Podczas burzliwego, czteroletniego panowania Trumpa (2017-2021) normy demokratyczne w USA przeżyły ogromny szok. Niemal z dnia na dzień Stany Zjednoczone stały się innym krajem, gdy polityka Trumpa i rasistowska retoryka rozerwały tkankę społeczną demokracji włączającej i zadały cios koncepcji przyzwoitego społeczeństwa. W końcu nienormalne stało się nową normalnością.
Rzeczywiście, kampania Trumpa w 2016 r. nie przypominała niczego, co można było zobaczyć w wyborach prezydenckich w USA od dziesięcioleci. Jej motywacją był wyłącznie rasizm, seksizm i ksenofobia. I miało to dramatyczny wpływ. Na przykład, przestępstwa z nienawiści wzrósł o ponad 220% w hrabstwach, które były gospodarzami wieców kampanii Trumpa w 2016 r., i osiągnął najwyższy poziom w historii 2021, według FBI. Białe nacjonalistyczne grupy nienawiści, integralny element skrajnie prawicowego ruchu w USA, którego celem są imigranci i uchodźcy, osoby LGBTQ, Murzyni, muzułmanie i inne grupy, wzrosła o 55% w całej epoce Trumpa.
Podżegająca retoryka Trumpa i udawanie, że jest jedynym przywódcą, który jest w stanie uratować kraj, sprawiły, że wiele osób zaczęło się zastanawiać, czy Trump był kimś więcej niż rasistą i populistą o wyraźnie autorytarnych skłonnościach. Zarówno uczeni, jak i eksperci zaczęli się zastanawiać, czy nadszedł czas, aby użyć słowa na „F” w odniesieniu do Trumpa i niektórzy zaczęli tak właśnie robić. Tak się składa, że należę do osób, które sprzeciwiały się pomysłowi używania faszyzm jako ogólnego terminu opisującego przywódców i ruch o tendencjach autorytarnych, przy jednoczesnym uznaniu, że ruch, który stworzył Trump i który nadal przewodzi, ma rodowód protofaszystowski.
Faszyzm reprezentuje najbardziej ekstremalną formę „wyjątkowego państwa kapitalistycznego” i nie należy go mylić z wszelkimi formami rządów autorytarnych, jak argumentował zmarły teoretyk marksistowski Nicos Poulantzas w swojej książce Faszyzm i dyktatura, praca, która jest lekturą niezbędną dla każdego zainteresowanego poważnymi studiami nad faszyzmem. Faszyzm czci państwo, promuje militaryzm i ustanawia absolutną władzę państwową nad prywatnymi przedsiębiorstwami. Nacjonalistyczny, rasistowski, seksistowski, homofobiczny i przypominający sektę ruch Trumpa nie ma żadnej z tych faszystowskich cech i przekonań.
Większość eksperci zgodzić się z tą oceną. Ruch Trumpistowski jest ruchem skrajnie populistycznym i jako taki stanowi wyraźne zagrożenie dla otwartego społeczeństwa. Jeśli nadarzy się okazja, zniszczy liberalną demokrację, narzucając cenzurę, a nawet aresztując przeciwników politycznych. Jeśli instytucje nie stały się tak słabe, jak panujące normy, a siły demokratyczne są znacznie podzielone do tego stopnia, że nie stawiają większego oporu demontażowi instytucji rządowych i ich przekształceniu w pewnego rodzaju państwo protofaszystowskie.
Są to rzeczywiście najważniejsze pytania, którymi powinni się zająć wszyscy demokratycznie myślący obywatele w miarę zbliżania się wyborów w 2024 r. Trump jest najprawdopodobniej kandydatem Partii Republikańskiej kandydującym do Białego Domu i poza Chrisem Christie wszyscy pozostali republikańscy kandydaci na prezydenta poprą Trumpa, nawet jeśli zostanie skazany. Przewodnicząca Komitetu Narodowego Republikanów Ronna McDaniel powiedziała też, że będzie wspierać Trumpa, nawet jeśli zostanie skazany. Bardziej niepokojący jest fakt, że wynika z niedawnego sondażu Trump prowadzi Bidena o 4 punkty procentowe wśród zarejestrowanych wyborców i że większość AAmerykanie są niezadowoleni ze stanu gospodarki pod Bidenem.
Stany Zjednoczone są na bardzo niebezpiecznej trajektorii politycznej. Jeśli Trumpowi uda się wrócić do Białego Domu, nie tylko uwolni władzę państwową, aby wywrzeć zemstę na tych, którzy jego zdaniem skrzywdzili go, ale może spróbować przekształcić USA w państwo chrystofaszystowskie. Jak obiecał swoim zwolennikom w przemówieniu w New Hampshire z okazji Dnia Weterana, kopiując retorykę Hitlera z „Mein Kampf”, „wykorzeni komunistów, marksistów… i radykalnie lewicowych bandytów, którzy żyją jak robactwo w granicach naszego kraju …” Najwyraźniej niedoszły Fuhrer poczuł potrzebę nasilenia nazistowskiej propagandy po tym, jak w niedawnym wywiadzie powiedział, że imigranci i osoby ubiegające się o azyl „zatruwają krew naszego kraju”.
Przywodzi to na myśl słynny cytat Martina Niemollera: „Najpierw przyszli po socjalistów… potem przyszli po związkowców… potem przyszli po Żydów…”
Oczywiście szokujące jest to, że nie jesteśmy w środku Wielkiego Kryzysu, a Stany Zjednoczone nie zostały upokorzone jakimś traktatem wersalskim – dwoma kluczowymi czynnikami, które przyczyniły się do dojścia do władzy Adoplha Hitlera i jego partii nazistowskiej . Niemniej jednak przeważająca większość wyborców Partii Republikańskiej stoi za Trumpem, wierzy we wszystkie jego kłamstwa, nie zwraca uwagi na jego przestępczą działalność i oskarżenia i najwyraźniej popiera jego wizję Stanów Zjednoczonych, w których biała supremacja i autorytaryzm rządzą dniem i światem w których przeważają zasady i wartości siłaczy.
USA mają poważny problem ze swoimi obywatelami. Nawet w takim kraju jak Grecja, kiedy bezrobocie w 2013 roku osiągnęło prawie 28%, ponad 30% obywateli żyło poniżej progu ubóstwa, a międzynarodowi wierzyciele narzucili temu krajowi politykę sadyzmu fiskalnego, skrajnie prawicowa partia Złoty Świt uzyskała zaledwie 6.9% głosów powszechnych w wyborach legislacyjnych w 2015 r. i straciła wszystkie mandaty w parlamencie w wyborach powszechnych w 2019 r. Fakt, że prawie połowa amerykańskich wyborców nadal opowiada się za Trumpem, świadczy o tym, że kraj stoi przed poważny kryzys polityczny o głębokich konotacjach moralnych.
Niezależnie od tego, czy dzieje się tak z powodu głęboko zakorzenionych przekonań religijnych oraz dziedzictwa niewolnictwa i rasizmu, czy też z powodu socjalizacji politycznej i ciągłego bombardowania propagandą głównego nurtu mediów, ideały Oświecenia są w dużej mierze nieobecne w sposobie myślenia większości zwolenników dzisiejszej GOP . Stąd odrzucenie nauki, kosmopolityzmu, rozumu i tolerancji. Właśnie dlatego Trump odwołuje się do emocji swojej pierwotnej bazy, a nie do ich rozsądku – tak jak Mussolini i Hitler robili to ze swoimi własnymi zwolennikami. Trump demonizuje swoich wrogów, przedstawia ich jako zagrożenie dla społeczeństwa USA, a następnie obiecuje się ich pozbyć. W tym kontekście podąża co do joty za przekonaniem Hitlera, że „wszelka propaganda musi być popularna i dostosowywać się do zrozumienia najmniej inteligentnych tych, do których stara się dotrzeć”.
Nie ma łatwej odpowiedzi na pytanie, jak przeciwdziałać i neutralizować wpływ, jaki retoryka Trumpa wywiera na miliony obywateli USA. Czujność, organizowanie społeczności, solidarność i opór to cała broń, jaką dysponują siły postępowe w dzisiejszych Stanach Zjednoczonych, aby zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się ruchu protofaszystowskiego, na którego czele stoi Donald Trump. W przypadku powrotu Trumpa do władzy Stany Zjednoczone z pewnością doświadczą poważnych represji. Tym razem stawka jest wyższa niż kiedykolwiek wcześniej. Polityka zemsty Trumpa i chęć oczyszczenia społeczeństwa USA z niepożądanych elementów, takich jak migranci, uchodźcy, osoby LGBTQ i radykalna lewica, mogą równie dobrze zaprowadzić w 2025 r. dyktatora u władzy. Zapobiegnięcie temu powinno być głównym celem wszystkich postępowych sił od tego momentu. Niezastosowanie się do tego może oznaczać różnicę między życiem w przyzwoitym społeczeństwie a życiem w takim, w którym dominuje okrucieństwo i horror.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna