[Ten esej jest częścią serii ZNet Classics. Trzy razy w tygodniu będziemy ponownie publikować artykuł, który naszym zdaniem ma ponadczasowe znaczenie. Ten został po raz pierwszy opublikowany 14 kwietnia 2007.]
Pięćdziesiąt lat po egzekucji włoskich imigrantów Sacco i Vanzettiego gubernator Dukakis ze stanu Massachusetts powołał panel, który miał ocenić rzetelność procesu i doszedł do wniosku, że obu mężczyznom nie zapewniono sprawiedliwego procesu. To wywołało niewielką burzę w Bostonie.
W jednym z listów, podpisanym przez Johna M. Cabota, ambasadora Stanów Zjednoczonych w stanie spoczynku, wyrażono swoje „wielkie oburzenie” i wskazano, że potwierdzenie wyroku śmierci przez gubernatora Fullera zostało wydane po specjalnej ocenie przeprowadzonej przez „trzech najwybitniejszych i szanowanych obywateli Massachusetts – prezydenta Lowella”. Harvarda, prezydent Stratton z MIT i emerytowany sędzia Grant”.
Odmiennie postrzegał tych trzech „wybitnych i szanowanych obywateli” Heywood Broun, który w swoim felietonie dla „The New York World natychmiast po sporządzeniu raportu przez panel gubernatora. On napisał:
Nie każdy więzień daje rektorowi Uniwersytetu Harvarda włącznik włącznika… Jeżeli jest to lincz, to przynajmniej handlarz rybami i jego przyjaciel, pracownik fabryki, będą mogli wziąć namaszczenie do swoich dusz, aby zginęli z rąk mężczyzn w smokingach lub togach akademickich.
Heywood Broun, jeden z najwybitniejszych dziennikarzy XX wieku, nie przetrwał długo jako felietonista „The I Love New York Świat.
W pięćdziesiątym roku po egzekucji New York Times poinformował, że: „Plany burmistrza Beame'a dotyczące ogłoszenia w przyszły wtorek „Dnia Sacco i Vanzettiego” zostały odwołane w celu uniknięcia kontrowersji, powiedział wczoraj rzecznik ratusza”.
Musi istnieć dobry powód, dla którego sprawa mająca 50 lat, a obecnie ponad 75 lat, budzi takie emocje. Sugeruję, że dzieje się tak dlatego, że rozmowa o Sacco i Vanzettim nieuchronnie porusza kwestie, które nas dzisiaj niepokoją: nasz system sprawiedliwości, związek między gorączką wojenną a swobodami obywatelskimi i najbardziej niepokojący ze wszystkich, idee anarchizmu: wymazanie tożsamości narodowej granic, a co za tym idzie wojny, eliminacji biedy i stworzenia pełnej demokracji.
Sprawa Sacco i Vanzettiego ujawniła w najdobitniejszy sposób, że szlachetne słowa wypisane nad naszymi sądami: „Równość wobec prawa” zawsze były kłamstwem. Ci dwaj mężczyźni, handlarz ryb i szewc, nie mogli uzyskać sprawiedliwości w systemie amerykańskim, ponieważ sprawiedliwość nie jest wymierzana w równym stopniu biednym i bogatym, rodzimym i obcokrajowcom, ortodoksyjnym i radykalnym, białym i osoba kolorowa. I chociaż niesprawiedliwość może objawiać się dzisiaj bardziej subtelnie i bardziej zawile niż miało to miejsce w prymitywnych okolicznościach sprawy Sacco i Vanzettiego, jej istota pozostaje.
W ich przypadku nieuczciwość była rażąca. Byli sądzeni za rabunek i morderstwo, ale w umysłach i zachowaniu prokuratora, sędziego i ławy przysięgłych najważniejsze było to, że byli, jak to ujął Upton Sinclair w swojej niezwykłej powieści. Boston, „wops”, obcokrajowcy, biedni robotnicy, radykałowie.
Oto próbka przesłuchania policyjnego:
Policja: Czy jesteś obywatelem?
Sacco: Nie.
Policja: Czy jesteś komunistą?
Sacco: Nie.
Policja: Anarchista?
Sacco: Nie.
Policja: Czy wierzycie w ten nasz rząd?
Sacco: Tak; niektóre rzeczy podobają mi się inaczej.
Co te pytania mają wspólnego z napadem na fabrykę obuwia w South Braintree w stanie Massachusetts i zastrzeleniem płatnika i strażnika?
Sacco oczywiście kłamał. Nie, nie jestem komunistą. Nie, nie jestem anarchistą. Dlaczego miałby okłamywać policję? Dlaczego Żyd miałby okłamywać gestapo? Dlaczego czarny mieszkaniec Republiki Południowej Afryki miałby okłamywać swoich przesłuchujących? Dlaczego dysydent w Rosji Sowieckiej miałby okłamywać tajną policję? Ponieważ wszyscy wiedzą, że nie ma dla nich sprawiedliwości.
Czy kiedykolwiek w amerykańskim systemie istniała sprawiedliwość dla biednych, osób kolorowych i radykałów? Kiedy ośmiu anarchistów z Chicago zostało skazanych na śmierć po zamieszkach w Haymarket (czyli zamieszkach policyjnych) w 1886 r., nie stało się tak dlatego, że istniał jakikolwiek dowód na powiązanie między nimi a bombą rzuconą w środek policji; nie było ani cienia dowodu. Stało się tak, ponieważ byli przywódcami ruchu anarchistycznego w Chicago.
Czy Eugene Debs i tysiąc innych osób zostali osadzeni w więzieniu podczas I wojny światowej na mocy ustawy o szpiegostwie, ponieważ byli winni szpiegostwa? Ledwie. Byli to socjaliści, którzy wypowiadali się przeciwko wojnie. Podtrzymując dziesięcioletni wyrok Debs, sędzia Sądu Najwyższego Oliver Wendell Holmes wyjaśnił, dlaczego Debs musi iść do więzienia. Zacytował przemówienie Debsa: „Klasa mistrzów zawsze wypowiadała wojny, klasa poddanych zawsze toczyła bitwy”.
Holmes, bardzo podziwiany jako jeden z naszych wielkich liberalnych prawników, jasno przedstawił granice liberalizmu, jego granice wyznaczone przez mściwy nacjonalizm. Po wyczerpaniu wszystkich środków odwoławczych Sacco i Vanzettiego sprawa trafiła do Holmesa zasiadającego w Sądzie Najwyższym. Odmówił rozpatrzenia sprawy, tym samym utrzymując wyrok w mocy.
W naszych czasach Ethel i Julius Rosenbergowie zostali wysłani na krzesło elektryczne. Czy stało się tak dlatego, że ponad wszelką wątpliwość dopuścili się przekazania Związkowi Radzieckiemu tajemnic atomowych? A może dlatego, że byli komunistami, jak wyjaśnił prokurator, za zgodą sędziego? Czy stało się tak również dlatego, że w kraju panowała antykomunistyczna histeria, w Chinach władzę przejęli właśnie komuniści, w Korei trwała wojna, a dwóch amerykańskich komunistów mogło unieść ciężar tego wszystkiego?
Dlaczego George Jackson w Kalifornii został skazany na dziesięć lat więzienia za napad na 70 dolarów, a następnie zastrzelony przez strażników? Czy stało się tak dlatego, że był biedny, czarny i radykalny?
Czy muzułmaninowi dzisiaj, w atmosferze „wojny z terroryzmem”, można zapewnić równą sprawiedliwość wobec prawa? Dlaczego mój sąsiad z góry, ciemnoskóry Brazylijczyk, który może wyglądać jak muzułmanin z Bliskiego Wschodu, został wyciągnięty przez policję z samochodu, mimo że nie naruszył żadnego przepisu, a następnie przesłuchiwany i upokarzany?
Dlaczego dwa miliony ludzi w amerykańskich więzieniach i więzieniach oraz sześć milionów osób objętych warunkowym zwolnieniem, nadzorem w zawieszeniu lub inwigilacją, to nieproporcjonalnie osoby kolorowe, nieproporcjonalnie biedne? Badanie wykazało, że 70% więźniów stanu Nowy Jork pochodziło z siedmiu dzielnic Nowego Jorku – dzielnic biedy i desperacji.
Niesprawiedliwość klasowa dotyka każdej dekady, każdego stulecia naszej historii. W trakcie sprawy Sacco Vanzettiego zamożny człowiek z miasta Milton na południe od Bostonu zastrzelił mężczyznę, który zbierał drewno na opał na swojej posiadłości. Spędził osiem dni w więzieniu, po czym został zwolniony za kaucją i nie był ścigany. Prokurator okręgowy nazwał to „usprawiedliwionym zabójstwem”. Jedno prawo dla bogatych, jedno prawo dla biednych – to stała cecha naszego systemu sprawiedliwości.
Ale bycie biednym nie było główną zbrodnią Sacco i Vanzettiego. Byli to Włosi, imigranci, anarchiści. Od zakończenia I wojny światowej minęły niecałe dwa lata. Protestowali przeciwko wojnie. Odmówili przyjęcia do wojska. Widzieli narastającą histerię wobec radykałów i obcokrajowców, obserwowali naloty przeprowadzane przez agentów prokuratora generalnego Palmera w Departamencie Sprawiedliwości, którzy włamywali się do domów w środku nocy bez nakazu, przetrzymywali ludzi w odosobnieniu oraz bili ich pałkami i blackjackami.
W Bostonie aresztowano 500 osób, skute łańcuchami i przemaszerowano ulicami. Luigi Galleani, redaktor gazety anarchistycznej Cronaca Sovversiva, pod którym podpisywali się Sacco i Vanzetti, został odebrany w Bostonie i szybko deportowany.
Stało się coś jeszcze bardziej przerażającego. Inny anarchista Sacco i Vanzettiego, zecer Andrea Salsedo, który mieszkał w Nowym Jorku, został porwany przez członków Federalnego Biura Śledczego (używam słowa „porwany” do opisania nielegalnego zatrzymania osoby) i przetrzymywany w biurach FBI na 14. piętrze budynku Park Row. Według współwięźnia nie pozwolono mu dzwonić do rodziny, przyjaciół ani prawnika, był też przesłuchiwany i bity. W ósmym tygodniu jego uwięzienia, 3 maja 1920 r., na chodniku w pobliżu budynku Park Row Building znaleziono rozbite na miazgę ciało Salsedo, a FBI ogłosiło, że popełnił samobójstwo skacząc z 14. piętra okno pokoju, w którym go trzymali. To było zaledwie dwa dni przed aresztowaniem Sacco i Vanzettiego.
Dziś, w wyniku raportów Kongresu z 1975 r., wiemy o programie FBI COINTELPRO, w ramach którego agenci FBI włamywali się do domów i biur ludzi, przeprowadzali nielegalne podsłuchy, brali udział w aktach przemocy prowadzących do morderstwa i współpracowali z Policja w Chicago w związku z zabójstwem dwóch przywódców Czarnych Panter w 1969 r. FBI i CIA raz po raz naruszały prawo. Nie ma dla nich kary.
Nie było powodów, aby wierzyć, że wolności obywatelskie ludzi w tym kraju będą chronione w atmosferze histerii, która nastąpiła po 9 września i trwa do dziś. W kraju miały miejsce łapanki imigrantów, przetrzymywania na czas nieokreślony, deportacje i nieuprawnione szpiegostwo krajowe. Za granicą dochodzi do pozasądowych zabójstw, tortur, zamachów bombowych, wojen i okupacji wojskowych.
Podobnie proces Sacco i Vanzettiego rozpoczął się natychmiast po Dniu Pamięci, półtora roku po orgii śmierci i patriotyzmu, jaką była I wojna światowa, kiedy gazety wciąż wibrowały od bębnów i szowinistycznej retoryki.
Po dwunastu dniach procesu prasa doniosła, że ciała trzech żołnierzy przewieziono z pól bitewnych Francji do miasta Brockton i że całe miasto przybyło na patriotyczną ceremonię. Wszystko to było w gazetach, które członkowie jury mogli czytać.
Sacco był przesłuchiwany przez prokuratora Katzmanna:
Pytanie: Czy kochałeś ten kraj w ostatnim tygodniu maja 1917 roku?
Sacco: Trudno mi to określić jednym słowem, panie Katzmann.
Pytanie: Są dwa słowa, których może pan użyć, panie Sacco: tak or Nie. Jaki to jest?
Sacco: Tak
Pytanie: I aby pokazać swoją miłość do Stanów Zjednoczonych Ameryki, kiedy miała cię wezwać, abyś został żołnierzem, uciekłeś do Meksyku?
Na początku procesu sędzia Thayer (który w rozmowie ze znajomym golfistą podczas procesu nazwał oskarżonych „tymi anarchistycznymi draniami”) powiedział ławie przysięgłych: „Panowie, wzywam was do wyświadczeń tutaj że zostaliście wezwani do występu z tym samym duchem patriotyzmu, odwagi i oddania służbie, jaki wykazywali nasi chłopcy-żołnierze za morzami”.
Emocje wywołane bombą, która eksplodowała w domu prokuratora generalnego Palmera w czasie wojny – podobne do emocji wywołanych przemocą z 9 września – stworzyły niespokojną atmosferę, w której zagrożone były wolności obywatelskie.
Sacco i Vanzetti rozumieli, że jakiekolwiek argumenty prawne, jakie mogliby wymyślić ich prawnicy, nie przemogą rzeczywistości niesprawiedliwości klasowej. Sacco powiedział sądowi podczas ogłaszania wyroku: „Wiem, że wyrok zostanie wydany między dwiema klasami, klasą uciskaną i klasą bogatą… Dlatego jestem tu dzisiaj na tej ławie, ponieważ należę do klasy uciskanej”.
Ten punkt widzenia wydaje się dogmatyczny i uproszczony. Nie wszystkie orzeczenia sądów są nim tłumaczone. Jednak wobec braku teorii pasującej do wszystkich przypadków prosty, mocny pogląd Sacco jest z pewnością lepszym przewodnikiem do zrozumienia systemu prawnego niż ten, który zakłada rywalizację między równymi w oparciu o obiektywne poszukiwanie prawdy.
Vanzetti wiedział, że argumenty prawne ich nie uratują. Gdyby nie zorganizowano miliona Amerykanów, on i jego przyjaciel Sacco zginęliby. Nie słowa, ale walka. Nie apele, ale żądania. Nie petycje do gubernatora, ale przejęcia fabryk. Nie smarowanie maszyn rzekomo sprawiedliwego systemu, aby działał lepiej, ale strajk generalny, aby zatrzymać maszynę.
To się nigdy nie zdarzyło. Tysiące demonstrowało, maszerowało i protestowało nie tylko w Nowym Jorku, Bostonie, Chicago i San Francisco, ale w Londynie, Paryżu, Buenos Aires w Republice Południowej Afryki. To nie wystarczyło. W noc egzekucji tysiące demonstrowało w Charlestown, ale ogromne zgromadzenie policji trzymało je z dala od więzienia. Protestujący zostali aresztowani. Na dachach stały karabiny maszynowe, a scenę oświetlały wielkie reflektory.
23,1927 sierpnia XNUMX r. na Union Square zebrał się wielki tłum. Kilka minut po północy światła w więzieniu przygasły, gdy dwóch mężczyzn zostało porażonych prądem. The New York World tak opisał tę scenę: „Tłum odpowiedział wielkim szlochem. Kobiety zemdlały w piętnastu lub dwudziestu miejscach. Inni, zbyt przejęci, opadli na krawężnik i schowali głowę w dłoniach. Mężczyźni opierali się jeden na drugim na ramionach i płakali”.
Ich największą zbrodnią był anarchizm, idea, która do dziś zadziwia nas jak błyskawica ze względu na jej zasadniczą prawdę: wszyscy jesteśmy jednością, granice narodowe i nienawiść narodowa muszą zniknąć, wojna jest nie do tolerowania, należy dzielić się owocami ziemi i tylko poprzez zorganizowaną walkę z władzą taki świat może powstać.
To, co dzisiaj przychodzi do nas po sprawie Sacco i Vanzettiego, to nie tylko tragedia, ale inspiracja. Ich angielski nie był doskonały, ale kiedy rozmawiali, był to rodzaj poezji. Vanzetti powiedział o swoim przyjacielu Sacco:
Sacco to serce, wiara, charakter, człowiek; człowiek-miłośnik natury i człowieka. Człowieka, który oddał wszystko, poświęcił wszystko dla sprawy wolności i miłości do ludzkości: pieniądze, odpoczynek, przyziemne ambicje, własną żonę, swoje dzieci, siebie i swoje życie… O tak, może jestem bardziej dowcipny, jak to niektórzy ujęli, jestem lepszym gadułą niż on, ale wiele, wiele razy, słysząc jego serdeczny głos, dźwięczający wzniosłą wiarą, rozważając jego najwyższe poświęcenie, pamiętając o jego bohaterstwie, poczułem się mały, mały w obecności jego wielkości i poczułem się zmuszony do powstrzymania łez, stłumienia serca bijącego do gardła, aby nie płakać przed nim – ten człowiek zwany wodzem i zabójcą i skazany na zagładę.
Co najgorsze, byli anarchistami, co oznacza, że mieli jakieś szalone pojęcie o pełnej demokracji, w której nie byłoby ani obcości, ani biedy, i myśleli, że bez tych prowokacji wojna między narodami zakończy się na zawsze. Aby jednak tak się stało, trzeba będzie walczyć z bogatymi i skonfiskować ich bogactwa. Ten anarchistyczny pomysł jest zbrodnią znacznie gorszą niż okradzienie listy płac, dlatego do dziś historii Sacco i Vanzettiego nie można wspominać bez wielkiego niepokoju.
Sacco napisał do swojego syna Dantego: „Więc synu, zamiast płakać, bądź silny, aby móc pocieszyć swoją matkę… Zabierz ją na długi spacer po spokojnej okolicy, zbierając tu i ówdzie dzikie kwiaty, odpoczywając w cieniu drzew... Ale pamiętaj zawsze, Dante, w tej grze szczęścia nie wykorzystaj wszystkiego tylko dla siebie... pomóż prześladowanym i ofierze, bo oni są twoimi lepszymi przyjaciółmi.... W tej walce życiowej znajdziesz więcej miłości i będziesz kochany.”
Tak, to ich anarchizm i miłość do ludzkości skazał ich na zagładę. Kiedy Vanzetti został aresztowany, miał w kieszeni ulotkę zapowiadającą spotkanie, które odbędzie się za pięć dni. Jest to ulotka, która mogłaby być dzisiaj rozprowadzana po całym świecie, tak samo teraz, jak było to stosowne w dniu ich aresztowania. To czyta:
Stoczyłeś wszystkie wojny. Pracowałeś dla wszystkich kapitalistów. Wędrowałeś po wszystkich krajach. Czy zebrałeś owoce swojej pracy, cenę swoich zwycięstw? Czy przeszłość cię pociesza? Czy teraźniejszość uśmiecha się do Ciebie? Czy przyszłość coś Ci obiecuje? Czy znalazłeś kawałek ziemi, na którym możesz żyć jak człowiek i umrzeć jak człowiek? Na te pytania, na ten argument i na temat walki o byt będzie mówił Bartolomeo Vanzetti.
Do tego spotkania nie doszło. Ale ich duch nadal istnieje wśród ludzi, którzy wierzą, kochają i walczą na całym świecie.
To jest fragment książki Howarda Zinna pt. Mocarstwo, którego rządy nie mogą znieść, opublikowanym na początku tego roku przez Światła wielkiego miasta. Najbliższy harmonogram wystąpień Howarda można znaleźć w witrynie internetowej City Lights: http://www.citylights.com.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna