Polityka Unii Europejskiej wobec Izraela zmienia się z wszelkiej współpracy z Izraelem na współpracę o zabarwieniu zamętu. Na przykład parlamenty narodowe w Europie jeden po drugim wzywają swoje rządy do uznania państwowości palestyńskiej. Na razie Szwecja poszła o krok dalej, stając się jedynym zachodnim państwem członkowskim UE, które formalnie uznało państwowość palestyńską.
Jednak polityka handlowa UE z Izraelem w dalszym ciągu przebiega bez zmian, łącznie z handlem sprzętem wojskowym. Układ o stowarzyszeniu między UE a Izraelem – który UE jest zobowiązana zamrozić ze względu na naruszenie przez Izrael kryteriów układu o stowarzyszeniu – zmierza donikąd. Stosunki dyplomatyczne są mniej więcej takie, jak kiedyś.
Przyjrzyjmy się głosowaniom w sprawie państwowości palestyńskiej odbywającym się w Europie. Parlament UE w Strasburgu głosował za uchwałą, która „w zasadzie” uznała państwowość palestyńską. We wniosku, który przyjął 498 głosów do 88, stwierdzono:
„Parlament Europejski co do zasady popiera uznanie państwowości palestyńskiej i rozwiązanie dwupaństwowe i uważa, że powinny one iść w parze z rozwojem rozmów pokojowych, które należy posuwać do przodu”.
Oto, co po 66 latach wywłaszczenia i 47 latach okupacji wojskowej, kolonizacji i fragmentacji okupowanych terytoriów palestyńskich wymyślili posłowie do Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Kto ośmieliłby się żywić jakiekolwiek wątpliwości co do roszczeń UE do Pokojowej Nagrody Nobla!
W krajowych organach ustawodawczych w UE jesteśmy świadkami fali zaleceń wzywających do uznania państwowości palestyńskiej. Na przykład izba niższa irlandzkiego parlamentu wezwała rząd irlandzki do uznania państwa palestyńskiego. Wniosek przeszedł przez Dáil bez sprzeciwu. Dzień po irlandzkim posunięciu francuski Senat poszedł w jego ślady, wzywając rząd do uznania niepodległego państwa Palestyny.
I znowu, dzień po posunięciu Francji, portugalski parlament stał się szóstym zgromadzeniem europejskim od października, które zdecydowało się na ten gest. Ale co parlamenty mają na myśli, gdy mówią o państwowości palestyńskiej?
Europa ciągle mówi o rozwiązaniu dwupaństwowym, jednak nie ma zbyt dużej jasności co do tego, co to oznacza. Jeśli odnosi się to, powiedzmy, do granic z 1967 r. lub granic z 1967 r., z niewielkimi i wzajemnymi dostosowaniami, UE powinna otwarcie przyznać, że aby to osiągnąć, UE powinna odegrać swoją rolę w staranowaniu całkowitego wycofania izraelskich sił okupacyjnych i infrastruktury osadniczej w dół Izraela gardło. Jednak po takim uznaniu nie ma śladu.
Całkowite wycofanie się Izraela do granic międzynarodowych oznaczałoby, że cały klimat opinii politycznej izraelskich Żydów powinien przejść zasadniczą transformację. Obecnie nie ma poparcia dla takiego posunięcia wśród izraelskich żydowskich partii politycznych. Tylko ostry sprzeciw.
Jak podkreślił izraelski premier Benjamin Netanjahu: „Myślę, że naród izraelski rozumie teraz to, co zawsze mówię: że nie może dojść do sytuacji, w ramach jakiegokolwiek porozumienia, w której zrzekniemy się kontroli bezpieczeństwa nad terytorium na zachód od rzeki Jordan”.
Stanowi to swego rodzaju konsensus w izraelskim żydowskim środowisku politycznym. Innymi słowy, jeśli chodzi o izraelskiego premiera, okupacja będzie trwać wiecznie.
Izrael nie tylko nie kończy okupacji, ale Izrael stale pogłębia okupację, zapowiadając budowę kolejnych osad, ogłaszając większą aneksję gruntów. UE jest prawdopodobnie trochę ostrożna w tej kwestii, jednak postanawia nic nie robić.
Co ciekawe, UE częściej niż kiedykolwiek odwołuje się do sformułowań takich jak prawo Palestyńczyków do samostanowienia i odwołuje się do granic z 1967 r. Jednak jednocześnie UE wychwala „proces pokojowy”, który od początku lat 1990. XX w. za punkt wyjścia przyjął założenie, że nigdy nie nastąpi całkowite wycofanie się Izraela. Ale nie można mieć granic z 1967 r. i wzmacniać prawa Palestyńczyków do samostanowienia, kontynuując „proces pokojowy”. Dotarcie do tej kwestii w Brukseli niewątpliwie zajmie kilka lat kampanii prowadzonych przez europejskie organizacje społeczeństwa obywatelskiego zajmujące się kwestią palestyńską.
Z mojego doświadczenia w kontaktach z fińskim ministerstwem spraw zagranicznych wynika, że jest wielu urzędników zajmujących wszelkiego rodzaju stanowiska w biurokracji ministerstwa, którzy naprawdę chcą zrobić coś konstruktywnego w sprawie Palestyny. Narasta frustracja w związku z polityką Izraela, której towarzyszy poczucie bezsilności ze strony UE.
To zawsze mnie intrygowało. UE, największy jednolity rynek świata, niezwykle ważny dla Izraela (oczywiście znacznie ważniejszy dla Izraela niż Izrael dla UE), dysponujący szeregiem narzędzi, a jednocześnie czujący się bezradny wobec izraelskich działań.
Jednakże, jeśli w UE nie nastąpi przebudzenie, jeśli chodzi zarówno o powagę trudnej sytuacji Palestyńczyków, jak i ogromną siłę oddziaływania UE na Izrael, sytuacja w Izraelu-Palestynie jedynie się pogorszy. W tej kwestii Stany Zjednoczone są przegraną sprawą i pozostaną przegraną przez wiele, wiele lat. Intensywność palestyńskiego oporu na terytoriach okupowanych nie osiągnęła szczytu. Krótko mówiąc, powinniśmy skupić się na UE i tym, jak doprowadzić do zmiany polityki zagranicznej UE wobec Izraela.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna
1 Komentarz
Porozumienie terytorialne oparte na liniach zawieszenia broni z 1967 r. oddałoby Izraelowi dużą część ziemi zabranej w wyniku zbrojnego podboju, wbrew prawom zakazującym wojny, pozostawiając około 20% małej Palestyny Palestyńczykom. Skoncentrowanie się na pierwotnym Planie Podziału ONZ, który przeznaczył 55% ziemi mniejszości żydowskiej, mogłoby skłonić ją do osiedlenia się na liniach z 67 roku.