Idee mają konsekwencje. Być może najważniejszą radą dla studentów rozpoczynających jesienią naukę na studiach jest poważne traktowanie pomysłów. Aby to udowodnić, wystarczy spojrzeć na własne portfele, podczas gdy ich rodziny mają trudności z opłaceniem kosztów studiów. Idee, a konkretnie idee konserwatywne, wdrożone w życie, sprawiają, że studia stają się niedostępne dla coraz większej liczby pracujących rodzin.
Fakty nie są sporne. W obliczu rosnących kosztów i napiętych budżetów stany w całym kraju ograniczają wsparcie dla publicznych uniwersytetów i szkół wyższych. Uczelnie przerzucają koszty na studentów – czesne wzrosło średnio o 40 procent od objęcia urzędu przez George’a W. Busha w 2000 r. Pomoc dla uczelni nie nadąża. Prezydent złamał obietnicę wyborczą dotyczącą zwiększenia kwoty Pell Grants, podstawowego federalnego programu stypendialnego. Coraz więcej studentów jest zmuszonych zaciągać długi, aby opłacić studia. Absolwenci szkół czteroletnich będą w tym roku obciążeni średnio 23,600 2,000 dolarów kredytów studenckich i 12 dolarów zadłużenia na kartach kredytowych. Jednak konserwatywna większość w Kongresie głosowała za obcięciem w tym roku kwoty XNUMX miliardów dolarów z programu pożyczek studenckich, mimo że Kongres podwyższył oprocentowanie pożyczek uniwersyteckich dla studentów i rodziców. Koszty rosną, mimo że setki tysięcy studentów jest zmuszonych porzucić studia lub je porzucić, ponieważ nie stać ich na edukację, której potrzebują i na którą zapracowali.
Konserwatyści, którzy dominują we wszystkich gałęziach rządu federalnego i w wielu stanach, bezpośrednio przyczynili się do tej rzeczywistości. Opowiadają się za „mniejszym rządem i niższymi podatkami”. Obniżki podatków – które nagradzają przede wszystkim bogatych – zmniejszają dochody i wymuszają cięcia w rządzie. Ale konserwatyści wierzą w silną armię, nie odważą się dotknąć zakorzenionych korporacyjnych programów opieki społecznej, które marnują miliardy i nie mogą przejmować się popularnymi programami emerytalnymi, takimi jak Medicare i Social Security. Zatem cięcia wydatków pochodzą z programów krajowych, które przynoszą korzyści pracującym i biednym Amerykanom w zakresie edukacji, środowiska, opieki nad dziećmi, mieszkalnictwa, szkół i transportu.
Weźmy pod uwagę walkę o budżet federalny na rok 2006. W obliczu rekordowych deficytów – głównie wynikających z obniżek podatków i rosnących wydatków na wojsko – konserwatyści wzywali do wprowadzenia większych ulg podatkowych dla najbogatszych, w tym zniesienia podatku od nieruchomości pobieranego od 8,000 12 najbogatszych rodzin w Ameryce. Jednocześnie forsowali cięcia wydatków krajowych, przy czym największa pojedyncza część wyniosła XNUMX miliardów dolarów z programu pożyczek studenckich, mimo że podniesiono stopy procentowe pożyczek na studia dla rodziców i studentów.
Konserwatyści również opowiadają się za prywatyzacją, twierdząc, że rynki działają lepiej niż programy publiczne. Ich zasady w tym zakresie są wzmacniane przez ich interesy, ponieważ lobby korporacyjne nieszczętnie wspiera tych ustawodawców, którzy bronią ich przywilejów. Obecna konserwatywna większość pod przywództwem obecnie zhańbionego przywódcy większości Toma DeLay’a doprowadziła korupcję w polityce płatności za grę do nieprzyzwoitego poziomu. W programie pożyczek studenckich kosztuje to kraj i studentów miliardy rocznie. Administracja Clintona wykazała, że gdyby rząd federalny udzielał pożyczek bezpośrednio studentom, mógłby zaoszczędzić ponad 7 dolarów na każde pożyczone 100 dolarów, czyli pieniądze, które obecnie trafiają do prywatnych banków udzielających pożyczek studentom, korzystając jednocześnie z federalnej gwarancji na wypadek niewypłacalności.
Banki zmobilizowały się przeciwko zagrożeniu racjonalnego programu pożyczek publicznych, wydając miliony na lobbystów i datki na kampanie. Od wyborów w 3.5 roku instytucje pożyczkowe na rzecz edukacji przekazały ustawodawcom 2004 miliona dolarów, z czego ponad 75 procent przypadło większości Republikanów. Tylko ponad 600,000 XNUMX dolarów trafiło do dwóch mężczyzn – Rep. John Boehner, przewodniczący podkomisji ds. edukacji Izby Reprezentantów i jego następca, poseł Buck McKeon. Kiedy w zeszłym roku nastąpiła ponowna autoryzacja kredytu studenckiego, Boehner, obecnie przywódca większości w Izbie Reprezentantów Republikanów, spotkał się ze Stowarzyszeniem Bankowców Detalicznych i powiedział im, aby „odprężyli się, zachowali spokój i wiedzieli, że mam was wszystkich w moich dwóch zaufanych rękach”. Nic dziwnego, że bezpośrednie finansowanie publiczne nie powędrowało donikąd, pozycja banków została zabezpieczona, a rodzice i uczniowie podnieśli stopy procentowe.
Idee mają konsekwencje. Ameryka, która prosperowała, będąc liderem świata w edukacji publicznej, teraz pozostaje w tyle.
Inne rozwinięte kraje przeznaczają środki na zapewnienie następnemu pokoleniu edukacji tak istotnej dla ich przyszłości. Ameryka nie jest już światowym liderem w zapewnianiu swoim obywatelom wyższego wykształcenia. Zajmuje 13. miejsce pod względem przystępności cenowej uczelni i 4. pod względem dostępności wśród krajów uprzemysłowionych.
Konserwatywna mantra – niższe podatki, mniejszy rząd, silna armia, wolne rynki – została przetestowana w sondażach, aby przekonać się. Ale w tłumaczeniu rzeczywistość tej mantry przynosi nam ulgi podatkowe dla bogatych, gwałtownie rosnące koszty studiów dla reszty z nas i kapitalizm kumoterski, który hojnie zapewnia korzyści publiczne lobby korporacyjnym. Konserwatywna ideologia pozbawia obecnie tysiące studentów zdobytego przez nich wykształcenia wyższego i osłabia ten kraj, służąc uprzywilejowanej klasie korporacyjnych kumpli. Tymczasem nie inwestujemy w edukację kolejnych pokoleń, tak istotną dla obywateli we współczesnej demokracji i dla pracowników w globalnej gospodarce.
[Robert L. Borosage jest współdyrektorem Kampanii na rzecz przyszłości Ameryki.]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna