Gazę czeka katastrofa humanitarna, gdy Izrael kontynuuje zmasowany atak w oblężonym regionie. Zginęło już ponad 11,000 XNUMX osób, a większość infrastruktury Gazy została zniszczona. Izraelska wściekłość nie oszczędziła nawet szpitali. Jednak społeczność międzynarodowa nie chce działać i zmuszać Izraela do zaprzestania zabójstw. Jest to ogromna porażka międzynarodowych systemów zarządzania, przekonuje politolog/ekonomista polityczny, autor i dziennikarz CJ Polychroniou w wywiadzie dla francusko-greckiej dziennikarki Alexandry Boutri. Polychroniou sprzeciwia się także poglądowi, że konflikt izraelsko-palestyński jest wyjątkowy w historii i wyjaśnia dlaczego. W tym kontekście utrzymuje, że Stany Zjednoczone ponoszą ogromną odpowiedzialność za trudną sytuację Palestyńczyków pod izraelską okupacją.
Alexandra Boutri: Od zakończenia zimnej wojny system międzynarodowy uległ zasadniczym zmianom. Na całym świecie rozprzestrzeniła się liberalna demokracja, pogłębiła się globalizacja gospodarcza i zmienił się charakter „problemu bezpieczeństwa”. Jednak koniec zimnej wojny nie przyniósł końca konfliktów zbrojnych, wpływ na prawo międzynarodowe był niewielki, a mechanizmy zbiorowego rozwiązywania problemów Organizacji Narodów Zjednoczonych pozostały nieskuteczne. Ponadto inwazja Rosji na Ukrainę ponownie podniosła widmo wojny nuklearnej, podczas gdy nawet ultranacjonalistyczny młodszy minister w rządzie Netanjahu zasugerował zrzucenie bomby atomowej na Strefę Gazy. Jak ocenia Pan porządek międzynarodowy zbudowany po zimnej wojnie? Czy upada, jak niektórzy sugerują? I jak to się ma do tego, co dzieje się dzisiaj w Gazie?
Polichronio CJ: Tak zwany „liberalny porządek międzynarodowy”, wzniesiony po zakończeniu zimnej wojny, od początku był pełen wad, a pod koniec 2010 roku zaczął się rozpadać. Miało to wady, ponieważ zaczęło oznaczać nic innego jak nową erę amerykańskiej hegemonii i „naśladowanie amerykańskich zwyczajów”. Od polityki po ekonomię Stany Zjednoczone miały przewagę, nie miały konkurencji i starały się szerzyć własną wersję prawa idealnyład polityczno-gospodarczy na całym świecie, zwłaszcza że miał „całkowicie niezrównaną przewagę w globalnych możliwościach projekcji władzy oraz narzędzia i zdolności potrzebne do kontrolowania globalnych dóbr wspólnych.W rzeczywistości niektórzy uważali, że odkąd Stany Zjednoczone wyszły zwycięsko ze swojej ideologicznej walki z sowieckim komunizmem i zwyciężyły kapitalizm i liberalna demokracja, historia dobiegła końca.
Aby uniknąć uproszczeń, należy stwierdzić, że teza Francisa Fukuyamy o „końcu historii” nie miała na celu sugerować, że historia jako taka osiągnęła punkt końcowy, ale raczej, że nie ma nic, co mogłoby przewyższyć liberalną demokrację kapitalistyczną. Innymi słowy, nie było żadnej systematycznej alternatywy dla liberalnej demokracji kapitalistycznej i oczekiwano, że w wielu regionach świata zapanuje „pokój”.
Sprawy potoczyły się jednak zupełnie inaczej i dość szybko. Krótko po zakończeniu zimnej wojny wybuchło tak wiele kryzysów (wojna w Zatoce Perskiej, wojny w Jugosławii, wojny czeczeńskie, ataki z 9 września oraz wojny w Afganistanie i Iraku, żeby wymienić tylko kilka), że od razu stało się oczywiste, że porządek postzimnowojenny już się rozpadał, ponieważ nie dotyczył podstawowych zasad, ale jak zwykle geopolityki. Jeśli chodzi o rozprzestrzenianie się kapitalizmu, dogmat Konsensusu Waszyngtońskiego i ekonomia terapii szokowej, które zostały wdrożone w Europie Wschodniej, Rosji, Ameryce Łacińskiej i Afryce, stworzyły oligarchów, słabe państwa, ogromne nierówności i rozkład społeczny. Co więcej, „jednobiegunowy moment” hegemonii Stanów Zjednoczonych wkrótce stanął w obliczu znacznie bardziej złożonego globalnego środowiska strategicznego w związku z powstaniem wielkich mocarstw, takich jak Rosja i Chiny, podczas gdy Konsensus Waszyngtoński spotkał się z globalną reakcją. To ostatnie wydarzenie było kolejną silną wskazówką, że kapitalistyczny liberalny porządek międzynarodowy, jaki wyobrażały sobie Stany Zjednoczone w ich „momencie jednobiegunowym”, był pełen wewnętrznych sprzeczności. W każdym razie na początku XXI wieku Stany Zjednoczone utraciły wszelką wiarygodność międzynarodową, jaką mogły zyskać w pierwszych latach po zakończeniu zimnej wojny. Na przykład kampania Obamy dotycząca morderstw przy użyciu dronów była tak głośna, że jako były dyrektor CIA Michael Hayden ujął to wówczas: „nie ma rządu na świecie, który zgadzałby się z naszym uzasadnieniem prawnym tych operacji, z wyjątkiem Afganistanu i być może Izraela”. Nic więc dziwnego, że od początku 2010 roku ludzie na całym świecie zaczęli zwracać uwagę na USA największym zagrożeniem dla pokoju na świecie.
Niedawno byliśmy świadkami globalnej ekspansji rządów autorytarnych, w tym w USA wraz z dojściem Donalda Trumpa na prezydenta i jego całkowitą kontrolą nad Partią Republikańską, Brexitem, postępem partii skrajnie prawicowych w Europie Zachodniej i w wielu innych częściach świata oraz delegitymizacja zarządzania międzynarodowego – wszystko to stanowi mocny sygnał, że porządek postzimnowojenny faktycznie się skończył. Żyjemy w czasach bezkrólewia – w czasie przejścia z jednego porządku świata do drugiego.
Niestety to, co dzieje się obecnie w Gazie, jest kontynuacją porządku globalnego, w którym międzynarodowe systemy zarządzania po prostu nie działają, co obejmuje architekturę ONZ.
Alexandra Boutri: Bliski Wschód to jeden z regionów świata, w którym w ostatnich latach miały miejsce poważne zmiany geopolityczne, a mimo to pokój w stosunkach izraelsko-palestyńskich pozostaje nieuchwytny. Dlaczego?
Polichronio CJ: To prawda, że ostatnio byliśmy świadkami sejsmicznej zmiany geopolitycznej zachodzącej na Bliskim Wschodzie, poczynając od pojednania Arabii Saudyjskiej i Iranu. Równie ważny jest fakt, że w normalizacji stosunków Arabii Saudyjskiej z Iranem pośredniczyły Chiny. Dlaczego to jest ważne? Ponieważ nie chodzi tu tylko o rosnące wpływy Chin na Bliskim Wschodzie i ich zainteresowanie zajęciem pozycji międzynarodowego mediatora w niespokojnym regionie. Posunięcie to należy postrzegać w kontekście globalnych inicjatyw Chin mających na celu przebudowę porządku światowego, tj. utworzenie alternatywnego porządku międzynarodowego, odmiennego od „liberalnego porządku międzynarodowego”, który powstał w następstwie drugiej wojny światowej i jej następstwa. -Odmiana zimnej wojny. Egipt i Iran również zmierzają w stronę bliższych stosunków. Wydaje się, że w centrum zbliżenia między Kairem a Teheranem leżą względy ekonomiczne, ale także kwestie bezpieczeństwa. Oczywiście zarówno umowa saudyjsko-irańska, jak i perspektywy bliskich stosunków między Egiptem a Iranem mogą być dla Izraela czymś w rodzaju koszmaru, ponieważ wydarzenia te mogą wstrząsnąć Bliskim Wschodem, ale czas pokaże, co przyniesie przyszłość.
Na pytanie, dlaczego konflikt izraelsko-palestyński pozostaje nierozwiązany, można spojrzeć z kilku różnych perspektyw. Jest to konflikt o długiej i złożonej historii, którego nie można tu omawiać. Zasadniczo jednak chodzi o terytorium – spory o granice, konkurencyjne roszczenia wobec Jerozolimy i bezpieczeństwo – podczas gdy ideologie religijne wśród ultraortodoksyjnych Żydów i radykalnych muzułmańskich Palestyńczyków mają tendencję do podsycania napięć i wywoływania przemocy. Sam Izrael jest społeczeństwem podzielonym co do wartości politycznych i roli, jaką religia powinna odgrywać w polityce. Wiele lat temu izraelski działacz Uri Avnery i Ariel Sharon odbyła się przyjacielska dyskusja. Avnery powiedział Sharon, że jest „przede wszystkim Izraelczykiem, a potem Żydem”. Sharon odpowiedziała gorąco, że jest „przede wszystkim Żydem, a dopiero potem Izraelczykiem”. Rzeczywiście, ankiet wskazują, że świeccy Żydzi w Izraelu postrzegają siebie jako przede wszystkim Izraelczyków, a na drugim miejscu Żydów, podczas gdy większość ultraortodoksyjnych Żydów postrzega siebie jako przede wszystkim Żydów, a Izraelczyków na drugim miejscu. Podobnie świeccy Żydzi przedkładają zasady demokratyczne nad prawo religijne, podczas gdy w przypadku dużej części ultraortodoksyjnych Żydów jest odwrotnie.
Ale nie wszystko w życiu jest czarno-białe. Wielu ortodoksyjnych Żydów na całym świecie wyraziło silne poparcie dla trudności Palestyny pod izraelską okupacją. Ocaleni z Holokaustu potępili działania Izraela i bezprecedensową skalę zniszczeń w Gazie, gdzie liczba ofiar śmiertelnych w Palestynie przekroczyła 11,000 XNUMX osób. A niektórzy obywatele Izraela protestują przeciwko wojnie i wzywają do zawieszenia broni. Nie powinniśmy ignorować tych odważnych głosów i zadbać o to, aby potępić antysemityzm, a także islamofobię i rasizm.
Jedna z podstawowych perspektyw wyjaśniających, dlaczego pokój pozostaje nieuchwytnym celem w kwestii izraelsko-palestyńskiej, sugeruje, że dzieje się tak dlatego, że obie strony po prostu tak bardzo się nienawidzą, że są skłonne robić sobie nawzajem nieludzkie rzeczy. Jasne, izraelscy przywódcy często używali odczłowieczającego języka wobec Palestyńczyków, izraelski reżim narzuca system ucisku i dominacji na okupowanych terytoriach, a ostatni atak na okupowaną Strefę Gazy jest po prostu barbarzyński. Z drugiej strony Hamas ujawnił także swoje prawdziwe oblicze w przerażającym ataku na terytorium Izraela, w wyniku którego zginęło około 1,200 osób (izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych obniżyło liczbę ofiar śmiertelnych ataku Hamasu z 7 października), głównie cywilów, w tym wiele kobiet i dzieci. Ismail Haniyeh, przywódca Hamasu żyjący w luksusie w Katarze i Turcji, powiedział to w dniu, w którym jego bojownicy masakrowali młodych ludzi na festiwalu muzycznym oraz w izraelskich kibucach: „Mamy wam tylko jedno do powiedzenia: wynoście się z nasza Ziemia. Zejdź nam z oczu. Wynoś się z naszego miasta Al-Quds [Jerozolimy] i naszego meczetu Al-Aksa. Nie chcemy cię już widzieć na tej ziemi. Ta ziemia jest nasza, Al-Quds jest nasza, wszystko [tutaj] jest nasze. Jesteście obcymi na tej czystej i błogosławionej ziemi. Nie ma dla ciebie bezpiecznego miejsca.”
Inna perspektywa, najwyraźniej nieco bardziej wyrafinowana, sugeruje, że konflikt izraelsko-palestyński jest wyjątkowy, być może niepodobny do żadnego innego we współczesnej historii, i dlatego jest prawie niemożliwy do rozwiązania. Pozwolę sobie różnić się w przypadku obu perspektyw.
Po pierwsze, na przestrzeni dziejów ludzkości wiele różnych grup etnicznych, rasowych i religijnych nienawidziło się nawzajem z taką samą pasją, jak niektórzy izraelscy Żydzi i Palestyńczycy nienawidzą się dzisiaj. Pomyśl o katolikach i protestantach we wczesnej nowożytnej historii Anglii, o Grekach i Turkach, o konflikcie angielsko-irlandzkim, o Hutu i Tutsi, żeby podać tylko kilka przykładów. Pomyśl także o nazistowskiej indoktrynacji i skrajnych antysemickich wierzeniach w Niemczech, które ostatecznie doprowadziły do realizacji jednego z największych szatańskich planów w historii ludzkości, tj. „ostatecznego rozwiązania”, oraz o tym, jak ostatecznie zmodyfikowano wierzenia wobec Żydów po wojnie poprzez interwencję polityczną.
Po drugie, co dokładnie jest wyjątkowego w konflikcie izraelsko-palestyńskim? Patrząc z perspektywy porównawczej i historycznej, ani poziom niszczycielstwa cywilnego, ani skala masowej przemocy nie czynią konfliktu izraelsko-palestyńskiego wyjątkowym. Jeśli chodzi o niszczycielstwo wśród ludności cywilnej, setki tysięcy cywilów zginęło w takich miejscach jak Syria, Irak, Afganistan, Sudan i tak dalej. Jeśli chodzi o masową przemoc, której winne są obie strony konfliktu izraelsko-palestyńskiego, istnieje wiele przypadków bombardowań z powietrza obszarów zamieszkałych przez ludność cywilną (na przykład USA w Wietnamie i bitwa o Faludża) oraz masowych ataków na ludność cywilną (walka zbrojna w Algierii o niepodległość od Francji obejmowała masowe ataki na ludność cywilną, uprowadzenia i zabójstwa cudzoziemców) mają znacznie większe znaczenie we współczesnej historii ludzkiej przemocy.
Konflikt izraelsko-palestyński trwa od końca XIX wth stulecia i choć powstanie Izraela (z Holokaustem odgrywającym kluczową rolę, choć są historycy twierdzący, że utworzenie Izraela byłoby możliwe bez Holokaustu ze względu na rolę ruchu syjonistycznego) zapoczątkowało pierwsze arabsko-izraelskie wojny sytuacja staje się szczególnie skomplikowana po 1967 r., kiedy wojna sześciodniowa na wiele zasadniczych sposobów zmieniła krajobraz regionu, a także zmieniła charakter konfliktu zbrojnego. Państwa arabskie nie wykazywały wówczas zainteresowania uznaniem Izraela ani zawarciem pokoju z Izraelem, ale stanowisko to zostało zachwiane traktatem pokojowym Izrael-Egipt z 1979 r., a następnie traktatem Izrael-Jordania z 1994 r. i ostatecznie odwrócone przez pokój pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej plan przyjęty na szczycie arabskim w Bejrucie w 2002 r. Jednak w miarę jak stanowisko państwa arabskiego wobec Izraela stało się bardziej elastyczne, stanowisko Izraela, początkowo dość elastyczne, stało się bardziej nieustępliwe: żadnego rozwiązania w postaci dwóch państw, żadnego zamrażania osiedli, żadnej suwerenności Palestyny we Wschodniej Jerozolimie, „nie” powrotowi uchodźców palestyńskich. Stanowisko to naprawdę się umocniło, gdy społeczeństwo izraelskie zaczęło skręcać w prawo.
Niemniej jednak stanowisko izraelskich przywódców nie stałoby się tak nieustępliwe, gdyby Stany Zjednoczone wywarły presję na Izrael, grożąc zaprzestaniem pomocy wojskowej. Jednakże Stany Zjednoczone nie miały żadnego interesu w wywieraniu presji na Izrael, aby poczynił jakiekolwiek ustępstwa, które rzeczywiście mogłyby przynieść wymierne rezultaty na rzecz pokoju między Izraelem a Palestyńczykami. Podstawowym celem Waszyngtonu było utrzymanie hegemonii USA w regionie, a to wymagało wykorzystania Izraela jako państwa satelickiego. Jako profesor stosunków międzynarodowych na Harvardzie Stephen Walt niedawno argumentowano, że Stany Zjednoczone są przede wszystkim odpowiedzialne za brak postępu w kierunku politycznego rozwiązania konfliktu między Izraelem a Palestyńczykami i, w rzeczywistości, za „podstawową przyczynę” ostatniej wojny.
Od dziesięcioleci każda administracja USA, czy to Demokratyczna, czy Republikańska, mówi to samo: a mianowicie, że Stany Zjednoczone są „zaangażowane w wynegocjowanie rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego”. Jednak w praktyce polityka USA wobec Palestyny przyświeca jednemu i tylko jednemu celowi, którym jest utrzymanie status quo. Stany Zjednoczone zawsze odwracały wzrok, jeśli chodzi o izraelskie zbrodnie i naruszenia prawa międzynarodowego. Weźmy jeden przykład: Izrael prowadzi długoterminową politykę osiedlania ludności cywilnej na okupowanych terytoriach palestyńskich. Od Forda i Cartera po Bidena – każdy amerykański prezydent wielokrotnie sprzeciwiał się ekspansji izraelskich osiedli na okupowanym terytorium Palestyny. Była to jednak całkowicie bezsensowna „krytyka”, ponieważ nie towarzyszyła jej żadna presja na Izrael, aby zaprzestał działalności osadniczej nielegalnej w świetle prawa międzynarodowego. Grabież jest także zbrodnią wojenną w rozumieniu Rzymskiego Statutu Międzynarodowego Trybunału Karnego. Na domiar złego w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci Stany Zjednoczone sprzeciwiły się ponad 53 rezolucjom Rady Bezpieczeństwa ONZ krytycznym wobec polityki Izraela.
To samo można powiedzieć o rozwiązaniu dwupaństwowym. Stany Zjednoczone jedynie deklarowały, że opowiadają się za rozwiązaniem dwupaństwowym. W rzeczywistości od czasu Porozumień z Oslo rozwiązanie dwupaństwowe stało się „otwartym żartem na korytarzach Organizacji Narodów Zjednoczonych”, według byłego urzędnika ONZ Craiga Mokhibera.
Podsumowując, nie da się zrozumieć, dlaczego konflikt izraelsko-palestyński pozostaje nierozwiązany, jeśli nie dodamy do tego zasadniczej roli, jaką Stany Zjednoczone odegrały w realizacji, w możliwie największym stopniu, celów Izraela. Waszyngton potrzebuje Izraela dla swoich własnych interesów geostrategicznych na Bliskim Wschodzie. Oto dlaczego Izrael odgrywa tak ogromną rolę w polityce USA i dlaczego Izrael jest „największym skumulowanym odbiorcą amerykańskiej pomocy zagranicznej od czasów II wojny światowej.„To także dlatego Waszyngton toleruje izraelskie zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, co oczywiście czyni USA w pełni współwinnymi horroru w okupowanej Palestynie. Ale nieważne, że jesteśmy współwinni. Stany Zjednoczone rozpoczęły liczne wojny, dopuściły się okrucieństw i stworzyły czarne dziury w wielu miejscach na świecie. Jest winny wielu zbrodni wojennych.
Alexandra Boutri: Organizacje praw człowieka, takie jak Amnesty International i Human Rights Watch, opublikowały raporty opisujące Izrael jako państwo apartheidu. Wielu ekspertów prawnych również zgadza się z charakterystyką Izraela jako państwa apartheidu, w tym sprawozdawcy wyznaczeni przez ONZ. Oczywiście izraelscy urzędnicy i grupy proizraelskie w USA potępiły doniesienia określające Izrael jako państwo apartheidu jako antysemityzm, podczas gdy niedawno Izba przyjęła także uchwałę stwierdzającą, że Izrael nie jest państwem rasistowskim ani apartheidu. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat
Polichronio CJ: Po pierwsze, pozwólcie mi powiedzieć, że pomysł, że wszelka krytyka polityki Izraela jest z natury antysemicki, jest więcej niż śmieszny i ma jedynie na celu uciszenie krytyki i debaty. Jeśli chodzi o uchwałę Izby, nie powinno to być zaskoczeniem dla nikogo, kto rozumie dynamikę polityki USA i polityki USA wobec Izraela. Nie zapominajmy również, że Stany Zjednoczone wspierały rząd białego apartheidu w Republice Południowej Afryki i sprzeciwiały się Mandeli. Tak więc, jeśli chodzi o prawa człowieka i prawo międzynarodowe, Stany Zjednoczone są ostatnim krajem zachodniego świata, którego ktokolwiek powinien słuchać, co mówią. Jeśli chodzi o Izrael jako państwo apartheidu, nie sądzę, że to, co dzieje się w Izraelu, jest porównywalne z tym, co działo się w Republice Południowej Afryki w czasach apartheidu. W czasach apartheidu reżim południowoafrykański rygorystycznie egzekwował prawa rasowe. Czarni byli kontrolowani przez rasistowskie prawa, które wpychały ich w biedę i beznadziejność. Wszystko było segregowane, a policjanci z szczekającymi psami i uzbrojeni żołnierze patrolowali miasteczka. Palestyńczycy mieszkający w Izraelu, a to około jedna piąta obywateli Izraela, mają status drugiej kategorii, a ich prawa z pewnością uległy erozji, odkąd Netanjahu rozpoczął drugą kadencję na stanowisku premiera, ale apartheid w Republice Południowej Afryki jest kiepską analogią do Izraela. Z drugiej strony jako Noam Chomskyprzez lata wielokrotnie podkreślał, że to, co dzieje się na okupowanym terytorium Palestyny, jest gorsze niż apartheid w Republice Południowej Afryki. Myślę, że jego teza, że apartheid w Republice Południowej Afryki potrzebowała czarnej siły roboczej, podczas gdy Izraelczykom po prostu nie przydają się Palestyńczycy w miejscach takich jak Gazajczycy, jest trafna.
Alexandra Boutri: Zatem, jeśli międzynarodowe systemy zarządzania w dzisiejszym świecie nie są w stanie poradzić sobie nawet z tak potwornym kryzysem humanitarnym, jak ten w Gazie, jaka jest nadzieja na rozwiązanie konfliktu izraelsko-palestyńskiego?
CJ Polychroniou: Chciałbym znać odpowiedź na to pytanie, ale nie mam. Faktem jest, że wciąż żyjemy w epoce dominacji państwa narodowego i gdzie niestety maksyma Tukidydesa „silni robią, co chcą, a słabi cierpią, co muszą” nadal obowiązuje w stosunkach międzynarodowych . Wywieranie nacisku na rząd USA, aby zmusił Izrael do poszanowania prawa międzynarodowego i zakończenia okupacji, to jedyne, co mogą zrobić obywatele amerykańscy. Z drugiej strony, miejmy nadzieję, że Izraelczycy również odzyskają rozsądek i wybiorą przyzwoity rząd, który będzie szczerze opowiadał się za rozwiązaniem dwupaństwowym, ponieważ jest to najlepsza alternatywa dla własnego bezpieczeństwa Izraela.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna