Niedawno wróciłem z irackiego Kurdystanu, gdzie spędziłem kilka tygodni, prowadząc dochodzenie w sprawie grupy Państwa Islamskiego (IS). Pracując głównie w okolicach Sulaymaniyah i Dohuk, nie mogłem nie zauważyć wielu cech społecznych i kulturowych, które mnie nieco zaskoczyły.
Biorąc pod uwagę to, co dzieje się tuż obok w Syrii, poziom antysyryjskiego rasizmu naprawdę mnie zaskoczył. Prawie codziennie spotykałem się z takimi uprzedzeniami. Taksówkarz zażartował w As-Sulajmanijja: „Ci Syryjczycy rujnują nasz kraj”. Inny taksówkarz był dość zły na syryjskie dzieci, które myły szyby samochodów i sprzedawały pinezkę. „To brudne dzieci”. powiedział. Niezwykłe było to, że o osobach wewnętrznie przesiedlonych pochodzenia irackiego lub syryjsko-arabskiego, które uciekły do irackiego Kurdystanu, mówiono takim językiem.
Nie tylko taksówkarze. W budynku gubernatorstwa Sulaymaniyah funkcjonariusz uznał za stosowne przygotować nas do rozmów w okolicznych obozach dla uchodźców. Powiedziała mi dosłownie, że syryjscy uchodźcy „na wszystko narzekają”. W innym mieście komendant policji był zdziwiony i zawiedziony, że wraz z kolegami staraliśmy się o pozwolenie na pracę w obozie dla syryjskich uchodźców. Szef polityki stwierdził: „Ale to są uchodźcy z Syrii!” W jego głosie nie brakowało pogardy.
Byłem w pełni świadomy, że kurdyjski nacjonalizm flirtuje z wysoce wątpliwym portretem Arabów, Persów i Turków. W irackim Kurdystanie byłem zaskoczony, jak powszechne wydawały się niektóre z tych postaw.
Coś, czego nie wiedziałem przed pobytem w irackim Kurdystanie, to poziom konserwatyzmu w życiu społecznym. Mój kolega, Airin Bahmani, zadał mi pytanie w ogromnej restauracji w Sulaymaniyah: „Rozejrzyj się wokół siebie. Nie ma tu zbyt wielu kobiet? W ogromnej jadalni pełnej ludzi była dosłownie jedyną kobietą.
Bahmani kilkakrotnie dokonywał porównań do Iranu. W Iranie kobiety nie są ani de iure, ani de facto równe mężczyznom. W irackim Kurdystanie kobiety de jure są w pewnym stopniu równe mężczyznom, choć de facto są prawie równe. Bahmani podkreślił, że w irackim Kurdystanie nie jest to kwestia ustawodawstwa, ale jednej z norm kulturowych. Na otwartych przestrzeniach często nie było widać kobiet.
Korupcja, nepotyzm czy cenzura nie były rzadkimi zjawiskami w irackim Kurdystanie. Szef policji chciał, żebyśmy go przekonali, aby wpuścił nas do obozu dla uchodźców po tym, jak otrzymaliśmy już oficjalne pozwolenia od urzędników gubernatora Sulaymaniyah. Częścią procesu perswazji było to, że ujawnialiśmy szefowi policji każde pytanie, które planowaliśmy zadać. Gdy już przekazaliśmy mu to, co chciał usłyszeć, niechętnie pobłogosławił nas swoją aprobatą.
Jeszcze bardziej wymownym przypadkiem była nasza próba dotarcia do Sinjar. Po tym, jak urzędnicy Rządu Regionalnego Kurdystanu (KRG) na punkcie kontrolnym dwukrotnie arbitralnie odmówili nam wpuszczenia, nasz przyjaciel mający dobre kontakty wykonał kilka telefonów do odpowiednich władz w Sulaymaniyah. Jeden z nich należał do najbardziej wpływowych i wysokich rangą urzędników w Sulaymaniyah, którego tożsamości na razie nie zdradzę. Nasz kontakt przedstawił naszą sprawę w sprawie tego wysokiego urzędnika. Urzędnik odpowiedział, że KRG nie może zbyt łatwo pozwalać reporterom na tereny kontrolowane przez PKK. Przynajmniej był szczery.
Uzyskanie pozwoleń na dostęp do obozów dla uchodźców i pracę w nich trwało kilka dni. Kiedy czekaliśmy przed komisariatem policji, aż w końcu pojawi się szef policji, inny nasz kontakt opowiedział nam pouczającą historię. Ma przyjaciela, który w 2014 r. musiał uciekać przed natarciem Państwa Islamskiego. Osoba ta jest Irakijczykiem pochodzenia arabskiego. Ponad miesiąc czekał na zalegalizowanie swojego statusu w irackim Kurdystanie jako osoby wewnętrznie przesiedlonej. Codziennie przyjeżdżał na komisariat. Nic. Nie ma usługi. Urzędnicy po prostu kazali mu czekać. Któregoś dnia nasz kontakt zdecydował, że osobiście porozmawia z komendantem policji, ponieważ są znajomymi. Nasz kontakt przedstawił sprawę szefowi policji. Komendant policji nie zwrócił uwagi na fakty; raczej po prostu zapytał, czy nasz kontakt zna tę osobę. Nasz kontakt odpowiedział twierdząco. Następnie szef policji odpowiedział: „OK, gotowe”.
Nie różni się to zbytnio od sposobu działania sporej liczby aparatów państwowych na Bliskim Wschodzie.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna