Po ujawnieniu informacji o znęcaniu się i torturach wobec więźniów w więzieniu w Abu Ghraib w wirze apologii, kontrowersji i debat udało się uniknąć podstawowej prawdy: okupacja jest w zasadzie jedną wielką zbrodnią wojenną i nie ma już sposobu, aby tak się stało. nic innego, jak tylko zbrodnię wojenną i dlatego należy to teraz zakończyć; nie zostać naprawione, nie udoskonalone, nie utrzymane na obecnym kursie. Zakończone.
Jako uznana na arenie międzynarodowej siła okupacyjna w Iraku, Stany Zjednoczone i inni członkowie koalicji są zobowiązani na mocy art Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ 1483 z dnia 22 maja 2003 r. o „promowaniu dobra narodu irackiego poprzez skuteczne administrowanie terytorium, w tym w szczególności pracę na rzecz przywrócenia warunków bezpieczeństwa i stabilności oraz stworzenia warunków, w których naród iracki będzie mógł swobodnie decydować o swoim przyszłość polityczna.” Mówiąc szerzej, rezolucja wzywa również koalicję do „pełnego przestrzegania zobowiązań wynikających z prawa międzynarodowego”. Oznacza to, że koalicja – w praktyce Amerykanie i Brytyjczycy – musi zapewnić humanitarne traktowanie ludności cywilnej (zgodnie z art. 27 IV Konwencji Genewskiej) i pozwolić, aby życie w Iraku trwało w możliwie największym stopniu niezakłócone jej obecnością.
Jednocześnie musi zapewnić porządek publiczny, bezpieczeństwo i dobro narodu irackiego. obejmuje to wykorzystywanie wszelkich środków, którymi dysponuje, w celu zaspokojenia podstawowych potrzeb żywnościowych (art. 50), zdrowotnych (m.in. art. 20, 50, 55, 56 i 59) oraz potrzeb edukacyjnych (art. 50) ludności. Co więcej, art. 68 i 69 Protokołu 1 Konwencji Genewskich (który jest akceptowany przez Stany Zjednoczone jako zwyczajowe prawo międzynarodowe, mimo że nie podpisały Protokołu) potwierdzają jako obowiązek centralny zapewnienie opieki medycznej, dodając wymóg zapewnienia „odzieży, pościeli, środków schronienia i innych artykułów niezbędnych do przetrwania ludności cywilnej”.
Problem ewentualnych systematycznych zbrodni wojennych Stanów Zjednoczonych i koalicji był w ostatnich miesiącach poruszany w prasie zagranicznej i spowodował, że bezpośrednie oskarżenia przez zwykle ostrożne organizacje praw człowieka, takie jak Amnesty International i Human Rights Watch. Skoro mowa o okupantach, raport z kwietnia Amnesty International w sprawie sytuacji w zakresie praw człowieka w Iraku wyjaśnia: „Zgodnie z międzynarodowym prawem humanitarnym ich obowiązkiem jako mocarstw okupacyjnych było utrzymanie i przywracanie porządku publicznego oraz zapewnianie żywności, opieki medycznej i pomocy humanitarnej. Nie dopełnili tego obowiązku, w wyniku czego miliony Irakijczyków stanęły w obliczu poważnych zagrożeń dla ich zdrowia i bezpieczeństwa”.
Jeśli zagrożone są miliony, tysiące z pewnością umrą. Część z tego sama doświadczyłam podczas niedawnej wizyty w Iraku i zwiedzania rozpaczliwie głodujących szpitali, klinik, szkół i biednych dzielnic Bagdadu. Jak wyjaśnia profesor prawa międzynarodowego i autor Victor Conde, w przypadku każdej śmierci spowodowanej zepsutym systemem opieki zdrowotnej, który można było naprawić przy skromnych nakładach pieniędzy, materiałów i wysiłku, celowe kierowanie karetek pogotowialub zapobieganie lub opóźnienia w otrzymaniu opieki medycznej, jak miało to miejsce podczas walk w Faludży i przy wielu innych okazjach, Stany Zjednoczone przekraczają granicę pomiędzy „zwykłym” naruszeniem międzynarodowego prawa humanitarnego (w szczególności artykułów 17–19 4. Konwencji Genewskiej) a Komisją rzeczywistych zbrodni wojennych. Definiuje się je jako poważne naruszenia 4. Konwencji Genewskiej, jak opisano w artykule 147, w tym „umyślne zabijanie, tortury lub nieludzkie traktowanie, w tym… umyślne powodowanie wielkiego cierpienia lub poważnych obrażeń ciała lub zdrowia, bezprawną deportację lub przekazywanie lub bezprawne przetrzymywanie osoby podlegającej ochronie… lub umyślne pozbawienie osoby podlegającej ochronie prawa do sprawiedliwego i prawidłowego procesu… branie zakładników oraz rozległe niszczenie i przywłaszczanie mienia, nieuzasadnione koniecznością wojskową i dokonywane bezprawnie i bezmyślnie”.
Choć kwestia zbrodni wojennych w samym Iraku jest niemal nieunikniona i była przedmiotem wielu dyskusji za granicą, amerykańskie media w dużej mierze unikały tej kwestii. Przeszukałem archiwum nt New York TimesThe Los Angeles Timesi Washington Post bezskutecznie pojawił się jakikolwiek artykuł poruszający tę kwestię merytorycznie; CNN i Christian Science Monitor czasami o tym dyskutowałem, ale tylko w postępowych webzinach lub na blogach można znaleźć bardziej szczegółowe omówienie tej kwestii.
Biorąc pod uwagę brak relacji na temat tak ważnej kwestii, być może Amerykanie powinni poświęcić chwilę, następnym razem, gdy będą online, na lekturę IV Konwencja Genewska. Albo po prostu czytali podręcznik polowy armii amerykańskiej 27-10. Jeśli założymy, że wśród tysięcy osób przebywających w więzieniach koalicyjnych znaczna liczba to nie tylko cywile arbitralnie przetrzymywani w dzielnicach rzekomych powstańców (co prawdopodobnie nie jest dobrym założeniem), wówczas niniejszy podręcznik jasno definiuje więźniów, takich jak ci w niesławne zdjęcia Abu Ghraib jako „jeńców wojennych”, ponieważ armia uważa „członków innych bojówek i członków innych korpusów ochotniczych, w tym członków zorganizowanych ruchów oporu” (art. 61 ust. 2) za objętych tą kategorią.
Dlatego też „zmiękczanie ich” na potrzeby przesłuchania, jak twierdzi kilku żołnierzy oskarżonych obecnie o znęcanie się, otrzymało rozkaz (czy tylko o to poproszono?), jest wyraźnie zabronione zarówno zgodnie z prawem wojskowym Stanów Zjednoczonych, jak i 4. Konwencją Genewską . Jednak zarówno amerykańskie, jak i brytyjskie siły zbrojne to zrobiły specjalne obozy szkoleniowe uczyć personel wywiadu wojskowego technik – o kryptonimie „R2I” (Opór przed przesłuchaniem) – aby robił dokładnie to samo, co zrobiono w Abu Ghraib. Innymi słowy, dosłownie szkolą swoich żołnierzy, aby popełniali zbrodnie wojenne w ramach normalnej praktyki wojennej.
Tu nie chodzi o to, że żołnierze przekraczają swoje uprawnienia. Chodzi o to, aby naczelny dowódca sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych wraz z jego najwyższymi dowódcami i urzędnikami cywilnymi był odpowiedzialny za system wojskowy, który raz uruchomiony nie może nie dopuszczać się systematycznych naruszeń prawa humanitarnego. Bez dokonywania absurdalnych porównań między prezydentem Bushem a Slobodanem Miloszeviciem czy Saddamem Husajnem, ta sama logika i prawa międzynarodowe, które skłoniły USA do wspierania ich pojmania i procesów, mogą narazić zarówno prezydenta Busha, jak i premiera Tony’ego Blaira na ryzyko oskarżenia za systematyczne popełnianie zbrodni wojennych przez siły zbrojne i personel cywilny pod ich dowództwem.
Rzeczywiście, na długo przed rozpowszechnieniem zdjęć tortur, w porannej gazecie pojawiały się dowody zbrodni wojennych, dla tych, którzy chcieli je odnotować. Weźmy tylko jeden przykład: w trakcie negocjacji o zawieszeniu broni w mieście Faludży doraźna uwaga amerykańskich dowódców mogła zaalarmować Amerykanów o popełnianiu zbrodni wojennych przez ich żołnierzy. Wyjaśniając reporterom, że zaczną „wpuszczać zaopatrzenie medyczne i pomocowe” po dwóch tygodniach, w których główny szpital również był zamknięty i personelowi medycznemu zakazano wjazdu do miasta, dowódcy piechoty morskiej w sposób dorozumiany przyznali, że w rzeczywistości zapobiegli tym dostaw do miasta, w związku z czym do tego momentu stanowiło „poważne naruszenie” artykułów 55 i 147 4. Konwencji Genewskiej. Artykuły te, tak istotne dla ochrony ludności cywilnej w czasie wojny, podkreślają, że „w najszerszym zakresie dostępnych środków Mocarstwo Okupacyjne ma obowiązek zapewnić ludności żywność i środki medyczne; powinna w szczególności sprowadzać niezbędną żywność, zapasy medyczne i inne artykuły, jeżeli zasoby okupowanego terytorium są niewystarczające”. Nie tylko zapobieganie opiece medycznej jest zabronione, ale wszelkie zgony powstałe w wyniku takiego działania są uważane za zbrodnie wojenne.
Smutna rzeczywistość jest taka, że nie da się zignorować dowodów systematycznych zbrodni wojennych w Iraku, zwłaszcza gdy się to robi in Irak. Od opłakanego stanu szpitali w kraju, przez tortury w Abu Ghraib – kiedy byłem tam w marcu, rzeczywistość tortur w więzieniu była dla Irakijczyków już starą wiadomością – po niezliczoną liczbę cywilów zabitych przez siły koalicji, nawet podczas najskromniejszych wycieczek kraju pozostawiło człowieka z poczuciem, że Amerykanie i Brytyjczycy nie byli lepsi od Izraelczyków w grze w wojowniczą okupację. Jeszcze przed wybuchem obecnego powstania, podróżując po kraju, trudno było nie odnieść wrażenia, że poziom przemocy stosowanej w celu utrzymania okupacji był główną przyczyną utraty legitymacji przez arabskie dwie trzecie kraju.
I tak dla Irakijczyków i większości reszty świata – ale nie najbardziej zszokowanych Amerykanów – zdjęcia tortur nie ukazały odosobnionego zjawiska; odzwierciedlały one szerszy, dobrze znany problem strukturalny (którego sednem było popełnianie „zbrodni wojennych” w rozumieniu zarówno amerykańskich podręczników wojskowych, jak i prawa międzynarodowego). W rzeczywistości sytuacja stała się tak zła, że specjalny wysłannik ONZ do Iraku Lakdar Brahimi nawiązał do problemu zbrodni wojennych Aktualny tydzień mówiąc o sytuacji w Faludży. Zapytał George'a Stephanopoulousa z ABC News: „Kiedy otaczasz miasto, bombardujesz je, kiedy ludzie nie mogą iść do szpitala, jak to nazywacie?” Rzeczywiście, zaledwie kilka tygodni po rozpoczęciu okupacji grupa belgijskich lekarzy którzy spędzili ostatni rok w Bagdadzie, wyjaśnili, że niezależnie od zbrodni, jaką mogą popełnić Irakijczycy, jako uznani na arenie międzynarodowej wojowniczy okupanci, „obecna katastrofa humanitarna jest całkowicie i wyłącznie odpowiedzialność władz USA i Wielkiej Brytanii.” Już na początku okupacji udokumentowali naruszenia co najmniej kilkunastu artykułów IV Konwencji Genewskiej przez siły koalicyjne (w tym artykułów 4, 10, 12, 15, 21, 35, 36, 41, 45, 47, 48 i 51 ).
W całym kraju, poza walącymi się systemami opieki zdrowotnej, edukacji i infrastruktury, tzw szacuje się, że zginęło ponad dziesięć tysięcy cywilów z rąk sił koalicyjnych wiele z nich z pewnością kwalifikowałoby się jako zbrodnie wojenne w rozumieniu art. 147 IV Konwencji Genewskiej, a także art. 4 statutu Trybunału w Hadze – który został w dużej mierze opracowany przez Stany Zjednoczone jako podstawa procesów zbrodnie wojenne popełnione w byłej Jugosławii i Rwandzie. (Opisuje „bezmyślne niszczenie… lub dewastację nieusprawiedliwioną koniecznością wojskową [oraz] atak lub bombardowanie w jakikolwiek sposób niebronionych miast, wsi, mieszkań lub budynków, [oraz] zajęcie, zniszczenie lub umyślne wyrządzenie szkody instytucjom zajmującym się religią, działalnością charytatywną i edukacją…” jako zbrodnie wojenne). Właściwie to niedawno New York Times artykuł opisujący chrzty żołnierzy amerykańskich na polu bitwy, odbywające się na podwórzu szkoły podstawowej w Faludży zarekwirowanej przez siły amerykańskie, całkowicie pominął fakt, że zajęcie szkoły (nie mówiąc już o uniemożliwieniu uczniom kontynuowania nauki) oznaczałoby, zgodnie z art. 3 statutu Trybunału Haskiego oraz wyżej wymienione artykuły IV Konwencji Genewskiej, należy uznać za zbrodnie wojenne.
Co więcej, co najmniej 8,000 70 Irakijczyków przetrzymuje się bez postawienia zarzutów w obiektach, które wcześniej były więzieniami Saddama, a także w nowych obozach zatrzymań utworzonych przez siły Koalicji, z czego 90–XNUMX% to urzędnicy wywiadu wojskowego koalicji (według Międzynarodowego Czerwonego Krzyża) teraz przyznaję, że prawdopodobnie zostali aresztowani przez pomyłkę. Ponieważ prawie żaden z nich (jeśli w ogóle w ogóle jakikolwiek) z nich nie został oskarżony i skazany za przestępstwo ani nie został zdefiniowany jako jeniec wojenny (wydaje się, że Stany Zjednoczone będą skłonne nadać jedynie irackim żołnierzom schwytanym podczas zeszłorocznej inwazji), ich zatrzymanie jest zbrodnią wojenną na mocy Genewy IV (art. 17, 18, 33 i 147), która stanowi, że „żadna osoba podlegająca ochronie [tj. osoba cywilna] nie może być karana za przestępstwo, którego osobiście nie popełniła. Kary zbiorowe, a także wszelkie środki zastraszenia lub terroryzmu są zabronione”. Zakazane jest także przetrzymywanie krewnych osób poszukiwanych („branie zakładników” w art. 34, 53 i 147) oraz niszczenie domów podejrzanych o powstanie i ich rodzin (art. 147), o czym szeroko mówiono w prasie międzynarodowej, zwłaszcza arabskiej, i ogólnie z większą niechęcią w prasie amerykańskiej, do czego przyznały się siły amerykańskie.
Milczenie większości opozycji politycznej w naszym kraju w sprawie najważniejszych aspektów wojny i okupacji sprawia, że kwestia zbrodni wojennych jest szczególnie szkodliwa dla pozycji Ameryki w świecie. Nawet John Kerry, który dziś może, ale nie musi, być częścią tej opozycji, ale który kiedyś miał odwagę nazwać amerykańskie działania w Wietnamie „zbrodniami wojennymi”, przedstawił jedynie najbardziej stonowaną krytykę amerykańskich działań w Iraku. W rzeczywistości, podobnie jak wielu jego kolegów, wzywał do wysłania jeszcze większej liczby żołnierzy, co, biorąc pod uwagę jego doświadczenie w Wietnamie, z pewnością musi zdać sobie sprawę, że może to oznaczać jedynie więcej zbrodni wojennych i innych naruszeń prawa międzynarodowego. Jeśli chodzi o ruch pokojowy, jest on dziwnie milczący w kwestii zbrodni wojennych. Podczas gdy krytycy skupiają się na „prywatyzacji” więzień wojskowych lub luźnej strukturze dowodzenia jako sprawcach nadużyć, z którymi mamy obecnie do czynienia, ogólnie rzecz biorąc, okupowanie cudzych krajów jest z natury przedsięwzięciem przestępczym, które wymaga coraz bardziej brutalnych i odczłowieczających środków, aby utrzymać zajęci i nie mniej ważni okupanci, w kolejce.
Kiedy jestem poza Stanami Zjednoczonymi, czy to w świecie muzułmańskim, w Europie, czy niemal gdziekolwiek indziej, ludzie niezmiennie pytają mnie, dlaczego Amerykanów nie obchodzi, że ich kraj narusza zasady prawa międzynarodowego, które Stany Zjednoczone pomogły opracować. Niektórzy mogą powiedzieć, że to niesprawiedliwe, że to okupanci, a nie okupowani, są jedynymi, którzy spotykają się z międzynarodowym potępieniem, a nawet ściganiem za przemoc. W rzeczywistości, podlegając międzynarodowemu prawu humanitarnemu Iraccy cywile nie mają obowiązku lojalności wobec władzy okupacyjnej, międzynarodowe prawo humanitarne zabrania im również gwałtownego stawiania oporu okupacji lub prób wyzwolenia Iraku, oraz zgodnie z art. 5 IV Konwencji Genewskiej mogą bowiem zostać zatrzymani przez koalicję, jeśli są „zdecydowanie podejrzani” o angażowanie się w brutalną opozycję.
Jednak niezależnie od tego, jak krwawe lub zbrodnicze były działania irackiej rebelii, na koalicji, jako uznanej międzynarodowo mocy okupacyjnej Iraku, ciąży obowiązek postępowania ściśle według prawa międzynarodowego. W tym kontekście wyrazy „wstrętu” lub nawet przeprosiny, niezależnie od tego, jak powoli nadchodzą, ze strony prezydenta Busha lub premiera Blaira, czy też obietnice „niezależnych” śledztw przez osoby powiązane z władzami okupacyjnymi są bez znaczenia, podczas gdy przyznanie, że nadużycia w Abu Ghraib są „systematyczne” wprowadzają w błąd, jeśli system, o którym mowa, dotyczy jedynie systemu więziennictwa, a nie całego zawodu.
W rzeczywistości reszta świata nie tylko siedzi i patrzy na rozwój wydarzeń. Podejmowano już próby postawienia w stan oskarżenia amerykańskich dowódców wojskowych przed belgijskimi sądami w oparciu o obowiązujące w tym kraju prawo „powszechnej kompetencji”, chociaż naciski polityczne uniemożliwiły dalsze prowadzenie sprawy. Postępowi prawnicy międzynarodowi rozważają co najmniej trzy inne sposoby pociągnięcia do odpowiedzialności amerykańskich, koalicyjnych (i nie zapominajmy, irackich) sprawców zbrodni wojennych. Jeśli się powiedzie, mogą one poważnie zaszkodzić wiarygodności Ameryki w dającej się przewidzieć przyszłości.
Pierwszym z nich byłby akt oskarżenia Tony’ego Blaira i innych wyższych urzędników brytyjskich przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym, którego Wielka Brytania, w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, pozostaje sygnatariuszem. Kilku międzynarodowych prawników, z którymi rozmawiałem, uważa, że prezydent Bush i inni amerykańscy urzędnicy mogliby w rzeczywistości zostać wymienieni jako współspiskowcy i/lub sprawcy wszelkich przestępstw, o które Blair i jego podwładni mogliby zostać oskarżeni, na podstawie artykułu 25 rzymskiego traktatu MTK, pomimo szeroko zakrojonych wysiłków administracji Busha na kilka miesięcy przed inwazją, aby zmusić UE (i inne kraje na całym świecie) do przyznać „całkowite zwolnienie” spod ścigania przez MTK wszystkim amerykańskim cywilom i personelowi wojskowemu. Drugim byłoby przekonanie Zgromadzenia Ogólnego ONZ do zwołania trybunału ds. zbrodni wojennych (lub przynajmniej Komisji Prawdy) w celu zbadania nadużyć popełnianych przez siły koalicyjne i rebeliantów. Wreszcie oskarżenia o zbrodnie wojenne można by wnieść tutaj, w USA, na mocy federalnych ustaw dotyczących zbrodni wojennych. Jeżeli Departament Sprawiedliwości (co jest prawdopodobne) odmówił wszczęcia takiego śledztwa, powodowie nadal mogliby pozwać do sądu federalnego, aby go do tego zmusić. A gdyby zdominowane przez Republikanów sądy odmówiły zarządzenia śledztwa, tylko jeszcze bardziej wzmocniłoby to światowe przekonanie, że Stany Zjednoczone działają według podwójnych standardów w Iraku i na całym świecie.
Biorąc pod uwagę możliwości, dlaczego ruch pokojowy nie zajmuje się tą sprawą? Z pewnością nie może tak być, ponieważ nie ma to związku z szerszymi kwestiami pokoju i sprawiedliwości w Iraku. Jak Voltaire przypomniał nam ponad 250 lat temu: „Ci, którzy potrafią wmówić wam absurdy, nakłonią was do popełnienia okrucieństw… Dopóki wierzymy w absurdy, będziemy popełniać okrucieństwa”. Innymi słowy, dopóki okupacja Iraku będzie opierać się na absurdach sprzedawanych nam przez rządy Busha i Blaira, sama jej struktura sprawi, że okrucieństwa staną się niezbędną częścią funkcjonowania wprowadzonego przez nią systemu. I tak długo, jak Amerykanie będą nadal wierzyć w absurdy stojące za znacznie szerszą „wojną z terroryzmem”, będą w dalszym ciągu wspólnikami międzynarodowych zbrodni, a także coraz częstszych naruszeń praw swoich współobywateli – i to na wielką skalę przy tym.
Co szkodliwe dla wizerunku i wiarygodności Stanów Zjednoczonych, miliony ludzi na całym świecie – tak, podjudzane przez Al-Dżazirę (która w coraz większym stopniu przypomina arabski odpowiednik Fox News), ale także informowane przez BBC, Le Monde czy al-Hayat — będzie wierzyć, że Stany Zjednoczone uzurpowały sobie prawo do angażowania się w praktyki, które słusznie potępiają, gdy są one popełniane przez inne państwa, które określają jako wrogowie. Jeśli takie postrzeganie i kształtująca je rzeczywistość nie ulegną wkrótce zmianie, nie tylko Irak popadnie w ruinę chaos i przemocy na dużą skalę, z czego – jeśli przeszłe wojny wyzwoleńcze są jakąkolwiek wskazówką – ujawnienie się zajmie lata, lecz szersza wojna z terroryzmem, na rzecz której Irak był rzekomo okupowany, z pewnością zostanie przegrana, co będzie miało poważne konsekwencje dla cały świat.
Mark LeVine, adiunkt historii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Irvine, jest współredaktorem, wraz z Pilar Perez i Viggo Mortensenem, książki pt. Twilight of Empire: Reakcje na okupację (Percewal Prasa, 2003) i autorka nadchodzącego wydania Dlaczego nas nie nienawidzą: islam i świat w dobie globalizacji (Publikacje Oneworld, 2004).
[Ten artykuł ukazał się po raz pierwszy w dniu Tomdispatch.com, blog internetowy Nation Institute, który oferuje stały dopływ alternatywnych źródeł, wiadomości i opinii Toma Engelhardta, wieloletniego redaktora działu wydawniczego i autora książki Koniec kultury zwycięstwa i Ostatnie dni wydawnictwa.]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna