W styczniu 2010 roku w wieku 87 lat zmarł Howard Zinn. Jego nowa książka pt. Bomba, zostanie wkrótce opublikowana w USA przez City Lights Books. Wydanie japońskie ukaże się jednocześnie nakładem Wydawnictwa Iwanami. Ta niewielka książeczka składa się z dwóch rozdziałów – rozdziału pierwszego „Hiroshima: Przerwanie milczenia” i rozdziału drugiego „Bombardowanie Royana”. Teksty obu rozdziałów, które wcześniej były publikowane osobno w innym miejscu, zostały teraz połączone w jedną książkę z nowym wstępem autora. W rozdziale pierwszym, którego fragment znajduje się tutaj, Zinn przejrzyście analizuje przyczyny wojny na Pacyfiku i w sposób kompleksowy, a zarazem zwięzły porusza ważne kwestie związane z odpowiedzialnością za bombardowania atomowe Hiroszimy i Nagasaki. W Rozdziale Drugim opisuje tragiczne skutki niepotrzebnej misji bombardowania Royan, małego francuskiego miasteczka na wybrzeżu, przeprowadzonej przez siły amerykańskie zaledwie kilka tygodni przed zakończeniem II wojny światowej w Europie, misji, w której sam Zinn brał udział jako żołnierz bombardier. Zinn zmarł, nie doczekawszy ostatecznego opublikowanego egzemplarza tej fascynującej książki, zawierającej głęboką krytykę nieludzkości masowych bombardowań.
W czerwcu 1966 roku Howard Zinn wraz z Ralphem Featherstonem odwiedzili Japonię na zaproszenie Beheiren (Japońskiego Sojuszu Obywatelskiego na rzecz Pokoju dla Wietnamu), głównego oddolnego ruchu przeciwko wojnie w Wietnamie, kierowanego przez Odę Makoto. Featherstone był czołowym członkiem SNCC (Komitetu Koordynacyjnego Studentów ds. Pokoju). W następnym roku Featherstone został dyrektorem programowym SNCC. Został zamordowany 9 marca 1970 r., kiedy w Maryland w samochodzie wybuchła bomba przed gmachem sądu, przed którym miał stanąć sąd H. Rap Brown, przewodniczący SNCC.
To był pierwszy raz, kiedy Zinn, były bombardier Sił Powietrznych Armii Stanów Zjednoczonych, spotkał Odę Makoto, który przeżył bombardowania miasta Osaka przeprowadzone przez siły amerykańskie podczas prawie 50 nalotów między 19 grudnia 1944 r. a 14 sierpnia 1945 r. W sumie siły amerykańskie zrzuciły 168,000 100 ton bomb, w tym bomb napalmowych, na ponad 29 miast w całej Japonii. Dziewięćdziesiąt procent z nich zostało zrzuconych przez bombowce B-1,020,000 w ciągu ostatnich pięciu miesięcy wojny w Azji i Pacyfiku. Według danych statystycznych opracowanych przez Centrum Nalotów i Szkód Wojennych w Tokio szacunkowa liczba ofiar tych zamachów, w tym dwóch zamachów atomowych, wynosi 560,000 XNUMX XNUMX, w tym XNUMX XNUMX ofiar śmiertelnych.
Bomby napalmowe zostały po raz pierwszy użyte eksperymentalnie w Europie pod koniec II wojny światowej, zanim zaczęto je powszechnie stosować w atakach powietrznych na japońską ludność cywilną. Jeden z takich początkowych eksperymentów z tymi nowymi bombami zawierającymi „benzynę w galarecie” przeprowadziło ponad 1,200 bombowców 1945. Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, dla których Zinn był bombardierem, nad pięknym nadmorskim miasteczkiem Royan niedaleko Bordeaux w połowie kwietnia 30,000 r. trzy tygodnie przed kapitulacją Niemiec. Celem tej misji bombowej było około 40,000 XNUMX do XNUMX XNUMX nazistowskich żołnierzy, którzy byli gotowi się poddać i jedynie czekali na koniec wojny, gdy ich dowódca, wiceadmirał Ernst Schirlitz, negocjował zakwaterowanie z admirałem Hubertem Meyerem, francuskim dowódcą w regionie, przygotowując się do kapitulacji. Rezultatem było całkowite zniszczenie nie tylko niemieckiej bazy, ale także tego uroczego nadmorskiego kurortu i jego starożytnych zamków. Niemcy stracili kilkuset ludzi, ale liczba ofiar cywilnych w wyniku tego ataku nie jest znana. W wydanej wkrótce książce „The Bomb” Zinn opisuje tę misję w następujący sposób: „Pamiętam wyraźnie, jak bomby eksplodowały w mieście, płonąc jak zapałki we mgle. Byłem całkowicie nieświadomy ludzkiego chaosu poniżej.
Z drugiej strony Oda Makoto osobiście doświadczył wielu zamachów bombowych w Osace. W sumie zginęło około 15,000 340,000 osób, zniszczono 1.2 2007 domów, a szacunkowo 75 miliona ludzi straciło domy i zostało wypędzonych z drugiego co do wielkości miasta Japonii. Oda doskonale pamiętał nie tylko ukrywanie się w obskurnym i kruchym schronie przeciwlotniczym na swoim podwórku, drżąc ze strachu przed przerażającym hałasem i wibracjami, ale także charakterystyczny zapach zwłok pod gruzami wywołany bombardowaniami. To przerażające doświadczenie jako nastoletniej ofiary bombardowań z powietrza pozostało istotnym źródłem energii dla płodnej twórczości Ody, a także dla jego działalności politycznej i zaangażowania w ruchy obywatelskie, które trwały aż do jego śmierci w XNUMX roku, w wieku XNUMX lat. Doświadczenia te również pozwoliło mu poszerzyć swoją wyobraźnię, aby wczuć się w ofiary podobnych masowych zamachów bombowych, takich jak chińska ludność cywilna zaatakowana przez japońskie siły cesarskie, a później wietnamskie ofiary amerykańskich bombardowań. Bez wątpienia zamach bombowy był empiryczną podstawą jego trwających całe życie poszukiwań pokoju i sprawiedliwości.
Krótko po wojnie Zinn zdał sobie sprawę z horroru, jakiego doświadczyły ofiary masowych bombardowań, gdy zaczął wyobrażać sobie doświadczenia ofiar swoich własnych masowych ataków. Jego humanitarne poczucie osobistej winy skłoniło go do krytycznego zbadania historii swojego narodu w celu odkrycia, w jaki sposób Stany Zjednoczone stały się zdolne do popełniania okrucieństw, takich jak masowe bombardowania. Po studiach na Uniwersytecie Nowojorskim w ramach GI Bill uzyskał tytuł magistra historii Kolumbii w 1952 r. oraz stopień doktora. w 1958 r. Wraz z osiągnięciami historyka stał się czołowym działaczem antywojennym, pokojowym i na rzecz praw obywatelskich. W swojej bestsellerowej książce A People's History of the United States, pierwotnie opublikowanej w 1980 r., ponownie zbadał historię Ameryki od „od dołu do góry”, tj. z punktu widzenia pracujących i często znajdujących się w niekorzystnej sytuacji członków społeczeństwa, a nie elity politycznej i gospodarczej.
Zinn i Oda, którzy rozpoczęli swoje kariery z przeciwnych stron – jeden był sprawcą, a drugi ofiarą masowych bombardowań – zjednoczyli się jako działacze antywojenni w Japonii w połowie 1966 roku. Razem z Ralphem Featherstonem podróżowali po całej Japonii, w tym Hiroszimę, przeprowadzając „nauczania” i przyciągając dużą publiczność w każdym odwiedzonym mieście. Wszędzie z pasją mówiono o wojnie w Wietnamie oraz o wielu kwestiach związanych z pokojem i sprawiedliwością, w szczególności o prawach obywatelskich.
Żałuję, że nigdy nie miałem okazji poznać Howarda Zinna, chociaż Oda Makoto była moją bliską przyjaciółką przez prawie 30 lat. W marcu 2003 roku, niecały miesiąc przed rozpoczęciem przez administrację Busha wojny w Iraku, ukazało się japońskie wydanie książki Zinna Terroryzm i wojna, którą przetłumaczyłem. Chciałem, aby Zinn przyjechał do Japonii, aby promować swoją książkę, ponownie prowadząc „nauczania” z Odą w kilku miastach. Napisałem do niego e-mail i zaproponowałem ten plan. Zinn odpowiedział natychmiast, informując mnie, że niestety jego grafik jest zajęty na kilka miesięcy i przez jakiś czas nie będzie możliwości wyjazdu za granicę. Nie było to zaskakujące, biorąc pod uwagę jego stałe i aktywne zaangażowanie w kampanie antywojenne w swoim rodzinnym kraju.
Zinn w swojej nowej książce The Bomb próbował przedstawić coś więcej niż tylko zwykły historyczny opis masowych bombardowań przeprowadzonych podczas II wojny światowej. Jak stwierdził we wstępie: „Do dziś większość mieszkańców Stanów Zjednoczonych nie pamięta okrutnej rzeczywistości bombardowań lotniczych, jest to operacja wojskowa pozbawiona ludzkich uczuć, wydarzenie informacyjne, statystyka, fakt, który należy szybko i zapomniany." Chciał nas ostrzec, że masowe ataki powietrzne na ludność cywilną, strategia wojskowa o długiej historii, w dalszym ciągu stanowią część trudnej rzeczywistości życia wielu ludzi w takich krajach jak Afganistan, Pakistan i Palestyna, i że jako cywile powinniśmy zrobić dołożymy wszelkich starań, aby zapobiec tej rzezi naszych bliźnich.
Wspominając Zinna, jeden z jego byłych uczniów, Henry Maar, opowiada o radzie, której Zinn mu kiedyś udzielił: „Nie daj się pochłonąć zawodowi. Pozostań na krawędzi, zatrzymaj połowę siebie poza akademią, poza biblioteką, w realnym świecie konfliktu społecznego. Nie pisz dla swoich kolegów, ale dla swoich współobywateli.” Prawdą jest, że pracę akademicką można stymulować poprzez zaangażowanie w ruchy obywatelskie i że znaczenie pracy akademickiej jest stale kwestionowane przez ruchy społeczne, zwłaszcza te, w których się uczestniczy. Jednakże doskonale zdaję sobie sprawę, jak trudno jest zachować równowagę między pracą akademicką a ruchami obywatelskimi i osiągać znakomite wyniki w obu przypadkach. Zinn wspaniale pokazał, jak wykonać to trudne zadanie. W tym sensie był moim bohaterem i pozostaje nim teraz, gdy nie ma go już z nami.
Pozwólcie, że zakończę to wprowadzenie do twórczości Zinna jednym z moich ulubionych fragmentów z jego książki „W jadącym pociągu nie można być neutralnym”:
„Jeśli rzeczywiście podejmiemy działania, choćby w najmniejszym stopniu, nie będziemy musieli czekać na jakąś wielką utopijną przyszłość. Przyszłość to nieskończony ciąg prezentów, a życie teraz tak, jak według nas powinni żyć ludzie, wbrew wszystkiemu, co złe wokół nas, samo w sobie jest cudownym zwycięstwem.
Poniżej znajdują się fragmenty rozdziału pierwszego, dotyczącego bombardowań atomowych, z: Bomba.
Bomba zrzucona na Hiroszimę 6 sierpnia 1945 roku w ciągu kilku chwil zamieniła się w proch i popiół ciała i kości 140,000 70,000 mężczyzn, kobiet i dzieci. Trzy dni później druga bomba atomowa zrzucona na Nagasaki spowodowała natychmiastową śmierć około 130,000 XNUMX osób. W ciągu następnych pięciu lat w wyniku zatrucia popromiennego zmarło kolejnych XNUMX XNUMX mieszkańców tych dwóch miast.
Nikt nigdy nie pozna dokładnych liczb, ale pochodzą one z najbardziej wyczerpującego dostępnego raportu, dotyczącego Hiroszimy i Nagasaki: Fizyczne, medyczne i społeczne skutki bombardowań atomowych, opracowane przez zespół trzydziestu czterech japońskich naukowców i lekarzy, następnie przetłumaczone i opublikowane w tym kraju w 1981 roku. Statystyki te nie obejmują niezliczonej liczby innych osób, które pozostały przy życiu, ale okaleczonych, zatrutych, oszpeconych i oślepionych.
Socjolog Kai Erikson, recenzując raport japońskiego zespołu naukowców, napisał: „Pytanie brzmi: w jakim nastroju musi być zasadniczo przyzwoity człowiek, jakie układy moralne musi poczynić, zanim będzie skłonny unicestwić aż ćwierć miliona istot ludzkich, aby móc coś powiedzieć”.
Przeanalizujmy kwestię właściwie podniesioną przez Kai Eriksona, kwestię niezwykle ważną właśnie dlatego, że nie pozwala nam odrzucić okropności jako czynów nieuchronnie popełnianych przez okropnych ludzi. Zmusza nas to do zadania pytania: jaki „nastrój”, jakie „układy moralne” skłoniłyby nas, w jakimkolwiek społeczeństwie żyjemy, przy jakiejkolwiek „fundamentalnej przyzwoitości”, jaką posiadamy, do popełnienia (jako bombardierowie, naukowcy zajmujący się atomizacją lub politycy) przywódców) lub po prostu zaakceptować (jako posłuszni obywatele) palenie masowych dzieci.
Nie chodzi tu tylko o jakieś przeszłe i nieodwracalne wydarzenie z udziałem kogoś innego, ale o nas wszystkich, żyjących dziś pośród zamachów odmiennych w szczegółach, ale moralnie równoważnych z Hiroszimą i Nagasaki. Chodzi o ciągłe gromadzenie przez narody (nasz pierwszy) broni atomowej tysiąc razy bardziej śmiercionośnej i dziesięć tysięcy razy liczniejszej niż te pierwsze bomby. Chodzi o wydawanie co roku bilionów dolarów na tę broń i tak zwaną „konwencjonalną” broń, podczas gdy czternaście milionów dzieci umiera każdego roku z powodu braku żywności i opieki medycznej.
Musielibyśmy zatem zbadać środowisko psychologiczne i polityczne, w którym bomby atomowe mogłyby zostać zrzucone i bronione jako uzasadnione, w razie potrzeby. Czyli klimat II wojny światowej.
Panował klimat niekwestionowanej prawości moralnej. Wrogiem był faszyzm. Brutalność faszyzmu nie była maskowana pozorami: obozy koncentracyjne, morderstwa przeciwników, tortury tajnej policji, palenie książek, całkowita kontrola informacji, włóczące się po ulicach bandy zbirów, określanie mianem „niższych” rasy zasługujące na eksterminację, nieomylny przywódca, masowa histeria, gloryfikacja wojny, inwazja na inne kraje, bombardowania ludności cywilnej. Żadne literackie dzieło wyobraźni nie mogłoby stworzyć bardziej potwornego zła. Rzeczywiście nie było powodu kwestionować faktu, że wróg podczas II wojny światowej był potworny i należało go powstrzymać, zanim pochłonął więcej ofiar.
Ale to właśnie ta sytuacja – gdy wróg jest niewątpliwie zły – wytwarza sprawiedliwość niebezpieczną nie tylko dla wroga, ale także dla nas samych, dla niezliczonych niewinnych świadków i dla przyszłych pokoleń.
Mogliśmy ocenić wroga z pewną jasnością. Ale nie my sami. Gdybyśmy to zrobili, moglibyśmy zauważyć pewne fakty, które przesłaniają prosty osąd, że skoro były one niewątpliwie złe, to my jesteśmy niewątpliwie dobrzy.
Zaimek „my” jest pierwszym oszustwem, ponieważ łączy indywidualne sumienia obywateli z motywami państwa. Jeśli nasz moralny zamiar (obywateli) w prowadzeniu wojny jest jasny – w tym przypadku pokonanie faszyzmu, położenie kresu międzynarodowej agresji – zakładamy, że taki sam zamiar będzie ze strony „naszego” rządu. Rzeczywiście, to rząd ogłosił kwestie moralne, aby lepiej zmobilizować ludność do wojny i zachęcił nas do założenia, że my, rząd i obywatele, mamy te same cele.
Oszustwo to ma długą historię, począwszy od wojen peloponeskich w V wieku przed Chrystusem, poprzez wyprawy krzyżowe i inne wojny „religijne”, aż do czasów współczesnych, kiedy trzeba zmobilizować większe sekcje ludności i wykorzystać technologię nowoczesnej komunikacji do propagowania bardziej wyrafinowanych haseł czystości moralnej.
Jeśli chodzi o nasz kraj, pamiętamy wypędzenie Hiszpanii z Kuby, rzekomo w celu wyzwolenia Kubańczyków, a właściwie w celu otwarcia Kuby dla naszych banków, kolei, korporacji owocowych i armii. W 1917 roku werbowaliśmy naszych młodych mężczyzn i wysłaliśmy ich do europejskiej rzeźni, aby „uczynili świat bezpiecznym dla demokracji”. (Zauważ, jak trudno jest unikać „my”, „naszego”, które asymiluje rząd i ludzi w nieodróżnialny organizm, ale przydatne może być przypomnienie nam, że jesteśmy odpowiedzialni za to, co robi rząd).
Podczas II wojny światowej założenie wspólnej motywacji rządu i obywatela było łatwiejsze do zaakceptowania ze względu na oczywiste barbarzyństwo faszyzmu. Ale czy możemy zaakceptować pogląd, że Anglia, Francja, Stany Zjednoczone, ze swoją długą historią imperialnej dominacji w Azji, Afryce, na Bliskim Wschodzie i w Ameryce Łacińskiej, walczyły z międzynarodową agresją? Przeciwko agresji niemieckiej, włoskiej i japońskiej z pewnością. Ale przeciwko swoim?
Rzeczywiście, chociaż rozpaczliwa potrzeba wsparcia w wojnie zrodziła idealistyczny język Karty Atlantyckiej z obietnicą samostanowienia, kiedy wojna się skończyła, skolonizowany naród Indochin musiał walczyć z Francuzami, Indonezyjczycy z Holendrami , Malezyjczyków przeciwko Brytyjczykom, Afrykanów przeciwko mocarstwom europejskim i Filipińczyków przeciwko Stanom Zjednoczonym, aby spełnić tę obietnicę.
Były pobożne wypowiedzi na temat samostanowienia, szlachetne słowa w Karcie Atlantyckiej, że alianci „nie dążą do wywyższenia terytorialnego ani innego”. Jednakże na dwa tygodnie przed podpisaniem Karty pełniący obowiązki sekretarza stanu USA Sumner Welles zapewniał rząd francuski: „Rząd ten, pamiętając o swojej tradycyjnej przyjaźni z Francją, głęboko współczuł pragnieniu narodu francuskiego, aby utrzymać swoje terytoria i chronić są nienaruszone.”
Jest zrozumiałe, że strony oficjalnej historii wojny w Wietnamie Departamentu Obrony (Dokumenty Pentagonu) zostały oznaczone jako „ŚCIŚLE TAJNE – wrażliwe”, ponieważ ujawniły, że pod koniec 1942 r. osobisty przedstawiciel prezydenta Roosevelta zapewnił francuskiego generała Henriego Girauda: „To jest całkowicie zrozumiano, że suwerenność Francji zostanie możliwie najszybciej przywrócona na całym terytorium metropolitalnym lub kolonialnym, nad którym w 1939 r. powiewała francuska flaga.
Jeśli chodzi o motywy Stalina i Związku Radzieckiego – absurdem jest nawet pytanie, czy walczyli z państwem policyjnym, z dyktaturą. Tak, przeciwko niemieckiej dyktaturze, nazistowskiemu państwu policyjnemu, ale nie własnemu. Przed, w trakcie i po wojnie z faszyzmem faszyzm gułagu trwał i rozszerzał się.
I jeśli świat dał się zwieść myśleniu, że wojna toczyła się, aby zakończyć interwencję militarną wielkich mocarstw w sprawy słabszych krajów, lata powojenne szybko odeprzeły to złudzenie, gdy dwaj ważni zwycięzcy – Stany Zjednoczone i Związek Radziecki Unia – wysłała swoje armie lub zastępcze siły zbrojne do krajów Ameryki Środkowej i Europy Wschodniej.
Czy mocarstwa alianckie rozpoczęły wojnę, aby ocalić Żydów przed prześladowaniami, uwięzieniem, zagładą? W latach przedwojennych, kiedy naziści rozpoczęli już brutalne ataki na Żydów, Stany Zjednoczone, Anglia i Francja zachowywały milczenie. Prezydent Roosevelt i sekretarz stanu Hull niechętnie uznali, że Stany Zjednoczone są oskarżane o działania antyżydowskie w Niemczech.
Wkrótce po rozpoczęciu wojny zaczęły napływać doniesienia, że Hitler planował zagładę Żydów. Administracja Roosevelta raz za razem nie reagowała, gdy pojawiały się możliwości ratowania Żydów. Nie wiadomo, ilu Żydów można było uratować różnymi sposobami, które nie były ścigane. Jasne jest, że ratowanie życia Żydów nie było najwyższym priorytetem.
Rasizm Hitlera był brutalnie wyraźny. Rasizm aliantów, z ich długą historią ujarzmiania kolorowych ludzi na całym świecie, wydawał się zapomniany, chyba że przez samych ludzi. Wielu z nich, jak Gandhi z Indii, nie było entuzjastycznie nastawionych do wojny toczonej przez białe mocarstwa imperialne, które tak dobrze znali.
W Stanach Zjednoczonych, pomimo potężnych prób mobilizacji ludności Afroamerykanów do wojny, istniał wyraźny opór. Segregacja rasowa nie była jedynie faktem Południa, ale polityką krajową. Oznacza to, że w 1896 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał taką segregację za zgodną z prawem i stanowiło to nadal prawo obowiązujące w tym kraju podczas II wojny światowej. To nie armia Konfederacji, ale siły zbrojne Stanów Zjednoczonych oddzielały czarnych od białych przez całą wojnę.
Uczeń czarnej uczelni powiedział swojemu nauczycielowi: „Armia Jim nas pieje. Marynarka wojenna pozwala nam służyć jedynie jako pomocnicy. Czerwony Krzyż odmawia naszej krwi. Pracodawcy i związki zawodowe odcinają się od nas. Lincze trwają. Zostaliśmy pozbawieni praw wyborczych, Jimie Crowed, opluwani. Cóż więcej Hitler mógł zrobić ponad to?”
Kiedy lider NAACP Walter White powtórzył to oświadczenie kilkutysięcznej publiczności na Środkowym Zachodzie, spodziewając się, że zamiast tego wyrazi dezaprobatę: „Ku mojemu zdziwieniu i przerażeniu publiczność wybuchła takim aplauzem, że zajęło mi około trzydziestu do czterdziestu sekund, zanim się uspokoiłem. To."
Duża liczba Czarnych zgadzała się ze słynnym stwierdzeniem Joe Louisa, że „jest tu wiele rzeczy nie tak, ale Hitler ich nie uleczy”. Wielu z nich pragnęło wykazać się odwagą w walce. Ale długa historia amerykańskiego rasizmu rzuciła cień na idealizm wojny z faszyzmem.
Istniał kolejny sprawdzian tezy, że wojna przeciwko państwom Osi była w dużej mierze wojną z rasizmem. Miało to miejsce w przypadku traktowania Amerykanów pochodzenia japońskiego na zachodnim wybrzeżu. Panowała pogarda dla nazistów, ale w przypadku Japończyków istniał szczególny czynnik – rasa. Po Pearl Harbor kongresman John Rankin z Mississippi powiedział: „Jestem za łapaniem wszystkich Japończyków w Ameryce, na Alasce i na Hawajach i umieszczaniem ich w obozach koncentracyjnych. . . . Cholera ich! Pozbądźmy się ich teraz!”
Narastała histeria antyjapońska. Rasiści, wojskowi i cywilni, przekonali prezydenta Roosevelta, że Japończycy na zachodnim wybrzeżu stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju, i w lutym 1942 roku podpisał dekret wykonawczy nr 9066. Uprawniało to armię, bez nakazów, aktów oskarżenia i przesłuchań, do aresztować wszystkich Amerykanów pochodzenia japońskiego na zachodnim wybrzeżu, w większości urodzonych w Stanach Zjednoczonych – 120,000 XNUMX mężczyzn, kobiet i dzieci – aby zabrać ich z domów i przetransportować do „obozów zatrzymań”, które w rzeczywistości były obozami koncentracyjnymi.
Johna Dowera, w Wojna bez litości, dokumentuje rasistowską atmosferę, która szybko rozwinęła się zarówno w Japonii, jak i w Stanach Zjednoczonych. W czasopiśmie Time napisano: „Zwykły, pozbawiony rozumu Japończyk jest ignorantem. Być może jest człowiekiem. Nic… na to nie wskazuje.
Rzeczywiście, armia japońska dopuściła się strasznych okrucieństw w Chinach i na Filipinach. To samo dotyczyło wszystkich armii na całym świecie, ale Amerykanów nie uważano za podludzi, chociaż jak donosił korespondent wojenny na Pacyfiku Edgar Jones, siły amerykańskie „rozstrzeliwały więźniów, niszczyły szpitale, ostrzeliwały łodzie ratunkowe”.
Przeprowadziliśmy masowe bombardowania niemieckich miast – nie atomowe, ale powodujące ogromne straty wśród ludności cywilnej. Wiemy jednak, że rasizm jest podstępny i nasila wszystkie inne czynniki. A utrzymujące się przekonanie, że Japończycy nie byli ludźmi, prawdopodobnie odegrało pewną rolę w chęci zniszczenia dwóch miast zamieszkałych przez ludzi kolorowych.
W każdym razie naród amerykański był psychologicznie przygotowany na zaakceptowanie, a nawet oklaskiwanie bombardowań Hiroszimy i Nagasaki. Jednym z powodów było to, że choć w grę wchodziła jakaś nowa, tajemnicza nauka, wydawało się, że jest to kontynuacja masowego bombardowania europejskich miast, które już miało miejsce.
Wydawało się, że nikt nie jest świadomy ironii – że jedną z przyczyn ogólnego oburzenia wobec potęg faszystowskich była ich historia masowych bombardowań ludności cywilnej. Włochy zbombardowały ludność cywilną w Etiopii podczas podboju tego kraju w 1935 r. Japonia zbombardowała Szanghaj, Nanking i inne chińskie miasta. Niemcy i Włochy zbombardowały Madryt, Guernicę i inne hiszpańskie miasta podczas wojny domowej w tym kraju. Na początku II wojny światowej hitlerowskie samoloty zrzuciły bomby na ludność cywilną w Rotterdamie w Holandii i Coventry w Anglii.
Franklin D. Roosevelt opisał te zamachy bombowe jako „nieludzkie barbarzyństwo, które głęboko wstrząsnęło sumieniem ludzkości”. Ale wkrótce Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zrobiły to samo, i to na znacznie większą skalę. Przywódcy alianccy spotkali się w Casablance w styczniu 1943 r. i zgodzili się na masowe ataki powietrzne, których celem byłoby „zniszczenie i przemieszczenie niemieckiego systemu wojskowego, przemysłowego i gospodarczego oraz osłabienie morale narodu niemieckiego do tego stopnia, że jego zdolność do zbrojnego oporu jest śmiertelnie osłabiony.”
Ten eufemizm – „podkopanie morale” – był innym sposobem powiedzenia, że masowe zabijanie zwykłych cywilów poprzez bombardowania dywanowe było obecnie ważną strategią wojny. Raz użyte podczas II wojny światowej, zostało powszechnie przyjęte po wojnie, mimo że narody sumiennie podpisywały Kartę Narodów Zjednoczonych, zobowiązując się położyć kres „pladze wojny”. Stałoby się to polityką amerykańską w Korei, Wietnamie, Iraku i Afganistanie.
Doszło do ogromnego samooszukiwania się, nie wśród przywódców politycznych, którzy świadomie podejmowali decyzje, ale ze strony armii niższego szczebla, która je wykonywała. Wściekaliśmy się, gdy Niemcy bombardowali miasta i zabili kilkaset lub tysiąc osób. Ale teraz Brytyjczycy i Amerykanie zabijali dziesiątki tysięcy w jednym nalocie. Michael Sherry w swoim klasycznym badaniu pt. Powstanie amerykańskiej potęgi powietrznej, zauważa, „tak niewielu członków sił powietrznych zadawało pytania”. (Z pewnością nie, ponieważ uczestniczyłem w zbombardowaniu napalmem francuskiego miasta Royan na kilka tygodni przed końcem wojny w Europie).
Miesiąc po bombardowaniu Drezna, 10 marca 1945 roku, trzysta B-29 przeleciało nad Tokio na małej wysokości z butlami napalmu i 500-funtowymi grupami zapalaczy magnezowych. Było już po północy. Ponad milion ludzi ewakuowało się z Tokio, ale pozostało sześć milionów. Ogień z niewiarygodną szybkością przetoczył się przez nędzne domy biednych. Atmosfera uległa przegrzaniu do 1,800 stopni Fahrenheita. Ludzie dla ochrony wskakiwali do rzeki i zostali ugotowani żywcem. Szacowano, że zginęło od 85,000 100,000 do XNUMX XNUMX osób. Umarli z powodu niedoboru tlenu, zatrucia tlenkiem węgla, ciepła promieniowania, bezpośredniego płomienia, latających odłamków lub zostali stratowani na śmierć (Masuo Kato, Przegrana wojna: historia japońskiego reportera).
Tej wiosny było więcej takich nalotów na Kobe, Nagoyę, Osakę, a pod koniec maja doszło do kolejnego wielkiego bombardowania pozostałości Tokio. Towarzyszyła temu w prasie ciągła dehumanizacja wroga. ŻYCIE magazyn pokazał zdjęcie płonącego Japończyka i skomentował: „To jedyny sposób”.
Zanim zapadła decyzja o zrzuceniu bomby atomowej na Hiroszimę, nasze umysły były już przygotowane. Ich strona była okrutna nie do opisania. Dlatego wszystko, co zrobiliśmy, było moralnie słuszne. Hitlera, Mussoliniego, Tojo i ich sztabów generalnych nie dało się odróżnić od niemieckich cywilów czy japońskich dzieci w wieku szkolnym. Generał Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych Curtis LeMay (ten sam, który podczas wojny w Wietnamie powiedział: „Bombombardujemy ich z powrotem do epoki kamienia”) zapewnił: „Nie ma niewinnego cywila”.
Tajne pamiętniki prezydenta Trumana ujawniono dopiero w 1978 r. Truman określił w nich jedną z wiadomości przechwyconych przez amerykański wywiad jako „telegram od cesarza Japonii z prośbą o pokój”. A kiedy Stalin potwierdził, że Armia Czerwona wyruszy przeciwko Japonii, Truman napisał: „Fini Japończycy, kiedy to nastąpi”. Wygląda na to, że nie chciał, aby Japończycy zostali „skończeni” przez rosyjską interwencję, ale przez amerykańskie bomby. To wyjaśnia oczywisty pośpiech z użyciem bomby w sierpniu, na kilka dni przed planowanym przystąpieniem Rosjan do wojny i na miesiące przed jakąkolwiek planowaną inwazją na Japonię.
Brytyjski naukowiec PMS Blackett, jeden z doradców Churchilla, napisał (Strach, wojna i bomba), że zrzucenie bomby było „pierwszą poważną operacją zimnej wojny dyplomatycznej z Rosją”.
Dyskusja na temat tego, ilu Amerykanów zginęłoby w wyniku inwazji na Japonię, toczyła się w nieskończoność. Truman powiedział „pół miliona”. Churchill powiedział „milion”. Te postacie zostały wyciągnięte z powietrza. Badania historyka Bartona Bernsteina nie wykazały żadnych prognoz dotyczących ofiar inwazji większych niż 46,000 XNUMX.
Cała dyskusja o liczbach ofiar jest bezcelowa. Opiera się na założeniu, że aby zakończyć wojnę, musiałaby nastąpić amerykańska inwazja na Japonię. Jednak dowody są jasne, że Japończycy byli o krok od kapitulacji, że zwykła deklaracja o utrzymaniu stanowiska cesarza położyłaby kres wojnie i żadna inwazja nie była konieczna.
Rzeczywiście, większość argumentów w obronie bombardowań atomowych opierała się na nastroju odwetu, jak gdyby dzieci Hiroszimy zbombardowały Pearl Harbor, jak gdyby cywilni uchodźcy tłoczący się w Dreźnie byli odpowiedzialni za komory gazowe. Czy amerykańskie dzieci zasługiwały na śmierć z powodu masakry wietnamskich dzieci w My Lai?
Jeśli milczenie i bierność wobec zła popełnianego przez przywódców politycznych zasługuje na wyrok śmierci, to społeczeństwa wszystkich wielkich mocarstw nie zasługują na życie. Ale tylko w tych zwykłych ludziach, którzy ponownie przemyśleją swoją rolę, istnieje możliwość odkupienia i zmiany.
Do dnia dzisiejszego masowe bombardowania ludności cywilnej są usprawiedliwiane przez intelektualistów ujmujących w szanowane słowa prymitywny i brutalny argument: „Jasne, że popełniliśmy masowe morderstwo. Ale oni to rozpoczęli. Nasze sumienie jest czyste.”
Argument ten kieruje hasło „Nigdy więcej” tylko do nich, nigdy do nas samych. Jest to recepta na niekończący się cykl przemocy i przeciwdziałania przemocy, terroryzmowi i antyterroryzmowi, który nęka nasze czasy, i na który jedyną odpowiedzią jest: „Nigdy więcej wojen, bombardowań i odwetu. Ktoś, nie, my, musimy teraz przerwać ten cykl.
Yuki Tanaka jest profesorem naukowym w Instytucie Pokoju w Hiroszimie i koordynatorką czasopisma The Asia-Pacific Journal. Jest autorem ostatnio książek Yuki Tanaka i Marilyn Young, wyd., Bombardujący Cywile: Historia Dwudziestego Stulecia. Napisał ten artykuł dla The Asia-Pacific Journal.
Zalecane źródło: Howard Zinn i Yuki Tanaka, „Hiroshima: Breaking the Silence”, The Asia-Pacific Journal, 25-1-10, 21 czerwca 2010 r.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna