To jest pierwszy rozdział książki Occupy Vision, która jest drugim tomem trzytomowego zestawu zatytułowanego Fanfare for the Future. W nadchodzących dniach opublikujemy osiem rozdziałów książki. Więcej informacji na temat teorii Occupy, wizji Occupy i strategii Occupy, a także tego, jak kupić książki w wersji drukowanej lub do czytania w formie e-booków, można znaleźć na stronie książek Z, pod adresem: https://znetwork.org/the-fanfare-series/
Rozdział pierwszy
Wizjonerskie wzory
„Nigdy nie można zgodzić się na pełzanie, gdy czuje się impuls do wzniesienia się”.
- Helen Keller
W tym rozdziale poszukujemy krótkiej listy wartości, które będą kierować naszymi wysiłkami na rzecz wyobrażenia sobie podstawowych instytucji przyszłego pożądanego społeczeństwa. Wymieniamy siedem wartości – krótka lista wystarczy, aby uzasadnić nasze wysiłki.
Każda z wartości odpowiada aspektowi życia i, co być może nie jest zaskoczeniem, większość wartości jest powszechna i niekontrowersyjna. Wartości te będą później kierować naszymi poszukiwaniami godnych instytucji, gdzie będziemy musieli je udoskonalić i zastosować w poszczególnych sferach życia, z którymi mamy do czynienia.
Relacje między ludźmi: Solidarność
„Jeśli za czymś nie stoimy, możemy zakochać się w czymkolwiek”.
- Malcolm x
Społeczeństwa i każda z ich czterech sfer wpływają na wzajemne relacje między ludźmi. Czy instytucje powodują, że traktujemy się instrumentalnie, jako środek do osiągnięcia celu? Czy walczymy o siebie nawzajem, jedni wygrywają, a inni przegrywają? Czy nasze role powodują, że stajemy się izolowani i indywidualistyczni – a nawet antyspołeczni – w najgorszym tego słowa znaczeniu?
Cóż, tak, te obciążenia są normalne we współczesnym życiu. Ale jakie wartości wolelibyśmy mieć do organizowania relacji między ludźmi? Co cenimy w kontaktach z innymi? Naszą odpowiedzią jest to, że cenimy solidarność.
Przy niezmiennych pozostałych czynnikach chcemy, aby nasze instytucje – we wszystkich sferach życia definiujących społeczeństwo – powodowały, że mamy wspólne, a nie sprzeczne interesy. Chcemy, aby nasze codzienne zajęcia sprawiały, że bardziej, a nie mniej, troszczyliśmy się o dobro innych. Wolimy empatię od antypatii.
Chcemy, żeby instytucje, które powodują, że dbanie o siebie i o innych, były prawie zawsze tym samym i przynajmniej nie były ze sobą sprzeczne.
Ja czerpię korzyści, inni też na tym korzystają. Inni odnoszą korzyści, więc ja też. Nikt z nas nie powinien odnosić korzyści kosztem innych. Każdy z nas powinien czerpać korzyści z korzyścią dla innych. Społeczeństwo powinno promować solidarność. Instytucje w każdej sferze powinny sprawiać, że ludzie mają raczej zgodne, a nie przeciwstawne interesy, tak aby każdy czerpał korzyści z zysków innych, a nie tylko zyskiwał, gdy inni tracili.
Solidarność jest naszą pierwszą wartością i nie budzi ona kontrowersji. Rzeczywiście, trzeba by być psychopatą, żeby stwierdzić, że przy niezmienionych zasadach woli się antyspołeczność od solidarności.
Opcje dla ludzi: różnorodność
„Moda to nic innego jak wywołana epidemia”.
- George Bernard Shaw
Społeczeństwo i definiujące go instytucje w dramatyczny sposób wpływają na zakres dostępnych opcji, spośród których ludzie mogą wybierać. Nikt z nas nie żyje wiecznie. Nie możemy cieszyć się robieniem każdej możliwej rzeczy. Nikt z nas nie jest wszechwiedzący. Nie zawsze możemy mieć pewność, jaki jest najlepszy sposób postępowania.
Jeśli wszyscy będą robić to samo co Ty – jeśli wszyscy będziemy działać podobnie, wszyscy będziemy podążać jedną ścieżką, wszyscy będziemy szukać jednego rozwiązania, wszyscy zastosujemy jedno podejście – to wszystkie inne możliwości znikną dla każdego z nas. Istnieją dwa bardzo poważne problemy związane z tendencjami do jednorodności.
W przypadku homogeniczności tracimy możliwość czerpania radości z tego, czego sami nie możemy, nie mamy czasu lub nie chcemy robić. Możemy jedynie zastępczo cieszyć się czynami, których nie podejmujemy. Możemy uczyć się od nich lekcji, cieszyć się ich pięknem i budować się na ich mądrości, jeśli inni się ich podejmą. A to wymaga różnorodności.
W przypadku homogeniczności bardziej cierpimy również w przypadku błędów, ponieważ nie mamy wyjścia, które można przyjąć, gdy preferowane podejście okaże się błędne. Nie mamy innych opcji, na które moglibyśmy się przełączyć, ponieważ jeśli społeczeństwo jest zazwyczaj jednorodne, to kiedy wybierzemy złą ścieżkę, wszyscy inni też będą na tej złej ścieżce.
Naszą wartością dla opcji jest różnorodność. Nie oznacza to, że powinniśmy mnożyć dostępne ścieżki bez ograniczeń, tylko po to, by uzyskać większą sumę. Oznacza to jednak, że powinniśmy świadomie unikać zawężania opcji kosztem czerpania radości z tego, co mogą zrobić inni, a także bycia przygotowanym na naprawianie błędów. A to oznacza dla każdej z naszych czterech sfer.
Nikt, kto jest stabilny psychicznie i choć trochę wnikliwy, nie powiedziałby, że przy niezmienionych warunkach wolałby społeczeństwo, które systematycznie ogranicza dostępne opcje i ujednolica wyniki, w porównaniu ze społeczeństwem, które promuje różnorodność. Każdy powiedziałby, że przy innych zasadach wolą społeczeństwo, które systematycznie różnicuje opcje w imię dużej różnorodności i gotowości. Lubimy kontrastujące, a czasem sprzeczne wybory innych ludzi. Nie wkładamy wszystkich jajek do jednego koszyka. Mamy opcje. Taki jest sens różnorodności, naszej drugiej wartości i nie ma potrzeby obszernego argumentowania na jej rzecz, bo jest ona niekontrowersyjna.
Podział korzyści: Sprawiedliwość
„Dobroczynność powinna zostać zniesiona i zastąpiona sprawiedliwością”.
– Normana Bethune’a
Teraz pojawia się nasza pierwsza kontrowersyjna wartość. Społeczeństwo i definiujące je instytucje w dramatyczny sposób wpływają na rozkład materialnych i sytuacyjnych obowiązków oraz korzyści, którymi ludzie się cieszą lub których doświadczają w swoim codziennym życiu.
Ile rzeczy dostajesz? Jaka jest norma określająca to, co otrzymujesz? W jakich okolicznościach się znajdujesz? Jaki jest powód, dla którego znajdujesz się w takich okolicznościach? Czy dostajesz więcej czy mniej niż inni? Dlaczego? Jak w sporach ocenia się zadośćuczynienie skargom? Jaki poziom kary, kiedy kara jest uzasadniona lub nałożona? Jaki poziom zadośćuczynienia lub nagrody należy przyznać, jeśli zadośćuczynienie lub nagroda są uzasadnione?
Nasza wartość dystrybucyjna dotyczy podziału odpowiedzialności i korzyści we wszystkich aspektach życia. Nazywamy sprawiedliwymi wynikami dystrybucji – kiedy ty to osiągniesz i ja to dostanę i oboje szanujemy wynik – sprawiedliwymi. Wyniki dystrybucji, których nie lubimy, nazywamy niesprawiedliwymi. Innymi słowy, wszyscy zgodzimy się nazywać sprawiedliwość naszej dystrybucji wartości.
Zgadzamy się także, że to, co czyni dany podział korzyści i ciężarów sprawiedliwym, to to, że jest on sprawiedliwy. Jest to błędne koło, ale także prawdziwe i dla niektórych osób wzbogaci lub wyjaśni definicję. Chcemy, aby kwota, którą każda osoba otrzymuje – czy to w formie nagrody materialnej, czy pożądanych okoliczności – była proporcjonalna do jej wysiłków włożonych w wypełnianie swoich obowiązków.
W bardzo realnym sensie sprawiedliwość polega na tym, że każda osoba otrzymuje sprawiedliwy i zasadniczo równy ogólny zestaw korzyści pomniejszonych o obciążenia. Jeśli przeznaczymy więcej życia na branie na siebie ciężarów, powinniśmy odzyskać dodatkowe korzyści, które przywrócą nam średnią lub odpowiednią wagę obu razem wziętych.
Ludzie, będąc członkami społeczeństwa, mają prawo do godziwej korzyści za uczciwy wysiłek. Aby uzyskać więcej korzyści, musimy znieść więcej ciężarów. Aby znosić mniej ciężarów, musimy otrzymywać mniej świadczeń. Zyski i straty nie powinny wynikać ze szczęścia. Nie powinno to odbywać się poprzez branie lub bycie branym, żądanie lub bycie wymaganym. Nie powinno to wynikać z przewagi, wrodzonej lub innej. Sprawiedliwość polega na tym, że wszyscy jesteśmy jednakowo szanowani i traktowani.
W istocie społeczeństwo ma wiele rzeczy, które są uciążliwe i które warto znosić, i które przynoszą satysfakcję. Jeśli zniesiemy część uciążliwości, będziemy mogli cieszyć się niektórymi korzyściami. Zysk przeważa w stosunku do kosztów. Jeśli zrobimy więcej, niż jest to konieczne, odniesiemy większe korzyści. Jeśli zrobimy mniej, odniesiemy mniejsze korzyści. Jeśli, co gorsza, naruszymy nasze obowiązki i nie tylko nie zwiększymy, ale wręcz zmniejszymy dobrodziejstwo społeczeństwa poprzez nieodpowiedzialne zachowanie, wówczas ponosimy kary. To właśnie zwykle rozumiemy przez sprawiedliwość. Sprawiedliwość to sprawiedliwy podział ciężarów i korzyści i jest podstawową normą, o której powinniśmy pamiętać i którą będziemy stosować, dając nieco inne spostrzeżenia i cele w każdej z czterech sfer ze względu na ich specyficzne cechy. Choć większość szczegółów będzie musiała poczekać na dyskusje instytucjonalne, które dopiero nadejdą, możemy w tym miejscu omówić przynajmniej nieco więcej, ponieważ ta wartość jest najbardziej skomplikowana technicznie i zróżnicowana pod względem doświadczenia spośród tych, które będziemy starali się spełnić.
Weź pod uwagę ekonomię. Kwestia sprawiedliwości w gospodarce dotyczy tego, jakie dochody i okoliczności osiągamy dzięki wypełnianiu naszych obowiązków ekonomicznych. Omawiając instytucje gospodarcze, zajmiemy się pewnymi krytycznymi aspektami okoliczności, ale w oczekiwaniu na te udoskonalenia pytamy, jaki jest sprawiedliwy wynik w odniesieniu do podziału dochodów i okoliczności? W istocie korzyść netto każdej osoby – po odjęciu kosztów jej czasu i wysiłku w pracy od zysków – powinna być taka sama, co oznacza, że powinna być godziwa lub sprawiedliwa.
Gospodarka produkuje mnóstwo rzeczy. Pomyśl o wynikach jak o gigantycznym ciastku. Jakiego rozmiaru kawałek otrzymuje każdy z nas? To jest dystrybucja dochodów. Oczywiście tak naprawdę nie dostajemy gigantyczny kawałek ciasta, ale całą masę towarów i usług – ubrania, mieszkania, żywność, filmy, transport, prąd, opiekę medyczną i cokolwiek innego.
Istnieje pięć norm wynagrodzeń, za którymi opowiadał się jakikolwiek ekonomista, a które powinny określać dochód (lub część ciasta), jaką otrzymują ludzie:
- ilość, którą produkuje nasza własność
- ilość, na którą jesteśmy wystarczająco silni, aby ją udźwignąć
- ilość, którą sami wytwarzamy dzięki naszym wysiłkom i poświęceniom
- poziom naszych wysiłków i poświęceń, o ile przynosimy pożądane rezultaty
- i/lub naszą potrzebę.
Oceniając te normy, należy wziąć pod uwagę dwa podstawowe czynniki:
- moralność stanowiąca normę dla osoby otrzymującej część ciasta, którą to sugeruje, i dla wszystkich, którzy następnie dostaną swoje ciasto z tego, co zostało,
- oraz skutki motywacyjne normy dotyczącej wielkości całego tortu, a tym samym tego, co każdy może otrzymać.
Która opcja lub kombinacja opcji jest słuszna przy ustalaniu podziału dochodu? Naszym zdaniem jest to wynagrodzenie za potrzebę, gdy nie można pracować i wynagrodzenie za czas trwania, intensywność i uciążliwość społecznie cenionej pracy, gdy można pracować – to jest godziwe. Zatem z naszej powyższej listy wynagrodzenie za wysiłek i poświęcenie wykonywania pracy społecznie użytecznej. Odrzucamy wynagrodzenie za własność, władzę i/lub produkcję jako nieprzynoszące każdej osobie godziwych korzyści pomniejszonych o obciążenia. Wszystko to zostanie omówione w następnym rozdziale, a także omówione zostaną dodatkowe szczegóły dotyczące słuszności okoliczności i aspektu motywacyjnego różnych norm. Ale idea powinna być jasna – rozwijamy wartości, zgłębiamy je i wykorzystujemy je jako wytyczne przy definiowaniu instytucji.
W przypadku pokrewieństwa i kultury kluczowym obszarem sprawiedliwości jest podział korzyści i obowiązków między ludźmi w związku z ich pokrewieństwem i praktykami kulturowymi. Jeśli chodzi o pokrewieństwo, czy mężczyźni i kobiety, dzieci i osoby starsze, geje i heteroseksualiści – zarówno w domu, jak i w instytucjach pokrewieństwa szerzej, a także w reszcie społeczeństwa – mają zestaw obowiązków i korzyści, które sprawiedliwie rozdzielają się między osobami? osoba? W obrębie społeczności kulturowych należy zastosować ten sam rachunek, ale należy go również zastosować między społecznościami, aby różne społeczności miały to samo bezpieczeństwo i potencjał do realizowania swoich praktyk kulturowych w zakresie potrzebnych zasobów, przestrzeni, bezpieczeństwa itp.
Jeśli chodzi o politykę – zakładając, że wszystkie powyższe zostaną uwzględnione, a tym samym zakładając, że ustawodawstwo przestrzega sprawiedliwych norm – pozostała kwestia dotyczy w dużej mierze sprawiedliwości w często używanym sensie ustalania sprawiedliwych wyników konfliktów. Częściowo chodzi tu o radzenie sobie z naruszeniami praw i norm społecznych, a częściowo o rozwiązywanie sporów w oparciu o korzyści i obowiązki. Sprawiedliwość prawna oznacza osiągnięcie wyników, które rozdzielają korzyści i kary odpowiednio do przeszłych działań i przyszłych sytuacji, a także do ustalonych norm i praw. Czy to jest niejasne? Tak, ale taka jest natura zastosowań sądowych – zakres zagadnień jest tak szeroki, że to, co oznacza sprawiedliwość w wymiarze sądowym, ma w dużej mierze kontekst.
Aby ten rozdział nie był zbyt długi, każde z czterech zastosowań sprawiedliwości zostanie wyjaśnione i wzbogacone, gdy w nadchodzących rozdziałach zajmiemy się kluczowymi cechami charakterystycznymi godnej wizji dla każdej z czterech sfer. Na razie sprawiedliwość jest wartością, którą umieścimy w naszym zestawie narzędzi i którą będziemy mogli wykorzystać przy opracowywaniu naszej wizji społeczeństwa.
Wpływ decyzji: zarządzanie sobą
„Jestem naprawdę wolny tylko wtedy, gdy wszyscy ludzie wokół mnie,
zarówno mężczyźni, jak i kobiety, są jednakowo wolni.”
– Michaił Bakunin
Społeczeństwo i definiujące je instytucje wpływają na ilość głosu, jaki każda osoba ma w ustalaniu wyników. Jaka jest nasza wartość w zakresie poziomu podejmowania decyzji, jaki powinni mieć ludzie?
Proponowanych jest wiele wartości związanych z podejmowaniem decyzji. Oczywiście chcemy dobrych, wnikliwych i troskliwych decyzji. Zazwyczaj ludzie mówią, że chcą demokracji, która oznacza jedną osobę, jeden głos i rządy większości. Inni mogą powiedzieć, że tak, ale czasami lepiej jest mieć autokrację – elitę, choćby małą, decydującą, bo wiedzą najlepiej. Inne stanowisko jest takie, że w zasadzie wszyscy powinniśmy się zgodzić. Lub nawet jeśli nie wszyscy się z tym zgadzamy, nikt nie powinien być tak zrozpaczony, że chce zablokować wybór, na który zgadzają się inni – i dlatego powinniśmy decydować w drodze konsensusu. Istnieją także kombinacje i warianty – takie jak potrzeba dwóch trzecich, 60% lub trzech czwartych – za przyjęciem jakiejś decyzji. Różnice dotyczą także tego, jak długo powinny trwać obrady, kto powinien uczestniczyć w obradach i reprezentacji – jeśli chodzi o kwestie efektywności oraz tego, jak lokalizować i wykorzystywać wiedzę specjalistyczną – a także inne czynniki.
Nasze myślenie jest jednak nieco inne. Czego chcemy od decyzji? Jaki jest cel tego, ile ludzie powinni mieć do powiedzenia? Oczywiście, że chcemy dobrych decyzji. Ale chcemy też, żeby ludzie mieli odpowiednie zdanie. Załóżmy, że skupimy się najpierw na tym drugim celu.
Co jest stosowne powiedzieć?
Powtórzę raz jeszcze: jest to wartość, a nie kwestia faktyczna. Możemy się zgodzić, miejmy nadzieję, po rozważeniu opcji i implikacji, ale nie możemy żądać dowodu.
Załóżmy, że pracuję z grupą ludzi i chcę nosić brązowe skarpetki zamiast czarnych lub zielonych skarpetek, albo nie chcę nosić żadnych ubrań zamiast ubrań. Albo powiedzmy, że chcę powiesić zdjęcie mojego kumpla na ścianie, albo chcę postawić zestaw stereo na półce i odtwarzać go – bardzo głośno. Niektóre decyzje różnią się od innych. Prawie wszyscy powiedzieliby, że powinnam sama decydować o skarpetkach i zdjęciu mojego partnera. Nikt inny nie powinien mieć nic do powiedzenia, tylko ja. Ja to robię – można nawet powiedzieć, jak Stalin – definitywnie dyktując rezultaty. Większość jednak powiedziałaby, że nie mogę sama zdecydować się na wystąpienie nago i dyktować wynik – a już na pewno nie mogę zdecydować się na słuchanie głośnej muzyki i sama dyktować wynik.
Różnica polega na tym, że niektóre decyzje dotyczą tylko mnie – lub prawie tak. Inne decyzje mają wpływ na wiele innych osób, nie tylko na mnie. O pierwszym typie decyzji zwykle mówimy: idź na nią. O tym drugim typie mówimy: poczekaj, inni też muszą mieć wpływ na tę decyzję. Dlaczego?
Odpowiedzią, która wydaje nam się podstawową wartością, którą większość z nas najczęściej odczuwa, jest to, że ludzie powinni mieć wpływ na decyzje proporcjonalnie do stopnia, w jakim wpływają na nich – lub tak blisko, jak możemy rozsądnie zarządzać, nie marnując czasu na szukanie nieistniejąca i wybredna doskonałość. Nazwijmy tę wartość zarządzaniem sobą.
Kierując się tą wartością, będziemy stosować zasady większości, dwóch trzecich lub konsensus nie jako kwestia nadrzędna, ale dlatego, że jedno lub drugie najlepiej zbliża się do samozarządzania. Czasami, jak w przypadku decyzji dotyczącej skarpetek, zdecydujemy się na podejście dyktatorskie. Innym razem będziemy preferować bardziej włączające sposoby dochodzenia do preferencji.
Zarządzanie sobą jest czymś, co uważamy za mniej lub bardziej oczywiste w grupach przyjaciół, a nawet, do pewnego stopnia, z rówieśnikami w pracy i w innych miejscach. Tylko w określonych instytucjach o określonej strukturze ról, w których podział wpływów jest zróżnicowany, zazwyczaj porzucamy wierność samozarządzaniu.
Czy jest coś złego w zarządzaniu sobą? Jakie kontrowersje budzi? Czy należy go rzucić?
W poglądzie odrzucającym samozarządzanie osłabia jakość decyzji. Chodzi o to, że niektórzy ludzie są lepsi w podejmowaniu decyzji – eksperci. Aby więc podejmować najlepsze, a nawet dobre decyzje, musimy dać ekspertom nieproporcjonalne prawo głosu w oparciu o ich umiejętności w zakresie podejmowania decyzji – nawet jeśli decyzje te nie mają na nich największego wpływu.
Taka jest logika. Jakie są jego zalety?
Powinniśmy tu zachować ostrożność. Wolimy dobre decyzje od złych. Wiedza specjalistyczna jest ważna przy podejmowaniu dobrych decyzji. Często jednak potrzebna jest specjalistyczna wiedza na temat konsekwencji, a kiedy skonsultujemy się z ekspertami i będziemy mieć do dyspozycji te informacje, dlaczego eksperci mieliby mieć więcej do powiedzenia, niż jest to uzasadnione tym, jak duży wpływ na nich będzie mieć wpływ? Miałoby to sens tylko wtedy, gdyby zrozumienie implikacji – nawet po ich jasnym wyrażeniu – wymagało wiedzy eksperta. Zazwyczaj tak nie jest.
I musimy tu uważać ze słowem „rozumieć”. Jeśli eksperci twierdzą, że most się zawali, jeśli podejmiemy decyzję X, i most będzie w porządku, jeśli podejmiemy decyzję Y – nie musimy być w stanie odtworzyć ani w pełni zrozumieć, w jaki sposób doszli do swoich wniosków. Musimy być w stanie ocenić, czy są godni zaufania i upewnić się, że sytuacja nie skłania ich do przewrotnych motywów, a następnie zdecydować, co czujemy w przypadku awarii mostu w porównaniu z mostem, który stoi na miejscu.
Proszę zauważyć, że gdyby ktoś naprawdę zaakceptował logikę mówiącą, że decyzję muszą podejmować eksperci, podważyłoby to nie tylko zalety samorządności, ale także zalety demokracji.
Jeśli poważnie się nad tym zastanowimy, w tym krytycznym sposobie myślenia jest jeszcze jedna luka. Istnieje szczególny rodzaj informacji, bardzo istotny dla podejmowania dobrych decyzji, który nie tylko wymaga specjalistycznej wiedzy, ale w przypadku którego jedynym sposobem wykorzystania tej wiedzy jest przydzielanie wpływów zgodnie z normami samozarządzania.
Podczas gdy jednym z elementów podejmowania decyzji, czy powinniśmy, czy nie powinniśmy zrobić X, są konsekwencje wykonania X, być może określone przez ekspertów, drugim elementem jest to, co ja, ty i inni czujemy w związku z konsekwencjami X. A jeśli chodzi o nasze preferencje, każdy z nas jest czołowym ekspertem na świecie. Wynika z tego, że omawiając opcje i rozważając je, bardzo ważne jest, aby konsultować się z osobami posiadającymi specjalną, odpowiednią wiedzę, często dając im więcej czasu i miejsca na wyjaśnienie swoich spostrzeżeń, niż wiele innych osób lubi przedstawiać swoje uwagi. Kiedy jednak faktycznie zbieramy opinie, aby podjąć decyzję, zwracanie uwagi na wiedzę specjalistyczną oznacza, że musimy pozwolić każdej osobie określić własne preferencje i je zarejestrować. Tylko w ten sposób można dokładnie określić preferencje.
Zatem, podobnie jak w przypadku wszystkich wartości, wszystko sprowadza się do tego, czy lubimy samozarządzanie, czy nie, z etycznego i pragmatycznego punktu widzenia, biorąc pod uwagę jego konsekwencje dla jakości decyzji, stopnia uczestnictwa itp. Miejmy nadzieję, że gdy zobaczymy, jak rozwijają się konsekwencje samozarządzania dla instytucji , jego zalety staną się oczywiste. Ale jasne jest, że samozarządzanie oznacza w zasadzie to samo w każdej z czterech sfer – kiedy mają zostać podjęte decyzje gospodarcze, pokrewieństwa, kulturowe i polityczne, metody powinny dawać ludziom prawo głosu mniej więcej proporcjonalne do stopnia, na jaki ich dotyczą.
Stosunki z naturą: zarządzanie
„Nie dziedziczymy ziemi od naszych przodków, pożyczamy ją od naszych dzieci”.
– Przysłowie indiańskie
Ludzie i środowisko istnieją ze sobą powiązane. Jesteśmy my. Tam są nasze artefakty. I jest reszta. Ale oczywiście przyroda oddziałuje na nas i pomaga nas definiować, a my na nią wpływamy i pomagamy ją definiować – w obu przypadkach do tego stopnia, że patrząc odmiennie, istnieje tak naprawdę tylko jedna, mocno spleciona całość. Jednakże, biorąc pod uwagę to, co ogólnie rozumiemy przez naturę, jaką wartość chcielibyśmy, aby nowe społeczeństwo trwało, a nawet wspierało?
Typową odpowiedzią praktycznie wszystkich, którzy zajmują się tą kwestią, jest zrównoważony rozwój. Powinniśmy zachowywać się w sposób, który pozwoli nam zachować się dalej. Nie powinniśmy zachowywać się w sposób, którego konsekwencją z biegiem czasu będzie zniszczenie natury w takim stopniu, że nasze zachowanie nie będzie już możliwe. Nie widzę, jak ktokolwiek mógłby kwestionować tę wartość w inny sposób niż stwierdzenie, że to nie wystarczy. Zrównoważony rozwój mówi dosłownie, że społeczeństwo nie powinno popełniać samobójstwa w wyniku degradacji środowiska. Cóż, tak, oczywiście.
Czy możemy wyjść poza to? Tak, choć nie z dużą precyzją. Moglibyśmy powiedzieć i myślę, że powinniśmy powiedzieć, że chcemy zarządzania. To słowo oznacza, że odnosimy się do środowiska nie tylko w celu kontynuacji naszej własnej przyszłości, ale także w celu wpływu na nas i na środowisko, o ile tworzy to w ogóle nowy kontekst. Czy wpływ projektowanej ustawy na środowisko przynosi korzyści czy szkodzi wzrostowi i rozwojowi człowieka? Jeśli będzie to dla nas korzystne, ok. Jeśli nas to boli, wówczas potrzebne są większe, równoważące korzyści, w przeciwnym razie powinniśmy zaprzestać.
Jednak słowo „zarządzanie” oznacza jeszcze bardziej, że ludzie biorą odpowiedzialność za środowisko wykraczającą poza uwzględnianie wpływu przyrody na nas. Chęć bycia dobrymi zarządcami otwiera możliwość, że będziemy dążyć do zachowania, ochrony, a nawet pielęgnowania aspektów natury jako takich. Jakie aspekty? Cóż, to decyzja na przyszłość. Być może czasami będzie to oczywiste. Być może będzie kontrowersyjnie. Może gatunek. Może środowiska naturalne.
Wartość ta polega na tym, że dostrzegamy, że zmiana w środowisku spowodowana naszymi działaniami odbija się na nas i powinniśmy to wziąć pod uwagę. Nie powinniśmy popełniać samobójstwa ekologicznego, a wręcz staramy się oddziaływać na środowisko w sposób korzystny dla społeczności ludzkiej. Uwzględniamy także formy i warunki środowiskowe, a zwłaszcza naturalne. Działamy w imieniu środowiska tak, jak działamy w imieniu przyszłych pokoleń – bo żadne z nich nie może mówić samo za siebie.
Domyślamy się, że podobnie jak w przypadku Solidarności i Różnorodności, Zarządzanie również nie budzi kontrowersji, z wyjątkiem sporów dotyczących konkretnych wdrożeń. Inne rzeczy są równe, tylko dziwna osoba powiedziałaby radośnie plądrujmy środowisko na śmierć.
Internacjonalizm
„Osoba, której wizja obejmuje cały świat, nigdzie często nie czuje się tak odcięta od otoczenia i pozbawiona kontaktu z otoczeniem, jak w swojej ojczyźnie”.
– Emmy Goldman
W pewnym sensie można powiedzieć, że nasza wartość dla stosunków międzynarodowych jest po prostu innymi wartościami szerzej rozumianymi. Aby jednak nie skupiać się na kwestii, do czego służą pojęcia, nadamy tej wartości własną nazwę i nieco ją wyjaśnimy. Możemy to nazwać internacjonalizmem, gdzie bycie internacjonalistą oznacza, że każde społeczeństwo powinno postrzegać arenę światową jako swój kontekst społeczny i powinno chcieć czuć się komfortowo i czerpać korzyści ze swoich stosunków z innymi społeczeństwami, ale także, aby inne społeczeństwa postępowały podobnie.
Wszystkich boli, gdy na arenie międzynarodowej dochodzi do działań wojennych toczonych mieczem lub piórem. Potrzebujemy więc międzynarodowej solidarności. Ale co na to składa się?
Homogenizacja świata oznaczałaby pozbawienie go bogactwa i poniesienie straszliwych strat z powodu ograniczenia doświadczeń zastępczych oraz zaprzestania eksperymentów i poszukiwania alternatyw. Potrzebujemy międzynarodowej różnorodności. Nie chcemy wrogości, chcemy towarzyskości. Potrzebujemy solidarności. Sprawiedliwość dla każdego wymaga sprawiedliwości dla wszystkich, dlatego potrzebujemy także sprawiedliwości międzynarodowej. Z pewnością wszyscy ludzie na świecie powinni mieć tę samą normę dotyczącą stopnia wpływu na swoje własne i światowe sprawy. Dlatego powinniśmy sprzyjać międzynarodowemu samorządowi. Ekologia planety oczywiście wymaga takiej samej uwagi, jak ekologia w dowolnym kraju – dlatego opowiadamy się za zarządzaniem międzynarodowym.
Internacjonalizm oznacza, że każdy naród szanuje inne narody, uczy się od nich i pomaga im, tak że stale maleją, a następnie nie pojawiają się nowe znaczące różnice w bogactwie, wpływach lub sytuacji na mieszkańca w zależności od narodu, co stwarza warunek wzajemnej pomocy, uczenia się, i pokój.
Te międzynarodowe cele to znane aspiracje, stawiane i głoszone w wielu wersjach, do których, naszym zdaniem, dostosowałby się prawie każdy, kto jest troskliwy i rozsądny – pod innymi względami bez zmian. Oczywiście inne rzeczy zazwyczaj nie są takie same, a szerokie przywiązanie do internacjonalizmu zazwyczaj zanika, gdy egoistyczne dążenia wewnętrzne któregokolwiek narodu mogą zostać poparte imperialnym zachowaniem wobec innych – najczęściej jako następstwo krajowych struktur społecznych. Zatem podstawą internacjonalizmu jest ostatecznie (a) oczyszczenie frontu wewnętrznego poprzez osiągnięcie powyższych wartości w każdym społeczeństwie oraz (b) ustanowienie nie tylko normy, ale także środków realizacji tych wartości również na arenie międzynarodowej. Wiąże się to oczywiście ze skupieniem się na instytucjonalnych uwarunkowaniach internacjonalizmu, co dotyczy także wszystkich innych wartości.
Gdzie pasujemy: uczestnictwo
„Serce ma swoje powody
o czym rozum nic nie wie.”
- Blaise Pascal
Kiedy wkrótce zbadamy konsekwencje wdrożenia powyższych wartości w każdej z czterech sfer i dwóch kontekstów społeczeństwa, zobaczymy, że ich ustanowienie implikuje i wymaga eliminacji podziałów ludzi na przeciwstawne sektory według pokrewieństwa, społeczności, linii politycznych lub ekonomicznych. Pociąga to za sobą to, co nazywamy feminizmem, interkomunializmem, polityką partycypacyjną i ekonomią partycypacyjną, zastępując seksizm, homofobię, rasizm, etnocentryzm, klasizm i inne formy ucisku kulturowego, płciowego, politycznego i ekonomicznego dążeniem i realizacją solidarności, różnorodności, sprawiedliwości, i samozarządzanie. Zobaczymy, jak to wygląda i jak wymaga tego instytucjonalnie, w nadchodzących rozdziałach.
Jak dojść do wizji tego wszystkiego? Zadaniem jest respektowanie i stosowanie omówionych powyżej wartości. W dziedzinie społeczeństwa i historii, jeśli określony zbiór instytucji narusza czyjeś wartości w nieuzasadniony sposób, zwłaszcza jeśli naruszenie jest skrajne i wewnętrzne, wówczas instytucje te nie są warte wsparcia. Odrzucenie opresyjnych instytucji jest spójne moralnie i logicznie. Wszystko mniej jest hipokryzją.
Jeśli powiem, że cenię solidarność, ale opowiadam się za stosunkami społecznymi, które wytwarzają antyspołeczność – oznacza to, że jestem poważnie zdezorientowany, kłamię lub mam urojenia. To samo dotyczy sytuacji, gdy opowiadam się za różnorodnością, sprawiedliwością, samorządnością, zarządzaniem lub internacjonalizmem, ale wspieram instytucje, które unicestwiają jedną lub więcej z tych wartości, nie tylko wtedy, gdy istnieje jakiś ważny powód, dla którego należy to zrobić tymczasowo, ale centralnie, stale, i nieubłaganie, z powodów, które same w sobie naruszają wartości.
Jeśli poważnie potraktujemy ten krótki rozdział, wszyscy jesteśmy potencjalnymi rewolucjonistami, ponieważ odrzucamy instytucje definiujące współczesne społeczeństwa ze względu na centralny, niemożliwy do naprawienia i nieubłagany sposób, w jaki naruszają one nasze wartości.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna