RACZEJ wcześniej Centralna Agencja Wywiadowcza nie doświadczyła tak śmiertelnej dawki odwetu. Najwcześniejsze doniesienia po samobójczym zamachu bombowym w Forward Operating Base Chapman w Choście w dniu 30 grudnia sugerowały śmierć ośmiu pracowników agencji, co oznaczałoby, że był to najbardziej śmiercionośny atak od czasu, gdy ta sama liczba funkcjonariuszy CIA zginęła w wyniku zbombardowania ambasady USA w Bejrucie. w 1983 r.
Afgańscy talibowie szybko stwierdzili, że sprawcą był oficer Afgańskiej Armii Narodowej.
Gdy obraz stał się wyraźniejszy (choć kilka jego aspektów pozostaje niejasnych), zaczęło wyłaniać się kilka intrygujących szczegółów. Okazało się, że wśród zmarłych było pięciu prawdziwych pracowników CIA oraz dwóch mężczyzn zatrudnionych w Xe, firmie lepiej znanej jako Blackwater. Ósmą ofiarą był funkcjonariusz jordańskiego Zarządu Wywiadu Ogólnego i daleki kuzyn króla Abdullaha.
Kapitan Sharif Ali bin Zeid najwyraźniej „prowadził” Humama Khalila Abu Mulala al-Balawiego, jordańskiego lekarza pochodzenia palestyńskiego, który najwyraźniej uzyskał dostęp do bazy bez przeszukania. (Chociaż szef CIA Leon Panetta powiedział, że Balawi miał zostać przeszukany, kiedy wysadził się w powietrze, na pierwszy rzut oka wydaje się to mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że udało mu się zamordować stosunkowo starszych agentów, nie raniąc żadnego ze strażników na obrzeżach baza.)
Spotkanie nie było nieplanowane ze strony CIA. W rzeczywistości perspektywa ta była raczej kusząca: zastępca szefa misji agencji przybył z Kabulu specjalnie w tym celu i Biały Dom został o tym poinformowany. Balawi rzekomo twierdził, że niedawno spotkał się z zastępcą szefa Al-Kaidy Aymanem al-Zawahirim i chciał przekazać informacje na temat jego miejsca pobytu.
Nic dziwnego, że do ataku przyznała się także Al-Kaida, a za nią pakistańscy talibowie – których wersję wydarzeń potwierdziło wideo z 20 grudnia, na którym Balawi bratał się z Hakeemullahem Mehsudem i przysięgał zemstę za zabicie Baitullaha Mehsuda w sierpniu ubiegłego roku przez rakieta wystrzelona z drona CIA.
Po ataku na bazę Chapman CIA również obiecała zemstę, a w ciągu ostatnich dwóch tygodni nasiliły się ataki dronów.
Prawdopodobnie to nie przypadek, że baza ta służyła gromadzeniu informacji wykorzystywanych przy wyborze celów ataków dronów, chociaż skupiała się na siatce Haqqaniego w Północnym Waziristanie. Oczywiście to właśnie tam zepchnięto Mehsuda Talibów w następstwie operacji armii pakistańskiej w Południowym Waziristanie. Czy pomogło to zacieśnić powiązania między bojowymi frakcjami? Czy operacja w Balawi była wspólnym przedsięwzięciem? Czy Al-Kaida się wtrąciła?
Niezależnie od tego, czy spotkał al-Zawahiriego, czy nie, Balawi nie miał pojęcia o Al-Kaidzie – raporty sugerują, że przez około rok przekazywał Sharifowi Alemu dość dokładne informacje na temat agentów niskiego szczebla. Choć opisywano go jako podwójnego, a nawet potrójnego agenta, jego ostatni czyn sugeruje, że nigdy nie miał wątpliwości, po której stronie stoi. I jest prawdopodobne, że Baitullah Mehsud był przypadkowym skutkiem jego zapalającej determinacji.
Balawi został aresztowany w Jordanii, najwyraźniej na podstawie swoich wpisów na stronach internetowych dżihadystów, podczas izraelskiego ataku na Gazę w zeszłym roku, ale zwolniony po trzech dniach. Po czym wyjechał do Pakistanu. Co w dzisiejszych czasach nie jest dobrym znakiem. Nie jest jasne, czy Jordańczycy wypuścili go lekko i pozwolono mu podróżować, ponieważ obiecał szpiegować dla nich i ich amerykańskich przyjaciół, choć wydaje się to prawdopodobne.
Co zrobił później, dokąd się udał, czy w międzyczasie wrócił do Jordanii i czy miał wcześniej bezpośredni kontakt z CIA – wszystko to pozostaje na razie tajemnicą. Amman prawdopodobnie mógłby rzucić trochę światła na niektóre z tych obszarów, ale jest on charakterystycznie nieśmiały.
Chociaż ścisła współpraca między jordańskimi służbami wywiadowczymi i tajną policją z jednej strony a agencjami amerykańskimi z drugiej nie jest tajemnicą, jako że Jordania była miejscem docelowym lotów w celu wydawania więźniów i miejscem tortur dla okupantów, rząd Abdullaha, co zrozumiałe, nie jest zainteresowany nagłaśniać bardziej obrzydliwe aspekty swoich stosunków z USA. (Twierdzi, że Sharif Ali przebywał w Afganistanie w ramach „misji humanitarnej”).
Są szanse, że CIA będzie odtąd trochę ostrożniej podchodzić do jordańskich wskazówek i informatorów, ale tak naprawdę powinna się martwić, czy osoba ubrana w najnowocześniejszą broń była w stanie zadać tak niszczycielski cios agencji z najnowszą technologią do dyspozycji. Utrata życia pociągała za sobą także utratę danych wywiadowczych: na przykład szefowa bazy w Khost, jedna z dwóch kobiet, które zginęły w eksplozji, była weteranką CIA śledzącej Al-Kaidę Alec Station, która podobno szczyciła się encyklopedyczną wiedzą na temat jej najwyższego kierownictwa .
Jednak na długo przed tym, jak wojna George'a Busha z terroryzmem nadała jej szczególnie paskudną rolę, CIA była zaangażowana w działania wykraczające daleko poza szpiegostwo i analizę wywiadowczą, począwszy od programów zabójstw po rutynową destabilizację rządów uznawanych za niewystarczająco podporządkowane dyktatowi Waszyngtonu .
Jego rozmieszczenie w teatrze Af-Pak nie jest pierwszym przypadkiem, w którym służył jako narzędzie wojny: od Angoli, przez Wietnam po Salwador (i w wielu innych krajach) zaangażował się w wszelkiego rodzaju nikczemną działalność, prowadząc operację Phoenix to tylko najbardziej znana z jego inicjatyw. I było oczywiście w zawiły sposób powiązane z chaosem w Afganistanie, w którym wylęgały się talibowie i Al-Kaida.
Naganny charakter jej przeciwników w tym przypadku wcale nie oznacza, że charakter CIA się zmienił lub że można tolerować jej taktykę.
W reakcji na tragedię w Choście Panetta powiedział w przesłaniu do pracowników: „Ci, którzy wczoraj polegli, byli daleko od domu i bliżej wroga…”, co nasuwało myśl: czy agenci CIA przez dziesięciolecia przebywali bliżej domu, USA równie dobrze mógł mieć znacznie mniej wrogów.
E-mail: [email chroniony]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna