Chociaż Occupy Wall Street kształtuje publiczną dyskusję na temat wielkich finansów, korupcji politycznej i dystrybucji bogactwa, podnosi również na nowo pytania o to, jak ogólnie powinny działać ruchy oporu. Chcę rozważyć jedną z kwestii, o których dużo myślałem w ciągu ostatniego miesiąca, obserwując okupację i sposoby zaznaczania jej obecności na ulicach Nowego Jorku i w mediach.
„Różnorodność taktyk” w kontekście protestów politycznych jest często traktowana jako w zasadzie synonim tolerowania aktów przemocy. To sformułowanie jest szczere; To pojawił się około dekady temu w szczytowym okresie światowego ruchu na rzecz sprawiedliwości, zwłaszcza pomiędzy demonstracjami w 1999 r., które zakończyły posiedzenie WTO w Seattle, a tymi dwa lata później w Quebecu. Chociaż wszystkie ruchy pokojowe nieuchronnie będą opierać się na różnorodnych taktykach – na przykład Lista 198 z nich sporządzona przez Gene'a Sharpa—używanie słowa „różnorodność” było rodzajem próby odprężenia pomiędzy tymi, którzy zobowiązali się do niestosowania przemocy, a tymi, którzy tego nie robili.
Rozważać ta charakterystyka autorstwa George'a Lakey'a:
„Różnorodność taktyk” oznacza, że niektórzy protestujący mogą zdecydować się na działania, które większość ludzi zinterpretuje jako „brutalne”, takie jak niszczenie mienia, ataki na pojazdy policyjne, kontratak, jeśli zostaną sprowokowani przez policję itd. inni protestujący działają zgodnie z jasnymi wytycznymi dotyczącymi stosowania przemocy bez użycia przemocy.
Ci, którzy wychwalają znaczenie całkowitej, pozbawionej przemocy dyscypliny – jak wymownie twierdzi Lakey – mogą być rozczarowani, gdy dowiedzą się, że Occupy Wall Street uczyniła „różnorodność taktyk” swoim oficjalnym sposobem działania. Jednakże sposób, w jaki okupanci realizowali tę politykę, może w rzeczywistości skłonić nas do zastanowienia się nad jej znaczeniem i konsekwencjami w bardziej przekonujący sposób.
Prawdą jest, że od wczesnych etapów ruchu uczestnicy znajdowali się w impasie w kwestii zobowiązania się do niestosowania przemocy. Pamiętam, że na spotkaniu poświęconym planowaniu w Tompkins Square Park przed 17 września pewien młody mężczyzna w ciemnych okularach powiedział świadomie: „Istnieje niebezpieczeństwo fetyszyzacji niestosowania przemocy do tego stopnia, że stanie się to dogmatem”. W odpowiedzi pewna kobieta dodała „informację”, choć jest to sprzeczne z tym, co mogliby powiedzieć Gandhi lub King: „Niestosowanie przemocy oznacza po prostu nieinicjowanie przemocy”. Ostatecznie tego wieczoru i później poruszono kwestię niestosowania przemocy. „Ta dyskusja to kompletna strata czasu” – podsumował ktoś.
Dlatego też kwestie szkód materialnych i samoobrony pozostają nierozstrzygnięte. Główne punkty wytyczne marcowe następnie ogłoszone przez okupacyjny Komitet Akcji Bezpośredniej, są następujące:
1. Trzymajcie się razem i DZIAŁAJCIE!
2. Nie nawołuj policjantów ani pieszych do stosowania przemocy fizycznej.
3. Używaj podstawowych sygnałów ręcznych.
4. Zwiększone tempo utrzymuje się z przodu, z tyłu i w środku każdego marszu. Ci ludzie są upoważnieni do podejmowania decyzji kierunkowych i kierowania marszem.
5. Szanujemy różnorodność taktyk, ale zastanawiamy się, jak nasze działania mogą wpłynąć na całą grupę.
W praktyce jednak okupanci całkiem nieźle utrzymywali pokojową dyscyplinę, nawet jeśli nie do końca ją głosili. Ich samoobrona przed policyjną przemocą opierała się głównie na kamerach, a nie na użyciu siły fizycznej. (W rzeczywistości często reagowali na zastraszanie skandowaniem: „To! To jest! Protest bez przemocy!”). Nie znam żadnych przypadków celowego niszczenia mienia. Jednym z powodów jest z pewnością zdrowy rozsądek; w obliczu zasadniczo paramilitarnej instytucji, takiej jak nowojorska policja, niewielka jest nadzieja, że kilkaset lub kilka tysięcy protestujących będzie miało duże szanse w przypadku użycia przemocy. Innym powodem jest uwaga zawarta w drugim punkcie wytycznej 5, kwalifikująca „różnorodność taktyki”: akt przemocy, jak zdają sobie sprawę okupanci, odbiłby się na wszystkich uczestnikach ruchu, których zdecydowana większość uczestników by na to nie pozwoliła.
Przynajmniej jak dotąd „różnorodność taktyki” oznaczała dla okupantów nie tylko otwartość na przemoc, ale w rzeczywistości bogatszą interpretację tego wyrażenia – w istocie całą filozofię akcji bezpośredniej wywodzącą się z myśli anarchistycznej. Pod tym względem „różnorodność taktyk” ma to samo dziedzictwo i logikę otwarte zgromadzenia, które są sercem ruchu okupacyjnego. Weź ten fragment broszury dostępnej w okupowanym Liberty Plaza, Anarchist Basics:
Grupy podobieństwa [„składające się z 5 do 20 osób”] same decydują, co chcą robić i jak chcą to robić, i nie są zobowiązane do przyjmowania poleceń od jakiejkolwiek osoby na górze. Jako takie rzucają wyzwanie odgórnemu podejmowaniu decyzji i organizacji oraz umożliwiają zaangażowanym osobom podejmowanie bezpośrednich działań w otaczającym ich świecie. Grupy podobieństwa mogą podejmować decyzje w dowolny sposób, jaki uznają za stosowny, ale generalnie korzystają z jakiejś formy konsensusu lub demokracji bezpośredniej, aby decydować o celach i taktyce. Grupy pokrewieństwa są z natury zdecentralizowane i niehierarchiczne, co jest dwiema ważnymi zasadami anarchistycznej organizacji i działania.
Małe grupy działające mniej lub bardziej autonomicznie na rzecz wspólnych celów to kwestia zasad i pragmatyzmu. Grupy te z kolei mogą dobrowolnie współdziałać ze sobą w radach rzeczników. Działanie w ten sposób odzwierciedla rodzaj wartości, przy których upiera się wielu członków ruchu okupacyjnego: indywidualna autonomia, podejmowanie decyzji na podstawie konsensusu, decentralizacja i równość.
„To, że chodzimy i pilnujemy wszystkich uczestników marszu, oznacza brak szacunku dla ich sposobu wyrażania swojego udziału w tym ruchu lub tej akcji” – mówi Sandy Nurse z Komitetu Akcji Bezpośredniej Occupy Wall Street. Opisuje przede wszystkim filozofię organizowania; przemoc i formy niszczenia mienia są w najlepszym przypadku drugorzędne w stosunku do tego podejścia i tak naprawdę nie są konieczne, aby było ono skutecznie praktykowane.
Rozważmy na przykład dwa główne wydarzenia, które zwróciły uwagę opinii publicznej i sympatię dla ruchu: aresztowanie prawie 100 osób podczas marszu w pobliżu Union Square 24 września (w tym niesławny incydent z użyciem gazu pieprzowego) i około 700 aresztowany tydzień później na moście brooklyńskim. W obu przypadkach aresztowania nastąpiły bezpośrednio po autonomicznych działaniach małych grup, które oderwały się od planu ustalonego przez Komitet Akcji Bezpośredniej. (Na Union Square doszło do sporu, czy marsz skierować z powrotem do Liberty Plaza, czy do Organizacji Narodów Zjednoczonych; na Moście Brooklińskim setki demonstrantów zdecydowały się wylać na jezdnię, zamiast pozostać na wąskim chodniku dla pieszych). Również w obu przypadkach policja zareagowała na takie autonomiczne działania brutalną, przesadną reakcją, co z kolei spotkało się z ogromnym zainteresowaniem mediów.
Dzwoniłem już wcześniej aby ruch przyjął bardziej uporządkowane rodzaje akcji nieposłuszeństwa obywatelskiego, ukierunkowane konkretnie na prawa, którym się sprzeciwia – na przykład na wzór protestów okupacyjnych przy ladzie obiadowej w ruchu na rzecz praw obywatelskich. Jednak byłem zmuszony przyznać, że chaotyczne rzeczy wydają się działać.
Moje poczucie dynamiki, jaka tu zachodzi, jest mniej więcej następujące. NYPD, jako organizacja o hierarchicznej strukturze, działa według ustalonych z góry określonych planów i procedur. Jej dowódcy zdobywają najlepsze możliwe informacje na temat zamiarów protestujących i podejmują odpowiednie działania. Kiedy protestujący działają niezgodnie z planami przygotowanymi przez policję lub gdy ich plany nie są ujednolicone, policja uważa, że nie ma innego wyjścia, jak tylko zastosować brutalne stłumienie, co z kolei uwypukla w doniesieniach mediów brak przemocy przez protestujących oraz ich ruch rośnie. Efektem końcowym jest to, że wydaje się prawie tak, jakbypolicja celowo stara się pomóc temu ruchowi, bo to właśnie zdaje się wynikać z każdego ich działania.
Wiemy już, że struktury władzy opierające się na przemocy są bezradne wobec skoordynowanych działań bez użycia przemocy. W czasach ruchu na rzecz praw obywatelskich wysoce zorganizowana i zdyscyplinowana akcja w wyselekcjonowanym mieście, taka jak strajk okupacyjny czy Freedom Ride, była w stanie stawić czoła systemowi w bardzo bezpośredni sposób, stawiając potężnych przed dylematem pomiędzy brutalną nadmierną reakcją a kapitulacją. Jednak od tego czasu takie działania stały się zrytualizowane i ogólnie nieskuteczne w amerykańskich ruchach protestacyjnych. Jednak Occupy Wall Street pochwala nam anarchistyczne spostrzeżenie, że w podobny sposób hierarchiczne struktury dowodzenia są bardzo podatne na działania niehierarchiczne.
Jeśli to prawda, prawdziwą siłą mobilizacji WTO w Seattle w 1999 r. nie była tak bardzo konkretna zastosowana taktyka – a już zwłaszcza wybryki „czarnych bloków” polegające na wybijaniu okien – ale zdecentralizowany sposób, w jaki aktywiści organizowali ją i stosowali. (Kolejne badanie RAND Corporation odnotował to, co nazywa się „rojem”.) Napisała trenerka niestosowania przemocy Betsy Raasch-Hilmanw połowie 2000 roku:
Jeśli chodzi o liczby, wiele demonstracji miało skalę większą niż akcje w Seattle. Różnica między protestami WTO a Marszem Miliona Ludzi (na przykład) w Waszyngtonie polegała na tym, że nie wszyscy ludzie robili to samo w tym samym czasie w Seattle. Spontaniczność rządziła tymi dniami. Podobnie jak w fizyce chaosu, pozornie przypadkowe zdarzenia ułożyły się we wzór i niemal równie szybko rozpłynęły się w mniej rozpoznawalny wzór.
Głównym powodem, dla którego tradycyjne formy nieposłuszeństwa obywatelskiego nie sprawdzają się w przypadku Occupy Wall Street, jest fakt, że okupanci nie są nawet w stanie złamać obowiązujących przepisów. Podczas gdy przedstawiciele ruchu na rzecz praw obywatelskich mogliby siedzieć w niewłaściwej części wydzielonego autobusu, okupanci Liberty Plaza nie mogą lekceważyć przepisów dotyczących finansowania kampanii ani przepisów dotyczących regulacji banków. Takie prawa są po prostu poza zasięgiem większości Amerykanów – i właśnie w tym tkwi problem. W rezultacie ruch zmuszony jest uciekać się nie do obywatelskiego nieposłuszeństwa, ale do tego, co politolog Bernard Harcourt zaproponował, abyśmy nazwali go „nieposłuszeństwem politycznym”:
Obywatelskie nieposłuszeństwo akceptowało legalność instytucji politycznych, ale stawiało opór moralnemu autorytetowi wynikających z nich praw. Natomiast nieposłuszeństwo polityczne opiera się samemu sposobowi, w jaki jesteśmy rządzeni: sprzeciwia się strukturze partyzanckiej polityki, żądaniu reform politycznych, wezwaniu do identyfikacji partyjnej i samym ideologiom, które dominowały w okresie powojennym.
Różnorodność taktyk jest formą nieposłuszeństwa politycznego w pełnym tego słowa znaczeniu, ponieważ nacisk na autonomię, a nie na władzę, stanowi bezpośrednią sprzeczność z porządkiem, jaki zakłada zwykła polityka.
Pomysł ten nabiera dalszego wymiaru w miarę jak Occupy Wall Street przekształca się z pojedynczej akcji w ogólnokrajowy ruch okupacyjny. Być może nie ma lepszego przykładu niż w Waszyngtonie, gdzie obecnie toczą się dwa pojedynkowe okupacje – jeden, w którym biorą udział głównie młodzi ludzie praktykujący niehierarchiczny ideał Liberty Plaza, i drugi, organizowany od miesięcy przez grupę starszych aktywistów z wyprzedzeniem, co rozpoczęło się od nieco bardziej zorganizowanego procesu decyzyjnego. Znajdują się one odpowiednio przy McPherson Square i Freedom Plaza. Obaj jednak uważają się za część ruchu okupacyjnego, co zostało dość przesadzone kilka głoska bezdźwięczna Raporty, nie zawsze znajdują się na tej samej stronie.
Na przykład okupacja w Freedom Plaza skupiła się na bardziej tradycyjnych akcjach nieposłuszeństwa mających celowe cele, takie jak budynek Senatu Hart i Sąd Najwyższy. Z drugiej strony pracownicy McPhersona stosowali bardziej ogólnie zakłócające taktyki, takie jak blokowanie ruchu podczas dojazdów do pracy. Jednak razem i na różne sposoby przyczyniają się one do efektu netto, jakim jest sprawianie, że Stolica Narodu czuje się „okupowana”. Choć niektórzy twierdzą, że Plac Wolności jest aberracją w stosunku do ruchu jako całości, prawdopodobnie najlepiej jest go rozumieć jako posiadanie uzasadnionego miejsca w ruchu stosującym różnorodne taktyki. Co więcej, ci z Freedom Plaza też tak mają wyraźnie podkreślone zobowiązanie do pokojowego oporu.
Jeśli prawdą jest, jak doszedłem do wniosku, że ruch okupacyjny w znaczący sposób praktykował różnorodne taktyki, nawet jeśli nie stosował przemocy, to definicja wyrażenia taka jak definicja George'a Lakey'a wymaga rewizji. Zamiast być jedynie licencją na stosowanie przemocy, poszanowanie różnorodności taktyk samo w sobie jest solidnym podejściem do prowadzenia oporu – i prawdopodobnie tym skuteczniejszym, gdy pozostaje pokojowe. Zostało to podkreślone w częściNiedawne przemówienie Naomi Klein w Liberty Plaza co spotkało się z największym aplauzem:
Jest jeszcze coś, co ten ruch robi dobrze: zobowiązaliście się do niestosowania przemocy. Odmówiliście pokazywania mediom obrazów wybitych okien i walk ulicznych, których tak bardzo pragnie. Ta ogromna dyscyplina oznaczała, że w historii wielokrotnie pojawiała się haniebna i niesprowokowana brutalność policji. … Tymczasem poparcie dla tego ruchu rośnie i rośnie. Więcej mądrości.
Dane wydają się ją potwierdzać. Szeroko cytowany raport Freedom House z 2005 rokuodkryli, że ruchy, które opierają się na metodach pokojowych, znacznie częściej doprowadzą do wyników demokratycznych, niż po prostu zastąpią jeden autorytaryzm innym. To szczególnie powinno mieć znaczenie dla ruchu okupacyjnego, który tak bardzo się stara urzeczywistniać ideały bardziej demokratycznego społeczeństwa w środkach, których używa, aby to osiągnąć. Jeśli liberalna postawa wobec przemocy nie jest cechą świata, dla którego się pracuje, ani nie powinna być mile widziana w czyimś ruchu. Aktywistka i pisarka Starhawk, która prowadziła szkolenia dotyczące niestosowania przemocy w Freedom Plaza, również notatki że zobowiązanie do niestosowania przemocy zmniejsza potrzebę „kultury bezpieczeństwa” wśród organizatorów i sprzyja przejrzystości.
Erica Chenoweth i Kurt Schock odkryli z badań statystycznych wynika, że skutki posiadania tak zwanej „radykalnej flanki” w ruchu oporu – posiadania brutalnej mniejszości – obejmują nieco niższy wskaźnik powodzenia i znacznie niższy poziom zaangażowania społecznego. Kanadyjscy aktywiści Philippe Duhamel i David Martin przyznają to w swoim wezwaniu do „różnorodność taktyk bez przemocy.” Twierdzą, że „niektóre taktyki nie pasują”; gdy wkracza przemoc, monopolizuje krajobraz konfliktu, przyjmując inną taktykę i alienując potencjalnych uczestników. Zamiast odzwierciedlać prawdziwą „różnorodność”, działania postrzegane przez ludzi jako brutalne monopolizują uwagę opinii publicznej i wzbudzają współczucie dla agentów represji. Z pewnością miało to miejsce w ubiegły weekend, kiedy niewielka liczba osób dokonujących niszczenia mienia w Rzymie znalazła się na pierwszych stronach gazet w rodzaju „Protesty przybierają gwałtowny charakter”, aby zdominować postrzeganie dnia akcji w przeważającej mierze pozbawionego przemocy w miastach na całym świecie.
Zaledwie miesiąc po rozpoczęciu okupacji i niecałe trzy miesiące od rozpoczęcia planowania na poważnie, Occupy Wall Street dopiero zaczyna tworzyć silne grupy pokrewieństwa, których wymaga podejście oparte na różnorodności taktyk. Takie grupy prowadziły ukierunkowane działania, takie jak zakłócenie aukcji Sotheby's i sit-in w oddziale banku JPMorgan Chase. To właśnie tego typu taktyka – a nie masowe aresztowania za utrudnianie ruchu – zacznie bezpośrednio podważać legitymację władzy, na którą chcą zwrócić uwagę okupanci. A w przypadku powodowania takich zakłóceń kluczowe znaczenie będzie mieć powstrzymywanie się od stosowania przemocy, aby zapewnić, że zakłócacze zachowają swoją legitymację w oczach opinii publicznej.
Komisja odpowiedzialna za relacje z mediami w ramach Occupy Wall Street zaczęła już przygotowywać komunikaty – łącznie z konkretnymi tweetami – na wypadek, gdyby ktoś z ruchu użył przemocy. (Kiedy podczas konfrontacji z policją narasta napięcie, czasami można zobaczyć kilku protestujących zbliżających się bardzo blisko przepaści). Nawet ci członkowie komisji, którzy w zasadzie nie są ostatecznie przeciwni przemocy, zdają sobie sprawę, że takie akty stanowiłyby poważne wyzwanie dla wiarygodność ruchu zarówno w mediach, jak i wśród jego uczestników. Biorąc jednak pod uwagę różnorodność taktyk, zdarzyć się może właściwie wszystko, a komisja często dowiaduje się o tym dopiero po fakcie.
Miejmy nadzieję, że te tweety okażą się niepotrzebne.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna