Na podstawie prezentacji z 18 marca 2011 r. na Uniwersytecie Stony Brook konferencja „Definiowanie przyszłości publicznego szkolnictwa wyższego”
W całym kraju najbogatsza część społeczeństwa wykorzystuje stanowe kryzysy fiskalne, aby ograniczyć finansowanie usług społecznych, takich jak edukacja, i osłabić niewielką pozostałą władzę polityczną pracowników. Mam tu trzy cele: zilustrowanie możliwości zastosowania koncepcji „Doktryny szoku” Naomi Klein w obecnej walce w stanie Nowy Jork (a co za tym idzie, w wielu innych stanach), wyposażenie czytelników w podstawowe informacje, które pomogą im sformułować kontrdyskursu oraz zaproponować pięć konkretnych punktów do dyskusji, na które moim zdaniem powinniśmy położyć nacisk w przyszłości.
Jedno z moich głównych twierdzeń jest takie, że pomimo masowej, ponadpartyjnej kampanii propagandowej przeciwko związkom zawodowym i socjaldemokracji, społeczeństwo amerykańskie jest „gotowe” na radykalne przesłanie. Badania opinii publicznej przeprowadzone w ostatnich miesiącach – a także sondaże sprzed wielu dziesięcioleci – sugerują, że kampania edukacyjna, która kształtuje debatę mniej więcej w sposób zarysowany w drugiej części poniżej, spotka się z pozytywnym odzewem wśród ogółu społeczeństwa. W rzeczywistości obecny moment polityczny jest być może bardziej sprzyjający zorganizowaniu ruchu postępowego niż jakikolwiek inny moment w ostatnich dziesięcioleciach.
Doktryna szoku przybywa do Nowego Jorku
Milton Friedman, bohater korporacyjnych bogactw na całym świecie, powiedział kiedyś, że „tylko kryzys, rzeczywisty lub pozorny, powoduje prawdziwą zmianę. Kiedy nastąpi ten kryzys, podejmowane działania zależą od pomysłów, które się krążą.” Friedman był czołowym pionierem tego, co Naomi Klein nazywa „doktryną szoku”. Książka Kleina z 2007 roku śledzi intelektualną historię neoliberalnej restrukturyzacji w Trzecim Świecie od lat 1970. XX wieku, pokazując, jak bogate kraje, międzynarodowe instytucje finansowe, takie jak Bank Światowy i MFW, a także elity Trzeciego Świata wykorzystywały kryzysy gospodarcze, „rzeczywiste lub pozorne”, do narzucania surowe neoliberalne programy „dostosowania strukturalnego” w całym Trzecim Świecie, począwszy od Chile w 1975. Programy te sprywatyzowały aktywa publiczne, obcięły rządowe wydatki socjalne, otworzyły lokalne rynki na tani import z zagranicy oraz zderegulowały wielki biznes i finanse. Takie środki są całkowicie sprzeczne z polityką stosowaną przez dzisiejsze kraje uprzemysłowione w celu rozwoju własnych gospodarek, ale rozwój gospodarczy nie jest w rzeczywistości celem i zachodzi jedynie incydentalnie, jeśli w ogóle; przewidywalnymi beneficjentami są zagraniczni inwestorzy i korporacje oraz niewielka część krajowych elit [1].
Wielu obserwatorów zauważyło podobną tendencję w Stanach Zjednoczonych od końca lat 1970. XX w.: podczas gdy płace realne pozostały w stagnacji lub spadły, a kolejne rządy na każdym szczeblu patroszyły siatkę bezpieczeństwa socjalnego, wydatki na wojsko i zyski przedsiębiorstw poszybowały w górę, powodując dramatyczny wzrost nierówności społeczno-ekonomiczne. Stany Zjednoczone już dawno dołączyły do przysłowiowego „wyścigu w dół”, błędnego koła, w którym różne części świata „konkurują” ze sobą, aby zapewnić korzystny klimat dla inwestycji biznesowych [2]. Choć od lat 1970. XX w. każda administracja i Kongres przyczyniły się do tej tendencji, momenty dostrzegalnego kryzysu fiskalnego stwarzają szczególnie dobre możliwości dla tych, którzy chcą jeszcze bardziej cofnąć socjaldemokrację. Zarówno Republikanie, jak i Demokraci byli entuzjastycznymi lekarzami szoku. Po tym, jak Reaganiści zgromadzili pierwszy deficyt federalny od I wojny światowej, przyznając ogromne ulgi podatkowe bogatym i zwiększając wydatki Pentagonu, Clintoniści obrali za cel system opieki społecznej jako kluczowe źródło deficytu i pracowali nad położeniem kresu „opiece społecznej, jaką znamy”. ” Po tym, jak deregulacja za czasów Clintona i Busha, militaryzm i obniżki podatków dla bogatych wywołały obecny kryzys, administracja Obamy przyłącza się teraz do Kongresu, obwiniając „wymknięte się spod kontroli” wydatki socjalne – jednocześnie starając się podnieść budżet Pentagonu o 3 -5 procent do nowych rekordowych i przedłużających się obniżek podatków za czasów Busha, które będą kosztować setki miliardów dolarów [3]. To, że podejście fiskalne Obamy jest nieco mniej drakońskie i reakcyjne niż podejście Republikanów, nie neguje istnienia podstawowego dwupartyjnego konsensusu.
Ukryta strategia jest dość prosta i odzwierciedla to, co ekonomiści Edward Herman i Robin Hahnel trafnie nazwali „chwytem zrównoważonego budżetu”: zapewnianie hojnych ulg podatkowych i dotacji najbogatszej części społeczeństwa oraz marnowanie połowy budżetu federalnego na wojny i wojsko , następnie zrzucając winę za powstały deficyt na edukację publiczną, Medicaid, Medicare, zabezpieczenie społeczne, związki zawodowe sektora publicznego, pomoc dla rodzin o niskich dochodach itp., podkreślając, że wszystkie te ostatnie muszą zostać „powstrzymane” w interesie narodowym przetrwanie. (Ten nieszczery argument idzie w parze z innym: poglądem, że zmniejszenie deficytu powinno być pilnym priorytetem. Jak ostrzegało wielu ekonomistów i jak dawno temu udowodnił Wielki Kryzys, jedynie odważne federalne wydatki stymulacyjne – znacznie odważniejsze niż bodziec na rok 2009 – pomoże ożywić gospodarkę.Powiększenie deficytu w krótkim okresie jest konieczne i nie tak szkodliwe, jak twierdzi wielu ekspertów, biorąc pod uwagę, że rząd USA ma dostęp do historycznie niskich stóp procentowych [patrz następna sekcja, pkt #4] [4].)
Rządy stanowe w całym kraju starają się obecnie wdrożyć własne wersje Doktryny Szoku. W niedawnym felietonie zatytułowanym „Shock Doctrine, USA” laureat Nagrody Nobla, ekonomista Paul Krugman zauważa że działania Republikanów w Wisconsin stanowią „zagarnięcie władzy – próbę wykorzystania kryzysu finansowego do zniszczenia ostatniej głównej przeciwwagi dla politycznej władzy korporacji i bogatych”. Co więcej, Krugman zauważa, że „zagarnięcie władzy wykracza poza niszczenie związków zawodowych”: ustawodawstwo pozwala także gubernatorowi i jego nominacjom na jednostronne ograniczanie usług zdrowotnych dla rodzin o niskich dochodach oraz prywatyzację przedsiębiorstw użyteczności publicznej w drodze umów bez przetargu [5].
Chociaż krytycy obecnego ataku na sektor publiczny często sugerować że jedynymi winowajcami są „republikańscy gubernatorzy” [6], wielu Demokratów realizuje ten sam podstawowy program. Nigdzie współpraca Demokratów nie jest bardziej widoczna niż w Nowym Jorku, gdzie nowo wybrany gubernator Andrew Cuomo domaga się ogromnych cięć w edukacji publicznej, publicznej służbie zdrowia i płacach związków zawodowych w sektorze publicznym, obiecując jednocześnie obniżyć podatki dla pięciu procent najbogatszych nowojorczyków . Cuomo chce ciąć publiczne szkolnictwo wyższe (SUNY i CUNY) o ponad 305 milionów dolarów w szkołach podstawowych i średnich pomoc szkolna o 1.5 miliarda dolarów Metropolitan Transport Authority (MTA) o 200 milionów dolarów oraz Medykament z czego 4 na 10 dzieci otrzymuje kwotę 7.4 miliona dolarów w ciągu dwóch lat [7]. I robi to bezczelnie, bez przeprosin: w listopadzie XNUMX r New York Times zgłaszane że Cuomo „nawet zachęcał liderów biznesu, aby stanowili większą przeciwwagę dla związków zawodowych, zachęcając ich przede wszystkim do zatrudniania większej liczby lobbystów” [8]. Burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg realizuje równoległy program, grożąc zwolnieniami prawie 4,700 nauczycieli i ogromnymi cięciami w opiece nad dziećmi, osobami starszymi i bezdomnymi [9]. Jak zauważyli świadomi obserwatorzy, ten atak na związki zawodowe i sektor publiczny odzwierciedla raczej świadomy wybór polityczny niż imperatyw gospodarczy (patrz poniżej).
Uzasadnienia są również znane i bardzo przypominają Miltona Friedmana: przemowy przeciw „specjalne zainteresowania” (co oznacza przede wszystkim siłę roboczą, dzieci w wieku szkolnym o niskich dochodach, beneficjentów Medicaid itp.), szlachetna rozmowa o „wspólna ofiara”, wściekłe skargi na to, jak związki zawodowe drenują skarb państwa i tak dalej – wszystko to prowadzi do godnego pożałowania, ale nieuniknionego wniosku, że „nie ma alternatywy” dla neoliberalnych oszczędności. Przezwyciężenie tej propagandy i wygranie bitwy na idee wymaga fundamentalnego przeformułowania debaty ze strony tych, którzy chcą powstrzymać Cuomo, ustawodawców oraz ich bogatych sponsorów i beneficjentów przed wepchnięciem Nowego Jorku z powrotem w XIX-wieczną dystopię.
Przeformułowanie debaty: pięć sugerowanych kontrargumentów
Chcę zaproponować pięć konkretnych punktów do dyskusji, które moim zdaniem powinny zająć centralne miejsce w naszych wysiłkach na rzecz promowania alternatywnej wizji Nowego Jorku i całego kraju. Ten kontrdyskurs nie musi mieć i nie powinien mieć czysto defensywnego tonu i charakteru; nawet broniąc się przed bezpośrednimi atakami na sektor publiczny, musimy sformułować konkretną normatywną wizję sytuacji powinien być.
Po każdej klatce przedstawiam kilka podstawowych faktów i statystyk, które czytelnicy mogą wykorzystać na poparcie swojej tezy.
- Tam is pieniądze i tam jest alternatywy; ponieważ najbogatsi nowojorczycy mają pieniądze, skupienie się na sektorze publicznym, a nie na bogatych, jest wyborem politycznym i moralnym.
- Obcięcie usług w celu obniżenia podatków dla bogatych zabija miejsca pracy; Opodatkowanie bogatych w celu finansowania wydatków publicznych jest znacznie skuteczniejszym sposobem tworzenia miejsc pracy i bodźców gospodarczych niż obniżanie podatków bogatym.
- Militaryzm Stanów Zjednoczonych poważnie utrudnia zarówno ożywienie gospodarcze, jak i dobrobyt społeczny ludności.
- Samo działanie państwa nie wystarczy; Odważne wydatki na deficyt federalny są niezbędne, aby ułatwić ożywienie gospodarcze.
- Atak na sektor publiczny jest atakiem na demokrację i zasadę równości szans
#1:
Pieniądze istnieją i istnieje wiele alternatyw dla cięć wydatków socjalnych; ukierunkowanie działań na pracowników, studentów i sektor publiczny, a nie na bogatych, jest wyborem politycznym i moralnym
Poglądy, że „stan Nowy Jork jest bankrutem” lub że „po prostu nie ma pieniędzy” nie mają żadnego uzasadnienia w rzeczywistości. Nowy Jork jest zalany pieniędzmi i kapitałem, ale tak jest skoncentrowany w stopniu niespotykanym od Wieku Pozłacanego. Pięć procent najbogatszych otrzymuje 49 procent wszystkich dochodów, w porównaniu z 31 procent dwie dekady temu. I nawet te 49 procent jest w dużym stopniu skoncentrowane w rękach najbogatszych pierwszej procent, który otrzymuje 35 procent wszystkich dochodów, w porównaniu z 17 procent w 1990 r. i 10 procent w 1980 r. I odwrotnie, dolne 50 procent otrzymuje zaledwie 9 procent dochodów w stanie, w porównaniu z 14 procent w 1990 r. Nowy Jork jest najbardziej nierówny stan w kraju, a Nowy Jork jest największym miastem z największymi nierównościami [10].
Wielu nauczycieli i innych pracowników sektora publicznego oczernianych retoryką Doktryny Szoku należy do tych najniższych 50 procent; początkowa pensja przeciętnego nauczyciela w Stanach Zjednoczonych wynosi zaledwie $39,000. Natomiast w Wisconsin, gdzie rzekomo winę za kryzys fiskalny stanu ponosi „pozłacane emerytury” pracowników sektora publicznego, w rzeczywistości średnia emerytura wynosi Mniej niż $ 23,000. Wiele badań wykazało również, że wynagrodzenia i świadczenia pracowników sektora publicznego nie są lepsze niż te pracowników sektora prywatnego [11]. Ale enawet jeśli pracownicy sektora publicznego w niektórych przypadkach cieszą się korzyściami, których nie mają ich niezrzeszeni pracownicy z sektora prywatnego, rozwiązaniem nie jest odbieranie pieniędzy tym pierwszym, lecz tworzenie związków zawodowych i mobilizacja tych drugich (pieniądze i świadczenia pobierane od pracowników uzwiązkowionych zazwyczaj w każdym razie wracają do bogatych).
Polityka rządu stanowego wzmocniła tę tendencję w kierunku większej koncentracji dochodów i bogactwa. W stanie Nowy Jork, podobnie jak gdzie indziej, stawki podatków i przydziały środków budżetowych odzwierciedlają spójny wzorzec, zgodnie z którym bogaci i wpływowi otrzymują publiczne datki, podczas gdy urzędnicy rządowi ograniczają usługi dla pracowników, studentów i ogółu społeczeństwa. Opodatkowanie w Nowym Jorku jest wysoce regresywne, co oznacza, że „1% najbogatszych gospodarstw domowych płaci znacznie mniejszą część swoich dochodów z podatków stanowych i lokalnych niż wszyscy pozostali mieszkańcy Nowego Jorku, nawet po tymczasowej podwyżce podatku dochodowego” uchwalonej w 2009 r. Jeden procent najwyższych gospodarstw domowych nadal płaci tylko 8.4 procent ich dochodów, a liczba ta spadnie do 7.2 procent, jeśli Cuomo pozwoli na wygaśnięcie tymczasowej podwyżki podatków. Gospodarstwa domowe zarabiające od 33,000 56,000 do 11.6 33,000 dolarów płacą większy procent swoich dochodów niż ktokolwiek inny w stanie (9.6%). Nawet najbiedniejsi mieszkańcy Nowego Jorku – dwa dolne kwintyle, czyli ci, którzy zarabiają mniej niż 10 12 dolarów – płacą wyższą część swoich dochodów z podatków (XNUMX i XNUMX procent) niż jeden procent najbogatszych [XNUMX].
Rząd stanu Nowy Jork zapewnia także na różne sposoby bezpośrednie dotacje dla korporacji i bogatych – co niektórzy nazywają „płatnością za bogactwo”. Jaskrawym przykładem jest państwo Program oczyszczania terenów zdegradowanych, co według Albany Czasy Unii „zaowocowało w ciągu ubiegłych trzech lat setkami milionów dolarów napływających do względnej garstki kosztownych megaprojektów z mini-porządkami”. Beneficjentami są duzi prywatni deweloperzy, którzy korzystają z hojnych państwowych ulg podatkowych, wydając (od 2009 r.) jedynie około 20 procent dotacji na faktyczne sprzątanie. W 2008 r. kontroler stanowy Tom DiNapoli przewidywał, że całkowity koszt programu może znacznie przekroczyć 3 miliardy dolarów. Według konserwatywnych szacunków Instytutu Polityki Fiskalnej państwo mogłoby z łatwością zapisać około 300 milionów dolarów na reformę programu; pójście dalej i zapewnienie, że dotacje państwowe będą wykorzystywane wyłącznie na faktyczne sprzątanie, pozwoliłoby zaoszczędzić kolejne setki milionów [13].
Najbogatsi nowojorczycy, zwłaszcza bankierzy i dyrektorzy korporacji z Wall Street, cieszą się rekordowymi zyskami kosztem zwykłych ludzi; mogą i powinny ponosić koszty odzyskiwania należności. Na szczeblu stanowym dostępna jest szeroka gama środków polityki fiskalnej. Dwie najbardziej zdroworozsądkowe polityki to: 1) przedłużenie tymczasowego dodatkowego obciążenia podatkiem dochodowym („podatek milionera”) uchwalonego w 2009 r. i mającego wygasnąć z końcem tego roku (Cuomo obiecał, że dopuści do jego wygaśnięcia) oraz 2) wprowadzenie podatku od przeniesienia akcji. Pierwsza dotyczy osób o dochodach przekraczających 200,000 300,000 dolarów i rodzin zarabiających ponad XNUMX XNUMX dolarów, czyli mniej więcej pięciu procent najbogatszych mieszkańców Nowego Jorku. Przedłużenie go o zaledwie dwa lata spowodowałoby podwyżkę $ 6 mld dodatkowe dochody – około 60 procent deficytu budżetu państwa i ponad trzykrotność kwoty, którą Cuomo obciąłby z publicznej edukacji na poziomie podstawowym, średnim i policealnym [14]. Skromny podatek od transakcji giełdowych i spekulacji – rozwiązanie Zalecana przez ekonomistów Nagrody Nobla, takich jak Paul Krugman i wielu innych, których raczej nie można nazwać radykalnymi lewicowcami Generować 3.2 miliarda dolarów [15].
Istnieje wiele dodatkowych alternatyw. Wykorzystywanie siły przetargowej stanu Nowy Jork do negocjowania niższych cen leków na receptę, zamykanie luk w podatku od osób prawnych, kończenie dotacji dla dużych korporacji, powstrzymywanie rachunków luksusu i wydatków dla ustawodawców w Albany: takie środki zwiększyłyby dochody stanu o setki milionów dolarów każdego roku [16]. ]
#2:
Cięcie wydatków socjalnych przy jednoczesnym obniżaniu podatków dla bogatych zabija miejsca pracy; opodatkowanie bogatych w celu finansowania wydatków publicznych jest znacznie skuteczniejszym sposobem tworzenia miejsc pracy i bodźców gospodarczych niż obniżanie podatków bogatym
Odpowiedź Doktora Szoku na argument, że musimy opodatkować bogatych, jest taka, że hamuje to rozwój gospodarczy i tworzenie miejsc pracy; Twierdzą, że jedynie obniżając podatki dla korporacji i superbogatych, możemy walczyć z bezrobociem i przywrócić gospodarkę na właściwe tory. W micie tym kryje się ziarno prawdy – obniżki podatków dla bogatych będzie doprowadzić do powstania kilka Oferty pracy. Ale kluczowe pytanie brzmi, czy będą tworzyć jeszcze miejsc pracy niż alternatywne środki, takie jak zwiększenie zasiłków dla bezrobotnych, zwiększenie finansowania szkół publicznych lub obniżenie podatków dla klasy pracującej i średniej o równoważną kwotę. Odpowiedź na to pytanie, ustalona i potwierdzona przez dziesiątki badań ekonomicznych na przestrzeni lat, brzmi zdecydowane NIE. Głównym powodem jest to, że osoby pracujące kierują większą część swoich dochodów z powrotem do gospodarki, stymulując w ten sposób popyt i dalsze tworzenie miejsc pracy w większym stopniu niż osoby zamożne, które mają tendencję do oszczędzania lub gromadzenia większej części swoich pieniędzy. Zatem szacunkowe 800 miliardów dolarów, jakie będzie kosztować rząd federalny przedłużenie obniżek podatków za czasów Busha, spowodowałoby utworzenie znacznie większej liczby miejsc pracy, gdyby zostały wydane na programy społeczne; podobnie na szczeblu stanowym i lokalnym.
Wniosek ten już dawno przestał być nowy i kontrowersyjny wśród ekonomistów, laureatów Nagrody Nobla, takich jak Joseph Stiglitz i Paul Krugman, którzy jednoznacznie wyrażali to, co jest obecnie zdrowym rozsądkiem wśród niezależnych ekonomistów: że najlepszym rozwiązaniem jest opodatkowanie bogatych w celu finansowania inwestycji społecznych środkiem ułatwiającym ogólne ożywienie gospodarki (oprócz tego, że jest to wybór bardziej moralny). Nawet Stiglitza napisał osobisty list do urzędników stanu Nowy Jork, w którym wzywa ich do poparcia podwyżki podatków w 2009 r. nałożonej na pięć procent najbogatszych mieszkańców Nowego Jorku, jako strategii najbardziej „preferowanej ekonomicznie”. W grudniu 2008 roku ponad 100 ekonomistów z Nowego Jorku podpisało się pod a list byłemu gubernatorowi Pattersonowi, który wyraził to samo zdanie: „Podnieś podatki dochodowe z najwyższej półki, aby pomóc zamknąć luki budżetowe” [17].
To, co ekonomiści polityczni nazywają „wzrostem napędzanym przez płace” – podnoszenie płac pracowników w celu pobudzenia gospodarki – jest nie tylko sprawiedliwszym, ale także po prostu znacznie skuteczniejszym sposobem generowania wzrostu niż tego rodzaju polityka spływania, która królowała w ostatnich latach ostatnie 35 lat [18]. Obecna kontynuacja regresywnej polityki fiskalnej metodą „spływania w dół” ma w najlepszym razie przynieść jedynie umiarkowany wzrost gospodarczy – właśnie z tych powodów.
#3:
Militaryzm Stanów Zjednoczonych poważnie utrudnia odnowę gospodarczą i społeczną w kraju, a ponadto szkodzi ludziom na całym świecie
Amerykańska broń codziennie morduje obce narody – w Iraku, Afganistanie, Palestynie, Kolumbii, Meksyku, Egipcie i dziesiątkach innych krajów, które korzystają z dużej pomocy wojskowej i umów zbrojeniowych ze Stanami Zjednoczonymi. Fakt ten jest najpilniejszym powodem, dla którego wszyscy musimy walczyć o położenie kresu militaryzmowi USA.
Ale militaryzm Stanów Zjednoczonych utrudnia także ożywienie gospodarcze i dobrobyt społeczny tutaj, w kraju. Prawie połowa (obecnie Wzrost o 48) rocznych wydatków uznaniowych USA, czyli 1.37 biliona dolarów, przeznacza się na wojnę i wojsko [19]. Przenosząc te wydatki na inne obszary służące potrzebom ludzkim, rząd mógłby z łatwością zaspokoić podstawowe potrzeby społeczne każdego mieszkańca Stanów Zjednoczonych (i wiele by pozostało na zagraniczną pomoc humanitarną). Aby spojrzeć na tę liczbę z bardziej lokalnej perspektywy, chodzi o kwotę pieniędzy, jaką rząd USA wydaje na wojsko każda sekunda pokryje czesne w SUNY dla siedmiu uczniów. Zwykły dziewiętnaście godzin wydatków wojskowych mogłoby zapewnić wszystkim 465,000 XNUMX studentom SUNY bezpłatne czesne.
Realokacja pieniędzy rozwiązałaby również kryzys bezrobocia i pomogłaby skierować Stany Zjednoczone na ścieżkę ku zrównoważonej przyszłości gospodarczej. Podobnie jak obniżki podatków dla bogatych, wydatki na wojsko są stosunkowo nieefektywnym sposobem stymulowania tworzenia miejsc pracy i wzrostu gospodarczego w porównaniu z inwestycjami publicznymi w infrastrukturę, edukację publiczną i opiekę zdrowotną. Ekonomiści Robert Pollin i Heidi Garrett-Peltier z Instytutu Badań nad Ekonomią Polityczną dokładnie zbadali wpływ różnych wyborów polityki fiskalnej na zatrudnienie. znalezieniu że
każdy miliard dolarów wydatków rządowych przeznaczonych na obniżki podatków na konsumpcję osobistą generuje około 15,000 12,000 miejsc pracy. Inwestowanie tej samej kwoty w wojsko tworzy około 18,000 25,000 miejsc pracy. Alternatywnie, zainwestowanie miliarda w opiekę zdrowotną zapewni około 27,700 18,000 miejsc pracy; w edukacji około 20 XNUMX miejsc pracy; w transporcie zbiorowym – XNUMX XNUMX miejsc pracy; oraz w budownictwie związanym z ociepleniem domów i infrastrukturą – XNUMX XNUMX miejsc pracy. W ten sposób ponad dwukrotnie więcej miejsc pracy powstaje dzięki wydatkom na edukację i transport zbiorowy równoważnym wydatkom na wojsko. [XNUMX]
Zatem ze względów czysto ekonomicznych Stany Zjednoczone po prostu nie mogą sobie pozwolić na marnowanie połowy swojego rocznego budżetu na wojsko i nadal zaspokajanie podstawowych potrzeb swojej ludności. Argument ten sam w sobie stwarza ryzyko sugerowania, że nieefektywność gospodarcza i szkoda dla naszych własnych interesów to jedyne problemy militaryzmu Stanów Zjednoczonych, podczas gdy w rzeczywistości militaryzm ten bezpośrednio szkodzi dziesiątkom milionów ludzi na całym świecie, a kolejne miliardy są poszkodowany pośrednio. Nawet gdyby militaryzacja była mądra z ekonomicznego punktu widzenia, nadal byłaby moralnie naganna. Jednak włączenie militaryzmu amerykańskiego do dyskusji daje okazję do potępienia niemoralności, a także nieefektywności militaryzmu amerykańskiego: podobnie jak regresywna polityka fiskalna, militaryzm jest zarówno niemoralne, jak i nieskuteczne. Ci, którzy nie są otwarci na argument moralny, powinni przynajmniej dać się przekonać argumentowi własnego interesu – ale podnoszenie kwestii moralnych i prawnych przynajmniej zmusi tych ludzi do przemyślenia ich.
Amerykański ruch robotniczy, który historycznie wspierał amerykański militaryzm i imperializm (popierając „broń” w zamian za „masło”), ponosi szczególnie pilną odpowiedzialność za potępienie militaryzmu zarówno ze względu na nieefektywność, jak i niemoralność. Małe segmenty zorganizowanej siły roboczej – w szczególności amerykańska Partia Pracy Przeciwko Wojnie – robią to od dawna, ale jak dotąd przywódcy związkowi głównego nurtu nie przyłączyli się do nich.
#4:
Samo działanie państwa nie wystarczy; Odważne wydatki na deficyt federalny są niezbędne, aby ułatwić ożywienie gospodarcze
Samo działanie państwa nie wystarczy. Rząd federalny dysponuje zasobami fiskalnymi, których nie mają władze stanowe i lokalne. Co najważniejsze, może pożyczyć duże kwoty pieniędzy i nie ma obowiązku uchwalania co roku zrównoważonego budżetu. W czasach recesji szczególnie konieczne jest, aby rząd federalny zaangażował się w odważne stymulacyjne wydatki, w tym zapewnienie pomocy finansowej rządom stanowym, w celu przywrócenia gospodarki na właściwe tory. Obecny nacisk polityków i ekspertów na potrzebę „zmniejszenia deficytu” – oraz sugestia, że takie postępowanie w jakiś sposób doprowadzi do ożywienia gospodarczego – jest w najlepszym przypadku czystą iluzją, a bardziej prawdopodobną jest celową nieuczciwością. Ustawa stymulacyjna Obamy z 2009 r. zdecydowanie złagodziła skutki obecnej recesji, ale jak zauważył Joseph Stiglitz wskazuje,, był zdecydowanie za mały, aby zagwarantować ożywienie gospodarcze. Jako Paul Krugman zauważyć niedawno:
Rząd federalny nie ma problemów ze zbieraniem pieniędzy, a cena tych pieniędzy – oprocentowanie pożyczek federalnych – jest bardzo niska według standardów historycznych. Nie ma więc potrzeby spieszyć się z cięciem wydatków już teraz; możemy i powinniśmy być skłonni wydać teraz, jeśli przyniesie to oszczędności w dłuższej perspektywie.
Inni ekonomiści są zgodni. Według Robina Hahnela„Jedynym sposobem na zmniejszenie bezrobocia w tej chwili jest uruchomienie przez rząd federalny dużego bodźca fiskalnego. Oznacza to większy deficyt budżetowy w ciągu najbliższych dwóch lat” (zwięzłe i przystępne wyjaśnienie przyczyn obecnego kryzysu można znaleźć w 3-częściowym artykule Hahnela wywiad z Projektem Nowa Lewica w 2010 roku) [21]. To podstawowe przesłanie – że musimy zwiększyć deficyt federalny w perspektywie krótkoterminowej, w przeciwnym razie ryzykujemy jeszcze głębszą depresję – musi towarzyszyć wezwaniom do wprowadzenia progresywnych środków fiskalnych, takich jak opodatkowanie bogatych.
#5:
Atak na sektor publiczny jest atakiem na demokrację i zasadę równości szans
Różni komentatorzy mają rację wskazał że obecny, totalny atak na związki zawodowe, wydatki socjalne i prawa pracownicze jest atakiem na samą demokrację [22]. Jeśli demokracja oznacza coś więcej niż tylko prawo do głosowania co cztery lata, jeśli oznacza, że ludzie mają możliwość zaspokajania swoich podstawowych potrzeb i wypowiadania się w decyzjach mających wpływ na ich pracę i życie codzienne, to walka o społeczeństwo sektorem jest z pewnością walka o demokrację. Wydaje się, że ludzie od Egiptu po Wisconsin rozumieją to powiązanie, czego dowodem są niezwykłe wyrazy solidarności na rzecz pracowników stanu Wisconsin, pochodzących z Egipt, Afganistani gdzie indziej w ostatnich tygodniach [23].
Pogląd, że wszystkie ciężko pracujące jednostki mają równe szanse na wygodne i dostatnie życie, ma kluczowe znaczenie dla naszej mitologii narodowej, chociaż statystyki dotyczące nierówność i mobilność klasowa (a właściwie sama logika rynku) łatwo temu zaprzeczyć. Od lat 1960. i 1970. XX w. nierówności stale rosną, natomiast międzypokoleniowa mobilność klas maleje [24]. Co więcej, statystyki dotyczące zarówno dochodów, jak i ogólnego majątku w dalszym ciągu wykazują dramatyczne różnice ze względu na rasę i płeć. Na przykład egzemplarz z 2010 r raport przez Insight Center for Community Economic Development stwierdziło, że „średni majątek samotnych czarnych kobiet wynosi tylko 100 dolarów; dla samotnych latynotek – 120 dolarów. Dla porównania, dla samotnych białych kobiet nieco ponad 41,000 25 dolarów” [XNUMX].
Niemniej jednak wśród opinii publicznej istnieje silna zgoda co do tego powinno być „równe szanse” dla wszystkich w liberalnej demokracji. Pokazanie, jak nasz obecny system polityki rządowej i dominacji korporacji systematycznie nie spełnia tej fundamentalnej obietnicy mitologii narodowej, może być skutecznym sposobem na przemówienie do zwykłych ludzi wszystkich opcji politycznych, którzy wciąż trzymają się idei „amerykańskiego snu”. Cięcia rządowe w usługach publicznych, takich jak edukacja i opieka zdrowotna, nie tylko kierują więcej bogactwa do najbogatszego sektora społeczeństwa, ale w jeszcze większym stopniu podważają obietnicę równych szans.
(Dwustronicowe podsumowanie powyższych punktów do dyskusji, które można rozdać w formie ulotek, zob https://znetwork.org/fighting-back-and-looking-forward-by-organization-for-a-free-society).
Otwarta publiczność
Aby wygrać bitwę o legitymizację, musimy jasno i wielokrotnie artykułować te przesłania, aż staną się stałym biciem serca w dyskursie publicznym i staną się zdrowym rozsądkiem wśród ogółu społeczeństwa. Na szczęście mamy tę ogromną przewagę, że społeczeństwo jest ogólnie socjaldemokratyczne i wierzy, że takie kwestie jak edukacja, opieka zdrowotna, odżywianie i mieszkalnictwo są prawami człowieka i powinny być traktowane priorytetowo w polityce rządu.
Po pierwsze, społeczeństwo nie podziela histerii związanej z deficytem, który pochłania większość polityków na szczeblu federalnym i stanowym. W październiku ubiegłego roku, po przeanalizowaniu szerokiego zakresu sondaży, Christopher Howard i Rick Valelly odkryli, że „opinie publicznej interesuje przede wszystkim ożywienie gospodarcze i miejsca pracy. Ograniczenie deficytu w rzeczywistości nie jest przedmiotem troski.” Ten wzór sprawdza się w najnowszym programie CBS/New York Times w. przeprowadzone w połowie stycznia, gdzie respondenci w zdecydowanej większości opowiedzieli się za skupieniem się Kongresu na tworzeniu miejsc pracy, a nie na ograniczaniu deficytu [26]. To uczucie utrzymuje się nawet wśród większości tych, którzy identyfikują się z Partią Herbacianą. Na przykład Howard i Valelly wskazują, że CBS/Czasy sondaż z kwietnia ubiegłego roku „wykazał, że nawet wśród zwolenników Tea Party skupienie się na gospodarce/pracach (44 proc.) było znacznie ważniejsze niż skupienie się na deficycie lub długu (10 proc.)” [27].
Kolejne ostatnie w. przez szanowaną witrynę WorldPublicOpinion.org sugeruje, że ci, którzy sympatyzują z Partią Herbacianą – mniej więcej połowa populacji USA – robią to nie dlatego, że boją się „wielkiego rządu”, ale dlatego, że czują, że rząd „nie podąża za wolą ludu” ( astronomiczne 81 procent amerykańskiego społeczeństwa uważa, że ich rządem „w dużej mierze kieruje kilka wielkich interesów”) [28]. ankiet pokazały, że większość ludzi boi się „wielkiego rządu” tylko wtedy, gdy rząd ten działa wbrew ich interesom. Na przykład ludzie mocno wspierają regulamin skupiają się na wielkim biznesie, gdy jest to konieczne, aby zapobiec zniszczeniu środowiska lub chronić prawa pracowników, i uważają, że rząd powinien zapewnić powszechny dostęp do nich podstawowe potrzeby jak opieka zdrowotna, żywność i edukacja [29].
W przeciwieństwie do tego ludzie uważają, że korporacje i bogaci powinni mieć znacznie mniejszy wpływ na rząd. Sprzeciwiają się „dużemu rządowi”, który faworyzuje sektory o największych dochodach kosztem wszystkich pozostałych. Dwa z najważniejszych mechanizmów, za pomocą których rząd USA dotuje bogatych:ogromne wydatki Pentagonu i niskie stawki podatkowe—spowodowały oburzenie opinii publicznej, mimo że nie spotkały się z bardzo niewielkim potępieniem (a często pochwałami) ze strony prasy i ekspertów finansowanych przez korporacje [30].
Dowody społecznego oporu pojawiają się jednak czasami nawet w prasie korporacyjnej. Kiedy niedawno w. by 60 Minut i Targowisko próżności dała respondentom listę możliwości zmniejszenia deficytu, zdecydowana większość stwierdziła, że w pierwszej kolejności „zwiększy podatki dla bogatych” (61 proc.) lub „obniży wydatki na obronę” (20 proc.); zaledwie 4 procent obniżyłoby Medicare, a 3 procent obniżyłoby Ubezpieczenie Społeczne [31]. Liczne inne, bardziej szczegółowe sondaże potwierdziły to podstawowe nastawienie: a w. opublikowane w lutym ubiegłego roku przez Program Konsultacji Społecznych i Sieci Wiedzy wykazało, że respondenci obniżyliby roczne wydatki na wojny i „obronę” średnio o 122 miliardy dolarów. Z kolei najpopularniejsze programy, na które respondenci zwiększyliby wydatki, to szkolenia zawodowe, szkolnictwo wyższe, ochrona środowiska i energia odnawialna oraz finansowanie szkół podstawowych i średnich [32].
Podobne wyniki dały ostatnie sondaże skupiające się na deficytach budżetu państwa i związkach zawodowych sektora publicznego. A New York Times/Wiadomości CBS w. w zeszłym miesiącu okazało się, że „badani woleli podwyżki podatków od obniżek świadczeń dla pracowników państwowych w stosunku prawie dwa do jednego”. Po otrzymaniu listy możliwości zmniejszenia deficytu budżetu państwa „40 proc. stwierdziło, że podniesie podatki” (najbardziej popularny wybór), a zaledwie „3 proc. stwierdziło, że obniży finansowanie edukacji”. A „61 procent ankietowanych – w tym nieco ponad połowa Republikanów – stwierdziło, że ich zdaniem pensje i świadczenia większości pracowników sektora publicznego są albo „właściwe”, albo „zbyt niskie” w stosunku do wykonywanej przez nich pracy” [33]. Respondenci ogólnopolscy wsparcie związków zawodowych stanu Wisconsin nad gubernatorem Walkerem i aprobatą Walkera w stanie Wisconsin porzucone znacząco w ciągu ostatniego miesiąca, do 43 procent [34]. Postawy nowojorczyków zwykle odzwierciedlają podobne priorytety. Respondenci w ogólnopolskich sondażach zdecydowanie utrzymany podatku milionera, kiedy został uchwalony w 2009 r. i ok dwie trzecie wspierać jego odnowienie w tym roku [35].
Wszystkie te ustalenia są naprawdę niezwykłe, biorąc pod uwagę ciągłą falę antyzwiązkowej, antysektorowej i propagandy doktryny szoku, której codziennie poddawani są respondenci ankiety, którzy czytają gazety lub oglądają telewizję. Opinia publiczna w Nowym Jorku, podobnie jak ta bardziej ogólnie, nie jest pozbawiona sprzeczności i zawiera różnorodne problematyczne postawy, z którymi ruch postępowy musi aktywnie walczyć (np. rasizm, seksizm, nacjonalizm i ogólna sympatia do gubernatora Cuomo pomimo ostrego sprzeciwu wobec jego wybory dotyczące polityki fiskalnej [36]). Niemniej jednak wydaje się, że istnieje bardzo solidna baza wartości, na której można budować.
Uwagi:
[1] Kleina, Doktryna szoku: Powstanie kapitalizmu katastrofy (Nowy Jork: Metropolitan, 2007), 6 (cytat Friedmana); w sprawie Chile, zob. s. 70–87, a także Greg Grandin, Warsztat imperium: Ameryka Łacińska, Stany Zjednoczone i powstanie nowego imperializmu (Nowy Jork: Metropolitan, 2006), s. 163–75. Na temat historycznej zależności krajów uprzemysłowionych od interwencji państwa zob. Ha-Joon Chang, Zli Samarytanie: mit wolnego handlu i tajna historia kapitalizmu (Londyn: Bloomsbury Press, 2008) oraz Kick Away the Ladder: Strategia rozwoju w perspektywie historycznej (Londyn: Anthem Press, 2002) i Noama Chomsky’ego, Rok 501: Podbój trwa (Boston: South End Press, 1993), s. 99–117.
[2] Jacku Rasmusie, Wojna w domu: ofensywa korporacyjna od Ronalda Reagana do George'a W. Busha (San Ramon, Kalifornia: Kyklos, 2006); Jamesa Parrotta, „W miarę powiększania się różnic w dochodach Nowy Jork się rozrasta” Gazeta Gotham (Styczeń 2011).
[3] Stany Zjednoczone wydają 48 procent wszystkich funduszy federalnych na wojny i wojsko, mniej więcej tyle, ile reszta świata razem wzięta: zobacz bezcenny „Wykres kołowy” tworzony corocznie przez War Resisters League pod adresem www.warresisters.org/federalpiechart. Najnowsza wersja, wydana w lutym 2011 r., opiera się na propozycji budżetu Obamy na rok 2012. Potępianie przez komentatorów głównego nurtu „wielkiego rządu” jest zawsze wysoce selektywne; tylko wtedy, gdy interwencja rządu pomaga przeciętnym ludziom, wywołuje potępienie. Szeroka interwencja państwa na rzecz bogatych i wpływowych w formie ulg podatkowych, dotacji, preferencyjnych umów handlu zagranicznego, kontroli migracji i szeregu innych środków przechodzi praktycznie bez komentarza.
[4] Jak zauważa Hahnel: „Politycy zajmujący się równoważeniem budżetu, zarówno z Partii Republikańskiej, jak i Demokratycznej, owijają się teraz patriotycznym sztandarem redukcji deficytu”. Hahnel, ABC ekonomii politycznej: nowoczesne podejście (London: Pluto, 2002), s. 155, nawiązując do artykułu Edwarda S. Hermana z lutego 1996 r. w Magazyn Z; por. Herman, „Ekonomia bogatych”, Magazyn Z (Lipiec 1997).
Obwinianie wydatków socjalnych i związków zawodowych sektora publicznego za obecny kryzys jest szczególnie nieszczere, ponieważ bezpośrednie przyczyny kryzysu są dobrze znane: banki, wspomagane szaleństwem dwupartyjnej deregulacji rządów w latach 1980. i 1990., udzieliły milionów ryzykownych pożyczek w pogoni za krótkoterminowe zyski – zwłaszcza w sektorze mieszkaniowym, co doprowadziło do „bańki” sztucznie zawyżonych cen domów, która pękła w 2008 r., powodując gwałtowny spadek wartości domów. Kiedy bankom groził upadek, większość z nich została uratowana za pieniądze podatników (choć właściciele domów nie mieli tyle szczęścia, przejmując je).
Do długoterminowych przyczyn kryzysu należy dramatyczny wzrost nierówności, który w ostatnich dziesięcioleciach doprowadził do spadku popytu konsumenckiego (zob. wywiad z Robinem Hahnelem, przeprowadzonym przez Alexa Dougherty’ego, „Przewodnik po kryzysie gospodarczym” (Część 1), Projekt Nowa Lewica, 16 lutego 2010). Jak mówi Hahnel: „Głównymi przyczynami „idealnej burzy gospodarczej”, która wybuchła jesienią 2008 roku, były (1) dramatyczny wzrost nierówności ekonomicznych, przez co system był mniej stabilny i mniej sprawiedliwy, oraz (2) lekkomyślność deregulacja sektora finansowego. Obydwa trendy rozpoczęły się na dobre za prezydentury Reagana w 1980 r., były kontynuowane za prezydentury Busha I i Clintona, a nasiliły się za prezydentury Busha II. Tendencje te były wynikiem stałego wzrostu władzy korporacji, w szczególności potęgi megakorporacji finansowych, oraz dramatycznego spadku równoważącej siły pracowników, konsumentów i rządów. Por. część 2 i 3 wywiadu z Hahnelem, „Kryzys gospodarczy i porażka Obamy” (23 lutego 2010) i „Kryzys gospodarczy i lewica” (Marzec 1, 2010).
[5] New York Times, 25 lutego 2011, A27.
[6] Zobacz (w innym przypadku dobrą) analizę Johna Nicholsa w „Gubernator stanu Wisconsin uruchamia atak na pracowników i związki sektora publicznego; Grozi wysłaniem Gwardii Narodowej do stłumienia protestów robotniczych”Democracy Now!, 15 lutego 2011 r. lub Krugman, „Shock Doctrine, USA”
[7] „Oświadczenie Instytutu Polityki Fiskalnej w sprawie proponowanego budżetu wykonawczego: Oszczędności budżetowe nie przywrócą nowojorczyków do pracy”, 1 lutego 2011 r.; Teri Weaver, „Pierwsze spojrzenie na budżet zaproponowany przez Cuomo pokazuje cięcia i konsolidację” Post-standardowy (Syracuzy), 1 lutego 2011; Michael Gormley, „Budżet Cuomo proponuje bolesne cięcia i zwolnienia 10,000 XNUMX osób” Huffington Post, 1 lutego 2011; AP, „Dla uczelni SUNY, żadnych podwyżek za naukę, trochę bólu”, 2 lutego 2011 r.; „Medicaid i budżet Nowego Jorku: rozsądne cięcia i drobne wpadki polityczne” (redakcja), New York Times, 13 marca 2011, WK9; Frank Mauro i James Parrott, „Oszczędnościowy budżet Cuomo zabije miejsca pracy w Nowym Jorku: dlaczego nie opodatkować 5% najlepszych zamiast obciąć usługi?” Daily News (Nowy Jork), 24 lutego 2011 r.
[8] Michael Barbaro, „Cuomo na kursie kolizyjnym ze związkami zawodowymi”, 3 listopada 2010, s. 10.
[9] Javier C. Hernández, „Budżet Bloomberga obejmujący zwolnienia nauczycieli”, NYT, 17 lutego 2011, A26; Hernández, „Bloomberg przekazuje „dobre wieści” na temat budżetu Nowego Jorku”, NYT, 18 lutego 2011, A1.
[10] James Parrott i Frank Mauro, „FPI odpowiada na partnerstwo na rzecz Nowego Jorku: czy Nowy Jork może polegać na „podatku milionera”, aby rozwiązać kryzys budżetowy?” (Instytut Polityki Fiskalnej, dokument zaktualizowany 14 lutego 2011 r.), 3. Bieżące dane dotyczące dochodów pochodzą z 2007 r.; poniższe dane podatkowe pochodzą z 2009 r. i odzwierciedlają wpływ tymczasowego dodatkowego obciążenia podatkiem dochodowym („podatek milionera”) uchwalonego w 2009 r. Dane za 1980 r. i porównanie Nowego Jorku z resztą kraju można znaleźć w Parrott, „As Incomes Przepaść się powiększa, Nowy Jork się rozrasta.
[11] Wiele wynagrodzeń w sektorze publicznym jest technicznie wyższych, ale gdy porównamy poziom wykształcenia, okazuje się, że są one w przybliżeniu równoważne: zob. Tom Juravich, „US Recovery Might Need Public-Sector Unions”, Business Week, 27 lutego 2011 r. Dane dotyczące wynagrodzenia nauczycieli cytowane w Nicholas D. Kristof, „Pay Teachers More”, NYT, 12 marca 2011, WK10.
[12] Parrott i Mauro, „FPI Responds”, s. 4. W Wisconsin, tuż przed przedstawieniem przez gubernatora Scotta Walkera swojej antyzwiązkowej propozycji, przeforsował 117 milionów dolarów w ramach obniżki podatków od przedsiębiorstw— co ilustruje, jak szczerze Walker i jemu podobni podchodzą do wypłacalności fiskalnej. Zobacz Juravich, „Odbudowa Stanów Zjednoczonych może wymagać związków sektora publicznego”.
[13] Brian Nearing, „Stan „Napraw” utratę kredytu”, Czasy Unii, 7 lutego 2011; Instytut Polityki Fiskalnej, „Opcje zwiększania przychodów i oszczędzania kosztów”, 22 lutego 2010, s. 1.
[14] Parrott i Mauro, „FPI odpowiada”, 2.
[15] Krugman, „Opodatkowanie spekulantów”, NYT, 26 listopada 2009 r. Podatek od przeniesienia akcji obowiązuje od początku XX wieku, ale od 1900 r. został zniesiony poprzez 1981-procentowy bezpośredni zwrot dla jego płatników. Kwota 100 miliarda dolarów opiera się na (bardzo skromnej) obniżce rabatu do 3.2 procent (FPI, „Opcje zwiększania przychodów i oszczędzania kosztów”, 80).
[16] Długą listę alternatyw sporządzoną w zeszłym roku można znaleźć w FPI, „Opcje zwiększania przychodów i oszczędzania kosztów”.
[17] Stiglitz do gubernatora Davida Pattersona, przywódcy większości w Senacie Josepha Bruno i przewodniczącego Zgromadzenia Sheldona Silvera, 27 marca 2008 r. List zbiorowy z 13 grudnia 2008 r. Por. Peter Orszag i laureat Nagrody Nobla Joseph Stiglitz, „Cięcia budżetowe a podwyżki podatków na szczeblu stanowym: czy podczas recesji jedno przynosi efekt przeciwny do zamierzonego niż drugie?” Centrum Budżetu i Priorytetów Politycznych, 6 listopada 2001. Zobacz także praktycznie wszystkie najnowsze publikacje Krugmana New York Times felietony: np. „Pozostawiając dzieci”, 27 lutego 2011 r.; „Jak zakończyć powrót do zdrowia”, 3 marca 2011 r.; oraz „Dumbing Deficits Down”, 10 marca 2011 r.
[18] Patrz Hahnel, ABC ekonomii politycznej, 142-47, 152-59, 231-41.
[19] Patrz uwaga 3 powyżej.
[20] „Wpływ wyborów w zakresie wydatków wojskowych i krajowych USA na zatrudnienie”, Podstawa wydatków na bezpieczeństwo Arkusz informacyjny #10 (2009), na podstawie ich artykułu „The U.S. Employer Effects of Military and Domestic Spending Priorities”: Międzynarodowy Dziennik Służby Zdrowia 39, nie. 3 (2009): 443-60.
[21] Joseph Stiglitz udzielił wywiadu dla „Ekonomisty Nagrody Nobla Josepha Stiglitza na temat planu stymulacyjnego Obamy, długu, zmian klimatycznych i „Freefall: Ameryka, wolne rynki i zatonięcie gospodarki światowej””Democracy Now! 18 lutego 2010; Krugman, „Ogłupianie deficytów”; Hahnel, „Ponowna zmiana wyborów: wnioski wyciągnięte z wyborów śródokresowych w 2010 r., część 2: lekcje dla lewicy”, ZNet, 8 listopada 2010; por. Marek Weisbrot, „Brak wprowadzenia większego bodźca był fatalnym błędem” Sacramento Bee, 4 listopada 2010 r. Zob. trzyczęściowy wywiad z Hahnelem, o którym mowa powyżej, przypis 3.
[22] Na przykład Noam Chomsky, „The Cairo-Madison Connection”, Truthout, Marzec 9, 2011.
[23] "„Jesteśmy z wami, tak jak wy staliście się z nami”: oświadczenie Kamala Abbasa z egipskiego Centrum Związków Zawodowych i Usług dla Pracowników skierowane do pracowników stanu Wisconsin”, 20 lutego 2011 r.; Afgańscy młodzi wolontariusze pokojowi, „My, Afgańczycy, wszyscy jesteśmy Bouazizi”, 24 lutego 2011 r.
[24] Wojciech Kopczuk, Emmanuel Saez i Jae Song, „Odkrywanie amerykańskiego snu: nierówność i mobilność w danych o zarobkach w ubezpieczeniach społecznych od 1937 r.”, 15 września 2007 r. (opublikowano na Uniwersytecie Columbia ); „Przeszkody w mobilności społecznej osłabiają równość szans i wzrost gospodarczy – wynika z badania OECD”Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, 10 lutego 2010 r.; 2005 New York Times seria „Sprawy klasowe”, koordynowany przez Davida Leonhardta; Urząd Budżetowy Kongresu, „Trendy w zmienności zysków w ciągu ostatnich 25 lat”, 17 kwietnia 2007; G. Williama Domhoffa, „Kto rządzi Ameryką? Bogactwo, dochód i władza” (Wydział Socjologii, UC-Santa Cruz, wrzesień 2005 [aktualizacja: styczeń 2011]); Rasmus, Wojna w domu. O tym, dlaczego logika rynku zwykle prowadzi do nierówności, zob. Hahnel, ABC ekonomii politycznej, 45-70.
[25] Cytat ze wstępu do wywiadu z Mariko Lin Chang i C. Nicole Mason, „Badanie: Mediana bogactwa samotnych czarnych kobiet: 100 dolarów, samotnych latynotek: 120 dolarów, samotnych białych kobiet: 41,000 XNUMX dolarów” Democracy Now!Marzec 12, 2010.
[26] Megan Thee Brenan, „Ankieta: Kongres powinien skupiać się przede wszystkim na tworzeniu miejsc pracy” NYT (blog), 20 stycznia 2011.
[27] „Zaburzenie uwagi na deficyt: co wyborcy naprawdę myślą o deficytach, długach i ożywieniu gospodarczym”, Amerykańska perspektywa (Październik 11, 2010).
[28] Stephen Kull, „Wielki rząd nie jest problemem” WorldPublicOpinion.org, 19 sierpnia 2010 r.
[29] Zobacz zbiór wyników sondaży cytowany w moim „ Pielęgnowanie „zdrowego jądra”: przemyślenia na temat tego, jak nawiązać kontakt z białą klasą robotniczą”, Z blog, 22 stycznia 2010 r.
[30] Ibid.
[31] Stephanie Condon, „Ankieta: Większość Amerykanów twierdzi, że aby zmniejszyć deficyt, należy bardziej opodatkować bogatych” CBS News (online), 3 stycznia 2011 r.
[32] Steven Kull, Clay Ramsay, Evan Lewis i Stefan Subias, Jak społeczeństwo amerykańskie poradziłoby sobie z deficytem budżetowym, 3 lutego 2011, s. 7-8. Użyteczne omówienie wpływu sformułowań i kontekstu ostatnich sondaży na wyniki można znaleźć w artykule Carla Conetta i Charlesa Knighta, „Are We Ready to Cut wydatków na obronę? Co mówią sondaże” Huffington Post, 8 lutego 2011 r. Szczególne znaczenie ma to, czy respondenci zostali poinformowani, ile pieniędzy rząd USA faktycznie wydaje na wojsko, zanim udzielą odpowiedzi (najbardziej drastycznie zaniżają rzeczywistą liczbę). Por. Raporty Rasmussena, „Wyborcy nie doceniają tego, ile USA wydają na obronność” Luty 1, 2011.
[33] Michael Cooper i Megan Thee-Brenan, „Większość w ankiecie Powrót pracowników w związkach sektora publicznego”, NYT, 1 marca 2011, A1.
[34] Pew Research Center, „Więcej stron ze związkami Wisconsin niż z gubernatorem”, 28 lutego 2011 r.; Rasmussen Reports, „Gubernator stanu Wisconsin Walker: ocena akceptacji 43%”, 4 marca 2011 r.
[35] Instytut ankietowy Uniwersytetu Quinnipiac, „Gubernator Nowego Jorku Paterson popada w skrajność w związku z kryzysem budżetowym, wyniki ankiety Uniwersytetu Quinnipiac; Wyborcy popierają podatek milionera 4-1”, 6 sierpnia 2008; Bobby Cuza, „Ankieta wykazała, że większość nowojorczyków popiera „podatek milionera”, gubernator”, NY1, 1 lutego 2011 r. [na podstawie ankiety NY1/Marist].
[36] Patrz Cuza, „Ankieta wykazała, że większość nowojorczyków popiera „podatek milionera”, gubernatorze”. Ta rozbieżność może częściowo wynikać z braku wiedzy społecznej na temat faktycznego programu gubernatora lub dostępnych mu alternatywnych opcji, zwłaszcza że sondaż przeprowadzono przed publikacją jego propozycji budżetu 1 lutego.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna