończyła, bo musiał stawić czoła potędze ruchu antywojennego, a także potędze ruchu wietnamskiego . Będę głosował, ale zawsze z przestrogą, że głosowanie nie jest najważniejsze, a ważna jest organizacja.
Kiedy niektórzy pytają mnie o głosowanie, odpowiadają, czy poprzesz tego czy tamtego kandydata? Mówię: „Będę wspierał tego kandydata przez jedną minutę, kiedy jestem przy urnie wyborczej. W tym momencie będę wspierać A przeciwko B, ale zanim pójdę do urny wyborczej i po wyjściu z urny, skupię się na organizowaniu ludzi, a nie organizowaniu kampanii wyborczej.
ZV: Anarchizm słusznie sprzeciwia się pod tym względem demokracji przedstawicielskiej, gdyż nadal jest formą tyranii – tyranii większości. Sprzeciwiają się koncepcji głosowania większością, zauważając, że poglądy większości nie zawsze pokrywają się z poglądami moralnie słusznymi. Thoreau napisał kiedyś, że mamy obowiązek postępować zgodnie z nakazami naszego sumienia, nawet jeśli jest to sprzeczne z opinią większości lub prawami społeczeństwa. Czy zgadzasz się z tym?
HZ: Absolutnie. Rousseau powiedział kiedyś: jeśli należę do grupy 100 osób, czy 99 osób ma prawo skazać mnie na śmierć tylko dlatego, że stanowią większość? Nie, większość może się mylić, większość może uchylić prawa mniejszości. Gdyby rządziła większość, nadal moglibyśmy mieć niewolnictwo. 80% populacji kiedyś zniewoliło 20% populacji. Choć rządzony jest przez większość, jest to w porządku. To bardzo błędne pojęcie o tym, czym jest demokracja. Demokracja musi brać pod uwagę kilka rzeczy – proporcjonalne wymagania ludzi, nie tylko potrzeby większości, ale także potrzeby mniejszości. Trzeba też wziąć pod uwagę, że większość, zwłaszcza w społeczeństwach, w których media manipulują opinią publiczną, może się całkowicie mylić i być zła. Zatem tak, ludzie muszą działać zgodnie z sumieniem, a nie głosowaniem większości.
ZV: Gdzie widzisz historyczne korzenie anarchizmu w Stanach Zjednoczonych?
HZ: Jednym z problemów związanych z anarchizmem jest to, że jest wielu ludzi, których poglądy są anarchistyczne, ale niekoniecznie nazywają siebie anarchistami. Słowo to zostało po raz pierwszy użyte przez Proudhona w połowie XIX wieku, ale w rzeczywistości po Proudhonie istniały idee anarchistyczne, zarówno w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych. Istnieją na przykład pewne idee Thomasa Paine’a, który nie był anarchistą, który nie nazwałby siebie anarchistą, ale był podejrzliwy wobec rządu. Również Henry'ego Davida Thoreau. Nie zna słowa anarchizm i nie używa go, ale idee Thoreau są bardzo bliskie anarchizmowi. Jest bardzo wrogo nastawiony do wszelkich form rządów. Jeśli prześledzimy początki anarchizmu w Stanach Zjednoczonych, to prawdopodobnie Thoreau będzie najbliżej wczesnego amerykańskiego anarchisty. Tak naprawdę anarchizm spotyka się dopiero po wojnie secesyjnej, kiedy europejscy anarchiści, zwłaszcza anarchiści niemieccy, przybywają do Stanów Zjednoczonych. Właściwie zaczynają się organizować. Po raz pierwszy anarchizm ma zorganizowaną siłę i staje się publicznie znany w Stanach Zjednoczonych, w Chicago podczas afery Haymarket.
ZV: Gdzie widzisz główną inspirację współczesnego anarchizmu w Stanach Zjednoczonych? Jaka jest Twoja opinia na temat transcendentalizmu – tj. Henry’ego D. Thoreau, Ralpha W. Emersona, Walta Whitmana, Margaret Fuller i in. – jako inspiracja w tej perspektywie?
HZ: Cóż, transcendentalizm jest, można powiedzieć, wczesną formą anarchizmu. Transcendentaliści również nie nazywali siebie anarchistami, ale w ich myśleniu i literaturze są idee anarchistyczne. Pod wieloma względami Herman Melville ukazuje niektóre z tych anarchistycznych idei. Wszyscy byli podejrzliwi wobec władzy. Można powiedzieć, że transcendentalizm odegrał rolę w stworzeniu atmosfery sceptycyzmu wobec władzy, wobec rządu.
Niestety, obecnie w Stanach Zjednoczonych nie ma prawdziwie zorganizowanego ruchu anarchistycznego. Istnieje wiele ważnych grup lub kolektywów, które nazywają siebie anarchistami, ale są one małe. Pamiętam, że w latach 1960. w Bostonie istniał kolektyw anarchistyczny, składający się z piętnastu (sic!) osób, ale potem się rozdzielili. Jednak w latach sześćdziesiątych idea anarchizmu nabrała większego znaczenia w związku z ruchami lat sześćdziesiątych.
ZV: Większość twórczej energii radykalnej polityki pochodzi obecnie od anarchizmu, ale tylko nieliczni ludzie zaangażowani w ten ruch faktycznie nazywają siebie „anarchistami”. Gdzie widzisz główną przyczynę takiego stanu rzeczy? Czy aktywiści wstydzą się identyfikować z tą intelektualną tradycją, czy raczej są wierni przekonaniu, że prawdziwa emancypacja wymaga wyzwolenia od jakiejkolwiek etykiety?
HZ: Termin anarchizm został powiązany z dwoma zjawiskami, z którymi prawdziwi anarchiści nie chcą się wiązać. Jednym z nich jest przemoc, a drugim nieporządek lub chaos. Popularna koncepcja anarchizmu to z jednej strony rzucanie bombami i terroryzm, a z drugiej strony brak zasad, przepisów, dyscypliny, każdy robi, co chce, zamieszanie itp. Dlatego istnieje niechęć do stosowania metody termin anarchizm. Ale w rzeczywistości idee anarchizmu zostały włączone do sposobu myślenia ruchów lat sześćdziesiątych.
Myślę, że prawdopodobnie najlepszym tego przejawem był ruch na rzecz praw obywatelskich wraz z tzw Studencki Komitet Koordynacyjny ds. Przemocy – SNCC. SNCC, nie wiedząc o anarchizmie jako filozofii, ucieleśniała cechy anarchizmu. Były zdecentralizowane. Inne organizacje praw obywatelskich, np. Konferencja Seven Christian Leadership Conference, były organizacjami scentralizowanymi, których liderem był Martin Luther King. National Association for Advancement of Colored People (NAACP) miały siedzibę w Nowym Jorku i również miały swego rodzaju scentralizowaną organizację. Z drugiej strony SNCC była całkowicie zdecentralizowana. Miała tak zwanych sekretarzy terenowych, którzy pracowali w małych miasteczkach na całym południu, ciesząc się dużą autonomią. Mieli biuro w Atlancie w stanie Georgia, ale nie było to silne, scentralizowane biuro. Ludzie, którzy pracowali w terenie – w Alabamie, Gruzji, Luizjanie i Mississippi – byli bardzo zdani na siebie. Współpracowali z miejscową ludnością, z ludźmi oddolnymi. I tak nie ma jednego lidera dla SNCC, a także duża podejrzliwość rządu, ze względu na doświadczenie SNCC. Nie mogli liczyć na pomoc i wsparcie rządu, choć ówczesny rząd na początku lat sześćdziesiątych uchodził za postępowy i liberalny. Zwłaszcza Johna F. Kennedy'ego. Ale spojrzeli na Johna F. Kennedy'ego, zobaczyli, jak się zachował. John F. Kennedy nie wspierał południowego ruchu na rzecz równych praw Czarnych. Mianował sędziów segregacjonistów na Południu, pozwalał segregacjonistom z południa robić, co im się podobało. Zatem SNCC była zdecentralizowana, antyrządowa, bez przywództwa, ale nie miała wizji przyszłego społeczeństwa jak anarchiści. Nie myśleli długoterminowo, nie pytali, jakie społeczeństwo będziemy mieć w przyszłości. Byli naprawdę skoncentrowani na palącym problemie segregacji rasowej. Ale ich postawa, sposób, w jaki pracowali, sposób, w jaki byli zorganizowani, przypominały, można powiedzieć, linie anarchistyczne.
ZV: Czy sądzisz, że pejoratywne (niewłaściwe) użycie słowa anarchizm jest bezpośrednią konsekwencją faktu, że idea, że ludzie mogą być wolni, była i jest bardzo przerażająca dla osób sprawujących władzę?
HZ: Bez wątpienia! Nie ulega wątpliwości, że idee anarchistyczne przerażają rządzących. Osoby sprawujące władzę mogą tolerować idee liberalne. Mogą tolerować idee wzywające do reform, ale nie mogą tolerować idei, że nie będzie państwa ani władzy centralnej. Dlatego jest dla nich bardzo ważne, aby wyśmiewać ideę anarchizmu, aby stworzyć wrażenie anarchizmu jako gwałtownego i chaotycznego. Jest to dla nich przydatne, tak.
ZV: W teoretycznych naukach politycznych możemy analitycznie zidentyfikować dwie główne koncepcje anarchizmu – tzw. anarchizm kolektywistyczny ograniczony do Europy i z drugiej strony anarchizm indywidualistyczny ograniczony do Stanów Zjednoczonych. Czy zgadzasz się z tym analitycznym rozdzieleniem?
HZ: Dla mnie to sztuczne rozdzielenie. Jak to często bywa, analitycy mogą sobie ułatwić zadanie, na przykład stworzyć kategorie i dopasowywać ruchy do kategorii, ale nie sądzę, że da się to zrobić. Tutaj, w Stanach Zjednoczonych, z pewnością byli ludzie, którzy wierzyli w indywidualistyczny anarchizm, ale w Stanach Zjednoczonych byli także zorganizowani anarchiści z Chicago w latach osiemdziesiątych XIX wieku lub SNCC. Myślę, że w obu przypadkach, w Europie i w Stanach Zjednoczonych, można znaleźć oba przejawy, z tym wyjątkiem, że być może w Europie idea anarchosyndykalizmu stała się silniejsza w Europie niż w USA. Będąc w USA, mamy IWW, która jest organizacją anarcho-sindykalistyczną i z pewnością nie jest zgodna z anarchizmem indywidualistycznym.
ZV: Jakie jest Twoje zdanie na temat „dylematu” środków – rewolucja kontra ewolucja społeczna i kulturowa?
HZ: Myślę, że jest tu kilka różnych pytań. Jedną z nich jest kwestia przemocy i myślę, że anarchiści nie zgodzili się w tej kwestii. Tutaj, w USA, można znaleźć różnicę zdań i tę różnicę zdań można znaleźć w obrębie jednej osoby. Emmę Goldman, można powiedzieć, że po śmierci wysunęła anarchizm na pierwszy plan w USA w latach sześćdziesiątych, kiedy nagle stała się ważną postacią. Ale Emma Goldman była zwolenniczką zabójstwa Henry'ego Claya Fricka, ale potem zdecydowała, że to nie tędy droga. Jej przyjaciel i towarzysz, Alexander Berkman, nie porzucił całkowicie idei przemocy. Z drugiej strony są ludzie, którzy byli anarchistyczni, jak Tołstoj, a także Gandhi, którzy wierzyli w niestosowanie przemocy.
Istnieje jedna główna cecha anarchizmu w kwestii środków, a tą główną zasadą jest zasada bezpośredniego działania – niestosowania się do form, jakie oferuje ci społeczeństwo, rządu przedstawicielskiego, głosowania, ustawodawstwa, ale bezpośredniego przejęcia władzy . W przypadku związków zawodowych, w przypadku anarchosyndykalizmu, oznacza to strajk pracowników i nie tylko, ale tak naprawdę także przejmowanie branż, w których pracują, i zarządzanie nimi. Co to jest akcja bezpośrednia? Kiedy na Południu Czarni organizowali się przeciwko segregacji rasowej, nie czekali, aż rząd da im sygnał, nie pójdą do sądu, nie złożą pozwu, nie czekali, aż Kongres uchwali ustawodawstwo. Podjęli bezpośrednie działania; chodzili do restauracji, siedzieli tam i nie chcieli się ruszyć. Wsiedli do tych autobusów i odegrali sytuację, w której chcieli zaistnieć.
Oczywiście strajk jest zawsze formą akcji bezpośredniej. Również strajkiem nie zwracasz się do rządu o ułatwienie Ci pracy w drodze uchwalenia przepisów, lecz podejmujesz bezpośrednie działania przeciwko pracodawcy. Powiedziałbym, że jeśli chodzi o środki, idea bezpośredniego działania przeciwko złu, które chcesz pokonać, jest rodzajem wspólnego mianownika dla idei anarchistycznych, ruchów anarchistycznych. Nadal uważam, że jedną z najważniejszych zasad anarchizmu jest to, że nie można oddzielać środków od celów. Oznacza to, że jeśli twoim celem jest społeczeństwo egalitarne, musisz użyć środków egalitarnych, jeśli twoim celem jest społeczeństwo bez przemocy, nie możesz użyć wojny, aby osiągnąć swój cel. Myślę, że anarchizm wymaga, aby środki i cele były ze sobą zgodne. Myślę, że jest to w rzeczywistości jedna z wyróżniających cech anarchizmu.
ZV: Któregoś razu Noama Chomsky'ego zapytano o jego konkretną wizję społeczeństwa anarchistycznego i o jego bardzo szczegółowy plan osiągnięcia tego celu. On odpowiedział „Nie możemy dowiedzieć się, jakie problemy się pojawią, chyba że z nimi poeksperymentujesz”. Czy Wy też macie wrażenie, że wielu lewicowych intelektualistów traci zbyt dużo energii na swoich teoretycznych sporach? o właściwych środkach i celach, żeby w ogóle zacząć „eksperymentować” w praktyce?
HZ: Myślę, że warto prezentować idee, tak jak to zrobił Michael Albert Parecon na przykład, nawet jeśli zachowasz elastyczność. Nie możemy teraz stworzyć planu przyszłego społeczeństwa, ale myślę, że dobrze jest o tym pomyśleć. Myślę, że dobrze jest mieć przed sobą cel. Myślenie o tym, jakie mogłoby wyglądać przyszłe społeczeństwo, jest konstruktywne, pomocne i zdrowe, ponieważ wtedy w pewnym stopniu wyznacza ci drogę do tego, co robisz dzisiaj, ale tylko pod warunkiem, że dyskusje na temat przyszłego społeczeństwa nie staną się przeszkodą pracując na rzecz przyszłego społeczeństwa. W przeciwnym razie możesz spędzić dyskusję na temat tej utopijnej możliwości w porównaniu z tą utopijną możliwością, a w międzyczasie nie będziesz działać w sposób, który cię do tego przybliży.
ZV: W twoim Historia ludowa Stanów Zjednoczonych pokazujecie nam, że nasza wolność, prawa, standardy środowiskowe itp. nigdy nie zostały nam dane od nielicznych bogatych i wpływowych, ale zwykli ludzie zawsze o nie walczyli – poprzez obywatelskie nieposłuszeństwo. Jakie powinny być pod tym względem nasze pierwsze kroki w stronę innego, lepszego świata?
HZ: Myślę, że naszym pierwszym krokiem jest zorganizowanie się i protest przeciwko istniejącemu porządkowi – przeciwko wojnie, przeciwko wyzyskowi ekonomicznemu i seksualnemu, przeciwko rasizmowi itp. Ale zorganizowanie się w sposób odpowiadający celom i zorganizowanie się w taki sposób sposób na stworzenie rodzaju relacji międzyludzkich, które powinny istnieć w przyszłym społeczeństwie. Oznaczałoby to zorganizowanie się bez scentralizowanej władzy, bez charyzmatycznego przywódcy, w sposób, który w miniaturze reprezentuje ideał przyszłego egalitarnego społeczeństwa. Tak, że nawet jeśli jutro lub za rok nie odniesiesz żadnego zwycięstwa, w międzyczasie stworzyłeś model. Zachowałeś się tak, jak powinno wyglądać przyszłe społeczeństwo i wywołałeś natychmiastową satysfakcję, nawet jeśli nie osiągnąłeś swojego ostatecznego celu.
ZV: Jakie jest Twoje zdanie na temat różnych prób naukowego udowodnienia ontologicznego założenia Bakunina, że istoty ludzkie mają „instynkt wolności”, nie tylko wolę, ale także potrzebę biologiczną?
HZ: Właściwie wierzę w tę ideę, ale sądzę, że nie można mieć na to biologicznych dowodów. Musiałbyś znaleźć gen wolności? Nie. Myślę, że innym możliwym sposobem jest odwołanie się do historii ludzkich zachowań. Historia ludzkich zachowań pokazuje to pragnienie wolności, pokazuje, że kiedykolwiek ludzie żyli pod tyranią, buntowali się przeciwko temu.