Sankcje jako wojna: antyimperialistyczne perspektywy amerykańskiej strategii geoekonomicznej, książka niedawno opublikowana przez Brill, zawiera kompleksowe omówienie sankcji gospodarczych jako amerykańskiego narzędzia sprawowania władzy na arenie międzynarodowej. Tekst, który powinien być lekturą obowiązkową dla osób współczujących ludzkości, zawiera rozdział o Wenezueli autorstwa Gregory'ego Wilperta. W tym miejscu Wilpert omawia niektóre ze swoich kluczowych ustaleń.
Wśród lewicy na Globalnej Północy istnieje tendencja do podziału pokoleniowego: starsi ludzie, którzy przeżyli wojny w Wietnamie i/lub Iraku, skupiają się na imperializmie, podczas gdy młodsze pokolenia zwykle skupiają się na innych (również ważnych) kwestiach. Rzeczywiście, jeśli dożyjecie chwili, gdy Donald Rumsfeld czy Paul Wolfowitz otwarcie identyfikują projekt USA jako imperialistyczny lub mówią o przekształceniu Iraku w New Jersey, trudno byłoby nie wycentrować imperializmu. Można argumentować, że fakt, że polityka Stanów Zjednoczonych zmieniła się w ciągu ostatnich kilku lat – obecnie jest ona bardziej tajna, stosując sankcje i wojny zastępcze zamiast bezpośrednich inwazji – wpłynął na światopogląd młodszych pokoleń Globalnej Północy. Śmiem twierdzić, że właśnie dlatego książki takie jak np Sankcje jako wojna, są tym bardziej istotne. Czy mógłby pan wyjaśnić, dlaczego zrozumienie polityki dotyczącej sankcji jest obecnie tak ważne?
Myślę, że powinniśmy postrzegać stosowanie sankcji w szerszym kontekście dwóch zbieżnych wydarzeń, które miały miejsce w ciągu ostatnich kilku dekad. Po pierwsze, mamy do czynienia ze wzrostem i osłabieniem hegemonii Stanów Zjednoczonych na arenie światowej. Po drugie, następuje ewolucja technologii i strategii wojskowej w kierunku tego, co niektórzy historycy wojskowości i stratedzy nazywają „wojną czwartej generacji”.
Jeśli chodzi o pierwszy etap rozwoju (wzrost i osłabienie hegemonii Stanów Zjednoczonych), to Stany Zjednoczone osiągnęły prawdopodobnie szczyt swojej globalnej hegemonii w okresie upadku Związku Radzieckiego na początku lat 1990. XX wieku. Stany Zjednoczone były wówczas jedyną superpotęgą i cieszyły się niezrównaną dominacją ideologiczno-kulturową, gospodarczą i militarną nad całą planetą. Jednakże w miarę jak neoliberalizm stał się w tym czasie dominującą polityką gospodarczą we wszystkich krajach świata, pod kierownictwem lub narzuceniem Stanów Zjednoczonych, a państwa opiekuńcze były likwidowane, niemal nieuniknione było pojawienie się oporu wobec neoliberalizmu. Dokładnie to samo wydarzyło się na początku XXI wieku, wraz z wyborem Hugo Cháveza w Wenezueli i pierwszym tak zwanym „różowym przypływem” w Ameryce Łacińskiej. W pewnym sensie wyzwanie to zasygnalizowało początek końca amerykańskiej hegemonii ideologicznej i gospodarczej. Z różnych powodów USA nie mogły narzucać swojej woli, jak to miało miejsce dotychczas, wyłącznie za pomocą siły militarnej. Nadal tak czyniono w niektórych krajach, takich jak Afganistan i Irak, ale nie wszędzie można było to zrobić. Jednak na szczęście dla Stanów Zjednoczonych drugi rozwój, o którym wspomniałem, dotyczący działań wojennych czwartej generacji, również pojawił się w tym czasie.
Oznacza to, że z historycznego punktu widzenia działania wojenne stały się coraz bardziej wszechstronne pod względem rodzajów używanej broni i celów. Od czasu powstania państw narodowych w XVII wieku armie początkowo walczyły tylko między sobą, co sprowadzało się do walki wręcz (wojna pierwszej generacji). Następnie, wraz z rozwojem broni palnej i armat, mogliby walczyć ze sobą na większe odległości, tworząc znacznie większe pola bitew i potencjalnie angażując i zabijając znacznie więcej ludzi (17. generacja). Rozwój myśliwców i bombowców umożliwił planistom wojennym ominięcie linii frontu i wybranie na cel infrastruktury wojskowej znajdującej się głęboko na terytorium wroga, a tym samym zabijanie ludności cywilnej w postaci tak zwanych „zniszczeń ubocznych” (trzecia generacja). Następnie, wraz z działaniami wojennymi czwartej generacji, przywódcy wojskowi i polityczni zaczęli wykorzystywać całą dostępną nowoczesną technologię, aby obrać za cel całą populację wroga, ponieważ rozróżnienie między wrogim wojskiem a wrogą ludnością cywilną całkowicie się zatarło w następstwie bombardowań Hiroszimy i Nagasaki. Jeśli chodzi o użytą broń, zastosowano każdą dostępną technologię. Oprócz tradycyjnego sprzętu wojskowego, takiego jak broń, bombowce i rakiety, przywódcy wojskowi i polityczni zastosowaliby również wojnę cybernetyczną, wojnę psychologiczną, tajne operacje i sankcje gospodarcze.
Innymi słowy, użycie sankcji gospodarczych jako broni wojennej jest wynikiem zarówno dominacji gospodarczej Stanów Zjednoczonych – i towarzyszących jej wyzwań dla tej dominacji – jak i uogólnienia działań wojennych, podczas których wykorzystuje się wszystkie dostępne i nadające się do użycia środki przeciwko całym społeczeństwom . Kiedy to zrozumiemy, sprzeciw wobec stosowania sankcji jako broni wojennej stanie się kluczową strategią w wysiłkach mających na celu podważenie hegemonii Stanów Zjednoczonych. Dzieje się tak oczywiście poza sprzeciwem wobec sankcji nakładanych na podstawowe zasady moralne ze względu na ich śmiertelność i masowy charakter.
W twoim rozdziale książki Sankcje jako wojnawskazuje Pan dwa główne powody, dla których Stany Zjednoczone decydują się na nałożenie sankcji. Czy możemy je ominąć?
Ponieważ mój rozdział dotyczy Wenezueli, powiedziałbym, że ta analiza dotyczy głównie przypadku Wenezueli i nie chciałbym uogólniać na stosowanie amerykańskich sankcji wobec wszystkich innych krajów, mimo że w większości przypadków mogą to być te same dwa powody.
Pierwszy powód ma związek z tym, o czym już wspomniałem, a mianowicie z faktem, że Wenezuela pod rządami prezydenta Cháveza podjęła wyraźny wysiłek, aby odejść od neoliberalnej polityki gospodarczej. Co więcej, Chávez podczas swojej prezydentury stawał się coraz bardziej radykalny i chciał ustanowić w Wenezueli socjalizm na miarę XXI wieku. Zatem nałożenie amerykańskich sankcji stanowi próbę podważenia boliwariańsko-socjalistycznego projektu w Wenezueli w czasie, gdy Stany Zjednoczone wierzyły, że doprowadzi to do stosunkowo łatwego i szybkiego obalenia rządu, na którego czele stał Nicolás Maduro.
Drugi powód ma związek z wysiłkami Cháveza, by bezpośrednio stawić czoła hegemonii Stanów Zjednoczonych na arenie światowej poprzez budowanie, jak to określił, świata wielobiegunowego. Dokonał tego budując stosunki Południe-Południe, zarówno w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach, jak i na całym świecie. W Ameryce Łacińskiej robił to przede wszystkim poprzez wspieranie takich projektów jak NIESAMOWITE (Unia Narodów Ameryki Południowej) i CELAC (Wspólnota Państw Ameryki Łacińskiej i Karaibów). W ujęciu globalnym oznaczało to rozwój coraz bliższej współpracy z takimi krajami jak Chiny, Indie czy kraje Afryki. Ponieważ jednak większość sankcji weszła w życie dopiero po śmierci Cháveza i po osłabieniu UNASUR i CELAC w wyniku tendencji rządów Ameryki Łacińskiej w prawo, motywacja ta odegrała prawdopodobnie mniejszą rolę w nałożeniu sankcji na Wenezuelę.
Nie można zaprzeczyć, że są to sankcje zawsze skrzywdzić ludzi. W marcu 2019 r. sekretarz stanu USA Mike Pompeo przyznał, że administracja Trumpa miała nadzieję zaostrzyć kryzys humanitarny w Wenezueli za pomocą sankcji. Powiedział: „Koło się zacieśnia, kryzys humanitarny narasta z godziny na godzinę. (…) Można zobaczyć rosnący ból i cierpienie, na które cierpi naród Wenezueli”. Sankcje nie obaliły jednak demokratycznie wybranego rządu Maduro ani żadnego innego rządu obleganego blokadą. W swoim eseju argumentujesz, że nakładając sankcje, Stany Zjednoczone w rzeczywistości mają na celu wymuszenie „otwarcia” bardziej suwerennych krajów na interesy międzynarodowego kapitału. Czy możesz wyjaśnić tę hipotezę?
Kiedy wspomniałem, że jednym z głównych celów Stanów Zjednoczonych jest podważanie antyneoliberalnej i socjalistycznej polityki Wenezueli, myślę, że Waszyngton ma na myśli dwa cele poboczne. Po pierwsze, chce zapobiec temu, aby kraj taki jak Wenezuela stał się antykapitalistyczną alternatywą dla dominującego paradygmatu, to znaczy zapobiec ewentualnemu „dobremu przykładowi”, który mógłby zainspirować ludzi w innych krajach do podążania podobną drogą. Po drugie, chce także mieć pewność, że zasoby Wenezueli, głównie rezerwy ropy naftowej, będą dostępne dla kapitału ponadnarodowego.
Wchodzimy tutaj w wewnętrzną lewicową debatę na temat tego, czy Stany Zjednoczone realizują interesy kapitału ponadnarodowego, czy kapitału amerykańskiego. Być może jest to zbyt skomplikowana debata, aby się w nią wdawać, ale chciałbym po prostu powiedzieć, że argument, że rząd USA realizuje interesy kapitału ponadnarodowego, wydaje mi się bardziej przekonujący. Ponieważ większość kapitału jest całkowicie powiązana i nie ma tak naprawdę siedziby w żadnym kraju, rząd USA nie przejmuje się zbytnio tym, czy BP (brytyjski), Exxon-Mobil (amerykański), Total (francuski) czy Eni (włoski) mają swobodny dostęp do wenezuelskiej ropy, o ile kapitał ponadnarodowy będzie miał do niej nieograniczony dostęp. Historycznie rzecz biorąc, widzimy, że dotyczy to wszystkich krajów, w których interweniowały Stany Zjednoczone. Oznacza to, że Stany Zjednoczone niemal samodzielnie stworzyły porządek międzynarodowy, w którym podstawową zasadą jest dominacja i swobodny przepływ kapitału ponadnarodowego. Kraje, które opierają się temu międzynarodowemu porządkowi, są zmuszane do podporządkowania się albo poprzez zastosowanie działań wojennych czwartej generacji, albo, jeśli nie podejmują zbyt intensywnej walki, za pośrednictwem MFW, Banku Światowego i Światowej Organizacji Handlu.
Czy można argumentować, że w przypadku Wenezueli polityka ta w pewnym stopniu odniosła sukces, ponieważ w ciągu ostatnich kilku lat rząd skierował się w stronę liberalizacji gospodarczej gospodarki?
Tak, myślę, że to uzasadniony argument. Mam na myśli, że amerykańskie sankcje zdusiły Wenezuelę do tego stopnia, że rząd desperacko potrzebuje kapitału. W przeważającej części potrzebuje kapitału, aby odbudować swój przemysł naftowy, co wymaga ogromnych rocznych inwestycji w celu utrzymania przepływu ropy i dalszej rafinacji ropy. Nie mogę wnikać w zawiłości wenezuelskiej polityki gospodarczej i myślę, że można powiedzieć, że możliwa byłaby liberalizacja sektora naftowego w celach inwestycyjnych, przy jednoczesnym utrzymaniu innych, bardziej socjalistycznych polityk gospodarczych. Być może.
Wydawać by się mogło, że sankcje rzeczywiście funkcjonują (paradoksalnie) w ten sposób, że kraje objęte sankcjami zbliżą się do siebie. W rzeczywistości w przypadku Wenezueli naród karaibski wzmocnił więzi z sojusznikami, takimi jak Rosja, Iran i Chiny, a także oczywiście Kuba. Czy sankcje mogą obrócić się przeciwko interesom USA?
Tak, istnieje kilka sposobów, w jakie nałożenie sankcji może zakończyć się odwrotnym skutkiem od pierwotnego zamierzenia, co sprawia, że zastanawiasz się, dlaczego Stany Zjednoczone nadal je ścigają. Po pierwsze, jest to rozwiązanie, o którym wspomniałeś, polegające na zbliżeniu do siebie krajów objętych sankcjami w formie umów o współpracy.
Po drugie, ściśle powiązane z pierwszym, zacieśnienie współpracy Wenezueli, Rosji, Chin, Iranu itd. oznacza, że potencjalnie tworzy ona projekt kontrhegemoniczny w opozycji do hegemonii USA. Mówi się na przykład o stworzeniu alternatywy dla dolara amerykańskiego jako światowej waluty rezerwowej. Gdyby tak się stało, znacznie osłabiłoby to hegemonię gospodarczą USA. Ponadto kraje te coraz częściej pełnią rolę bloku w instytucjach wielostronnych, takich jak Organizacja Narodów Zjednoczonych.
Po trzecie, niektóre badania wykazały, że kraje objęte sankcjami stają się bardziej niezależne od Stanów Zjednoczonych, co sprzyja ich rozwojowi gospodarczemu. Zdaniem ekonomisty, wydaje się to szczególnie widoczne w przypadku sankcji nałożonych na Rosję Pokazał to James K. Galbraith. Twierdzę, że tak samo było, w nieco ograniczonym stopniu, w przypadku Wenezueli, gdzie sankcje zmusiły kraj do większej samowystarczalności w zakresie produkcji rolnej, do czego zawsze dążył Chávez, ale czego nigdy nie udało się osiągnąć podczas jego prezydentury.
Po czwarte – i to jest całkowicie sprzeczne z pierwotnym zamierzeniem sankcji – jest to, że mają one tendencję do wzmacniania ręki docelowego rządu. Przeprowadzono wiele badań z zakresu nauk politycznych, które pokazują, że sankcje czynią społeczeństwo bardziej zależnym od rządu centralnego w zakresie dystrybucji towarów i usług, co oznacza, że sankcje wzmacniają, a nie osłabiają rząd. Dzieje się tak szczególnie w przypadku, gdy celem sankcji jest zmiana reżimu, jak ma to miejsce w większości sytuacji, ponieważ rząd nie zamierza niczego ustąpić, gdy stawką jest jego własne przetrwanie.
Wracając na krótko do pytania, dlaczego Stany Zjednoczone w dalszym ciągu nakładają sankcje, mimo że mają one skutek odwrotny do zadeklarowanych celów, myślę, że dzięki temu staje się jasne, że sankcje nie mają żadnego związku z wyznaczonymi celami. Zamiast tego uważam, że głównym prawdziwym celem jest uczynienie dotkniętego kraju tak nieopłacalnym ekonomicznie, aby stał się plakatem wyjaśniającym, dlaczego „socjalizm jest niewykonalny” – przynajmniej w przypadku krajów takich jak Wenezuela czy Kuba.
Kończysz swój rozdział argumentem, że ważne jest, aby ludzie zrozumieli „niszczycielskie i wojenne skutki” sankcji oraz aby ludzie wiedzieli, że naruszają prawo międzynarodowe, a nawet prawo USA. Krótko mówiąc, jak udowodnić, że sankcje są nielegalne?
Chociaż prawdą jest, że sankcje są nielegalne na wielu poziomach, najpierw chcę zaznaczyć, że niestety nie ma również żadnego mechanizmu egzekwowania prawa, który pozwalałby pociągnąć do odpowiedzialności osoby naruszające przepisy, takie jak Stany Zjednoczone.
Z punktu widzenia prawa międzynarodowego sankcje naruszają Kartę Narodów Zjednoczonych (art. 2.4 ust. 19), która jasno stwierdza, że użycie jednostronnej siły jest nielegalne. Oczywiście Stany Zjednoczone twierdzą, że sankcje nie stanowią użycia siły, co moim zdaniem wydaje się absurdalne. Konwencje genewskie i haskie zabraniają także stosowania kar zbiorowych. Biorąc pod uwagę oświadczenie Pompeo, które zacytowałeś wcześniej, nie będzie przesadą stwierdzenie, że sankcje stanowią formę kary zbiorowej. Następnie Karta Organizacji Państw Amerykańskich (OAS) (artykuł XNUMX) stanowi, że wszystkim krajom członkowskim zabrania się ingerowania w wewnętrzne sprawy gospodarcze innego kraju członkowskiego.
Jeśli chodzi o prawo krajowe Stanów Zjednoczonych, głównym środkiem nakładania sankcji jest ustawa o międzynarodowych nadzwyczajnych uprawnieniach gospodarczych z 1977 r., która wymaga od prezydenta zaświadczenia, że kraj, na który Stany Zjednoczone zamierzają nałożyć sankcje, zostanie uznany za „niezwykłe i nadzwyczajne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych." Prezydent Barack Obama wydał tę deklarację dotyczącą Wenezueli w 2015 r. i od tego czasu jest ona odnawiana przez każdego prezydenta co roku. Jednak dla każdego, kto ma więcej niż połowę mózgu, powinno być oczywiste, że Wenezuela nie stanowi takiego zagrożenia dla Stanów Zjednoczonych. Innymi słowy, oświadczenie jest w sposób oczywisty fałszywe, a tym samym nie jest spełniony prawny wymóg nakładania sankcji. Niestety jednak sądy amerykańskie zupełnie niechętnie zajmują się kwestiami związanymi z polityką zagraniczną, gdyż uważa się je za wyłączną prerogatywę Białego Domu i Kongresu.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna