Apo miesiącu okupacji Francji Ruch Nuit Debiut zaczyna stawiać czoła kluczowym pytaniom dotyczącym swoich celów politycznych i dalszych działań. Rozwinęły się między innymi debaty na temat horyzontalizmu, sposobu poszerzenia bazy ruchu i jego relacji z uznanymi związkami zawodowymi. Zarówno przyszłość „Prawo El Chomriego” — co ma na celu poważne osłabienie francuskiego kodeksu pracy — a stawką są, w szerszym ujęciu, losy lewicy w kraju.
W tym wywiadzie w tłumaczeniu Dawid Broder, Stathisa Kouvelakisa rozmawia z ekonomistą Fryderyk Lordoń o początkach i przyszłości ruchu Nuit Debout.
Nuit Debout jest często przedstawiany jako ruch pozbawiony lidera, całkowicie spontaniczny i horyzontalny. Czy ten obraz odpowiada rzeczywistości? A dokładniej, jaką rolę lubili kolektywy Fakir i Convergence des luttes odgrywać w uruchamianiu ruchu?
Podczas niedawnej debaty, którą odbyłem z Dawid Graeber, który — co nie było zaskoczeniem — był pełen pochwał dla horyzontalizmu, powiedziałem mu, że ci, którzy celebrują rzeczy, które pojawiają się spontanicznie, mają wszystko wspólnego z tymi, którzy wierzą w niepokalane poczęcie. Tak naprawdę nic nie bierze się znikąd – w przypadku Nuit Debout nie jest to bardziej prawdziwe niż cokolwiek innego.
Na początku Nuit Debout niewielka liczba osób zgodziła się, że sytuacja jest mniej przygnębiająca, niż się wydawało, że istnieje mnóstwo skarg, które potrzebują tylko iskry, aby je wywołać, oraz że film François Ruffina Merci Patron! może równie dobrze służyć jako katalizator. Potem była nieco większa grupa ludzi, którzy podjęli się, i to naprawdę zdecydowanie, połączenia słów z czynami.
Potem przyszedł projekt ustawy El Khomri (prawo pracy), którego potencjał wybuchowy był jeszcze bardziej niezwykły. I wtedy nabrało kształtu hasło „Po demonstracji (31 marca) nie wracamy do domu”. Ale jeśli ludzie mieli zostać na noc, to naprawdę nie mogło się tak po prostu wziąć z niczego: potrzebowaliśmy sprzętu nagłaśniającego, namiotów, jedzenia i picia, ekranu do nieautoryzowanej projekcji „dzikiego” filmu Dziękuję, szefie! na Place de la République, komunikaty dotyczące wydarzenia – rzeczy, które nie dzieją się po prostu dzięki działaniu Ducha Świętego.
Raczej udało im się to dzięki zawziętym wysiłkom kilkudziesięciu osób – którymi w rzeczywistości byli ludzie z gazety Fakir oraz kolektyw Convergence des luttes. Premiera Nuit Debout nie ujrzałaby światła dziennego – a przynajmniej nie odbyłaby się tak, jak się wydarzyła – gdyby nie zdecydowane działanie dość małego, ultrazmobilizowanego kolektywu.
Potem ten ruch nabrał rozpędu – w sposób, który nas zaskoczył i – trzeba to powiedzieć – wywołał u nas ogromną radość. Wkrótce uległ on przemianie i wkroczył w nową fazę swojego istnienia: codzienne walne zgromadzenia, komisje, spotkania międzykomisyjne itp. Dla większości jest to wzór horyzontalizmu.
Należy jednak także powiedzieć – nawet jeśli na pierwszy rzut oka kwestia ta wydaje się interesująca z teorii – że kiedy ludzie żądają czystego horyzontalizmu i odrzucają jakąkolwiek formę wertykalności (niechęć, którą możemy zrozumieć i przynajmniej częściowo podzielać w) — nie chcą widzieć pionowości w działaniu, nawet jeśli jest ona tuż przed ich oczami. Podobnie jest w przypadku Nuit Debout.
Nawet zgromadzenie ogólne, rzekomy najwyższy wyraz horyzontalności, nie odpowiada ich czystemu wzorowi. Zawiera autorytatywne zasady – zasady dotyczące wypowiadania się na zmianę, zasady dotyczące długości wystąpień, zasady dotyczące sygnałów ręcznych, zasady szanowania moderatorów itp. – oraz sam fakt, że są one autorytatywne, lub prościej, fakt, że są reguły, sprawia, że są przejawami pionowości.
Ale czy jest to coś innego niż przyjęcie klasycznej idei Rousseau, że wolność w polityce nie oznacza życia poza wszelkimi ograniczeniami, ale życie według zasad, które sami sobie ustaliliśmy? Oznacza to życie zgodnie z wertykalnością, jaką postanowiliśmy ją ustanowić, w Nasz formularz że postanowiliśmy to dać.
Co powinniśmy wyciągnąć z tej analizy? Że nie ma nic kolektywnego, co nie łączy i nie artykułuje w jakiś sposób tego, co horyzontalne i wertykalne, i że w związku z tym debata horyzontalna kontra wertykalna jest całkowicie pozbawiona sensu. Tak naprawdę musimy pomyśleć o tej artykulacji.
Nie moglibyśmy też posunąć się za daleko, doradzając kolektywom, aby spojrzały prosto w oczy ze względu na stopień wertykalności, jaki posiadają, zamiast zaprzeczać jego istnieniu. Tylko w ten sposób można powstrzymać jego ekspansję, która wymknie się spod kontroli. Jest to także jedyny sposób na ustrukturyzowanie się w pewnym stopniu, co jest warunkiem – czy nam się to podoba, czy nie – bycia produktywnym politycznie.
W swoich wystąpieniach zdecydowanie podkreślaliście potrzebę nadania ruchowi orientacji politycznej, aby nie stał się on zwykłą grupą lub przypadkiem nieszkodliwego „zaangażowania obywatelskiego”. Czy mógłbyś dokładniej zdefiniować, co rozumiesz przez orientację polityczną?
Od początku wszystko było zupełnie jasne — następstwo wydarzeń i tendencja do wpadania w grupowość ostatecznie je przyćmiły. Oryginalne hasło pt Fakir zespół zasugerował: „Niech się boją”. Następnie ruch zjednoczył się politycznie wokół określonego celu: „obalenia ustawy El Khomri i świata, który ona reprezentuje”.
Możesz zobaczyć, co to zapożycza z odpowiedniego wzoru Notre-Dame des Landes zadyści (ZAD, skrót od „Strefy do obrony”; akcja bezpośrednia zadyści niedawno zajął teren planowanego lotniska w Notre-Dame des Landes, sprzeciwiając się jego budowie). Mamy tu bowiem środki do ustalenia skali celów politycznych, od najbardziej konkretnych do najbardziej ambitnych.
Oznacza to, że pozwala nam połączyć klasyczny rejestr popytowy – chcemy wycofania ustawy o prawie pracy – z rejestrem o wiele bardziej politycznym, który wyrywa nas z walk obronnych, wypychając nas gdzieś poza żądania.
Wprowadza nas w rejestr afirmatywny, dzięki któremu przestajemy robić to, co robiliśmy przez trzydzieści lat; przestajemy mówić, czego nie chcemy, i zaczynamy — wreszcie! – mówienie tego, czego chcemy.
Jeśli nie dokonamy tej przemiany politycznej w odpowiedni sposób, wkrótce staniemy przed nowym odpowiednikiem ustawy El Khomri. Dlatego właśnie musimy zacząć już teraz walczyć z tym samym światem, który stworzył całą serię ustaw El Khomri.
W walce z ustawą El Khomri z pewną siłą została postawiona kwestia połączenia Nuit Debout i ruchu związkowego. Jak można to osiągnąć?
Tego właśnie próbujemy się dowiedzieć! Jedno jest pewne: niezwykle ważne jest, abyśmy zjednoczyli się. Jest ku temu prosty powód, niemal sylogizm: obalenie świata (a nawet po prostu takiej ustawy) wymaga masowego, ludowego ruchu; i nie ma ruchu masowego bez zaangażowania dużej liczby robotników: musimy zatem przejść obok organizacji robotniczych.
Oczywiście istnieje wiele przeszkód na drodze do takiej konwergencji. Po pierwsze, socjologiczne: uzwiązkowiona klasa robotnicza ma swoje własne formy walki i organizacji. Które nie są tożsame z formami bojowości wśród wykształconej młodzieży w centrach miast. Nie sprawicie, że pracownicy związkowi będą siedzieć na ziemi ze skrzyżowanymi nogami i machać rękami w ten sposób oburzeni w celu wzięcia udziału w walnym zgromadzeniu.
Z kolei istnieje również nieufność ruchów horyzontalnych do organizacji, które postrzegają jako ultrapionową biurokrację, podejrzliwą, że uda im się odzyskać siły lub bagatelizować ruchy. Wszystkie te starcia są realne, a jednak musimy je przezwyciężyć.
Można powiedzieć, że demonstracja pierwszomajowa była duża i bojowa, że Debata Nuit trwa nadal, choć obecnie co wieczór o godz. 10 PMco doprowadziło do dalszych starć z policją. W tym tygodniu Zgromadzenie Narodowe będzie omawiać reformy prawa pracy. Również przywódca CGT, głównej konfederacji związków zawodowych, Philippe Martinez, przybył w czwartek 28 kwietnia, aby przemówić do protestujących z ND, i spotkał się z presją, aby wezwać strajk generalny.
Wiemy, że musimy skręcić im ramię — taki był apel YouTuberów z #OnVautMieuxQueCa („Zasługujemy na coś lepszego”) zapoczątkowany 9 marca, który zmusił ich do wezwania do mobilizacji: zmuszeni byli pójść za nimi! Możliwych jest jednak wiele innych działań: generalna komisja strajkowa zorganizowała delegacje studentów do pracowników kolei i rozesłała ulotki do zakładów Renault.
To niezwykle konkretne działania zachęcające do łączenia się, dające przykład. Związkowcy zostali zaproszeni do zabrania głosu na spotkaniu zorganizowanym 20 kwietnia w Bourse du travail. Musimy pomnożyć wszelkiego rodzaju kontakty, zarówno formalne, jak i nieformalne, abyśmy mogli się spotykać i wspólnie dyskutować.
Wydaje się, że aktywny trzon uczestników Nuit Debout stanowi młodzież wykształcona i absolwentów. Wspomina się również o obecności innych sektorów społecznych, poczynając od młodzieży z dzielnic robotniczych – ale czy jest to raczej zaklęcie? W jaki sposób ruch może rozszerzyć się na inne sektory społeczne?
Istnieją główne niewidoczne bariery społeczne, które musimy przełamać, aby połączyć wykształconą młodzież miejską ze zrzeszoną w związkach klasą robotniczą. Rzeczywiście bariery oddzielające każdego z nich od segregowanej młodzieży na przedmieściach to nic innego jak fortyfikacje.
W takim wypadku musimy zacząć od zera. W pierwszej dekadzie XXI wieku nastąpił początek konstrukcji politycznej, szczególnie w odniesieniu do tzw Mouvement Immigration Banlieue (MIB). Ale wszystko się rozpadło. Tak zwany zamieszki w 2005 r., które w istocie były powstaniem wybitnych osobistości charakter polityczny, niewątpliwie stworzył warunki lub, powiedzmy, potencjał, dla szerszego upolitycznienia. Ale wspólnie przegapiliśmy tę szansę.
Powszechne porzucenie umożliwiło prosperowanie w tych dzielnicach tylko dwóm alternatywom: indywidualizm handlu narkotykami lub to, co ma do zaoferowania religia. To świadczy o ogromnych przeszkodach, przed którymi stoimy. Musimy zacząć od nowa, od zera.
Być może najpierw poprzez systematyczne okazywanie naszej solidarności z mieszkańcami tych dzielnic za każdym razem, gdy policja ich atakuje. A przede wszystkim unikając prób upolityczniania ludzi na wzór misjonarzy! Ludzie tam teraz walczą lub walczą od dawna i nikt nie może pójść i nauczyć ich, co mają robić. A jednak pośród tych wszystkich trudności Debiut Banlieuesa zaczynają powstawać. Więc coś jest możliwe.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna