NKTOŚ WIE, co stało się z zaginionym listem klimatycznym. Wiadomo jedynie tyle: Alaa Abd El Fattah, prawdopodobnie najważniejszy więzień polityczny w Egipcie, napisał to w zeszłym miesiącu podczas strajku głodowego w swojej celi w Kairze. Chodziło, jak wyjaśnił później, „o globalne ocieplenie w związku z wiadomościami z Pakistanu”. Martwił się o epickie powodzie przesiedlony 33 miliony ludzi w szczytowym okresie i co ten kataklizm przepowiedział na temat trudności klimatycznych i marnej reakcji państw na przyszłość.
Imię Abd El Fattaha – wizjonera technologa i poszukującego intelektualisty – wraz z hashtagiem #FreeAlaa – stało się równoznaczny wraz z rewolucją prodemokratyczną w 2011 r., która zamieniła plac Tahrir w Kairze w wzburzone morze młodych ludzi, co zakończyło trzydziestoletnie rządy egipskiego dyktatora Hosniego Mubaraka. Przez ostatnią dekadę Alaa niemal nieprzerwanie przebywał za kratami i raz w tygodniu mógł wysyłać i odbierać listy. Na początku tego roku opublikowano zbiór jego poetyckich i proroczych pism więziennych, cieszący się dużą popularnością książka„Jeszcze nie zostaliście pokonani”.
Rodzina i przyjaciele Alai żyją dla tych cotygodniowych listów. Zwłaszcza od 2 kwietnia, kiedy rozpoczął strajk głodowy, spożywając początkowo tylko wodę i sól, a potem już tylko 100 kalorii dziennie (organizm potrzebuje blisko 2,000). Strajk Alaa jest protestem przeciwko jego skandalicznemu uwięzieniu za przestępstwo „rozpowszechniania fałszywych wiadomości” – rzekomo dlatego, że udostępnił na Facebooku post na temat torturowania innego więźnia. Wszyscy jednak wiedzą, że przebywa w więzieniu, aby wysłać wiadomość przyszłym młodym rewolucjonistom, którym w głowach krążą demokratyczne marzenia. Swoim strajkiem Alaa próbuje wywrzeć presję na swoich strażnikach, aby przyznali ważne ustępstwa, w tym dostęp do konsulatu brytyjskiego. Matka Alai urodziła się w Anglii, dzięki czemu pod koniec ubiegłego roku mógł uzyskać obywatelstwo brytyjskie. Jego strażnicy do tej pory odmawiali, więc Alaa nadal marnieje. „Stał się szkieletem o jasnym umyśle” – powiedziała niedawno jego siostra Mona Seif.
Im dłużej trwa strajk głodowy, tym cenniejsze stają się cotygodniowe listy. Dla jego rodziny są po prostu dowodem życia. Jednak w tygodniu, w którym pisał o załamaniu klimatycznym, list nigdy nie dotarł do matki Alai, Laili Soueif, obrończyni praw człowieka i intelektualistki samej w sobie. Być może, jak spekulował w późniejszej korespondencji do niej, jego strażnik „rozlał kawę na list”. Bardziej prawdopodobne, że uznano, że porusza on zakazaną „wysoką politykę” – chociaż Alaa twierdzi, że starał się nie wspomnieć o rządzie egipskim ani nawet o „nadchodzącej konferencji”.
Ten ostatni szczegół jest ważny. Jest to nawiązanie do faktu, że za niecały miesiąc, począwszy od 6 listopada, egipski Szarm el-Szejk będzie gospodarzem tegorocznego szczytu klimatycznego Organizacji Narodów Zjednoczonych, znanego jako COP27, podobnie jak inne miasta, takie jak Glasgow, Paryż i Durban. zrobione w przeszłości. Dziesiątki tysięcy delegatów – światowych przywódców, ministrów, wysłanników, mianowanych biurokratów, a także działaczy klimatycznych, obserwatorów organizacji pozarządowych i dziennikarzy – zejdzie do nadmorskiego kurortu z piersiami ozdobionymi smyczami i kolorowymi plakietkami.
Dlatego ten zaginiony list jest tak znaczący. Jest coś nieznośnie poruszającego w myśli, że Alaa – pomimo dekady upokorzeń, jakich doznał on i jego rodzina – siedzi w celi i myśli o ocieplającym się świecie. Oto on, powoli umierający z głodu, ale wciąż martwiący się powodziami w Pakistanie i ekstremizmem w Indiach oraz załamaniem waluty w Wielkiej Brytanii i Kandydatura Luli na prezydenta w Brazylii, o których wspomina w jego ostatnich listach, którymi podzieliła się ze mną jego rodzina.
Jest w tym też, szczerze mówiąc, coś zawstydzającego, coś, co może zatrzymać każdego, kto wybiera się do Szarm el-Szejk. Bo chociaż Alaa myśli o świecie, wcale nie jest jasne, czy świat, który wkrótce przybędzie do Egiptu na szczyt klimatyczny, dużo myśli o Alaa. Albo o szacunkowa 60,000 XNUMX innych więźniów politycznych za kratami w Egipcie, gdzie według doniesień barbarzyńskie formy tortur mają miejsce w „linia produkcyjna.” Albo o egipskich działaczach na rzecz praw człowieka i ochrony środowiska, a także krytycznych dziennikarzach i naukowcach, którzy byli nękani, szpiegowani i którym zakazano podróżowania w ramach działań Human Rights Watch Połączenia „Ogólna atmosfera strachu” w Egipcie i „bezlitosną rozprawę ze społeczeństwem obywatelskim”.
Reżim egipski pragnie uczcić swoje święto urzędnik „młodzieżowi liderzy” klimatyczni, trzymając ich jako symbole nadziei w walce z ociepleniem (wiele dwulicowych rządów lubi wykorzystywać młodych ludzi jako rekwizyty klimatyczne). Trudno jednak nie myśleć o odważnych młodych przywódcach Arabskiej Wiosny, wielu z nich przedwcześnie postarzało się w wyniku ponad dziesięciu lat przemocy i molestowania ze strony państwa, systemów hojnie bankrolled dzięki pomocy wojskowej mocarstw zachodnich, zwłaszcza Stany Zjednoczone To prawie tak, jakby tych aktywistów właśnie zastąpiono nowszymi, mniej kłopotliwymi modelami.
„Jestem duchem minionej wiosny” – Alaa napisał o sobie w 2019 roku.
Ten duch będzie nawiedzał nadchodzący szczyt, wywołując dreszcze w każdym jego szczytnym słowie. Ciche pytanie, jakie się nasuwa, jest surowe: jeśli międzynarodowa solidarność jest zbyt słaba, aby ocalić Alaę – kultowy symbol wyzwoleńczych marzeń pokolenia – jaką mamy nadzieję na ocalenie nadającego się do zamieszkania domu?
W którym momencie mówimy „dość”?
Mohammed Rafi Arefin, adiunkt geografii na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej, który badał politykę ochrony środowiska w miastach w Egipcie, zwraca uwagę, że „każdy szczyt klimatyczny Organizacji Narodów Zjednoczonych przedstawia złożony rachunek kosztów i korzyści”. Negatywną stroną jest węgiel uwalniany do atmosfery podczas podróży delegatów; cena dwóch tygodni hoteli (wysoka dla organizacji oddolnych); a także świetną zabawę w zakresie public relations, jaką cieszy się rząd gospodarzy, który niezmiennie pozycjonuje się jako eko-mistrz, nie mówiąc już o dowodach przeciwnych. Widzieliśmy to, gdy w 2018 r. gościła nas zanieczyszczona węglem Polska, i widzieliśmy to, gdy Francja zrobiła to samo w 2015 r., pomimo platform wiertniczych TotalEnergys na całym świecie.
To są negatywy tradycji corocznych szczytów klimatycznych. Pozytywną stroną tego zestawienia jest fakt, że każdego roku przez dwa tygodnie w listopadzie kryzys klimatyczny pojawia się w wiadomościach na całym świecie, często zapewniając platformy medialne dla wpływowych głosów na pierwszej linii frontu zakłóceń klimatycznych, od brazylijskiej Amazonii po Tuvalu. Kolejnym plusem jest międzynarodowe tworzenie sieci kontaktów i solidarność, które mają miejsce, gdy lokalni organizatorzy w kraju goszczącym organizują kontrszczyty i „toksyczne wycieczki”, aby ujawnić rzeczywistość stojącą za ekologiczną postawą ich rządu. Są też oczywiście umowy, które są negocjowane i fundusze przekazywane najuboższym i najbardziej dotkniętym kryzysem. Ale są one niewiążące i as Greta Thunberg jak to ująłem w zapadający w pamięć, wiele z tego, co obiecano i ogłoszono, sprowadzało się do niewiele więcej niż „bla, bla, bla”.
W związku ze zbliżającym się szczytem klimatycznym w Egipcie Arefin mówi mi: „Zmieniły się zwykłe obliczenia. Bilans się przechylił.” Istnieją trwałe negatywy (emisja dwutlenku węgla, koszt). Ale w dodatku rząd gospodarzy – który będzie miał szansę zaprezentować się światu jako zielony – nie jest typową dwulicową liberalną demokracją. „To” – mówi – „najbardziej represyjny reżim w historii współczesnego państwa egipskiego”. Kierowany przez gen. Abdela Fattaha el-Sisiego, który przejął władzę w wyniku wojskowego zamachu stanu w 2013 r. (i od tamtej pory utrzymuje ją w drodze fikcyjnych wyborów), reżim jest według organizacji praw człowieka jednym z najbardziej brutalnych i represyjnych na świecie.
Oczywiście nie dowiemy się tego ze sposobu, w jaki Egipt reklamuje się przed szczytem. A film promocyjny na oficjalnej stronie internetowej COP27 wita delegatów w „zielonym mieście” Szarm el-Szejk i pokazuje młodych aktorów – w tym mężczyzn z niechlujnymi brodami i naszyjnikami, które wyraźnie miały wyglądać jak działacze na rzecz ochrony środowiska – bawiących się słomki nieplastikowe i biodegradowalne pojemniki na wynos, gdy robią sobie selfie na plaży, korzystają z pryszniców na świeżym powietrzu, uczą się nurkowania i jeżdżą pojazdami elektrycznymi na pustynię, aby jeździć na wielbłądach.
Oglądając wideo, uderzyło mnie, że Sisi zdecydował się wykorzystać szczyt do zorganizowania nowego rodzaju reality show, w którym aktorzy „wcielają się” w aktywistów, którzy wyglądają wyjątkowo podobnie do prawdziwych aktywistów cierpiących torturami w jego szybko rozwijającym się społeczeństwie. archipelag więzień. Dodajmy więc to do negatywnej strony rachunku: ten szczyt wykracza daleko poza „zazielenianie” państwa zanieczyszczającego; to ekologizowanie państwa policyjnego. I z faszyzmem w marszu z Włoch do Brazylii, to nie jest mała sprawa.
Kolejny czynnik zdecydowanie przemawia na negatywną stronę tego zestawienia: w przeciwieństwie do poprzednich szczytów klimatycznych organizowanych na przykład w Republice Południowej Afryki, Szkocji, Danii czy Japonii, nigdzie nie można znaleźć egipskich społeczności i organizacji najbardziej dotkniętych zanieczyszczeniem środowiska i rosnącymi temperaturami w Szarm el-Szejk. Nie będzie toksycznych wycieczek ani ożywionych kontrszczytów, podczas których miejscowi będą uczyć międzynarodowych delegatów na temat prawdy kryjącej się za fasadą PR ich rządu. Dzieje się tak dlatego, że organizowanie takich wydarzeń doprowadziłoby Egipcjan do więzienia za rozpowszechnianie „fałszywych wiadomości” lub naruszenie zasad zakaz protestów – to znaczy, jeśli jeszcze ich tam nie ma.
Delegaci międzynarodowi nie mogą nawet przeczytać zbyt wiele na temat obecnego zanieczyszczenia i niszczenia środowiska w Egipcie przed szczytem w raportach akademickich lub organizacjach pozarządowych ze względu na drakońskie prawo z 2019 r., które wymaga od badaczy uzyskania zgody rządu przed ujawnieniem informacji uznawanych za „polityczne”. (Nie tylko więźniowie są zakneblowani: cały kraj jest zakneblowany, a setki stron internetowych są zablokowane, w tym niezbędne i wiecznie nękane Mada Masru.) HRW Raporty że w obliczu tych nowych ograniczeń grupy zostały zmuszone do ograniczenia i ograniczenia swoich badań oraz że „jedna z prominentnych egipskich grup zajmujących się ochroną środowiska rozwiązała swoją jednostkę badawczą, ponieważ praca w terenie stała się niemożliwa”. Co znamienne, żaden z działaczy na rzecz ochrony środowiska, którzy rozmawiali z Human Rights Watch na temat cenzury i represji, nie chciał używać swojego prawdziwego nazwiska, ponieważ represje są tak dotkliwe.
Arefin, który przeprowadził szeroko zakrojone badania na temat odpadów i powodzi w egipskich miastach przed ostatnią serią cenzorskich przepisów, powiedział mi, że on i inni krytycznie nastawieni naukowcy i dziennikarze „nie są już w stanie wykonywać tej pracy. Istnieje blokada wytwarzania podstawowej wiedzy krytycznej. Szkody środowiskowe w Egipcie dzieją się teraz po omacku.” A ci, którzy łamią zasady i próbują włączyć światło, lądują w ciemnych celach — lub gorzej.
Siostra Alai, Mona Seif, która od lat lobbowała na rzecz uwolnienia swojego brata i innych więźniów politycznych, napisał niedawno na Twitterze: „Rzeczywistość, którą większość uczestników #Cop27 woli ignorować, jest taka, że… w krajach takich jak #Egipt waszymi prawdziwymi sojusznikami, tymi, których naprawdę obchodzi przyszłość planety, są ci, którzy siedzą w więzieniach”.
Dodaj to także do swojej negatywnej strony: w przeciwieństwie do wszystkich innych szczytów klimatycznych, jakie pamiętam, na tym nie będzie autentycznych lokalnych partnerów. Na szczycie będzie kilku Egipcjan, którzy będą twierdzić, że reprezentują „społeczeństwo obywatelskie”. I niektórzy z nich to robią. Problem w tym, że niezależnie od dobrych intencji oni także odgrywają niewielką rolę w zielonym reality show Sisi przy plaży; w związku z odejściem od zwykłych zasad ONZ prawie wszystkie zostały sprawdzone i zatwierdzony przez rząd. Ta sama Straż Praw Człowieka raport, opublikowany w zeszłym miesiącu, wyjaśnia, że grupy te zostały zaproszone do wypowiadania się wyłącznie na tematy „powitalne”.
Co jest dla reżimu mile widziane? „Wybieranie śmieci, recykling, energia odnawialna, bezpieczeństwo żywnościowe i finansowanie działań związanych ze zmianą klimatu” – zwłaszcza jeśli finansowanie działań związanych ze zmianą klimatu napełni kieszenie reżimu Sisi, być może umożliwiając mu zainstalowanie paneli słonecznych na 27 nowych więzień zbudował od czasu przejęcia władzy.
Jakie tematy są niepożądane? „Najbardziej drażliwe kwestie środowiskowe to te, które wskazują na niepowodzenie rządu w ochronie praw ludzi przed szkodami powodowanymi przez interesy korporacji, w tym kwestie związane z bezpieczeństwem wodnym, zanieczyszczeniami przemysłowymi i szkodami dla środowiska powodowanymi przez nieruchomości, rozwój turystyki i agrobiznes” – twierdzi. do raportu Human Rights Watch. Również niepożądane: „wpływ Egiptu na środowisko rozległy i nieprzejrzysty biznes wojskowy działalność, taka jak niszczycielskie formy wydobywania, rozlewnie wody i niektóre cementownie, są szczególnie wrażliwe, podobnie jak „krajowe” projekty infrastrukturalne, takie jak nowa stolica administracyjna, wiele z nich jest powiązanych z urzędem prezydenta lub wojskiem.” I na pewno nie mów o Coca-Coli zanieczyszczenie z tworzyw sztucznych i nadmierne zużycie wody — ponieważ cola jest jednym ze szczytów dumny urzędnik sponsorzy.
Konkluzja? Jeśli chcesz posprzątać śmieci, recyklingu stare butelki po coli lub reklamowany „zielony wodór”, prawdopodobnie za przyjazd do Szarm el-Szejk można dostać plakietkę reprezentującą najbardziej cywilną formę „społeczeństwa obywatelskiego”. Ale jeśli chcesz porozmawiać o wpływie Egiptu na zdrowie i klimat cementownie opalane węglemlub nawierzchnia niektórych z ostatnich zielone przestrzenie w Kairze istnieje większe prawdopodobieństwo, że odwiedzi cię tajna policja lub dystopijne Ministerstwo Solidarności Społecznej. Aha, a jeśli jako Egipcjanin powiesz coś zjadliwego na temat samej konferencji COP27 lub podważysz wiarygodność Sisi do wypowiadania się w imieniu biednej i podatnej na zmiany klimatu ludności Afryki, biorąc pod uwagę pogłębiający się głód i desperacja własnego narodu, pomimo całej tej pomocy północnoamerykańskiej i europejskiej, cóż, lepiej mieć nadzieję, że już jesteś poza granicami kraju.
Jak dotąd organizacja szczytu okazała się po prostu gratką dla Sisi, człowieka Donalda Trumpa , o którym mowa mianem „mojego ulubionego dyktatora”. Turystyka przybrzeżna jest dobrodziejstwem, które rozbił się w ostatnich latach, a reżim ma wyraźną nadzieję, że jego filmy przedstawiające prysznice na świeżym powietrzu i przejażdżki na wielbłądach będą bardziej inspirujące. Ale to dopiero początek zielonej gorączki złota. Pod koniec ubiegłego miesiąca spółka British International Investment, wspierana przez rząd Wielkiej Brytanii, z zawrotami głowy ogłosił że „inwestuje 100 milionów dolarów we wsparcie lokalnych start-upów” w Egipcie. Jest także większościowym właścicielem firmy Globeleq, która przed COP27 ogłosiła ogromną umowę o wartości 11 miliardów dolarów na rozbudowę produkcji zielonego wodoru w Egipcie. Jednocześnie brytyjska Instytucja Finansowania Rozwoju podkreśliła swoje „zaangażowanie na rzecz wzmocnienia partnerstwa z Egiptem i zwiększenia finansowania związanego ze zmianą klimatu w celu wsparcia ekologicznego wzrostu gospodarczego kraju”.
To ten sam rząd, który najwyraźniej ledwo kiwnął palcem, aby zapewnić uwolnienie Alaa, pomimo jego brytyjskiego obywatelstwa i strajku głodowego. Na jego nieszczęście los Alai przez miesiące pozostawał w rękach niejakiej Liz Truss, która zanim została spektakularnie bezdusznym i nieudolnym premierem Wielkiej Brytanii, była jej spektakularnie bezdusznym i nieudolnym sekretarzem spraw zagranicznych. Mogła przeznaczyć część z tych miliardów na pomoc inwestycyjną i rozwojową, aby wpłynąć na uwolnienie swojego współobywatela, ale… wyraźnie miał inne obawy.
Moralne niepowodzenia Niemiec są równie ponure. Kiedy w grudniu zeszłego roku współprzewodnicząca Partii Zielonych Annalena Baerbock została pierwszą kobietą ministrem spraw zagranicznych kraju, ona ogłosił nową „politykę zagraniczną opartą na wartościach” – taką, w której priorytetem będą prawa człowieka i kwestie klimatyczne. Niemcy są jednym z egipskich poważny darczyńców i partnerów handlowych, zatem podobnie jak Wielka Brytania z pewnością ma w czym grać. Zamiast jednak wywierać presję na prawa człowieka, Baerbock zapewnił Sisi bezcenne możliwości propagandowe, w tym współorganizowanie z nim „dialogu klimatycznego w Petersburgu”, podczas którego bezwzględny dyktator mógł przemianować się na zielonego przywódcę.
A teraz, gdy zależność Niemiec od rosyjskiego gazu zarówno imploduje, jak i... eksplodowałEgipt chętnie przygotowuje się do zapewnienia zastępstwa gaz i Uwodornienia. Tymczasem niemiecki gigant Siemens Mobility już to zrobił ogłosił „historyczny” wielomiliardowy kontrakt na budowę zelektryfikowanych szybkich pociągów w całym Egipcie.
Międzynarodowe zastrzyki zielonej gotówki napływają w samą porę dla borykającego się z problemami reżimu Sisi. Dzięki tsunami światowych kryzysów (inflacja, pandemia, niedobory żywności, wzrost cen paliwa, susza, zadłużenie) oraz systemowemu niewłaściwemu zarządzaniu i korupcji Egipt jest o krok od upadku domyślnie zadłużenia zagranicznego – niestabilna sytuacja, która może zdestabilizować żelazne rządy Sisi, podobnie jak ostatni kryzys finansowy stworzył warunki, które wytrąciły Mubaraka z fotela. W tym kontekście szczyt klimatyczny to nie tylko szansa PR; to także zielone koło ratunkowe.
Choć większość poważnych działaczy klimatycznych nie chce rezygnować z tego procesu, chętnie przyznaje, że szczyty te niewiele dają w postaci działań klimatycznych opartych na nauce. Rok po roku, odkąd się rozpoczęły, emisje idź dalej w górę. Jaki jest zatem sens wspierania tegorocznego szczytu, skoro jedyną rzeczą, którą ma on bezwzględnie osiągnąć, jest dalsze umacnianie i wzbogacanie reżimu, który według jakichkolwiek standardów etycznych zasługuje na status pariasa?
Jak pyta Arefin: „W którym momencie mówimy „dość”?
Czy Egipcjanie są strefą ofiar dla „postępu” klimatycznego?
Od miesięcy Egipcjanie na wygnaniu w Europie i Stanach Zjednoczonych błagają duże zielone organizacje pozarządowe o włączenie rzezi w więzieniach w ich kraju do porządku obrad negocjacji poprzedzających szczyt. Jednak nigdy nie było to traktowane priorytetowo.
Powiedziano im, że jest to „Afrykański COP” (COP to akronim ONZ oznaczający „Konferencję Stron” Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu). Że pomimo wszystkich wcześniejszych niepowodzeń, ta COP, jak dotąd 27., w końcu zacznie poważnie podchodzić do „wdrażania” oraz „strat i szkód” – więcej ONZ przemawia w nadziei, że bogate kraje o wysokim poziomie emisji zanieczyszczeń w końcu zapłacą to, co są one winne biednym krajom, które podobnie jak Pakistan nie przyczyniły się prawie do niczego w postaci emisji gazów cieplarnianych, a mimo to ponoszą większość rosnących kosztów.
Wyraźny wniosek był taki, że szczyt jest zbyt poważny i zbyt ważny, aby mógł zostać odsunięty na bok przez rzekomo drobną kwestię, jaką jest szokująca sytuacja w zakresie praw człowieka w państwie przyjmującym. Terroryzowane życie, brutalne ciała i przemilczane prawdy były w większości traktowane jako żenujące szkody uboczne i niefortunna cena, którą trzeba zapłacić, aby zapewnić postęp klimatyczny.
Ale czy COP27 naprawdę będzie bronić sprawiedliwości klimatycznej? Czy przyniesie biednym ekologiczną energię, czysty tranzyt i suwerenność żywnościową? Czy szczyt naprawdę stawić czoła zadłużeniu klimatycznemu i reparacjom, jak wielu twierdzi? Gdyby tylko. Egipcjanie, podobnie jak cała Afryka, są historycznie niskoemisyjnymi emitentami, na których jednak ocieplenie poważnie wpływa. Sprawiedliwość wymaga zatem, aby otrzymali oni odszkodowania klimatyczne od bogatszych podmiotów emitujących duże ilości gazów cieplarnianych. Problem polega na tym, że jeśli te długi klimatyczne zostaną spłacone bez konfrontacji z międzynarodowymi sieciami finansowymi i wojskowymi, które wspierają brutalnych władców takich jak Sisi, pieniądze nigdy nie dotrą do ludzi. Zamiast tego zostanie przeznaczone na zabezpieczenie większej ilości broni, budowę większej liczby więzień i finansowanie większej liczby przemysłowych marnotrawstw, które wysiedlają i jeszcze bardziej uszczuplają najbardziej potrzebujących Egipcjan.
Argumenty za odszkodowaniami klimatycznymi są oczywiste, pisze egipski dziennikarz, filmowiec i powieściopisarz Omar Robert Hamilton w swoim artykule esej magisterski. „Trudniejsze pytanie brzmi: jak zaprojektować system odszkodowań, który nie umacniałby autorytarnej władzy państwa? Powinno to leżeć u podstaw negocjacji COP między krajami Południa i Północy – jedynie ci, którzy prowadzą negocjacje w imieniu Południa, to zazwyczaj autorytarne siły państwowe, których krótkoterminowe interesy są jeszcze bardziej kruche niż interesy dyrektorów naftowych”.
Krótko mówiąc, mimo że w kręgach klimatycznych mówi się, że jest to „wdrożenie” COP, skupiająca się na politykach #JustandAmbitious, egipski szczyt prawdopodobnie nie osiągnie w drodze rzeczywistych działań klimatycznych równie niewiele, jak wszystkie poprzednie. Nie oznacza to jednak, że nic nie osiągnie. Ponieważ jeśli chodzi o wspieranie prawdziwego reżimu tortur, zasypywanie go gotówką i oczyszczanie wizerunku z sesji zdjęciowych, COP27 jest już hojnym prezentem dla państwa policyjnego.
Alaa Abd El Fattah od dawna jest symbolem brutalnie stłumionej rewolucji w Egipcie. Ale w miarę zbliżania się szczytu staje się on symbolem także czegoś innego: mentalności strefy poświęcenia w sercu kryzysu klimatycznego. Jest to idea mówiąca, że niektóre miejsca i niektóre osoby można przeoczyć, zdyskontować i spisać na straty – a wszystko to w imię „postępu” w rzekomo ważniejszych celach. Widzieliśmy, jak działa mentalność społeczności pierwszej linii frontu, które są zatruwane w celu wydobycia i rafinacji paliw kopalnych. Widzieliśmy to, gdy te same społeczności ponownie poświęcano w imię uchwalenia ustawy klimatycznej, która ich nie chroni. A teraz widzimy to w kontekście międzynarodowego szczytu klimatycznego, podczas którego prawa ludności zamieszkującej kraj gospodarza zostały poświęcone i niezauważone w imię mirażu „prawdziwego postępu” w negocjacjach.
Jeśli zeszłoroczny szczyt w Glasgow dotyczył „bla, bla, bla”, to jego znaczenie, jeszcze zanim się rozpocznie, jest wyraźnie bardziej złowieszcze. Na tym szczycie chodzi o krew, krew, krew. Krew około 1,000 protestujących zmasakrowany przez siły egipskie, aby zapewnić władzę swojemu obecnemu władcy. Krew tych, którzy nadal są mordowani. Krew bitych na ulicach i torturowanych w więzieniach, często aż do śmierci. Krew ludzi takich jak Alaa.
Być może wciąż będzie czas na zmianę tego złowrogiego scenariusza, aby szczyt stał się reflektorem rzucającym światło na liczne powiązania między rosnącym autorytaryzmem a chaosem klimatycznym na całym świecie. Podobnie jak sposób, w jaki przywódcy faszystowscy, tacy jak włoska Giorgia Meloni, podsycali strach przed uchodźcami, w tym tymi uciekającymi przed załamaniem klimatycznym, aby napędzać ich wzrost, oraz jak Unia Europejska prysznice brutalnym przywódcom takim jak Sisi za gotówkę, aby w dalszym ciągu uniemożliwiał Afrykańczykom docieranie do ich wybrzeży. Nadal jest czas, aby wykorzystać ekstremalne warunki, w jakich odbędzie się szczyt, aby udowodnić, że sprawiedliwość klimatyczna – czy to w obrębie krajów, czy między nimi – jest niemożliwa bez swobód politycznych. Nadal istnieje władza i wpływ, które należy zorganizować i wykorzystać.
„W przeciwieństwie do mnie nie zostałeś jeszcze pokonany”. Alaa napisał te słowa w 2017 r. Został zaproszony do wygłoszenia przemówienia na RightsCon, corocznej konferencji na temat praw człowieka w epoce cyfrowej sponsorowanej przez wszystkie duże firmy technologiczne. Konferencja odbywała się w Stanach Zjednoczonych, ale ponieważ Alaa przebywał za kratami okrytego złą sławą więzienia Tora (minęły wtedy cztery lata), zamiast tego wysłał list. To genialny tekst, opowiadający o konieczności ochrony Internetu jako przestrzeni kreatywności, eksperymentowania i wolności. Jest to także wyzwanie dla tych, którzy nie siedzą (jeszcze) za kratkami, którzy mają kontrolę nad czymś więcej niż tylko dziennym spożyciem kalorii i którzy mają swobodę robienia takich rzeczy, jak podróżowanie na konferencje, aby rozmawiać o sprawiedliwości, demokracji i prawach człowieka prawa. W przepaści pomiędzy tą wolnością a niewoli Alai leży odpowiedzialność. Odpowiedzialność nie tylko za bycie wolnym, ale także za bycie wolnym działać wolny, aby móc w pełni wykorzystać wolność w jej pełnym potencjale transformacyjnym. Zanim będzie za późno.
Podczas gdy dziesiątki tysięcy stosunkowo wolnych delegatów COP27 przygotowuje się do lotu do Szarm el-Szejk, sprawdzając średnie listopadowe temperatury (najwyższe 28 stopni Celsjusza), odpowiednio się pakując (lekkie koszule, sandały, kostium kąpielowy – bo nigdy wiem), słowa Alai o obowiązkach, jakie wiążą się z byciem niepokonanym, nabierają nowego, palącego charakteru. Biorąc pod uwagę gwarancję, że Egipcjanie biorący udział w szczycie nie będą mogli swobodnie działać, w jaki sposób cudzoziemcy, którzy będą mogli w nim uczestniczyć, wykorzystają swoją wolność? Ich stan nie jest jeszcze pokonany?
Czy będą się zachowywać tak, jakby Egipt był jedynie tłem, a nie rzeczywistym krajem, w którym ludzie tacy jak oni walczyli i umierali za te same wolności, którymi dysponują, i przeciwko tym samym interesom gospodarczym, które destabilizują nasz klimat planetarny i polityczny? A może znajdą sposób na wprowadzenie niektórych makabrycznych prawd o egipskich więzieniach do zielonego blichtru centrum konferencyjnego? Czy zaryzykują aresztowanie, wiedząc, że egipskie siły bezpieczeństwa będą ich traktować jak dziecko, nie chcąc, aby ich jak zwykle brutalność zepsuła reality show? Czy przeszukają kilka pozostałych organizacji społeczeństwa obywatelskiego w Kairze – na przykład te, które się zebrały copcivicspace.net — i zobacz, jak mogą pomóc?
Alaa byłby pierwszym, który powiedziałby, że nie potrzeba ani litości, ani miłosierdzia. Raczej jako zaangażowany internacjonalista, który solidaryzował się z wieloma walkami, od Chiapas po Palestynę, wezwał towarzyszy w bitwie, która ma fronty w każdym narodzie. „Docieramy do Was” – napisał z więzienia w liście RightsCon – „nie w poszukiwaniu potężnych sojuszników, ale dlatego, że stawiamy czoła tym samym globalnym problemom i podzielamy uniwersalne wartości oraz mając silną wiarę w siłę solidarności”.
Na całym świecie rosną siły antydemokratyczne i faszystowskie. W każdym kraju wolności stają się nagle niepewne lub zanikają. A wszystko to jest ze sobą powiązane. Fale polityczne przemieszczają się falami ponad granicami, na dobre i na złe – właśnie dlatego nigdy nie można poświęcić międzynarodowej solidarności w imię korzyści dla jakiegoś większego celu, jakim jest „postęp”. Rewolucja w Egipcie została zainspirowana rewolucją w Tunezji, co z kolei rozprzestrzeniło „duch Tahrir” na cały świat. Pomogło zainspirować innych ruchy kierowane przez młodzież w Europie i Ameryce Północnej, m.in Zajmują Wall Street, co z kolei pomogło narodzić się nowej polityce antykapitalistycznej i ekosocjalistycznej. W rzeczywistości można narysować prostą linię od Tahrir do Occupy, przez kampanię Berniego Sandersa w 2016 r., do wyboru Alexandrii Ocasio-Cortez do Kongresu i jej mistrzostwo ukończenia Zielony Nowy Ład.
Ale druga strona inspiruje także swoich sojuszników. Jak Alaa powiedział na RightsCon po wyborze Donalda Trumpa, ludzie w Stanach Zjednoczonych muszą „naprawić własną demokrację”, ponieważ „porażka w zakresie praw człowieka w miejscu, gdzie demokracja jest głęboko zakorzeniona, z pewnością zostanie wykorzystana jako pretekst do jeszcze gorszych naruszeń” w społeczeństwach, w których prawa są bardziej kruche”.
Zmuszenie ich do tego wymaga wolności
Połączenia hasłoJedna z grup w Egipcie, które próbują wzmocnić te powiązania, głosi: „Nie ma sprawiedliwości klimatycznej bez otwartej przestrzeni obywatelskiej”. Można powiedzieć to samo w inny sposób: tam, gdzie zagrożone są prawa człowieka, zagrożony jest także świat przyrody. W końcu społeczności i organizacje stojące w obliczu najpoważniejszych represji i przemocy ze strony państwa na całym świecie – niezależnie od tego, czy żyją w Filipiny lub Kanada lub Brazylia czy Stany Zjednoczone – składają się w przeważającej mierze z rdzennej ludności próbującej chronić swoje terytoria przed zanieczyszczającymi projektami wydobywczymi, z których wiele jest również przyczyną kryzysu klimatycznego. Obrona praw człowieka, gdziekolwiek żyjemy, jest zatem nierozerwalnie związana z obroną planety nadającej się do zamieszkania.
Co więcej, stopień, w jakim niektóre rządy w końcu wprowadzają znaczące ustawodawstwo klimatyczne, jest również powiązany ze swobodami politycznymi, które nie uległy jeszcze erozji. Senat Stanów Zjednoczonych i administracja Bidena zostały wciągnięte, kopiąc i wrzeszcząc, do uchwalenia ustawy o redukcji inflacji – choć jest ona wadliwa – i do zatopienia (przynajmniej na razie) trującej umowy pobocznej senatora Joe Manchina w sprawie pozwoleń na ropę i gaz. Tak się nie stało, bo nagle zobaczyli światło klimatyczne. Stało się to bezpośrednio w wyniku nacisków społecznych, dziennikarstwa śledczego, obywatelskiego nieposłuszeństwa, okupacji w biurach ustawodawczych, procesów sądowych i każdego innego narzędzia dostępnego w arsenale pokojowym. Ostatecznie prawodawcy zebrali się, aby przyjąć tę ustawę, ponieważ obawiali się, co się stanie, gdy w listopadzie staną przed wyborcami, jeśli przyjdą do nich z pustymi rękami. Gdyby amerykańscy politycy nie musieli bać się społeczeństwa, bo społeczeństwo bardziej się ich bało, nic takiego by się nie wydarzyło.
Jedno jest pewne: nie wygramy zmian, których wymaga kryzys klimatyczny, bez wolności demonstrowania, zasiadania, zawstydzania przywódców politycznych i publicznego mówienia prawdy. Jeśli demonstracje zostaną zakazane, a niewygodne fakty uznane za „fałszywe wiadomości”, jak to systematycznie ma miejsce w Egipcie Sisi, gra się skończy. Wszystko to powinno być oczywiste dla każdego, kto jest częścią ruchu klimatycznego, niezależnie od wieku i jakiejkolwiek części ruchu, do której należy. Bez strajków i protestów przysiadyi badań śledczych, bylibyśmy w znacznie gorszym stanie niż obecnie. I każde z tych działań wystarczy, aby egipski aktywista lub dziennikarz wylądował w ciemnej celi obok Alai.
Kiedy nadeszła wiadomość, że następny szczyt klimatyczny ONZ odbędzie się w Szarm el-Szejk, egipscy aktywiści zarówno w kraju, jak i na wygnaniu mogli wezwać ruch klimatyczny do bojkotu. Z różnych powodów nie zdecydowali się na to. Ale prosili o solidarność. Na przykład Kairski Instytut Studiów nad Prawami Człowieka nazywa wzywa społeczność międzynarodową, aby wykorzystała szczyt „w celu rzucenia więcej światła na zbrodnie popełniane w Egipcie i nakłonienia władz egipskich do zmiany kursu”. Wiązano duże nadzieje, że aktywiści z Ameryki Północnej i Europy będą namawiać swoje rządy, aby uzależniły swoją obecność i udział od spełnienia przez Egipt podstawowych wymogów w zakresie praw człowieka. Obejmuje to przynajmniej szeroką amnestię dla więźniów sumienia przebywających w więzieniach za „przestępstwa”, takie jak organizowanie demonstracji, zamieszczanie niepochlebnych wypowiedzi na temat reżimu czy otrzymywanie stypendium zagranicznego.
Taka solidarność mogła mieć miejsce. Część z nich może się jeszcze wydarzyć. Jednak jak dotąd, na niecały miesiąc przed rozpoczęciem szczytu, reakcja światowego ruchu klimatycznego była stonowana. Wiele grup dodało swoje nazwy petycje; podczas szczytu pojawiło się kilka artykułów na temat sytuacji praw człowieka (m.in. bardzo silny o Alai Billa McKibbena w „The New Yorker”); i działacze klimatyczni w Niemczech, wśród których wielu to uchodźcy z Egiptu, zorganizowali małe protesty z transparentami powiedzenie „Żadnego policjanta 27, dopóki Alaa nie będzie wolny” i „Żadnego ekologicznego prania egipskich więzień”. Jednak nie widzieliśmy nic takiego jak presja międzynarodowa, która martwiłaby reżim tak bezczelny jak ten, który obecnie rządzi Egiptem.
Kiedy pojawiła się kwestia etyczna zezwalająca Sisi na organizację światowego szczytu klimatycznego, obawy skupiały się głównie na jego wpływie na gości z zagranicy. Czy będą mogli swobodnie machać znakami i organizować protesty przed oficjalnym miejscem konferencji, nie będąc traktowani tak jak Egipcjanie? Czy aktywiści LGBTQ+ będą bezpieczni? Są to uzasadnione obawy. Ale to trochę tak, jakby organizować międzynarodową konferencję feministyczną w Arabii Saudyjskiej, a następnie narzekać, że odwiedzające ją kobiety nie mogą nosić szortów ani wypożyczać samochodów – ledwo wspominając o kobiet, które żyją w znacznie gorszych warunkach cały rok. Byłoby to oczywiście głęboką porażką solidarności. Ale taki jest fakt, że wielu delegatów na szczyt zostało zirytowany kiedy hotele w Szarm el-Szejk odmówiły honorowania tańszych rezerwacji hotelowych i arbitralnie zawyżały ceny – ale jak dotąd nie wyraziły takiego oburzenia w związku z przetrzymywanymi więźniami politycznymi.
Albo weźcie pod uwagę, że wszystkie główne fundacje amerykańskie i europejskie będą w Szarm el-Szejk, gdzie będą spotykać się z grupami, które finansują, oraz z innymi, które mogą rozważyć finansowanie – w kraju, gdzie zabiera się jakąkolwiek część tych pieniędzy, aby powiedzieć prawdę o niszczeniu środowiska w Egipt może kosztować życie. Jako Straż Praw Człowieka Raporty„W 2014 r. prezydent el-Sisi zmienił dekretem kodeks karny, aby karać dożywotnim więzieniem lub karą śmierci każdego, kto prosi, otrzymuje lub pomaga w przekazywaniu środków pieniężnych, czy to ze źródeł zagranicznych, czy z organizacji lokalnych, w celu wykonywania pracy, która szkodzi „interesowi narodowemu” lub niepodległości kraju lub zagraża bezpieczeństwu publicznemu”. Wyrok śmierci za otrzymanie stypendium.
To wszystko jest trochę zaskakujące. Po co zapraszać fundatorów i grupy ekologiczne do Egiptu, skoro reżim ma tak oczywistą wrogość wobec samej koncepcji społeczeństwa obywatelskiego? Prawda – niewygodna dla wszystkich obecnych – jest taka, że nic nie przysłużyłoby się Sisi bardziej niż przekształcenie Szarm el-Szejk w rodzaj małego zoo non-profit, w którym międzynarodowi działacze klimatyczni i fundatorzy mogą spędzić dwa tygodnie, krzycząc o niesprawiedliwości północ-południe i maszerując w kółko przed kamerami, z kilkoma zatwierdzonymi przez państwo lokalnymi grupami, które zostały dodane ze względu na autentyczność. Dlaczego? Ponieważ wtedy Egipt wyglądałby jak coś, czym z całą pewnością nie jest: społeczeństwo wolne i demokratyczne. Miłe miejsce na spędzenie następnych wakacji. Albo zatopić część inwestycji zagranicznych. Dobre źródło gazu ziemnego. Lub powierzyć nowa Pożyczka Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Wszystko wskazuje na to, że egipski rząd gorączkowo buduje bańkę w Szarm el-Szejk, w której będzie podszywać się pod coś, co wygląda na demokrację. Pytanie, jakie powinny zadać grupy społeczeństwa obywatelskiego, nie brzmi: „Czy będziemy bezpieczni w bańce?” Brzmi ono: „Po co organizować szczyt w kraju, który przede wszystkim musi zbudować bańkę?”
Kiedyś plac, teraz pawilon
We wszystkich planach na przyszłomiesięczny szczyt klimatyczny sponsorowany przez Coca-Colę najbardziej orwellowskim szczegółem jest z pewnością ogłoszenie, że będzie to szczyt klimatyczny drugim zorganizowanie takiego zgromadzenia w oficjalnym miejscu „Pawilonu Dzieci i Młodzieży”: wydzielonej przestrzeni o długości 250 metrów, która „zapewni miejsce spotkań rozmów, edukacji, kreatywności, spotkań informacyjnych na temat polityki, odpoczynku i relaksu, gromadząc głosy młodych ludzi na całym świecie." Dzięki temu młodzież będzie mogła – zrozumcie to – „mówić prawdę władzy”.
Nie mam wątpliwości, że wielu młodych ludzi w tym pawilonie wygłosi mocne przemówienia, tak jak miało to miejsce wcześniej w Glasgow i na szczytach klimatycznych. Młodzi ludzie stali się prawdziwymi liderami klimatycznymi i rzeczywiście tak się stało Wstrzyknięty beznadziejnie potrzebne pilność i jasność moralna w wiele oficjalnych przestrzeni klimatycznych. Taka sama jasność moralna jest potrzebna teraz.
Dziesięć lat temu Egipcjanie, którzy byli równie młodzi i młodsi od strajkujących klimatycznych udających się na COP27, nie mieli pawilonu objętego sankcjami państwowymi. Przeżyli rewolucję. Zalali plac Tahrir, żądając innego rodzaju kraju, takiego bez wszechobecnego cienia strachu, takiego, w którym nastolatki nie znikają w policyjnych lochach i nie pojawiają się martwe, a ich twarze spuchnięty i zakrwawiony. Rewolucja ta obaliła dyktatora, który rządził jeszcze zanim się urodzili. Ale ich marzenia zostały zmiażdżone przez zdrady polityczne i przemoc. W jednym ze swoich ostatnich listów Alaa napisał, jak bolesne jest dzielenie celi z nastolatkami aresztowanymi w dzieciństwie. „Byli nieletni, kiedy osadzono ich w więzieniu, i walczą, aby się wydostać, zanim osiągną pełnoletność”.
Jedną z nastolatków, która pomogła przejąć plac w 2011 roku, była niezwykła młodsza siostra Alaa, Sanaa Seif (ma dwie siostry, Monę i Sanę). Mająca wówczas zaledwie 17 lat Sanaa była współzałożycielką rewolucyjnej gazety „ Al Gornal, który ukazał się w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy i stał się swoistym głosem Tahrira. Była także montażystką i operatorką nominowanego do Oscara w 2013 roku filmu dokumentalnego „The Square”. Ona sama była wielokrotnie więziona za wypowiadanie się przeciwko łamaniu praw człowieka i żądanie uwolnienia brata. W wywiadzie ona powiedział mi, że ma wiadomość dla młodych aktywistów udających się do tego pawilonu: „Próbowaliśmy. Mówiliśmy prawdę władzy”. Obecnie wielu „spędza większość swojego dwudziestego roku życia w więzieniu. Kiedy będziesz jechać, pamiętaj, że możesz być głosem innych młodych ludzi… Proszę, zachowajmy to dziedzictwo. Proszę, naprawdę mów moc prawdy. Będzie to miało wpływ. Oczy egipskiego PR są zwrócone na ciebie.”
Jednak w miarę jak zbliża się szczyt klimatyczny i strajk głodowy Alaa trwa, Sanaa traci cierpliwość do dużych grup zielonych, które dotychczas milczały. „Szczerze mówiąc, mam dość hipokryzji ruchu klimatycznego” – powiedziała napisał w zeszłym tygodniu na Twitterze. „Od miesięcy z Egiptu napływają krzyki, ostrzegające, że COP27 będzie wykraczać daleko poza „ekościemę” i że konsekwencje dla nas będą okropne. Jednak większość woli ignorować sytuację w zakresie praw człowieka”.
Zauważyła, że właśnie dlatego aktywizm klimatyczny jest często postrzegany jako zajęcie elitarne, oddzielone od ludzi mających pilne codzienne sprawy, takie jak wydostanie członków ich rodzin z więzienia. „Gwarantujesz, że #ClimateAction pozostaje pojęciem obcym, dostępnym wyłącznie dla nielicznych, którzy mają luksus myślenia poza dniem dzisiejszym” – napisała. Poza tym „łagodzenie zmian klimatycznych i walka o prawa człowieka to walki ze sobą powiązane i nie należy ich rozdzielać. Zwłaszcza, że mamy do czynienia z reżimem wspieranym przez takie firmy jak BP i Eni. I naprawdę, jak trudno jest poruszyć obie kwestie? #FreeThemAll #FreeAlaa.”
To nie jest trudne – ale wymaga odwagi. Ponieważ w wielu demokracjach na całym świecie migają światła, przesłanie, jakie aktywiści powinni wnieść na szczyt klimatyczny, niezależnie od tego, czy udają się do Egiptu, czy angażują się z daleka, jest proste: jeśli wolności polityczne nie będą chronione, nie będzie żadnych znaczących działań klimatycznych. Ani w Egipcie, ani gdziekolwiek indziej. Te kwestie są ze sobą powiązane, podobnie jak nasze losy.
Godzina jest już późna, ale wciąż jest wystarczająco dużo czasu, aby to naprawić. Organizacja Human Rights Watch argumentuje, że sekretariat Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, który ustala zasady tych szczytów, powinien „opracować kryteria dotyczące praw człowieka, do spełnienia których kraje będące gospodarzami przyszłych COP muszą zobowiązać się w ramach umowy o gospodarzu”. Jest już za późno na ten szczyt, ale nie jest jeszcze za późno, aby wszyscy, którym zależy na sprawiedliwości klimatycznej, okazali solidarność z rewolucjonistami, którzy dziesięć lat temu zainspirowali miliony na całym świecie, kiedy obalili tyrana. Może nawet nadejdzie czas, aby przestraszyć Sisi na tyle perspektywą zielonego koszmaru PR nad Morzem Czerwonym, że będzie mógł zdecydować się otworzyć drzwi do niektórych swoich lochów, zanim przybędą wszystkie kamery. Ponieważ, jak Alaa przypomina nam z desperacji swojej celi, jeszcze nie zostaliśmy pokonani.
6 października „Przechwytywanie”. poprowadził dyskusję panelową na żywo na „Egipskim szczycie klimatycznym w Carceral”, w którym uczestniczyło wiele osób cytowanych w tym artykule, w tym: Sanaa i Mona Seif, siostry więźnia politycznego Alaa Abd El Fattah; znanych egipskich pisarzy, dziennikarzy i aktywistów Omara Roberta Hamiltona i Sharif Abdel Kouddous; oraz autor i założyciel 350.org i Akt trzeci Billa McKibbena. Panel był współmoderowany przez Naomi Klein i Mohammeda Rafi Arefina, adiunkta geografii na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej. Wydarzenie zostało wyprodukowane we współpracy z UBC Centrum Sprawiedliwości Klimatycznej. Zegarek tutaj.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna