W Wenezueli będzie to 24. wydarzenie wyborcze w ciągu 20 lat Niedziela, 20 maja. Droga do tych wyborów była być może jedną z najbardziej zawiłych i trudnych podczas prawie 20-letniej rewolucji boliwariańskiej w Wenezueli.
Po pierwsze, w 2013 r. odbyły się przedterminowe wybory, zaledwie pięć tygodni po śmierci prezydenta Cháveza na raka Marzec 5. Opozycja uważała, że to najlepsza od 1998 r. szansa na odsunięcie „Chavismo” od władzy, więc kiedy jej kandydat Henrique Capriles Radonski przegrał z Nicolasem Maduro zaledwie 1.5%, okrzyknęła go oszustwem i wywołała falę gwałtownych protestów i zamieszki, w wyniku których zginęło co najmniej dziewięć osób.
W następnym roku opozycja rozpoczęła kolejną falę gwałtownych protestów (tzw. „guarimbas”), które trwały około trzech miesięcy, w wyniku których zginęły 43 osoby. Ta taktyka opozycji, którą opozycja wypróbowała ponownie w 2017 r., była niezwykle skuteczna na poziomie międzynarodowym, ponieważ za każdym razem, gdy została zastosowana i ginęły ludzie (w większości z rąk samych protestujących), międzynarodowy odbiór Wenezueli – jak za pośrednictwem międzynarodowych serwisów informacyjnych – uległa znacznemu pogorszeniu. Zatem wystarczył tylko mały krok, aby zacząć rutynowo nazywać Wenezuelę dyktaturą, pomimo odbywających się w niej ponad corocznych konkursów wyborczych.
Tymczasem po śmierci prezydenta Cháveza sytuacja gospodarcza Wenezueli zaczęła się znacząco pogarszać. Stopa inflacji wzrosła z 21 proc. w 2012 r. do ponad 100 proc. w 2015 r. (i przerodziła się w hiperinflację w 2018 r.), podstawowe artykuły konsumpcyjne i artykuły spożywcze stawały się coraz trudniejsze z powodu niedoborów, dochody z ropy spadły o dwa- trzecie, z szacunkowych 77 miliardów dolarów w 2012 r. do 25 miliardów dolarów w 2016 r. – wszystko to dało opozycji dodatkowe powody do przeprowadzania coraz bardziej bezkompromisowych ataków na rząd.
Połączenia przyczyny kryzysu gospodarczego jest wiele, ale ich sedno leży w złożeniu: stałego kursu walutowego, wspólnych wysiłków sektora przedsiębiorstw mających na celu osłabienie gospodarki, spadających cen ropy naftowej oraz – począwszy od 2017 r. – amerykańskich sankcji finansowych – a wszystko to razem tworzy jeden z najgorszych kryzysów gospodarczych w historii Wenezueli.
Widząc, że sytuacja jest coraz bardziej niepewna, rząd Maduro zdecydował się na podjęcie szeregu negocjacji z opozycją, w czym pośredniczył rząd Dominikany i były premier Hiszpanii José Luis Rodriguez Zapatero. W toku negocjacji panowała powszechna zgoda co do tego, że wybory prezydenckie w Wenezueli, które normalnie miały odbyć się w październiku lub listopadzie 2018 roku, powinny zostać przesunięte na pierwszą połowę 2018 roku.
Początkowo ustaloną datą był 22 kwietnia, jednak w ostatnich minutach przed podpisaniem porozumienia pod koniec lutego przedstawiciele opozycji podjęli decyzję o wycofaniu się. Nie jest do końca jasne, dlaczego się wycofali, ale wydaje się to całkiem jasne prawdopodobne, że interweniował rząd USA i przekonał opozycję, aby nie podpisywała porozumienia.
Rodriguez Zapatero dołożył wszelkich starań, aby skrytykować wycofanie się opozycji w ostatniej chwili, stwierdzając„Uważam za szokujące, że dokumentu nie podpisała reprezentacja opozycji. Nie zgadzam się z okolicznościami i powodami, ale moim obowiązkiem jest obrona prawdy i moim zobowiązaniem jest nie rezygnować z osiągnięcia historycznego zobowiązania wśród Wenezuelczyków”.
Następnie rząd Maduro ogłosił, że i tak podpisze porozumienie i przystąpi do wyborów prezydenckich 22 kwietnia, z opozycją lub bez niej. Opozycja natomiast zapowiedziała bojkot wyborów.
Początkowo jedynym poważnym przywódcą opozycji, który odstąpił od tej decyzji, był Henri Falcon, który od razu ogłosił swoją kandydaturę na prezydenta. Ostatecznie Falcon i Maduro zgodzili się ustalić nowy termin – Maj 20 – przed wyborami prezydenckimi, aby dać więcej czasu na kampanię.
Henri Falcon zawsze był politykiem trochę „indywidualnym”. Początkowo był zagorzałym zwolennikiem Chaveza i gubernatorem stanu Lara, jednego z najbardziej zaludnionych stanów Wenezueli. Jednakże, zerwał z Chávezem w 2010 r. Już przed 2010 r. wielu Chavistów traktowało Flacona z podejrzliwością, głównie ze względu na jego nieco probiznesowe stanowisko i często obojętne poparcie dla rządzącej partii Zjednoczona Socjalistyczna Partia Wenezueli (PSUV). Ostatecznie w 2012 roku dołączył do opozycyjnej koalicji Okrągły Stół Jedności Demokratycznej (MUD) i założył własną partię polityczną Progressive Advance. W 2013 roku został nawet menadżerem kampanii Henrique Caprilesa w wyborach prezydenckich w tym roku.
Zerwanie Falcona z MUD przed wyborami prezydenckimi w 2018 r. spowodowało, że przywódcy twardej opozycji zaczęli traktować go bardzo podejrzliwie. Mimo to cieszy się poparciem wielu przywódców umiarkowanej opozycji, jak Claudio Fermina, wieloletniego polityka wenezuelskiego, obecnie szefa kampanii Falcona, czy Jesusa Torrealby, byłego przewodniczącego MUD.
Zastanawiająca powinna być decyzja MUD o bojkocie wyborów. To najlepsza szansa od 1998 r., jaką ma opozycja do pokonania rewolucji boliwariańskiej. Gospodarka znajduje się obecnie na terytorium hiperinflacji, płace realne dramatycznie spadły, a niedobory w dalszym ciągu powodują problemy, szczególnie w obszarze leków. W takich okolicznościach powinno być możliwe pokonanie nawet samego niezwykle popularnego Chaveza, gdyby żył dzisiaj.
Dlaczego więc MUD bojkotuje wybory? Oficjalne wyjaśnienie jest takie, że nie ma wystarczających gwarancji, że nie dojdzie do oszustwa. Kluczowe żądania opozycji oraz utworzenie nowej Krajowej Rady Wyborczej i wycofanie zarzutów wobec kilku kluczowych przywódców opozycji. Do kwestii bezpieczeństwa głosowania powrócę nieco później, ale nawet jeśli obawy dotyczące oszustwa były uzasadnione, w historii żadnych wyborów nie udało się skutecznie zakwestionować za pomocą zapobiegawczego bojkotu zamiast udziału, a następnie udowodnienia oszustwa.
Jedynym innym wiarygodnym wyjaśnieniem wyprzedzającego bojkotu jest to, że opozycja nie chce zdobyć „tylko” prezydentury. Oznacza to, że chce radykalnego zerwania z rewolucją boliwariańską, a jedynym sposobem, w jaki może to zrobić, jest sprowokowanie kryzysu politycznego i gospodarczego, który doprowadziłby do zamachu stanu lub innej formy radykalnej zmiany reżimu. Oznacza to, że Chavistas nadal dominują nie tylko w Sądzie Najwyższym, Krajowej Radzie Wyborczej, biurze Prokuratora Generalnego, ale także w Krajowym Zgromadzeniu Konstytucyjnym, które zajmuje się ponownym napisaniem konstytucji.
W takich okolicznościach rządzenie z ramienia kontrolowanej przez opozycję prezydentury, nawet w systemie prezydenckim w Wenezueli, byłoby niezwykle trudne. Biorąc pod uwagę tego lidera opozycji Julio Borges i inni lobbują w przypadku coraz ostrzejszych sankcji wobec Wenezueli wydaje się jasne, że strategia polega na wymuszeniu całkowitego upadku rządu i zaprzestaniu udziału w jakichkolwiek procesach demokratycznych w Wenezueli.
Ci, którzy wiedzą o Wenezueli z mediów głównego nurtu, bez wątpienia uznają wenezuelski system wyborczy za fikcję. Jednak wbrew powszechnemu przekonaniu Wenezuela ma w rzeczywistości jeden z najbardziej przejrzystych i odpornych na oszustwa systemów wyborczych na świecie. Opracowała taki system właśnie na podstawie doświadczeń kraju sprzed 1998 r. z szerzącymi się oszustwami, które doprowadziły do opracowania wyjątkowo bezpiecznego systemu głosowania.
Nie miejsce w tym miejscu na szczegółowe opisywanie tej kwestii, ale jest to podwójny system głosowania, w którym zarówno karty do głosowania papierowe, jak i karty do głosowania elektroniczne są oddawane i porównywane ze sobą. Ponadto na każdym kroku proces, począwszy od rejestru wyborców, przez maszyny do głosowania, skanery linii papilarnych, aż po systemy tabelaryczne, są dokładnie kontrolowane przez obserwatorów wyborów ze wszystkich partii politycznych. Wszystko to sprawia, że system głosowania w Wenezueli jest znacznie bezpieczniejszy i odporny na oszustwa niż w praktyce jakikolwiek inny system głosowania na świecie.
Głównym problemem, przed którym stoi obecnie kandydat opozycji Henri Falcon, nie jest system głosowania, ale brak wsparcia instytucjonalnego. W sytuacji bojkotu głosowania przez wszystkie główne partie opozycji (tylko trzy z ponad 20 partii opozycji popierają jego kandydaturę) ma on trudności z mobilizacją zwolenników do wieców i szerzej szerzej swojej kampanii. Co więcej, Falcon musi przekonać wyborców opozycji, aby nie uczestniczyli w bojkocie. Z drugiej strony Maduro ma do dyspozycji potężną machinę PSUV. Jednak poważny kryzys gospodarczy w kraju w pewnym stopniu wyrównuje szalę.
Wszędzie krążyły sondaże na temat tego, kto prowadzi w tym wyścigu. W przeszłości sondaże opinii publicznej w Wenezueli zawsze były wyjątkowo stronnicze: sondaże prorządowe wiarygodnie pokazywały kandydata rządu, a sondaże opozycji – kandydata opozycji. Zwykle jednak na tydzień przed wyborami sondaże obu stron wykazywały tendencję do zbieżności. Tym razem jednak pozostali od siebie tak daleko, jak nigdy dotąd. Prorządowi ankieterzy, tacy jak firma Hinterlaces, dają Maduro 17 punktów przewagi. Sondaże opozycji, takie jak Datanalisis, dają Falconowi 11-punktową przewagę nad Maduro. Główną przyczyną niepewności w sondażach jest bojkot. Bardzo trudno jest określić, ilu wyborców weźmie w nim udział. Sondaże opozycji wskazują, że będzie to nie więcej niż 35 proc., podczas gdy sondaże prorządowe wskazują na frekwencję na poziomie 70 proc. Ostatecznie to, czy wygra Falcon, czy Maduro, będzie zależeć wyłącznie od liczby wyborców wstrzymujących się od głosu.
Niezależnie od tego, kto wygra, przyszłość Wenezueli pozostaje niezwykle niepewna. Wysiłki Stanów Zjednoczonych na rzecz radykalnej zmiany reżimu – wymierzone nie tylko w prezydenturę, ale we wszystkie instytucje państwowe – utrudnią rządzenie krajem bez względu na to, kto wygra. Już Stany Zjednoczone i pod ich naciskiem prawie wszystkie inne konserwatywne rządy w regionie zobowiązały się nie uznawać wyniku. Wyprzedzające nieuznanie wyborów pomimo zastosowania jednego z najbezpieczniejszych systemów głosowania na świecie jest zjawiskiem całkowicie bezprecedensowym w historii Ameryki Łacińskiej.
Jeśli Maduro wygra, USA niewątpliwie zaostrzą sankcje, być może zabraniając importu wenezuelskiej ropy. Jeśli Falcon wygra, będzie musiał także poradzić sobie z niezwykle skomplikowaną sytuacją, w której większość instytucji państwowych pozostaje w rękach Chavisty i w której opozycja i USA prawdopodobnie odmawiają uznania go za prawowitego prezydenta.
Jak wyjaśnił na początku XIX wieku prezydent Drugiej Republiki Wenezueli Simón Bolívar, Stany Zjednoczone w dalszym ciągu „nękają Amerykę nieszczęściem w imię wolności”.
Grzegorz Wilpert Jest autorem Zmiana Wenezueli poprzez przejęcie władzy: historia i polityka rządu Cháveza (Verso Books, 2007), współzałożyciel Wenezuelaanaliza.com, a obecnie starszy producent w Sieć Real News.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna
2 Komentarze
Z całym szacunkiem, ten utwór mógł napisać sam Maduro. Nie ma dosłownie ani jednej krytyki rządu ani żadnej wzmianki o wszystkich wyborczych szaleństwach, w jakie zaangażował się on w związku z ostatnimi wyborami. Nie ma też wzmianki o szerzącej się korupcji wśród urzędników rządowych ani o jej powiązaniu z kryzysem. Znet powinien się wstydzić, że tak jednostronnie opisuje tak złożony problem.
Wątpię, czy Stany Zjednoczone kiedykolwiek zaatakują kraje takie jak Wenezuela. Stany Zjednoczone i ich prezydenci mają głębokie przekonanie, że są autokratami, którzy w zasadzie są właścicielami świata.
Podobnie jak powiedzenie matki: „Jeśli nie możesz powiedzieć o kimś nic dobrego, nie mów nic”, musimy zdać sobie sprawę, że jeśli Stany Zjednoczone nie mogą zrobić nic dobrego, to nie powinny robić nic. Chociaż to także może być tragiczne, jak widzimy w wspieraniu masakr na Palestyńczykach.