To historia bezprecedensowego ataku na afgańską ludność cywilną, o której nikt nie opowiada.
Po południu 16 sierpnia 2007 roku oddział polskich żołnierzy działający w ramach Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa NATO (ISAF) w
To, co wydarzyło się później, nadal nie jest jasne i oczekuje na zbliżający się proces, ale podczas wstępnych przesłuchań urzędnicy przyznali, że polscy żołnierze NATO zabili sześciu cywilów, a trzech kolejnych ciężko ranili w wyniku ostrzału z moździerzy i karabinów maszynowych. Wśród ofiar, które według doniesień brały udział w uroczystości weselnej, było kilka kobiet i dzieci.
Wkrótce po incydencie wydział public relations ISAF ogłosił, że w potyczce pomiędzy siłami NATO a talibskimi rebeliantami zginęło kilku cywilów. Jak zwykle w komunikatach prasowych NATO, w zawiadomieniu nie podano narodowości zaangażowanych obcych żołnierzy. Rzadziej jednak ISAF nie podawał, czy to siły NATO, czy talibowie zabili cywilów. Chociaż kilka agencji informacyjnych opublikowało krótkie raporty przedstawiające fakty, nie zostały one przyjęte, a incydent został w zasadzie zignorowany przez główne anglojęzyczne media. Wkrótce jednak zaalarmowano Polaków, że zaangażowani w tę akcję żołnierze pochodzili z Polskich Wojsk Lądowych. Jednak zwłoka w oficjalnym komunikacie, która nastąpiła jakieś sześć dni po zdarzeniu, wywołała powszechne oskarżenia, że Minister Obrony Narodowej coś ukrywa. Rzeczywiście, dwóch byłych ministrów obrony narodowej z obu krańców polskiego spektrum politycznego publicznie oskarżyło ministra Aleksandra Szczygło o próbę zatajenia szczegółów incydentu.
Akt zemsty?
Tak naprawdę Szczygłowa coś ukrywał, gdyż 20 sierpnia otrzymał ocenę zdarzenia kontrwywiadu wojskowego, która musiała go zszokować. W raporcie wskazano, że podczas ostrzału nie było żadnych powstańców, a wieś mogła zostać zaatakowana przez polskich żołnierzy w akcie zemsty za śmierć kolegi. Około dwa dni przed incydentem w Nangar Khel polski żołnierz w sąsiedniej prowincji zginął w zasadzce talibów, stając się tym samym pierwszym Polakiem, który zginął w natowskim ataku
Pluton Delta działał w dystrykcie Wazi Khwa w południowo-wschodnim Afganistanie
Kiedy w bazie szeroko rozeszła się wieść o tym, co wydarzyło się poza drutem, duch koleżeństwa został zburzony. Często cytowany barometr opinii publicznej, czyli ściany latryny, mówił o odrazie, jaką odczuwali inni żołnierze: „Delta powinna siedzieć za kratkami – mordercy dzieci” – czytamy na graffiti w łazience.
Powrót w
Aresztowania i przykrywka
13 listopada, gdy nowo wybrany rząd Polski objął urząd, aresztowano siedmiu żołnierzy.* Fotoreporterzy uchwycili zdjęcia zamaskowanych oddziałów żandarmerii w stylu SWAT, odciągających podejrzanych w kapturach i skutych kajdankach. Następnego dnia prokuratorzy wojskowi ogłosili, że niektórym członkom plutonu Delta postawiono zarzuty karne. Dwóch szeregowych, sierżant, chorąży, porucznik i kapitan zostali oskarżeni o morderstwo ludności cywilnej w warunkach wojny lub okupacji, natomiast jeden szeregowy został oskarżony o atak na obiekty cywilne. Prokurator stwierdził, że zarzucane im przestępstwa stanowią naruszenie art
Podczas przesłuchania kilku oskarżonych odwołał zeznania, które przekazali śledczym wcześniej. Żołnierze niższej rangi twierdzili teraz, że otrzymali rozkaz ostrzelania trzech różnych wiosek i że otrzymali te rozkazy przed opuszczeniem bazy Wazi Khwa. Takie oskarżenie stawia zastępca dowódcy plutonu. Chorąży Andrzej O., zastępca ppor. Łukasza B., powiedział, że był obecny na spotkaniu, podczas którego pluton otrzymał rozkaz ataku na Nangar Khel i dwie pobliskie wioski. Jak poinformował jego zastępca, na spotkaniu był obecny porucznik Łukasz B.
Oskarżeni oświadczyli, że nie odmówili wykonania ich poleceń nawet po zobaczeniu obecności ludności cywilnej w Nangar Khel. Opowiedzieli także o przykrywce, którą wymyślili ich dowódcy, aby zapobiec ujawnieniu prawdy. Według jednego z oskarżonych, polski dowódca generał Marek Tomaszycki spotkał się z oskarżonym w bazie Wazi Khwa zaledwie kilka dni po zdarzeniu i namówił żołnierzy, aby zamilkli o zdarzeniu: „Powiedział, że nie powinniśmy w ogóle o tym rozmawiać, pomóżcie sobie nawzajem się nawzajem i pilnujcie się nawzajem, żeby nikt nie popełnił samobójstwa, bo wtedy wszystko wyjdzie na jaw” – twierdził żołnierz. Generał zaprzeczył tym roszczeniom.
Prasa polska donosiła także o ujawnionych zeznaniach, że pluton Delta nie był jedyną jednostką, która otrzymała rozkaz do ataku. Według doniesień inny pluton otrzymał rozkazy wcześniej, ale odmówił ich wykonania, uznając, że ludność cywilna będzie zagrożona.
Chociaż fizyczne dowody są utrzymywane w tajemnicy, w polskiej prasie szeroko donoszono, że wśród wspomnianych dowodów znajduje się nagranie wideo ataku na wioskę. Na nagraniu rzekomo widać wkraczanie żołnierzy do Nangar Khel, pomimo wcześniejszych twierdzeń, że żołnierze w żadnym momencie nie weszli do wioski. Opisując dalej to, co widać w filmie, jedna z relacji dziennikarskich opisuje odczucia osób, które widziały wideo: „Zachowanie nie przystoi żołnierzowi” – tak oceniła.
Zaangażowanie Ameryki?
Aresztowania oskarżonych żołnierzy wywołały zamieszanie w mediach
Mając na uwadze tę strukturę dowodzenia, brak uwagi ze strony
„Do tego momentu” – napisał Kulish w swoim artykule w „Los Angeles Times” – „nie było żadnych sugestii dotyczących zaangażowania Ameryki w śmierć cywilów”. Wkrótce jednak posypały się zarzuty
Przesłuchania wykazały rutynową śmierć cywilów
Polscy prokuratorzy wojskowi przeprowadzili wstępne przesłuchania w tej sprawie, w których uczestniczyli różni urzędnicy wojskowi i rządowi, w tym co najmniej jeden major armii amerykańskiej, którzy starali się uspokoić polskie nerwy. Stwierdził, że zabójstwo wielu cywilów w Nangar Khel jest „czymś niefortunnym, ale nie mającym wielkiego znaczenia”. Podkreślił banalność zdarzenia, mówiąc: „Nie rozumiem, dlaczego nieistotny incydent nabrał w waszym kraju tak wielkiego znaczenia. Skąd tyle uwagi? Śmierć cywilów zdarza się co tydzień, bo
Oficer polskich sił specjalnych również powiedział podczas przesłuchań, że zabójstwa nie były zdarzeniem: „Skrzywdzenie cywila to coś, co może przytrafić się każdemu żołnierzowi”. Dodał, że „Amerykanie doświadczają podobnych incydentów nawet raz w tygodniu. [Jednak] znaczna większość takich przypadków wynika ze złego rozpoznania powietrznego”.
Oskarżeni żołnierze, którzy strzelali, twierdzili, że nie wykonali rozkazu strzelania do Nangar Khel. Zamiast tego żołnierze twierdzą, że celowali w pobliże wioski, ale ich broń nie wypaliła, trafiając mimo wszystko cywilów. Jednak przeczą tej wersji wydarzeń zeznania kilku innych żołnierzy, którzy działali u boku oskarżonego. Jeden z nich, sierżant, powiedział sądowi, że rozmawiał z jednym z oskarżonych szeregowych, gdy ten ostrzeliwał Nangar Khel. „Zapytany, dlaczego [oskarżeni żołnierze] strzelali do wioski, w której przebywają cywile, potwierdził, że taki rozkaz otrzymał”.
Po rozprawach polski sąd zdecydował o pozostawieniu oskarżonych w areszcie w oczekiwaniu na proces, powołując się na „duże prawdopodobieństwo, że są winni zarzucanych im czynów”. Niektórzy jednak obawiają się, że sprawiedliwy proces nie jest możliwy, ponieważ niektórzy urzędnicy skażyli opinię publiczną w tej sprawie. W lutym w niestrzeżonym momencie były minister obrony narodowej Szczygłowa warknął na reportera: „Proszę mi nie wmawiać, że jestem w jakikolwiek sposób odpowiedzialny za bandę kretynów strzelających do ludności cywilnej”.
* Podejrzani to: kpt. Olgierd C., ppor. ?kasz B., chor. Andrzej O., sierż. plut. Tomasz B. oraz szeregowcy pierwszej klasy Damian L., Robert B. i Jacek J. (polskie prawo zabrania publikowania pełnych nazwisk podejrzanych).
Uwaga o źródłach: w całym tekście korzystam z doniesień polskich mediów przetłumaczonych przez BBC Worldwide Monitoring i dostępnych w bazie Lexis-Nexis.
Dave Markland jest działaczem pokojowym, pisarzem i badaczem mieszkającym w
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna