WGdy Syriza zbliżała się do bram władzy w Grecji, Internet był pełen analiz, opinii oraz poparcia i potępienia. W tym wywiadzie z Stathisa Kouvelakisa przeprowadzonym na początku tego miesiąca, nabieramy krytycznego dystansu, aby zrozumieć genezę, trajektorię i możliwe wyzwania stojące przed tą formacją polityczną.
Aby tego dokonać, nie zawahaliśmy się zagłębić w niektóre wewnętrzne zawiłości zadziwiająco zróżnicowanej greckiej radykalnej lewicy. Kouvelakis rozmawia z nami także o niektórych bezpośrednich i konkretnych wyzwaniach, jakie staną przed partią po objęciu władzy.
Kouvelakis jest członkiem komitetu centralnego Syrizy i czołowym członkiem jej Platformy Lewicowej. Wykłada teorię polityczną w King's College w Londynie i jest autorem książki Filozofia i rewolucja od Kanta do Marksa i współredaktor Lenin ponownie załadowany i Krytyczny towarzysz współczesnego marksizmu. Był przesłuchiwany za jakobin Sebastiana Budgena, redaktora Verso Books, który jest członkiem redakcji Materializm historyczny.
Opowiedz nam o Syrizie: kiedy i jak powstała ta koalicja partii radykalnie lewicowych?
Syriza została utworzona przez kilka różnych organizacji w 2004 roku jako sojusz wyborczy. Jego największym elementem był Alexis Tsiprasimpreza Synaspmos — początkowo Koalicji Lewicy i Postępu, ostatecznie przemianowanej na Koalicję Lewicy i Ruchów — która istniała jako odrębna partia od 1991 r. Powstała w wyniku serii rozłamów w ruchu komunistycznym.
Z drugiej strony Syriza to także znacznie mniejsze formacje. Niektórzy z nich wywodzili się ze starej greckiej skrajnej lewicy. W szczególności Komunistyczna Organizacja Grecji (KOE), jedna z głównych grup maoistycznych w kraju. Organizacja ta miała trzech członków parlamentu (posłów) wybranych w maju 2012 roku. Dotyczy to również Internacjonalistyczna lewica robotnicza (DEA), która wywodzi się z tradycji trockistowskiej, a także inne grupy o przeważnie komunistycznym pochodzeniu. Na przykład Odnawianie komunistycznej lewicy ekologicznej (AKOA), który wyszedł ze starego Partia Komunistyczna (wnętrze).
Koalicja Syriza powstała w 2004 roku i początkowo odnosiła, powiedzielibyśmy, stosunkowo skromne sukcesy. Mimo to udało jej się przedostać do parlamentu, przekraczając minimalny próg 3%. Krótko mówiąc, Syriza powstała w wyniku stosunkowo złożonej rekompozycji greckiej radykalnej lewicy.
Od 1968 r. radykalna lewica była podzielona na dwa bieguny. Pierwszym był Grecka Partia Komunistyczna (KKE), która sama przeżyła dwa rozłamy: pierwszy w 1968 r. pod dyktaturą pułkowników, w wyniku którego powstała KKE (Wewnętrzna), która miała charakter eurokomunista ugięty, a drugi w 1991 r., po upadku Związku Radzieckiego.
W 1987 r. w partii eurokomunistycznej doszło do rozłamu, którego prawicowe skrzydło utworzyło Grecką Lewicę (EAR) i od początku dołączyło do Synaspismos, a lewicowe zreformowało się jako AKOA. KKE, która pozostała po tych dwóch rozłamach, była swoiście tradycjonalistyczna, trzymająca się stalinowskich ram, które po rozłamie w 1991 roku stały się znacznie sztywniejsze. Partia została odbudowana zarówno na zasadzie bojowej, jak i sekciarskiej. Udało jej się pozyskać stosunkowo znaczne zaplecze aktywistów wśród warstw robotniczych i ludowych, a także wśród młodzieży, zwłaszcza na uniwersytetach.
Drugi biegun, Synaspismos, powstał w 2004 roku wraz z utworzeniem Syrizy, która sama w sobie powstała z połączenia dwóch poprzednich podziałów KKE. Synaspismos zmienił się znacząco w czasie. Na początku lat 1990. była to partia, która mogła głosować na PO Traktat z Maastrichti miał głównie umiarkowane lewe zabarwienie.
Ale była to także partia heterogeniczna, złożona z różnych, odrębnych nurtów. Bardzo zacięte walki wewnętrzne postawiły lewe skrzydło partii przeciwko prawemu skrzydłu, a prawe skrzydło stopniowo traciło kontrolę. Założenie Syrizy przypieczętowało zwrot Synaspismosa w lewo.
Jaki wpływ ma tradycja komunistyczna na Synaspismos?
Matryca komunistyczna jest wyraźnie widoczna w kulturze większościowej partii. Jedna część wyrosła z tendencji pozostającej pod wpływem eurokomunistów, która począwszy od lat 1970. XX wieku otworzyła się na nowe ruchy społeczne. W ten sposób okazała się zdolna do odnowienia swoich organizacyjnych i teoretycznych punktów odniesienia, wszczepiając tradycje nowych form radykalizmu w istniejące ramy komunistyczne.
Jest to partia, która swobodnie odnajduje się wśród ruchów feministycznych, mobilizacji młodzieży, alterglobalizacji, ruchów antyrasistowskich i nurtów LGBT, a jednocześnie w dalszym ciągu dokonuje znaczącej interwencji w ruchu związkowym. Kolejna część pochodzi z warstwy kadr i członków, którzy opuścili KKE w 1991 r., przy czym największa ich część należy obecnie do Prądu Lewicowego, chociaż wielu członków większościowej grupy kierownictwa i kadr także wywodzi się z tego nurtu.
Należy zauważyć, że kadra i baza aktywistów partii to głównie wykształceni pracownicy najemni – osoby z wyższym wykształceniem. To elektorat bardzo miejski, partia o bardzo silnych korzeniach wśród intelektualistów. Do niedawna Synaspismos posiadał absolutną większość w unii szkolnictwa wyższego, w przeciwieństwie do KKE, która od czasu rozłamów w latach 1989–1991 utraciła jakiekolwiek uprzywilejowane stosunki ze środowiskami intelektualnymi.
Kierownictwo partii również nosi komunistyczne piętno. Nie dajcie się zwieść wiekowi Tsiprasa: on sam zaczynał na początku lat 1990. jako działacz w organizacji młodzieżowej KKE. Wiele najstarszych kadr i przywódców walczyło ramię w ramię w tajnym okresie, to weterani więzień i obozów deportacyjnych.
Z tego właśnie powodu na greckiej radykalnej lewicy panuje bratobójcza atmosfera, choć obecnie to sama KKE podtrzymuje tę sytuację – piętnując Synaspismos, a następnie Syrizę, jako „zdrajców”, którzy w ten sposób reprezentują jej „głównego wroga”. Dlatego też, gdy Syriza nawiązała dwustronne stosunki z niemal wszystkimi partiami reprezentowanymi w parlamencie po wyborach w maju 2012 roku – kiedy miała prawo próbować utworzyć rząd – KKE odmówiła nawet spotkania z nimi.
A jak scharakteryzowałbyś linię Syrizy? Czy powiedziałby Pan również, że ta koalicja podąża linią antykapitalistyczną, czy też jej działalność jest częścią bardziej stopniowego, reformistycznego podejścia?
Pod względem tożsamości programowej i ideologicznej Syriza ma silną linię antykapitalistyczną i bardzo ostro oddziela się od socjaldemokracji. Ta refleksja jest tym ważniejsza, jeśli pomyślimy o historii walk w Synaspismos, które rozbijały tendencje sprzyjające sprzymierzeniu się z socjaldemokratami z innymi nurtami wrogimi jakiemukolwiek porozumieniu czy koalicji, także na szczeblu lokalnym lub w działalność związkową.
„Socjaldemokratyczne” skrzydło Synaspismos definitywnie straciło kontrolę nad partią w 2006 roku, kiedy to Alekos Alavanos został wybrany na jej prezesa. To prawe skrzydło, na którego czele stoi Fotisa Kouvelisa, wywodzący się niemal wyłącznie z eurokomunistycznej prawicowej grupy wywodzącej się z EAR, ostatecznie opuścił Synaspismos i założył inną partię zwaną Lewicą Demokratyczną (Dimar): formację, która twierdzi, że jest czymś w rodzaju pośrednika między PASOK i radykalnej lewicy.
Zatem Syriza jest koalicją antykapitalistyczną, która porusza kwestię władzy, podkreślając dialektykę sojuszy wyborczych i sukcesu przy urnach wyborczych wraz z walką i mobilizacją oddolną. Oznacza to, że Syriza i Synaspismos postrzegają siebie jako partie walki klasowej, jako formacje reprezentujące określone interesy klasowe.
Chcą szerzyć fundamentalny antagonizm wobec obecnego systemu. Dlatego nazywa się „Syriza”, co oznacza „koalicja radykalnej lewicy”. I to stwierdzenie radykalizmu jest niezwykle ważną częścią tożsamości partii.
Jakie są stosunki sił pomiędzy działaczami Syrizy i ile osób liczy każda z formacji tworzących tę koalicję?
W 2012 roku Synaspismos liczył około 16,000 1,000 członków. Maoistyczna KOE liczyła około 1,500-XNUMX działaczy i mniej więcej to samo można powiedzieć o AKOA. Praktyka i forma organizacyjna Synaspismos rozwinęły się wraz z jego pozycją ideologiczną. Tradycyjnie nie była to w ogóle partia aktywistów, zamiast tego miała wiele znanych nazwisk i zasadniczo orientację wyborczą. Jednak istota organizacyjna partii i jej aktywizm uległy znaczącym zmianom, na dwóch różnych poziomach.
Po pierwsze, w okresie ruchów alterglobalistycznych i antyrasistowskich rozwinęło się bardzo dynamiczne skrzydło młodzieżowe. Pozwoliło to partii wzmocnić obecność młodych ludzi, szczególnie wśród studentów, czyli obszaru, w którym tradycyjnie jej brakowało. Jej organizacja młodzieżowa liczy obecnie wiele tysięcy członków. Rzeczywiście, kadry wywodzące się z tego skrzydła młodzieżowego stanowią znaczną część otoczenia Tsiprasa. Cechuje ich prawdziwy radykalizm ideologiczny i utożsamiają się z marksizmem, w większości o charakterze rasistowskim Althussera odcień.
Po drugie, związkowcy przejęli większą rolę w Synaspismos w pierwszej dekadzie XXI wieku, stając się kotwicą lewego skrzydła partii. To lewe skrzydło, wywodzące się w dużej mierze z KKE, jest elementem bardziej robotniczym, reprezentującym stosunkowo tradycyjne stanowiska walki klasowej i bardzo krytycznym wobec Unii Europejskiej.
Nie oznacza to, że dziś w partii nie ma już umiarkowanych. W szczególności moglibyśmy pomyśleć o wiodącym rzeczniku ds. ekonomii Yannisie Dragasakisie i niektórych członkach kadry, którzy byli blisko Fotisa Kouvelisa, ale odmówili wyjścia za nim z partii do Dimaru.
Powiedziałeś, że jak dotąd Syriza miała głównie miejskich aktywistów i bazę wyborczą. Czy zmieniło się to wraz z przełomem wyborczym Syrizy w maju 2012 roku, kiedy to stała się drugą partią w Grecji z 16.7 proc. głosów, pokonując Pasoka?
Absolutnie tak. Zrozumienie socjologii głosowania Syrizy w 2012 roku ma decydujące znaczenie. Transformacja jakościowa jest równie wstrząsająca, jak skok ilościowy. Stosunkowo łatwo jest zrozumieć, co wydarzyło się w maju i czerwcu 2012 r. – było to w zasadzie głosowanie klasowe. Zarabiający wyborcy z klasy robotniczej w głównych ośrodkach miejskich, którzy głosowali głównie na Pasoka, nagle przełamali się na korzyść Syrizy.
Syriza zajęła pierwsze miejsce w większych Atenach, w których mieszka około jedna trzecia greckiego społeczeństwa, a także we wszystkich głównych ośrodkach miejskich, a obecnie kontroluje wybraną „radę regionalną” od wyborów lokalnych, które odbyły się w maju ubiegłego roku. Najlepsze wyniki osiągnęła w dzielnicach robotniczych i ludowych, które były niegdyś bastionami Pasoka, a także KKE.
W tych okręgach rozpoczął się upadek KKE, który będzie się pogłębiał. Widzieliśmy wyborców KKE udających się do Syrizy. To głos klasy robotniczej, ale także głos wykształconych pracowników – głos osób aktywnych na rynku pracy. Wynik Syrizy wśród osób w wieku od osiemnastu do dwudziestu czterech lat oraz osób w wieku od dwudziestu czterech do trzydziestu lat był zbliżony do ogólnej średniej krajowej, ale dotyczył warstw stanowiących rdzeń populacji aktywnej zawodowo (powyżej trzydziestu lat). radził sobie lepiej niż przeciętnie.
Najsłabiej wypadły osoby bierne zawodowo, ludność wiejska (w tym chłopstwo), emeryci, gospodynie domowe, osoby samozatrudnione i osoby wykonujące wolny zawód. Zatem dynamika poparcia dla Syrizy opiera się na głosowaniu klasy zarobkowej – w tym jej warstw wyższych – warstw ludowych i bezrobotnych w głównych ośrodkach miejskich Grecji.
W jakim stopniu wsparcie Syrizy opiera się na pracownikach sektora publicznego?
Socjologia wyborów pokazuje, że w czerwcu 2012 roku Syriza uzyskała 33 procent głosów pracowników sektora publicznego i 34 procent głosów pracowników sektora prywatnego: a więc mniej więcej podobne wyniki, przy nieco większym poparciu wśród pracowników sektora publicznego, jeśli weźmiemy pod uwagę ewolucję głosów pomiędzy czerwca 2012 r. i wyborów europejskich w maju ubiegłego roku. Jednak najlepsze wyniki osiągnęła w drugim okręgu wyborczym w Pireusie – głównym okręgu przemysłowym i robotniczym – a także w prowincji Xanthi w północnej Grecji, wśród ludności składającej się w większości z muzułmanów i tureckojęzycznej. Rzeczywiście, z tego obszaru wybrano dwóch parlamentarzystów Syrizy z tureckojęzycznej mniejszości muzułmańskiej.
Jak wytłumaczyć nagły sukces wyborczy Syrizy w 2012 roku?
Należy wziąć pod uwagę trzy czynniki. Pierwsza polega na brutalności kryzysu społeczno-gospodarczego w Grecji i sposobie, w jaki się on rozwijał od 2010 r., wraz z czystką austriacką, która została przeprowadzona na mocy niesławnych protokołów ustaleń (porozumień, które grecki rząd podpisał z trojką w celu zabezpieczyć zdolność kraju do spłaty swoich długów).
Drugi czynnik polega na tym, że Grecja – a obecnie także Hiszpania – to jedyne kraje, w których kryzys społeczno-gospodarczy przekształcił się w kryzys polityczny. Upadł stary system polityczny, oparty na bardzo stabilnym duopolu dwupartyjnym.
Trzecim czynnikiem jest mobilizacja ludu. To nie przypadek, że dwa kraje europejskie, w których radykalna lewica odniosła sukces, to Grecja i Hiszpania, a mianowicie kraje, które w ostatnich latach doświadczyły najsilniejszych mobilizacji społecznych. W Hiszpanii mieli oburzeni ruchpodczas gdy w Grecji istniał ruch głębszy i bardziej zróżnicowany społecznie.
Większość sił, które wyzwoliły się z tradycyjnych form politycznych więzów reprezentacyjnych, zwróciła się w stronę radykalnej lewicy, podczas gdy część społeczeństwa pozostająca poza tą dynamiką zwróciła się ku abstynencji, która również bardzo znacząco wzrosła od początku kryzysu lub skrajnie prawicową, czyli neonazistowską partię Złoty Świt.
Ale wyborczy i polityczny sukces Syrizy można dokładniej wytłumaczyć faktem, że partia od początku sprzeciwiała się memorandom i terapii szokowej oszczędności. Dzieje się tak dlatego, że po długich debatach, zwłaszcza w Synaspismos, Syriza odrzucała ideę sojuszy z Pasokiem już od chwili jej powstania jako koalicji.
A dzięki swojej „ruchomościowej” wrażliwości udowodniła, że jest w stanie konkretnie i praktycznie zaangażować się w ruchy społeczne i działania zbiorowe, które miały miejsce w Grecji w ostatnich latach. Uczynił to jednocześnie z poszanowaniem autonomii tych ruchów, włączając w to najbardziej nowatorskie i spontaniczne formy mobilizacji. Na przykład wspierała ruchy okupacyjne placów miejskich, które widzieliśmy w 2011 roku, podczas gdy KKE potępiła ten ruch jako „antypolityczny” i zarzuciła mu zdominowanie przez elementy drobnomieszczańskie i antykomunistyczne.
Jest to partia, która również wiele zrobiła dla sieci solidarności na szczeblu lokalnym, aby uporać się z traumatycznym kryzysem społecznym i jego konkretnymi skutkami dla codziennego życia ludzi. Jest to także formacja na tyle widoczna w instytucjach, że wydaje się zdolna do zmiany układu sił na poziomie krajowego życia politycznego.
Niemniej jednak Syriza zwyciężyła w sondażach dopiero w ostatnich tygodniach kampanii wyborczej w 2012 roku. Prawdziwy przełom nastąpił, gdy Cipras skupił swoje dyskursy na temacie powołania obecnie „antyoszczędnościowego rządu lewicy”, co przedstawił jako propozycję sojuszu skierowaną do KKE, skrajnej lewicy, lewicy parlamentarnej i małej dysydenckie elementy Pasoka.
To właśnie dosłownie zmieniło przebieg kampanii wyborczej, wyznaczając zupełnie nowy program. Wtedy właśnie zaczęliśmy słyszeć poruszenie – było to niemal coś fizycznego – i liczba głosów Syrizy gwałtownie wzrosła. Od tego momentu pozostałe strony musiały zareagować na ofertę Syrizy, która wyłoniła się jako konkretna perspektywa polityczna – w istocie w zasięgu ręki – pozwalająca Grecji zrzucić jarzmo memorandów i trojki.
To bardzo ekumeniczne podejście, jak na lewicę. . .
W rzeczy samej. Syriza jest szczególnie wiarygodnym źródłem tego rodzaju propozycji ze względu na jej praktykę w ruchach społecznych, ale także ze względu na swój własny skład wewnętrzny. Oznacza to, że jest to front polityczny i nawet w Syrizie istnieje praktyczne podejście pozwalające na współistnienie różnych kultur politycznych. Powiedziałbym, że Syriza jest partią hybrydową, partią syntezy, która jedną nogą jest w tradycji greckiego ruchu komunistycznego, a drugą w nowych formach radykalizmu, które wyłoniły się w tym nowym okresie.
Czy uważa Pan, że ruch społeczny, który widzieliśmy w związku z okupacją placów miejskich w Grecji, jest powiązany z postępami Syrizy przy urnach wyborczych?
Absolutnie. Niektórzy uważali, że te ruchy są nie tylko spontaniczne, ale wręcz antypolityczne, że stoją na zewnątrz i są przeciwne polityce. Ale choć rzeczywiście odrzucili politykę, którą widzieli przed sobą, szukali także czegoś innego. Doświadczenia Podemos w Hiszpanii i Syrizy w Grecji pokazują, że jeśli radykalna lewica przedstawi odpowiednie propozycje, może dojść do porozumienia z tymi ruchami i zapewnić wiarygodną polityczną „kondensację” ich żądań.
Jakie są konkretne doświadczenia Syrizy w zakresie samorządu lokalnego i regionalnego od 2012 roku?
Od lat 1990.–2000 radykalna lewica sprzeciwiała się jakimkolwiek sojuszom z Pasokiem, dlatego do niedawna ani Syriza, ani KKE nie były zaangażowane we władzach regionalnych, a także w nielicznych samorządach. Obecnie istnieje ostry kontrast pomiędzy przełomem, jakiego dokonała Syriza na poziomie krajowym i europejskim, a jej lokalną implantacją.
W sondażach lokalnych i regionalnych, które odbyły się 25 maja 2014 r., partia uzyskała mniej punktów niż w wyborach krajowych i europejskich: 18% zamiast 27%. Niemniej jednak poczyniła znaczne postępy: dwa regiony udały się do Syrizy, w tym Attyka, gdzie mieszka prawie 40 procent greckiej populacji.
Jak Alexis Tsipras jest postrzegany w Grecji?
Najważniejszym aspektem wizerunku Tsiprasa jest jego wiek: w końcu jest młodym mężczyzną. Jednak kadry i grupy przywódcze greckiej radykalnej lewicy są nadal zdominowane przez pokolenie zbliżające się do sześćdziesiątki lub nawet osoby starsze, które nadal cieszą się prestiżem zaangażowania w walkę z dyktaturą pułkowników.
Alekos Alavanos, były prezydent Synaspismos, zorganizował przekazanie kontroli Tsiprasowi, aby uczcić zerwanie z tego rodzaju sklerozą pokoleniową. To był wielki akt woli politycznej. Tsipras cieszy się popularnością, ponieważ jeszcze przed wyborem na przywódcę Synaspismos znajdował się na szczycie listy partyjnej w wyborach samorządowych w Atenach.
Nie jest on specjalnie charyzmatycznym trybunem. Nie jest też złym mówcą publicznym, ale z pewnością nie ma talentu oratorskiego George'a Gallowaya or Jean-Luc Mélenchon. Popełnił też pewne błędy, zwłaszcza że – podobnie jak większość greckiej radykalnej lewicy – początkowo nie docenił głębokości kryzysu i zakresu, w jakim kwestia długu publicznego będzie wykorzystywana do uzasadnienia wprowadzenia programów oszczędnościowych.
W 2010 i na początku 2011 roku wydawało się, że wydarzenia pozostawiły go w tyle. Następnie rozwinął zadziorny styl swoich wystąpień parlamentarnych; w opozycji do rządu Pasoka, a zwłaszcza ówczesnego premiera George'a Papandreou. W ten sposób poprawił swój wizerunek jako popularnego trybuna. Przełomem zapewniła mu propozycja rządu jednoczącego radykalną lewicę i wszystkie siły przeciwne oszczędnościom przed wyborami w maju 2012 roku.
Zmienił wizerunek greckiej radykalnej lewicy, którą do tej pory zawsze uważano za znaczną, ważną i użyteczną część ruchów społecznych, ale nie za siłę, która starała się przejąć historyczną odpowiedzialność za zaoferowanie wyjścia z kryzysu. kryzys. To prawdziwy zwrot dla radykalnej lewicy, która wciąż odczuwa traumę po klęsce dwudziestowiecznego komunizmu. A dzisiaj chce porzucić swoją rolę wiecznej mniejszości – rolę siły skazanej na wieczny „opór”.
Czy mógłby nam pan przedstawić aktualne dane dotyczące względnej siły Syrizy pod względem liczby członków i jej znaczenia społecznego od 2012 r., a następnie powiedzieć więcej o wewnętrznej dynamice Syrizy, lewej platformie, różnych jej elementach składowych – a także strona przeciwna, centrum i prawa?
Zaraz po wyborach w 2012 roku rozpoczął się proces jednoczenia dotychczasowej koalicji partii. Najpierw podczas konferencji krajowej, która po raz pierwszy wybrała organ kierowniczy, a następnie podczas kongresu założycielskiego Syrizy w lipcu 2013 roku. Myślę, że podjęto kilka ważnych decyzji dotyczących struktury partii i tego, co możemy określić jako formę partii. na tym etapie, ale priorytetem był szybki proces, który nie pozostawił czasu na odpowiednią, dogłębną dyskusję polityczną.
Jednocześnie był to proces otwierania się, ale był to proces otwierania bez zwracania się do konkretnych grup społecznych i warstw ludzi zaangażowanych w ruchy społeczne. Był to więc mniej więcej proces prowadzący bardziej do powstania partii członków niż partii działaczy lub aktywnych członków, a parti d'adherents zamiast a Partia bojowników. Oznacza to również, że uczyniło to Syrizę jako organizację w pewnym stopniu podatną na praktyki, jeśli nie klientelizm, to przynajmniej praktyki lokalnych, tradycyjnych sieci władzy, które nadal są bardzo silne w greckim społeczeństwie.
Partie establishmentu uległy destrukturyzacji na szczeblu krajowym. Nie istnieją jako partie scentralizowane lub nie istnieją. Pasok uległ całkowitemu rozpadowi i był zdecydowanie najpotężniejszą machiną partyjną w Grecji, a ponieważ Nowa Demokracja, która była kiedyś prawicową organizacją masową, również jest bardzo poważnie osłabiona, ale sieci powiązane z tymi partiami są nadal bardzo silne na poziomie poziom lokalny. Widzieliśmy to na przykład podczas ostatnich wyborów lokalnych, gdzie rozbieżność między lokalnymi wpływami wyborczymi Syrizy a zdolnością do zdobywania samorządów lokalnych jest bardzo, bardzo znacząca.
Inną negatywną cechą nowej struktury jest to, że Syriza stała się partią wyraźnie skoncentrowaną na liderze, co podkreśla fakt, że struktury wewnętrzne są bardzo liczne, dysfunkcyjne i coraz rzadziej pełnią funkcję prawdziwych ośrodków kształtowania polityki lub podejmowania decyzji. Cały proces podejmowania decyzji stał się właściwie bardziej scentralizowany, bardziej nieprzejrzysty, z przywódcą odgrywającym bardzo kluczową rolę w połączeniu z różnymi nieformalnymi kręgami przywódczymi, a nie przywództwem kolektywnym, czy nawet bardziej ograniczoną grupą liderów.
Jednym z celów, jakie przyświecało kierownictwu partii, jak sądzę, była marginalizacja tendencji lewicowych w Syrizie. Bardzo poważnie myśleli, że jesteśmy stosunkowo silni w starej Syrizie (w Syrizie sprzed 2012 r.), która była zorganizowana jako koalicja, konstelacja różnych partii, ale wraz z napływem nowych członków nasza względna waga drastycznie spadłaby wewnątrz impreza.
Podam przykład, który dotyczy zdecydowanie największego – jak dotąd – składnika Synaspismos: na ostatnim zjeździe partii, na którym odszedł Dimar, lewicowy prąd pod przewodnictwem Alavanosa zdobył około 25 proc. głosować.
Kiedy więc Platforma Lewicowa uzyskała 25 procent na inauguracyjnej Krajowej Konferencji Syrizy w listopadzie 2012 r., było to dla przywódców dużym zaskoczeniem. Jeszcze większym zaskoczeniem był dla nich fakt, że Platforma Lewicowa zwiększyła swoją względną wagę na kongresie założycielskim Syrizy i uzyskała ponad 30 proc.
W międzyczasie liczba członków Syrizy wzrosła w przybliżeniu dwukrotnie i utrzymuje się na stałym poziomie wokół tych liczb, co oznacza wzrost z około 17,000 18,000–35,000 36,000 członków do XNUMX XNUMX–XNUMX XNUMX. Rozwinęła się dość znacząco pod względem geograficznym, ale przepaść między wpływami wyborczymi a zorganizowaną siłą jest nadal ogromna, a powiązania między partią a rdzeniem jej elektoratu – w zasadzie miejską klasą robotniczą – pozostają słabe.
W Syrizie nadal dominują warstwy intelektualne: pracownicy sektora publicznego o wysokim poziomie umiejętności i wykształcenia. Jeśli chodzi o wiek, jest to również dość problematyczne: względna waga młodszych warstw pozostaje dość ograniczona.
Czy istnieje skrzydło młodzieżowe?
Tak, istnieje specyficzne skrzydło młodzieżowe, które jest efektem zjednoczenia skrzydeł młodzieżowych wszystkich składowych Syrizy, jednak pozostaje ono stosunkowo niewielkie w porównaniu z wpływami wyborczymi partii w tych warstwach. Najbardziej zachęcającym rezultatem jest prawdopodobnie to, że względna waga Syrizy w związkach zawodowych poprawiła się, w przybliżeniu podwoiła się, ale zaczęło się od bardzo niskiego poziomu, co oznacza, że nadal jest tak, że ogólnie rzecz biorąc, siła Syrizy w ruchu związkowym i dokładniej w sektorze prywatnym, pozostaje mniejsza niż waga KKE.
Jakościowo sytuacja wygląda oczywiście nieco inaczej, ponieważ – i to jest dość interesujące – choć partia komunistyczna nawet teraz w całości pozostaje siłą bardziej zorganizowaną i spójną, jej bastiony są zwykle zlokalizowane w mniej dynamicznych sektorach ruchu związkowego, lub nawet w obszarach, które z różnych powodów nie były ostatnio zbyt aktywne pod względem mobilizacji (częściowo dlatego, że w sektorze prywatnym niewiele się działo).
W najbardziej dynamicznych związkach, gdzie liczyła się mobilizacja, Syriza nie tylko jest silniejsza (tak było już wcześniej), ale to właśnie tam najbardziej się rozwinęła. Obecnie jest na przykład wiodącą siłą w krajowym związku nauczycieli szkół średnich, kluczowym związku greckiego ruchu związkowego. Znaczące jest również to, że w tych sektorach wzrosło także względne znaczenie skrajnej lewicy, podobnie jak określone formy frontów związkowych, na których widać ludzi pochodzących zarówno z Syrizy, jak i z Antarsja.
Zatem w ruchu związkowym w ciągu ostatniego okresu rozwinęło się środowisko radykalne, podobnie jest na uniwersytetach, gdzie radykalna lewica poprawiła swoje stanowisko (nawet KKE faktycznie nieznacznie poprawiła swoje stanowisko), a skrajna lewica nawet więcej. Podczas gdy Syriza na uniwersytetach zastygła – frekwencja w wyborach studenckich w Grecji jest dość znacząca, więc jest to właściwie istotny wskaźnik – interesujące jest, że środowisko zradykalizowanych lewicowych studentów, które ma tendencję do głosowania na listy, na których tak naprawdę działają działacze Antarsyi, , coraz częściej głosuje na Syrizę poza uniwersytetem w krajowych wyborach politycznych.
Potwierdzenie tego podwójnego wyrazu widzieliśmy w innych wyborach, zwłaszcza w wyborach lokalnych, lub w luce pomiędzy wyborami regionalnymi a wyborami europejskimi. W wyborach regionalnych listy prezentowane przez skrajnie lewicową koalicję Antarsja zdobyły w całym kraju około 2 procent, a w wyborach europejskich zaledwie tydzień później zaledwie około 0.25 procent.
Jest więc całkiem jasne, że w przypadku niektórych sektorów bardzo zaangażowanych w mobilizacje i ruchy społeczne, na poziomie lokalnym lub na poziomie związku, mają one tendencję do wspierania lub przegrupowywania się wokół inicjatyw lub struktur, w których przewodzą działacze skrajnie lewicowi. Ale jeśli chodzi o reprezentację polityczną, Syriza działa w pewnym sensie jako kluczowa reprezentacja polityczna dla tej ogólnej konstelacji sił.
W rezultacie jedną z najbardziej znaczących ewolucji ostatniego okresu jest fakt, że utrzymujący się obecnie podział w greckiej radykalnej lewicy występuje pomiędzy bardzo zakorzenioną, bardzo sekciarską i bardzo izolowaną KKE a całą resztą (Syriza, Antarsya itp.).
Czy mógłby nam pan powiedzieć coś więcej o rozwoju Platformy Lewicowej od 2012 roku: jej składowych, rozwoju, stopniu spójności i tak dalej?
Platforma Lewicowa składa się z dwóch elementów, Prądu Lewicy, który jest rodzajem tradycyjnego nurtu komunistycznego – zasadniczo utworzonego przez związkowców i kontrolującego większość sektora związkowego Syrizy. Ci ludzie w zdecydowanej większości wywodzą się z KKE, więc to oni zerwali z KKE w ostatnim rozłamie partii w 1991 roku. Do tego dochodzi element trockistowski (DEA i KOKKOINO, niedawno połączone).
Platforma Lewicowa znalazła się pod silną presją ze strony kierownictwa, ale także sposobu, w jaki rozwinęło się funkcjonowanie i struktura partii w trakcie i po procesie zjednoczenia. Naciski większości partii łączą się z przyczynami bardziej strukturalnymi, związanymi z ewolucją formy partii oraz spadkiem ruchów i mobilizacji w ostatnim okresie w Grecji.
Wszystkie te czynniki miały lub mogły mieć negatywny wpływ na względną wagę Platformy Lewicy. Ale ogólnie rzecz biorąc, Platforma Lewicowa dość dobrze oparła się tym naciskom. Jego względna różnorodność działała jako siła. Pod tym względem można powiedzieć, że pomimo tego, że Platformę Lewicową tworzą dwie różne kultury polityczne, jej spójność wewnętrzna jest znacznie silniejsza niż spójność większościowego bloku partii, który stanowi znacznie bardziej heterogeniczne przegrupowanie kultur politycznych.
W większości można znaleźć na przykład osoby wywodzące się z głównego nurtu socjaldemokracji, a także aktywistów, którzy czują się bliscy skrajnej lewicy, ruchowców zorientowanych na tzw. lub wywodzących się z KKE, ale także lewicowych nacjonalistów, wywodzących się zwykle z Pasoka i najbardziej skrajnej formy antynacjonalistów – niemal grecka wersja zjawiska antyniemieckiego.
Nie mówiąc już o maoistach (KOE)!
Maoiści są oczywiście bliżsi, powiedzmy, pierwszego bieguna lewicowo-nacjonalistycznego. Ogólnie rzecz biorąc, poziom heterogeniczności jest znacznie wyższy po stronie większości.
Myślę, że to, czego udało się Platformie Lewicowej w okresie pomiędzy wyborami w 2012 roku a kongresem założycielskim, polegało na tym, że przyciągnęła szerszą warstwę działaczy, którzy nie identyfikują się ani z nurtem lewicowym, ani z trockistami i którzy tak naprawdę nie dbajcie o te rozróżnienia.
To, na czym im naprawdę zależy, to wspieranie wewnętrznej lewicowej opozycji lub lewicowej perspektywy, bardziej wyraźnie radykalnej perspektywy w Syrizie i dlatego właśnie manipulacyjna taktyka większości podczas kongresu założycielskiego wywołała reakcję i zakończyła się wzmocnieniem wagi Platformy Lewicowej, nawet podczas samych dni kongresu.
Skończyło się na tym, że zdobyliśmy ponad 30 procent delegatów, nawet biorąc pod uwagę, że byliśmy niedostatecznie reprezentowani w organie delegatów w porównaniu z głosami, które otrzymaliśmy w partii. A do tego można dodać 1.5 procent głosów tzw. Platformy Komunistycznej (utworzonej przez zwolenników Alana Woodsa i Międzynarodowej Tendencji Marksistowskiej).
Ewolucja od kongresu założycielskiego była pozytywna nie tylko dla Platformy Lewicy, ale szerzej dla wewnętrznej równowagi sił w Syrizie, ponieważ w większości partii doszło do rozłamu w okresie ostatnich wyborów regionalnych/lokalnych i europejskich. Mówiąc ściślej, lewicowa część większości – złożona głównie z ruchowców i lewicowego odłamu od nurtu Tsiprasa w Synaspismos (Jedność Lewicy) – oddzieliła się od reszty. (W typowo greckim stylu wynik tego procesu jest taki, że wokół Tsiprasa mamy teraz Jedność Lewicy i Lewicy (sic!) i Jedność Prawicy i Lewicy (sic!).
Lewica większości zjednoczyła się wokół „Platformy Pięćdziesięciu trzech”, podpisanej przez pięćdziesięciu trzech członków Komitetu Centralnego i część parlamentarzystów w czerwcu 2014 roku, bezpośrednio po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Ostro skrytykowali próby Ciprasa przyciągnięcia polityków establishmentu, prowadzenie kampanii, w której nie przypisano dostatecznie dużej roli mobilizacji i ruchom społecznym, opracowanie stylu kampanii skupiającego się na nim jako osobie i zorganizowanego wokół technik PR i sztuczek, a także za złagodzenie niektórych kluczowych założeń programu – w szczególności w kwestiach takich jak zadłużenie, nacjonalizacja banków i tak dalej.
Zatem jeśli Platforma Lewicowa uzyskała ponad 30 procent kongresu założycielskiego (plus 1.5 procent Woodsites), czy od tego czasu można w jakikolwiek sposób zmierzyć, jaki wpływ ma Platforma Lewicy w partii? A jak oceniasz liczebność ludzi z Jedności Lewicy i Lewicy?
Cóż, mam wrażenie, że – i znajduje to odzwierciedlenie przynajmniej na poziomie komitetu centralnego – Platforma Lewicowa plus lewe skrzydła bloku większościowego stanowią w rzeczywistości większość wewnątrz partii i widzieliśmy to w ostatnim okresie m.in. przykład w kluczowej kwestii sojuszy. Przywództwo bardzo naciskało na sojusz z Dimarem, ale to się nie udało. Nie udało się, bo reakcja wewnątrz partii była przytłaczająca, a motorem tej reakcji były te dwa lewe elementy.
Zatem pomimo faktu, że kwestia euro w dalszym ciągu uniemożliwia przyjęcie bardziej spójnej postawy w tym, co możemy teraz nazwać szeroką lewicą partii, niemniej jednak pole manewru kierownictwa stało się znacznie bardziej ograniczone.
Niestety, większość kierownictwa jeszcze bardziej oddaliła się od partii i zlekceważyła jej decyzje. Nie mówię tu o jakimś prostym podziale na bazę i kierownictwo – mam na myśli autonomiczne względem partii jako całości. A to jest oczywiście bardzo poważne ryzyko na przyszłość.
Komitet centralny zbierał się bardzo rzadko i coraz częściej zdarza się, że kluczowe decyzje podejmowane są w sposób bardzo nieprzejrzysty, w wyniku ciągłych negocjacji pomiędzy różnymi grupami i lobby próbującymi narzucić swoje poglądy itd.
A jak solidna jest według Ciebie Platforma Lewicowa? To znaczy, wiedzą, czemu są przeciwni – większość – ale w jakim stopniu są zjednoczeni i po co służą, szczególnie w kontekście, w którym perspektywa władzy rządowej jest perspektywiczna, a zatem potencjalnie są oferowane stanowiska pracy, stanowiska rządowe i Wkrótce?
Cóż, myślę, że jak już mówiłem, poziom spójności Platformy Lewicy, nie tylko negatywny, ale i pozytywny, jest zdecydowanie wyższy niż większości partyjnej. Nawet jeśli chodzi o interwencję programową, jest ona znacznie bardziej spójna i spójna. Rola tutaj Costasa Lapavitsasa a jego interwencja na froncie gospodarczym była dość kluczowa, zapewniając specjalistyczną wiedzę na temat całej liczby kwestii gospodarczych.
Cechą charakterystyczną większości jest to, że jej poglądy wcale nie są bardziej spójne. Niektórzy ludzie, żeby podać konkretny przykład, zajmują bardzo zdecydowane stanowisko w kwestii długu. Są przekonani, że niewykonanie zobowiązania powinno być absolutnie możliwe i że powinniśmy stanowczo sprzeciwić się żądaniu umorzenia większej części długu.
Ale kiedy ktoś zapyta: „OK, a co zrobimy, jeśli nie wywiążemy się z umowy?” i jak wykonalna jest taka opcja bez wychodzenia ze strefy euro – niemal natychmiastowa konsekwencja, a nie kwestia wyboru – mają tendencję do odmawiania udzielenia odpowiedzi i pominięcia tej kwestii, twierdząc, że będzie to zależeć od ogólnego układu sił w Europie . Platforma Lewicowa natomiast ma znacznie bardziej precyzyjne odpowiedzi.
Główną kwestią wewnętrznego zróżnicowania w ramach Platformy Lewicowej – a jest to niemal automatyczna, naturalna lub nieunikniona konsekwencja współistnienia dwóch kultur politycznych – są różnice zdań w kwestiach geopolitycznych, kwestiach polityki zagranicznej. Nurt Lewicowy ma bardziej tradycyjny komunistyczny i antyimperialistyczny pogląd na politykę światową i politykę zagraniczną; nie jest też wrogiem, czy raczej zwolennikiem odniesień narodowych lub łączenia odniesień narodowych i klasowych.
Dla kontrastu, DEA ma bardziej internacjonalistyczną – lub, co uważa za bardziej internacjonalistyczną – typ kultury. Oznacza to, że w kwestiach takich jak Cypr czy stosunki z Turcją, Ukraina czy tego typu sprawy istnieją różnice, z zastrzeżeniami, w zależności od konkretnej kwestii.
A jak Platforma Lewicowa mierzy się z kwestią potencjalnego zwycięstwa Syrizy? Czy istnieje wspólne stanowisko w sprawie nie bycia częścią rządu, nieobejmowania ministerstw lub tego, w jakie mobilizacje – pozaparlamentarne lub społeczne – mogliby się zaangażować?
Myślę, że tym, co definiuje nie tylko Lewicową Platformę, ale szeroką lewicę w Syrizie, do której należy znaczna część bloku większościowego, jest fakt, że postrzega ona całą perspektywę dostępu do władzy rządowej jako sposób na wywołanie mobilizacji społecznej. I to naprawdę ma sens, ponieważ jest zanurzone w pewnego rodzaju praktyce zorientowanej na mobilizację.
Sama koncepcja partii i tego, na czym polega proces polityczny, jest, mówiąc krótko, zorientowana na aktywizm. Jest całkiem jasne, że typ podejścia politycznego zaproponowanego przez Tsiprasa lub większość przywódców w ostatnim okresie zwykle przypisywał znacznie bardziej ograniczoną rolę ruchom i mobilizacjom społecznym.
Podam przykład: w 2012 roku Tsipras bardzo mocno wówczas podkreślał, że perspektywą nie jest tylko rząd Syrizy, ale rząd całej lewicy przeciwnej oszczędnościom – co nadal ma miejsce, ale nie wiele teraz znaczą, bo jasne jest, że ani skrajna lewica, ani KKE nigdy nie zaakceptują tego typu współpracy.
Ale także – i co najmniej równie ważne – miał to być rząd antyoszczędnościowej lewicy i ruchów społecznych. Tsipras nawiązał wówczas konkretnie do doświadczeń Boliwii, a jedną z najważniejszych inicjatyw podjętych przez Syrizę w okresie między wyborami z maja na czerwiec 2012 roku było zwołanie swoistego zgromadzenia ogólnego ruchów w dialogu z kierownictwem Syriza. To było absolutnie niezwykłe wydarzenie.
Udział liderów kampanii, związków zawodowych i tego typu rzeczy w dialogu z Tsiprasem i niektórymi innymi członkami kierownictwa dał bardzo wyraźny obraz tego typu perspektywy politycznej i społecznej, której broniła wówczas Syriza. W ostatnim okresie nie było nic porównywalnego z tym.
Z drugiej strony powinniśmy też powiedzieć, że cała atmosfera w Grecji zmieniła się dramatycznie od czasu: osłabienia ruchów społecznych połączonego z atmosferą względnej demoralizacji i bierności – oczywiście pomimo ważnych walk sektorowych.
Z zastrzeżeniami, ogólna atmosfera w kraju jest zupełnie inna niż w 2012 roku, naznaczona zwłaszcza spadkiem mobilizacji społecznej, więc linia Syrizy z tej perspektywy jest raczej adaptacją do dominującego trendu.
Zatem model dla Platformy Lewicowej byłby podobny do Frontu Ludowego we Francji, gdzie lewicowy rząd jest dźwignią umożliwiającą mobilizację walk klasowych i ruchów społecznych na zewnątrz, a kto następnie wywiera presję na rząd? Czyli jedna noga w środku, druga na zewnątrz?
Cóż, trudno to przewidzieć. Mówi pan o rządzie Frontu Ludowego, ale sytuacja Frontu Ludowego była taką, w której żądania ruchu społecznego były zupełnie odmienne od bardzo ograniczonego programu samego Frontu Ludowego. Tak więc zwycięstwa, podboje i sukcesy Frontu Ludowego natychmiast nastąpiły pod naciskiem ruchu masowego.
W obecnym przypadku Syrizy uważam, że bardziej adekwatne byłoby, gdyby zwycięstwo Syrizy samo w sobie zadziałało jako czynnik wyzwalający, ponieważ dodaje pewności siebie i przełamuje atmosferę rezygnacji z ostatniego okresu, ale także dlatego, że wymaga środków otwierających przestrzeń dla mobilizacji społecznej. Jeśli chodzi o to drugie, myślę, że najważniejszą kwestią jest prawdopodobnie propozycja przywrócenia płacy minimalnej do poziomu sprzed memorandum i, co być może nawet ważniejsze, przywrócenia całego systemu umów zbiorowych i prawa pracy, który zostały całkowicie obcięte w ciągu ostatnich czterech lat.
Wyzwoliłoby to przestrzeń nie tylko do walk, ale także do odbudowy ruchu związkowego, który jest obecnie w Grecji w strasznym stanie.
Ale w kwestii ministerstw i odgrywania roli w rządzie nie ma wspólnego stanowiska? Ludzie zadecydują, kiedy nadejdzie czas?
Nie. Absolutnie nie. Myślę, że Platforma Lewicowa bardzo jasno stwierdza, że poziom jej zaangażowania na poziomie czysto rządowym zależy od rodzaju linii, która będzie dominować w strategicznych wyborach tego właśnie rządu. To jest sposób podejścia do całości zagadnienia, a nie odwrotnie.
I to jest być może, jak sądzę, wskaźnik różnic, jakie mamy z praktyką polityczną innych: nie stawiamy kwestii ministerstw na pierwszym miejscu, stawiamy kwestię obranego kierunku i kluczowych natychmiastowych decyzji strategicznych, które zajmie się rząd. Wszystko zależy więc od tego, która linia zwycięży. A w tej chwili, kiedy rozmawiamy, nie wszystko jest jasne, wiesz? Mówiąc bardzo delikatnie: w programie Syrizy jest wiele rzeczy do wyjaśnienia.
Jednak ogólnie nasze stanowisko jest następujące: powinniśmy trzymać się absolutnie podstawowych zobowiązań Syrizy w niezmienionej formie.
Obecny program czy program na rok 2012?
Mam na myśli obecny program. Nawet minimalna platforma zaprezentowana na kongresie w Salonikach i niedawno nieco uaktualniona przez Tsiprasa: nawet trzymanie się jej oznacza przystąpienie do poważnej konfrontacji, co oznacza oczywiście wsparcie i stymulowanie mobilizacji ludowej z jednej strony oraz mobilizację partii i innych instytucji społecznych i podmioty polityczne w całym procesie.
Taka jest, moim zdaniem, rola Platformy Lewicowej: odgrywać, być katalizatorem w tego rodzaju dialektyce pomiędzy tym, co stanie się na poziomie rządu, a tym, co stanie się na poziomie społeczeństwa. I to jest misja, być może misja historyczna, jeśli wszystko pójdzie dobrze, Platformy Lewicy. Mamy w partii bardziej spójne siły, które mogą działać jako katalizator energii i zapobiegać powstaniu rozbieżności między tym, co dzieje się na poziomie mobilizacji obywateli a poziomem rządu.
Jak doskonale wiecie, klasycznym manewrem byłoby przesunięcie ministerstwa pracy oraz ministerstwa sportu i kultury na lewicę i zatrzymanie większej liczby ministerstw kluczowych dla prawego skrzydła partii. . .
Tak. Ale właściwie to nie takie jest obecnie ryzyko. Myślę, że obecnie istnieje ryzyko, że właśnie to zrobią nie Zrób to. Zaproponują kilka strategicznych ministerstw, ale być może bez jasnego określenia linii politycznej. A to oznacza, że z góry zwiążą nam ręce.
Myślę więc, że najważniejsze jest to, czy zwycięży linia wzięcia odpowiedzialności za podejście konfrontacyjne, zarówno wewnętrzne, jak i oczywiście z UE i siłami europejskimi. Jeśli pójdziemy w tym kierunku, tej bitwy nie da się wygrać bez bardzo poważnych wyjaśnień w Syrizie i szerzej na greckiej lewicy.
Mam nadzieję (ale myślę, że jest ona realistyczna), że taka perspektywa spowoduje także, ogólnie rzecz biorąc, zmiany sojuszy poza Syrizą i że sektory, które w takiej sytuacji pozostają obecnie sceptyczne i niezdecydowane wobec Syrizy, zajmą bardziej zdecydowane stanowisko . Myślę, że wtedy mielibyśmy coś w rodzaju zjednoczonego frontu.
Czy możesz opowiedzieć coś o Panagiotisie Lafazanisie jako głównym rzeczniku Platformy Lewicy?
Tak, to naprawdę kluczowa postać i jest to zarówno siła, jak i słabość. Syriza jest partią skupioną na przywódcach, lub raczej raczej jest partią skoncentrowaną na przywódcach, i obawiam się, że Platforma Lewicowa, a dokładniej Prąd Lewicy, który jest jej największym składnikiem, jest w dużej mierze osobą- organizacja skupiona. Oczywiście Antonis Davanellos (z DEA) również jest dość prominentny, ale na poziomie polityki krajowej Lafazanis odgrywa bardzo kluczową rolę.
Lafazanis jest przedstawicielem tego pokolenia aktywistów, którzy wysunęli się na pierwszy plan w walce z dyktaturą. Należy do bardzo nielicznych kadr młodzieży komunistycznej – w całej Grecji mniej niż dziesięciu – którym udało się uniknąć aresztowania przez cały okres dyktatury. Jest więc z tego pokolenia.
W latach 1970. i 1980. wspiął się po szczeblach hierarchii KKE i został członkiem biura politycznego tej partii, ale szczególnie bliskie mu były były i historyczny sekretarz generalny KKE w latach 1973–1989, Harilaos Florakis. Opuścił partię z całym szeregiem czołowych postaci rozłamu w 1991 r., wśród których był centralną postacią.
Specyfiką Lafazanisa jest jednak to, że tam, gdzie inni, ogólnie rzecz biorąc, skierowali się na prawo i wielu z nich faktycznie opuściło Synaspismos lub Syrizę, albo pozostało, ale skierowało się w stronę znacznie bardziej prawicowych stanowisk (jak Dragasakis), Lafazanis pozostał zagorzałym marksistą i bardzo spójny, ale zdecydowanie zrywający ze stalinizmem (choć trzeba przyznać, że należał do osób, które za zamkniętymi bramami kierownictwa KKE już na przełomie lat 1970. i 1980. XX w. wyrażały się bardzo krytycznie wobec Związku Sowieckiego).
Wiele osób w KKE podejrzewało go wówczas o bycie krypto-eurokomunistą; był dobrze znany z tego, że dogłębnie czytał Gramsciego i tak dalej, ale wszystko to oczywiście pozostawało bardzo poufne – było znane tylko w bardzo wewnętrznych kręgach partii i publicznie forsował tę kwestię.
Lafazanis jest obecnie identyfikowany i atakowany przez greckie media, ponieważ jest postrzegany jako twardogłowiec. Jest postacią Syrizy, którą media i oczywiście prawica oraz siły prosystemowe uwielbiają nienawidzić i nieustannie piętnować. Przedstawiany jest jako pan anty-Euro i pan zerwania z UE Syrizy. Podam państwu bardzo niedawny przykład, zaraz po zerwaniu negocjacji pomiędzy Syrizą a Dimarem, głównym dziennikiem w Grecji (Ta Nea) zamieścił na pierwszej stronie głośny i niepodpisany artykuł wstępny, w którym napisał: „Grecy, uważajcie: głosujecie na Tsiprasa, ale w rzeczywistości partią rządzi Lafazanis”.
Trzeba zrozumieć, że jednym z głównych powodów, dla których media, elity polityczne i klasa dominująca są wrogo nastawione do Syrizy, jest to, że w Syrizie istnieją bardzo silne nurty lewicowe. Tsipras musi to wziąć pod uwagę i dlatego na pierwszych stronach pojawiają się nagłówki: „Tsipras! Zrób Papandreou!” mianowicie pozbyć się wewnętrznego sprzeciwu i być prawdziwym liderem. Pozbądź się tych szalonych lewicowców i twardogłowych i tak dalej.
Skoro wspomnieliśmy o KKE, równie dobrze możemy się z tym szybko uporać. Ludzie wciąż są tego ciekawi. Jak myślisz, w jakim stopniu jego linia ma jakiś rodzaj racjonalności, czy też jest po prostu samobójcza?
Obydwa. Myślę, że tak naprawdę jedynym zajęciem KKE jest utrzymanie partii w ruchu, utrzymanie jej przy życiu. Wiadomo, że marzeniem KKE byłby powrót do sytuacji z 2009 roku, kiedy była to jeszcze dominująca siła radykalnej lewicy. Tego naprawdę chce KKE. Chce być partią liczącą 7–8 proc. elektoratu, zarządzającą określonymi sektorami itp.
Jest to aparat bardzo konserwatywny, co stwarza dużą rozbieżność pomiędzy wewnętrznym charakterem KKE a typem Trzeci okres retoryką, którą na pozór głosi KKE. Na poziomie dyskursu stale pojawiają się odniesienia do retoryki rewolucyjnej, do socjalizmu, do klasy robotniczej, władzy robotniczej itd., ale w rzeczywistości KKE pozostała niezwykle biernie przez te wszystkie lata.
Konsekwentnie była bardzo wrogo nastawiona do mobilizacji oddolnych. W absolutnie szalony sposób potępił ruch placów (wiosną 2011 roku), określając go jako część antykomunistycznego spisku. Jest to więc partia bardzo konserwatywna, która nie lubi fundamentalnych zmian.
Ale czy jest to organiczny światopogląd? Czy nie jest to narzucone przez autorytarne siły w kierownictwie?
Jest narzucony, ale mają bardzo silny aparat i zbudowali bardzo spójną partię. Przez te wszystkie lata bezlitośnie eliminowali wszelką opozycję i udało im się utrzymać kontrolę nad partią. Podejrzewam, że bardzo słabe wyniki, jakie osiągnie w nadchodzących wyborach, prawdopodobnie będą miały na to wpływ.
Na ostatnim zjeździe KKE w kwietniu 2013 roku widzieliśmy, że były poważne wewnętrzne nieporozumienia, ale władzom udało się pozbyć większości dysydentów i myślę, że wszystko będzie zależeć od rozwoju sytuacji. Cały światopogląd KKE i część skrajnej lewicy stawia na porażkę i zdradę Syrizy. Wzywają do tego i jest w tym wymiar samospełniającej się przepowiedni.
Ta perspektywa odegrała pewną rolę i musimy ją wziąć pod uwagę – i nie mówię tego, aby zwolnić kierownictwo Syrizy z jego obowiązków. Fakt, że siły te zrobiły wszystko, co w ich mocy, aby odizolować Syrizę od wszelkich innych sił radykalnej lewicy, z pewnością ułatwił próby moderowania linii i podejścia partii.
Zakłada się, że właśnie ta nieuchronna porażka Syrizy doprowadzi do radykalizacji mas i wyzwoli je od reformistycznych złudzeń, ale jest to coś, co kategorycznie odrzucają rosnące sektory greckiego społeczeństwa, które postrzegają to takim, jakim jest, a mianowicie całkowicie nieodpowiedzialna i dość szalona linia. Rezultatem jest marnotrawstwo sił, co może się zmienić jedynie, jeśli w nadchodzącym okresie sytuacja się ociepli.
Po raz pierwszy w Europie od czasów II wojny światowej partia radykalnej lewicy pokonała w sondażach socjaldemokratów. Syriza wyprzedziła Pasoka dzięki własnemu przełomowi, ale także dzięki upadkowi głosowania socjaldemokratycznego. Czy sądzi Pan, że jego dominacja może się utrzymać?
Terapia szokowa zastosowana w Grecji przyniosła takie same skutki polityczne, jak w innych krajach globalnego Południa, gdzie została wcześniej wdrożona. Zawalił się stary system polityczny i zdarza się to po raz pierwszy w kraju Europy Zachodniej w okresie powojennym.
Uderzyło to dwie główne partie: tak Pasok, ale także, choć w mniejszym stopniu, Nową Demokrację. W 2012 roku straciła 20 proc. poparcia, uzyskując najsłabszy głos, jaki prawica miała w historii niepodległego państwa.
Jakościowy upadek Pasoka jest jeszcze poważniejszy, niż sugerowałyby liczby na szczeblu krajowym. W głównych ośrodkach miejskich Pasok zajmował szóste lub siódme miejsce. W większości dzielnic robotniczych, które były jego bastionami, został pobity przez neonazistów ze Złotego Brzasku. Wśród osiemnastolatków i dwudziestoczterolatków jego wynik wyniósł zaledwie 2.6 proc., a większość jego elektoratu (ogółem uzyskując 13.4 proc. głosów) stanowili emeryci oraz mieszkańcy wsi i małych miasteczek prowincjonalnych. .
Można więc powiedzieć, że w oczach Greków Pasok został całkowicie zdyskredytowany.
Partia została całkowicie zniszczona. Tak naprawdę w Pasoku pozostały tylko pozostałości po dawnych sieciach mecenatu partii państwowych. Dwie partie, które sukcesywnie sprawowały władzę po upadku dyktatury pułkowników, były partiami masowymi, ale także partiami państwowymi; to znaczy partie bardzo związane z państwem i dystrybucją stanowisk pracy i zasobów, które było ono w stanie kontrolować dzięki uściskowi aparatu państwowego.
Pasok i Nowa Demokracja działały poprzez sieci patronackie; i nie oznaczało to tylko przysług w starym stylu wśród istniejących elit, ale raczej klientelizm oparty na głównych aparatach biurokratycznych, w tym w ruchu związkowym. Nowa Demokracja była w istocie „ludową partią prawicy”, Volkspartei porównywalną z niemiecką chrześcijańską demokracją i taką, która mogła liczyć na stosunkowo znaczące skrzydło związkowe.
Dziś nie ma żadnego związku pomiędzy Syrizą a Pasokiem. . .
Poza Grecją trudno sobie wyobrazić przepaść dzielącą Pasoka nie tylko od radykalnej lewicy, ale także od samego greckiego społeczeństwa. Od lat 1990. w przypadku KKE i od połowy 2000 r. w przypadku Syrizy nie ma możliwego ani pożądanego sojuszu Pasoka z radykalną lewicą na żadnym szczeblu.
Zatem powodem, dla którego wokół Pasoka znajduje się kordon sanitarny, jest to, że reszta greckiej lewicy nie uważa go już za partię lewicy.
Musisz zrozumieć jedną rzecz na temat języka greckiej lewicy. Do 1974 roku w Grecji nie było partii socjalistycznej, a w naszym słowniku politycznym stwierdzenie „jestem na lewicy” oznacza „jestem na lewo od Pasoka”. Rzeczywiście Pasok nigdy nie był uważany za partię lewicy w greckim znaczeniu tego słowa. W Grecji lewica jest związana z szeroko rozumianą tradycją komunistyczną. A to wyklucza socjaldemokratów takich jak Pasok.
Porozmawiajmy o ponownym wycentrowaniu ostatniego roku linii Syriza. Co się dzieje?
W istocie w tzw. recentrowaniu partii mówimy o tym, że dyskurs partyjny stał się dyskursem dwu- lub potrójnym. Tsipras, czyli kierownictwo partii, rozwinęło wiele poziomów dyskursu.
Dwaj główni ekonomiści partii – a oni są prawdziwymi przedstawicielami najbardziej prawicowych tendencji w Syrizie, Giannisa Dragasakisa i George'a Stathakisa, w sposób znacznie prostszy dla Stathakisa, w sposób znacznie bardziej taktyczny i manewrowy dla Dragasakisa – wypracowali własne, charakterystyczne podejście do kwestii gospodarczych, które systematycznie różniło się od decyzji kongresów partii czy oficjalnego stanowiska partii.
Często Tsipras musiał interweniować, aby przywrócić pewien rodzaj równowagi, ale proces ten oznaczał, że początkowe stanowisko – stanowisko Kongres 2013 – złagodzono. Dragasakis i Stathakis na przykład oświadczyli, że rząd Syrizy nigdy nie zajmie jednostronnie stanowiska w sprawie długu, ale decyzja kongresu partii wyraźnie mówi, że cała broń jest na stole i niczego nie można wykluczyć, jeśli Rząd Syrizy jest szantażowany przez wierzycieli.
Obydwaj momentami nie byli pewni, w zależności od rozmówcy lub publiczności, jaką mieli przed sobą, nawet co do kwestii unieważnienia memorandów lub tego, czy Syriza żądała umorzenia całości czy tylko części długu.
Po drugie, Tsipras dużo podróżował w ostatnim okresie. Było to konieczne, bo jest liderem partii, która do niedawna dysponowała ok. 5 proc. głosów, a jako głowa państwa brakowało mu wiarygodności. Musiał poprawić swoją wiarygodność, nie mówiąc już o znajomości sceny międzynarodowej.
Udał się więc do miejsc lub instytucji, którym patronuje główny nurt, a nawet oligarchia gospodarcza, jak np Forum Ambrosettiego. To rodzaj bardzo ekskluzywnych klubów, w których spotykają się i dyskutują bardzo ważne osoby ze świata biznesu i finansów. Odnosiło się wrażenie, że będąc tam, prezentował znacznie łagodniejszą wersję podejścia partii.
Na przykład, kiedy pojechał do Nowego Jorku i przemawiał w Brookings Institute, wielokrotnie odwoływał się do Nowego Ładu i Franklina Roosevelta. Kiedy pojechał do Austin w Teksasie, powiedział, że Syriza nigdy nie zrezygnuje ze strefy euro, podczas gdy stanowisko partii – a także to, co sam później powiedział – było takie, że nie chcemy pozostać w strefie euro bezwarunkowo, bez kwalifikacji i tak NA.
Wszystko to stwarzało wrażenie, że w bardzo kluczowych, strategicznych kwestiach Syriza nie jest do końca jasna i że ma różne poziomy dyskursu, wywołując w ten sposób sceptycyzm co do rzeczywistych intencji Syrizy i jej determinacji w przeciwstawianiu się presji, jaką wywiera każdy rozsądny człowiek zdaje sobie sprawę, że rząd Syrizy będzie musiał stawić czoła.
Nieustannie wywoływało to cykle wewnętrznych debat i sporów w partii – co czasami było bolesne, ale mimo to przyniosło pewne rezultaty. Myślę, że było to konieczne, ale, jak powiedziałem, czasami było dość bolesne. Ostatecznie poniesiono koszty, ale przynajmniej Syriza nie zrzekła się publicznie swoich podstawowych zobowiązań.
I faktycznie, teraz to widzimy. Chociaż nie ma jasności co do środków osiągnięcia tych zobowiązań, dla wszystkich stało się jasne, że to, co proponuje Syriza, ma niewiele wspólnego z jakimkolwiek programem jakiejkolwiek dzisiejszej europejskiej partii socjaldemokratycznej. Jest to program prawdziwego zerwania z neoliberalizmem i polityką oszczędnościową. Syriza jawi się jako wnosząca pewien typ kultury politycznej powiązany z radykalizmem społecznym, politycznym, a nawet ideologicznym, wciąż mocno wpisanym w DNA partii.
Nie oznacza to, że niespodzianki nie mogą się zdarzyć; nie oznacza to, że mamy jakąś gwarancję, że sprawy nie potoczą się źle. Ale to oznacza, że tam is możliwość zdecydowanej zmiany równowagi sił klasowych. Obecnie w Grecji ludzie są tego świadomi – w znacznie szerszym spektrum sił to jest jedyną realną możliwością i że jeśli zostaniemy pokonani, będzie to porażka na cały nadchodzący okres historyczny.
Zatem w ostatnim okresie nastąpiły pewne skutki tego procesu? John Milios jest znany w świecie anglojęzycznym ze swoich książek, a teraz także ze swoich wywiad Opiekun i wydaje się, że zdystansował się od przywództwa?
Do niedawna Milios nie miał ściśle określonej pozycji strategicznej w głównym zespole ekonomicznym (przewodnikami w grze byli Dragasakis i Stathakis). Jego rolą było przedstawienie swego rodzaju marksistowskiej argumentacji przeciwko tym, którzy opowiadali się za zerwaniem, czy też wyraźnym zerwaniem z UE, a dokładniej w kwestii euro.
Milios przedstawił wiele marksistowskich i radykalnych argumentów, twierdząc, że zerwanie z euro oznacza dewaluację siły roboczej, cofnięcie się do stanowisk nacjonalistycznych. Mniej więcej oskarżał – w sposób, który teoretycznie wypracował sobie przez dziesięciolecia – osobom wysuwającym takie tematy jak zerwanie z euro o recykling starego podejścia „dewelopmentistycznego” typu centrum kontra peryferie z lat 1970. mając za swój prawdziwy projekt polityczny rozwój greckiego kapitalizmu skupionego na narodzie.
W tym ujęciu prawdopodobnie uniknięcie zerwania z euro za wszelką cenę stanowiło niemal mityczną gwarancję perspektywy internacjonalistycznej i socjalistycznej. Jeśli chodzi o konkretne wybory, oznaczało to, że Milios bronił lekko reformistycznych stanowisk Dragasakisa i Stathakisa.
Milios zaczął dystansować się od tego na dwóch poziomach. Najpierw w sprawie sojuszy politycznych, gdzie było jasne, że z kwalifikacjami nie chce otwierać drzwi dla osób pochodzących z Pasoka lub elementów starego establishmentu. Odrzuca także złagodzenie antyneoliberalnych zaostrzeń programu i myślę, że był bardzo rozczarowany faktem, że Syriza ostatecznie nie opracowała zbyt konkretnego opracowania na temat reformy fiskalnej (która była jedną z jego głównych tematy), tj. zuchwałą politykę redystrybucyjną – opodatkowanie bogatych i tak dalej.
Nie jest całkiem jasne, co Syriza zrobi z bankami i co zrobi z prywatyzacjami. Z pewnością anuluje przynajmniej część bardziej skandalicznych przypadków wyprzedaże majątku publicznego po zupełnie absurdalnych cenach. Jednak ostatnie wypowiedzi Dragasakisa i Stathakisa na temat banków i prywatyzacji nie napawają optymizmem, wyraźnie odchodząc od decyzji i zobowiązań kongresu.
Są to zatem bardzo ważne kwestie, z którymi rząd Syrizy będzie musiał się zmierzyć, nawet nie w perspektywie długoterminowej lub średnioterminowej, ale natychmiast.
Może mógłbyś coś powiedzieć na temat serii kandydatów, których większość wybrała przed zbliżającymi się wyborami?
Myślę, że jest to po raz kolejny bardzo realny problem w partii. Na poziomie oddziałów partyjnych, a także na poziomie regionów, niemal wszystkie próby ludzi tej starej elity politycznej – lokalne lub krajowe – infiltracji, zdobycia stanowisk lub stanowisk, kończyły się niepowodzeniem. Zostały odrzucone przeważającą większością głosów, co świadczy także o tym, że Platforma Lewicowa i „szeroka lewica” tej partii nie są odizolowanymi sektorami, ale rzeczywiście potrafią narzucać swoje poglądy w bardzo istotnych kwestiach.
Pierwszą reakcją Ciprasa i kierownictwa było systematyczne opóźnianie posiedzeń komitetu centralnego, paraliżując tym samym poziom podejmowania decyzji. Tym samym kierownictwo uzyskało coś w rodzaju carte blanche dla 50 z ogólnej liczby 450 kandydatów (jest 300 posłów, ale 450 kandydatów) – co oznacza, że dopiero teraz znamy ostateczny skład wszystkich list.
Pomysł współpracy z Dimarem upadł ze względu na reakcję, jaką spotkała. Wielu kandydatów na szczeblu lokalnym zostało odrzuconych także przez lokalne federacje i oddziały. A teraz toczy się swego rodzaju spór o ludzi, którzy będą spadochroniarze, i to bardzo odgórnie.
Z drugiej strony, dużym wydarzeniem jest fakt, że Costas Lapavitsas został zaakceptowany jako kandydat. Dyskusja na ten temat była już podczas wyborów europejskich i ostatecznie jego kandydatura została odrzucona przez większość kierownictwa partii.
To bardzo ważne, ponieważ Lapavitsas to nie tylko jednostka — to naprawdę symbol bardzo specyficznego i bardzo zdecydowanego podejścia do całej kwestii radzenia sobie z kryzysem, z Europą, z zadłużeniem, z całym zestawem problemów gospodarczych kwestie. A obecność go na liście i jako posła do parlamentu czyni o wiele bardziej wiarygodnym stwierdzenie, że kiedy Syriza mówi „naprawdę wszystkie opcje są na stole” – naprawdę tak właśnie jest.
Jeśli Syriza zdobędzie pierwsze miejsce w wyborach parlamentarnych, będzie musiała stworzyć większość parlamentarną. Czy to możliwe – i jak?
Nie wykluczałbym osunięcia się ziemi przez Syrizę. Sondaże wskazują na 35 procent, a więc niewiele do absolutnej większości, gdyż grecki system wyborczy przyznaje partii wiodącej premię w postaci pięćdziesięciu mandatów. Możliwe, a nawet prawdopodobne, że Syriza będzie miała większość absolutną.
Prawdą jest, że nie ma oczywistych sojuszników: KKE wykluczyła jakikolwiek sojusz, a wchodzący rok temu w koalicję rządzącą Dimar został rozbity. Jest to więc jedna z trudności, przed którymi stoi, ale nie powinniśmy zapominać, że na swój sposób wyraża to kluczowe pytanie polityczne: w końcu niektórzy ludzie chcą moderować stanowisko Syrizy, opierając się na ustępstwach, na jakie będzie musiała pójść w celu budowania sojuszy.
Grecki elektorat jest tego świadomy i równie dobrze mógłby zapewnić Syrizie zdecydowaną większość, aby mogła realizować swój program bez konieczności ustępstw, aby cieszyć się większością parlamentarną.
Co sądzisz o postawie Nowej Demokracji, która dużo gra na „czerwonej panice” i strachu przed chaosem w przypadku zwycięstwa Syrizy?
Należy zrozumieć, że po czterech latach memorandów nie tylko prawica, ale także centrolewica – lub to, co z niej zostało – to formacje skrajnie autorytarne, zwolennicy polityki żelaznej pięści.
Obecny premier Nowej Demokracji Antonis Samaras, wywodzi się z nacjonalistycznego skrzydła tej partii i jest otoczony przez otoczenie, w którym większość wywodziła się ze skrajnej prawicy. To zagorzała prawica, która wykorzystuje głęboko antykomunistyczne odruchy części greckiego społeczeństwa.
Rząd stosuje więc retorykę strachu: nie ma innych argumentów. I to jest część ich autorytarnej, „muskularnej” wizji polityki. Jeśli Syriza upadnie, perspektywy dla kraju będą bardzo reakcyjne i autorytarne.
Jakie są priorytety Syrizy dla Grecji?
Są cztery główne rzeczy, nad którymi należy popracować – i tutaj nie ustawiam ich w żadnej szczególnej kolejności. Pierwszy obejmuje środki nadzwyczajne mające zaradzić najbardziej szokującym aspektom katastrofy ostatnich lat: przywrócenie dostaw prądu do wszystkich domów, posiłki w szkole dla wszystkich dzieci oraz przywrócenie godnej tej nazwy służby zdrowia – w obecnym stanie rzeczy jedna trzecia populacji jest wyłączona z systemu opieki zdrowotnej.
Rzecz druga: demontaż twardego rdzenia memorandów. Oznaczałoby to przywrócenie płacy minimalnej na poziomie sprzed 2010 r., a także całkowite zniszczenie układów zbiorowych pracy i przepisów socjalnych. Otworzyłoby to pole działania dla pracowników i spowodowałoby natychmiastową poprawę. Trzeba też pozbyć się absurdalnych podatków od nieruchomości, które od kilku lat państwo wymusza na ludności. Wszystko to nie podlega negocjacjom.
Trzecią rzeczą, nad którą należy popracować, jest dług – i tutaj będą pewne negocjacje. Nie ma szans na uporządkowanie Grecji, dopóki obsługa długu w ramach reżimu memorandum będzie nadal miażdżyć kraj na młyn.
Doszło do krwawej jatki cięć wydatków publicznych i socjalnych mających na celu uwolnienie nadwyżek budżetowych na spłatę zadłużenia i położenie kresu konieczności jego finansowania. Jest to niewykonalne. Nadwyżki budżetowe nigdy nie wystarczą na pokrycie kosztów obsługi długu, którego ciężar wzrósł wraz ze spadkiem PKB – obecnie wynosi 177 proc. PKB.
Musimy znaleźć rozwiązanie tego problemu. Syriza będzie nalegać na rozwiązanie takie, jakiego żądano w przypadku Niemiec w 1953 r.: czyli umorzenie większej części długu, a resztę spłatę w ramach klauzuli wzrostu.
Ale co zrobimy, jeśli Europejczycy odmówią? Po raz kolejny wszystkie opcje są na stole, ale Syriza nie ustąpi i nie da się szantażować tak, jak Anastassiades, prawicowy prezydent Cypru wiosną 2013 roku, kiedy parlament jego kraju jednomyślnie odrzucił plan ratunkowy zaproponowany przez UE .
Czwartą rzeczą, nad którą należy popracować, jest ożywienie zniszczonej gospodarki, aby uporać się z masowym bezrobociem (26% i 50% wśród młodych), którego doświadcza obecnie Grecja. Tylko inwestycje publiczne mogą naprawdę sobie z tym poradzić. To bardzo skomplikowana kwestia, ale musimy ożywić gospodarkę w sposób odpowiadający potrzebom społecznym i środowiskowym, znacznie różniący się od tego, co mamy obecnie.
Wyobraźmy sobie więc, że wybory się odbyły i że Syriza uzyskała ogólną większość bez konieczności polegania na niewiarygodnym sojuszniku. Osuwające się zwycięstwo. Jak wiadomo, Paul Mason napisał: kawałek o niebezpieczeństwach, jakie grożą dla Syrizy w pierwszych tygodniach po takim wydarzeniu oraz o rodzaju ogromnej presji, pod jaką znajdzie się ona, zarówno ze strony rynków, jak i UE.
W tej chwili stanowisko Tsiprasa jest takie, aby sprawdzić UE blef i założyć się, że to wystarczy; że kryzys, który Grecja wywoła w strefie euro, wystarczy, aby uspokoić sytuację. Jak postrzegasz tę strategię i jak Syriza jest przygotowana na tego rodzaju presję?
Po pierwsze, nie docenia się tego, jak gwałtowny jest ogólny klimat polityczny i kampanie wyborcze w Grecji. Tak też było w 2012 roku. Szczerze mówiąc, znacznie bliżej jest nam do kampanii wyborczej w kraju Ameryki Łacińskiej niż w kraju europejskim.
Całe podejście oraz rodzaje retoryki i dyskursu opracowane zarówno przez obecny rząd, jak i media mają przedstawiać Syrizę jako siłę zasadniczo nielegalną. To jest głębsze znaczenie: stwierdzenie, że kiedy Syriza dojdzie do władzy, będzie to scenariusz całkowicie apokaliptyczny – Grecja zostanie wyrzucona ze strefy euro, półki w supermarketach będą puste. Robią nawet fotomontaże z pustymi lub rzekomo pustymi półkami w Wenezueli czy Argentynie, z przesłaniem: „To właśnie stanie się w Grecji”.
W pewnym sensie to zastraszanie bardzo pomogło, zwłaszcza w świetle licznych oświadczeń wydawanych przez urzędników UE w ostatnim okresie. Wszystkie kategorie z nich było bardzo wrogo nastawionych do Syrizy, cała kolekcja z nich stanowiło formę zastraszenia. Syriza musi się z tym zmierzyć; musi stawić czoła tej sytuacji. Obecne podejście jest takie, że nie będziemy ponownie rozważać naszych żądań, nie będziemy ich łagodzić.
Z drugiej strony Syriza chce zapewnić elektorat, że w Europie są ludzie i siły bardziej otwarte na negocjacje i pewne formy ustępstw. Na przykład Tsipras napisał bardzo niefortunny artykuł sugerujący, że rządy Włoch i Francji wykazują pewien dystans wobec polityki oszczędnościowej.
Teraz podkreślają wypowiedzi niemieckich socjaldemokratów lub artykuł w Bloomberg, twierdząc, że nie ma możliwości „Grexitu” — to scenariusz nierealny, że nikt go nie rozważa. Ale sedno sprawy polega na tym, że tak is przypadku, gdy sposób przedstawiania Syrizy przez dominujące media europejskie zmienił się w ciągu ostatnich tygodni lub dni.
Jaki jest sens tej zmiany? Wcześniej wypowiedź brzmiała: „To są twardzi lewicowcy i stanowią zagrożenie, więc powinniśmy się im przeciwstawić, rozbić ich i tak dalej”. Wyraźna wrogość. Obecnie panuje ton: „Właściwie są bardziej rozsądni, niż się wydaje, i w każdym razie niewiele się zmieni”.
Konkluzja jest taka, że cokolwiek zrobisz, będziesz musiał pozostać w istniejących ramach, a niektórzy ludzie grają w wersję dobrego gliniarza, a inni w wersję złego gliniarza. Ale rzeczywistość jest taka, że żelazna klatka nadal tam jest, a przestrzeń do poruszania się tak naprawdę nie istnieje.
Myślę, że umiarkowane stanowisko w partii jest do pewnego stopnia zrozumiałe – ponieważ w pewnych okolicznościach może być konieczny jakiś bardziej defensywny dyskurs – ale problem w tym, że nie przygotowuje ono ludzi w społeczeństwie na to, co będzie nieuchronnie nadejdzie w przypadku zwycięstwa Syrizy, a mianowicie, że decyzje o całkowitej realizacji jej programu okażą się bardzo konfrontacyjne, zarówno wewnętrznie, jak i z resztą Unii Europejskiej.
Po raz kolejny uważam, że nawet w trakcie kampanii lewica Syrizy ma do odegrania pewną rolę, w sposób bardzo lojalny, pozostając wierna programowi itd., ale podkreślając, że nie będzie łatwo, że powinniśmy być przygotowani na poważną bitwę i musimy to podkreślać w zależności od momentów i rodzaju słabości stanowisk większości.
Ale Tsipras również czasami zagrywa tą kartą, więc istnieje ciągła gra polegająca na równoważeniu tych różnych sprzeczności. Jeśli spojrzeć na sprawy z pewnej odległości, sprzeczności leżą w samej sytuacji w tym sensie, że trudno byłoby nie mieć tego typu sprzeczności w istniejącej sytuacji.
Mówimy o sytuacji, w której poziom mobilizacji społecznej od dość długiego czasu jest bardzo niski, a kontekstem jest kontekst wyborczy, a nie powstańczy. Pomimo ostatnich wydarzeń w Hiszpanii równowaga sił na arenie międzynarodowej jest niekorzystna dla Syrizy. Ogólnie rzecz biorąc, w Europie jest całkiem jasne, że rząd Syrizy będzie dość odizolowany.
Dlatego te wahania, niejasności i oscylacje są po części nieuniknione, pod warunkiem, że zdamy sobie sprawę z faktu, że przed nami jest wybór pomiędzy pójściem dalej w stronę konfrontacji a poddaniem się i poddaniem. Myślę, że nie ma opcji pośrednich między poddaniem się a konfrontacją.
Zajmijmy się kwestią długu i euro, czyli głównych podziałów i zasadniczych kwestii radykalnej lewicy. Częściowo zajmują się nimi zarówno Platforma Lewicowa w Syrizie, jak i Antarsja.
Są to kluczowe pytania, na które ich zdaniem większość nie odpowiada odpowiednio, unika ich lub próbuje je sfałszować. Czy może pan powiedzieć coś zarówno o znaczeniu symbolicznym, jak i bardziej konkretnym, strategicznym, w świetle możliwego zwycięstwa Syrizy?
Jest tu wiele pytań w jednym. Zacznijmy od poziomu symbolicznego: myślę, że jeśli chodzi o hegemonię ideologiczną, nie ulega wątpliwości, że hegemonia ideologiczna klasy dominującej w Grecji została oparta na projekcie europejskim — idei, że włączając się w proces integracji europejskiej Grecja stałaby się krajem „nowoczesnym”, „rozwiniętym krajem zachodnioeuropejskim” i zdecydowanie i nieodwracalnie weszłaby do klubu najbardziej rozwiniętego i zaawansowanego społeczeństwa Europy Zachodniej.
Więc to rodzaj długi czas trwania jak sądzę, fantazja o narodzie greckim od czasu uzyskania niepodległości, aby stać się niejako w pełni akceptowaną częścią świata zachodnioeuropejskiego. I wydawało się, że w pierwszej dekadzie po wejściu do strefy euro ta fantazja stała się rzeczywistością.
Oczywiście nie należy lekceważyć symbolicznej siły euro: możemy tu pomyśleć o Marksowskiej analizie roli pieniądza i waluty oraz całej związanej z nimi wartości symbolicznej. I zadziałało. Wszyscy wiedzą, że przed kryzysem, przed memorandami Grecja – a także inne kraje peryferii Europy – cieszyła się najwyższym poziomem akceptacji, zarówno dla projektu europejskiego, jak i dla wspólnej waluty.
Myślę, że jest to typowa mentalność podporządkowanego kraju. Oczywiście poziom wsparcia drastycznie spadł w czasie kryzysu, jednak rzeczywistość jest znacznie bardziej ambiwalentna: z jednej strony istnieje nieufność do UE, ponieważ to ona narzuciła memoranda i rządy trojki.
Z drugiej strony wydaje się, że w stanie rozpaczy ludzie chwytają się ostatnich resztek dawnego symbolicznego statusu. Dlatego czasami są jeszcze bardziej zdesperowani, chcąc utracić swój status lub rzekomy status pełnoprawnych członków „klubu” najbardziej zaawansowanych krajów europejskich. Sprawy są zatem dość złożone na poziomie zdrowego rozsądku.
Jeśli chodzi o strategie polityczne: nurty w Syrizie, a w szczególności nurty wywodzące się z pewnego środowiska eurokomunistycznego (oraz w mniejszym stopniu nurty wywodzące się z bardziej ruchowego środowiska), wykazują silne poczucie poparcia dla projektu europejskiego takie jak.
Wręcz przeciwnie, nurty wywodzące się z lewicy KKE (co w istocie ma miejsce w przypadku Prądu Lewicy) są tradycyjnie znacznie bardziej wrogie integracji europejskiej i od początku kryzysu utrzymują znacznie bardziej negatywne nastawienie do -w stosunku do euro i całej strategii oraz UE jako instytucji lub zespołu instytucji.
Ale nie z perspektywy lewicowo-nacjonalistycznej?
Myślę, że błędem jest twierdzenie, że prądy wywodzące się z KKE są nurtami lewicowo-nacjonalistycznymi. Istnieje tradycja lewicowego patriotyzmu, który jest mocno powiązany, powiedzmy, z sekwencją antyfaszystowską. Ale jeśli weźmiemy na przykład konflikt z Macedonią, czy nawet stosunki z Turcją, to KKE i ludzie wywodzący się z matrycy KKE mieli wobec Turcji niezwykle łagodne stanowisko, czy też w przypadku Macedonii KKE była jedyną aby partia nie była częścią tzw. konsensusu narodowego z początku lat dziewięćdziesiątych, sprzeciwiającego się uznaniu narodowemu Macedonii.
W Syrizie siły Platformy Lewicowej wypracowały pryncypialną krytykę UE jako takiej, uznając przynależność Grecji do strefy euro za jeden z kluczowych wymiarów problemu. Jeśli nie jesteście gotowi na zerwanie ze strefą euro, jeśli okaże się to jedyną opcją w przypadku szantażu na wzór cypryjski, to macie z góry związane ręce.
Większość Syrizy stanowczo sprzeciwiała się takiemu podejściu, wysuwając argumenty pozornie bardzo lewicowe, twierdząc, że takie podejście prowadzi do powrotu do rozwiązań krajowych. Krytykują nie tylko brak internacjonalizmu, ale wręcz brak antykapitalizmu, gdyż leżącym u jego podstaw projektem jest – ich zdaniem – powrót do nacjonalistycznego kapitalizmu. I było to w dużej mierze zgodne z tym, co mówiła reszta europejskiej radykalnej lewicy.
Pod wpływem Antonio Negriego lub tego rodzaju stanowisk?
Jeśli chodzi o większość Syrizy, to myślę, że nie jest to Negri. Negri mógł odegrać tę rolę w odniesieniu do elementów bardziej ruchowych, ale w przypadku większości Syrizy myślę, że kluczową rolę odgrywają Die Linke i Fundacja Róży Luksemburg. Odgrywają rolę w rozpowszechnianiu szeregu tematów, takich jak program wewnętrznej reformy UE, zrozumienie kryzysu i sposobu wyjścia z niego jako zasadniczo kwestii redystrybucji.
Kryje się za tym idea, że musimy zmienić układ sił bezpośrednio na poziomie UE, unikając jakichkolwiek jednostronnych posunięć na szczeblu krajowym. Mówi się, że każda inna strategia równa się regresji, ponieważ demonstruje nostalgię za starym państwem narodowym i tak dalej. Taki był więc temat debaty. Punktem rozłamu stała się kwestia euro.
Drugą kwestią, co najmniej równie istotną, jest kwestia zadłużenia. Tutaj geometria i warunki debaty nie są takie same. Część osób, które nie są zwolennikami zerwania z euro, opowiada się za radykalnym podejściem do zadłużenia. Poważnie traktują niespłacanie długu jako coś, co może być nieuniknione lub co najmniej należy uznać za broń w negocjacjach dotyczących restrukturyzacji greckiego długu.
Podejście większości Syrizy w dalszym ciągu jest takie, że można rozróżnić te dwie kwestie i rozpocząć proces wokół dyskusji na temat długu. Zgodnie z tą logiką, ponieważ zerwanie z polityką oszczędnościową i memorandami nie podlega negocjacjom, znajdujesz się w sytuacji odwrotnego szantażu, w którym słabi kontra silni. Jednostronnie zrywa się z polityką oszczędnościową i dlatego Merkel i inni nie mają innego wyjścia, jak zaakceptować pozytywną restrukturyzację długu na korzyść kraju będącego dłużnikiem.
Myślę, że te warunki debaty same w sobie są w pewnym sensie błędne. Prawdziwy problem jest następujący: wszyscy zgadzają się, że zerwanie z polityką oszczędnościową i jednostronne działanie w sprawie memorandum to jedyne wyjście z obecnej sytuacji. I w tej kwestii możemy mieć poparcie większości greckiego społeczeństwa, więc jest to decydujący aspekt sytuacji.
Powstaje zatem pytanie, czy może się to zdarzyć w ramach strefy euro, czy nie? Jest to, jak sądzę, pytanie wciąż otwarte i dopiero praktyka da skuteczną odpowiedź.
Moim zdaniem, podobnie jak Platformy Lewicy, kwestii tych nie da się rozwiązać bez zajęcia się tą kwestią. Papierkiem lakmusowym podejścia większości Syrizy są kwestie zadłużenia i memorandów.
Z drugiej strony postawa KKE bardzo szybko, niemal natychmiast, stała się następująca: „To fałszywa debata; nie dbamy o walutę.” Oficjalne hasło brzmi: „Ani euro, ani drachma; jeśli żyjemy w kapitalizmie, nie ma znaczenia, czy jesteśmy prounijni, czy nie”. Mówią, że ci, którzy nawołują do zerwania z euro, są tym bardziej niebezpiecznymi wrogami, ponieważ jest to odwrócenie uwagi od prawdziwych celów walki klasowej i tak dalej.
Ani drachma, ani euro, ale rubel i międzynarodowy socjalizm!
Cóż, możesz teraz usunąć rubla z równania, ale tak, to jakiś rodzaj mitycznej siły robotniczej. Zamienia się to w bezpośrednią linię demarkacyjną między reformistami i rewolucjonistami, tym samym całkowicie niedoceniając (a) równowagę sił w społeczeństwie greckim i stanowisko radykalnej lewicy, właściwie mówiąc, oraz (b) mylenie celu bardziej strategicznego z celami i żądaniami przejściowymi.
I ten ultymatyzm, który stawia tę kwestię jako warunek wstępny wszelkiego rodzaju radykalnego, wspólnego lub wspólnego podejścia politycznego, został w obecnej koniunkturze zdecydowanie odrzucony. Próba rzeczywistości nadejdzie już wkrótce. Dowiemy się, czy uda się zerwać z restrykcjami i pozostać w strefie euro. Wszystko na razie wskazuje na to, że nie jest to możliwe.
Jest to przesłanie zarówno dotyczące rodzaju szantażu, któremu w niedawnej przeszłości poddano Irlandię i Cypr, jak i obecnego podejścia rządów europejskich, które obecnie mówią: „W porządku, być może Grexitu można uniknąć, pod warunkiem, że pozostanie się w obecnych ramach . Być może nie jesteś tak niebezpieczny i groźny, jak się wydaje lub udaje, dlatego bardzo szybko pójdziesz drogą, którą w niedawnej przeszłości podążały inne lewicowe rządy w różnych krajach europejskich, począwszy od Francji”.
Dlatego uważam, że to, co nadchodzi i co nas czeka, usprawiedliwi Platformę Lewicową, jednak właściwym podejściem do tej kwestii nie jest traktowanie euro jako warunku wstępnego, ale także zdecydowane odrzucenie pomysłu, że powinniśmy akceptować ofiary lub koncesji, aby pozostać w strefie euro.
Ale czy to w pewnym sensie nie sprowadza różnicy między większością a Lewicową Platformą w tej kwestii do fałszywego wyboru? Rozłam nie wydaje się aż tak istotny, a w dużej mierze opiera się na publicznych deklaracjach, które mają po części performatywny charakter: blef, stawianie czoła i wzywanie Merkel i spółki do blefu. Nie wydaje się to zbyt merytoryczne.
Myślę, że jest to o wiele bardziej merytoryczne, niż się wydaje. Na papierze możesz mieć tekst odzwierciedlający tego rodzaju kompromis: „nie zgodzimy się na ofiary dla euro”, „wszystkie opcje są rozważane, ale naszym wyborem nie jest wyjście ze strefy euro jako takiej” i rzeczywiście tak jest rodzaj sformułowań, które można znaleźć we wszystkich kluczowych dokumentach partyjnych. Jednak ten kompromis jest bardzo niestabilny i to, co się wydarzyło, ostatecznie to ujawniło.
Istnieje zatem stanowisko, że z jednej strony „należy trzymać się euro”, z drugiej zaś „należy przygotować się na wszelkiego rodzaju inicjatywy i cele”. Konkretny wynik jest taki, że Syriza jest nieprzygotowana. Nie ma planu B. Nie było żadnego przygotowania politycznego partii, społeczeństwa greckiego, narodu. Fakt ten jest nadal wykorzystywany jako sposób szantażowania greckiego społeczeństwa i niewątpliwie zostanie wykorzystany w przyszłości do szantażowania rządu kierowanego przez Syrizę.
Żeby było jasne: mówimy o wyjściu lub potencjalnym wyjściu ze strefy euro, a nie z Unii Europejskiej? Nikt nie proponuje wyjścia z UE w Syrizie?
Nie do końca prawda. Prąd Lewicowy jest co najmniej wrogi UE jako takiej.
Czy można jednak wyobrazić sobie, że Grecja mimo to pozostanie członkiem UE spoza strefy euro?
No cóż, tak, ale podnosi to także całą kwestię dotyczącą traktatów europejskich jako takich i stopnia, w jakim można je dostosować do podążania jakąkolwiek alternatywną ścieżką. Z tej perspektywy można powiedzieć, że istotne jest tutaj stanowisko Frontu Lewicowego we Francji, przynajmniej na papierze, dotyczące nieposłuszeństwa wobec traktatów europejskich. Tyle że, jak widzieliśmy podczas ostatnich wyborów, choć było to w programie i na papierze jako stanowisko, nigdy nie zostało ono publicznie poparte, rozwinięte i obronione.
Stan debaty jest bardziej zaawansowany w Grecji, ponieważ stała się ona realną stawką w debacie w szerszym społeczeństwie, a nie tylko w bardzo wąskich kręgach intelektualistów i aktywistów. Myślę, że można wyciągnąć z tego cenne lekcje dla szerszej lewicy europejskiej.
Jak NATO odnosi się do tego wszystkiego?
Myślę, że sprzeciw wobec NATO jest nadal w dużej mierze częścią kodu genetycznego greckiej radykalnej lewicy. Jednak od początku kryzysu sprzeciw wobec rządów trojki przyćmił całą resztę. Jest nawet tak, że Stany Zjednoczone z Obamą są obecnie postrzegane przez wielu, nawet na lewicy, jako bardziej życzliwe niż Niemcy Merkel.
Myślę, że istnieje sektor Syrizy, który prawdopodobnie postrzega USA jako przeciwwagę dla UE zdominowanej przez Merkel. Nie zgadzam się z tym i uważam, że tego typu opcje wiążą się z bardzo wysokimi kosztami. Osoby mówiące tego typu rzeczy w Grecji są skłonne popierać kierunek polityki zagranicznej greckiego państwa i elit politycznych, czyli sojusz z Izraelem i próbę wykorzystania Izraela jako karty w stosunku do Turcji, odwracając w ten sposób tradycyjną oś lub sojusz między Grecją a światem arabskim lub przynajmniej jego częścią.
Zasadniczo nie zgadzam się z tym wszystkim, ale trzeba przyznać, że nadal aktualne jest przekonanie, że główna sprzeczność leży w Europie i w Niemczech, w jakiś sposób wyparło kwestię amerykańskiego imperializmu.
Zatem wyjście z NATO nie jest częścią programu?
Jest to również przedmiotem wewnętrznej debaty w Syrizie. Platforma Lewicowa jako taka bardzo opowiada się za jednostronnym wyjściem z NATO, jednak sformułowania dominujące w obrębie radykalnej lewicy wzywają do „rozwiązania NATO”. Podobnie jest z długiem. Będziemy negocjować dług, ale co się stanie, gdy druga strona nie zgodzi się na Twoją propozycję? Co to znaczy „rozwiązać NATO”? Naprawdę nie wiem.
Zgadzam się jednak, że nie jest to priorytet numer jeden greckiego rządu. Nie da się otworzyć wszystkich frontów jednocześnie. A główny front, który należy teraz otworzyć, to z pewnością trójka i mocarstwa dominujące w Unii Europejskiej.
A co do długu, poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale odnoszę wrażenie, że Platforma Lewicowa, przynajmniej w najnowszym tekście Heinera Flassbecka i Lapavitsasa, mówi o umorzeniu części długu i zdaje się bagatelizować aspekt obywatelski audyt długu, który był bardzo popularny wokół Attaca i procesu ekwadorskiego, jako proces partycypacyjny, w którym społeczeństwo otworzy księgi państwa i zbada całą korupcję i niewłaściwą dystrybucję oraz ponownie przywłaszczy sobie kontrolę finansów państwa.
Nie wydaje się, żeby znajdował się w centrum uwagi. Nie jest to postrzegane jako szczególnie masowy proces polityczny. Czy to prawda?
Jest tu wiele kwestii. Kontrola długu była jednym z żądań zatwierdzonych na kongresie Syrizy i jako taka została stwierdzona w dokumencie końcowym. Była to jednak jedna z decyzji, które od tego czasu większość uciszała.
Bardziej niepokojące jest to, że chociaż w ciągu pierwszych dwóch lat kryzysu rozpoczęła się kampania poświęcona tej kwestii, nastąpił bardzo poważny spadek tego rodzaju popytu i nie wydaje się to szczególnie istotne w debacie publicznej.
Teksty Lapavitsasa kładą na tę kwestię duży nacisk. Kiedy on i Flassbeck są współautorami tekstów, musi on przyjąć bardziej konsensusową linię, a pewne tematy, między innymi ten, są odkładane na bok. Jest to jedna z kwestii, która w bardzo pozytywny sposób może i powinna zostać poruszona w ramach odpowiedniej kampanii międzynarodowej, ponieważ może to być główny temat, wokół którego można potencjalnie zmobilizować szerokie spektrum sił.
Jednak nie można prowadzić poważnej dyskusji na temat długu, dopóki nie zostanie udzielona odpowiedź na pytanie: „Co zrobisz, jeśli druga strona powie „nie?”. Wiele debat prowadzonych od 2012 r. ma tendencję do zacierania tego pytania, zakładając, że ustępstwa drugiej strony są w jakiś sposób nieuniknione. To po prostu nieprawda.
Wyobraźmy sobie, że mamy lipiec 2015 roku. Syriza wygrała wybory powszechne, stanowisko Platformy Lewicy zostało potwierdzone, następuje Grexit ze strefy euro, unieważnienie memorandów i przynajmniej częściowa nacjonalizacja systemu bankowego, koniec prywatyzacji, i tak dalej. Jakie społeczeństwo będzie wyglądać w Grecji w lipcu 2015 r.?
Wszyscy wiemy, że socjalizm w jednym kraju nie działa. W jakim stopniu lewicowa socjaldemokracja w biednym, zacofanym kraju europejskim, pozbawionym dostępu do pożyczek międzynarodowych i wykluczonym ze strefy euro, byłaby w stanie zmienić sytuację? Jakie to byłoby społeczeństwo?
Po pierwsze, na przedstawionym przez Ciebie obrazie sytuacji lato 2015 r., biorąc pod uwagę opisaną przez Ciebie sytuację, będzie początkiem greckiej niewypłacalności. Ponieważ to właśnie tego lata trzeba będzie dokonać dużych płatności w związku z greckim długiem, a w sytuacji niewypłacalności Grecji i następującego po niej wyjścia lub wydalenia ze strefy euro trzeba będzie stawić czoła całemu szeregowi trudności.
Jednak każdy eksperyment w historii transformacji społecznej miał miejsce we wrogim środowisku międzynarodowym. I tutaj pojęcie czasu i tymczasowości jest absolutnie kluczowe. Polityka polega zasadniczo na interwencji w konkretnym momencie i przemieszczeniu dominującej tymczasowości i wymyśleniu nowej. Oczywiście ze strategicznego punktu widzenia socjalizm w jednym kraju jest niewykonalny. Transformacja społeczna w Europie nastąpi tylko wtedy, gdy będzie wokół niej rosnąca dynamika.
Moja odpowiedź byłaby zatem następująca: z pewnością będzie to trudne dla Grecji, ale da się to osiągnąć, jeśli zapewniony zostanie wysoki poziom poparcia społecznego dla celów wyznaczonych przez rząd i na szczeblu politycznym.
Grecja, z lewicowym rządem zmierzającym w tym kierunku, wywoła ogromną falę poparcia bardzo dużych grup opinii publicznej w Europie i pobudzi ją do takiego stopnia, że nie możemy sobie wyobrazić radykalnej lewicy w krajach, w których ma się ma szansę na zdecydowaną interwencję.
Hiszpania jest najbardziej oczywistym kandydatem do przedłużenia scenariusza typu greckiego, ale myślę, że nawet jeśli wydaje się to obecnie mało prawdopodobne, Francja jest także potencjalnie słabym ogniwem w UE, jeśli wiatr z południa zawieje wystarczająco mocno.
Mamy jednak doświadczenie społeczeństwa, które podobnie jak Grecja jest kapitalistyczną formacją społeczną z prywatną burżuazją, na czele której stoi radykalnie reformistyczny, a nawet rewolucyjny rząd, które również ma ogromną przewagę, z której może czerpać, mianowicie rezerwy ropy naftowej, i które była w stanie zyskać pewne wsparcie w pozostałej części kontynentu, ze strony rządów łagodnych, a nawet popierających Chaveza.
Sytuacja w Grecji jest znacznie gorsza niż podczas rewolucji boliwariańskiej – mniej korzyści i mniejsze wsparcie międzynarodowe. A sytuacja w Wenezueli nie jest dziś najlepsza. Z jakich zatem rezerw możemy wyciągnąć pewność, że sytuacja w Grecji ułoży się lepiej?
Przede wszystkim w Wenezueli mamy do czynienia z trwającym piętnaście lat eksperymentem transformacji społecznej. W Wenezueli nie było silnej tradycji radykalnej lewicy, tradycji walk społecznych porównywalnych z tradycją Grecji czy reszty Ameryki Łacińskiej. Wenezuela była postrzegana jako Dubaj lub emirat w Ameryce Łacińskiej. Po prostu czytaj Zagubione kroki, powieść ks Alejo Carpentieri można poczuć transformację społeczeństwa w niezwykle krótkim czasie, kiedy zacofane społeczeństwo bardzo szybko przenosi się do czegoś takiego jak Arabia Saudyjska czy Emiraty.
Pod względem politycznym, społecznym i gospodarczym Grecja jest znacznie bardziej zaawansowanym społeczeństwem kapitalistycznym niż Wenezuela: jej struktura społeczna, tradycja polityczna, konstytucja, konfiguracja klas społecznych i sił społecznych są znacznie bliższe strukturom przeciętnego kraju Europy Zachodniej.
Ale z wielką drobnomieszczaństwem. . .
Ok, wielka drobna burżuazja, ale z pewnością nie porównywalna z Wenezuelą, gdzie gospodarka nieformalna stanowiła około 50 procent populacji, zwłaszcza po reformach neoliberalnych. Co więcej, rezerwy ropy były potężną bronią, ale także uniemożliwiały jakąkolwiek transformację struktury gospodarczej Wenezueli. Jest to więc swego rodzaju miecz obosieczny.
Dlatego mój pogląd na temat Grecji jest taki (a) gdybyśmy mieli piętnaście lat, w których nie ma sukcesów jakościowych, a jedynie przemiana społeczna, byłoby wspaniale; (b) Grecja jest oczywiście peryferiami, ale jest to wewnętrzne peryferie centrum, co oznacza, że destabilizujący potencjał greckiego eksperymentu jest być może większy dla systemu kapitalistycznego niż Wenezuela; (c) zgromadzone doświadczenie polityczne sił społecznych i politycznych w Grecji – i nie chcę umniejszać ogromnego znaczenia tego, co wydarzyło się w Wenezueli – jest po prostu nieporównywalne.
Grecja ma bardzo bogatą tradycję walki społecznej. Tym, co odróżnia solidarność z Grecją od poprzednich form solidarności, jest to, że obecnie nie chodzi w niej o wyrażanie solidarności z krajami, które są bardzo odległe geograficznie i które charakteryzują się znacznymi różnicami pod względem struktury społecznej i poziomu rozwoju.
Grecja jest peryferią, jeśli wolisz, ale jest peryferią Europy. Procesy polityczne zachodzące w Grecji mają potencjał ekspansywny, który w tej części świata jest o wiele większy i bardziej bezpośredni niż w Ameryce Łacińskiej, ponieważ kryzys grecki jest częścią większego kryzysu europejskiego kapitalizmu. A Europa, pomimo swojej obecnej pozycji – bardzo odmiennej od zajmowanej w przeszłości – nadal jest jednym z głównych ośrodków światowego systemu kapitalistycznego.
A co z wewnętrzną opozycją? Na ile wiarygodny jest scenariusz typu chilijskiego, jeśli presja UE jest niewystarczająca?
Ostatnio dużo czytałem o Chile; między innymi wspaniała książka pt Francka Gaudichauda o walkach robotniczych i ruchu społecznym w okresie Okres popularny Unidad.
Duża różnica między Grecją a Chile polegała na tym, że w Chile wyraźnie mieliśmy ruch robotniczy, który piął się w górę, a silne partie lewicy socjalistycznej i komunistycznej były głęboko zakorzenione w masach ludowych. W Grecji nie mamy tego rodzaju podmiotów społecznych i politycznych, a Syriza z pewnością nie jest partią masową powiązaną z klasą robotniczą i masami wiejskimi, porównywalną z partiami Unidad Popular i skrajnej lewicy w Chile wtedy.
Z drugiej strony, przeciwnicy są tak samo zaciekli jak zawsze. Zatem sabotaż gospodarczy jest oczywiście jedną z opcji uduszenia lewicowego rządu w Grecji. Inną możliwością jest oczywiście strategia napięcia. Należy to potraktować poważnie.
Główne zagrożenie nie pochodzi teraz ze strony wojska. Ostatnie wydarzenia pokazały, że jak dotąd w armii nie ma siatek, które można by zmobilizować w krótkim okresie w kierunku czegoś w rodzaju puczu. Natomiast bardzo znaczące sieci tego typu istnieją w policji, w sektorach sądownictwa i w tym, co możemy nazwać głębokim państwem.
I oczywiście, wiesz, Złoty Świt to ujawnił. Nie powinniśmy zapominać, że kiedy aresztowano kierownictwo Złotego Świtu, aresztowano dwóch głównych członków greckiej policji i jedną osobę z greckiego wywiadu ze względu na ich powiązania z organizacją.
Myślę więc, że to będzie główne zagrożenie dla Syrizy. Ten i media. Jest oczywiste, że media greckie są odpowiednikiem mediów wenezuelskich. Rodzaj retoryki, której używają – ich niezwykła agresja wobec Syrizy – werbalna i symboliczna przemoc, którą stosują, przygotowują grunt pod coś bardziej brutalnego i konkretnego.
Czy można mówić o jakiejś możliwej negatywnej dialektyce pomiędzy siłami państwa a anarchistami, autonomistami lub elementami ultralewicowymi z jednej strony – poglądem, że opór ze strony sił pozaparlamentarnych, podatnych na agenci prowokujący i tak dalej, można wykorzystać jako pretekst do zwiększenia presji i siły policji, a następnie sprowokować wydarzenia, które następnie przyniosą korzyści?
Oczywiście nie można tego wykluczyć, ponieważ jest to bardzo nieprzejrzysty scenariusz; powiedziałbym jednak, że środowisko anarchistyczne jest bardzo realnym nurtem w społeczeństwie greckim. Skutecznie reprezentuje pewien sektor społeczny, głównie młodzież. Oczywiście jest to konstelacja bardzo różnych rzeczy, a wiele z nich jest bardzo nieokreślonych i trudno mówić o prądach, trendach itp.
Jednak znaczna część tego środowiska jest dość pozytywnie nastawiona do Syrizy. Syriza zajęła bardzo dobre stanowisko wobec autorytaryzmu państwowego i często broniła anarchistów i osób aresztowanych. Broniła praw osób, które stanęły przed sądem po starciach z policją i tak dalej.
Istnieje specyficzna struktura zbliżona do partii, Sieć Praw Społecznych i Politycznych, która jest bardzo aktywna w obronie praw osób prześladowanych przez policję, w tym osób z grupy walki zbrojnej 17 listopada lub anarchiści zaangażowani w sprawy typu partyzantki miejskiej. Wiele osób z partii pojawiało się i nadal pojawia się w sądach, aby zeznawać na korzyść oskarżonych.
Oznacza to więc, że przynajmniej najbardziej świadoma politycznie (ale dość znacząca) część środowiska anarchistycznego ma pozytywne nastawienie do Syrizy. Co się wydarzyło dookoła Nikos Romanos jest również bardzo wymowne. Syriza zajęła bardzo jasne, bardzo pozytywne stanowisko – sam Tsipras zdecydowanie interweniował, aby strajk głodowy zakończył się pozytywnie. Zatem tego typu bitwy należy wygrywać na odpowiednim szczeblu politycznym i znaleźć teren, na którym możemy politycznie nawiązać kontakt z częścią tego środowiska.
Myślę, że wszystkie nazwiska, które wymieniliśmy do tej pory, to mężczyźni. Jaka jest polityka płci w Syrizie?
Jako kultura polityczna Syriza jest nurtem politycznym najmniej macho według greckich standardów. To przestrzeń polityczna najbardziej historycznie powiązana z feminizmem i ruchami LGBT, regularnie piętnowana za bycie partią homoseksualistów i obroną mniejszości.
Ma kilka bardzo silnych postaci kobiecych, z których prawdopodobnie najbardziej wybitną jest Zoe Konstantopoulou, bardzo wybitna prawniczka, która, jak sądzę, odegra rolę w przyszłych rządach w roli sądownictwa, i jest atakowana przez prawicę w niewiarygodnie seksistowski sposób. Jest bardzo charyzmatyczna.
Jest też Nadia Valavani, kolejna historyczna postać walki z dyktaturą, wówczas członkini młodzieży komunistycznej, która obecnie jest bardzo aktywna na szczeblu polityki zagranicznej. Albo Rena Dourou, która została wybrana na prefektkę regionu Attyka. Grupa parlamentarna Syriza jest zdecydowanie grupą o najlepszej równowadze płci w greckim parlamencie i myślę, że tak będzie również w nowym parlamencie.
Jednakże nadal istnieje duża dysproporcja między płciami i wiele pozostaje do zrobienia. W Syrizie obowiązuje limit ciał. Dla komitetu centralnego obowiązuje 35–40-procentowy udział. Myślę, że na poziomie kandydatów biorących udział w wyborach również istnieje bardzo silne zaangażowanie na rzecz czegoś zbliżonego do parytetu płci. Jest to zatem ciągłe zajęcie na wszystkich poziomach.
Istnieje rozbieżność między tym a tym, co otrzymujemy, jeśli chodzi o fakt, że ludzie są faktycznie wybierani, ale naprawdę chcę podkreślić fakt, że z punktu widzenia kultury politycznej Syriza – w kwestiach takich jak płeć, kwestie mniejszości, prawa LGBT – kulturowo coś reprezentuje charakterystyczny, reprezentuje coś sprzecznego z resztą greckiej polityki.
Jeśli chodzi o solidarność międzynarodową: wiele będzie zależeć od tego, w jakim stopniu Syriza będzie w stanie dotrzeć poza kanały głównego nurtu. Jakie konkretnie formy mogłoby to przybrać, biorąc pod uwagę, że siły radykalnej lewicy nie mają obecnie władzy państwowej nigdzie w Europie? A co poza budowaniem walk klasowych – i poza Europą, w USA, gdzie jakobin opiera się — czy jest możliwy w kategoriach solidarności?
Należy tu poruszyć trzy kwestie. Po pierwsze, potrzebujemy solidarności ruchów. W hipotezie rządu Syrizy po 25 stycznia konieczny jest szeroki ruch solidarności, aby przełamać izolację Syrizy i w jak największym stopniu zapobiec jej szantażowi przez rządy europejskie. Potrzebujemy wsparcia w bardzo konkretnych kwestiach związanych z długiem, środkami zrywającymi z polityką oszczędnościową i tak dalej. Jest to więc jeden wymiar.
A więc coś w rodzaju koncepcji Bourdieu o europejskim zgromadzeniu ruchów społecznych?
Dojdę do tego. Drugi poziom polega na tym, że istnieje kluczowa potrzeba przełamania izolacji politycznej jako takiej, zatem najlepszą solidarnością dla Grecji jest osiągnięcie sukcesu politycznego we własnym kraju i zmiana układu sił. Jest oczywiście wiele, prawdopodobnie zbyt wiele oczekiwań w stosunku do Grecji w tej kwestii, ale bez tej nadmiaru nie można się zmobilizować i nie można pobudzić wyobraźni ludzi.
Jest to zatem wymiar niezbędny, aby zaowocować prawdziwymi sukcesami politycznymi. Awans Podemosa to najlepsza możliwa wiadomość dla Syrizy. Sam fakt, że krajobraz polityczny w Hiszpanii zmienia się bardzo szybko i w stosunkowo krótkiej perspektywie otwiera przed nami coś porównywalnego być może z Grecją, jest dla nas powiewem świeżego powietrza.
Po trzecie, zgodziłbym się z tobą, że potrzebujemy nowych narzędzi politycznych na szczeblu międzynarodowym. Mamy Partię Lewicy Europejskiej, mamy kampanie lub struktury parasolowe, takie jak Zmień szczyt, mamy pozostałości forów społecznościowych. To oczywiście lepsze niż nic, ale wciąż bardzo niewystarczające, znacznie poniżej tego, czego wymaga obecna sytuacja.
Potrzebujemy jakiejś formy nowej międzynarodowej sieci, czegoś solidniejszego w kategoriach sieci międzynarodowej. Nie będąc megalomanem czy hellenocentrykiem, uważam, że z rządem Syrizy Ateny mogą stać się centrum procesów politycznych na poziomie europejskim i międzynarodowym. W przypadku rządu Syrizy potrzebne byłoby duże zgromadzenie polityczne w Atenach – nie tylko w celu wsparcia Syrizy, ale także w celu poważnej dyskusji i wyjścia poza to, co mamy obecnie w zakresie narzędzi politycznych, czyli niewiele.
I zbudować Syrizę jako partię międzynarodową? Ponieważ w tej chwili wydaje się, że jej międzynarodowe oddziały są prowadzone głównie przez Greków z diaspory w innych krajach.
Cóż, nie postrzegam Syrizy jako modelu, który pasuje do wszystkich. Ma oddziały za granicą, ponieważ Grecy są stosunkowo diasporą, więc struktury te mogą odgrywać rolę tu i tam, ale zasadniczo konieczne jest połączenie podzielonych sił radykalnej lewicy w każdym kraju i poczynienie postępów w kwestiach strategicznych i programowych.
Ostatnie pytanie jest bardziej teoretyczne. Żyjemy w dziwnym okresie, w którym wiele idei i teorii radykalnych teoretyków, które czytamy i omawiamy od lat – a które były głównie abstrakcyjnymi debatami w książkach i czasopismach – staje się żywymi siłami.
Mieliśmy więc okres, w którym idee Negriego i Holloway stały się żywymi siłami (moment alterglobalizacji) i możemy ocenić, w jaki sposób te siły odniosły sukces lub poniosły porażkę. Żyjemy obecnie w okresie, w którym w Europie Południowej mamy dwie główne siły polityczne i myślę, że obie możemy z grubsza, ale trafnie, odpowiadać pewnemu konkretnemu modelowi: Laclau model w Hiszpanii i a Poulantzas modelka w Grecji.
Po pierwsze, czy się z tym zgadzasz i co możemy powiedzieć o takiej sytuacji? A po drugie, co powiedziałbyś na temat formacji politycznej Poulantzasowskiej i Laclauowskiej? Czy istnieje trzecia kadencja?
Po pierwsze, zgadzam się – zdecydowanie tak jest. Na poziomie bardziej osobistym mogę powiedzieć, że przez te ostatnie cztery lata ponownie przeczytałem wiele z tego, co od samego początku leżało u podstaw mojej kultury politycznej, Gramsciego i Poulantzasa.
Czytałem dużo Gramsciego, aby zrozumieć specyfikę kryzysu w Grecji oraz sposób, w jaki kryzys gospodarczy przekształcił się w kryzys polityczny na pełną skalę lub „organiczny”, używając terminu Gramsciana, oraz rolę właściwie politycznego szczebla w ingerując w coś, co na początku wydawało się bardzo otwarte, ale także bardzo chaotyczne. Przydatne było także zastanowienie się nad różnicami między sytuacją w Grecji a podejściem typowym dla Gramsciana „wojną o pozycje”.
Z jednej strony widzimy potwierdzenie postawy opcji Gramsciana-Poulantza, przejęcia władzy w drodze wyborów, ale połączonej z mobilizacją społeczną i zerwania z koncepcją podwójnej władzy jako powstańczego ataku na państwo z zewnątrz — państwo musi chwytać od wewnątrz i od zewnątrz, od góry i od dołu.
Ale z drugiej strony tradycyjnej „wojnie stanowisk” brakuje tego, że nie mamy silnych stanowisk w sensie Gramsciana, silnych i ustabilizowanych organizacji klas podporządkowanych, z których możemy walczyć w sytuacjach przedłużającej się konfrontacji. Ruch związkowy jest obecnie w Grecji bardzo słaby i został zdezorganizowany przez kryzys; same partie polityczne lewicy, w tym Syriza, nie są porównywalne z masowymi formacjami ruchu robotniczego poprzedniego stulecia. Nie mamy więc tych silnie zorganizowanych bloków, z których można by w jakiś sposób osiągnąć postęp i budować kontrhegemonię.
Ale sytuacja jest znacznie bardziej mobilna na froncie konfrontacji społecznej. Mieliśmy duże eksplozje, na granicy sytuacji powstańczych, szczególnie między czerwcem a październikiem 2011 roku. Jednak ci, którzy liczyli na sytuację w rodzaju greckiego Tahrir, bardzo szybko zdali sobie sprawę, że nic takiego się nie stanie. Poziom polityczny, a także wyborczy, był nadal bardzo strategiczny. I oczywiście z tego właśnie powodu antyoszczędnościowy rząd Syrizy podchwycił nastrój.
Ale czytałem też wiele Poulantzów, zwłaszcza późnych Poulantzów, nie tylko na temat strategicznej kwestii „demokratyczna droga do socjalizmu”, ale także po to, aby dokładnie zrozumieć ryzyko ewolucji Syrizy jako formy partyjnej, a w szczególności potrzebę uniknięcia „państwowości” Syrizy. Ryzyko tego typu strategii polega na tym, że przed dojściem do władzy lub bezpośrednio po jej zdobyciu zostaniesz już wchłonięty przez państwo. I oczywiście wiemy, że państwo nie jest neutralne, że odtwarza kapitalistyczne stosunki władzy i tak dalej.
Więc dużo o tym czytałem, żeby strategicznie zrozumieć sytuację. Połączyłem także te odczyty z odczytami Daniela Bensaïdateksty o konieczności reorientacji myślenia strategicznego na lewicy.
Pytanie, które podnosisz, jest naprawdę istotne, ponieważ naprawdę wydaje się, że sytuacja w Hiszpanii jest dość podobna do sytuacji w Grecji. Cytując Bensaïda, Hiszpanie zdali sobie sprawę, że oburzeni nie były propozycją samowystarczalną, a „iluzją społeczną” było myślenie, że sytuację można zmienić jedynie poprzez oburzeni ruch. Z drugiej strony Podemos jest naprawdę sui generis: bardzo świadomie podąża za populistycznym podejściem w stylu Laclaua.
W moim odczuciu rozwój wydarzeń Laclaua następuje chronologicznie po Poulantzasie – nastąpił w czasie, gdy tego rodzaju poruszane kwestie zdawały się oddalać od poruszanej przez Poulantzasa kwestii przejścia do socjalizmu i przejęcia władzy państwowej. Merytorycznie uważam, że Poulantzas wyprzedza Laclau.
Mówiąc najprościej, mam na myśli to, że problemy, przed którymi stanie Podemos jako partia, dopiero teraz się zaczynają. Jako organizacja, jako rodzaj interwencji i strategii, na poziomie politycznym, na poziomie programu, partii, stosunku do państwa, do realiów międzynarodowych, wszystko: dopiero zaczęli. Zatem w pewnym sensie sprawy poważne – i irytujące – są przed nimi.
Moim zdaniem, aby sprostać tym zadaniom, będą musieli wyjść poza Laclau. I, żeby być nieco mniej optymistycznym, jeśli Syriza zawiedzie i okaże się, że nie będzie w stanie stawić czoła presji, nie jestem zbyt optymistyczny, jeśli chodzi o szanse, że coś mniej zorganizowanego (jak Podemos) wytrzyma podobny rodzaj presji.
Sebastian Budgen jest redaktorem Verso Books i członkiem rady redakcyjnej czasopisma „Verso Books”. Materializm historyczny. Stathis Kouvelakis wykłada teorię polityczną w King's College w Londynie i zasiada w komitecie centralnym Syrizy.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna