Vpraktycznie każdy polityk Partii Demokratycznej, czarny czy biały, rości sobie prawo do dziedzictwa Martina Luthera Kinga Jr.
Dogodnie zapomniany jest fakt, że w ostatnich latach życia, przed zamachem w 1968 r., King złamał z prezydentem Demokratów Lyndonem Johnsonem w sprawie wojny w Wietnamie i niepowodzenia administracji w egzekwowaniu ustawodawstwa dotyczącego praw obywatelskich na Południu. To coś, na co nie byłby dziś skłonny zrobić żaden Demokrata o randze narodowej.
Chociaż reformy popierane przez Kinga przez większość jego życia były łagodne w porównaniu z żądaniami bardziej radykalnych czarnych nacjonalistów, zostały jednak potępione przez tych samych Demokratów, którzy od tego czasu próbowali zrobić z króla ikonę bohaterstwa i symbol dostosowania się Czarnych do system.
Aby zrozumieć ostateczne przesunięcie Kinga w lewo, należy przyjrzeć się walkom klasowym, które leżały u podstaw ruchu na rzecz praw obywatelskich, oraz naturze organizacji Kinga, Konferencji Przywódców Południowych Chrześcijan (SCLC).
Kiedy King wyłonił się jako przywódca Bojkot autobusów w Montgomery w latach 1950. stał na czele ruchu lokalnego, za którego przykładem poszło w kolejnych latach dziesiątki innych miast Południa. Organizacja, którą pomógł założyć, SCLC, założyła kilka biur terenowych, ale zasadniczo była to grupa profesjonalnych organizatorów, którzy zazwyczaj przenosili się z miasta do miasta, aby wziąć udział w walkach inicjowanych przez lokalnych czarnych studentów, robotników i rolników.
Celem SCLC nie była pomoc tym aktywistom w niezależnym rozwoju, ale raczej doprowadzenie ich do pokojowej konfrontacji z segregacjonistami oraz brutalnymi gliniarzami i policją stanową, którzy popierali prawo Jima Crowa. Według liderów SCLC takich jak Ozeasz Williams i Wyatta T. Walkerarząd federalny byłby wówczas zmuszony do interwencji, aby wesprzeć działaczy na rzecz praw obywatelskich, aby powstrzymać chaos.
Początkowo wydawało się, że strategia zadziała. Decyzja Sądu Najwyższego poparła bojkot autobusów Montgomery. Prezydent Kennedy wprowadził ustawodawstwo dotyczące praw obywatelskich po tym, jak w 1963 r. w Birmingham policjanci z AL wielokrotnie atakowali marsze organizowane przez SCLC, a ustawa weszła w życie rok później. Krwawe konfrontacje w St Augustine, FL i Selma w AL nakłonili następcę Kennedy'ego, Lyndona Johnsona, do przeforsowania przez Kongres ustawy o prawach wyborczych z 1965 roku.
Kennedy i Johnson popierali prawa obywatelskie tylko wtedy, gdy uważali, że konieczne jest powstrzymanie bardziej bojowego buntu Czarnych. Nie chcieli zrazić do siebie potężnego południowego skrzydła Dixiecratów w swojej partii. Protesty Kinga i SCLC można tolerować, o ile pozostają „bez przemocy”, ograniczają się do walki z segregacją na Południu i nie kwestionują rasistowskiej dyskryminacji ekonomicznej zakorzenionej w amerykańskim kapitalizmie.
Jednak do 1965 roku wiarygodność Kinga wśród działaczy z Południa malała. Zwyczaj SCLC przybywania do miasta w środku walki, przyciągania uwagi mediów i negocjowania ugody zirytował zarówno lokalnych czarnych, jak i coraz bardziej radykalnych członków Studenckiego Komitetu Koordynacyjnego ds. Pokoju (SNCC), którzy próbowali pomóc Czarnym z Południa w rozwoju ich własne przywództwo.
Tymczasem czarny nacjonalista Malcolm X słusznie argumentował, że brak przemocy zalecany przez Kinga i SCLC naraża Czarnych na ataki policji i rasistowskich bandytów.
Krytyka Kinga osiągnęła nowy szczyt w Selmie w 1965 r., kiedy policja użyła gazu łzawiącego i pałkowała działaczy próbujących maszerować do stolicy stanu w Montgomery. Kiedy zorganizowano drugi marsz, policja go nie blokowała. Zamiast przeciwstawić się nakazowi sądu, King poprowadził jednak demonstrantów z powrotem do Selmy. To odwrót, wraz z akceptacją przez Kinga symbolicznych ustępstw ze strony polityków z Selmy, zostało potępione przez radykałów jako wyprzedaż.
Różnice wyszły na jaw rok później James Meredith, pierwszy czarnoskóry student na Uniwersytecie Mississippi, został zastrzelony podczas swojego solowego marszu protestacyjnego przez cały stan. Król i lider SNCC Stokely’ego Carmichaela (później znani jako Kwame Ture) należeli do przywódców praw obywatelskich, którzy dołączyli do kilkuset aktywistów, aby zakończyć marsz Meredith latem 1966 roku.
Na każdym kroku ścigani przez rasistowskich zbirów i brutalną policję, wściekli uczestnicy marszu chętnie przyłączyli się do zaimprowizowanego skandowania Carmichaela „Czarna siła” i uważnie słuchali jego nacjonalistycznych idei. Chociaż King odmówił przyłączenia się do bardziej konserwatywnych czarnych przywódców praw obywatelskich w atakowaniu hasła Black Power jako rasistowskiego, odmówił jego poparcia na tej podstawie, że oznacza to przemoc i zniechęci potencjalne poparcie białych.
„Musimy przekształcić nasz ruch w pozytywną i twórczą siłę” – powiedział, zapytany o opinię na temat Carmichaela. Czarnym bojownikom King był postrzegany jako sprzedajny. Jednak demokratycznym liberałom, zaniepokojonym wpływem idei czarnych nacjonalistycznych i powszechnymi buntami Czarnych w miastach północy, stanowisko Kinga wydawało się faktycznym poparciem dla Czarnej Władzy.
King zdał sobie sprawę, że próbuje wypełnić stale powiększającą się lukę. „Rząd musi zapewnić mi kilka zwycięstw, jeśli mam sprawić, że ludzie nie będą stosować przemocy” – powiedział. W rzeczywistości King wkrótce staną twarzą w twarz z Północnymi Demokratami jako otwarty wróg. Ponieważ ustawa o prawach wyborczych z 1965 r. formalnie zniosła ostatnie z przepisów dotyczących segregacji Jima Crowa z Południa, King i SCLC zwrócili swoją uwagę na coraz bardziej bojowych Czarnych z Północy.
Ostateczne zerwanie relacji Kinga z Johnsonem nastąpiło w kwietniu 1967 r., kiedy King wezwał Stany Zjednoczone do wycofania się z wojny „kolonialnej” w Wietnamie.
Chociaż wielu ważnych senatorów Demokratów zwróciło się już przeciwko wojnie, większość czołowych przywódców praw obywatelskich nadal wspierała administrację. Gazety liberalne, takie jak „ New York Times i Washington Post, która zwykle okazywała Kingowi sympatię podczas walk o prawa obywatelskie na Południu, zaatakowała go za jego antywojenne stanowisko.
Mściwy Johnson pozwolił FBI na nasilenie długoterminowego nękania Kinga i innych przywódców SCLC. Prezydent był oburzony, gdy dowiedział się o planach Kinga doprowadzenia do władzy Marsz Biednych Ludzi wzywa Waszyngton do zamknięcia Kapitolu.
Johnson i Demokraci zaczęli polegać na pokojowej taktyce Kinga i jego poparciu dla swojej partii jako na ważnej przeciwwadze dla rosnącej liczby radykałów w rosnącej rewolcie Czarnej Mocy. Kiedy King potępił wojnę w 1967 roku, Demokraci uznali go za zdrajcę.
Jednak zerwanie Kinga z Demokratami nie zapewniło mu poparcia Czarnych na północy, gdzie bunty uliczne ogarnęły wszystkie większe miasta w kraju. Polityka bardziej radykalnych czarnych nacjonalistów – zwłaszcza ich poparcie dla samoobrony w obliczu przemocy na tle rasistowskim – wydawała się bardziej przemawiać do walki w tych okolicznościach.
Atakowany zarówno z lewej, jak i prawej strony, King był zmuszony ponownie przemyśleć swoją karierę i organizację, której przewodniczył, SCLC. „Musimy przyznać, że nasze osiągnięcia na Południu były ograniczone” – powiedział na posiedzeniu zarządu SCLC w 1967 r. SCLC musiałaby wezwać do „radykalnej redystrybucji bogactwa i władzy”. King kilkakrotnie mówił swoim doradcom, że USA potrzebują demokratycznego socjalizmu, który gwarantowałby wszystkim miejsca pracy i dochody.
Inni przywódcy SCLC, tacy jak Andrew Young, Jesse Jackson i Ralph Abernathy, byli wrogo nastawieni do planów Marszu Biednych Ludzi. Biura terenowe SCLC na południu zostały zaniedbane podczas niefortunnej próby zorganizowania się przeciwko segregacji mieszkaniowej w Chicago, a biura grupy na północy były jeszcze słabsze.
Co więcej, plan kolidował z czarną kapitalistyczną orientacją SCLC Operacja Chlebak, w reżyserii Jacksona. „Jeśli jesteś tak zainteresowany robieniem własnych rzeczy, że nie możesz robić tego, do czego została stworzona organizacja, nie wahaj się” – powiedział King w odpowiedzi na krytykę marszu ze strony Jacksona. „Jeśli chcesz wypracować sobie niszę w społeczeństwie, śmiało, ale na litość boską, nie zawracaj mi głowy!”
Mimo to Demokraci dostrzegli zdradę w Kampanii Ubogich Ludu Kinga, podczas gdy prawica oświadczyła, że potwierdza to ich wieloletnie twierdzenie, że King był komunistą. Elementy te, do których zachęcała kampania prezydencka segregacjonistycznego gubernatora stanu Alabama, George’a Wallace’a, publicznie zagroziły życiu Kinga.
W obliczu wrogości ze strony administracji Johnsona, krytyki zarówno ze strony czarnych nacjonalistów, jak i czarnego establishmentu, a także podzielonego personelu, King był politycznie izolowany jak nigdy dotąd, kiedy został zamordowany w Memphis 4 kwietnia 1968 r. – niecałe trzy tygodnie przed Kampania Ubogich Ludzi było zacząć. King udał się do Memphis, aby wesprzeć strajk czarnych pracowników służb sanitarnych – był jedynym krajowym przywódcą praw obywatelskich, który to zrobił.
Jednak niedługo po jego śmierci medialne hacki klasy rządzącej zaczęły przekształcać Kinga w nieszkodliwego świętego.
Aby tego jednak dokonać, musieli pogrzebać prawdziwe dziedzictwo Martina Luthera Kinga – zarówno przywódcy kluczowych wczesnych walk ruchu na rzecz praw obywatelskich, który odmówił przyjęcia próśb o cierpliwość i umiar ze strony swoich liberalnych sojuszników z Partii Demokratycznej, jak i bardziej radykalnego czarnego przywódcy końca lat sześćdziesiątych, którego wizja tego, co należy zmienić w społeczeństwie, ogromnie się poszerzyła.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna